Czy aby nie jak Gary Cooper? :)hundzia pisze:Jak John Wayne w stronę zachodzącego słońca...
Loki
Moderator: RedAktorzy
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Loki
Kiedyś na ZWO Margotta się w temacie wypowiedziała:
http://fahrenheit.net.pl/forum/viewtopi ... 1&start=38
Poniżej cały post:Jatkolubna pisze:Współcześni językoznawcy dopuszczają zarówno pisanie wielkimi literami, jak i dużymi literami. Niedopuszczalne jest natomiast pisanie z wielkich/dużych liter, bo to brzydki rusycyzm.
http://fahrenheit.net.pl/forum/viewtopi ... 1&start=38
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Loki
Polska język ma synonimy. Są DUŻE litery i WIELKIE litery. Obie wersje w użytku i w normie.
Ale szkoda czasu na drobiazgi. Czas się wziąć za tekst.
Zachęcam do przyjrzenia się interpunkcji. Jest zdumiewająca miejscami. Szczególnie wtedy, gdy niewolniczo przed "więc" jest przecinek.
Zastanawia mnie również szyk w zdaniach z "bowiem", czyli składnia. Przypomnieć należy bowiem, że "bowiem" występuje zawsze po czasowniku (w funkcji orzeczenia), a nie jak byle spójnik przed*.
Ale to tak na marginesie, Hundzia większość językowych spraw załatwiła.
____________
*pamiętam tak doskonale, ponieważ prof. Miodek, gdy sprawdzał mi pewien tekst reklamowy archaizowany właśnie ten błąd mi poprawił.
Ale szkoda czasu na drobiazgi. Czas się wziąć za tekst.
Zachęcam do przyjrzenia się interpunkcji. Jest zdumiewająca miejscami. Szczególnie wtedy, gdy niewolniczo przed "więc" jest przecinek.
Zastanawia mnie również szyk w zdaniach z "bowiem", czyli składnia. Przypomnieć należy bowiem, że "bowiem" występuje zawsze po czasowniku (w funkcji orzeczenia), a nie jak byle spójnik przed*.
Ale to tak na marginesie, Hundzia większość językowych spraw załatwiła.
____________
*pamiętam tak doskonale, ponieważ prof. Miodek, gdy sprawdzał mi pewien tekst reklamowy archaizowany właśnie ten błąd mi poprawił.
So many wankers - so little time...
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Re: Loki
Czemu bohaterowie westernów zawsze odjeżdżają w kierunku zachodzącego słońca (Alan Ladd w "Jeźdźcu znikąd" np.)? Przecie to wbrew naturze, bo słońce oślepia i byle dureń może ustrzelić najlepszego rewolwerowca...jaynova pisze:Czy aby nie jak Gary Cooper? :)hundzia pisze:Jak John Wayne w stronę zachodzącego słońca...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Loki
A bo to chyba o ten romantyzm się rozchodzi. Luky Luke zawsze odjeżdżał w stronę zachodzącego słońca. Na Zachód - tam musi być jakaś cywilizacja, a, to nie to, nie ta bajka...
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Loki
Cywilizacja była na wschodzie. :P
Ale nie czas na offtopy, gdy tekst dojrzewa. Komuś się wydawało, że łapanka Hundzi wyczerpała temat? Hehheh...
A przecież jeszcze tyle smakowitych szczegółów można wyciągnąć z tego dziełła.
Ponieważ o języku i pochodnych już było, pozwolę sobie pogrzebać dokładniej w treści. Przyjrzyjmy się elementom tego tekstu.
Zacznijmy od ludzi. A właściwie od tego, co tym ludziom się stało.
Najpierw zdziesiątkowała ich pandemia.
W każdym razie część populacji zginęła, reszta została zainfekowana i choroba ich zniekształciła.
Słabo do mnie przemawia, że ludzkość zdziesiątkowana zarazą miała dość sił na dżihad. Powinna zająć się sprzątaniem po niedawnej pandemii i szukaniem panaceów na skutki zarazy, a także kwestiami podstawowymi, czyli dachem nad głową i produkcją żarcia, etc.
Ale nie, banda pokurczów poszła na wojnę. I z tych, co przeżyli zarazę, połowa zginęła w walkach.
Po wojnie nadszedł głód. Nic dziwnego, bo zamiast uprawiać pola, ludzkość zajęła się mordobiciem. Znowu część populacji nie przeżyła. Założę się, że po tym wszystkim drastycznie spadła gęstość zaludnienia (co jest istotne, ponieważ wyjaśnia, dlaczego pod koniec Loki musiał przez pięć dni pokazywać Oblubienicy skutki działalności Bezimiennego Boga - ale to dygresja).
Zamiast zabrać się za uprawę roli czy choćby zbieractwo, zaczyna się ciąg dalszy religijnych przepychanek, czyli nawracanie. Najpierw nawracali tylko Starzy Bogowie, ale...
Potem nadeszła śmierć z białą chabetą, czyli jest dzień dwudziesty i drugi. I wtedy dopiero się porobiło...
Wersja I: Ci, którzy odwrócili się od Starych Bogów, nie mieli do kogo się zwrócić, ponieważ Bezimienny Bóg nakazał zabić Starych Bogów.
Wygląda dość logicznie, ale za to nie pokrywa się z dalszym ciągiem.
Wersja II: Ludzie nie mieli się do kogo zwrócić, ponieważ nakazano ich (ludzi) zabić.
W powyższym „przekładzie” brak logiki.
Czyli impas. Bełkot.
No, ale przyjmijmy drugą wersję. Wynika z niej, że oportuniści, którzy odwrócili się od Starych Bogów, zostali zabici przez oponenta Starych Bogów, Bezimiennego. Dlaczego przeciwnik Starych Bogów ukarał ich niewiernych wyznawców, pozostaje poza moim zasięgiem poznawczym.
Wiem natomiast, że z tej garstki ludzi, która pozostała po pandemii, wojnie i głodzie, odpadło jeszcze paru.
Przyjmijmy, że chodzi o Bezimiennego. Wynika zatem, że wyznawcy Starych Bogów byli chronieni, śmierć się ich nie imała.
No, to rodzi się pytanie, po kogo poszła śmierć, gdy już załatwiła oportunistów?
Ergo: śmierć wytłukła wszystkich ludzi poza wyznawcami Starych Bogów (i poza oportunistami, którzy się zdążyli nawrócić na Starych Bogów).
Wniosek wydaje się logiczny, ale...
Zważywszy, że żydów, cyklistów, shintoistów, buddystów... i innych śmierć wytłukła już wcześniej (po załatwieniu oportunistów, którzy odwrócili się od Starych Bogów), wychodzi mi, że ludzi już nie ma.
Nieskończona jest jednak potęga Autorskiego Chciejstwa, bo jednak ocalało całkiem sporo – choćby po to, żeby mogli malowniczo i tragicznie wyglądać, gdy Oblubienicy Bezimiennego Boga (człowiekowi – kobiecie i wyznawcy) przez pięć dni Loki pokazuje wyciskające łzy z oczu widoki po pożodze, czyli po dniu dwudziestym i piątym.
To pewnie cykliści byli – umknęli przed śmiercią na rowerkach (śmierć miała siwą chabetę, niedożywioną, więc zapewne słabą, dlatego nie dogoniła cyklistów na ich wspaniałych bicyklach).
Nie tylko ludzkość jednak stawia mi przy lekturze stanowczy i skuteczny opór. Bogowie też. Niby bogowie mają prawo wymykać się ludzkiemu zrozumieniu, ale od tego jest literatura, żeby rzucić trochę światła, albo przynajmniej interpretacji w kwestii boskiej.
W tekście mamy Starych Bogów (w tym Lokiego, Wzgardzonego Boga) oraz Bezimiennego Boga. Oraz bliżej nieokreślonego Starego Boga.
Jeżeli chodzi o Starych Bogów, to spali. Ale obudził ich lament ludzi.
Z okolicznością uwolnienia Starych Bogów wiąże się jeszcze jedna wątpliwość.
l
Postępowanie Starych Bogów też jest cokolwiek zastanawiające. W dniu dwudziestym i drugim, gdy śmierć kosi ludzi niby łan, a wyznawcy walą drzwiami i oknami, żeby się uratować (bo: jak trwoga, to do boga – wiadomo), Starzy Bogowie zwołują walne zebranie i zaczynają się naradzać, że czasu niewiele, a tu trzeba trzódkę prawowiernych zebrać. Przyznam szczerze, że w opisanych wcześniej okolicznościach przyrody nie widzę lepszego motywatora – wszystkim grozi śmierć, a tu Starzy Bogowie przed nią chronią, dowodnie i jawnie. To ja przepraszam, ale nad czym tu debatować?
Do umowy z Starych z Bezimiennym jeszcze wrócę.
Na razie zajmijmy się buntownikiem, czyli Lokim. Loki podzielał moje zdanie, że nie ma o czym gadać na naradzie, więc się wyłamał.
I czemu to ważne, że Loki miał sprowadzić Ragnarok? Przecież Bezimienny Bóg miał zniszczyć świat, wiec Ragnarok stracił cokolwiek na znaczeniu. Pominę, że Starzy Bogowie mieli drzemać na wieczność z woli wzmiankowanego Bezimiennego.
Loki tułał się cały dzień i...
Zastanawia mnie, czy tylko Loki jest wszechwiedzący, czy inni też? Z tekstu nie wynika, żeby któryś z bogów był wszechwiedzący. A wtedy Bezimienny wiedziałby, że jego postępowanie doprowadzi go do klęski. Gdyby Starzy byli wszechwiedzący, wiedzieliby, że Loki wszystko załatwi...
Znaczy, nie byli.
Dlatego Bezimienny Bóg nie wiedział, że apokalipsa mu nie wyjdzie. Gdyby wiedział, nie zawierałby umowy ze Starymi. Ale zawarł. Tylko po to, żeby utrudnić odbiorcy zrozumienie, o co chodzi.
Umowa brzmiała:
Umowa była jasna. Bogowie ją spełnili, po zesłaniu śmierci ludzie walili do nich drzwiami i oknami, a tu Bezimienny oznajmia:
Z narracji wynika, że Bezimienny w ten sposób oszukał Starych Bogów, co tamci od razu przeczuwali, choć nie wiadomo, dlaczego. Ale skoro przeczuwali, czemu przyjęli umowę? No, dobra, i tak nic lepszego nie mieli do roboty, nie będę ich winić.
Ale skoro Bezimienny ich oszukał, to po co? Tutaj przecież on rozdaje karty – to jego piaskownica, jego zabawki. Starzy Bogowie siedzą pod ziemią, po wypuszczeniu nie mają mocy (są jak ludzie), więc PO CO jeszcze oszustwo?!
Zapewne dla zagmatwania akcji jeszcze bardziej.
Do tego z umową jest też problem. Za pierwszym razem, gdy zostaje złamana, nic się nie dzieje – Bezimienny zmienia warunki, a Starzy tylko jęczą, nawet nie protestują dla porządku.
Ale później, gdy dzięki Lokiemu udało się Starym Bogom spełnić i ten nowy warunek, to...
Bo tak Autorka chciała i tyle.
Zastanawiały mnie jeszcze pewne drobiazgi. Np.
Jest dzień dwudziesty i piąty, Loki dotarł tam, gdzie miał dotrzeć, czyli do zniszczonego w pożarach wywołanych przez spadające gwiazdy budynku.
O Oblubienicach Bezimiennego Boga nie wspomnę. Wyskakują nagle z fabularnej próżni tylko po to, aby na mocy Autorskiego Chciejstwa jeszcze bardziej zagmatwać ten tekst.
To powyżej nie wyczerpuje tematu, ale przekroczyłam granicę – mój post zrobił się dłuższy od prezentowanego tekstu. Wypada mi zatem tutaj przerwać, chociaż mogłabym jeszcze przyczepić się np. do porządku zdarzeń albo do kwestii sygnalizowanej przez Hundzię, czyli apokalipsy (odbyła się, czy nie?).
Nie ma w tym, co napisałaś, Autorko, żadnej spójności. Zero logiki, zero łączności zdarzeń, zero porządku czasowego (od razu dodam, że nie chodzi o strukturę linearną epizodów, czyli układ: po kolei na osi czasu). Elementy pojawiają się i znikają na Twoje życzenie, bez oparcia w fabule (z braku lepszego określenia), bez przyczyny i skutku dla całości. Nie ma też zakończenia (a jeżeli jakieś miałabym wskazać, to znajduje się w środku, zatem nie spełnia swojej funkcji).
Oczywiście, nie wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Zestawiłaś elementy chrześcijańskiego objawienia z bardzo ogólnie i niejasno wyrwanymi kawałkami z mitologii wikingów, ale nic z tego nie wynikło, nawet spójna opowieść/przypowieść nie wyszła. Po co to zestawienie – nie wiem również.
Dwa wątki – opowieści w opowieści i rzeczywistości opisanego świata – nie łączą się inaczej niż na zasadzie Autorskiego Chciejstwa (zabrakło mi miejsca, ale inny Komentujący na pewno Ci to wskaże, Autorko). Chociaż głównie mowa o końcu świata (odwołanym), tytuł „Loki” wskazuje, że głównym bohaterem jest właśnie ten ze Starych Bogów. Niestety, to nie jego dotyczy ta pogmatwana fabuła (z braku lepszego określenia), więc tytuł też nijak nie pasuje do reszty.
Ale nie powinno mnie to już dziwić, ponieważ porządku i spójności w tym tekście nie ma i nie było.
To bełkot, proszę Autorki. W czystej postaci.
Ale nie czas na offtopy, gdy tekst dojrzewa. Komuś się wydawało, że łapanka Hundzi wyczerpała temat? Hehheh...
A przecież jeszcze tyle smakowitych szczegółów można wyciągnąć z tego dziełła.
Ponieważ o języku i pochodnych już było, pozwolę sobie pogrzebać dokładniej w treści. Przyjrzyjmy się elementom tego tekstu.
Zacznijmy od ludzi. A właściwie od tego, co tym ludziom się stało.
Najpierw zdziesiątkowała ich pandemia.
Trochę mam wątpliwość, czy rzeczywiście pandemia, bo:Zaraza pożerała świat
Nadejście przeżyło wielu, a ilu przejście i zakończenie? Ale to tak na marginesie. O skażeniu piętnem wspomniano, prawda?Wielu przeżyło nadejście Zarazy, lecz każdy był skażony jej piętnem.
W każdym razie część populacji zginęła, reszta została zainfekowana i choroba ich zniekształciła.
Potem pojawił się prorok (czy fałszywy, nijak nie wynika z tekstu) i wybuchły zamieszki na tle religijnym, a z nich – święta wojna.Ludźmi o powykręcanych, zeszpeconych ciałach
.I tak zaczęły się wojny, które wyniszczyły połowę pozostałej ludności
Słabo do mnie przemawia, że ludzkość zdziesiątkowana zarazą miała dość sił na dżihad. Powinna zająć się sprzątaniem po niedawnej pandemii i szukaniem panaceów na skutki zarazy, a także kwestiami podstawowymi, czyli dachem nad głową i produkcją żarcia, etc.
Ale nie, banda pokurczów poszła na wojnę. I z tych, co przeżyli zarazę, połowa zginęła w walkach.
Po wojnie nadszedł głód. Nic dziwnego, bo zamiast uprawiać pola, ludzkość zajęła się mordobiciem. Znowu część populacji nie przeżyła. Założę się, że po tym wszystkim drastycznie spadła gęstość zaludnienia (co jest istotne, ponieważ wyjaśnia, dlaczego pod koniec Loki musiał przez pięć dni pokazywać Oblubienicy skutki działalności Bezimiennego Boga - ale to dygresja).
Zamiast zabrać się za uprawę roli czy choćby zbieractwo, zaczyna się ciąg dalszy religijnych przepychanek, czyli nawracanie. Najpierw nawracali tylko Starzy Bogowie, ale...
Pomijając kto do kogo i za kim dołączał (te zdradliwe zaimki), z fragmentu wynika, że wyniszczone głodem pokurcze zajmowały się misjonarstwem, zamiast produkcją żywności. Może ludzkość została już tak przetrzebiona, że utrzymanie się ze zbieractwa nie stanowiło problemu?Lecz zaczęli niektórzy dostrzegać prawdę w ich (Starych Bogów – przyp.mój) słowach, i podążyli oni (ludzie – przyp.mój) za nimi (Bogami – przyp.mój), także głosząc Nowinę. I kolejni przyłączali się do nich
Potem nadeszła śmierć z białą chabetą, czyli jest dzień dwudziesty i drugi. I wtedy dopiero się porobiło...
Kogo kazał zabić Bezimienny Bóg? Pogrubiony zaimek można rozkodować na dwa sposoby.ci, którzy w chęci ratunku odwrócili się od Bogów, nie mieli do kogo się zwrócić, bowiem Bezimienny Bóg nakazał Śmierci ich zabić
Wersja I: Ci, którzy odwrócili się od Starych Bogów, nie mieli do kogo się zwrócić, ponieważ Bezimienny Bóg nakazał zabić Starych Bogów.
Wygląda dość logicznie, ale za to nie pokrywa się z dalszym ciągiem.
Wersja II: Ludzie nie mieli się do kogo zwrócić, ponieważ nakazano ich (ludzi) zabić.
W powyższym „przekładzie” brak logiki.
Czyli impas. Bełkot.
No, ale przyjmijmy drugą wersję. Wynika z niej, że oportuniści, którzy odwrócili się od Starych Bogów, zostali zabici przez oponenta Starych Bogów, Bezimiennego. Dlaczego przeciwnik Starych Bogów ukarał ich niewiernych wyznawców, pozostaje poza moim zasięgiem poznawczym.
Wiem natomiast, że z tej garstki ludzi, która pozostała po pandemii, wojnie i głodzie, odpadło jeszcze paru.
Nie dość zagadek jednak. Część ludzkości przeżyła.A gdy ostatni z nich (tych oportunistów, co odwrócili się od Starych Bogów – przyp.mój) skonał
Straszne mącipole. Kim jest ten Stary Bóg? Występują Starzy Bogowie w liczbie mnogiej. W pojedynczej mamy Bezimiennego Boga, opozycjonistę Starych.I podeszła Śmierć do tych, którzy odwrócili się od Starego Boga, a oni poczęli modlić się do tych, za którymi podążali. I stała się rzecz cudowna – dłonie Śmierci nie były w stanie ich dotknąć, i Śmierć nie miała ich w swojej mocy.
Przyjmijmy, że chodzi o Bezimiennego. Wynika zatem, że wyznawcy Starych Bogów byli chronieni, śmierć się ich nie imała.
No, to rodzi się pytanie, po kogo poszła śmierć, gdy już załatwiła oportunistów?
Podejrzewam, że pewnie za wyznawcami Bezimiennego Boga, a także ateistami, żydami i cyklistami. I bogowie wiedzą, za kim jeszcze.Śmierć podążyła przez świat, zabierając ze sobą dzieci i starców, kobiety i mężczyzn.
Ergo: śmierć wytłukła wszystkich ludzi poza wyznawcami Starych Bogów (i poza oportunistami, którzy się zdążyli nawrócić na Starych Bogów).
Wniosek wydaje się logiczny, ale...
A był to dzień dwudziesty i piąty.śmierć ta spadła tak na wyznawców Bezimiennego Boga, jak i na wyznawców Starych Bóstw.
Zważywszy, że żydów, cyklistów, shintoistów, buddystów... i innych śmierć wytłukła już wcześniej (po załatwieniu oportunistów, którzy odwrócili się od Starych Bogów), wychodzi mi, że ludzi już nie ma.
Nieskończona jest jednak potęga Autorskiego Chciejstwa, bo jednak ocalało całkiem sporo – choćby po to, żeby mogli malowniczo i tragicznie wyglądać, gdy Oblubienicy Bezimiennego Boga (człowiekowi – kobiecie i wyznawcy) przez pięć dni Loki pokazuje wyciskające łzy z oczu widoki po pożodze, czyli po dniu dwudziestym i piątym.
To pewnie cykliści byli – umknęli przed śmiercią na rowerkach (śmierć miała siwą chabetę, niedożywioną, więc zapewne słabą, dlatego nie dogoniła cyklistów na ich wspaniałych bicyklach).
Nie tylko ludzkość jednak stawia mi przy lekturze stanowczy i skuteczny opór. Bogowie też. Niby bogowie mają prawo wymykać się ludzkiemu zrozumieniu, ale od tego jest literatura, żeby rzucić trochę światła, albo przynajmniej interpretacji w kwestii boskiej.
W tekście mamy Starych Bogów (w tym Lokiego, Wzgardzonego Boga) oraz Bezimiennego Boga. Oraz bliżej nieokreślonego Starego Boga.
Jeżeli chodzi o Starych Bogów, to spali. Ale obudził ich lament ludzi.
Zastanawia mnie, czy mieli dość mocy wcześniej, żeby przeciwstawić się Bezimiennemu Bogu => przecież wtrącił ich pod ziemię. Znaczy, chyba raczej nie mieli, więc skąd ten optymizm? Nawet nie mogli się sami uwolnić – Bezimienny ich wypuścił dla kaprysu.Starzy Bogowie poruszyli się w swych leżach, a ich oczy się otworzyły. I ujrzeli oni zło, które działo się na świecie, lecz nie mieli jeszcze dość mocy by mu się przeciwstawić. I zaczęli pomstować na Bezimiennego Boga, który siłą zamknął ich pod ziemią, by tam drzemali na wieczność.
Można się, oczywiście, zastanawiać, kogo uwolnił Bezimienny – Starych Bogów, czy ludzi (znowu ten zdradziecki zaimek „ich”), ale jestem twarda, więc przyjmę, że chodziło o Starych Bogów, choć składniowo wcale to nie wynika (jak widać po zaznaczeniach w tekście).dosłyszał pomstowanie ludzi i Starych Bogów, a ponieważ był znudzony, postanowił ich uwolnić
Z okolicznością uwolnienia Starych Bogów wiąże się jeszcze jedna wątpliwość.
l
Starzy Bogowie nie mają mocy. A jednak mogą czynić cuda.ecz poniewczasie (Starzy Bogowie – przyp.mój) spostrzegli się, że Bezimienny Bóg zamknął ich moce w łonie matki Ziemi, tak, że nie mogli ich używać. (CIACH!) Starzy Bogowie, żaden nie silniejszy od zwykłego śmiertelnika
Na dowód, że moje dopiski nie są z sufitu, wypada przytoczyć jeszcze wypowiedź Starych Bogów:(Ludzie – przyp. mój) poczęli modlić się do tych, za którymi podążali (Starymi Bogami – przyp.mój). I stała się rzecz cudowna – dłonie Śmierci nie były w stanie ich dotknąć, i Śmierć nie miała ich w swojej mocy.
Nie mogli używać swoich mocy, ale moc ochrony przed śmiercią mieli. Na mocy Autorskiego Chciejstwa li tylko. Zresztą, i tak trwało to tylko trzy dni, bo dwudziestego piątego pożar załatwił i wyznawców Starych Bogów (w polisie nie było ochrony przed pożarem), i wyznawców Bezimiennego Boga.Zapamiętajcie jeno, że ochronimy tylko tych, którzy prawdziwie w nas wierzą, taka, bowiem jest nasza moc.
Postępowanie Starych Bogów też jest cokolwiek zastanawiające. W dniu dwudziestym i drugim, gdy śmierć kosi ludzi niby łan, a wyznawcy walą drzwiami i oknami, żeby się uratować (bo: jak trwoga, to do boga – wiadomo), Starzy Bogowie zwołują walne zebranie i zaczynają się naradzać, że czasu niewiele, a tu trzeba trzódkę prawowiernych zebrać. Przyznam szczerze, że w opisanych wcześniej okolicznościach przyrody nie widzę lepszego motywatora – wszystkim grozi śmierć, a tu Starzy Bogowie przed nią chronią, dowodnie i jawnie. To ja przepraszam, ale nad czym tu debatować?
Do umowy z Starych z Bezimiennym jeszcze wrócę.
Na razie zajmijmy się buntownikiem, czyli Lokim. Loki podzielał moje zdanie, że nie ma o czym gadać na naradzie, więc się wyłamał.
Znaczy, Loki uznał, że narada jest oznaką słabości, więc wybrał się na wycieczkę. Skąd wiedział, że ta podróż zmieni oblicze świata? Może był wszechwiedzący, jak to bóg. Ale w takim razie, czemu nie przewidział, że Bezimienny zmieni umowę?Radzili dwa dni, a dwudziestego czwartego dnia jeden z nich przerwał obrady, stając pośrodku morza głów i zarzucając im słabość. Na to podniosły się śmiechy, przemówił, bowiem ten, który był nazywany Kłamcą i Zdrajcą, Bóg, który miał sprowadzić Ragnarok. Skulił ramiona wzgardzony Bóg, lecz przekonanie jego było silne. Dwudziestego czwartego dnia opuścił zgromadzenie Bogów udając się w podróż, która zmieniła oblicze świata.
I czemu to ważne, że Loki miał sprowadzić Ragnarok? Przecież Bezimienny Bóg miał zniszczyć świat, wiec Ragnarok stracił cokolwiek na znaczeniu. Pominę, że Starzy Bogowie mieli drzemać na wieczność z woli wzmiankowanego Bezimiennego.
Loki tułał się cały dzień i...
Skąd wiedział? I czemu dopiero teraz się wybrał, a nie od razu? Nie wynika z tekstu. Wola Autora, czyli chciejstwo.stanął w końcu u bram zniszczonego budynku, i wiedział, że to jest miejsce, do którego dążył.
Zastanawia mnie, czy tylko Loki jest wszechwiedzący, czy inni też? Z tekstu nie wynika, żeby któryś z bogów był wszechwiedzący. A wtedy Bezimienny wiedziałby, że jego postępowanie doprowadzi go do klęski. Gdyby Starzy byli wszechwiedzący, wiedzieliby, że Loki wszystko załatwi...
Znaczy, nie byli.
Dlatego Bezimienny Bóg nie wiedział, że apokalipsa mu nie wyjdzie. Gdyby wiedział, nie zawierałby umowy ze Starymi. Ale zawarł. Tylko po to, żeby utrudnić odbiorcy zrozumienie, o co chodzi.
Umowa brzmiała:
Pogrubione i podkreślone – nieprawidłowa końcówka koniugacji, czyli błąd fleksji.I powiedział im (Starym Bogom – przyp.mój, ale tylko z dobrej woli, bo ze składni znowu to nie wynika) tak: „To jest mój świat. Ja go stworzyłem i ja go zniszczę. Lecz daję wam szansę, nędzne robaki, jedyną szansę, jaką otrzymacie. Idźcie w świat i zbierzcie wyznawców. Jeśli połowa ludzi świata pójdzie za wami, wstrzymam moją apokalipsę. Daje wam miesiąc, bowiem tyle czasu przewidziałem jeszcze dla tego świata.”
Umowa była jasna. Bogowie ją spełnili, po zesłaniu śmierci ludzie walili do nich drzwiami i oknami, a tu Bezimienny oznajmia:
Bezimienny nie taką zawarł umowę, co łatwo można porównać.I gdy minęło dwadzieścia jeden dni, połowa ludzi świata była już za nimi (Starymi Bogami – przyp.mój), lecz nie było wśród nich (ludzi – przyp,mój) żadnej z Oblubienic Bezimiennego Boga. I powiedział On: „Wszyscy ci ludzie są nic nie warci, bowiem wątpili oni całe życie i już dawno odwrócili się ode mnie. Nie ma wśród nich nikogo, kto był mi prawdziwie wierny. Nie uznam waszego zwycięstwa!”
Z narracji wynika, że Bezimienny w ten sposób oszukał Starych Bogów, co tamci od razu przeczuwali, choć nie wiadomo, dlaczego. Ale skoro przeczuwali, czemu przyjęli umowę? No, dobra, i tak nic lepszego nie mieli do roboty, nie będę ich winić.
Ale skoro Bezimienny ich oszukał, to po co? Tutaj przecież on rozdaje karty – to jego piaskownica, jego zabawki. Starzy Bogowie siedzą pod ziemią, po wypuszczeniu nie mają mocy (są jak ludzie), więc PO CO jeszcze oszustwo?!
Zapewne dla zagmatwania akcji jeszcze bardziej.
Do tego z umową jest też problem. Za pierwszym razem, gdy zostaje złamana, nic się nie dzieje – Bezimienny zmienia warunki, a Starzy tylko jęczą, nawet nie protestują dla porządku.
Ale później, gdy dzięki Lokiemu udało się Starym Bogom spełnić i ten nowy warunek, to...
Znaczy, za drugim razem już mu się nie udało, nadrzędna (nad-boska?) siła wykazała jednak, że pacta sunt servanda i kolejnych zmian umowy nie będzie... Ale czemu od razu tak się nie stało?I wiedział już, że przegrał, bowiem odwróciła się od niego ostatnia z Oblubienic Jego. I zadrżał świat w posadach, i posypały się góry a niebo i ziemia zmieniły się miejscami. I nastała ciemność i cisza, a po niej głos Bezimiennego Boga, drżący z bezsilnej złości, bowiem moc swą on utracił i był jak zwykły człowiek.
Bo tak Autorka chciała i tyle.
Zastanawiały mnie jeszcze pewne drobiazgi. Np.
A dwudziestego piątego dnia spadły gwiazdy.
Pomijam, że śmierć przyszła już dwudziestego drugiego – może to była inna śmierć, np. Szczurza Śmierć? Nieważne.Dwudziestego piątego dnia gwiazdy spadły na ziemię, niosąc ze sobą pożogę i śmierć.
Jest dzień dwudziesty i piąty, Loki dotarł tam, gdzie miał dotrzeć, czyli do zniszczonego w pożarach wywołanych przez spadające gwiazdy budynku.
Gwiazdy spadły na ziemię, ale tego samego dnia, gdy pożar się skończył, grzecznie wróciły na swoje miejsca? Same tak wróciły, czy ktoś posprzątał po pokazie fajerwerków?Bóg leżał na ziemi wiele godzin, (CIACH!). Dawno już Wzgardzony Bóg nie czuł takiego spokoju, jak tamtego dnia, gdy legł na spalonej ziemi (CIACH). A wysoko na niebie Bezimienny Bóg śmiał się, aż drżały gwiazdy.
O Oblubienicach Bezimiennego Boga nie wspomnę. Wyskakują nagle z fabularnej próżni tylko po to, aby na mocy Autorskiego Chciejstwa jeszcze bardziej zagmatwać ten tekst.
To powyżej nie wyczerpuje tematu, ale przekroczyłam granicę – mój post zrobił się dłuższy od prezentowanego tekstu. Wypada mi zatem tutaj przerwać, chociaż mogłabym jeszcze przyczepić się np. do porządku zdarzeń albo do kwestii sygnalizowanej przez Hundzię, czyli apokalipsy (odbyła się, czy nie?).
Nie ma w tym, co napisałaś, Autorko, żadnej spójności. Zero logiki, zero łączności zdarzeń, zero porządku czasowego (od razu dodam, że nie chodzi o strukturę linearną epizodów, czyli układ: po kolei na osi czasu). Elementy pojawiają się i znikają na Twoje życzenie, bez oparcia w fabule (z braku lepszego określenia), bez przyczyny i skutku dla całości. Nie ma też zakończenia (a jeżeli jakieś miałabym wskazać, to znajduje się w środku, zatem nie spełnia swojej funkcji).
Oczywiście, nie wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Zestawiłaś elementy chrześcijańskiego objawienia z bardzo ogólnie i niejasno wyrwanymi kawałkami z mitologii wikingów, ale nic z tego nie wynikło, nawet spójna opowieść/przypowieść nie wyszła. Po co to zestawienie – nie wiem również.
Dwa wątki – opowieści w opowieści i rzeczywistości opisanego świata – nie łączą się inaczej niż na zasadzie Autorskiego Chciejstwa (zabrakło mi miejsca, ale inny Komentujący na pewno Ci to wskaże, Autorko). Chociaż głównie mowa o końcu świata (odwołanym), tytuł „Loki” wskazuje, że głównym bohaterem jest właśnie ten ze Starych Bogów. Niestety, to nie jego dotyczy ta pogmatwana fabuła (z braku lepszego określenia), więc tytuł też nijak nie pasuje do reszty.
Ale nie powinno mnie to już dziwić, ponieważ porządku i spójności w tym tekście nie ma i nie było.
To bełkot, proszę Autorki. W czystej postaci.
So many wankers - so little time...
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Loki
Margo pisze:Zachęcam do przyjrzenia się interpunkcji. Jest zdumiewająca miejscami. Szczególnie wtedy, gdy niewolniczo przed "więc" jest przecinek.
Wiesz, Margotta, ale ja i Królestwo Przecinków podpisaliśmy układ o wzajemnej tolerancji i nieagresji. :) Zatem ja o przecinkach to nie mogę - ale za to o wszystkim innym mogę.
Autorko, przeczytany tekst, co dość normalne na ZWO, zostawił mnie z klasycznym „WTF?” Innymi słowy nie wiem o czym to było. Nie wiem, co chciałaś powiedzieć. Nie mam pojęcia, jaka jest myśl przewodnia tekstu i już kompletnie nie rozumiem, co skłoniło Cię, Autorko, do wyboru takie,j a nie innej formy dla tego tekstu.
Zacznijmy od stylu. Hundzia i Sehwioo napisali, że styl jest be, choć nadal nie widzę uzasadnienia. :D Nieważne, dla mnie po przeczytaniu, też jest be.
Tekst nie jest liniowy – dzieli się na dwie części. Pierwsza - to utrzymana w stylistyce „biblijnej” opowieść o prawie końcu świata, druga – to opowieść o narratorce pierwszej części czyli Annie. Anna siedzi w karczmie i opowiada jak to legiony Bogów próbowały zgładzić/uratować świat. I tu pierwszy zonk. Czy takim językiem opowiada się gawędę? Natchnionym i górnolotnym? Wiem, że pierwsza część nie jest w pierwszej osobie i nie ma bezpośredniego związku niemniej nadal nie dostrzegam powodów.
Drugi zonk przybył na końcu tekstu. Styl pierwszej części tekstu nawiązuje do Biblii. I też nie wiem dlaczego. W sumie historia z Biblią niewiele ma wspólnego. To niewiele to Bezimienny Bóg. Reszta to dla mitologia nordycka i Loki występujący pod imieniem Wzgardzonego Boga.
Przy okazji, zabawnym jest tytuł - „Loki”, co i tak nie ma żadnego znaczenia. Autorka mogłaby utwór zatytułować „Tresura karaluchów dla zaawansowanych” i też byłoby dobrze, bo tekst na pewno nie traktuje o Lokim. Ani o karaluchach.
Pokrótce fabuła.
Mam wrażenie, że Autorka niezwykle szybko nudziła się swoimi postaciami. Pojawiają się znikąd i znikają. Na przykład Fałszywy Prorok. Kim był i na czym polegał jego fałsz jego słów, skoro: a. w świecie przedstawionym nie ma diabła i b. sam główny Bóg jest zakłamany do szpiku kości? Gdzieś w połowie tekstu wyskakują znienacka Oblubienice Bezimiennego Boga i jak wynika z reszty tekstu są niezbędne do utrzymania przez owego boskich mocy, co zresztą w pewnym momencie jest kluczowe. Element, mam wrażenie, powołany chciejstwem autorskim i w dodatku nijak niezgodny w teologią chrześcijan, choć Autorka nie ukrywa, że akurat Bezimmieny Bóg to JHWH.
Tekst zaczyna się Armageddonem uskutecznionym przez Bezimiennego Boga bez przyczyny. Z nudów.
PotemGwiazdy spadały z nieba na ziemię, a od nich zajmowały się niczym kartki papieru lasy, pola i miasta. Płonęły rzeki i jeziora, ogień szalał po morzu i nawet powietrze zdawało się płonąć.
Na końcu:I wtedy pojawił się Fałszywy Prorok, głosząc swą ewangelię. Ludźmi o powykręcanych, zeszpeconych ciałach, zbrukanych myślach i duszach łatwo było zawładnąć. Wielu poszło za nim, który głosił oczyszczenie z win, a odpowiedzialnością za nadejście zarazy obciążał tych, którzy nie chcieli mu się pokłonić.
I tak zaczęły się wojny, które wyniszczyły połowę pozostałej ludności.
.(...)Fałszywy Prorok unosi miecz do nieba i opierając dłoń o grzbiet rdzawego konia, oddaje cześć Bezimiennemu Bogu
Tja... Wiesz Autorko, mam wrażenie, że temu bóstwu bez imienia się skończył zapas gwiazd zapalających oceany i skracając sobie czas w oczekiwaniu na nowe wywołał kilka wojen za Ziemi. Zawsze to jakaś rozrywka...
Potem pojawiają się Starzy Bogowie.
Bogowie wrzasnęli, runęły morza i góry od krzyku i cały świat pojął... Warte zapamiętania.Podniosła się wrzawa wśród Starych Bogów, wyczuwali, bowiem oni fałsz w słowach Bezimiennego Boga, lecz w końcu postanowili stanąć do walki. W ciemności jaskini, w której śnili, chwycili za miecze i harfy i unieśli je wysoko w geście wojowników, krzykiem dodając sobie sił. Zatrzęsła się ziemia od tego krzyku, i runęły góry, i wzburzyły się morza, czerwone od krwi. I pojął świat, że Starzy Bogowie przyjęli zdradzieckie wyzwanie.
Tja, ale jak widać wrzask góry burzący pozostał...Lecz szli Starzy Bogowie, żaden nie silniejszy od zwykłego śmiertelnika (...)
Kto mi wyjaśni, co właściwie głosili Starzy Bogowie rozmaitych, zwalczających się wcześniej, religii, co? Czym była nowina. A nawet Nowina?Lecz szli Starzy Bogowie, żaden nie silniejszy od zwykłego śmiertelnika i głosili Nowinę, nie mając nic na jej poparcie.
- Nie wierzcie w tego gościa co wam podpala oceany i wywołuje wojny! - krzyczeli Starzy Bogowie.
- Całkiem przekonujące dowody istnienia – odparły resztki ludzkości. – A co oferujecie w zamian?
- Jesteśmy w trakcie ustalania.. - wystękał Odyn wbijany w błoto przez Zeusa.
- To nieistotne! – dodał Światowid siłując się z Marsem – Ważne by w tamtego drugiego nie wierzyć!
Z góry na to wszystko patrzył zdegustowany Latający Potwór Spaghetti.
Taaak... To chyba tak musiało wyglądać. :)
Eee... Że jak? Apokalipsę dla kaprysu wywołał Bezimienny Bóg, wysłał też Fałszywego proroka, żeby zwodzić ludzi, a tekst dodatkowo stwierdza, że bóstwo było okrutne i radowało się cierpieniem. Co ma za znaczenie, czy ludzie zginą zabić, bo w Bezimiennego Boga wierzą (który ma to równo gdzieś) czy dlatego, że wierzą w Starych Bogów? Nad czym rozpaczają Starzy Bogowie?Pojęli Bogowie, że powiedli za sobą ludzi do zguby, że wszyscy ci, którzy za nimi poszli, na zawsze strąceni zostaną w czeluście piekieł i nie dane im będzie zaznać spokoju.
Obok niej kroczył koń tak biały i chudy, że nawet w świetle poranka wyglądał niczym upiór.
Bo, wiadomo, światło poranka dodaje tak ze dwadzieścia kilo wagi i różaną świeżość. Niemniej, dla tego konia nic już nie dało się zrobić...
Śmierć pozabijała wszystkich wierzących w Bezimiennego, za to nie zabiła wierzących w Starych Bogów. Osobliwa wiara... Ale dalej jest jeszcze ciekawiej.Dwudziestego drugiego dnia, o świcie, nadeszła Śmierć. Jej kroki niosły zniszczenie wszystkiemu, co żyło. Obok niej kroczył koń tak biały i chudy, że nawet w świetle poranka wyglądał niczym upiór. I podeszła Śmierć do tych, którzy odwrócili się od Starego Boga, a oni poczęli modlić się do tych, za którymi podążali. I stała się rzecz cudowna – dłonie Śmierci nie były w stanie ich dotknąć, i Śmierć nie miała ich w swojej mocy. Lecz ci, którzy w chęci ratunku odwrócili się od Bogów, nie mieli do kogo się zwrócić, bowiem Bezimienny Bóg nakazał Śmierci ich zabić, by już nikt nie odważył się od niego odwrócić.
A potem przybyła Śmierć po raz drugi żeby zabić wyznawców Bezimiennego Boga (rozumiem tych bardziej stałych w uczuciach) i całą resztę.Dwudziestego piątego dnia gwiazdy spadły na ziemię, niosąc ze sobą pożogę i śmierć. A śmierć ta spadła tak na wyznawców Bezimiennego Boga, jak i na wyznawców Starych Bóstw. I stali Bogowie pośród zgliszcz i pośród stosów ciał, a po twarzach ich spływały łzy, bowiem nie mieli oni mocy powstrzymać zniszczenia.
Tylko, kurde, po co? Nie wystarczyło raz a dobrze?
Wiele mil dalej, Wzgardzony Bóg brnął przez chłostany ogniem świat, a ogień nie czynił mu krzywdy.
A podobno był jak zwykły śmiertelnik...
Były gwiazdy zapalające oceany i nie tylko, była Zaraza, był Głód, wojny i dwa razy przybyła Śmierć, która pozabijała wszystkich.Ludzie odwracali się za nim i krzyczeli, wzywając pomocy, on jednak szedł dalej,(...)
A jednak ktoś przeżył... Biedny ten Bezimienny, apokalipsa mu nie wychodzi...
I spojrzał Bezimienny Bóg na dziewczynę, a w jego oczach było zdumienie. I wiedział już, że przegrał, bowiem odwróciła się od niego ostatnia z Oblubienic Jego. I zadrżał świat w posadach, i posypały się góry a niebo i ziemia zmieniły się miejscami. I nastała ciemność i cisza, a po niej głos Bezimiennego Boga, drżący z bezsilnej złości, bowiem moc swą on utracił i był jak zwykły człowiek
Okazuje się, że są równi i równiejsi w wierze. Pospolitą swołocz można, i głodem, i ogniem, i Śmiercią. Liczą się wyłącznie Oblubienice, od których zależy boska moc. Niestety nasz bystre inaczej bóstwo bez imienia, tak się rozochociło w apokalipsie, że i Oblubienice wytłukło. A ostatnia zdradziła. Ups...
Ten tekst jest zły. Nieprzemyślana to bardzo łagodne określenie na fabułę. Jestem przekonany, że po łapance Margo (dopiero teraz zauważyłem), mojej i Hundzi można ten tekst dalej wałkować znajdując wciąż nowe szczególiki.
Nie podejmuję się też powiedzieć czemu służy druga linia fabularna w tekście, ta z karczmą i bajarką... Nie wiem, nie rozumiem...
e. litrówka
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Loki
Toć mówię, że to nie ta bajka. :PMałgorzata pisze:Cywilizacja była na wschodzie. :P
Jak to nie? Bo miała to być w założeniu stylizacja na język biblijny, ale nie wyszła, bo poza rozrośniętą zaimkozą, która tylko utrudnia odbiór, i dziwacznym czasami szyku zdań, nie ma tu nic więcej z archaizacji. Zwłaszcza gdy kwestie mowione Bogów nagle pozbywają się jakiejkolwiek stylizacji i staja się potoczne. Brak konsekwencji.neularger pisze:Hundzia i Sehwioo napisali, że styl jest be, choć nadal nie widzę uzasadnienia.
A mnie się zdaje, że to Anna miała być tą Oblubienicą co puściła się z Lokim. Albo jej potomkinią.neularger pisze:Nie podejmuję się też powiedzieć czemu służy druga linia fabularna w tekście, ta z karczmą i bajarką... Nie wiem, nie rozumiem...
Jeno to by przeczyło całej reszcie, bo byłby to dowód, że Loki jednak miał jakąś moc nadaną przez Oblubienicę. Znaczy jedyny moral jaki potrafię na siłę podpiąć do tej całej masakry to fakt, że dowolny Bóg z Przymiotnikiem musi mieć Oblubienice by posiadał moce. Głupie to jakieś. Nielogiczne.
edyta.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Loki
A ja nie zgadzam się z tezą Neulargera, że bogom do mocy potrzebne są Oblubienice.
Moja teza: Loki był cyklistą i odjechał, zanim Bezimienny usłużnie
w karczmie dzieci proszą o Lokiego i Annę - w opowieści nord-biblijnej jest Loki i Oblubienica, więc od biedy można to jakoś wydedukować, że chodzi o tę samą kobietę.
Ale jak chłopak domyślił się, że bajarka to Anna/Oblubienica/Wieczny Tułacz, nie wiem. Musi ten chłopak to też cyklista. Oberwał rykoszetem od klątwy, więc nie musi chodzić, ale za to wie wszystko. :P
Loki wtedy wędrował (aż 1 - słownie: JEDEN dzień) i ta podróż miała zmienić świat, czyli było to jeszcze przed znalezieniem Oblubienicy (Bezimiennego).Wzgardzony Bóg brnął przez chłostany ogniem świat, a ogień nie czynił mu krzywdy.
Moja teza: Loki był cyklistą i odjechał, zanim Bezimienny usłużnie
Hundziu, problem Anny i Lokiego vs. Oblubienicy i Lokiego jest jakoś tam rozwiązany/połączony:zamknął ich moce w łonie matki Ziemi, tak, że nie mogli ich używać.
w karczmie dzieci proszą o Lokiego i Annę - w opowieści nord-biblijnej jest Loki i Oblubienica, więc od biedy można to jakoś wydedukować, że chodzi o tę samą kobietę.
Ale jak chłopak domyślił się, że bajarka to Anna/Oblubienica/Wieczny Tułacz, nie wiem. Musi ten chłopak to też cyklista. Oberwał rykoszetem od klątwy, więc nie musi chodzić, ale za to wie wszystko. :P
So many wankers - so little time...
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Loki
Ale Margotta, ja wcale tej tezy nie lansuję, przeciwnie, wydaje mi się, że Oblubienice były potrzebne tylko Bezimiennemu do mocy... Z tym, że do tezy nie jestem entuzjastycznie przywiązany, jak napiszesz (albo ktoś napisze), że jest inaczej, to się zgodzę, bo tekst jest tak zawikłany, że czegoś tam mogłem nie doczytać... :(Małgorzata pisze:A ja nie zgadzam się z tezą Neulargera, że bogom do mocy potrzebne są Oblubienice.
Hundziu, mnie nie chodziło jak bardzo udana jest stylizacja na język biblijny. O tyle mogę przyjąć, że się udało, bo od razu jasne dla wszystkich nawiązanie do wzmiankowanego dzieła czyli Biblii. A dialogi wyjść nie mogły, bo dialogów w Biblii nie ma (znaczy, takich w postaci listy dialogowej) - o ile pamiętam. I to jest fail Autorki. Drugim błędem Autorki był właśnie wybór takiego stylu - niby, taka "biblijna opowieść". Z tym, że uzasadnienie wynikające z tekstu jest, IMO, nieprzekonujące.Hundzia pisze:Jak to nie? Bo miała to być w założeniu stylizacja na język biblijny, ale nie wyszła, bo poza rozrośniętą zaimkozą, która tylko utrudnia odbiór, i dziwacznym czasami szyku zdań, nie ma tu nic więcej z archaizacji. Zwłaszcza gdy kwestie mowione Bogów nagle pozbywają się jakiejkolwiek stylizacji i staja się potoczne. Brak konsekwencji.neularger pisze:Hundzia i Sehwioo napisali, że styl jest be, choć nadal nie widzę uzasadnienia.
A stylem biblijnym pisać oczywiście można. Jak ktoś wie co robi.
Ty też? Co jest z tymi Oblubienicami?! :DHundzia pisze:A mnie się zdaje, że to Anna miała być tą Oblubienicą co puściła się z Lokim. Albo jej potomkinią.
Jeno to by przeczyło całej reszcie, bo byłby to dowód, że Loki jednak miał jakąś moc nadaną przez Oblubienicę. Znaczy jedyny moral jaki potrafię na siłę podpiąć do tej całej masakry to fakt, że dowolny Bóg z Przymiotnikiem musi mieć Oblubienice by posiadał moce. Głupie to jakieś. Nielogiczne.
Mnie się cały czas wydaje, że Starzy Bogowie preferowali celibat jeżeli chodzi o moc. Oblubienice były potrzebne wyłącznie temu bez imienia. :(
A tak w ogóle, to chodziło mi o to, że wątek z karczmą, bajarką, striptizem dla nieletnich i Dniem Niebieskich Liści (nazwa równie znacząca co Tydzień Różowych Kłuliczków ) mógłby wylecieć i tekst, IMO, tylko by na tym zyskał.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Loki
Kawałki z karczmy mogłyby wylecieć i bez wątpienia tekst by na tym zyskał => byłby krótszy. Ale to nie znaczy mniej zagmatwany i sprzeczny. :P
So many wankers - so little time...
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Loki
Mniej pewnie nie, ale ja przynajmniej przestałbym się zastanawiać, co niby wynika z tego wątku i jak to pożenić z resztą. :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola