Far end hate

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
padaPada
Sepulka
Posty: 38
Rejestracja: czw, 11 paź 2012 10:10

Far end hate

Post autor: padaPada »

Szorcik taki, sam nie wiem skąd wziąłem pomysł. ;) Końcówka oczywiście spartolona. :> Smacznego.


Far end hate

Jerzyki darły się jak opętane, latając na tle czerwonego nieba, niczym stado pijanych kamikadze. Zastanawiałem się, jakim cudem są w stanie wykonywać tak szybkie zwroty, nie urywając siebie przy tym skrzydeł. Podkoszulek wstrętnie oblepiał moje spocone ciało, wiec z radością pożegnałem zachodzące słońce. Marząc o prysznicu ruszyłem opustoszałą ulicą w stronę hotelu o dziwacznie brzmiącej nazwie: Far end hate.

Nigdy w nim nie mieszkałem. Dawno temu miał niezłą renomę, ale po pewnym czasie zbankrutował. W ciągu kolejnych kilku lat niszczał coraz bardziej, wokół krążyły jakieś podejrzane typki, a powybijane szyby straszyły przechodniów i budziły wyobraźnię dzieci. Na szczęście znalazł się inwestor i odnowił go. Spoty reklamuję hotel widywałem to tu, to tam, aż w końcu, z okazji kolejnego koncertu, jaki dawałem w mieście, postanowiłem zatrzymać się właśnie w Far end hate.

Wszedłem do jasnego hallu i rozejrzałem się bezradnie, lecz ku mojemu zaskoczeniu, zauważyłem nigdzie recepcji. W kącie majaczyła niewielka szatnia, po lewej stronie winda, dalej schody na kolejne piętro. Zaskoczyła mnie spora liczba drzwi, na których wisiały nic niemówiące etykiety. Pokręciłem się chwilę po pomieszczeniu, po czym ruszyłem w stronę windy. Miałem mailowe potwierdzenie rezerwacji, więc wiedziałem, w którym pokoju mam zamieszkać. Znalazłem go szybko.

Naciskając klamkę czułem podekscytowanie i rozbawienie tą dziwaczną sytuacji. Wszedłem do środka. Pokój nie wyróżniał się niczym na tle innych apartamentów w trzygwiazdkowych hotelach, choć muszę przyznać, że było czysto. Pachniało lawendą, na stoliku nie było nawet jednej drobinki kurzu, a łazienka lśniła jak psu oczy. Aż głupio mi było się rozpakować, żeby nie burzyć tego nienagannego ładu.

Gdy kładłem na łóżku moją ulubioną piżamę w misie, drzwi otworzyły się i do środka wparował jakiś mężczyzna. Spojrzał zblazowanym wzrokiem po czym wypalił prosto z mostu:
- Słuchałem pańskiej nowej płyty.
- Bardzo… się cieszę? - odrzekłem zaskoczony.
- Nie radzi pan sobie w wyższych oktawach. Sugeruję solidnie poćwiczyć. Żegnam pana. - Zamknął za sobą drzwi, zostawiając mnie z rozdziawioną gębą.
- Eeee… Okej? - wydukałem i usiadłem na krześle.

Co to miało być? - pomyślałem. Siedziałem dobrą minutę, zanim ochłonąłem, po czym kręcąc z niedowierzaniem głową, wróciłem do rozpakowywania się.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Do środka wszedł pracownik w schludnej liberii. Spod czapki z daszkiem spoglądały na mnie zimne oczy profesjonalisty.

- Proszę się szybko zameldować.
- Ale gdzie? - zapytałem. - Nie mogłem znaleźć żadnej recepcji.
- No przecież w hollu jest. Proszę za mną, zaprowadzę pana.

Posłusznie ruszyłem za nim, niczym więzień za klawiszem. Mężczyzna pokazał mi drzwi, na których wisiała tabliczka z napisem „Przybyli ułani pod okienko”. Podrapałem się po głowie i spojrzałem na faceta, jakby sobie ze mnie żartował. Sądząc po jego minie, nie żartował, więc wszedłem do środka. To naprawdę była recepcja.

Zadowolony wróciłem do apartamentu i puściłem wodę w kabinie prysznicowej. Nareszcie się odświeżę - pomyślałem, zrzucając z siebie spocone ciuchy. Włączyłem stojące w kącie radio, w którym Elvis Presley inwokował miłość swego życia i ruszyłem do łazienki. Ledwo złapałem klamkę, gdy drzwi wejściowe znowu się otworzyły. Do środka wkroczył łysy facet, chyba pracownik, po czym powiedział:
- Puszczanie radia jest wbrew regulaminowi. Proszę je natychmiast wyłączyć.

Stałem w samych gaciach i nie wiedziałem, czy zacząć się śmiać, czy może wyzywać od debili.

- Radia może używać wyłącznie specjalnie przeszkolony do tego personel - ciągnął tonem służbisty.
- Czyli kto? - wycedziłem przez zęby.
- To chyba oczywiste, że sprzątaczki przy robocie - odrzekł i wyszedł jakby nigdy nic.

Spoglądałem na latające za oknem jerzyki tak długo, aż szok zelżał, niczym pierwsze mrozy na wiosnę. Wyłączyłem muzykę i kręcąc głową z niedowierzaniem ruszyłem do łazienki. Wszedłem pod prysznic, na szczęście chłodna woda szybko poprawiła mi humor. Myjąc się śpiewałem cicho, jak zwykłem robić w łazience, jednak starałem się nie fałszować, żeby nie wystawiać się na ewentualną krytykę sąsiadów, której w tym kraju można mieć na pęczki, absolutnie darmowej i zjadliwej, jak muchomory sromotnikowe w sosie cyjankowym.

Zasłona odsunęła się gwałtownie.
- Aaaaa! - krzyknąłem przerażony, widząc brodatą twarz wpatrzoną we mnie zawzięcie.
- Proszę natychmiast skończyć śpiewać! Pański śpiew wyczerpuje znamiona reklamy, a reklama w naszym hotelu jest całkowicie zakazana!
Zakryłem się wstydliwie, przyjmując pozę Wenus z Milo. Co to ma być? Kto to wymyślił? To ma być trzygwiazdkowy hotel?! - kołatało mi w mózgu.

Brodaty zniknął. Zakręciłem kurek z ciepłą wodą, gdy poczułem chłód na skórze, zacisnąłem zęby, ale stałem tak długo, aż krew w żyłach stężała i zwolniła.

- I jeszcze jedno - usłyszałem ten sam głos dochodzący z pokoju. Skurczybyk przyczaił się jak jadowita kobra. - Nigdy nie lubiłem pańskiej muzyki.

Nawet mnie to nie zdziwiło. Po prostu opadły mi ręce. Zgarbiony wyszedłem, wytarłem się i owinąłem w biodrach ręcznikiem. W lustrze łypały na mnie puste oczy. Włączyłem suszarkę i zacząłem suszyć włosy. Nagle kątem oka zauważyłem kobiecą dłoń, sięgającą do wtyczki. Suszarka zamarła. Opuściłem głowę i pokręciłem nią zrezygnowany. Nawet nie zwróciłem uwagi do czyjego korpusu dłoń była przymocowana, tylko wyszedłem z łazienki.

- Dlaczego użył pan ręcznika? - usłyszałem sztucznie obniżony głos. Jego właścicielowi najwidoczniej strasznie zależało na tym, żeby wypaść poważnie. Jakby bał się, że jednak ktoś może potraktować go inaczej.

Zerknąłem w stronę źródła grobowej powagi. Obok drzwi stał facet w czarnym garniturze. Przypominał luksusowego grabarza.

- To ponoć hotel trzygwiazdkowy, ręczniki są w standardzie - odrzekłem zgodnie z prawdą.
- Tak, ale regulamin hotelu zakazuje ich używania.
- To po co je wieszacie?
- Żeby praczki miały co robić. Przecież to wszystko stoi jak byk w regulaminie.

Podszedł do mnie, a ja w tym czasie włożyłem świeże ubranie.

- Oczekuje pan, że każdy klient będzie czytał regulamin wchodząc do trzygwiazdkowego hotelu, których w tym mieście jest multum?
- Cóż za idiotyczne pytanie. To przecież oczywiste!
- A gdzie ten regulamin? - Rezygnacja walczyła z ciekawością o pierwsze miejsce.

Facet podszedł do szafy, otworzył ją na oścież, wyrzucił ze środka wszystkie moje rzeczy, odsunął tylną deskę, odsłaniając dziwaczną fakturę ściany. Z szuflady biurka wyjął pudełko, znajdujący się wewnątrz proszek wysypał na dłoń, po czym dmuchnął nim do szafy. Moim zaskoczonym oczom ukazały się niewyraźne napisy.

- Jak większość nowych… - Odstawił pudełko na stolik. - Okazał się pan nieodpowiedzialnym wariatem i debilem. - Jego powieki zacisnęły się nienawistnie. - Wy wszyscy jesteście daleko, daleko za nami! I pamiętajcie, to wy jesteście dla nas, a nie na odwrót!

Do pokoju krokiem zombie wczłapali pracownicy hotelu. A może mieszkańcy? Trudno powiedzieć, bo wszyscy wyglądali tak samo: anonimowi i bezpłciowi. Albo po prostu w moim wymęczonym mózgu świat zlewał się już w jedną, nieczytelną plamę. Łypali na mnie z wyższością lub niechęcią. Nie mam zielonego pojęcia jak udało im się zmieścić na tak małej powierzchni.
- Regulamin jest wszystkim! - Grzmiał facet w garniturze.
- Porządek jest najważniejszy! - krzyczała reszta zgodnym chórem.

Spakowałem się i przecisnąłem przez tłum nienawistnie wpatrzonych we mnie ludzi. Na korytarzu było troszkę ciszej, choć ciągle dochodziło mnie echo ciskanych gromów. Byłem ciekaw, kiedy zapalą się od nich tapety. Przechodząc obok wyjściowych drzwi mój wzrok przykuła przymocowana do ściany niewielka tekturowa skrzynka. Niedowierzając własnym oczom przeczytałem tekst na wiszącej nad pudełkiem kartce: Konkurs dla pracowników na najlepszy pomysł promujący hotel!
Hikikomori

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Far end hate

Post autor: hundzia »

Rozumiem, że napisane pod wpływem emocji? :D
padaPada pisze:- Regulamin jest wszystkim! - Grzmiał facet w garniturze.
- Porządek jest najważniejszy! - krzyczała reszta zgodnym chórem
XD
Edit: Powinniście się dogadać z Juhanim, bo coś nam Kroniki podupadły :P
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
padaPada
Sepulka
Posty: 38
Rejestracja: czw, 11 paź 2012 10:10

Re: Far end hate

Post autor: padaPada »

hundzia pisze:Rozumiem, że napisane pod wpływem emocji? :D
Poniekąd, ale też na pewno nie w ślepej furii. ;)
Hikikomori

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3104
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Re: Far end hate

Post autor: Juhani »

hundzia pisze:Powinniście się dogadać z Juhanim, bo coś nam Kroniki podupadły :P
Nie mam nic przeciwko:) Jeśli Autor zapozna się z nimi we właściwym wątku i nie uzna takiej współpracy za stojącą poniżej jego godności, to czemu nie? :)))

Awatar użytkownika
padaPada
Sepulka
Posty: 38
Rejestracja: czw, 11 paź 2012 10:10

Re: Far end hate

Post autor: padaPada »

Autor udaje się na poszukiwania właściwego wątku. ;)
Hikikomori

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Re: Far end hate

Post autor: Kruger »

A nie, końcówka jak najbardziej w porządku :) I puenta też ciekawa.

Przyjemna satyra. Jak dla mnie. Nieco razi szybko-wrzuconość - bo widac trochę nie zczytanych błędów.
Fajny pomysł ale bardzo hermetyczny w tym konkretnym momencie. Myślę, że mógłbyś go spokojnie rozwinąć w coś, co by satyrycznie podsumowywało coś więcej, niz forum Fahrenheita.

Kroniki:
http://www.fahrenheit.net.pl/forum/view ... =44&t=4271
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA

ODPOWIEDZ