– Wy ludzie jesteście śmieszni.
– Słucham?
– Te wszystkie książki o wampirach, którymi się zachwycacie. Wierzycie, że nie istniejemy, ale wszelką nową książkę chłoniecie jak gąbka wodę. Po co zaprzątać sobie głowę czymś co nie istnieje?
– Zuzanno, czasami mam wrażenie, że z każdym dniem stajesz się coraz bardziej nieznośna. Czy... – urwał, słowa ugrzęzły mu w gardle. Wszystko działo się niezwykle szybko. Jego organizm zareagował prawidłowo, paraliżem. Każdy, choćby najmniejszy, ruch drażnił przeciwnika, prowokował do ataku.
Wampirzyca przywarła go do ściany. Pochyliła się nieznacznie w jego kierunku. Otwarte usta i delikatnie odsunięte wargi ukazywały śnieżnobiałe kły. Z jej gardła wydobywał się ostrzegawczy szmer. Pachniała wanilią, zapach ten go otumaniał, pogrążał w śnie na jawie.
– Czy nie mówiono ci, że nie należy drażnić silniejszych? – Jej głos był zniewalający, potęgował działanie zapachu.
Nagle cała ta zniewalająca aura ustąpiła. Znowu był sobą, panował nad swoim ciałem. Zuzanna ponownie siedziała na sofie wpatrując się w stos książek. Powrót do normalności trwał nie dłużej niż odejście od niej, ale chwile zagrożenia zadawały się ciągnąć całą wieczność.
– Zapomniałaś już dlaczego dopuszczono mnie do waszego sekretu?
– Pamiętam, jesteś nam potrzebny. Musimy mieć kogoś kto będzie szukał dawców. Ale możesz być pewny, że jak tylko staniesz się bezużyteczny to ja zadam cios.
– Skąd u ciebie tyle nienawiści Zuzanno? Zawsze wydawało mi się, że damy naszej świętej królowej były równie prawe jak ona.
– Miałam dużo czasu żeby ją pielęgnować i uwierz mi, że wraz z nienawiścią poczyniłam również postępy w okrucieństwie.
– Widać usposobienie nie zawsze idzie w parze z wyglądem.
– Mój kochany Patryku, musisz się jeszcze wiele o nas nauczyć. Radzę ci nie czerpać wiedzy z tych książek, zawierają zbyt dużo kłamstw. Ale proszę, powiedz mi, czy znalazłeś już kolejnego dawcę?
– Tak, tym razem to mężczyzna. Wyjątkowo próżny, wychowany przez pieniądze rodziców.
– A czy ci rodzice nie będą się martwić?
– Chłopak oficjalnie zaginął rok temu, rodzice już go pochowali. Jest z Gdańska. Zgarnął pieniądze rodziców i uciekł do Krakowa. Tutaj marnotrawi je głównie na dziewczyny.
– Jak go znajdę?
– Jutro wieczorem będzie bawił się w jednym z klubów na Rynku. Namiary zostawiłam w kuchni. Nie będzie stanowił problemu, wręcz przeciwnie, sam będzie prosił się o twoje zainteresowanie.
– Dziękuję. Masz jeszcze jakieś inne propozycje?
– Kluby nocne stale szukają kelnerek.
– To na następny raz, załatw potrzebne papiery. Masz na to tydzień, mam zamiar sama zapolować w zbliżający się weekend.
– Jesteś pewna, że...
– Nie jestem głupia, nie zrobię niepotrzebnego zamieszania jak to mają w zwyczaju moje... krewniaczki. Zostaw mnie już samą. Wracaj do domu, narzeczona zapewne się niecierpliwi.
* * *
– Zupełnie jak w Londynie – mruknęła sama do siebie, po czym rozłożyła swój czerwony parasol tworząc lukę w kurtynie deszczu. Padało cały dzień, wszędzie panoszyła się mgła. Były to pierwsze tak obfite opady tej jesieni. Bezwzględność i upór nowej pogody spowodowały pewnego rodzaju wyludnienie. Normalnie o tej godzinie Stare Miasto było zatłoczone, rozpoczynało się nocne, klubowe życie Krakowa. Teraz Rynek był niemal pusty, spotkała jedynie paru przechodniów spieszących pod dach i trzy malutkie grupki pod Empikiem. Jesienna aura odbiła się również na niej. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, ale musiała, zmusił ją do tego głód. Mimo, że nie czuła chłodu ani wilgoci, ta deszczowa aura jakoś ją przygnębiła. Pamiętała lata swojej młodości, nienawidziła wilgoci, a bliskość rzeki tylko to potęgowała. Przemiana nie rozwiązała problemu.
Pogoda miała też swoje zalety: puste ulice i place. Przy jej głodzie było to niezwykle kojące. W mieszkaniu musiała znosić wizyty Patryka. Był nietykalny, obiecano mu bezpieczeństwo za pomoc, musiała się do tego zastosować. Musiała też jeść, a ograniczanie się do minimum było dość ryzykowne. Zawsze mogła stracić panowanie nad sobą, tak jak poprzedniej nocy kiedy zaatakowała Patryka.
Z kieszeni wyjęła małą żółtą karteczkę. Sprawdziła adres, zgadzał się. Notatkę wyrzuciła do kosza, po czym weszła do klubu.
* * *
– Co podać?
– Wiśniówkę z lodem i malibu dla koleżanki.
Dziewczyna spojrzała na dosiadającego się właśnie chłopaka. Wyglądał na jakieś 22 lata. Brunet, ubrany i uczesany według najnowszych trendów. – Znamy się?
– Karol. – Wyciągnął do niej rękę uśmiechając się.
– Zuza. – Uścisnęła mu dłoń.
– Skoro już się znamy to możemy się razem napić. – Jego uśmiech tym razem przyjął nieco inną formę, mówiącą „na początek”.
* * *
Krew – ciepła, słodka ambrozja. Życie opuszczające ciało jej ofiary i wypełniające ją. Z każdym łykiem czuła, że staje się silniejsza, a jej głód słabnie. Wszystko było dokładnie zaplanowane. Postępowała według schematu, według misternego planu dopracowywanego latami.
Spotkali się w klubie. Po dwóch drinkach zaczęła grać wstawioną. Lata praktyki zrobiły swoje, chłopak szybko chwycił haczyk. Po kolejnym drinku wyszli z lokalu, zaprosił ją do siebie. Chłopak nie marnował czasu, gdy tylko przekroczyli próg mieszkania zaczął ją całować, rozbierać, prowadzić do sypialni. Kochała się z nim. Była to jego najlepsza i zarazem najgorsza noc w życiu. Pożywiła się nim. Wszystko będzie wyglądało na morderstwo. Policja pomyśli, że chłopak wykorzystał jakąś dziewczynę, a ta gdy było po wszystkim odwdzięczyła się mu śmiertelną raną zadaną nożem kuchennym, mając nadzieję, że wszystko będzie wyglądało na samobójstwo.
Nie mogła pozwolić sobie na tradycyjne nadgryzienie ofiary. Wtedy sprawa byłaby zbyt zagadkowa i za dużo by się o tym mówiło. Ogłuszyła go i podcięła żyłę. Nie wypiła całej krwi, zadowoliła się taką ilością która pozwala na zachowanie sił i odepchnięcie uczucia głodu. Reszcie życiodajnej ambrozji pozwoliła ściekać na podłogę.
Dawca
Moderator: RedAktorzy
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Dawca
Rozdziewiczę, bo mam chwilkę czasu, a i spać nie mogę :)
Jutro Halloween, tu sa wampiury, więc idealnie mi tematycznie podeszło :P
Tutaj wiemy tylko, że osoba wypowiadająca nie uważa się za człowieka, albo nim nie jest. Nie wiemy, jakiej jest płci (aż pojawi się imię), gatunku, do kogo mówi, kto odpowiada. Wypadałoby dialog zawiesić chociażby w przestrzeni, czasie, realiach. Otwierając w ten sposób nawet nie wiem z jakim gatunkiem mam do czynienia.
Wprowadza to niepotrzebną konfuzję.
Zarzucasz innym braki w interpunkcji, a ja widzę, że u ciebie wcale nie jest lepiej.
Jeno kiedy?
W jakim przypadku?
Co wywołało paraliż i grzęźnięcie słów w gardle? Knedli się nażarł?
Jak można kogoś przywrzeć?!
A teraz spójrzmy na cały ten fragment:
Nieznany czytelnikowi osobnik, czytacz wampirzych książek, postać epizodyczna (jak się potem wyjaśnia - o wdzięcznym imieniu Patryk) - jak sugerowałby zdrowy rozsądek, a może jego organizm, będący podmiotem w poprzedzającym zdaniu? Do tej zagwozdki pasuje także paraliż oraz przeciwnik.
Polska jensyk trudna być.
Brzmiałoby ok: Back to reality lasted no longer than a departure from it, but the moments of danger seemed to last for eternity; ale język polski ma własną gramatykę i składnię.
Jakiej królowej? W dodatku naszej świętej?
Drugie wcielenie Dziewicy Maryi?
Skoro to takie istotne, dlaczego nie wyjaśniasz tej kwestii ałtorko tylko pozostawiasz czytelnika w zawieszeniu?
Znasz ty zasadę strzelby Czechowa?
To poznaj.
Zastanawia mnie też użycie archaizmu, nie pojmuję jego sensu w tym kontekście.
Co ma prawość do nienawiści, okrucieństwa czy porywczości wampirzycy?
No rany, niecały rok czekali? Musieli go bardzo kochać.
Ciekawe, że Patryk potrafił go odnaleźć, a policja i dziani rodzice już nie. Rutkowski jednak musiał im krzyknąć niezła stawkę.
A my z akcją jesteśmy w lesie i gapimy się bezmyślnie w stertkę książek i parę kłapiących gęb.
Chłopak najwyraźniej zgarnął gotówkę w walizki i dał dyla? To ci rodzice nie mogli być specjalnie dziani, racja, syn tak przywiązał się do pieniężnej guwernantki, że nie potrafił się z nią rozstać.
Ałtorka nauczy się używać narracji, nawet w szczątkowej postaci, a nie będzie imitować nieudolnie dialogowych ASów literatury polskiej.
To zadanie logiczne w stylu, co ma żaba do parapetu? Nic poza zwłaszczą, bo i zielona na pysku i gołąb.
O pitu...
Chcesz do nich dojść, lecz niewiele masz szans,
mgła cię pochłonie, ale wiedz - kiedy przegrasz z nią,
zęby zaciśnij i idź jeszcze raz!
A w Krakowie, na Brackiej pada deszcz...
Co ciekawe, ta deszczowa aura spowodowała depresję jesienną, choć pada dopiero pierwszy raz tej jesieni, co pozwala nam zgadywać, że wcześniej było lato i złota, polska jesień. Akurat zdążyła się tej chandry nabawić.
Koniec. Nareszcie.
Zawsze uważałam, że proza o wampirach to taka bzdurna i naiwna jest. Cały czas czekam aż ktoś udowodni mi, że się mylę.
Wygląda, że jeszcze chwilę poczekam.
Całość kupy się nie trzyma, zakończenie zawisło w próżni. Narracja praktycznie nie istnieje, fabuła takoż. Nie wiadomo o co chodzi, kto, co, dlaczego, po co.
Opowieść dla opowieści bez reguł, bez celu, bez sensu.
Ani śmieszna, ani przerażająca, ani nawet ciekawa.
Sorry, ałtorko, Opowiadaniu to nawet zelówek nie sięga. Jak bym nie myślała, to ani konstrukcji się nie mogę uczepić, ani fabuły, to mogłoby być na plus, gdyby jednak one chociaż na moment zaistniały.
Pomyśl, co chcesz napisać, zrób w głowie plan, postaw jakieś pytanie fabularne, obierz jakiś cel i formę opowieści zanim faktycznie zaczniesz pisać, inaczej wszystko się w szwach rozłazi. Mogiła.
Happy Halloween!
Jutro Halloween, tu sa wampiury, więc idealnie mi tematycznie podeszło :P
Ja potrafię zrozumieć tendencję do budzenia ciekawości zaraz pierwszym zdaniem, ale trza robić to z głową, by czytelnik mógł docenić suspens. Byłoby miło, gdyby takie otwarcie opowieści niosło jakąś konkretną informację.– Wy ludzie jesteście śmieszni.
– Słucham?
– Te wszystkie książki o wampirach, którymi się zachwycacie. Wierzycie, że nie istniejemy, ale wszelką nową książkę chłoniecie jak gąbka wodę. Po co zaprzątać sobie głowę czymś co nie istnieje?
– Zuzanno, czasami mam wrażenie, że z każdym dniem stajesz się coraz bardziej nieznośna. Czy... – urwał, słowa ugrzęzły mu w gardle. Wszystko działo się niezwykle szybko.
Tutaj wiemy tylko, że osoba wypowiadająca nie uważa się za człowieka, albo nim nie jest. Nie wiemy, jakiej jest płci (aż pojawi się imię), gatunku, do kogo mówi, kto odpowiada. Wypadałoby dialog zawiesić chociażby w przestrzeni, czasie, realiach. Otwierając w ten sposób nawet nie wiem z jakim gatunkiem mam do czynienia.
Wprowadza to niepotrzebną konfuzję.
Bardzo niezgrabne zdanie, wiem, że chodzi o wszelką nową książkę o wampirach, jednak gubi się lekko sens. Podobnie jak nie wydaje mi się szczęśliwe użycie wyświechtanego związku frazeologicznego, który jednak nijak ma się do książki i dotyczy raczej zdolności umysłowych.Te wszystkie książki o wampirach, którymi się zachwycacie. Wierzycie, że nie istniejemy, ale wszelką nową książkę chłoniecie jak gąbka wodę.
Zarzucasz innym braki w interpunkcji, a ja widzę, że u ciebie wcale nie jest lepiej.
Dla kontrastu czasami nawet jesteś nadgorliwa z tymi przecinkami:Po co zaprzątać sobie głowę czymś co nie istnieje?
Więc na przyszłość ostrożnie...Każdy, choćby najmniejszy, ruch drażnił przeciwnika, prowokował do ataku.
Reakcja doprawdy prawidłowa ;PWszystko działo się niezwykle szybko. Jego organizm zareagował prawidłowo, paraliżem.
Jeno kiedy?
W jakim przypadku?
Co wywołało paraliż i grzęźnięcie słów w gardle? Knedli się nażarł?
CO mu zrobiła?!Wampirzyca przywarła go do ściany
Jak można kogoś przywrzeć?!
A teraz spójrzmy na cały ten fragment:
Kogo określa zaimek wskazujący domyślny?Jego organizm zareagował prawidłowo, paraliżem. Każdy, choćby najmniejszy, ruch drażnił przeciwnika, prowokował do ataku.
Wampirzyca przywarła go do ściany. Pochyliła się nieznacznie w jego kierunku
Nieznany czytelnikowi osobnik, czytacz wampirzych książek, postać epizodyczna (jak się potem wyjaśnia - o wdzięcznym imieniu Patryk) - jak sugerowałby zdrowy rozsądek, a może jego organizm, będący podmiotem w poprzedzającym zdaniu? Do tej zagwozdki pasuje także paraliż oraz przeciwnik.
Polska jensyk trudna być.
OczywiścieRadzę ci nie czerpać wiedzy z tych książek, zawierają zbyt dużo kłamstw
to nie jest sztampa i tradycyjne cechy wampirów zapozyczone z innych książek i filmów o wampirach?śnieżnobiałe kły (...) Pachniała wanilią, zapach ten go otumaniał, pogrążał w śnie na jawie(...) Jej głos był zniewalający, potęgował działanie zapachu. (…) Życie opuszczające ciało jej ofiary i wypełniające ją. Z każdym łykiem czuła, że staje się silniejsza, a jej głód słabnie.
Szmer to tak średnio pasuje do ostrzegawczego charakteru, chyba tylko jako objaw zapalenia krtani albo astmy.Z jej gardła wydobywał się ostrzegawczy szmer.
Tak psze pani, mamusia wspominała także, że sikanie sąsiadowi na wycieraczkę jest mocno nie na miejscu. No proszę ja ciebie, cały nastrój scenki diabli wzięli.– Czy nie mówiono ci, że nie należy drażnić silniejszych?
No popatrz, bliźnięta powiłaś.Jej głos był zniewalający, potęgował działanie zapachu.
Nagle cała ta zniewalająca aura ustąpiła.
Dobrze, że nie nad czyimś jeszcze.Znowu był sobą, panował nad swoim ciałem
Bo wcześniej też tam siedziała? Dziwne, nie doczytałam między wierszami. O, wróć, to chyba właśnie mści się enigmatyczne otwarcie. Wszak, jako czytelniczka, powinnam o tym wiedzieć, ale ałtorka najwyraźniej zapomniała wspomnieć.Zuzanna ponownie siedziała na sofie wpatrując się w stos książek.
Odejście od wampirzycy, czy od normalności? Strasznie niezręczne to zdanie, kalka z angielskiego.Powrót do normalności trwał nie dłużej niż odejście od niej, ale chwile zagrożenia zadawały się ciągnąć całą wieczność.
Brzmiałoby ok: Back to reality lasted no longer than a departure from it, but the moments of danger seemed to last for eternity; ale język polski ma własną gramatykę i składnię.
Jasne, bo wampir nie może przypadkowo wejść do klubu i wybrać sobie dawcy pozorując jego śmierć na samobójstwo albo wypadek. Po czymś takim każdy glina w mieście podejrzewałby istnienie wampirów.Musimy mieć kogoś kto będzie szukał dawców.
Jakie damy?Skąd u ciebie tyle nienawiści Zuzanno? Zawsze wydawało mi się, że damy naszej świętej królowej były równie prawe jak ona.
Jakiej królowej? W dodatku naszej świętej?
Drugie wcielenie Dziewicy Maryi?
Skoro to takie istotne, dlaczego nie wyjaśniasz tej kwestii ałtorko tylko pozostawiasz czytelnika w zawieszeniu?
Znasz ty zasadę strzelby Czechowa?
To poznaj.
Zastanawia mnie też użycie archaizmu, nie pojmuję jego sensu w tym kontekście.
Co ma prawość do nienawiści, okrucieństwa czy porywczości wampirzycy?
Oczywiście ten wygląd jest wyraźnie zaznaczony, więc mogłam wyrobić sobie najzupełniej błędne mniemanie na podstawie śnieżnobiałych kłów wysuwających się zza otwartych ust, zniewalającego zapachu i głosu Zuzanny. Powalający skrót myślowy! Na miarę Sherlocka Holmesa!– Widać usposobienie nie zawsze idzie w parze z wyglądem.
A wszystko to Zuzanna wypowiada bez emocji wpatrując się w stos książek. Jakoś strasznie brakuje mi w tym tekście didaskaliów, bym potrafiła wyobrazić sobie tę scenę inaczej niż tylko parę kłapiących w ciemności gęb.– Mój kochany Patryku, musisz się jeszcze wiele o nas nauczyć. Radzę ci nie czerpać wiedzy z tych książek, zawierają zbyt dużo kłamstw. Ale proszę, powiedz mi, czy znalazłeś już kolejnego dawcę?
Oto model współczesnej rodziny. Przeminęły z wodą mamki, niańki, guwernantki, au-pairki, teraz są pieniądze. Świat się wali, podobnie jak to zdanie.Tak, tym razem to mężczyzna. Wyjątkowo próżny, wychowany przez pieniądze rodziców.
Nie będą, pieniądze mają najlepsze rekomendacje. Wszak czas to pieniądz, w dodatku nie śmierdzi.– A czy ci rodzice nie będą się martwić?
Szybko się pocieszyli, zrobili sobie nowe dziecko i od tego czasu wychowywali go samoręcznie, żeby nie było, że pieniądze spsują mu charakter :PChłopak oficjalnie zaginął rok temu, rodzice już go pochowali.
No rany, niecały rok czekali? Musieli go bardzo kochać.
Ciekawe, że Patryk potrafił go odnaleźć, a policja i dziani rodzice już nie. Rutkowski jednak musiał im krzyknąć niezła stawkę.
No ba, to wszystko wyjaśnia!Jest z Gdańska.
A my z akcją jesteśmy w lesie i gapimy się bezmyślnie w stertkę książek i parę kłapiących gęb.
A żądni krwi, zrujnowani rodziciele położyli na nim krechę i pogrzebali jego pamięć za życia i pustą trumnę.Zgarnął pieniądze rodziców i uciekł do Krakowa.
Chłopak najwyraźniej zgarnął gotówkę w walizki i dał dyla? To ci rodzice nie mogli być specjalnie dziani, racja, syn tak przywiązał się do pieniężnej guwernantki, że nie potrafił się z nią rozstać.
Ałtorka chyba sama pogubiła się w dialogach.– Jak go znajdę?
– Jutro wieczorem będzie bawił się w jednym z klubów na Rynku. Namiary zostawiłam w kuchni.
Ałtorka nauczy się używać narracji, nawet w szczątkowej postaci, a nie będzie imitować nieudolnie dialogowych ASów literatury polskiej.
A wiemy to, bo tak powiedziały nam rozwleczone po stole bebechy rytualnego koguta.Nie będzie stanowił problemu, wręcz przeciwnie, sam będzie prosił się o twoje zainteresowanie.
Nagle Zuzanna zmieniła front? Zrobiła się miła i chętna? Buzi, dupci?Dziękuję. Masz jeszcze jakieś inne propozycje?
O.o– Dziękuję. Masz jeszcze jakieś inne propozycje?
– Kluby nocne stale szukają kelnerek.
– To na następny raz, załatw potrzebne papiery. Masz na to tydzień, mam zamiar sama zapolować w zbliżający się weekend.
To zadanie logiczne w stylu, co ma żaba do parapetu? Nic poza zwłaszczą, bo i zielona na pysku i gołąb.
Co rzecz jasna jest równie klarowne dla mnie jako czytelniczki, jak świąteczny barszczyk.Nie jestem głupia, nie zrobię niepotrzebnego zamieszania jak to mają w zwyczaju moje... krewniaczki.
Na pewno zmiennokształtna, by symetria była.Wracaj do domu, narzeczona zapewne się niecierpliwi.
Bo przecież logicznym by było, że ma rozdwojenie jaźni, a parasol zajumała Patrykowi.– Zupełnie jak w Londynie – mruknęła sama do siebie, po czym rozłożyła swój czerwony parasol tworząc lukę w kurtynie deszczu.
Ta mgła i deszcz to tak razem występują?Padało cały dzień, wszędzie panoszyła się mgła
O pitu...
Chcesz do nich dojść, lecz niewiele masz szans,
mgła cię pochłonie, ale wiedz - kiedy przegrasz z nią,
zęby zaciśnij i idź jeszcze raz!
A w Krakowie, na Brackiej pada deszcz...
Bo już w Słomnikach wspomniana pogoda nie jest taka uparta, a busiki całkiem sprawnie popylają, prawie co piętnaście minut.Bezwzględność i upór nowej pogody spowodowały pewnego rodzaju wyludnienie
Ech, gdzie te czasy gdy umawiało się pod Adasiem, skarbonką albo między lwami... Nostalgia, sniff.Teraz Rynek był niemal pusty, spotkała jedynie paru przechodniów spieszących pod dach i trzy malutkie grupki pod Empikiem.
Znowu rozmnożenie :PJesienna aura odbiła się również na niej. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, ale musiała, zmusił ją do tego głód. Mimo, że nie czuła chłodu ani wilgoci, ta deszczowa aura jakoś ją przygnębiła
Co ciekawe, ta deszczowa aura spowodowała depresję jesienną, choć pada dopiero pierwszy raz tej jesieni, co pozwala nam zgadywać, że wcześniej było lato i złota, polska jesień. Akurat zdążyła się tej chandry nabawić.
I nie mogła, przykładowo, zmienić zameldowania na Arabię Saudyjską?Pamiętała lata swojej młodości, nienawidziła wilgoci, a bliskość rzeki tylko to potęgowała. Przemiana nie rozwiązała problemu.
Musiała jak musiała. Jeśli to jej mieszkanie mogła go po prostu stamtąd wysiudać, a informacje uzyskać telefonicznie, bądź przez gołębia pocztowego, jeśli email ją w palce gryzie.W mieszkaniu musiała znosić wizyty Patryka.
Kto tak postanowił? Strrasznie to wszystko mhrroczne, tajemnicze. Wcale nie będąc przy tym bardziej interesujące.Był nietykalny, obiecano mu bezpieczeństwo za pomoc, musiała się do tego zastosować
No pewnie, anemii można się nabawić, jak ta lala woskowana.Musiała też jeść, a ograniczanie się do minimum było dość ryzykowne.
Wcale nie, tylko go przywarła. Nic mi nie wiadomo o żadnym ataku. Przywieranie może być całkiem przyjemne, takie erotyczne.Zawsze mogła stracić panowanie nad sobą, tak jak poprzedniej nocy kiedy zaatakowała Patryka.
A to oczywizda szalenie ważny szczegół dla fabuły? Ktoś tę karteczkę potem wyłowi? Po co cały ten epizod? Powiedziałaś, że Kraków, że wąpierz, zresztą o mało wampirzym imieniu, więc na jaką grzybnię ten cały monolog? Nadrabiasz braki w narracji, czy co?Z kieszeni wyjęła małą żółtą karteczkę. Sprawdziła adres, zgadzał się. Notatkę wyrzuciła do kosza, po czym weszła do klubu.
Najpierw przywiera facetów do ściany, teraz pozwala im się dosiadywać. Zła kobieta. Równie zła, co to zdanie.Dziewczyna spojrzała na dosiadającego się właśnie chłopaka.
Bo po 23 roku życia dostają indeks z powrotem i pieczątkę z wiekiem na czoło. A pełnoletnim się teraz przyżega oznaczenia na tyłkach.Wyglądał na jakieś 22 lata
Kolejny szczątkowy epizod mający na celu...?– Co podać?
– Wiśniówkę z lodem i malibu dla koleżanki.
Dziewczyna spojrzała na dosiadającego się właśnie chłopaka. Wyglądał na jakieś 22 lata. Brunet, ubrany i uczesany według najnowszych trendów. – Znamy się?
– Karol. – Wyciągnął do niej rękę uśmiechając się.
– Zuza. – Uścisnęła mu dłoń.
– Skoro już się znamy to możemy się razem napić. – Jego uśmiech tym razem przyjął nieco inną formę, mówiącą „na początek”.
Zaimkoza pierwszorzędna. Ją - ofiarę, czy ją - Zuzannę?Życie opuszczające ciało jej ofiary i wypełniające ją.
Eee tam, od razu lata potrzebne, wystarczy odrobina aktorskiego talentu i za każdy się złapie od kopa.Lata praktyki zrobiły swoje, chłopak szybko chwycił haczyk.
Tak czy siak, będą jej szukać, więc po co te całe podchody z dawcą, po co użerać się z Patrykiem jako pośrednikiem?Wszystko będzie wyglądało na morderstwo. Policja pomyśli, że chłopak wykorzystał jakąś dziewczynę, a ta gdy było po wszystkim odwdzięczyła się mu śmiertelną raną zadaną nożem kuchennym, mając nadzieję, że wszystko będzie wyglądało na samobójstwo.
Hej, mieszasz. To nie gulasz, nie przywrze do dna.Nie mogła pozwolić sobie na tradycyjne nadgryzienie ofiary.
To o jakiej tradycji mówimy? Wszak tradycją dla niej powinno być pozorowanie morderstwa/samobójstwa, nie nadgryzanie. Zresztą, to takie schematyczne, byle wampir gryzie. Niektóre nawet świecą. A to przecież bzdury książkowe, w które nie należy wierzyć, śmieszni ci ludzie.Wszystko było dokładnie zaplanowane. Postępowała według schematu, według misternego planu dopracowywanego latami. (...)Wszystko będzie wyglądało na morderstwo
Koniec. Nareszcie.
Zawsze uważałam, że proza o wampirach to taka bzdurna i naiwna jest. Cały czas czekam aż ktoś udowodni mi, że się mylę.
Wygląda, że jeszcze chwilę poczekam.
Całość kupy się nie trzyma, zakończenie zawisło w próżni. Narracja praktycznie nie istnieje, fabuła takoż. Nie wiadomo o co chodzi, kto, co, dlaczego, po co.
Opowieść dla opowieści bez reguł, bez celu, bez sensu.
Ani śmieszna, ani przerażająca, ani nawet ciekawa.
Sorry, ałtorko, Opowiadaniu to nawet zelówek nie sięga. Jak bym nie myślała, to ani konstrukcji się nie mogę uczepić, ani fabuły, to mogłoby być na plus, gdyby jednak one chociaż na moment zaistniały.
Pomyśl, co chcesz napisać, zrób w głowie plan, postaw jakieś pytanie fabularne, obierz jakiś cel i formę opowieści zanim faktycznie zaczniesz pisać, inaczej wszystko się w szwach rozłazi. Mogiła.
Happy Halloween!
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- JanTanar
- Fargi
- Posty: 383
- Rejestracja: wt, 22 lip 2008 21:10
Re: Dawca
Przeczytane, ale wygląda, że większość historii (w tym wszystkie ważne wątki) jest w wyobraźni autorki, zamiast w tekście.
Po przeczytaniu pozostał przekaz, że wampirzyce przywierają facetów do ścian i wątpliwość
Już nie wspominając, że jest to tak oczywiste zachowanie dziewczyn, że policja na pewno nie wpadnie na inne pomysły.
Po przeczytaniu pozostał przekaz, że wampirzyce przywierają facetów do ścian i wątpliwość
jak ma dziewczyna chlasnąć chłopaka nożem kuchennym, żeby wyglądało to na samobójstwo.że chłopak wykorzystał jakąś dziewczynę, a ta gdy było po wszystkim odwdzięczyła się mu śmiertelną raną zadaną nożem kuchennym, mając nadzieję, że wszystko będzie wyglądało na samobójstwo.
Już nie wspominając, że jest to tak oczywiste zachowanie dziewczyn, że policja na pewno nie wpadnie na inne pomysły.