Dawca

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Madzia
Sepulka
Posty: 2
Rejestracja: pn, 29 paź 2012 17:45
Płeć: Kobieta

Dawca

Post autor: Madzia »

– Wy ludzie jesteście śmieszni.
– Słucham?
– Te wszystkie książki o wampirach, którymi się zachwycacie. Wierzycie, że nie istniejemy, ale wszelką nową książkę chłoniecie jak gąbka wodę. Po co zaprzątać sobie głowę czymś co nie istnieje?
– Zuzanno, czasami mam wrażenie, że z każdym dniem stajesz się coraz bardziej nieznośna. Czy... – urwał, słowa ugrzęzły mu w gardle. Wszystko działo się niezwykle szybko. Jego organizm zareagował prawidłowo, paraliżem. Każdy, choćby najmniejszy, ruch drażnił przeciwnika, prowokował do ataku.
Wampirzyca przywarła go do ściany. Pochyliła się nieznacznie w jego kierunku. Otwarte usta i delikatnie odsunięte wargi ukazywały śnieżnobiałe kły. Z jej gardła wydobywał się ostrzegawczy szmer. Pachniała wanilią, zapach ten go otumaniał, pogrążał w śnie na jawie.
– Czy nie mówiono ci, że nie należy drażnić silniejszych? – Jej głos był zniewalający, potęgował działanie zapachu.
Nagle cała ta zniewalająca aura ustąpiła. Znowu był sobą, panował nad swoim ciałem. Zuzanna ponownie siedziała na sofie wpatrując się w stos książek. Powrót do normalności trwał nie dłużej niż odejście od niej, ale chwile zagrożenia zadawały się ciągnąć całą wieczność.
– Zapomniałaś już dlaczego dopuszczono mnie do waszego sekretu?
– Pamiętam, jesteś nam potrzebny. Musimy mieć kogoś kto będzie szukał dawców. Ale możesz być pewny, że jak tylko staniesz się bezużyteczny to ja zadam cios.
– Skąd u ciebie tyle nienawiści Zuzanno? Zawsze wydawało mi się, że damy naszej świętej królowej były równie prawe jak ona.
– Miałam dużo czasu żeby ją pielęgnować i uwierz mi, że wraz z nienawiścią poczyniłam również postępy w okrucieństwie.
– Widać usposobienie nie zawsze idzie w parze z wyglądem.
– Mój kochany Patryku, musisz się jeszcze wiele o nas nauczyć. Radzę ci nie czerpać wiedzy z tych książek, zawierają zbyt dużo kłamstw. Ale proszę, powiedz mi, czy znalazłeś już kolejnego dawcę?
– Tak, tym razem to mężczyzna. Wyjątkowo próżny, wychowany przez pieniądze rodziców.
– A czy ci rodzice nie będą się martwić?
– Chłopak oficjalnie zaginął rok temu, rodzice już go pochowali. Jest z Gdańska. Zgarnął pieniądze rodziców i uciekł do Krakowa. Tutaj marnotrawi je głównie na dziewczyny.
– Jak go znajdę?
– Jutro wieczorem będzie bawił się w jednym z klubów na Rynku. Namiary zostawiłam w kuchni. Nie będzie stanowił problemu, wręcz przeciwnie, sam będzie prosił się o twoje zainteresowanie.
– Dziękuję. Masz jeszcze jakieś inne propozycje?
– Kluby nocne stale szukają kelnerek.
– To na następny raz, załatw potrzebne papiery. Masz na to tydzień, mam zamiar sama zapolować w zbliżający się weekend.
– Jesteś pewna, że...
– Nie jestem głupia, nie zrobię niepotrzebnego zamieszania jak to mają w zwyczaju moje... krewniaczki. Zostaw mnie już samą. Wracaj do domu, narzeczona zapewne się niecierpliwi.

* * *

– Zupełnie jak w Londynie – mruknęła sama do siebie, po czym rozłożyła swój czerwony parasol tworząc lukę w kurtynie deszczu. Padało cały dzień, wszędzie panoszyła się mgła. Były to pierwsze tak obfite opady tej jesieni. Bezwzględność i upór nowej pogody spowodowały pewnego rodzaju wyludnienie. Normalnie o tej godzinie Stare Miasto było zatłoczone, rozpoczynało się nocne, klubowe życie Krakowa. Teraz Rynek był niemal pusty, spotkała jedynie paru przechodniów spieszących pod dach i trzy malutkie grupki pod Empikiem. Jesienna aura odbiła się również na niej. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, ale musiała, zmusił ją do tego głód. Mimo, że nie czuła chłodu ani wilgoci, ta deszczowa aura jakoś ją przygnębiła. Pamiętała lata swojej młodości, nienawidziła wilgoci, a bliskość rzeki tylko to potęgowała. Przemiana nie rozwiązała problemu.
Pogoda miała też swoje zalety: puste ulice i place. Przy jej głodzie było to niezwykle kojące. W mieszkaniu musiała znosić wizyty Patryka. Był nietykalny, obiecano mu bezpieczeństwo za pomoc, musiała się do tego zastosować. Musiała też jeść, a ograniczanie się do minimum było dość ryzykowne. Zawsze mogła stracić panowanie nad sobą, tak jak poprzedniej nocy kiedy zaatakowała Patryka.
Z kieszeni wyjęła małą żółtą karteczkę. Sprawdziła adres, zgadzał się. Notatkę wyrzuciła do kosza, po czym weszła do klubu.

* * *

– Co podać?
– Wiśniówkę z lodem i malibu dla koleżanki.
Dziewczyna spojrzała na dosiadającego się właśnie chłopaka. Wyglądał na jakieś 22 lata. Brunet, ubrany i uczesany według najnowszych trendów. – Znamy się?
– Karol. – Wyciągnął do niej rękę uśmiechając się.
– Zuza. – Uścisnęła mu dłoń.
– Skoro już się znamy to możemy się razem napić. – Jego uśmiech tym razem przyjął nieco inną formę, mówiącą „na początek”.


* * *

Krew – ciepła, słodka ambrozja. Życie opuszczające ciało jej ofiary i wypełniające ją. Z każdym łykiem czuła, że staje się silniejsza, a jej głód słabnie. Wszystko było dokładnie zaplanowane. Postępowała według schematu, według misternego planu dopracowywanego latami.
Spotkali się w klubie. Po dwóch drinkach zaczęła grać wstawioną. Lata praktyki zrobiły swoje, chłopak szybko chwycił haczyk. Po kolejnym drinku wyszli z lokalu, zaprosił ją do siebie. Chłopak nie marnował czasu, gdy tylko przekroczyli próg mieszkania zaczął ją całować, rozbierać, prowadzić do sypialni. Kochała się z nim. Była to jego najlepsza i zarazem najgorsza noc w życiu. Pożywiła się nim. Wszystko będzie wyglądało na morderstwo. Policja pomyśli, że chłopak wykorzystał jakąś dziewczynę, a ta gdy było po wszystkim odwdzięczyła się mu śmiertelną raną zadaną nożem kuchennym, mając nadzieję, że wszystko będzie wyglądało na samobójstwo.
Nie mogła pozwolić sobie na tradycyjne nadgryzienie ofiary. Wtedy sprawa byłaby zbyt zagadkowa i za dużo by się o tym mówiło. Ogłuszyła go i podcięła żyłę. Nie wypiła całej krwi, zadowoliła się taką ilością która pozwala na zachowanie sił i odepchnięcie uczucia głodu. Reszcie życiodajnej ambrozji pozwoliła ściekać na podłogę.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Dawca

Post autor: hundzia »

Rozdziewiczę, bo mam chwilkę czasu, a i spać nie mogę :)
Jutro Halloween, tu sa wampiury, więc idealnie mi tematycznie podeszło :P
– Wy ludzie jesteście śmieszni.
– Słucham?
– Te wszystkie książki o wampirach, którymi się zachwycacie. Wierzycie, że nie istniejemy, ale wszelką nową książkę chłoniecie jak gąbka wodę. Po co zaprzątać sobie głowę czymś co nie istnieje?
– Zuzanno, czasami mam wrażenie, że z każdym dniem stajesz się coraz bardziej nieznośna. Czy... – urwał, słowa ugrzęzły mu w gardle. Wszystko działo się niezwykle szybko.
Ja potrafię zrozumieć tendencję do budzenia ciekawości zaraz pierwszym zdaniem, ale trza robić to z głową, by czytelnik mógł docenić suspens. Byłoby miło, gdyby takie otwarcie opowieści niosło jakąś konkretną informację.
Tutaj wiemy tylko, że osoba wypowiadająca nie uważa się za człowieka, albo nim nie jest. Nie wiemy, jakiej jest płci (aż pojawi się imię), gatunku, do kogo mówi, kto odpowiada. Wypadałoby dialog zawiesić chociażby w przestrzeni, czasie, realiach. Otwierając w ten sposób nawet nie wiem z jakim gatunkiem mam do czynienia.
Wprowadza to niepotrzebną konfuzję.
Te wszystkie książki o wampirach, którymi się zachwycacie. Wierzycie, że nie istniejemy, ale wszelką nową książkę chłoniecie jak gąbka wodę.
Bardzo niezgrabne zdanie, wiem, że chodzi o wszelką nową książkę o wampirach, jednak gubi się lekko sens. Podobnie jak nie wydaje mi się szczęśliwe użycie wyświechtanego związku frazeologicznego, który jednak nijak ma się do książki i dotyczy raczej zdolności umysłowych.

Zarzucasz innym braki w interpunkcji, a ja widzę, że u ciebie wcale nie jest lepiej.
Po co zaprzątać sobie głowę czymś co nie istnieje?
Dla kontrastu czasami nawet jesteś nadgorliwa z tymi przecinkami:
Każdy, choćby najmniejszy, ruch drażnił przeciwnika, prowokował do ataku.
Więc na przyszłość ostrożnie...
Wszystko działo się niezwykle szybko. Jego organizm zareagował prawidłowo, paraliżem.
Reakcja doprawdy prawidłowa ;P
Jeno kiedy?
W jakim przypadku?
Co wywołało paraliż i grzęźnięcie słów w gardle? Knedli się nażarł?
Wampirzyca przywarła go do ściany
CO mu zrobiła?!
Jak można kogoś przywrzeć?!
A teraz spójrzmy na cały ten fragment:
Jego organizm zareagował prawidłowo, paraliżem. Każdy, choćby najmniejszy, ruch drażnił przeciwnika, prowokował do ataku.
Wampirzyca przywarła go do ściany. Pochyliła się nieznacznie w jego kierunku
Kogo określa zaimek wskazujący domyślny?
Nieznany czytelnikowi osobnik, czytacz wampirzych książek, postać epizodyczna (jak się potem wyjaśnia - o wdzięcznym imieniu Patryk) - jak sugerowałby zdrowy rozsądek, a może jego organizm, będący podmiotem w poprzedzającym zdaniu? Do tej zagwozdki pasuje także paraliż oraz przeciwnik.
Polska jensyk trudna być.
Radzę ci nie czerpać wiedzy z tych książek, zawierają zbyt dużo kłamstw
Oczywiście
śnieżnobiałe kły (...) Pachniała wanilią, zapach ten go otumaniał, pogrążał w śnie na jawie(...) Jej głos był zniewalający, potęgował działanie zapachu. (…) Życie opuszczające ciało jej ofiary i wypełniające ją. Z każdym łykiem czuła, że staje się silniejsza, a jej głód słabnie.
to nie jest sztampa i tradycyjne cechy wampirów zapozyczone z innych książek i filmów o wampirach?
Z jej gardła wydobywał się ostrzegawczy szmer.
Szmer to tak średnio pasuje do ostrzegawczego charakteru, chyba tylko jako objaw zapalenia krtani albo astmy.
– Czy nie mówiono ci, że nie należy drażnić silniejszych?
Tak psze pani, mamusia wspominała także, że sikanie sąsiadowi na wycieraczkę jest mocno nie na miejscu. No proszę ja ciebie, cały nastrój scenki diabli wzięli.
Jej głos był zniewalający, potęgował działanie zapachu.
Nagle cała ta zniewalająca aura ustąpiła.
No popatrz, bliźnięta powiłaś.
Znowu był sobą, panował nad swoim ciałem
Dobrze, że nie nad czyimś jeszcze.
Zuzanna ponownie siedziała na sofie wpatrując się w stos książek.
Bo wcześniej też tam siedziała? Dziwne, nie doczytałam między wierszami. O, wróć, to chyba właśnie mści się enigmatyczne otwarcie. Wszak, jako czytelniczka, powinnam o tym wiedzieć, ale ałtorka najwyraźniej zapomniała wspomnieć.
Powrót do normalności trwał nie dłużej niż odejście od niej, ale chwile zagrożenia zadawały się ciągnąć całą wieczność.
Odejście od wampirzycy, czy od normalności? Strasznie niezręczne to zdanie, kalka z angielskiego.
Brzmiałoby ok: Back to reality lasted no longer than a departure from it, but the moments of danger seemed to last for eternity; ale język polski ma własną gramatykę i składnię.
Musimy mieć kogoś kto będzie szukał dawców.
Jasne, bo wampir nie może przypadkowo wejść do klubu i wybrać sobie dawcy pozorując jego śmierć na samobójstwo albo wypadek. Po czymś takim każdy glina w mieście podejrzewałby istnienie wampirów.
Skąd u ciebie tyle nienawiści Zuzanno? Zawsze wydawało mi się, że damy naszej świętej królowej były równie prawe jak ona.
Jakie damy?
Jakiej królowej? W dodatku naszej świętej?
Drugie wcielenie Dziewicy Maryi?
Skoro to takie istotne, dlaczego nie wyjaśniasz tej kwestii ałtorko tylko pozostawiasz czytelnika w zawieszeniu?
Znasz ty zasadę strzelby Czechowa?
To poznaj.
Zastanawia mnie też użycie archaizmu, nie pojmuję jego sensu w tym kontekście.
Co ma prawość do nienawiści, okrucieństwa czy porywczości wampirzycy?
– Widać usposobienie nie zawsze idzie w parze z wyglądem.
Oczywiście ten wygląd jest wyraźnie zaznaczony, więc mogłam wyrobić sobie najzupełniej błędne mniemanie na podstawie śnieżnobiałych kłów wysuwających się zza otwartych ust, zniewalającego zapachu i głosu Zuzanny. Powalający skrót myślowy! Na miarę Sherlocka Holmesa!
– Mój kochany Patryku, musisz się jeszcze wiele o nas nauczyć. Radzę ci nie czerpać wiedzy z tych książek, zawierają zbyt dużo kłamstw. Ale proszę, powiedz mi, czy znalazłeś już kolejnego dawcę?
A wszystko to Zuzanna wypowiada bez emocji wpatrując się w stos książek. Jakoś strasznie brakuje mi w tym tekście didaskaliów, bym potrafiła wyobrazić sobie tę scenę inaczej niż tylko parę kłapiących w ciemności gęb.
Tak, tym razem to mężczyzna. Wyjątkowo próżny, wychowany przez pieniądze rodziców.
Oto model współczesnej rodziny. Przeminęły z wodą mamki, niańki, guwernantki, au-pairki, teraz są pieniądze. Świat się wali, podobnie jak to zdanie.
– A czy ci rodzice nie będą się martwić?
Nie będą, pieniądze mają najlepsze rekomendacje. Wszak czas to pieniądz, w dodatku nie śmierdzi.
Chłopak oficjalnie zaginął rok temu, rodzice już go pochowali.
Szybko się pocieszyli, zrobili sobie nowe dziecko i od tego czasu wychowywali go samoręcznie, żeby nie było, że pieniądze spsują mu charakter :P
No rany, niecały rok czekali? Musieli go bardzo kochać.
Ciekawe, że Patryk potrafił go odnaleźć, a policja i dziani rodzice już nie. Rutkowski jednak musiał im krzyknąć niezła stawkę.
Jest z Gdańska.
No ba, to wszystko wyjaśnia!
A my z akcją jesteśmy w lesie i gapimy się bezmyślnie w stertkę książek i parę kłapiących gęb.
Zgarnął pieniądze rodziców i uciekł do Krakowa.
A żądni krwi, zrujnowani rodziciele położyli na nim krechę i pogrzebali jego pamięć za życia i pustą trumnę.
Chłopak najwyraźniej zgarnął gotówkę w walizki i dał dyla? To ci rodzice nie mogli być specjalnie dziani, racja, syn tak przywiązał się do pieniężnej guwernantki, że nie potrafił się z nią rozstać.
– Jak go znajdę?
– Jutro wieczorem będzie bawił się w jednym z klubów na Rynku. Namiary zostawiłam w kuchni.
Ałtorka chyba sama pogubiła się w dialogach.
Ałtorka nauczy się używać narracji, nawet w szczątkowej postaci, a nie będzie imitować nieudolnie dialogowych ASów literatury polskiej.
Nie będzie stanowił problemu, wręcz przeciwnie, sam będzie prosił się o twoje zainteresowanie.
A wiemy to, bo tak powiedziały nam rozwleczone po stole bebechy rytualnego koguta.
Dziękuję. Masz jeszcze jakieś inne propozycje?
Nagle Zuzanna zmieniła front? Zrobiła się miła i chętna? Buzi, dupci?
– Dziękuję. Masz jeszcze jakieś inne propozycje?
– Kluby nocne stale szukają kelnerek.
– To na następny raz, załatw potrzebne papiery. Masz na to tydzień, mam zamiar sama zapolować w zbliżający się weekend.
O.o
To zadanie logiczne w stylu, co ma żaba do parapetu? Nic poza zwłaszczą, bo i zielona na pysku i gołąb.
Nie jestem głupia, nie zrobię niepotrzebnego zamieszania jak to mają w zwyczaju moje... krewniaczki.
Co rzecz jasna jest równie klarowne dla mnie jako czytelniczki, jak świąteczny barszczyk.
Wracaj do domu, narzeczona zapewne się niecierpliwi.
Na pewno zmiennokształtna, by symetria była.
– Zupełnie jak w Londynie – mruknęła sama do siebie, po czym rozłożyła swój czerwony parasol tworząc lukę w kurtynie deszczu.
Bo przecież logicznym by było, że ma rozdwojenie jaźni, a parasol zajumała Patrykowi.
Padało cały dzień, wszędzie panoszyła się mgła
Ta mgła i deszcz to tak razem występują?
O pitu...
Chcesz do nich dojść, lecz niewiele masz szans,
mgła cię pochłonie, ale wiedz - kiedy przegrasz z nią,
zęby zaciśnij i idź jeszcze raz!

A w Krakowie, na Brackiej pada deszcz...
Bezwzględność i upór nowej pogody spowodowały pewnego rodzaju wyludnienie
Bo już w Słomnikach wspomniana pogoda nie jest taka uparta, a busiki całkiem sprawnie popylają, prawie co piętnaście minut.
Teraz Rynek był niemal pusty, spotkała jedynie paru przechodniów spieszących pod dach i trzy malutkie grupki pod Empikiem.
Ech, gdzie te czasy gdy umawiało się pod Adasiem, skarbonką albo między lwami... Nostalgia, sniff.
Jesienna aura odbiła się również na niej. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, ale musiała, zmusił ją do tego głód. Mimo, że nie czuła chłodu ani wilgoci, ta deszczowa aura jakoś ją przygnębiła
Znowu rozmnożenie :P
Co ciekawe, ta deszczowa aura spowodowała depresję jesienną, choć pada dopiero pierwszy raz tej jesieni, co pozwala nam zgadywać, że wcześniej było lato i złota, polska jesień. Akurat zdążyła się tej chandry nabawić.
Pamiętała lata swojej młodości, nienawidziła wilgoci, a bliskość rzeki tylko to potęgowała. Przemiana nie rozwiązała problemu.
I nie mogła, przykładowo, zmienić zameldowania na Arabię Saudyjską?
W mieszkaniu musiała znosić wizyty Patryka.
Musiała jak musiała. Jeśli to jej mieszkanie mogła go po prostu stamtąd wysiudać, a informacje uzyskać telefonicznie, bądź przez gołębia pocztowego, jeśli email ją w palce gryzie.
Był nietykalny, obiecano mu bezpieczeństwo za pomoc, musiała się do tego zastosować
Kto tak postanowił? Strrasznie to wszystko mhrroczne, tajemnicze. Wcale nie będąc przy tym bardziej interesujące.
Musiała też jeść, a ograniczanie się do minimum było dość ryzykowne.
No pewnie, anemii można się nabawić, jak ta lala woskowana.
Zawsze mogła stracić panowanie nad sobą, tak jak poprzedniej nocy kiedy zaatakowała Patryka.
Wcale nie, tylko go przywarła. Nic mi nie wiadomo o żadnym ataku. Przywieranie może być całkiem przyjemne, takie erotyczne.
Z kieszeni wyjęła małą żółtą karteczkę. Sprawdziła adres, zgadzał się. Notatkę wyrzuciła do kosza, po czym weszła do klubu.
A to oczywizda szalenie ważny szczegół dla fabuły? Ktoś tę karteczkę potem wyłowi? Po co cały ten epizod? Powiedziałaś, że Kraków, że wąpierz, zresztą o mało wampirzym imieniu, więc na jaką grzybnię ten cały monolog? Nadrabiasz braki w narracji, czy co?
Dziewczyna spojrzała na dosiadającego się właśnie chłopaka.
Najpierw przywiera facetów do ściany, teraz pozwala im się dosiadywać. Zła kobieta. Równie zła, co to zdanie.
Wyglądał na jakieś 22 lata
Bo po 23 roku życia dostają indeks z powrotem i pieczątkę z wiekiem na czoło. A pełnoletnim się teraz przyżega oznaczenia na tyłkach.
– Co podać?
– Wiśniówkę z lodem i malibu dla koleżanki.
Dziewczyna spojrzała na dosiadającego się właśnie chłopaka. Wyglądał na jakieś 22 lata. Brunet, ubrany i uczesany według najnowszych trendów. – Znamy się?
– Karol. – Wyciągnął do niej rękę uśmiechając się.
– Zuza. – Uścisnęła mu dłoń.
– Skoro już się znamy to możemy się razem napić. – Jego uśmiech tym razem przyjął nieco inną formę, mówiącą „na początek”.
Kolejny szczątkowy epizod mający na celu...?
Życie opuszczające ciało jej ofiary i wypełniające ją.
Zaimkoza pierwszorzędna. Ją - ofiarę, czy ją - Zuzannę?
Lata praktyki zrobiły swoje, chłopak szybko chwycił haczyk.
Eee tam, od razu lata potrzebne, wystarczy odrobina aktorskiego talentu i za każdy się złapie od kopa.
Wszystko będzie wyglądało na morderstwo. Policja pomyśli, że chłopak wykorzystał jakąś dziewczynę, a ta gdy było po wszystkim odwdzięczyła się mu śmiertelną raną zadaną nożem kuchennym, mając nadzieję, że wszystko będzie wyglądało na samobójstwo.
Tak czy siak, będą jej szukać, więc po co te całe podchody z dawcą, po co użerać się z Patrykiem jako pośrednikiem?
Nie mogła pozwolić sobie na tradycyjne nadgryzienie ofiary.
Hej, mieszasz. To nie gulasz, nie przywrze do dna.
Wszystko było dokładnie zaplanowane. Postępowała według schematu, według misternego planu dopracowywanego latami. (...)Wszystko będzie wyglądało na morderstwo
To o jakiej tradycji mówimy? Wszak tradycją dla niej powinno być pozorowanie morderstwa/samobójstwa, nie nadgryzanie. Zresztą, to takie schematyczne, byle wampir gryzie. Niektóre nawet świecą. A to przecież bzdury książkowe, w które nie należy wierzyć, śmieszni ci ludzie.

Koniec. Nareszcie.
Zawsze uważałam, że proza o wampirach to taka bzdurna i naiwna jest. Cały czas czekam aż ktoś udowodni mi, że się mylę.
Wygląda, że jeszcze chwilę poczekam.
Całość kupy się nie trzyma, zakończenie zawisło w próżni. Narracja praktycznie nie istnieje, fabuła takoż. Nie wiadomo o co chodzi, kto, co, dlaczego, po co.
Opowieść dla opowieści bez reguł, bez celu, bez sensu.
Ani śmieszna, ani przerażająca, ani nawet ciekawa.
Sorry, ałtorko, Opowiadaniu to nawet zelówek nie sięga. Jak bym nie myślała, to ani konstrukcji się nie mogę uczepić, ani fabuły, to mogłoby być na plus, gdyby jednak one chociaż na moment zaistniały.
Pomyśl, co chcesz napisać, zrób w głowie plan, postaw jakieś pytanie fabularne, obierz jakiś cel i formę opowieści zanim faktycznie zaczniesz pisać, inaczej wszystko się w szwach rozłazi. Mogiła.
Happy Halloween!
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
JanTanar
Fargi
Posty: 383
Rejestracja: wt, 22 lip 2008 21:10

Re: Dawca

Post autor: JanTanar »

Przeczytane, ale wygląda, że większość historii (w tym wszystkie ważne wątki) jest w wyobraźni autorki, zamiast w tekście.
Po przeczytaniu pozostał przekaz, że wampirzyce przywierają facetów do ścian i wątpliwość
że chłopak wykorzystał jakąś dziewczynę, a ta gdy było po wszystkim odwdzięczyła się mu śmiertelną raną zadaną nożem kuchennym, mając nadzieję, że wszystko będzie wyglądało na samobójstwo.
jak ma dziewczyna chlasnąć chłopaka nożem kuchennym, żeby wyglądało to na samobójstwo.
Już nie wspominając, że jest to tak oczywiste zachowanie dziewczyn, że policja na pewno nie wpadnie na inne pomysły.

ODPOWIEDZ