CALYPTO prolog

Moderator: RedAktorzy

Zablokowany
Zack
Sepulka
Posty: 1
Rejestracja: czw, 31 sty 2013 12:28
Płeć: Mężczyzna

CALYPTO prolog

Post autor: Zack »

Witam,
Chciałbym poddać Waszej ocenie początek mojej pierwszej powieści, którą piszę z zapartym tchem. Liczę na surowe oceny :)

PROLOG

- Monica! Zaczekaj! - krzyknął mężczyzna w białym kitlu, biegł korytarzem. Gonił długowłosą szatynkę, zmierzającą szybkim krokiem w kierunku automatycznych drzwi. Nie reagowała na krzyk kolegi, spoglądała do akt. „Tylko nie on” – myślała.
Jaskrawe światło z lamp zawieszonych na suficie odbijało się od papieru rażąc dziewczynę w oczy. Nie chciała słuchać, co wrzeszczy mężczyzna, ignorowała go, choć wiedziała, że w końcu zmuszona zostanie do rozmowy, z góry już ustalonej i toczącej się tym samym schematem. W końcu, ileż to razy można prowadzić rozpaczliwą defensywę słowną? Próbowała myśleć o dzisiejszych obowiązkach. Ostatnie dni naprawdę dały w kość. Ale to wszystko wielkimi krokami zmierzało już do finalnego etapu. Może jeszcze z kilka małych poprawek i będzie doskonale.
- Zaczekaj! - krzyknął ponownie, gdy w końcu ją dogonił. - Dokąd tak pędzisz? - spytał, próbując złapać oddech. Błagalny wyraz twarzy kobiety sygnalizował, aby dał jej spokój. On jednak nie chciał dać za wygraną. Trzymał w ręku zielony notes, palcem zaznaczył miejsce, gdzie zapewne skończył czytać.
- Och, Tom! Daj mi spokój - powiedziała ze znużeniem. – Mam pełne ręce roboty, ty zapewne również. Raporty musimy zdać do końca tygodnia, więc czasu nie pozostało wiele. Muszę teraz coś zbadać, także, proszę, przełóżmy naszą rozmowę na później. Chodzi o biorytm rytuału „A”.
- To może chwilę poczekać. – Chwycił delikatną dłoń kobiety, nie pozwalając odejść dalej. – Pracujemy w laboratorium od dwóch lat, a ty za każdym razem przesuwasz naszą rozmowę na dalszy plan. Wiem, że przez cały czas musisz trzymać rękę na pulsie, ale… wyjdźmy w końcu gdzieś i poczujmy się, jak normalni ludzie! – Był wyraźnie wpatrzony w jej oczy, które podkreślała ciemna cera, urzekająca już przy pierwszym spotkaniu.
- Szef na to nie pozwoli. Dobrze wiesz, że nie wolno nam wychodzić wedle naszego uznania - powiedziała z grymasem, a piwne oczy rozjaśniły się od magii świateł. Tom chyba wyczuł, że się waha. - Muszę to zbadać, wcześniejsze rytuały na zwierzętach wypadły pozytywnie, chcę zobaczyć, jak wytrzyma człowiek. Ta krew to odkrycie roku, nie możemy wszystkiego zostawić. To jest zbyt ważne.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi, nie oglądając się za siebie. Mężczyzna jednak poszedł za nią. Monica przeciągnęła kartę przez czytnik i weszła do środka, Tom wszedł drugi.
Po chwili stanęli w dużej hali wypełnionej komorami kriogenicznymi o różnej wielkości, których zaparowane szyby dobrze ukrywały wnętrza. Naukowcy krążyli między komorami, obserwując wykresy funkcji życiowych na monitorach. W rękach trzymali małe fiolki z czerwonym płynem, potrzebne do tajnych badań. Miejsce przypominało mrowisko, gdzie robotnice pracują niezmordowanie niczym trybiki potężnej machiny.
Monica i Tom poszli na drugi koniec sali, gdzie znajdował się rząd tytanowych drzwi, każda wyposażona w szybkę, przez którą mogli zajrzeć do osobliwego świata rozwijających się wewnątrz stworzeń.
Podeszli do jednej z nich.
- Rytuał „B20” - rzekł mężczyzna stojący obok tytanowych drzwi. Kiwnął głową, witając się raczej z panią doktor, a nie z obojgiem. Monica spoglądnęła na mężczyznę i nie spuszczając wzroku z jego oczu powoli odwzajemniła ruch.
Następnie zajrzała przez okienko i niemal od razu na jej twarzy pojawiło się zainteresowanie. Wiedziała, że krew działa pozytywnie.
- Hmm... wszystko w porządku - powiedziała. - Chodźmy do rytuału „A”.
Gdy odeszli, coś za drzwiami poruszyło się niespokojnie, przyprawiając o ciarki na plecach mężczyznę stojącego obok.
- Krew działa prawie na każdego - zaczęła, podchodząc do innej komory. – Szybko asymiluje się z krwią właściwą, tworząc nowe komórki. To duży plus.
W szklanej tubie, obok której stanęli, znajdował się człowiek, będący w hibernacji. Na jego ciele widniały liczne ślady nakłucia. Mężczyzna oddychał miarowo, jednak gałki oczne poruszały się chaotycznie, jakby czegoś szukały.
- Wszystkie funkcje życiowe w normie - powiedziała szybko, patrząc na wnętrze wypełnione gęstą przeźroczysto-białą substancją. Przepisała dane z monitora obok i poklikała na klawiaturze. - Mutacja przebiega prawidłowo. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Jak tak dalej pójdzie, będziemy tu mieć epokowe odkrycie, które na zawsze może zmienić naszą przyszłość. – Choć mówiła te słowa z ekscytacją, jej twarz zdradzała niedowierzanie.
Odchodząc nie zauważyli, że u podstawy komory rozciągała się głęboka rysa...
Mężczyzna otworzył oczy.

* * *

Drzwi od biura otworzyły się szeroko, zakłócając panującą tu dotąd ciszę. Do środka zdecydowanym krokiem wszedł wysoki mężczyzna w okularach. Szlachetne rysy twarzy i wytworny strój sugerowały, że nie pochodził z przeciętnej rodziny. Z poważną miną ruszył na środek biura. Spojrzał wyniośle na osobnika, siedzącego w fotelu, który teraz patrzył na przybysza wytrzeszczonym wzrokiem.
- Znowu ty?! Czego chcesz?! - wrzasnął gruby facet za biurkiem. Wcale nie ukrywał rosnącego w nim niepokoju. Był bardzo zaskoczony tym, jakże niemiłym wdarciem się do jego zakątka.
- Przyszedłem przypomnieć ci o umowie, Barry - warknął duży, lekko stukając o wydeptany dywan długą cisową laską, zwieńczoną pięknym szmaragdem. Kamień ten dobrze pasował do jego czerwonego płaszcza. - Miałeś trzymać swoich gliniarzy z daleka od moich badań. Chcę, aby wszystko szło zgodnie z moim planem. Mamy kolejne morderstwo! Musimy uważać. – Mężczyzna przeszył grubasa wzrokiem i uderzył białą rękawicą o blat biurka. Dobrze wiedział, jak rozmawiać z ludźmi poniżej jego pokroju.
Barry zernął jeszcze na niechcianego przybysza, po czym wyszedł zza biurka i podszedł do obrazu ze zdjęciem, na którym widniał wraz z policjantami na tle, wtedy ledwie otwartego posterunku. Często patrzył na ten obraz, choć zawsze wydawał mu się taki odpychający, ale czuł, że to jest pewien rodzaj pokuty, dlatego utkwił w nim wzrok, chcąc uzyskać kolejne rozgrzeszenie.
Strzepał ostatnie okruszki pączka z jasnobrązowej brody i wylizał resztki lukru z kciuka.
Barry Simson miał okrągłą twarz o często zakłopotanym wyglądzie. Włosy zlizane do tyłu pokrywał obfity łupież. Przypominał trochę grubego szczura, chciwego na ser. – Mam już tego dosyć – powiedział po chwili. – Przez to wszystko mam coraz to większe kłopoty. Nie po to stworzyłem posterunek i moje dobre imię, by teraz to wszystko zniszczyć! Sytuacja się komplikuje, ludzie prędzej czy później odkryją prawdę! To są jeszcze dzieci! Nie mogę tak siedzieć bezczynnie i patrzeć na ich śmierć! Nie taka jest moja rola!
Bogaty gość zmrużył oczy i uśmiechnął się lekko. – Twoją rolę wyznaczam ci ja, nie musisz sobie tym zawracać głowy. Ciekawe, co by powiedziała twoja piękna żona, gdybym któregoś dnia przyszedł do was w odwiedziny? Na pewno ucieszyłaby się, dostając propozycję lepszego życia, od tego, jakie teraz otrzymuje od ciebie.
- Nie ośmielisz się! – Na czole Barry’ego pojawiły się małe krople potu. Kątem oczu spojrzał na zdjęcie swej młodszej żony, stojące na rogu biurka.
- Wiesz doskonale, że ja mogę wszystko, dla mnie nie ma barier, czego dowiodłem kilka lat temu. Po prostu nie masz wyboru. Nadal pracujesz dla mnie za, przecież, wystarczająco dobre pieniądze, czyż nie? – Doskonale wiedział, że uderzył grubasa w czuły punkt. Ten moment lubił najbardziej, gdy karaluchy, przygwożdżone do ziemi pod jego podeszwą, przyznają mu zwycięstwo.
- Oddział E.C.T. nie powinien ci już więcej przeszkodzić - powiedział po chwili ze spokojem. Po raz kolejny odwrócił wzrok na wiśniowy stolik. - Spróbuję ich upilnować – rzekł spokojnie, choć gość doszukał się w tych słowach nuty wątpliwości.
- Mam taką nadzieję. Zakon CALYPTO musi w spokoju pracować dalej. Przecież nasza umowa daje obopólne korzyści, nieprawdaż? - Mówiąc to, przeczesał ręką po swoich lśniących włosach. Uśmiechnął się rażąco białym uśmiechem i jeszcze raz spojrzał z dystansem na szefa policji. - Żegnaj Barry. - Wyszedł zostawiając grubasa samego ze swoimi myślami. A teraz uzbierało się ich sporo. Barry nie do końca wiedział, co miał robić. Od niedawna często czuł się zakłopotany. Te wszystkie wydarzenia nie pozwalały zmrużyć oka w nocy. Przez ostatnie dni chodził po biurze rozdrażniony, dlatego podwładni woleli omijać jego biuro. Snuli plotki, że coś jest z szefem nie tak, że być może wpakował się w zatargi z mafią, bo jeszcze nikt taki, jak ten gość, nie przychodził do Barry’ego. Wszystko zaczęło się walić.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: CALYPTO prolog

Post autor: neularger »

Regulamin pisze:3. Zajmujemy się wyłącznie (i tego będziemy się trzymać twardo) KRÓTKIMI FORMAMI ZAMKNIĘTYMI, czyli opowiadaniami, miniaturkami, impresjami. Co więcej, zajmujemy się tylko takimi formami zamkniętymi, które zmieszczą się w jednym poście.
Zanim zaczniesz pisać naucz się czytać. Na początek regulamin warsztatów i regulamin Forum.

Wątek zablokowany.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Zablokowany