Wyspa skarbów
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Wyspa skarbów
Mnie wszystko jedno, czy Autor in spe marzy, czy pisze dla hecy. Oceniam rezultat, bo tylko rezultat jest "mierzalny", intencje to jeno dym w oczy, wiedźminie. :P
So many wankers - so little time...
- Tomek
- Sepulka
- Posty: 44
- Rejestracja: śr, 12 lip 2006 16:59
- Płeć: Mężczyzna
Re: Wyspa skarbów
To jest jasne.
- Iwan
- Fargi
- Posty: 344
- Rejestracja: wt, 21 lip 2009 14:18
Re: Wyspa skarbów
Cztery lata studiów… ufff… odetchnąłem z ulgą. Miałem wrażenie, że się trochę za ostro wzięliście za ótfór biednego gimnazjalisty. A ja nie lubię przemocy wobec dzieci.
A tak poważnie, to jestem powyzszym mocno zaskoczony, bo tekst rzeczywiście jakoś tak dziecięco wyszedł. Nie chodzi mi o docelową grupę czytelników, co raczej o błędy koncepcyjne i fabularne autora. Pierwsza sprawa to łódź rybacka. Nie wiem, czy autor widział łodzie rybackie, ale to nie są takie wanienki do rekreacji nad jeziorem. To są bydlaki o wyporności paru ton - muszą unieść sieci i połów. Większość z nich ma żagle. Nie da się unieść połowy takiej łodzi, by znaleźć sztabkę złota. Do tego połówka nie może płynąć, zwykła fizyka stoi tu na drodze. Potem kwestia powrotu Bubby do domu. Następnego ranka każdy jeden rybak powinien na wyścigi zapierniczać na wyspę, nawet gdyby nie wierzyli w opowieść, a tymczasem oni wszyscy olali sprawę ciepłym moczem. To chyba jakaś inna planeta.
Potem jest kwestia zniknięcia Bubby – czemu jego bliscy nie mogli odnaleźć wyspy? Jeśli okoliczni rybacy nie znają każdej skały nad i pod powierzchnią wody w promieniu 100 km od ich przystani, to są za przeproszeniem dupy wołowe a nie rybacy.
Brat bohatera (z porównania do parlamentarzysty po prostu się popłakałem, Juhani :) ) potrafi narysować mapę do wyspy, ale nigdy na niej nie był. Czyli mapa miała mniej więcej taką wartość, jak machnięcie ręką i stwierdzenie: o, tam!
Pomijam fakt, że Muko zwiedza wyspę, zamiast szukac skarbu, idzie spać zamiast zabezpieczyć łódź. A propos wciągania łodzi na brzeg:
Jakieś tak słabo przemyślane to wszystko.
A tak poważnie, to jestem powyzszym mocno zaskoczony, bo tekst rzeczywiście jakoś tak dziecięco wyszedł. Nie chodzi mi o docelową grupę czytelników, co raczej o błędy koncepcyjne i fabularne autora. Pierwsza sprawa to łódź rybacka. Nie wiem, czy autor widział łodzie rybackie, ale to nie są takie wanienki do rekreacji nad jeziorem. To są bydlaki o wyporności paru ton - muszą unieść sieci i połów. Większość z nich ma żagle. Nie da się unieść połowy takiej łodzi, by znaleźć sztabkę złota. Do tego połówka nie może płynąć, zwykła fizyka stoi tu na drodze. Potem kwestia powrotu Bubby do domu. Następnego ranka każdy jeden rybak powinien na wyścigi zapierniczać na wyspę, nawet gdyby nie wierzyli w opowieść, a tymczasem oni wszyscy olali sprawę ciepłym moczem. To chyba jakaś inna planeta.
Potem jest kwestia zniknięcia Bubby – czemu jego bliscy nie mogli odnaleźć wyspy? Jeśli okoliczni rybacy nie znają każdej skały nad i pod powierzchnią wody w promieniu 100 km od ich przystani, to są za przeproszeniem dupy wołowe a nie rybacy.
Brat bohatera (z porównania do parlamentarzysty po prostu się popłakałem, Juhani :) ) potrafi narysować mapę do wyspy, ale nigdy na niej nie był. Czyli mapa miała mniej więcej taką wartość, jak machnięcie ręką i stwierdzenie: o, tam!
Ten fragment mnie zagiął. Bardzo przypomina mi jakiś widziany niedawno komentarz internetowy, który brzmiał mniej więcej tak: „Wybrałem się wczoraj na rower. Przy kole jest zamontowany taki duży magnes. No i jak jechałem przez las, to wróciłem do domu, bo było nudno.” Mniej więcej tak odbieram ten fragment. Myślałem, ze ten długi ogonek, który tak zręcznie dopiął dzieła, uratuje potem bohatera, ale gdzie tam.Muko podniósł jeden liść i uważnie się mu przyjrzał. Naczynia jego delikatnie odznaczały się na białej powierzchni. Z wierzchu zaś liść był jaskrawozielony. Długi ogonek dopełniał dzieła i Muko zawiązał na czole chustę, a za nią wetknął dwa liście.
Pomijam fakt, że Muko zwiedza wyspę, zamiast szukac skarbu, idzie spać zamiast zabezpieczyć łódź. A propos wciągania łodzi na brzeg:
Pierwszy fragment zdania to chyba najśmieszniejsza próba uniknięcia powtórzenia, jaką w życiu widziałem. Aż chce się krzyknąć, że nie było mowy, że na wyspie mieszkają tubylcze dziewczyny. Druga cześć już bynajmniej nie dba o powtórzenia i do tego jest taka zagmatwana, że aż trudno mi sobie zobrazować, co ten chłopaka właściwie wyprawia. Z początku myslałem, że chodzi o jakieś obrzędy czy zabobony.Odwrócił się od tego, w co później będzie musiał wejść, wyciągnął linę, przywiązał ją do boku łodzi i zaczął iść bokiem, uwalniając stopniowo linę.
Jakieś tak słabo przemyślane to wszystko.
What doesn't kill you, makes you pissed off
- Tomek
- Sepulka
- Posty: 44
- Rejestracja: śr, 12 lip 2006 16:59
- Płeć: Mężczyzna
Re: Wyspa skarbów
Hej, dzięki za uwagi.
- Tomek
- Sepulka
- Posty: 44
- Rejestracja: śr, 12 lip 2006 16:59
- Płeć: Mężczyzna
Re: Wyspa skarbów
Miałem nic nie pisać, bo wszystko powinno wynikać z tekstu (a skoro tak nie jest to spaprałem sprawę), ale...
A pasek był częścią zegarka :P
Jeszcze raz dzięki za wszystkie uwagi :)
Oglądałem kilka tygodni temu program na NG o Haiti czy innym trzecim świecie. Tam rybacy łowią ryby właśnie w małych łodziach. Chciałem, żeby to była historia z podobnego miejsca.Pierwsza sprawa to łódź rybacka. Nie wiem, czy autor widział łodzie rybackie, ale to nie są takie wanienki do rekreacji nad jeziorem.
Wyspa znika i zmienia kształt.czemu jego bliscy nie mogli odnaleźć wyspy?
Dokładnie.Czyli mapa miała mniej więcej taką wartość, jak machnięcie ręką i stwierdzenie: o, tam!
Oczarowała go wyspa i zaprowadziła w miejsce, gdzie ktoś na niego czekał. Sen też spadł na niego nagle.Pomijam fakt, że Muko zwiedza wyspę, zamiast szukac skarbu, idzie spać zamiast zabezpieczyć łódź.
Tak, to racja. Skończyłem i od razu wstawiłem na forum, żeby mieć potem punkt odniesienia.Jakieś tak słabo przemyślane to wszystko.
Na początku napisałem tak:Z początku myslałem, że chodzi o jakieś obrzędy czy zabobony.
Ale byłby to plagiat pewnie (swoją drogą, wie ktoś skąd to zdanie?).uwolnił zwój i zaczął odwijać linę cofając się bokiem po
plaży.
Ale mógł zepchnąć łódź z kierunki :PNo tak jak było mówione wyżej. Wiatr mógłby przecież zepchnąć słońce z jego drogi.
Oj, tam. Trochę poezji :PWymiękłem. Sprawdziłem.
Chciałem tą historyjką pokazać, że chłopak żył w biednym kraju, zamiast po prostu napisać "działo się to w biednym kraju". Rozumiesz? Ktoś dał mu zegarek i stwierdził, że się do niczego nie nadaje, bo pasek się przetarł. A bohater inaczej to widział i używał zegarka jeszcze długo.A to nie pasek tak robił? A tak btw, zegarek nie nadawał sie do niczego po pół roku, a tu patrzcie! Dwa lata już chodzi!
A pasek był częścią zegarka :P
Powiedz to czternastoletniemu chłopakowi z końca świata :PZapewniam Cię, że będzie za ciężkie dla lnianych worków. Na plus dla Ciebie, że sporo zabawy dostarczasz:)
Żerują, ale kto się boi potworów w dzień? Tylko w nocy jesteśmy pewni, że istnieją chociaż w nie nie wierzymy :DW dzień oczywiście żadne potwory nie żerują. Tak już mają i koniec.
Nie napisałem, żeby ktokolwiek to widział, ale że dzieciaki w to wierzą :PJednak wszyscy widzą, że pływa tam regularnie. Buduje statek. Ze skarbów. W tajemnicy. Najpierw je przywozi, a potem zbiera. Te skarby.
Pośrednio.Skarby zwykle tak robią. Każdy wie.
Wioskowy guru :PNa niczym się znał, ale wszystko wiedział. Poseł czy senator on był?
Sorry, zajęty jestem.ROTFL! Uwielbiam Cię, Ałtorze!:)
Nie lepiej byłoby bez tej uwagi o wieku? :(Ałtorze, jeśli masz mniej, niż pięć lat, to świetne opowiadanie napisałeś:)
Na początku napisałem, że w niedzielę nie łowili ryb w wiosce :PNo tak, bo po cholerę rybak miałby zajmować się swoją łodzią?
Chciałem uniknąć opisywania każdego ruchu każdego bohatera. Muszę nad tym popracować.i cały czas pamiętamy, że mężczyzna siedział tylem do bohatera.
To było przeczucie. Na dnie morza, a nie dnie piaszczystej plaży.Zakładam, że to łódź spoczywa? Na dnie morza circa metr od piaszczystej plaży?
Haha, sam się pogubiłem.Po tylu domyślnych podmiotach przestałam się orientować, kto się kryje za zaimkiem. Mogę obronić dowolną opcję, ale nie o to chodzi, nieprawdaż?
Ale nie mógł tak myśleć młody chłopak, który pierwszy raz sam wypłynął?Zastanawia mnie jednak, co to łódź była, skoro obrót ciała wioślarza może nadać jej inny kierunek... yyy... kajak dmuchany?
Będę musiał gdzieś zapisać :PWbrew pozorom ortografia czasami się przydaje, żeby uniknąć bełkotu.
Jeszcze raz dzięki za wszystkie uwagi :)
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Wyspa skarbów
Rozwinę niektóre kwestie, tak dla jasności.
Nie ma w tekście = nie ma w odbiorze.
Co nie znaczy, że jak będzie w tekście, to na pewno zostanie odebrane... :P
Przede wszystkim, nie opisuje się każdej czynności - tylko te istotne, reszta w domyśle, bo założyć należy, że odbiorca domyślny jest => zna oczywiste czynności z doświadczenia. Jacek Dukaj kiedyś tłumaczył, że kiedy bohater ma wsiąść do autobusu, nie należy opisywać każdej wykonywanej przy tym czynności - od uniesienia nogi do skasowania biletu, bo to oczywiste i wszyscy wiedzą, co się kryje pod stwierdzeniem "X wsiadł do autobusu".
Perspektywa w narracji to zagadnienie na długi i skomplikowany wykład, ale w skrócie: zdrowy rozsądek, Autorze. Jeżeli napiszesz, że Twój bohater widzi plecy innego człowieka, to raczej nie zobaczy twarzy wspomnianego osobnika, prawda?
Znaczy, były opowieści o ludziach z twarzami na tyle głowy, ale o ile podobny przypadek nie zachodzi...
Niewiarygodne. :P
Naszło mnie na gadanie... ;X
e... poprawka cytowania
Trzeba było zamieścić stosowny opis, żeby odbiorca wiedział, o co Ci chodzi. Inaczej ze słowem "łódź" kojarzymy odruchowo taką naszą, swojską "kilówkę", nie dłubanki z trzeciego świata. Z całym szacunkiem dla dłubanek, oczywiście - bez żadnej ironii.Tomek pisze:Oglądałem kilka tygodni temu program na NG o Haiti czy innym trzecim świecie. Tam rybacy łowią ryby właśnie w małych łodziach. Chciałem, żeby to była historia z podobnego miejsca.Pierwsza sprawa to łódź rybacka. Nie wiem, czy autor widział łodzie rybackie, ale to nie są takie wanienki do rekreacji nad jeziorem.
A czytelnik to telepata?Tomek pisze:Wyspa znika i zmienia kształt.czemu jego bliscy nie mogli odnaleźć wyspy?
Nie ma w tekście = nie ma w odbiorze.
Co nie znaczy, że jak będzie w tekście, to na pewno zostanie odebrane... :P
Ze składni ta druga opcja nie wynika. :PTomek pisze:Ale mógł zepchnąć łódź z kierunki :PNo tak jak było mówione wyżej. Wiatr mógłby przecież zepchnąć słońce z jego drogi.
Popracuj nad skrótem i perspektywą narracji.Tomek pisze:Chciałem uniknąć opisywania każdego ruchu każdego bohatera. Muszę nad tym popracować.i cały czas pamiętamy, że mężczyzna siedział tylem do bohatera.
Przede wszystkim, nie opisuje się każdej czynności - tylko te istotne, reszta w domyśle, bo założyć należy, że odbiorca domyślny jest => zna oczywiste czynności z doświadczenia. Jacek Dukaj kiedyś tłumaczył, że kiedy bohater ma wsiąść do autobusu, nie należy opisywać każdej wykonywanej przy tym czynności - od uniesienia nogi do skasowania biletu, bo to oczywiste i wszyscy wiedzą, co się kryje pod stwierdzeniem "X wsiadł do autobusu".
Perspektywa w narracji to zagadnienie na długi i skomplikowany wykład, ale w skrócie: zdrowy rozsądek, Autorze. Jeżeli napiszesz, że Twój bohater widzi plecy innego człowieka, to raczej nie zobaczy twarzy wspomnianego osobnika, prawda?
Znaczy, były opowieści o ludziach z twarzami na tyle głowy, ale o ile podobny przypadek nie zachodzi...
Trzeba było to napisać poprawnie. Składnia okolicznika miejsca zawiodła.Tomek pisze:To było przeczucie. Na dnie morza, a nie dnie piaszczystej plaży.Zakładam, że to łódź spoczywa? Na dnie morza circa metr od piaszczystej plaży?
Smark wychował się w rybackiej wiosce, prawda? Na pewno niejeden raz wypływał, choć nie sam. W życiu by tak nie pomyślał. Szczury lądowe, które łodzie widują tylko w TV, może, ale dziecko dorastające wśród rybaków?!Tomek pisze:Ale nie mógł tak myśleć młody chłopak, który pierwszy raz sam wypłynął?ja pisze:Zastanawia mnie jednak, co to łódź była, skoro obrót ciała wioślarza może nadać jej inny kierunek... yyy... kajak dmuchany?
Niewiarygodne. :P
Naszło mnie na gadanie... ;X
e... poprawka cytowania
So many wankers - so little time...
-
- Laird of Theina Empire
- Posty: 3104
- Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
- Płeć: Mężczyzna
Re: Wyspa skarbów
No tak, ja też nie miałem, ale tak się jeszcze raz odniosę, żebyś pojął inne aspekty:))) Ale to już ostatni raz, więcej tego czytał nie będę.Tomek pisze:Miałem nic nie pisać, bo wszystko powinno wynikać z tekstu (a skoro tak nie jest to spaprałem sprawę), ale...
No tak, bo po cholerę rybak miałby zajmować się swoją łodzią?
Ale rybacy wtedy właśnie mają czas, żeby się łodzią zajmować. W powszednie dni zajęci są połowami, oprawianiem ryb, rozplątywaniem i łataniem sieci, itp. Komprene wu? Właśnie dlatego, że nie łowią, mogą zajmować się łodzią. Taki ciąg logiczny. Bum:)Tomek pisze:Na początku napisałem, że w niedzielę nie łowili ryb w wiosce :P
Zakładam, że to łódź spoczywa? Na dnie morza circa metr od piaszczystej plaży?
Kochany:) Jeśli bohater zostawia łódź na plaży, przy plaży, wciągniętą metr na plażę, itp., a ktoś oznajmia, że mu ją utopił, to albo utopił ją tam, gdzie stała, czyli w wodzie do kostek, albo wypłynął nią w morze i tam utopił łódź. Jeśli przy plaży, to trudno mówić o spoczywaniu na dnie morzą, bo nie, bo bo za płytko, bo łódź wystaje i takie wyrażenie to nadużycie. Z kolei na to drugie, że zombie wypływa łodzią bohatera na głębinę, topi ją i wraca crawlem, nie ma dowodów:))Tomek pisze:To było przeczucie. Na dnie morza, a nie dnie piaszczystej plaży.
Błędów w tym tekście jest milion - stu redaktorów przez sto lat mogłoby się znęcać, co aż kusi.
Znęcanie się nad tym tekstem zaczyna przypominać "Gigamesha" Patricka Hannahana ze zbioru "Doskonała próżnia" Lema, więc już daję sobie spokój:)))) (żeby zrozumieć ironię ostatniego zdania, musiałbyś znać wspomniane dzieło, o co Cię nie podejrzewam, ale może za kilkadziesiąt lat sięgniesz i zrozumiesz) :)))
- Ika
- Oko
- Posty: 4256
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26
Re: Wyspa skarbów
Niezmiennie fascynują mnie, wyjawiane tu okazjonalnie, intencje twórców.
Dobry człowieku, warsztaty literackie są miejscem, gdzie katujemy (używając nabytej wiedzy i wrodzonej złośliwości) teksty tych, którzy mają plany i ambicje literackie. Przychodzą się tu uczyć, jak te swoje ambicje zrealizować. Poznają swoje słabości i mocne strony - bo mają plan pisać.
Raczej nikt tu się pojawia, bo: wiecie, wypsnęło mi się takie, potrzeba kreacji mnie sparła i o, patrzcie tylko.
Rozumiem, że twórcza część Twojego ja dusi się w praktycznych ramach studiów. Rozumiem, bo też miewam takie ataki w temacie "coś stworzyć muszę", niemniej nigdy to nie jest tak, żeby stworzyć coś, cokolwiek, gdziekolwiek, jakkolwiek byleby stworzone było. Zajmuję się tym co umiem, do czego mam talent, a nie tak, żeby coś, cokolwiek, bo wtedy zasadniczo mogłabym się ograniczyć do przemiany materii. Efekty, jako żywo, zbliżonej wartości.
Idź Tomku na jakieś forum, gdzie się wszyscy gremialnie po plecach poklepują nawzajem, gdzie chwalą, chwalą bez ustanku. Jeśli Twoją ambicją jest napisanie jakiegokolwiek opowiadania to najlepiej, żebyś wybrał sobie jak najmniej profesjonalną, za jak najprzychylniejszą publiczność. Tu się zaharujesz. To co zaprezentowałeś powyżej jest pracą na poziomie ucznia szkoły podstawowej. Niezbyt zdolnego. Twoja droga do opowiadania na tym forum będzie wybitnie długa i super bolesna, na co Ci to? Przecież w sumie chodzi o to, że ulżyć potrzebie tworzenia... Chodzi o to, żeby napisać, niekoniecznie napisać dobrze (czego zupełnie nie chwytam).
EDYT: za ewentualne literówki bardzo przepraszam, chwilowe kłopoty ze wzrokiem.
Dobry człowieku, warsztaty literackie są miejscem, gdzie katujemy (używając nabytej wiedzy i wrodzonej złośliwości) teksty tych, którzy mają plany i ambicje literackie. Przychodzą się tu uczyć, jak te swoje ambicje zrealizować. Poznają swoje słabości i mocne strony - bo mają plan pisać.
Raczej nikt tu się pojawia, bo: wiecie, wypsnęło mi się takie, potrzeba kreacji mnie sparła i o, patrzcie tylko.
Rozumiem, że twórcza część Twojego ja dusi się w praktycznych ramach studiów. Rozumiem, bo też miewam takie ataki w temacie "coś stworzyć muszę", niemniej nigdy to nie jest tak, żeby stworzyć coś, cokolwiek, gdziekolwiek, jakkolwiek byleby stworzone było. Zajmuję się tym co umiem, do czego mam talent, a nie tak, żeby coś, cokolwiek, bo wtedy zasadniczo mogłabym się ograniczyć do przemiany materii. Efekty, jako żywo, zbliżonej wartości.
Idź Tomku na jakieś forum, gdzie się wszyscy gremialnie po plecach poklepują nawzajem, gdzie chwalą, chwalą bez ustanku. Jeśli Twoją ambicją jest napisanie jakiegokolwiek opowiadania to najlepiej, żebyś wybrał sobie jak najmniej profesjonalną, za jak najprzychylniejszą publiczność. Tu się zaharujesz. To co zaprezentowałeś powyżej jest pracą na poziomie ucznia szkoły podstawowej. Niezbyt zdolnego. Twoja droga do opowiadania na tym forum będzie wybitnie długa i super bolesna, na co Ci to? Przecież w sumie chodzi o to, że ulżyć potrzebie tworzenia... Chodzi o to, żeby napisać, niekoniecznie napisać dobrze (czego zupełnie nie chwytam).
EDYT: za ewentualne literówki bardzo przepraszam, chwilowe kłopoty ze wzrokiem.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka
- Tomek
- Sepulka
- Posty: 44
- Rejestracja: śr, 12 lip 2006 16:59
- Płeć: Mężczyzna
Re: Wyspa skarbów
IKA, zupełnie cię nie rozumiem ;) Przecież sam widzę i mogę opisać to, co zamieściłem w pierwszym poście. Już (chyba) stwierdziłem, że to jest fatalne i się śmieję trochę ze wstydu, trochę z beznadziejnego tekstu :D Jeżeli odniosłaś inne wrażenie... nie chciałem tego ;) Chciałem tylko pogadać ;) Ale już sobie idę.
PS. Dzięki za uwagi, są bardzo pomocne.
PS. Dzięki za uwagi, są bardzo pomocne.