Terrorysta
Moderator: RedAktorzy
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Terrorysta
Po dłuuugim czasie witam ponownie. Mam nadzieję, że będzie smakować. ;) Ponownie brak mi pomysłu na tytuł, dlatego jest dość banalny.
_________________________
Migające czerwono-niebieskie światła, żółta taśma, policjanci wyprowadzili właśnie z budynku ostatnich ludzi. Dowódca akcji każe rozstawić się snajperom, a ja, jako strateg i Agnieszka, nasza negocjatorka, wyskoczyłyśmy w pośpiechu z samochodu, który nas tu przywiózł i podeszłyśmy do prowizorycznego centrum dowodzenia, urządzonego w busie.
- Witajcie –przywitał nas w pośpiechu jeden z policjantów i szybko zapoznał z sytuacją. Jak wiemy z relacji świadków, mężczyzna, mający około 30 lat wszedł do sklepu z biżuterią, w którym znajdowało się obecnie około dziesięciu osób, w tym dwie kasjerki wyciągnął broń, przystawił ją dziecku, które było tam z matką, do głowy i zagroził, że je zabije, jeżeli jedna ze sprzedawczyń zaraz nie zamknie drzwi i nie zasłoni okien. Rozległy się krzyki, zapanował chaos, ale w tym sklepie wszyscy zamarli, tylko matka zaczęła płakać. Kasjerka zamknęła drzwi, ktoś z zewnątrz zadzwonił po policje. – Technicy właśnie próbują uzyskać łącze z systemem kamer, aby mieć wgląd na sytuację wewnątrz – powiedział policjant, po czym zwrócił się do Agnieszki: - Musisz najpierw dowiedzieć się, kim on jest i czego chce.
- Inspektorze! – krzyknął jeden z techników. – Mamy obraz! – Policjant skinął na nas i razem z kilkoma innymi osobami stłoczyliśmy się wokół ekranu. Widać na nim wnętrze sklepu, około 20 metrów kwadratowych. Wzdłuż ścian półki, na środku pomieszczenia prostokąt z lad. Wszędzie mnóstwo świecidełek. Osiem osób, w tym dziecko, któremu prawdopodobnie grożono, siedziało w rogu naprzeciwko drzwi, po prawej stronie. Na jednym z blatów przysiadł mężczyzna, pistoletem celując w grupę ludzi i patrząc na kamerę. Nagle Agnieszka pisnęła.
- Ja… ja chyba wiem, kto to jest – powiedziała drżącym głosem. – To Mateusz Frydrygowski, jest moim sąsiadem.
Zdawało mi się, że była w szoku. Zresztą to wcale mnie nie zdziwiło. Kto z nas byłby opanowany, gdyby w terroryście rozpoznał własnego sąsiada?
- Skoro go znasz, możesz zrezygnować z pośredniczenia w tej sprawie – stwierdził inspektor, ale ona pokręciła głową.
- Mamy z nimi jakąś możliwość kontaktu? – zapytała.
- Właśnie uzyskaliśmy dostęp do wewnętrznej sieci telefonów – powiedział jeden z techników.
-Wchodzisz – zdecydował inspektor. Agnieszka usiadła na wskazanym fotelu. Wzięła głęboki oddech i dała znak, że można rozpocząć połączenie. Mężczyzna na ekranie wstał i odebrał telefon.
- Będę rozmawiał tylko z jedną waszą negocjatorką, Agnieszką Listewską – usłyszeliśmy jego głos.
- To masz szczęście, Mateuszu, bo to właśnie ja – odparła. – Jeżeli teraz wypuścisz tych ludzi…
- Daj sobie spokój, Agnieszka – przerwał jej Mateusz. – Znam tą gadkę. I nie wypuszczę tych ludzi, dopóki nie dostanę tego, czego chcę.
- A czego chcesz?
Mężczyzna roześmiał się.
- Ty doskonale wiesz – powiedział. Negocjatorka zmarszczyła brwi i dała nam znak, że wcale nie, nie ma pojęcia.
- Niestety nie. Będziesz musiał nam to powiedzieć.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Jeśli tu przyjdziesz z jeszcze jedną osobą od was, ale nie policjantem, dajmy na to strategiem lub technikiem, wypuszczę wszystkich zakładników.
I połączenie zostało przerwane.
- Dzwoń jeszcze raz – powiedziała spokojnie Agnieszka. Techniczny zrobił to, ale telefon nie został odebrany. Mateusz podszedł tylko do niego i zdjął do z widełek, aby przestał dzwonić.
- Czy masz jakieś zatarcia z tym człowiekiem? – zapytałam rzeczowo.
- Nie. I nie mam pojęcia, o co mogło mu chodzić – odparła negocjatorka. – Wymiana, którą zaproponował jest dla nas korzystna. Powinniśmy na to pójść?
- Tak – odpowiedziałam, po chwili zastanowienia. – Dwie osoby zamiast ośmiu. Inspektorze?
- Tak, to zdecydowanie korzystny pomysł, jednak Agnieszka musi się zgodzić i musimy znaleźć drugą osobę, która z nią pójdzie.
- Zgadzam się – powiedziała od razu negocjatorka.
- A ja z nią pójdę – zdecydowałam.
Inspektor wyraził zgodę, więc rozpoczęły się przygotowania. Kamizelki kuloodporne, słuchawki douszne, ostatnie instrukcje i weszłyśmy. Korytarze galerii handlowej wydawały się martwe, gdy nie było na nich ludzi. Według instrukcji doszłyśmy do odpowiedniego sklepu, za nami w pewnej odległości szedł snajper. Jedno z okien było odsłonięte, więc zakładnicy zobaczyli nas. Jedna z kasjerek otworzyła drzwi do połowy.
- Najpierw ludzie muszą wyjść – powiedziała Agnieszka do wnętrza sklepu.
- Najpierw odeślijcie snajpera – odpowiedział Mateusz. Skinęłam głową, więc strzelec zawrócił. – Świetnie. Jedna z was musi wejść – zażądał teraz terrorysta. Agnieszka bez wahania wkroczyła do sklepu. Wysypali się z niego zakładnicy. Kiedy doliczyłam do ośmiu, Mateusz kazał wejść również mi. Kiedy tylko znalazłam się w środku, zamknął drzwi i zasłonił okno. Kazał nam stanąć przed przeciwległą ścianą. – Słuchawki – rzucił tylko. – Wyjmijcie je, nie jestem idiotą.
Spojrzałam na Agnieszkę i skinęłam głową. Wątpiłam, czy zastrzeli nas z tak błahego powodu, ale nie znałyśmy jego motywów, więc bezpieczniej było słuchać. Wyciągnęłyśmy słuchawki i rzuciłyśmy je po podłodze. Zdeptał je.
- Czego chcesz? – zapytała ponownie Agnieszka.
- Możesz przestać już udawać głupią, moja droga – warknął Mateusz. – To chyba jasne od samego początku. Podejrzewałaś, że to ja cię szpieguję co najmniej od miesiąca. Oddaj mi swoją moc, a będzie po problemie.
Najpierw wydało mi się, że Agnieszka jest nie mniej zdziwiona ode mnie, ale po chwili mierzenia go wzrokiem, uśmiechnęła się pewnie.
- Czyim jesteś sługą? Dla kogo chcesz mocy? – zapytała.
- Dla pana nas wszystkich, ty głupia…
- A więc dla Lucjusza – przerwała mu spokojnie. – No tak, mogłam się tego spodziewać. Z jego strony podejrzanie długo nie otrzymałam znaku życia.
- O co chodzi, do cholery?! – wtrąciłam w końcu, już nieźle skołowana.
- Daj spokój, Kornelia – odpowiedziała wyniośle Agnieszka. – I tak nie zrozumiesz, należysz w pełni do tego świata. Nie oddam ci mocy, żebyś mógł je przekazać Lucjuszowi – zwróciła się znowu do Mateusza.
- Ach tak. A jeśli zechciałbym opowiedzieć twojej drogiej koleżaneczce o naszym świecie? – zapytał prowokująco.
Agnieszka zmarszczyła brwi.
- Dlaczego sądzisz, że miałoby mi to zaszkodzić? – zapytała spokojnie.
- Odkryliśmy twoją tajemnicę, Agnieszko. Pozwolono ci na opuszczenie naszego świata z jednym warunkiem. Nikt nie może się o nim dowiedzieć z twojej winy albo zostaniesz wtrącona do więzienia na resztę swoich dni. A jako hipnotyzerce, pozostało ci ich jeszcze dużo. Uśmiecha ci się spędzić najbliższe sto lat w więzieniu?
Przełknęła ślinę.
- Wolę to niż pozwolić, aby przez moją moc umierali ludzie. Ja używałam jej do ratowania żyć, wy chcecie siać tylko zniszczenie.
- Chcę wiedzieć, co tu się dzieje! – krzyknęłam. Oboje spojrzeli na mnie. Mateusz wycelował pistolet w moją głowę. Agnieszka zamarła.
- Ależ proszę bardzo – zaczął spokojnie terrorysta. – Twoja droga koleżanka jest jedną z mieszkanek podziemnego świata, gdzie dawno temu zeszli wszyscy magowie i czarownicy z ziemi, aby uniknąć spalenia na stosie. Wszyscy tam mają moce, a moc Agnieszki jest bardzo rzadka. Potrafi hipnotyzować, co zapewne przydawało jej się w tej pracy. Zapragnęło jej wielu. Kiedy jeszcze mieszkała tam, próbowali ją zwerbować, ale gdy przeniosła się na ziemię, przestało to być możliwe, więc po prostu próbują ją zdobyć. Ma dwie możliwości. Albo odda nam ją dobrowolnie i przeżyje, albo ją zabijemy i zyskamy moc. Problem polega na tym, że gdyby oddała nam moc dobrowolnie, przekazałaby również swoje nadprzeciętne lata życia. Prawie pięćdziesiąt. A sama żyła by jak zwykły człowiek. Gdy ją zabiję, otrzymam tylko moce hipnotyzerskie.
- Tak, to cała historia, ale właśnie zaprzepaściłeś ostatnie szanse na to, abym oddała ci moce dobrowolnie. Bo jeśli teraz to zrobię, resztę życia spędzę w więzieniu. Lepiej mnie zabij, Mateuszu – powiedziała Agnieszka.
- Skoro tego chcesz – odparł kpiąco i przeniósł pistolet na nią. Odbezpieczył go.
- Nie! Nie! Nie wierzę w to! – krzyknęłam, gdy wreszcie wyrwałam się z oszołomienia. – Piękna historia, naprawdę, ale chcę prawdy.
- Uwierz, Kornelio – mruknęła tylko Agnieszka, dalej wpatrując się w lufę rewolweru. – Nic nie jestem w stanie zrobić, nie mogę go zahipnotyzować. Nie wypuści mnie, jeśli nie weźmie tej mocy. Będziecie mieli dużo problemów, gdy Lucjusz ją dostanie. Szkoda, że nie wpadłam wcześniej na to, że jest jego sługą. Nie przyszłabym tu. A teraz… no cóż. Tylko, Mateuszu, wypuść ją – dodała, wskazując na mnie.
- Jak sobie życzysz – mruknął terrorysta i strzelił. Krzyk zamarł mi w gardle, ciało Agnieszki opadło na podłogę, a Mateusz uśmiechnął się z satysfakcją. Odszedł poza zasięg kamer i zniknął. Dalej oszołomiona, uklęknęłam przy jej ciele. Niewiele z tego rozumiałam. Nie wiedziałam, czy w to wierzyłam. Spostrzegłam, że z jej dłoni wystaje kawałek papieru. Wyciągnęłam go i przeczytałam.
Nie wiem, kiedy to się stanie, ale kiedyś ten dzień nadejdzie.
Mam nadzieję, że przed moją śmiercią usłyszałeś/ aś całą historię.
Musiałam przekazać tę moc komuś, zanim zostanę zabita.
Przepraszam, że akurat Tobie. Wiedz, że znajdujesz się w wielkim
niebezpieczeństwie. Ukryj się. Zdaję sobie sprawę, jak trudno w to uwierzyć.
Jednak to prawda, zaufaj mi, proszę.
Tak, zdecydowanie trudno było w to uwierzyć. Ale chyba musiałam. Pewnie napisała tą kartkę, przewidując taką sytuację. To było szaleństwo, czyste szaleństwo. Jednak po jakimś czasie sprawdziłam to. Tak, mogłam hipnotyzować. Więc uciekłam na krótko po jej pogrzebie.
Tak, umarła. To aż śmieszne, niezrozumiałe, absurdalne. No bo ona? Każdy mógł umrzeć, każdego kiedyś dosięgnie śmierć, ale nikt nie myślał, że ona podlega jakimkolwiek zasadom. Jak? Przecież była taka pełna energii, pełna życia, szczęśliwa, zawsze chciała coś robić i zresztą zawsze coś robiła. Nie pozostawała w bezruchu. Była jedną z tych osób, które zdawały się żyć poza czasem. Było to tym bardziej nieprawdopodobne po tym, czego się o niej dowiedziałam. Ale umarła. I pozostawiła za sobą zbyt dużo pytań.
Stojąc nad jej grobem po pogrzebie dalej zastanawiałam się, jak to możliwe. To nie mogła być prawda, to tylko sen, a kiedy się obudzę… ale nie. Litery na nagrobku i widok jej bladej twarzy, na której nie było już nawet cienia uśmiechu utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie żyje.
AGNIESZKA LISTEWSKA
1993-2019
ŚMIERĆ JEST NOWYM POCZĄTKIEM.
Czytałam to już chyba setny raz, choć wcale nie musiałam, bo ona zawsze to powtarzała: że nie ma po co bać się śmierci, że przecież to będzie dopiero nowy początek. Zresztą trudno by jej było robić to, co robiła, gdyby tak nie myślała. W końcu była negocjatorką policyjną i to jedną z najlepszych. Jednak to właśnie praca doprowadziła ją do śmierci.
Poznałam ją, jak tylko zaczęła pracować w policji. Była dobra, naprawdę dobra – stanowcza, cierpliwa, pewna siebie, spokojna i odważna, a to już połowa sukcesu. Nie spodziewałam się tylko, że tak naprawdę jej zwycięstwa są spowodowane czymś innym. Nie przegrała żadnej sprawy. Dopiero na tej ostatniej akcji, przekonałam się, dlaczego.
_________________________
Migające czerwono-niebieskie światła, żółta taśma, policjanci wyprowadzili właśnie z budynku ostatnich ludzi. Dowódca akcji każe rozstawić się snajperom, a ja, jako strateg i Agnieszka, nasza negocjatorka, wyskoczyłyśmy w pośpiechu z samochodu, który nas tu przywiózł i podeszłyśmy do prowizorycznego centrum dowodzenia, urządzonego w busie.
- Witajcie –przywitał nas w pośpiechu jeden z policjantów i szybko zapoznał z sytuacją. Jak wiemy z relacji świadków, mężczyzna, mający około 30 lat wszedł do sklepu z biżuterią, w którym znajdowało się obecnie około dziesięciu osób, w tym dwie kasjerki wyciągnął broń, przystawił ją dziecku, które było tam z matką, do głowy i zagroził, że je zabije, jeżeli jedna ze sprzedawczyń zaraz nie zamknie drzwi i nie zasłoni okien. Rozległy się krzyki, zapanował chaos, ale w tym sklepie wszyscy zamarli, tylko matka zaczęła płakać. Kasjerka zamknęła drzwi, ktoś z zewnątrz zadzwonił po policje. – Technicy właśnie próbują uzyskać łącze z systemem kamer, aby mieć wgląd na sytuację wewnątrz – powiedział policjant, po czym zwrócił się do Agnieszki: - Musisz najpierw dowiedzieć się, kim on jest i czego chce.
- Inspektorze! – krzyknął jeden z techników. – Mamy obraz! – Policjant skinął na nas i razem z kilkoma innymi osobami stłoczyliśmy się wokół ekranu. Widać na nim wnętrze sklepu, około 20 metrów kwadratowych. Wzdłuż ścian półki, na środku pomieszczenia prostokąt z lad. Wszędzie mnóstwo świecidełek. Osiem osób, w tym dziecko, któremu prawdopodobnie grożono, siedziało w rogu naprzeciwko drzwi, po prawej stronie. Na jednym z blatów przysiadł mężczyzna, pistoletem celując w grupę ludzi i patrząc na kamerę. Nagle Agnieszka pisnęła.
- Ja… ja chyba wiem, kto to jest – powiedziała drżącym głosem. – To Mateusz Frydrygowski, jest moim sąsiadem.
Zdawało mi się, że była w szoku. Zresztą to wcale mnie nie zdziwiło. Kto z nas byłby opanowany, gdyby w terroryście rozpoznał własnego sąsiada?
- Skoro go znasz, możesz zrezygnować z pośredniczenia w tej sprawie – stwierdził inspektor, ale ona pokręciła głową.
- Mamy z nimi jakąś możliwość kontaktu? – zapytała.
- Właśnie uzyskaliśmy dostęp do wewnętrznej sieci telefonów – powiedział jeden z techników.
-Wchodzisz – zdecydował inspektor. Agnieszka usiadła na wskazanym fotelu. Wzięła głęboki oddech i dała znak, że można rozpocząć połączenie. Mężczyzna na ekranie wstał i odebrał telefon.
- Będę rozmawiał tylko z jedną waszą negocjatorką, Agnieszką Listewską – usłyszeliśmy jego głos.
- To masz szczęście, Mateuszu, bo to właśnie ja – odparła. – Jeżeli teraz wypuścisz tych ludzi…
- Daj sobie spokój, Agnieszka – przerwał jej Mateusz. – Znam tą gadkę. I nie wypuszczę tych ludzi, dopóki nie dostanę tego, czego chcę.
- A czego chcesz?
Mężczyzna roześmiał się.
- Ty doskonale wiesz – powiedział. Negocjatorka zmarszczyła brwi i dała nam znak, że wcale nie, nie ma pojęcia.
- Niestety nie. Będziesz musiał nam to powiedzieć.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Jeśli tu przyjdziesz z jeszcze jedną osobą od was, ale nie policjantem, dajmy na to strategiem lub technikiem, wypuszczę wszystkich zakładników.
I połączenie zostało przerwane.
- Dzwoń jeszcze raz – powiedziała spokojnie Agnieszka. Techniczny zrobił to, ale telefon nie został odebrany. Mateusz podszedł tylko do niego i zdjął do z widełek, aby przestał dzwonić.
- Czy masz jakieś zatarcia z tym człowiekiem? – zapytałam rzeczowo.
- Nie. I nie mam pojęcia, o co mogło mu chodzić – odparła negocjatorka. – Wymiana, którą zaproponował jest dla nas korzystna. Powinniśmy na to pójść?
- Tak – odpowiedziałam, po chwili zastanowienia. – Dwie osoby zamiast ośmiu. Inspektorze?
- Tak, to zdecydowanie korzystny pomysł, jednak Agnieszka musi się zgodzić i musimy znaleźć drugą osobę, która z nią pójdzie.
- Zgadzam się – powiedziała od razu negocjatorka.
- A ja z nią pójdę – zdecydowałam.
Inspektor wyraził zgodę, więc rozpoczęły się przygotowania. Kamizelki kuloodporne, słuchawki douszne, ostatnie instrukcje i weszłyśmy. Korytarze galerii handlowej wydawały się martwe, gdy nie było na nich ludzi. Według instrukcji doszłyśmy do odpowiedniego sklepu, za nami w pewnej odległości szedł snajper. Jedno z okien było odsłonięte, więc zakładnicy zobaczyli nas. Jedna z kasjerek otworzyła drzwi do połowy.
- Najpierw ludzie muszą wyjść – powiedziała Agnieszka do wnętrza sklepu.
- Najpierw odeślijcie snajpera – odpowiedział Mateusz. Skinęłam głową, więc strzelec zawrócił. – Świetnie. Jedna z was musi wejść – zażądał teraz terrorysta. Agnieszka bez wahania wkroczyła do sklepu. Wysypali się z niego zakładnicy. Kiedy doliczyłam do ośmiu, Mateusz kazał wejść również mi. Kiedy tylko znalazłam się w środku, zamknął drzwi i zasłonił okno. Kazał nam stanąć przed przeciwległą ścianą. – Słuchawki – rzucił tylko. – Wyjmijcie je, nie jestem idiotą.
Spojrzałam na Agnieszkę i skinęłam głową. Wątpiłam, czy zastrzeli nas z tak błahego powodu, ale nie znałyśmy jego motywów, więc bezpieczniej było słuchać. Wyciągnęłyśmy słuchawki i rzuciłyśmy je po podłodze. Zdeptał je.
- Czego chcesz? – zapytała ponownie Agnieszka.
- Możesz przestać już udawać głupią, moja droga – warknął Mateusz. – To chyba jasne od samego początku. Podejrzewałaś, że to ja cię szpieguję co najmniej od miesiąca. Oddaj mi swoją moc, a będzie po problemie.
Najpierw wydało mi się, że Agnieszka jest nie mniej zdziwiona ode mnie, ale po chwili mierzenia go wzrokiem, uśmiechnęła się pewnie.
- Czyim jesteś sługą? Dla kogo chcesz mocy? – zapytała.
- Dla pana nas wszystkich, ty głupia…
- A więc dla Lucjusza – przerwała mu spokojnie. – No tak, mogłam się tego spodziewać. Z jego strony podejrzanie długo nie otrzymałam znaku życia.
- O co chodzi, do cholery?! – wtrąciłam w końcu, już nieźle skołowana.
- Daj spokój, Kornelia – odpowiedziała wyniośle Agnieszka. – I tak nie zrozumiesz, należysz w pełni do tego świata. Nie oddam ci mocy, żebyś mógł je przekazać Lucjuszowi – zwróciła się znowu do Mateusza.
- Ach tak. A jeśli zechciałbym opowiedzieć twojej drogiej koleżaneczce o naszym świecie? – zapytał prowokująco.
Agnieszka zmarszczyła brwi.
- Dlaczego sądzisz, że miałoby mi to zaszkodzić? – zapytała spokojnie.
- Odkryliśmy twoją tajemnicę, Agnieszko. Pozwolono ci na opuszczenie naszego świata z jednym warunkiem. Nikt nie może się o nim dowiedzieć z twojej winy albo zostaniesz wtrącona do więzienia na resztę swoich dni. A jako hipnotyzerce, pozostało ci ich jeszcze dużo. Uśmiecha ci się spędzić najbliższe sto lat w więzieniu?
Przełknęła ślinę.
- Wolę to niż pozwolić, aby przez moją moc umierali ludzie. Ja używałam jej do ratowania żyć, wy chcecie siać tylko zniszczenie.
- Chcę wiedzieć, co tu się dzieje! – krzyknęłam. Oboje spojrzeli na mnie. Mateusz wycelował pistolet w moją głowę. Agnieszka zamarła.
- Ależ proszę bardzo – zaczął spokojnie terrorysta. – Twoja droga koleżanka jest jedną z mieszkanek podziemnego świata, gdzie dawno temu zeszli wszyscy magowie i czarownicy z ziemi, aby uniknąć spalenia na stosie. Wszyscy tam mają moce, a moc Agnieszki jest bardzo rzadka. Potrafi hipnotyzować, co zapewne przydawało jej się w tej pracy. Zapragnęło jej wielu. Kiedy jeszcze mieszkała tam, próbowali ją zwerbować, ale gdy przeniosła się na ziemię, przestało to być możliwe, więc po prostu próbują ją zdobyć. Ma dwie możliwości. Albo odda nam ją dobrowolnie i przeżyje, albo ją zabijemy i zyskamy moc. Problem polega na tym, że gdyby oddała nam moc dobrowolnie, przekazałaby również swoje nadprzeciętne lata życia. Prawie pięćdziesiąt. A sama żyła by jak zwykły człowiek. Gdy ją zabiję, otrzymam tylko moce hipnotyzerskie.
- Tak, to cała historia, ale właśnie zaprzepaściłeś ostatnie szanse na to, abym oddała ci moce dobrowolnie. Bo jeśli teraz to zrobię, resztę życia spędzę w więzieniu. Lepiej mnie zabij, Mateuszu – powiedziała Agnieszka.
- Skoro tego chcesz – odparł kpiąco i przeniósł pistolet na nią. Odbezpieczył go.
- Nie! Nie! Nie wierzę w to! – krzyknęłam, gdy wreszcie wyrwałam się z oszołomienia. – Piękna historia, naprawdę, ale chcę prawdy.
- Uwierz, Kornelio – mruknęła tylko Agnieszka, dalej wpatrując się w lufę rewolweru. – Nic nie jestem w stanie zrobić, nie mogę go zahipnotyzować. Nie wypuści mnie, jeśli nie weźmie tej mocy. Będziecie mieli dużo problemów, gdy Lucjusz ją dostanie. Szkoda, że nie wpadłam wcześniej na to, że jest jego sługą. Nie przyszłabym tu. A teraz… no cóż. Tylko, Mateuszu, wypuść ją – dodała, wskazując na mnie.
- Jak sobie życzysz – mruknął terrorysta i strzelił. Krzyk zamarł mi w gardle, ciało Agnieszki opadło na podłogę, a Mateusz uśmiechnął się z satysfakcją. Odszedł poza zasięg kamer i zniknął. Dalej oszołomiona, uklęknęłam przy jej ciele. Niewiele z tego rozumiałam. Nie wiedziałam, czy w to wierzyłam. Spostrzegłam, że z jej dłoni wystaje kawałek papieru. Wyciągnęłam go i przeczytałam.
Nie wiem, kiedy to się stanie, ale kiedyś ten dzień nadejdzie.
Mam nadzieję, że przed moją śmiercią usłyszałeś/ aś całą historię.
Musiałam przekazać tę moc komuś, zanim zostanę zabita.
Przepraszam, że akurat Tobie. Wiedz, że znajdujesz się w wielkim
niebezpieczeństwie. Ukryj się. Zdaję sobie sprawę, jak trudno w to uwierzyć.
Jednak to prawda, zaufaj mi, proszę.
Tak, zdecydowanie trudno było w to uwierzyć. Ale chyba musiałam. Pewnie napisała tą kartkę, przewidując taką sytuację. To było szaleństwo, czyste szaleństwo. Jednak po jakimś czasie sprawdziłam to. Tak, mogłam hipnotyzować. Więc uciekłam na krótko po jej pogrzebie.
Tak, umarła. To aż śmieszne, niezrozumiałe, absurdalne. No bo ona? Każdy mógł umrzeć, każdego kiedyś dosięgnie śmierć, ale nikt nie myślał, że ona podlega jakimkolwiek zasadom. Jak? Przecież była taka pełna energii, pełna życia, szczęśliwa, zawsze chciała coś robić i zresztą zawsze coś robiła. Nie pozostawała w bezruchu. Była jedną z tych osób, które zdawały się żyć poza czasem. Było to tym bardziej nieprawdopodobne po tym, czego się o niej dowiedziałam. Ale umarła. I pozostawiła za sobą zbyt dużo pytań.
Stojąc nad jej grobem po pogrzebie dalej zastanawiałam się, jak to możliwe. To nie mogła być prawda, to tylko sen, a kiedy się obudzę… ale nie. Litery na nagrobku i widok jej bladej twarzy, na której nie było już nawet cienia uśmiechu utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie żyje.
AGNIESZKA LISTEWSKA
1993-2019
ŚMIERĆ JEST NOWYM POCZĄTKIEM.
Czytałam to już chyba setny raz, choć wcale nie musiałam, bo ona zawsze to powtarzała: że nie ma po co bać się śmierci, że przecież to będzie dopiero nowy początek. Zresztą trudno by jej było robić to, co robiła, gdyby tak nie myślała. W końcu była negocjatorką policyjną i to jedną z najlepszych. Jednak to właśnie praca doprowadziła ją do śmierci.
Poznałam ją, jak tylko zaczęła pracować w policji. Była dobra, naprawdę dobra – stanowcza, cierpliwa, pewna siebie, spokojna i odważna, a to już połowa sukcesu. Nie spodziewałam się tylko, że tak naprawdę jej zwycięstwa są spowodowane czymś innym. Nie przegrała żadnej sprawy. Dopiero na tej ostatniej akcji, przekonałam się, dlaczego.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Tak na szybko.
Nie jestem specjalistą w zakresie działania SPAPów czy BOA, ale trochę się tematem interesuję i w życiu nie słyszałem o stanowisku "policyjny strateg". Nie mówiąc o tym, że zdaje się mylisz taktykę i strategię.
No i wydaje mi się, że kompletnie nie wykorzystałaś zaaranżowanej sytuacji z oddziałem AT - dużo pary w gwizdek.
Znajdę czas to napiszę obszerniej...
Nie jestem specjalistą w zakresie działania SPAPów czy BOA, ale trochę się tematem interesuję i w życiu nie słyszałem o stanowisku "policyjny strateg". Nie mówiąc o tym, że zdaje się mylisz taktykę i strategię.
No i wydaje mi się, że kompletnie nie wykorzystałaś zaaranżowanej sytuacji z oddziałem AT - dużo pary w gwizdek.
Znajdę czas to napiszę obszerniej...
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Re: Terrorysta
Tak, na pewno możliwe są, nawet bardzo, błędy rzeczowe. Korzystałam z raczej niepewnych źródeł.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1765
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Ukradłaś mi pomysł na tytuł! :PVerus pisze:Ponownie brak mi pomysłu na tytuł, dlatego jest dość banalny.
- Iwan
- Fargi
- Posty: 344
- Rejestracja: wt, 21 lip 2009 14:18
Re: Terrorysta
Spróbuję taką amatorską łapankę. A przy okazji miłych „walętynek” dla wszystkich forumowiczów.
Tym razem policjant zrozumiał, że jego chaotyczny opis sceny tylko mąci obraz, więc zmienił się w narratora.
a) - Ty doskonale wiesz [czego chcę] – powiedział
b) - Nie udawaj, że nie wiesz [czego chcę].
Wiedziała od samego początku. Rozumiem, że ona udaje, że udawała, że nie wiedziała? Sytuacja staje się trochę zbyt zagmatwana.
D’oh!
No dobra. Jak na moje rozeznanie jest początek, rozwinięcie i zakończenie, czyli jest opowiadanie? Niech się Neularger i Małgorzata wypowiedzą, ja nic nie wiem na te tematy. Jest parę zgrzytów w fabule: Bohaterka Kornelia została na siłę wpechnięta do sklepu, by być świadkiem konfrontacji i otrzymać moc. Niestety autorskie chciejstwo jest tu bardzo widoczne. Rozumiem, że Agnieszka chciała mieć ją ze sobą, by móc przekazac moc jej, a nie przypadkowej osobie. Pamiętajmy jednak, że to bandyta kontrolował sytuację, a on Kornelii do niczego nie potrzebował – miał pełno zakładników, którzy mogli z powodzeniem spełnić tę samą rolę – być świadkiem, jak Agnieszka zdradza tajemnicę świata magów. Tu z kolei kolejna nieścisłość – to ten Mateusz wygadał się o tym świecie, nie Agnieszka, czemu więc miałaby obawiać się więzienia. Potem z kolei Mateusz zabija ją i rozpływa się w powietrzu. Skoro tak potrafi, to po co cała ta szopka z napadem na jubilera? Szpiegował ją. Wystarczyło poczekać, aż pójdzie kupić ziemniaki na obiad, teleportować się do sklepu z pistoletem i dalej już mniej więcej to samo. Plan Mateusza był niesamowicie zagmatwany w stosunku do jego zamiarów – ponownie wychodzi chciejstwo wciśnięcia głównej bohaterki do całej tej historii.
edycja: jak zwykle pełno kłopotów ze znaczkami z html
Coś mi tu zgrzyta. Wołałbym opis scenerii pełnymi zdaniami. Mam wrażenie, ze poszłaś na skróty (tak, tym razem zerknąłem na dane autorki :) )Migające czerwono-niebieskie światła, żółta taśma, policjanci wyprowadzili właśnie z budynku ostatnich ludzi.
Pogrubione – różne czasy. Pochylone – oczywista oczywistość, która niepotrzebnie gmatwa całe zdanie.Dowódca akcji każe rozstawić się snajperom, a ja, jako strateg i Agnieszka, nasza negocjatorka, wyskoczyłyśmy w pośpiechu z samochodu, który nas tu przywiózł i podeszłyśmy do prowizorycznego centrum dowodzenia, urządzonego w busie .
To zdanie to samo ZUO. Rozumiem, ze policjant może mówić bez ładu i składu, emocje itd, ale wyszedł nezły bełkot. Relacja świadków, jeżeli nikt ze sklepu nie wyszedł? Hmmm... Dalej - znajdowało się obecnie – może znajdowało się wtedy, albo znajduje się obecnie. Znowu coś z czasami nie wyszło. Ponownie: pochylone – nieistotne szczegóły, które paskudnie rozmywają sytuację. Do tego żądania mężczyzny są dosyć osobliwe. Trochę się śmiesznie zrobiło, a chyba nie o to chodziło.- Witajcie –przywitał nas w pośpiechu jeden z policjantów i szybko zapoznał z sytuacją. (tu zgubiła się pauza dialogowa) Jak wiemy z relacji świadków, mężczyzna, mający około 30 lat (,) wszedł do sklepu z biżuterią, w którym znajdowało się obecnie około dziesięciu osób, w tym dwie kasjerki (,) wyciągnął broń, przystawił ją dziecku, które było tam z matką , do głowy i zagroził, że je zabije, jeżeli jedna ze sprzedawczyń zaraz nie zamknie drzwi i nie zasłoni okien.
Rozległy się krzyki, zapanował chaos, ale w tym sklepie wszyscy zamarli, tylko matka zaczęła płakać.
Tym razem policjant zrozumiał, że jego chaotyczny opis sceny tylko mąci obraz, więc zmienił się w narratora.
Policję. Zgubił się ogonek. W porównaniu do Twoich poprzednich tekstów ten jest wyjątkowo niestaranny.Kasjerka zamknęła drzwi, ktoś z zewnątrz zadzwonił po policje.
Pierwsza pauza dialogowa pojawie się bez powodu w połowie wypowiedzi policjanta. Druga sprawa , że skoro uzbrojony koleś wdziera się do sklebu jubilerskiego, to chyba raczej z góry wiadomo, o co mu chodzi. Jest to tak oczywiste, że policjanci chyba nie powinni podejrzewać, że przestępca ma jednak jakiś inny cel.– Technicy właśnie próbują uzyskać łącze z systemem kamer, aby mieć wgląd na sytuację wewnątrz – powiedział policjant, po czym zwrócił się do Agnieszki: - Musisz najpierw dowiedzieć się, kim on jest i czego chce.
Smiem twerdzić, że im wszystkim grożono i to nie najprawdopodobniej, tylko z całą pewnością. To wtrącenie jest zupełnie zbędne.Widać na nim [było] wnętrze sklepu, [bla bla bla]. Osiem osób, w tym dziecko, któremu prawdopodobnie grożono , siedziało w rogu naprzeciwko drzwi, po prawej stronie. Na jednym z blatów przysiadł mężczyzna, pistoletem celując w grupę ludzi i patrząc na kamerę.
Wiem, że tak się mói na codzień, ale mimo wszystko brzydko wyglada w zapisie.Znam tą gadkę.
Funkcje policjantów mi nie przeszkadzają, w końcu to fantastyka, lecz trudno mi sobie wyobrazić, że technicy i strategowie nie byliby policjantami. Cywilnymi pracownikami na kontrakcie? Jakoś się tak nie trzyma kupy. Do tego wyszło bardzo śmiesznie; bohaterka jest strategiem, ta funkcja jest na tyle charakterystyczna, że mocno zapada w pamięć, kiedy więc terrorysta mówi do Agnieszki, która przyjechała na miejsce z bohaterką, by wzięła ze sobą jakiegoś technika lub stratega, cała scena staje się niemożliwie nachalnym pretekstem, by bohaterka znalazła się wewnątrz sklepu.ale nie policjantem, dajmy na to strategiem lub technikiem,
Przeczytaj ten fragment jeszcze raz. Techniczny dostał polecienie, i zaczął tak uparcie wydzwaniać, że poirytowany terrorysta musiał pofatygować się do centrali, by zdjąć technicznego z widełek :)- Dzwoń jeszcze raz – powiedziała spokojnie Agnieszka. Techniczny zrobił to, ale telefon nie został odebrany. Mateusz podszedł tylko do niego i zdjął do z widełek, aby przestał dzwonić.
Zatargi.- Czy masz jakieś zatarcia z tym człowiekiem?
Acha! Agnieszka już teraz wie, kto będzie jej towarzyszył (mówi bezpośrednio do bohaterki), chociaz później mamy następującą wymianę zdań:Powinniśmy na to pójść?
To ona raczej jest jasnowidzką niż hipnotyzerem.jednak Agnieszka musi się zgodzić i musimy znaleźć drugą osobę, która z nią pójdzie.
- Zgadzam się – powiedziała od razu negocjatorka.
- A ja z nią pójdę – zdecydowałam.
na podłogęWyciągnęłyśmy słuchawki i rzuciłyśmy je po podłodze.
Nie jest jasne, czy on szpiegował od miesiąca, czy ona podejrzewała od miesiąca.Podejrzewałaś, że to ja cię szpieguję co najmniej od miesiąca.
Szyk zdania jakiś koślawy. Może lepiej by było: Podejrzanie długo nie otrzymałam z jego strony znaku życia.Z jego strony podejrzanie długo nie otrzymałam znaku życia.
bardzo dużo powtórzeń życia, żyła, przeżyła, moc, moce itd. Do tego okropnie się zakręciłem przy „żyła by”. Nie powinno być razem? Sam już nie wiem.Wszyscy tam mają moce, a moc Agnieszki jest bardzo rzadka. Potrafi hipnotyzować, co zapewne przydawało jej się w tej pracy. [zgubiony podmiot - wychodzi, że moc miała pracę, jest to tak absurdalne, że mimo wszystko zakłada się, że chodzi o Agnieszkę, a tu nagle:] Zapragnęło jej wielu. [Ale Agnieszkę czy moc? Niby niuans, ale jednak jaki dwuznaczny] Kiedy jeszcze mieszkała tam, próbowali ją zwerbować, ale gdy przeniosła się na ziemię, przestało to być możliwe, więc po prostu próbują ją zdobyć. [Teraz zrobiło się tak dwuznacznie, że aż jednoznacznie] Ma dwie możliwości. Albo odda nam ją dobrowolnie i przeżyje, albo ją zabijemy i zyskamy moc. Problem polega na tym, że gdyby oddała nam moc dobrowolnie, przekazałaby również swoje nadprzeciętne lata życia. Prawie pięćdziesiąt. A sama żyła by jak zwykły człowiek. Gdy ją zabiję, otrzymam tylko moce hipnotyzerskie.
Wcześniej był pistolet. Wiem, że to głupi szczegół, ale sam musiałem się nauczyć zwracać na takie rzeczy uwagę, bo dla zaskakującej liczby ludzi to jest taki sam błąd, jakby mówić zamiennie o śmigłowcu i samolocie.- Uwierz, Kornelio – mruknęła tylko Agnieszka, dalej wpatrując się w lufę rewolweru.
Ej, bez przesady... Pozwól, że powrócę do wcześniejszych fragmentów:Szkoda, że nie wpadłam wcześniej na to, że jest jego sługą. Nie przyszłabym tu. A teraz… no cóż. Tylko, Mateuszu, wypuść ją – dodała, wskazując na mnie.
a) - Ty doskonale wiesz [czego chcę] – powiedział
b) - Nie udawaj, że nie wiesz [czego chcę].
Wiedziała od samego początku. Rozumiem, że ona udaje, że udawała, że nie wiedziała? Sytuacja staje się trochę zbyt zagmatwana.
Pewnie napisała tą kartkę, przewidując taką sytuację.
D’oh!
Przecież nikt nie wiedział o jej mocy.Każdy mógł umrzeć, każdego kiedyś dosięgnie śmierć, ale nikt nie myślał, że ona podlega jakimkolwiek zasadom.
Były.Nie spodziewałam się tylko, że tak naprawdę jej zwycięstwa są spowodowane czymś innym.
No dobra. Jak na moje rozeznanie jest początek, rozwinięcie i zakończenie, czyli jest opowiadanie? Niech się Neularger i Małgorzata wypowiedzą, ja nic nie wiem na te tematy. Jest parę zgrzytów w fabule: Bohaterka Kornelia została na siłę wpechnięta do sklepu, by być świadkiem konfrontacji i otrzymać moc. Niestety autorskie chciejstwo jest tu bardzo widoczne. Rozumiem, że Agnieszka chciała mieć ją ze sobą, by móc przekazac moc jej, a nie przypadkowej osobie. Pamiętajmy jednak, że to bandyta kontrolował sytuację, a on Kornelii do niczego nie potrzebował – miał pełno zakładników, którzy mogli z powodzeniem spełnić tę samą rolę – być świadkiem, jak Agnieszka zdradza tajemnicę świata magów. Tu z kolei kolejna nieścisłość – to ten Mateusz wygadał się o tym świecie, nie Agnieszka, czemu więc miałaby obawiać się więzienia. Potem z kolei Mateusz zabija ją i rozpływa się w powietrzu. Skoro tak potrafi, to po co cała ta szopka z napadem na jubilera? Szpiegował ją. Wystarczyło poczekać, aż pójdzie kupić ziemniaki na obiad, teleportować się do sklepu z pistoletem i dalej już mniej więcej to samo. Plan Mateusza był niesamowicie zagmatwany w stosunku do jego zamiarów – ponownie wychodzi chciejstwo wciśnięcia głównej bohaterki do całej tej historii.
edycja: jak zwykle pełno kłopotów ze znaczkami z html
What doesn't kill you, makes you pissed off
- Verus
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 27 gru 2011 12:15
- Płeć: Kobieta
Re: Terrorysta
Dzięki :) Szczególnie Iwan napisał wiele celnych uwag. Chociaż z kilkoma muszę się nie zgodzić.
Sądzę, że nie, a nawet jeśli coś wydaje się oczywiste, policja chyba nie powinna niczego zakładać z góry ;)Druga sprawa , że skoro uzbrojony koleś wdziera się do sklepu jubilerskiego, to chyba raczej z góry wiadomo, o co mu chodzi
Technicy nie muszą być policjantami na pewno, w końcu to tylko ludzie od podłączania do sprzętu, wcale nie muszą z mieć żadnego dyplomu policyjnego. Fakt, strategowie są już większym naciągnięciem.Funkcje policjantów mi nie przeszkadzają, w końcu to fantastyka, lecz trudno mi sobie wyobrazić, że technicy i strategowie nie byliby policjantami. Cywilnymi pracownikami na kontrakcie?
W sumie to by było całkiem ciekawe ;)Przeczytaj ten fragment jeszcze raz. Techniczny dostał polecenie, i zaczął tak uparcie wydzwaniać, że poirytowany terrorysta musiał pofatygować się do centrali, by zdjąć technicznego z widełek :)
E, nie. Agnieszka mówi do bohaterki jako do stratega policyjnego, nie jako potencjalnej osoby, która miałaby jej towarzyszyć.Aha! Agnieszka już teraz wie, kto będzie jej towarzyszył (mówi bezpośrednio do bohaterki)
Powinno. Mój błąd.Do tego okropnie się zakręciłem przy „żyła by”. Nie powinno być razem? Sam już nie wiem.
Też będę musiała się nauczyć, bo już kilka razy złapałam się na podobnych błędach sama ;)Wcześniej był pistolet. Wiem, że to głupi szczegół, ale sam musiałem się nauczyć zwracać na takie rzeczy uwagę, bo dla zaskakującej liczby ludzi to jest taki sam błąd, jakby mówić zamiennie o śmigłowcu i samolocie.
Ona nie wiedziała, mogła się tylko domyślać.Ej, bez przesady... Pozwól, że powrócę do wcześniejszych fragmentów:
a) - Ty doskonale wiesz [czego chcę] – powiedział
b) - Nie udawaj, że nie wiesz [czego chcę].
Wiedziała od samego początku. Rozumiem, że ona udaje, że udawała, że nie wiedziała? Sytuacja staje się trochę zbyt zagmatwana.
Ale powiedział o tym z jej winy.Tu z kolei kolejna nieścisłość – to ten Mateusz wygadał się o tym świecie, nie Agnieszka, czemu więc miałaby obawiać się więzienia.
Nie, to nie chciejstwo. Z przykrością stwierdzam, że tak naprawdę na to nie wpadłam.Potem z kolei Mateusz zabija ją i rozpływa się w powietrzu. Skoro tak potrafi, to po co cała ta szopka z napadem na jubilera? Szpiegował ją. Wystarczyło poczekać, aż pójdzie kupić ziemniaki na obiad, teleportować się do sklepu z pistoletem i dalej już mniej więcej to samo. Plan Mateusza był niesamowicie zagmatwany w stosunku do jego zamiarów – ponownie wychodzi chciejstwo wciśnięcia głównej bohaterki do całej tej historii.
"-Czy sześciopalczaste jedzą gumowe buty?
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- Zazwyczaj żywią się mózgami.
- E, to buty też powinny strawić. U niektórych wychodzi na jedno."
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Verus, ten tekst jest źle zakomponowany; Chciejstwo i cała masa niepotrzebnych "ozdobników' wypełnia go od góry do dołu. Chciejstwo widać jak się analizuje tekst niejako od końca
Agnieszka musi umrzeć, lecz wcześniej musi przekazać komuś moc. Potrzebna jest sytuacja gdzie, a) ktoś będzie przy niej (odbiorca mocy) i b) powód dla którego musi umrzeć.
Następnie wymyślasz sytuację fabularną...
Zatem "a" konkretyzujesz do koleżanki z pracy ("strateg policyjny" Kordelia), zaś "b" konkretyzujesz do przedstawiciela sił mrocznych (Mateusz).
W zasadzie wszystko to mogłoby się wydarzyć i w spożywczaku (a - koleżanka z pracy, b - inspektor z PIP), i koszarach wojskowych (a i b - koledzy z jednostki).
Chcę przez to powiedzieć, że niestety widać, że cała sytuacja fabularna w tekście to papierowe dekoracje, nijak nie związane z bohaterami. Dalej sztuczność zakomponowanej sytuacji - Kordelia, Agnieszka i Mateusz. Kordelia służy li tylko wyłącznie temu, żeby Mateusz miał do kogo pogadać i żeby czytelnik się dowiedział o co w tekście biega. Iwan zwrócił uwagę, na niepotrzebny stopień skomplikowania intrygi. Powiem więcej, cała sytuacja z punktu widzenia Mateusza jest bezsensowna i przypomina podróż z Warszawy do Milanówka przez Galaktykę Andromedy. Po co? Kordelia jak lewar na Agnieszkę? Przy zdolnościach Mateusza? Zbędne.
Mateusz jak tylko zyskuje pewność, że Agnieszka jest tym kim jest materializuje się w jej mieszkaniu z glockiem w ręku i mówi: "Dawaj wiedźmo moc, albo zwiążę cię, posadzę tu przy oknie, następnie zmaterializuje się na ulicy i będziesz patrzyła jak zabijam przechodniów. Jak to cię nie złamie, to wezmę drugi magazynek i zacznę mordować twoich kolegów i koleżanki z policji. Ja nie należę do tego świata, zwisa mi kogo zabiję i jak... Łapiesz? No, to jak będzie wiedźmo? Decyduj!".
Plastik Verus.
A o języku będzie później.
Agnieszka musi umrzeć, lecz wcześniej musi przekazać komuś moc. Potrzebna jest sytuacja gdzie, a) ktoś będzie przy niej (odbiorca mocy) i b) powód dla którego musi umrzeć.
Następnie wymyślasz sytuację fabularną...
Zatem "a" konkretyzujesz do koleżanki z pracy ("strateg policyjny" Kordelia), zaś "b" konkretyzujesz do przedstawiciela sił mrocznych (Mateusz).
W zasadzie wszystko to mogłoby się wydarzyć i w spożywczaku (a - koleżanka z pracy, b - inspektor z PIP), i koszarach wojskowych (a i b - koledzy z jednostki).
Chcę przez to powiedzieć, że niestety widać, że cała sytuacja fabularna w tekście to papierowe dekoracje, nijak nie związane z bohaterami. Dalej sztuczność zakomponowanej sytuacji - Kordelia, Agnieszka i Mateusz. Kordelia służy li tylko wyłącznie temu, żeby Mateusz miał do kogo pogadać i żeby czytelnik się dowiedział o co w tekście biega. Iwan zwrócił uwagę, na niepotrzebny stopień skomplikowania intrygi. Powiem więcej, cała sytuacja z punktu widzenia Mateusza jest bezsensowna i przypomina podróż z Warszawy do Milanówka przez Galaktykę Andromedy. Po co? Kordelia jak lewar na Agnieszkę? Przy zdolnościach Mateusza? Zbędne.
Mateusz jak tylko zyskuje pewność, że Agnieszka jest tym kim jest materializuje się w jej mieszkaniu z glockiem w ręku i mówi: "Dawaj wiedźmo moc, albo zwiążę cię, posadzę tu przy oknie, następnie zmaterializuje się na ulicy i będziesz patrzyła jak zabijam przechodniów. Jak to cię nie złamie, to wezmę drugi magazynek i zacznę mordować twoich kolegów i koleżanki z policji. Ja nie należę do tego świata, zwisa mi kogo zabiję i jak... Łapiesz? No, to jak będzie wiedźmo? Decyduj!".
Plastik Verus.
A o języku będzie później.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Re: Terrorysta
Kornelia, Neu, Kornelia, nie Kordelia, wypraszam sobie ;)
A do tekstu też będę mieć swoje trzy grosze, ale też później.
A do tekstu też będę mieć swoje trzy grosze, ale też później.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Kruger
- Zgred, tetryk i maruda
- Posty: 3413
- Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Stratedzy, moi mili, stratedzy, nie strategowie.
Jak powiedziano, rozegranie tej akcji w napadzie jest na siłę. Zupełnie nie wiem tez, po co Mateusz miałby się zgadzać na to, że Agnieszce ktoś będzie towarzyszył.
Ale o tym wspominano.
Fragment pogrzebowy nic nie wnosi, scena zupełnie zbędna.
Jak powiedziano, rozegranie tej akcji w napadzie jest na siłę. Zupełnie nie wiem tez, po co Mateusz miałby się zgadzać na to, że Agnieszce ktoś będzie towarzyszył.
Ale o tym wspominano.
Fragment pogrzebowy nic nie wnosi, scena zupełnie zbędna.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Re: Terrorysta
Obie formy są OK.Kruger pisze:Stratedzy, moi mili, stratedzy, nie strategowie.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Kruger
- Zgred, tetryk i maruda
- Posty: 3413
- Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Ło Jezusicku, któżby pomyślał...
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Ups, przepraszam Autorkę - oczywiście to powinna być Kornelia.
Gdyby tam była Kordelia, nasza Kordelia, to co pozostałoby z terrorysty zmieściłoby się do słoiczka po kawiorze. ;)
Ale w sumie dobrze że to przeczytałem raz jeszcze, bo w oczy rzucił mi się jeszcze jeden błąd rzeczowy autorki
Za wysłanie do akcji cywila ze stanowiska poleciałby dowódca tej jednostki.
Gdyby cywil zginął media żądałyby głów wszystkich policjantów od inspektora w górę. :)
Przesadzam oczywiście, ale afera byłaby niezła.
Autorko, w tekście znajduje się data 2019. Nie 4503 i nie dzieje się to na innej planecie. Mam prawo oczekiwać, że działania policji będą choć z grubsza przypominały akcję w realnym świecie, bo dlaczego mam przyjąć inaczej? Trzeba było jednak zrobić risercz. W końcu to tylko sześć lat w przyszłość... Po drugie ten "strateg policyjny" nie powinien być osobą wysyłaną od tak sobie - to chyba jakiś wykwalifikowany specjalista. Powinien zostać z dowódcą jednostki i mu pomagać (wnoszę z nazwy stanowiska, że chodzi o analizę taktyczną sytuacji). Tymczasem ów strateg, jest tylko poręczną kukłą do której gada czarownica...
Gdyby tam była Kordelia, nasza Kordelia, to co pozostałoby z terrorysty zmieściłoby się do słoiczka po kawiorze. ;)
On się nie godził, on to zaproponował. Choć zupełnie nie panimaju po co... Przecież gdyby chciał Agnieszkę niewinnymi życiami szantażować, miał ich osiem już w sklepie.Zupełnie nie wiem tez, po co Mateusz miałby się zgadzać na to, że Agnieszce ktoś będzie towarzyszył.
Ale w sumie dobrze że to przeczytałem raz jeszcze, bo w oczy rzucił mi się jeszcze jeden błąd rzeczowy autorki
Nie policjant... Dobszsz...- Nie udawaj, że nie wiesz. Jeśli tu przyjdziesz z jeszcze jedną osobą od was, ale nie policjantem, dajmy na to strategiem lub technikiem, wypuszczę wszystkich zakładników.
Godzi się "policyjny strateg" - Agnieszka. Jak wynika z tekstu - nie policjant czyli cywil.- Tak, to zdecydowanie korzystny pomysł, jednak Agnieszka musi się zgodzić i musimy znaleźć drugą osobę, która z nią pójdzie.
Za wysłanie do akcji cywila ze stanowiska poleciałby dowódca tej jednostki.
Gdyby cywil zginął media żądałyby głów wszystkich policjantów od inspektora w górę. :)
Przesadzam oczywiście, ale afera byłaby niezła.
Czy ty sobie nieco nie przeczysz? Rozgrzeszasz Autorkę z dziwacznych rang, a jednocześnie zarzucasz jej fakt zrobienia z policjantów cywili? W końcu to fantastyka...Iwan pisze:Funkcje policjantów mi nie przeszkadzają, w końcu to fantastyka, lecz trudno mi sobie wyobrazić, że technicy i strategowie nie byliby policjantami. Cywilnymi pracownikami na kontrakcie?
Autorko, w tekście znajduje się data 2019. Nie 4503 i nie dzieje się to na innej planecie. Mam prawo oczekiwać, że działania policji będą choć z grubsza przypominały akcję w realnym świecie, bo dlaczego mam przyjąć inaczej? Trzeba było jednak zrobić risercz. W końcu to tylko sześć lat w przyszłość... Po drugie ten "strateg policyjny" nie powinien być osobą wysyłaną od tak sobie - to chyba jakiś wykwalifikowany specjalista. Powinien zostać z dowódcą jednostki i mu pomagać (wnoszę z nazwy stanowiska, że chodzi o analizę taktyczną sytuacji). Tymczasem ów strateg, jest tylko poręczną kukłą do której gada czarownica...
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Kruger
- Zgred, tetryk i maruda
- Posty: 3413
- Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
O to mi chodziło, zaproponował, żeby autorka mogła Kornelię tam umieścić.neularger pisze:Cytuj:
Zupełnie nie wiem tez, po co Mateusz miałby się zgadzać na to, że Agnieszce ktoś będzie towarzyszył.
On się nie godził, on to zaproponował.
Zwracam Wam uwagę na fakt, że policjanci to cywile.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Ok, cywile, racja. Policja nie jest formacją wojskową. Zatem niech będzie "nieprzeszkolone osoby postronne" :)
edit. Zaproponował, jak myślę, po to, żeby mieć możliwość grożenia Agnieszce zabiciem Korneli, jeżeli dobrowolnie nie dostanie mocy. Niestety scena jest beznadziejnie rozegrana i dlatego nie jest to być może jasne. Znaczy, jest to do pewnego stopnia moja nadinterpretacja..
edit. Zaproponował, jak myślę, po to, żeby mieć możliwość grożenia Agnieszce zabiciem Korneli, jeżeli dobrowolnie nie dostanie mocy. Niestety scena jest beznadziejnie rozegrana i dlatego nie jest to być może jasne. Znaczy, jest to do pewnego stopnia moja nadinterpretacja..
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Kruger
- Zgred, tetryk i maruda
- Posty: 3413
- Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
- Płeć: Mężczyzna
Re: Terrorysta
Niekoniecznie, ja to widzę podobnie.
"Trzeba się pilnować, bo inaczej ani się człowiek obejrzy, a już zaczyna każdego żałować i w końcu nie ma komu w mordę dać." W. Wharton
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA
POST SPONSOROWANY PRZEZ KŁULIKA