Majster
Moderator: RedAktorzy
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Majster
Witam
To jest moje pierwsze wejście na ZWF z własnym tekstem. Napisałem trochę opowiadań do szuflady, ale dopiero to mam odwagę pokazać i dowiedzieć się czy jest coś warte.
MAJSTER
Obudziło go zimno i tępy ból głowy. Rozejrzał się, mrużąc oczy. Firanka w otwartym oknie powiewała jak poddańcza flaga, a butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu. Pomimo rytmicznego łupania w czaszce, Krzychu postanowił wstać z krzesła, bo kilka godzin snu z głową opartą na stole odczuwał całym sobą. Blada poświata ulicznych latarni tworzyła dziwne cienie w kątach pokoju, ale jeden z nich wydał mu się szczególnie niepokojący. Coś jakby sylwetka niewielkiego człowieczka.
- Nigdy więcej tego angielskiego paskudztwa. Nie ma to jak czysta – mruknął do siebie. – Jeszcze tylko majaków mi brakuje.
- Dobry wieczór panu – usłyszał od strony dziwnego cienia. – Ma pan dobry klej?
Krzychu wstał tak gwałtownie, że potrącone krzesło uderzyło o ścianę. Doskoczył do kontaktu. Zapalone światło poraziło mu oczy tak, że dopiero po chwili mógł przyjrzeć się intruzowi. Ale swojego wzroku nadal nie był pewny.
Na nie zaścielonym łóżku siedziała wróżka. Jak z filmów Disneya.
Malutka blondyneczka w błękitnej sukience z niepewnym uśmiechem na drobniutkiej twarzyczce. Błyszczące owadzie skrzydełka dopełniały całości.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie ma pan czasem dobrego kleju? – zapytała, zanim zdezorientowany właściciel mieszkania zdążył zareagować.
- Widzi pan, utknęłam w tym świecie, bo mi się różdżka zepsuła. Proszę zobaczyć, gwiazdeczka odpadła i nic nie mogę wyczarować. A bez czarów portalu nie otworzę. To jak, pomoże mi pan? – zakończyła wpatrując się błagalnie w Krzycha.
Krzychu nic nie odpowiedział. Podniósł z podłogi krzesło i usiadł przy stole opierając głowę na rękach. Teraz najbardziej dręczyło go pytanie, czy Janek i Mały przynieśli jakieś prochy. Sporo wczoraj wypili i jeśli do tego coś jeszcze wzięli, to w efekcie mógł widzieć gadającą wróżkę. Z zepsutą różdżką na dodatek. Szybka analiza wydarzeń minionego wieczoru wykluczyła jednak taką ewentualność. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że na jego łóżku siedzi baśniowe stworzenie.
- Kim ty właściwie jesteś? – zapytał schrypniętym po wczorajszych wokalnych popisach głosem.
- Jestem Kalia. Wróżka z Południowego Ogrodu. Wpadłam do waszego świata tylko na chwilę. Chciałam zdobyć parę butelek Coca-Coli na przyjęcie u Melody, mojej przyjaciółki. A kiedy chciałam wrócić, okazało się, że moja różdżka jest popsuta. Bez gwiazdki nie ma magicznego pyłu i nie ma czarów. Dobrze, że jej nie zgubiłam. Ale może da się to naprawić? Spróbuje pan?
- Mogę ją najpierw zobaczyć? – spytał, podchodząc do bajkowej panienki.
– Mam na imię Krzysztof. Nie znam się na czarach, ale czasem udaje mi się coś naprawić – powiedział starając się mówić cicho, bo nawet jego drażnił własny głos.
- Proszę. To jest Szpileczka, a tu mam gwiazdkę – odpowiedziała podając mu zepsutą czarodziejską pałeczkę i mieniącą się dziwnie maleńką gwiazdkę.
Krzychu wziął podane przedmioty, przyglądając im się uważnie. W jego rękach różdżka rzeczywiście wyglądała jak szpileczka. Zauważył, że na jej końcu było specjalne mocowanie ze złotych drucików. Jeden z nich został złamany. Przymierzył gwiazdkę do zaczepu. Gdyby udało się przylutować brakujący drucik, zastanawiał się, to może znowu zadziała.
Zamyślony wyszedł z pokoju. Tuż za nim leciała Kalia furkocząc skrzydełkami.
- Dokąd idziemy? – spytała zaniepokojona.
- Na strych. Do pracowni – sprecyzował.- Byłem kiedyś modelarzem.
Kalia zastanawiała się nad czymś lecąc tuż za nim. Nagle na jej twarzyczce zakwitł uśmiech zrozumienia.
- Wiesz, zastanawiałam się, dlaczego trafiłam akurat do tego mieszkania. Kiedy wywołałam portal i zaczęły się kłopoty zdążyłam tylko krzyknąć formułę ratunkową. No i znalazłam się u pana. A pan przecież jest Majstrem! – zakończyła radośnie.
- Formułę ratunkową powiadasz. A jak ona brzmi? Chcę znaleźć się u modelarza, czy coś w tym stylu?- spytał gospodarz nie odwracając się do wróżki.
- Nie, głuptasie! Oj, przepraszam, nie chciałam pana obrazić – odpowiedziała zażenowana.
- Nie obraziłem się. I nie panuj mi bez przerwy. – Krzychu jestem.
- Dziękuję. Ale ja będę mówić Krzysiu, dobrze? Więc kiedy portal nie zadziałał, krzyczałam po prostu POMOCY! – to jest ta formuła – zachichotała.
Doszli wreszcie do końca schodów i gospodarz otworzył drzwi. Za nimi Kalia zobaczyła zupełnie inny widok niż w reszcie mieszkania. Tu panowały porządek i funkcjonalność. Wszystkie narzędzia były poukładane, zawieszone w odpowiednich uchwytach. Stół pełniący rolę warsztatu był czysty i leżało na nim tylko kilka używanych najczęściej przyrządów. Wszystko to było pokryte cienką warstwą kurzu.
- Przepraszam za nieporządek. Nie spodziewałem się gości w tym miejscu, a od dawna tu nie zaglądam. Wydawało mi się, że wyrosłem z tego, że trzeba dorosnąć. Szkoda, brakowało mi tego. Ale dość gadania. Sprawdzimy co mogę zrobić – powiedział wchodząc do środka.
Ostrożnie strzepnął kurz ze starego krzesła i poprosił wróżkę aby usiadła, a sam zajął miejsce przy stole. Włączył lampę warsztatową, wytarł blat i zajął się oględzinami uszkodzonej różdżki.
Kalia znudziła się siedzeniem i z ciekawością zaglądała co Krzysiu robi. Dla niej było to jak cudowne widowisko. Polerowanie, trawienie kwasem, lutowanie i wyginanie drucików oprawki małymi szczypcami. Mężczyzna nie zwracał na nią uwagi, całkowicie pochłonięty naprawą. Kiedy osadził gwiazdeczkę na końcu różdżki, aż zaklaskała w dłonie z radości.
- Dziękuję, dziękuję. Jesteś prawdziwym Majstrem – krzyknęła i dała mu serdecznego całusa w policzek.
Podał jej różdżkę, zarumieniony i zażenowany jej radością.
Kalia wzięła Szpileczkę, cicho coś powiedziała, machnęła nią i zniknęła. W powietrzu powoli opadał migocący pył.
- To by było tyle na temat wdzięczności bajkowych stworzeń. Dobrze, że nie uwolniłem dżina – powiedział do siebie, rozczarowany zakończeniem niezwykłej wizyty.
Cały dzień w pracy walczył z sennością i skutkami wieczornej imprezy. Dobrze, że nie dostał żadnego pilnego zadania do wykonania. Większość myśli krążyła wokół wróżek, elfów i czarodziejów. Momentami zastanawiał się, czy mu się to wszystko tylko śniło. Trudno było się pogodzić z tym, że świat baśni istnieje, nawet jeśli jest to równoległa rzeczywistość. Dlatego koniec dniówki przywitał z prawdziwą ulgą. Postanowił, że zaraz po powrocie do domu uzupełni braki snu. Ledwo przekroczył próg mieszkania zrzucił marynarkę, spodnie i z ulgą położył się do łóżka.
Obudziły go prowadzone szeptem rozmowy. W jego pokoju było co najmniej kilka osób. Zanim otworzył oczy wyobraził sobie złodziei w kominiarkach przeszukujących mieszkanie. Zanim jednak zdążył wymyśleć jakiś plan działania usłyszał znajomy głosik.
- Cześć Krzysiu. To ja, Kalia. Obudziłeś się?
To co zobaczył, przeszło jego oczekiwania. W pokoju oprócz roześmianej od ucha do ucha wróżki był jeszcze elf w przepisowym zielonym kubraczku, czarodziej z brodą i w szpiczastej czapie oraz faun, jeśli dobrze rozpoznał kosmatego osobnika.
- Poznaj moich przyjaciół - szczebiotała wróżka – to jest Wirek, Szapalon i Fauli.
Przedstawieni kłaniali się nisko, z widocznym szacunkiem.
- Cieszę się, że cię znowu widzę Kalio. Zniknęłaś wczoraj tak szybko. Różdżka działa jak trzeba?
- Działa, działa! I my właśnie w tej sprawie. Moi przyjaciele mają do ciebie prośbę. Gdybyś się tylko zgodził byłoby cudownie.
Czarodziej skłonił się jeszcze raz i skubiąc brodę wyjaśnił.
- Wieści o twoich zdolnościach, panie Majstrze, rozeszły się szybko w naszej krainie. Nasz świat kreuje głównie magia i nie bardzo umiemy sobie radzić jeśli coś się zepsuje. A tworzenie i zdobywanie nowych magicznych przedmiotów jest bardzo trudne. Czy zgodzisz się pomóc nam tak, jak pomogłeś Kali? W mojej najstarszej Księdze Zaklęć zaciął się zamek, a Wirek …
- Dość, zrozumiałem – Krzychu przerwał czarodziejowi. – Dajcie mi chwilę na zastanowienie i … ubranie się. Dobrze?
Posłusznie wycofali się za drzwi kłaniając się co chwila. Krzychu ubierał się i zastanawiał co odpowiedzieć czarodziejowi. Jednak już po chwili uśmiech rozjaśnił mu twarz. Będzie naprawiał magiczne przedmioty dla baśniowych stworzeń. Może zrealizować marzenia dzieciństwa. I co z tego, że jest już dużym trzydziestoletnim chłopcem. Był już pewny, co odpowie przybyłym. I nie mógł się doczekać, by im to oznajmić.
To jest moje pierwsze wejście na ZWF z własnym tekstem. Napisałem trochę opowiadań do szuflady, ale dopiero to mam odwagę pokazać i dowiedzieć się czy jest coś warte.
MAJSTER
Obudziło go zimno i tępy ból głowy. Rozejrzał się, mrużąc oczy. Firanka w otwartym oknie powiewała jak poddańcza flaga, a butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu. Pomimo rytmicznego łupania w czaszce, Krzychu postanowił wstać z krzesła, bo kilka godzin snu z głową opartą na stole odczuwał całym sobą. Blada poświata ulicznych latarni tworzyła dziwne cienie w kątach pokoju, ale jeden z nich wydał mu się szczególnie niepokojący. Coś jakby sylwetka niewielkiego człowieczka.
- Nigdy więcej tego angielskiego paskudztwa. Nie ma to jak czysta – mruknął do siebie. – Jeszcze tylko majaków mi brakuje.
- Dobry wieczór panu – usłyszał od strony dziwnego cienia. – Ma pan dobry klej?
Krzychu wstał tak gwałtownie, że potrącone krzesło uderzyło o ścianę. Doskoczył do kontaktu. Zapalone światło poraziło mu oczy tak, że dopiero po chwili mógł przyjrzeć się intruzowi. Ale swojego wzroku nadal nie był pewny.
Na nie zaścielonym łóżku siedziała wróżka. Jak z filmów Disneya.
Malutka blondyneczka w błękitnej sukience z niepewnym uśmiechem na drobniutkiej twarzyczce. Błyszczące owadzie skrzydełka dopełniały całości.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie ma pan czasem dobrego kleju? – zapytała, zanim zdezorientowany właściciel mieszkania zdążył zareagować.
- Widzi pan, utknęłam w tym świecie, bo mi się różdżka zepsuła. Proszę zobaczyć, gwiazdeczka odpadła i nic nie mogę wyczarować. A bez czarów portalu nie otworzę. To jak, pomoże mi pan? – zakończyła wpatrując się błagalnie w Krzycha.
Krzychu nic nie odpowiedział. Podniósł z podłogi krzesło i usiadł przy stole opierając głowę na rękach. Teraz najbardziej dręczyło go pytanie, czy Janek i Mały przynieśli jakieś prochy. Sporo wczoraj wypili i jeśli do tego coś jeszcze wzięli, to w efekcie mógł widzieć gadającą wróżkę. Z zepsutą różdżką na dodatek. Szybka analiza wydarzeń minionego wieczoru wykluczyła jednak taką ewentualność. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że na jego łóżku siedzi baśniowe stworzenie.
- Kim ty właściwie jesteś? – zapytał schrypniętym po wczorajszych wokalnych popisach głosem.
- Jestem Kalia. Wróżka z Południowego Ogrodu. Wpadłam do waszego świata tylko na chwilę. Chciałam zdobyć parę butelek Coca-Coli na przyjęcie u Melody, mojej przyjaciółki. A kiedy chciałam wrócić, okazało się, że moja różdżka jest popsuta. Bez gwiazdki nie ma magicznego pyłu i nie ma czarów. Dobrze, że jej nie zgubiłam. Ale może da się to naprawić? Spróbuje pan?
- Mogę ją najpierw zobaczyć? – spytał, podchodząc do bajkowej panienki.
– Mam na imię Krzysztof. Nie znam się na czarach, ale czasem udaje mi się coś naprawić – powiedział starając się mówić cicho, bo nawet jego drażnił własny głos.
- Proszę. To jest Szpileczka, a tu mam gwiazdkę – odpowiedziała podając mu zepsutą czarodziejską pałeczkę i mieniącą się dziwnie maleńką gwiazdkę.
Krzychu wziął podane przedmioty, przyglądając im się uważnie. W jego rękach różdżka rzeczywiście wyglądała jak szpileczka. Zauważył, że na jej końcu było specjalne mocowanie ze złotych drucików. Jeden z nich został złamany. Przymierzył gwiazdkę do zaczepu. Gdyby udało się przylutować brakujący drucik, zastanawiał się, to może znowu zadziała.
Zamyślony wyszedł z pokoju. Tuż za nim leciała Kalia furkocząc skrzydełkami.
- Dokąd idziemy? – spytała zaniepokojona.
- Na strych. Do pracowni – sprecyzował.- Byłem kiedyś modelarzem.
Kalia zastanawiała się nad czymś lecąc tuż za nim. Nagle na jej twarzyczce zakwitł uśmiech zrozumienia.
- Wiesz, zastanawiałam się, dlaczego trafiłam akurat do tego mieszkania. Kiedy wywołałam portal i zaczęły się kłopoty zdążyłam tylko krzyknąć formułę ratunkową. No i znalazłam się u pana. A pan przecież jest Majstrem! – zakończyła radośnie.
- Formułę ratunkową powiadasz. A jak ona brzmi? Chcę znaleźć się u modelarza, czy coś w tym stylu?- spytał gospodarz nie odwracając się do wróżki.
- Nie, głuptasie! Oj, przepraszam, nie chciałam pana obrazić – odpowiedziała zażenowana.
- Nie obraziłem się. I nie panuj mi bez przerwy. – Krzychu jestem.
- Dziękuję. Ale ja będę mówić Krzysiu, dobrze? Więc kiedy portal nie zadziałał, krzyczałam po prostu POMOCY! – to jest ta formuła – zachichotała.
Doszli wreszcie do końca schodów i gospodarz otworzył drzwi. Za nimi Kalia zobaczyła zupełnie inny widok niż w reszcie mieszkania. Tu panowały porządek i funkcjonalność. Wszystkie narzędzia były poukładane, zawieszone w odpowiednich uchwytach. Stół pełniący rolę warsztatu był czysty i leżało na nim tylko kilka używanych najczęściej przyrządów. Wszystko to było pokryte cienką warstwą kurzu.
- Przepraszam za nieporządek. Nie spodziewałem się gości w tym miejscu, a od dawna tu nie zaglądam. Wydawało mi się, że wyrosłem z tego, że trzeba dorosnąć. Szkoda, brakowało mi tego. Ale dość gadania. Sprawdzimy co mogę zrobić – powiedział wchodząc do środka.
Ostrożnie strzepnął kurz ze starego krzesła i poprosił wróżkę aby usiadła, a sam zajął miejsce przy stole. Włączył lampę warsztatową, wytarł blat i zajął się oględzinami uszkodzonej różdżki.
Kalia znudziła się siedzeniem i z ciekawością zaglądała co Krzysiu robi. Dla niej było to jak cudowne widowisko. Polerowanie, trawienie kwasem, lutowanie i wyginanie drucików oprawki małymi szczypcami. Mężczyzna nie zwracał na nią uwagi, całkowicie pochłonięty naprawą. Kiedy osadził gwiazdeczkę na końcu różdżki, aż zaklaskała w dłonie z radości.
- Dziękuję, dziękuję. Jesteś prawdziwym Majstrem – krzyknęła i dała mu serdecznego całusa w policzek.
Podał jej różdżkę, zarumieniony i zażenowany jej radością.
Kalia wzięła Szpileczkę, cicho coś powiedziała, machnęła nią i zniknęła. W powietrzu powoli opadał migocący pył.
- To by było tyle na temat wdzięczności bajkowych stworzeń. Dobrze, że nie uwolniłem dżina – powiedział do siebie, rozczarowany zakończeniem niezwykłej wizyty.
Cały dzień w pracy walczył z sennością i skutkami wieczornej imprezy. Dobrze, że nie dostał żadnego pilnego zadania do wykonania. Większość myśli krążyła wokół wróżek, elfów i czarodziejów. Momentami zastanawiał się, czy mu się to wszystko tylko śniło. Trudno było się pogodzić z tym, że świat baśni istnieje, nawet jeśli jest to równoległa rzeczywistość. Dlatego koniec dniówki przywitał z prawdziwą ulgą. Postanowił, że zaraz po powrocie do domu uzupełni braki snu. Ledwo przekroczył próg mieszkania zrzucił marynarkę, spodnie i z ulgą położył się do łóżka.
Obudziły go prowadzone szeptem rozmowy. W jego pokoju było co najmniej kilka osób. Zanim otworzył oczy wyobraził sobie złodziei w kominiarkach przeszukujących mieszkanie. Zanim jednak zdążył wymyśleć jakiś plan działania usłyszał znajomy głosik.
- Cześć Krzysiu. To ja, Kalia. Obudziłeś się?
To co zobaczył, przeszło jego oczekiwania. W pokoju oprócz roześmianej od ucha do ucha wróżki był jeszcze elf w przepisowym zielonym kubraczku, czarodziej z brodą i w szpiczastej czapie oraz faun, jeśli dobrze rozpoznał kosmatego osobnika.
- Poznaj moich przyjaciół - szczebiotała wróżka – to jest Wirek, Szapalon i Fauli.
Przedstawieni kłaniali się nisko, z widocznym szacunkiem.
- Cieszę się, że cię znowu widzę Kalio. Zniknęłaś wczoraj tak szybko. Różdżka działa jak trzeba?
- Działa, działa! I my właśnie w tej sprawie. Moi przyjaciele mają do ciebie prośbę. Gdybyś się tylko zgodził byłoby cudownie.
Czarodziej skłonił się jeszcze raz i skubiąc brodę wyjaśnił.
- Wieści o twoich zdolnościach, panie Majstrze, rozeszły się szybko w naszej krainie. Nasz świat kreuje głównie magia i nie bardzo umiemy sobie radzić jeśli coś się zepsuje. A tworzenie i zdobywanie nowych magicznych przedmiotów jest bardzo trudne. Czy zgodzisz się pomóc nam tak, jak pomogłeś Kali? W mojej najstarszej Księdze Zaklęć zaciął się zamek, a Wirek …
- Dość, zrozumiałem – Krzychu przerwał czarodziejowi. – Dajcie mi chwilę na zastanowienie i … ubranie się. Dobrze?
Posłusznie wycofali się za drzwi kłaniając się co chwila. Krzychu ubierał się i zastanawiał co odpowiedzieć czarodziejowi. Jednak już po chwili uśmiech rozjaśnił mu twarz. Będzie naprawiał magiczne przedmioty dla baśniowych stworzeń. Może zrealizować marzenia dzieciństwa. I co z tego, że jest już dużym trzydziestoletnim chłopcem. Był już pewny, co odpowie przybyłym. I nie mógł się doczekać, by im to oznajmić.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
- sprutygolf
- Sepulka
- Posty: 87
- Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Od razu nadmieniam, że jako twardogłowy wyznawca S-F za fantasy powiedzmy… przesadnie nie przepadam. Doceniam Twój niezły warsztat, nie chcę oceniać samego pomysłu z powodu osobistego uprzedzenia ("Naprawa różdżek i magicznych ksiąg, ekspresowo, całodobowo! Chodźcie, wszyscy... chodźcie!"), czepnę się paru drobiazgów, wymagających moim zdaniem poprawy... lub obrony!:)
Ups...
Tyle wyłapałem. Jednak pokuszę się o ocenę samego zakończenia: finał wydaje się oczywisty, jaki więc dylemat mógł mieć bohater? Odrobina czegoś więcej by się przydała, np.
Rogi niech mu wyrosną albo coś?;)
To tyle ode mnie, a gdybyś tak napisał kiedyś coś fantastycznego, ech... to chętnie przeczytam!:)
Ja bym wróżkę wziął za nóżkę, maga z lekka trącił w ryj,
Elfa z faunem pod poduszkę, fantastyko czysta – żyj!
Hm, tak sobie pomyślałem: czy zwycięska flaga powiewa jakoś inaczej? Furkocze sobie wesolutko?;)Firanka w otwartym oknie powiewała jak poddańcza flaga (...)
Ballantine’s to szkockie paskudztwo, nie angielskie.(…) butelka niedokończonego Ballantines’a (…)
- Nigdy więcej tego angielskiego paskudztwa.
Zepsuć się może zegarek albo samochód, ale różdżka? Może gwiazdkę stracić albo się złamać. Albo wróżka jest blondynką, swoją drogą sporo na to wskazuje!;)(…) bo mi się różdżka zepsuła. (…) moja różdżka jest popsuta.
Ups...
...narrator też się tak wyraża? Cofam ten fragment o blondynce!;)odpowiedziała podając mu zepsutą czarodziejską pałeczkę
Po „powiedział” przydałby się przecinek, a po cicho lepiej brzmiałoby: „bo drażnił go własny głos”, ale pozostawiam to do uznania Autora.(…) powiedział starając się mówić cicho, bo nawet jego drażnił własny głos.
Hej… Albo stół czysty, albo zakurzony, nie? Chyba, że to stół z zakurzonych warsztatów..? ;)Stół pełniący rolę warsztatu był czysty i leżało na nim tylko kilka używanych najczęściej przyrządów. Wszystko to było pokryte cienką warstwą kurzu.
Trochę nielogiczne te przeprosiny. Albo są nie w tym miejscu, przypomnę początek:Tu panowały porządek i funkcjonalność. (…)
- Przepraszam za nieporządek.
Tu bohater miałby za co przepraszać.(…) butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole (…)
Przy okazji różdżka została doposażona w parę dłoni do klaskania? ;)Kiedy osadził gwiazdeczkę na końcu różdżki, aż zaklaskała w dłonie z radości.
„Co najmniej” bym wywalił, bo sugeruje, że mogło być kilkanaście. Były raptem cztery.W jego pokoju było co najmniej kilka osób.
O jedno „zanim” za dużo.Zanim otworzył oczy wyobraził sobie złodziei w kominiarkach przeszukujących mieszkanie. Zanim jednak zdążył wymyśleć jakiś plan działania usłyszał znajomy głosik.
O, jak miło, Wirek, Szapalon i… muszę koniecznie zapamiętać, to niezwykle istotne dla dalszej części tekstu!;)(…) to jest Wirek, Szapalon i Fauli.
Jeśli Kalia – to Kalii?(…) jak pomogłeś Kali? (…)
Tyle wyłapałem. Jednak pokuszę się o ocenę samego zakończenia: finał wydaje się oczywisty, jaki więc dylemat mógł mieć bohater? Odrobina czegoś więcej by się przydała, np.
…ale pamiętaj! Każde nasze przejście do twego świata będzie dla ciebie ryzykowne, bo raz na sto (dwieście... trzysta... pięćset szesnaście..?) transferów występują zaburzenia prowadzące do… itd.Czy zgodzisz się pomóc nam (…)
Rogi niech mu wyrosną albo coś?;)
To tyle ode mnie, a gdybyś tak napisał kiedyś coś fantastycznego, ech... to chętnie przeczytam!:)
Ja bym wróżkę wziął za nóżkę, maga z lekka trącił w ryj,
Elfa z faunem pod poduszkę, fantastyko czysta – żyj!
-
- Laird of Theina Empire
- Posty: 3104
- Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
No właśnie. Ja też przeczytałem, i mam już serdecznie dosyć WSZYSTKICH popłuczyn po Tolkienie i Le Guin. Bezsensownie pojawiających się znikąd wróżek, czarów i czarusiów, przełażenia z nowoczesnej kuchni do zaczarowanych zamków i na odwrót. Z czego totalnie nic, ale to nic nie wynika. Nie ma konstrukcji świata, nie ma pomysłów, nie ma niczego. Z tego względu wstrzymam się z oceną. Ale żeby nie było, że łażę tylko i marudzę, to daję grosik, a nuż się przyda kiedyś:sprutygolf pisze:Od razu nadmieniam, że jako twardogłowy wyznawca S-F za fantasy powiedzmy… przesadnie nie przepadam
Według ogólnie dostępnej Wikipedii, surrealizm polegał na tym, że:"Artyści starali się wykreować obrazy burzące logiczny porządek rzeczywistości".Kordylion pisze: butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu..
Butelka i kilka szklanek na stole, to absolutnie nie jest surrealizm. Nie sil się na porównania, Autorze, jeśli nie znasz znaczenia słów.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Przypominam grzecznie - to nie jest konkurs, gdzie mam znaczenie co obaj lubicie - autor lubi i to jest ważne.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Re: Majster
Zechciałbyś to jakoś rozplątać?neularger pisze:Przypominam grzecznie - to nie jest konkurs, gdzie mam znaczenie co obaj lubicie - autor lubi i to jest ważne.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Ten brakujący przecinek, aż tak drastycznie wpłynął na zrozumiałość? Proszsz...
Przypominam grzecznie - to nie jest konkurs, gdzie ma znaczenie, co obaj lubicie - autor lubi i to jest ważne.
Generałowi przeszkadzała literówka. Teraz już nie będzie. :P
To ja tu wlazłam, Naczelna Gaduła.
Przypominam grzecznie - to nie jest konkurs, gdzie ma znaczenie, co obaj lubicie - autor lubi i to jest ważne.
Generałowi przeszkadzała literówka. Teraz już nie będzie. :P
To ja tu wlazłam, Naczelna Gaduła.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Dzięki za analizę. Co nieco spróbuję wyjaśnić
Z innymi uwagami zgadzam się całkowicie.
Ja również mam nadzieję, że kiedyś będę mógł podzielić się nową twórczością:)
Raczej chciałem podkreślić, że firanka jest biała jak rzeczona flagasprutygolf pisze:Hm, tak sobie pomyślałem: czy zwycięska flaga powiewa jakoś inaczej? Furkocze sobie wesolutko?
Zanotowałemsprutygolf pisze:Ballantine’s to szkockie paskudztwo, nie angielskie.
Myślę, że zepsuć może się wszystko, krzesło, zacier itp., a nie tylko mechanizmsprutygolf pisze:Zepsuć się może zegarek albo samochód, ale różdżka? Może gwiazdkę stracić albo się złamać. Albo wróżka jest blondynką, swoją drogą sporo na to wskazuje!;)
Trzeba będzie kurz wykurzyć i powinno być ok.sprutygolf pisze:Hej… Albo stół czysty, albo zakurzony, nie? Chyba, że to stół z zakurzonych warsztatów..? ;)
No logiki tu trochę brakłosprutygolf pisze:Cytuj:
Tu panowały porządek i funkcjonalność. (…)
- Przepraszam za nieporządek.
Trochę nielogiczne te przeprosiny. Albo są nie w tym miejscu, przypomnę początek
To mi się spodobało:), ale faktycznie takie błędy najtrudniej zobaczyć od strony autorasprutygolf pisze:Cytuj:
Kiedy osadził gwiazdeczkę na końcu różdżki, aż zaklaskała w dłonie z radości.
Przy okazji różdżka została doposażona w parę dłoni do klaskania? ;)
Może nie trzeba zapamiętać, ale wydaje mi się naturalne przedstawianie przyjaciółsprutygolf pisze:O, jak miło, Wirek, Szapalon i… muszę koniecznie zapamiętać, to niezwykle istotne dla dalszej części tekstu!;)
Dziękuję za podsunięcie pomysłów na finał. Też mi czegoś brakowało.sprutygolf pisze:Tyle wyłapałem. Jednak pokuszę się o ocenę samego zakończenia: finał wydaje się oczywisty, jaki więc dylemat mógł mieć bohater? Odrobina czegoś więcej by się przydała, np.
Z innymi uwagami zgadzam się całkowicie.
Ja również mam nadzieję, że kiedyś będę mógł podzielić się nową twórczością:)
Ostatnio zmieniony wt, 12 mar 2013 20:53 przez Kordylion, łącznie zmieniany 1 raz.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Może atmosfera postmodernizmu byłaby lepsza, ale dzięki za uwagę:)Juhani pisze:butelka niedokończonego Ballantines’a i kilka szklanek na zagraconym stole tworzyło atmosferę jak z surrealistycznego obrazu..
Według ogólnie dostępnej Wikipedii, surrealizm polegał na tym, że:"Artyści starali się wykreować obrazy burzące logiczny porządek rzeczywistości".
Butelka i kilka szklanek na stole, to absolutnie nie jest surrealizm. Nie sil się na porównania, Autorze, jeśli nie znasz znaczenia słów.
A w opowiadaniu nie chciałem tworzyć nowego świata porównywalnego np. z Arrakis:). Raczej chodziło mi o sam pomysł, że w magicznym świecie nie ma kto naprawiać, nie ma fachowców od napraw, bo to takie trywialne.
Ostatnio zmieniony wt, 12 mar 2013 20:58 przez Kordylion, łącznie zmieniany 1 raz.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
-
- Laird of Theina Empire
- Posty: 3104
- Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Magią niech sobie naprawią. Pstryk! i gotowe. Trywialne też:)Kordylion pisze: Raczej chodziło mi o sam pomysł, że w magicznym świecie nie ma ma kto naprawiać, nie ma fachowców od napraw, bo to takie trywialne.
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Re: Majster
Czepiasz się, Ju. Wróżka utknęła w NASZYM świecie - i jak miała sobie magicznie naprawić magiczną (ale zepsutą) różdżkę? Tylko baron Münchausen potrafił wydobyć się z bagna ciągnąc sam siebie za włosy.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Dziękuję Generale za obronę. Samo sednoElGeneral pisze:Czepiasz się, Ju. Wróżka utknęła w NASZYM świecie - i jak miała sobie magicznie naprawić magiczną (ale zepsutą) różdżkę? Tylko Munchausen potrafił wydobyć się z bagna ciągnąc się za włosy.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia
-
- Laird of Theina Empire
- Posty: 3104
- Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
W NASZYM świecie nie ma wróżek. Skoro magicznie potrafiła tu wleźć, to niech sobie magicznie różdżkę naprawi. Takie rozumowanie.ElGeneral pisze:Czepiasz się, Ju. Wróżka utknęła w NASZYM świecie - i jak miała sobie magicznie naprawić magiczną (ale zepsutą) różdżkę?
Dalej - skoro po naprawieniu różdżki mogła sobie magicznie portal otworzyć, to znaczy, że w NASZYM świecie magia działała. Podobno. Takie rozumowanie II.
Jeszcze dalej. Skoro już wiemy, że w NASZYM świecie po naprawieniu różdżki magia działała, to wróżka może sobie przywlec do NASZEGO świata co tylko chce, i magicznie ponaprawiać. Takie rozumowanie III.
Tyle logiki.
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Re: Majster
Lubię się spierać z mistrzami. Hm... Magia działa w świecie wróżek, dlatego wróżka mogła sobie otworzyć portal z TAMTEJ strony. W naszym świecie nie mogła sobie magicznie naprawić uszkodzonej różdżki, ale gdy różdżkę naprawiono mogła (?) otworzyć portal. Też chyba logiczne.
Albo i nie...
Albo i nie...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Ja sobie powiem ze dwa słowa.
Poza tym pierwsze zdanie tekstu z zaimkiem wskazującym gdzieś w przestrzeń?
Pomijając utraty podmiotu, co wskazał sprutygolf i pewną nielogiczność zakończenia, to jest to utwór.
Zakończenie jednak jest, IMO, kulawe i nieco na siłę. Radosna zgoda Krzycha to jednak w dużym stopniu jednak chciejstwo, brak wskazania w tekście, że wszystko o czym marzy bohater, to... naprawa magicznych przedmiotów. Że Krzysiu miał takie marzenia od dzieciństwa (jest za to mowa o modelarstwie - to jednak nie to samo).
Trochę to deus ex machina, Autorze.
Nielogiczność zakończenia, to te magiczne stworki z różnymi niedziałającymi przedmiotami. Jak mieszkańcy magicznego świata sobie radzili bez MAJSTRA do tej pory? Przecież ten stopień technicznej indolencji uniemożliwiłby funkcjonowanie tamtego świata. No i magia. Czy te popsute zawiasy czy co tam, to nie dałoby się jakoś magicznie naprawić, co? Portal się da magicznie otworzyć, a zamek nie? To należałby jakoś czytelnikowi wyjaśnić - bo uwaga:
Końcówka zdecydowanie do poprawy.
Pewne mącipole. On czyli kto? Ból głowy?Obudziło go zimno i tępy ból głowy. Rozejrzał się, mrużąc oczy.
Poza tym pierwsze zdanie tekstu z zaimkiem wskazującym gdzieś w przestrzeń?
Narrator i bohater to pewnie kumple skoro, jeden do drugiego per "Krzychu"? Znaczy, nie rozumiem po narrator używa słów o zabarwieniu emocjonalnym... To niczemu nie służy.Pomimo rytmicznego łupania w czaszce, Krzychu postanowił wstać z krzesła, bo kilka godzin snu z głową opartą na stole odczuwał całym sobą.
Pomijając utraty podmiotu, co wskazał sprutygolf i pewną nielogiczność zakończenia, to jest to utwór.
Zakończenie jednak jest, IMO, kulawe i nieco na siłę. Radosna zgoda Krzycha to jednak w dużym stopniu jednak chciejstwo, brak wskazania w tekście, że wszystko o czym marzy bohater, to... naprawa magicznych przedmiotów. Że Krzysiu miał takie marzenia od dzieciństwa (jest za to mowa o modelarstwie - to jednak nie to samo).
Trochę to deus ex machina, Autorze.
Nielogiczność zakończenia, to te magiczne stworki z różnymi niedziałającymi przedmiotami. Jak mieszkańcy magicznego świata sobie radzili bez MAJSTRA do tej pory? Przecież ten stopień technicznej indolencji uniemożliwiłby funkcjonowanie tamtego świata. No i magia. Czy te popsute zawiasy czy co tam, to nie dałoby się jakoś magicznie naprawić, co? Portal się da magicznie otworzyć, a zamek nie? To należałby jakoś czytelnikowi wyjaśnić - bo uwaga:
niczego nie zmienia. Magia to w powszechnym wyobrażeniu jednak coś co może wszystko.Nasz świat kreuje głównie magia i nie bardzo umiemy sobie radzić jeśli coś się zepsuje
Końcówka zdecydowanie do poprawy.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Kordylion
- Pćma
- Posty: 209
- Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
- Płeć: Mężczyzna
Re: Majster
Użyłem imienia Krzychu w takim samym znaczeniu jak Krzysztof. Nie odbieram tego tego emocjonalnie, ale to czytelnik ocenia.neularger pisze:Narrator i bohater to pewnie kumple skoro, jeden do drugiego per "Krzychu"? Znaczy, nie rozumiem po narrator używa słów o zabarwieniu emocjonalnym... To niczemu nie służy
Zgadzam się całkowicie z uwagami o zakończeniu. Już coś tam mi świta w tym temacie:)
A jeśli chodzi o brak "naprawiaczy" w świecie magii, to może tam są po prostu zwyczajne lenie (taki żarcik :)
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia