Opowiadanie

Moderator: RedAktorzy

pecado
Sepulka
Posty: 14
Rejestracja: ndz, 07 kwie 2013 16:21
Płeć: Mężczyzna

Opowiadanie

Post autor: pecado »

Witam.

Klimat sciene fiction. Prosze o uwagi. Z góry przepraszam za brak kultury w formatowaniu tekstu. Jest mi on bardzo dobrze znany lecz gdy wklejam tekst z worda formatowanie oraz wszystkie marginesy wykazały samowolke i ustawiły się jak widac poniżej.

Dziennik Interacty

Początek

Dzień pierwszy, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem jaka jest pora dnia. Ciężko mi zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłam. Byłam nieprzytomna. Podejrzewam, że nie dłużej niż kilkanaście godzin. Nieistotne. Po raz pierwszy w moim życiu spełniło się marzenie o locie w kosmos. Muszę pozbierać myśli. Dogłębny, przenikliwy ból, potem szarpnięcie. Ekspedycja… Projekt Eden? Co się stało?

24 godziny później

Komputer osobisty zamocowany w kombinezonie kosmicznym obliczył, że od momentu przebudzenia minęły dwadzieścia cztery godziny. Dziwne – pomyślałam – brak odczucia przemijania czasu. Jest ciemno
i zimno. Nie wiem gdzie jestem ale myślę że to jakaś kapsuła. Nagrywam wszystko wbudowaną w kombinezon kamerą. Wszędzie są gładkie ściany, idealnie wyprofilowane dla mojej osoby. Jak się tu znalazłam? – pomyślałam.
Zaczynam być spragniona pożywienia, zastanawiam się, czemu się nie boję?

1 dzień i 2 godziny później

Coś nieznanego hałasuje za ścianą. Słychać pogłos wraz z towarzyszącą mu wibracją. Jakby drapanie albo jeszcze coś innego, może kopanie? Kapsuła wydaje się być okrągła.

1 dzień i 3 godziny później

Dźwięki ustały. Zapadła cisza.

2 dni później

Znowu straciłam przytomność. Zaczynam się niepokoić obecnym stanem sytuacji. Może zostałam porwana? Jeśli tak, to nikt ze mną nie rozmawiał od czasu uprowadzenia. Obcy nie przysłali żadnego przedstawiciela. Wydają się mało gościnni. Czuję się opuszczona. Nie wydaje mi się, żeby porwali mnie tylko po to aby zagłodzić i pozbawić istnienia. Sama zaproponuje kontakt. Może zapukam w ścianę? Nic się nie wydarzyło.

2 dni i 4 godziny później

To już zdecydowana przesada! Żeby nie panikować układam sobie w głowie opis tego jak się tu znalazłam. Czasami bywa tak, że zna się wyjście z sytuacji ale ciężko pod wpływem stresu i zmęczenia znaleźć odpowiedzi. Mam wrażenie ze coś poszło nie tak. Statek, przejęli statek ,tyle pamiętam, ale co dalej? Postępowanie obcych kłóci się z logiką. Czyżby chcieli mnie zagłodzić? Jeśli tak, to po co mnie porywali? Jestem taka spragniona.

3 dni później

Nie wiem który jest dzień. Martwi mnie jedna myśl, która obija się w moim skołowanym umyśle; czyżbym była w kapsule, która swobodnie dryfuje w przestrzeni kosmicznej? Wszędzie pustka, cisza i ból. Moje obawy narastają gdy od czasu do czasu słyszę odgłosy świstów poza ścianami mojego więzienia. Nie wiem czy chcę z niego wyjść.
Zdecydowałam się jednak poszukać jakiegoś sposobu oswobodzenia się z tej nie fortunnej pozycji, nawet kosztem przeistoczenia się w nicość. Obmacałam całą ścianę i wyczułam tylko jedną malutką rysę o niewielkim rozmiarze. Bruzda w żaden sposób nie przypomina drzwi lub włazu jaki można zaobserwować w kapsułach ratowniczych. Moim badaniom również nie pomaga fakt, że panuje tutaj całkowita ciemność. Chwila? Co to?
Bardzo jasny punkt pojawił się na suficie obiektu. Boje się tego dotknąć, wydaje się bardzo gorące. Czuć bijące od tego miejsca ciepło.
Kapsuła się rozpada! Cała się świeci i jest strasznie gorąca. Wydaje mi się, że wpadam do jakieś gwiazdy!
Miałam rację. Podróżuję w kapsule ratowniczej, która przemierza bezkresną przestrzeń kosmosu. Na szczęście jasność i ciepło nie było zbliżaniem się do gwiazdy tylko wejściem w atmosferę jakiejś planety. Zaraz będzie uderzenie, poczuję szarpnięcie … cisza … cisza…
Kapsuła zgrabnie osiadła na powierzchni. Nie roztrzaskała się. Mogę oddychać. Bardzo dziwne. Czyżby to była planeta Ziemia? Zdecydowanie nie. System ratowniczy kapsuł typu Irydius znany jest z tego, że dobiera miejsce lądowania zgodny z potrzebami niezbędnymi dla ratowanego organizmu. Pozostaje pytanie nie mniej ważne – gdzie ja jestem i jak długo dryfowałam w przestrzeni kosmicznej.
Kapsuła, mój dotychczasowy dom i schronienie zaczyna nadawać dziwny sygnał. Nie sądzę aby ktokolwiek miał go odebrać. Musiała zostać uszkodzona podczas ataku. System podtrzymywania życia oraz hibernacji wyłączył się za wcześnie.
Przestrzeń kosmiczna Ziemian jest daleko stąd. Nasza ekspedycja miała zbadać nieznane obszary mgławicy Raka. W kapsule nie ma wody ani jedzenia. Mój kombinezon filtruje pot oraz odchody i przerabia je w witaminy oraz niezbędną ciecz. Jednakże to nie wszystko, brakuje mi pozyskiwania cząstek witalnych z drugiej gęstości fizycznej. Algorytmicznie mój organizm nie pasuje do przestrzeni tej planety. Reasumując aby nadrobić braki muszę znacznie więcej jeść i pić niż normalny człowiek. Po modyfikacjach genetycznych matryc wraz z rozwojem dodatkowej nici DNA ciało ludzkie jest znacznie doskonalsze i bardziej wytrzymałe niż przed Wielkim Upadkiem. Mimo to, nadal potrzebujemy energii do tego aby działać. Musze się rozejrzeć po okolicy. Otworzyłam drzwi od kapsuły.
Okolica jest przepiękna. Wszystko jest porośnięte mchem o fioletowawym odcieniu. Na niebie święcą dwie gwiazdy. Temperatura jest zadowalająca, mogło by być nieco chłodniej.
Dookoła mnie rozpościera się las o dziwnej, nienaturalnej barwie. Nie są to drzewa znane mi z Ziemi. Zdecydowanie flora i fauna otoczenia jest znacznie uboższa od tej jaka występuje na mojej ojczystej planecie. Wszystko jest zdecydowanie większe. Grawitacja jest słabsza niż ta z jaką do tej pory miałam styczność. Czuje się dużo lżejsza. Las to życie - pomyślałam – zatem może jest tam jedzenie.
Udało się. Dotarłam. Padam ze zmęczenia. Drzewa są ogromne, bardzo wysokie grube pnie i rozłożyste korony. Ten las jest bardzo bogaty i obfity. Pożywienie! Czy jest tutaj jakieś pożywienie?
Znalazłam. Bardzo podobne do jagód. Oprócz tego, że są wielkości jabłek i mają kolor purpury wydają się bardzo soczyste. Podczas kursu na astronautów i pilotów gwiezdnych w akademii uczono nas, że większość owoców niejadalnych posiada ostre kolory oraz nieprzyjemny zapach. Te wydają się całkowicie soczyste i pełne witalności oraz smaku. Nie mam wyboru. Musze się pożywić. Nie wiem czy już nie jestem odwodniona. Według komputera umieszczonego w kombinezonie, poziom filtracji przebiega sprawnie. Jednakże nie wiem czy on również nie uległ uszkodzeniu.
Mmmm. Pyszne. Bardzo sycące. Wezmę jeszcze kilka sztuk na drogę. Humor mi się poprawił. Idę się rozejrzeć w ten niesamowicie piękny fioletowy las.
Widziałam chyba jakiegoś ptaka, był wielkości naszego emu, wszystko jest tu takie duże. Wydaje mi się, że ktoś za mną idzie. Nic nadzwyczajnego, wrażenie jest jak najbardziej na miejscu, gdyż w lesie zazwyczaj coś za nami idzie lub nas obserwuje. Oby to coś na mnie nie polowało. Czas odpocząć. W kapsule czy na drzewie? Gdzie bezpieczniej. Rozsądek podpowiada, że na drzewie, ale kto wie jak jest na tej planecie. Odmienne środowisko, inne warunki. Istnieje prymitywne życie, to już wiem. Czy są tutaj jacyś mieszkańcy?
W trakcie marszu w głąb lasu ziemia zaczyna robić się coraz bardziej wilgotna. Zbliżam się do jakiegoś zbiornika wodnego. Ciepło i wilgotno. Klimat potwornie nieprzyjemny. Brak owadów. Na Ziemi to idealne warunki dla rozwoju robaków i insektów. Wracam. Wejdę na drzewo w okolicy kapsuły. Najlepiej żeby mieć na nią widok. Bądź co bądź wysyła sygnał. Może jakiś statek go odbierze.
Wdrapałam się na sam szczyt. Okolica przepiękna. Fioletowe konary drzew przeplatają się z czerwienią i żółcią traw. W dali niczym kolorowa wstążka, wije się rzeka o błękitnej barwie. Jutro pójdę w tamtym kierunku.

4 dni później

Poranek. Jestem wyspana. Czuję pragnienie. Zjadłam kolejne dwa owoce. Kombinezon przefiltrował moje odchody. Dopasowanie algorytmiczne do nowej planety jest bardzo zadowalające. Jest to dziwne i niespotykane. Powinnam znacznie więcej pobierać cząstek witalnych z drugiej gęstości fizycznej. Kapsuła!
Brak odpowiedzi na mój sygnał. Nikt nie przyleci. Za daleko. Projekt Eden zakładał, że będziemy w systemie Interacty pierwszą grupą badawczą. Jeśli nie ma tutaj obcych cywilizacji nikt po mnie nie przybędzie. Cholera! Czy tylko ja przeżyłam, co się wydarzyło… nie pamiętam. Grzmot, krzyki. Ciemność. Nie ma czasu. Nie ma mnie. Przebudzenie.
Co to za obiekt? Coś się zbliża. Jest ogromny. Leci zdecydowanie w moim kierunku. Statek...
Nie przypomina nic z floty Terry Novy. Czuję się jak w historiach moich dziadków, gdy opowiadali jak byli świadkami na Ziemi oficjalnego kontaktu. Było to ponad sto lat temu. Od tamtej pory Ziemia odizolowała się od Obcych.
Są coraz bliżej. Statek jest koloru białego o pofałdowanej niczym fale strukturze, w kolorze bieli i błękitu. Nie słychać żadnego odgłosu. Silniki antygrawitacyjne. Podstawowy napęd gwiezdny. Przynajmniej tak mi się wydaje. Cóż to za jasność. Są tuż nade mną. Widzę podstawę obiektu. Co się dzieje? Nie… boli…

5 dni później

Dziwne pomieszczenie. Szklana szyba a za nią ogromne, tętniące życiem miasto. Wydaje się być położone w chmurach, wysoko nad powierzchnią planety. Struktury są niesymetryczne. Powykrzywiane. Nie ma kątów. Wszystko jest jak w bajce. Dziwne pojazdy. Brak odgłosów. Cisza.
Leżę w całkowicie białym pokoju. Wszystko jest takie jasne.
Coś się poruszyło. To Oni. Są tutaj. Czuję to. Wysocy. Około trzech metrów wzrostu. Przeciętnej budowy ciał. Brak owłosienia. Bardzo blada, wręcz przezroczysta skóra. Posiadają duże, czarne oczy. Istoty typu humanoidalnego. Ubrani w dziwne szaty podobne do kombinezonów. Dziwna technologia. Nieznana. Trudno jest mi to opisać. Wokół mojej głowy, niczym sondy, wibrują srebrne kule. Słyszę głos. Kontaktują się.
– Witaj przybyszko. Żywimy nadzieję, że nadto nie sprzykrzyła Ci się podróż do Nas? – zapytał jeden z nich.
Nie chciałam być niegrzeczna i nie zaprzeczyłam, kiwnęłam głową.
– Jesteś naszym gościem – kontynuował. – Nie martw się, kiedy wyrazisz życzenie powrotu do swoich przyjaciół zostanie ono zrealizowane . Jednak pragniemy abyś wiedział, że to jest twój prawdziwy dom. Pierwotne miejsce Twoich narodzin.
Mówiąc to przyglądali mi się bardzo dokładnie.
– Co to znaczy mój dom? – pomyślałam.
Odpowiedź była błyskawiczna.
– Tu powstała i rozwijała się Twoja dusza.
– Oni potrafią czytać w myślach - pomyślałam.
– Nic nie pamiętasz ale sobie przypomnisz – odpowiedziała w moim umyśle obca istota.
– Przygotujcie ją. Twoje ciało umiera Ziemianko. Ta planeta nie jest Ci przyjazna. Dopasowanie algorytmiczne jest dla was zabójcze.
Łóżko na którym leżałam okazało się przenośne. Unosiło się lekko nad ziemią. Powoli opuściłam białą salę z widokiem na tajemnicze, wertykalne miasto.
– Przeniesiemy twoją osobowość, twój umysł do twojego dawnego ciała, ułatwi ci to przypomnienie sobie. Kiedyś byłaś jedną z nas.
Kiedy głos w mojej głowie umilkł ujrzałam białe, martwe ciało leżące na stole obok. Nie zdążyłam zareagować, a już byłam podpięta dziwnymi kablami do białego, ogromnego organizmu.
– Nie, proszę nie róbcie tego – wykrzyknęłam. Za późno. Usnęłam.
Przebudzenie. Nie moje ciało, nie moje zmysły. Widzenie tylko w trzech kolorach. Dziwne, izometryczne. Mimo to dokładniejsze niż ludzkie oko. Kolory wyraźne. Brak mowy. Zanik języka lub jego całkowity ubytek w toku ewolucji. Wstałam. Obok leży moje dawne ciało. Bez życia. Jakże malutkie w porównaniu z tym w którym teraz jestem. Brak podziału na płcie. Gdzie jestem? – pomyślałam. Ponownie zasnęłam.
Ostatnio zmieniony ndz, 07 kwie 2013 19:44 przez pecado, łącznie zmieniany 2 razy.

pecado
Sepulka
Posty: 14
Rejestracja: ndz, 07 kwie 2013 16:21
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: pecado »

6 dni później

Planeta w gwiazdozbiorze Intera. Czterdzieści pięć planet w układzie. Gromada gwiazd kulistych w mgławicy Raka. Środowisko i biosfera o surowym klimacie. Brak możliwości stałego życia w pierwszym świecie; na powierzchni planety. Zamieszkana głównie w drugim świecie położonym wysoko nad powierzchnia planety zwanym przez mieszkańców nadświatem. System Interia zamieszkują trzy cywilizacje o wysokim poziomie rozwoju – przypomniałam sobie.
Cel kulturowy to dążenie do zjednoczenia wszystkich pod jednym procesem ewolucyjnym. Zarządzana przez wcielone istoty z szóstej gęstości. Interia skupia swój wysiłek na rozwoju nauki o specjalizacji budowy tuneli miedzy przestrzennych. Dodatkowo wykazują się precyzją w indeksowaniu położenia portali między-galaktycznych.
Struktura ekonomiczna polegała na handlu wymiennym. Stosunki dyplomatyczne z innymi cywilizacjami kształtują się na poziomie neutralnym. Uczestniczą w obradach Rady Galaktycznej.
– Witaj Iniris – zabrzmiał głos w moim umyśle. – Skoro już lepiej się czujesz to zapewne masz do nas wiele pytań.
– Tak – odparłam. – Mam, co ja tu robię?
– Wezwaliśmy Cię abyś przekazała swojej cywilizacji wiadomość. Wysłuchaj dokładnie moich myśli. Jesteś komunikatorem cywilizacyjnym. Wiesz kto to taki?
– Wiem – odparłam – to istoty charakteryzujące się wysokim poziomem empatii, darem zjednania się z każdym. Istnieją po to aby przekazywać informację z jednej cywilizacji do drugiej za pomocą umysłu. Mają wgląd w strukturę Wszechświata, dostęp do siatek świadomości, siatek strukturalnych oraz egzystencjalnych danej cywilizacji. Na Ziemi takie istoty nazywane są sensorami.
– W swojej bazie, umyśle masz informacje o ponad ośmiu tysiącach cywilizacji zamieszkujące ten sektor galaktyki – dodał nieznajomy.
– Kim Ty jesteś? – przerwałam gwałtownie. – Co się stało z projektem Eden oraz ze statkiem? Gdzie są członkowie mojej załogi? Co ze mną będzie? Czy wrócę do domu?
– Spokojnie Iniri – odparł głos w mojej głowie – jesteś w domu. – Wszyscy naukowcy żyją i są przetrzymywani na orbicie planety. Wasz statek został przejęty przez nasze systemy obronne. Niefortunnie uznaliście to za atak. Część z was wykonała instrukcje zawarte w procedurach bezpieczeństwa. Zajęliście miejsca w kapsułach ratunkowych. Nie wszystkich udało się uratować. Dostałaś się do środowiska nieprzyjaznego nawet naszym organizmom. Twoje ziemskie ciało uległo zepsuciu. Wasza cywilizacja, a raczej ich cywilizacja. Twoja osobowość jest w ciele Iniri, której ciało należy do Interakty. Mimo to jesteś wolna, możesz wrócić na Ziemię. Dość tych pytań – odrzekł – musisz wykonać zadanie. Jest to bardzo ważne dla nas jak i dla was.
– Co mam zrobić? – zapytałam.
– Mamy wiadomość do odczytania a Ty nam w tym pomożesz. Robiłaś to tysiące razy w toku Twojej ewolucji. Chodź za mną.
Znaleźliśmy się w ogromnej kulistej strukturze o jednolitej barwie.
– Pracuj – usłyszałam głos w głowie. Teraz Iniri.
W jednej chwili struktura zmieniła kształty i kolory. Znalazłam się w jasnym tunelu. Dookoła mnie było bardzo dużo istot z mojej nowej cywilizacji, cały nasz Rząd. Kolory zrobiły się ciemne, granatowoczarne. Nade mną w jednej chwili pojawiła się, niczym impuls, cała galaktyka. Z mojego umysłu wyciekały informacje. Czułam jak nabudowują i zasilają model tej galaktyki. Przechodziły przeze mnie myśli i emocje ośmiu tysięcy cywilizacji. Cała ich wiedza była we mnie. Powitania, informacje, płynęły przeze mnie niczym rzeka, o wartkim nurcie. Kiedy już przeniosłam wszystko na galaktyczną mapę, która wypełniała przestrzeń pomieszczenia, nagle wszystko zanikło.
– Mamy aktualizacje sytuacji – rozległ się głos w umysłach zebranych. – Jak wszyscy widzimy jest gorzej niż myśleliśmy. Impuls jest już blisko. Zniszczenia jakie za sobą zostawia pozbawiają nas wszelkiej nadziei. Proszę was, żądam od was, całkowitego zaangażowania, pełnej pomocy ponieważ zbliża się ciężki czas dla nas wszystkich. Czas nie pewny, z niewiadomym zakończeniem. Wiedźcie drodzy bracia, że będziemy walczyć tak długo na ile Rdzeń pozwoli – intonował doniośle głos w głowach przedstawicieli Rządu.
– Trzeba z godnością przyjąć nadchodzące zmiany z rozumem czystym i wolnym od fałszywych złudzeń czy nadziei. Pragniemy naszych rodaków wprowadzić w nowy czas właśnie w takim stanie umysłów. Bracia potrzebujemy wielkiej wiary w naszych twórców, pierwszej cywilizacji. Starożytni – zabrzmiał głęboko i dumnie – jest to ich decyzja o takim naszym losie. Tylko oni ten los mogą zmienić. Czymże jest nasz koniec bądź odrodzenie? Jak śmiemy wątpić w słuszność tak wielkiego wydarzenia jakim jest boski impuls? Kto miałby odwagę oceniać postępowanie najstarszych? Czyż nie prawdą jest, że istniejemy i istnieć będziemy bo taka jest wola Rdzenia?
Zapadła głucha cisza, czas wstrzymał oddech. Pytania wisiały w przestrzeni.
– Nie możemy przecież czekać! – ktoś nie śmiało rzucił z tłumu. – Musimy poczynić przygotowania na przyjecie złowieszczego impulsu. Nasze struktury mogą nie wytrzymać!
Zewsząd zagrzmiały glosy sprzeciwu.
– Uciszcie się bracia – krzyknął prowadzący obrady. – Nikt nie mówił, że nasze struktury tego nie wytrzymają! Są aktualizowane i synchronizowane z siatkami galaktycznymi. Skoro sieć przenosi impuls oznacza to że jesteśmy bezpieczni. Obliczyliśmy, że siatki strukturalne, zanim nadejdzie impuls, wytworzą nowe wartości, tak aby cywilizacja mogła się do tych zmian przygotować. Nasi przewodnicy przenoszą i aktualizują treści osiągając przy tym zadowalające wyniki. Bracia stwórzmy jeden lojalny krąg. Ufajmy zmianom. Nic nam innego nie pozostaje.
Błyskawicznie, jedna z istot znalazła się obok przywódcy cywilizacji. Chwyciła go za ramię w geście braterstwa.
– Bracie wierzę, ufam Tobie i Stwórcy. Wyrażam swój szacunek do pracy przewodników. Nigdy nie znajdę słów jakimi mógłbym im podziękować. Nie zrobię niczego wbrew wam. Będę przygotowywał się do impulsu przy twoim boku. Dziękuje ci mój przyjacielu.
Po przemówieniu i po słowach uznania dla pracy rządu zewsząd zaczęły padać gorące obietnice braterstwa, honoru i zaufania. Wszyscy zebrani pokrzepieni bądź zmartwieni nowinami powoli zaczęli się oddalać. Uświadomiło mi się wiele spraw dzięki tej aktualizacji, jakbym obudziła się z długiego snu.

7 dni później

Fala. Czym jest i dokąd zmierza nie wie nikt. Wiadomo tylko to co po sobie pozostawia. Zniszczenie, zagładę, cierpienie albo odrodzenie, świadomość i wiedzę. Zależy to od poziomu cywilizacji.
Sto lat temu plemiona Ziemskie, nazywające siebie samych cywilizacją nie przetrwały fali, upadli. Umarło ponad sześć miliardów istot. Było to potrzebne. Z perspektywy czasu wszyscy oceniają to jako odrodzenie Ziemi lecz w tamtych okresie historii, ludzkość doświadczyła cierpienia i bólu na nie opisaną i nie dającą się wyobrazić skalę. Czym zatem jest dokładnie fala, pomyślałam?
Impuls jest przenoszony po siatkach falowo, – odczytałam z siatek informacyjnych Interacty – jak kręgi w wodzie. Pierwszy jest najsilniejszy, następne utrwalają zmiany. Fala jest swoistym de-synchronizatorem tempa wzrostu całej galaktyki. Niektóre cywilizacje rozwijają się w systemie zamkniętym dzięki czemu mają możliwość podejmowania samodzielnych decyzji. Ma to swoje mocne strony. Izolowane środowiska dostarczają Rdzeniowi niepowtarzalne i indywidualne treści rozwojowe. Jeżeli to co tworzą cywilizacje nie odpowiada Transcendencji zostają usunięci. Doskonałym przykładem jest upadek ostatniej cywilizacji Ziemskiej.
Fala jest wytworem Rdzenia, czyli najwyższej świadomości. To on tworzy, kontroluje, przyspiesza bądź blokuje zmiany. Wszystkie istoty są jego tworem. Rdzeń przekazuje swoim dzieciom osobistą matrycę budulcową. Między innymi jego dziełem jest zmienność. Każda istota czy tego pragnie czy nie musi akceptować zmiany zachodzące na zewnątrz i wewnątrz siebie.
Fala jest swoistym sprawdzianem dla istot. Przyspiesza zmiany które mogłyby trwać za długo. To co ma upaść, przepadnie. To co ma przetrwać, ocaleje. Problem polega jednak na tym że do impulsu nie można się przygotować na chwile przed jego przybyciem. Nie wiadomo jakie zmiany wprowadzi.
Tego właśnie obawiają się dowódcy obcej, nie... chwila – pomyślałam - przecież pamiętam, mojej cywilizacji, Interacty.
Oni zawsze kształtowali rozwój umysłów, stymulowali je. Cywilizacja z mgławicy Raka specjalizuje się w budowie tuneli podprzestrzennych czyli swoistych autostrad kosmicznych. Interaktianie pracują bardzo ściśle ze strukturami czwartej gęstości kosmicznej, która nie jest wszędzie taka sama. Struktury z których budują te tunele nie opierają się na budowach umysłów konkretnych istot ale na całokształcie galaktyki. Galaktyka sama w sobie ma swoistą świadomość zwaną Rdzeniem. To on kontroluje, blokuje, czasami przyspiesza przemiany każdej istoty w galaktyce. Jego struktury są nie skończenie silne. Ostatecznie impuls jest jego dziełem. Dziełem Rdzenia za pośrednictwem Starożytnych. Oni nas zaprojektowali tak abyśmy byli rodzajem Rdzenia wcielonego.
Starożytni to najstarsza bo pierwsza cywilizacja w naszej galaktyce. Są naszymi rodzicami, braćmi, siostrami. Każda cywilizacja, każda istota wcielona ma element ich budulca w swoim ciele. Oni zapoczątkowali życie, oni je roznieśli. Niektórzy mówią że to jest prawdziwa siła Rdzenia.

8 dni później

– Witaj Iniri – rzekł opiekun z obcej cywilizacji. – Pomogłaś nam odczytać impuls. Możesz wracać do domu. Twoi towarzysze czekają na Ciebie na waszym statku kosmicznym. Twoje ciało jest gotowe. Jesteś gotowa do ekstrakcji?
– Moje ciało? – zapytałam. – To ono jest sprawne, żyje?
– Tak doktor Moniko Eden – odrzekł obcy – tak nazywasz się na Ziemi, nieprawdaż?
– Tak ¬– odpowiedziałam.
– Jako cywilizacja neutralna nie kontaktujemy się z rządem innych cywilizacji. Tym bardziej nie kontaktujemy się z bardzo młodymi cywilizacjami. Ponadto wy Ziemianie jesteś po tym co wam zrobiła unia Oriona bardzo nieufnie nastawieni do obcych. Nie dziwimy się. Potrzebowaliśmy waszej pomocy, Twojej pomocy w odczytaniu treści fali. Teraz wiemy, że to co wydarzyło się sto lat temu na Ziemi powróci. Ostrzeż swoich przywódców. Wasi przewodnicy zapewne czują zmiany na siatkach strukturalnych. Teraz idź. Twoje ciało czeka na ekstrakcję. Powodzenia Iniri.
- Iniri – zapytałam – dlaczego tak mnie nazywasz?
Tak się nazywałaś podczas wcielenia w naszej cywilizacji. Dawno temu. Teraz to nieistotne. Chodź za mną.

9 dni później – powrót

Znalazłam się nagle we mgle, czułam przenikliwy chłód i wilgoć. Nic nie było widać. Co to było? Nie mogę się poruszać.
- Witaj Interiusie czwartej generacji – rzekł głos – (Iniiiiiriiiii) spodziewałem się ciebie. Mam dla Ciebie interesującą wiadomość – (komunikatorrrrrr) – dźwięk rozchodził się niczym echo między skałami. – Mam propozycję (dla ciebbbbieeee). Dysponuję narzędziami, (zabiłaaaaa) które umożliwią wam bezbolesne przejście przez impuls (haaaaahahha).
Głos rozbrzmiał wewnątrz mnie i na zewnątrz. Towarzyszył mu dziwny szept niczym echo zamieniające się w śmiech. Rozmawiałam z jedną istotą a słyszałam kilka głosów na raz. Dreszcz przeszył cała moją strukturę. Bałam się. Ta istota przerażała mnie.
– Kim jesteś? – rzuciłam pytanie we mgle.
– (Kim ty jestessssss) pierwszym – padła odpowiedź a zaraz za nią błyskawiczny przeciągający się w czasie szept – Starożytni (turturturrrrrrrrakak!).
– Doktor Eden – obudził mnie pilot statku kosmicznego klasy C. – Dolatujemy. System podprzestrzenny otwarty. Synchronizacja siatek strukturalnych w normie. Dobrze się Pani czuje? – zapytał zaniepokojony.
– Tak – odpowiedziałam – tak, miałam dziwny sen.
– Proszę się nie martwić – odrzekł pilot. – Wróciliśmy. Przed nami planeta Ziemia.

Koniec.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: neularger »

Długie i nieszczególny język Autorze, tak wynika z tych kawałków co przeczytałem.
Zasadniczo złamałeś regulamin i nie przywitałeś się na Łowisku jak każda nowość. Przywitaj się, a jak przeczytam to pomyślimy czy wywalić czy nie...
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3104
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: Juhani »

Na tytuł też mógłbyś się wysilić. "Opowiadanie" a także Opowiadanie II, III itd. wstawiałem już kiedyś. Niby patentu nie mam, ale jakoś to tak...

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: neularger »

Powiem tak.
Nie wyrzucę tego tekstu. To rzecz jedyna w swoim rodzaju.
Jednak dopóki Autorze nie dopełnisz formalność zgodnie z regulaminem forum nie dostaniesz rozbioru tekstu.

Odblokowano. Gdyby ktoś miał ochotę... :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Opowiadanie

Post autor: Małgorzata »

Może zmienić nagłówek wątku, żeby się nie myliło z pewnymi apokryfami? :P

Dwa posty, jeden tekst. Zapewniam, że bez szkody pierwszego można nie czytać - dla fabuły ma wartość znikomą => ergonomia opowieści leży, obawiam się.
No, a więcej potem - muszę drugi raz przeczytać.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: neularger »

Nie zgodzę się - należy przeczytać obie części. Bez tego wiele się traci... np. - "algorytmiczne dopasowanie" :)))
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

pecado
Sepulka
Posty: 14
Rejestracja: ndz, 07 kwie 2013 16:21
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: pecado »

Surowy język jest celowym zabiegiem. To prosty dziennik naukowca, który znalazł się na obcej planecie. Kwiecista mowa tutaj mi nie pasowała - tak piszę co by mniej bolało;)

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Opowiadanie

Post autor: hundzia »

Zacznę, bo mam chwilkę czasu, a do roboty mi się tak strasznie nie chce zabierać...
Tak wspomnę na marginesie, że autoru mógłby wykazać odrobinę dobrej woli i chociaż doczytać forumokietę, przedstawić się na łowisku. Uniknąłby wtedy niepotrzebnych zgrzytów zaraz na początku znajomości.
Ale już ad rem:
pecado pisze:Z góry przepraszam za brak kultury w formatowaniu tekstu. Jest mi on bardzo dobrze znany lecz gdy wklejam tekst z worda formatowanie oraz wszystkie marginesy wykazały samowolke i ustawiły się jak widać poniżej.
To akurat taka specyfika forum, że pożera marginesy i wcięcia akapitowe. Najłatwiej zaznaczyć je pustą linijką. Natomiast brak formatowania tekstu nie usprawiedliwia nieobecności polskich liter :P
pecado pisze:Początek
Czego?
Rozwinięcie. Wstęp. Wprowadzenie. Prolog.
Początek nie mówi niczego, w dodatku patrząc na późniejszy podział tekstu (nibyrozdziały) - określające jednoznacznie ilość godzin lub dni później - nie wydaje się na miejscu. Zwłaszcza, że analogicznie powinien znaleźć się na końcu rozdział zatytułowany - zakończenie. A takowego brak, to na kij ten Początek?
I przy okazji, nie rozumiem dlaczego jeden z rozdziałów (oprócz informacji czasowej) ma konkretny tytuł, podczas gdy reszta nie? Żeby jeszcze to było nieszczęsne Zakończenie, ale Powrót? Jest to dla mnie równie pojęte co polityka Korei Północnej.
pecado pisze:Dzień pierwszy, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem jaka jest pora dnia. Ciężko mi zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłam. Byłam nieprzytomna. Podejrzewam, że nie dłużej niż kilkanaście godzin
Tajemnicza bohaterka była nieprzytomna. Ale już nie jest. Nie wie gdzie jest, nie wie, jaka jest pora dnia, ba, nie wie nawet czy to pierwszy dzień czy może kolejny! Ergo, nie wie jak długo była nieprzytomna. No to, czemu ściemnia, że pospała nie dłużej niż kilkanaście godzin?
pecado pisze:Muszę pozbierać myśli. Dogłębny, przenikliwy ból, potem szarpnięcie.
Tu bedzie komentarz z punktu widzenia czytelnika, znaczy mojego.
Śmiem zauważyć, że ten fragment nie niesie żadnej konkretnej informacji. Ból i po nim szarpnięcie, wyklucza skojarzenie z wypadkiem (samochodowym, lotniczym, wstaw co chcesz) bo z reguły najpierw występuje szarpnięcie (pasów, zderzenia, inne takie) a dopiero potem, w konsekwencji, ból. Tutaj zaburzona jest logiczna kolejność wydarzeń, co wprowadza czytelnika w konfuzję, jako, że to jest trudne do wyobrażenia, nie mając żadnych innych informacji, ani na temat miejsca pobytu, ani rodzaju bólu czy szarpnięcia. Cały pierwszy rozdział prezentuje strasznie ogólnikowe podejście, które w żaden sposób nie umiejscawia bohaterki. Wiadomo, że pierwsze zdania mają zachęcić do czytania reszty, tutaj wręcz przeciwnie - wprowadzają chaos.
pecado pisze:24 godziny później

Komputer osobisty zamocowany w kombinezonie kosmicznym obliczył, że od momentu przebudzenia minęły dwadzieścia cztery godziny.
No doprawdy, wypadałoby założyć, że osobnik który czytuje prozę wykazuje choćby szczątkową inteligencję. Nie trzeba go łopatologicznie naparzać przez łeb!
pecado pisze:Dziwne – pomyślałam – brak odczucia przemijania czasu.
Wiem, że są różne szkoły i różne sposoby zapisywania myśli i przemyśleń bohatera, ale to chyba nie zupełnie tak, jak zrobiłeś. To nie jest dialog, raczej mowa zależna, a więc zapis (IMO) nie jest prawidłowy.
Poza tym odczuwam pewien dysonans, jakby narrator i bohaterka nie działali na tym samym poziomie. To chyba powinna być jedna osoba?
Nic nie wskazuje dotąd by bohaterka wypowiadała się paszczowo, narrator/bohaterka (ale to wkurzające, że nic o nie niej jeszcze nie wiem, nie mogę użyć innego słowa niż bohaterka!) niejako prezentuje strumień świadomości, wali po oczach monologiem wewnętrznym, jest jedyną postacią w tej opowieści, więc naprawdę, wyjaśnienia narratorskie są potrzebne?
pecado pisze:Komputer osobisty zamocowany w kombinezonie kosmicznym obliczył, że od momentu przebudzenia minęły dwadzieścia cztery godziny. Dziwne – pomyślałam – brak odczucia przemijania czasu. Jest ciemno
i zimno. Nie wiem gdzie jestem ale myślę że to jakaś kapsuła. Nagrywam wszystko wbudowaną w kombinezon kamerą.
To faktycznie science fiction, z naciskiem na drugi człon nazwy. Te kombinezony muszą mieć wbudowane megabaterie podtrzymujące cała aktywność i funkcje życiowe, oraz megapojemniki z powietrzem!
pecado pisze:Zaczynam być spragniona pożywienia,
Eee? Znaczy jest głodna?
Odpowiednie dać rzeczy słowo - ałtorze.
Poza tym nieszczególne połączenie wyrazów. Spragnionym można być wody, przygód, wrażeń i takie tam, pożywienia to raczej można być głodnym. niby podobne słowo, a jednak znaczenie i konotacje inne.
pecado pisze:1 dzień i 2 godziny później

Coś nieznanego hałasuje za ścianą.
I tylko dlatego musieliśmy czekać z bohaterką tyle czasu? Co ona, durna, że nie próbuje się wydostać? Głodna, pewnie i spragniona, siku się chce i siedzi jak ta ciumra, bezwolnie zamknięta w kapsule?! Czy kapsuły nie powinny mieć jakiegoś sterowania, drzwi chociażby?
Jakim sposobem bohaterka może słyszeć coś nieznanego (ależ to durnie brzmi, choć pewnie to miał być taki zabieg podnoszący tajemniczość), skoro (spoiler!) ka[psuła leci w pzrestrzeni kosmicznej? nie powinna być izolowana? Przy TAKIEJ izolacji, która wytrzyma próżnie kosmiczną to chyba tych dźwięków nie powinna słyszeć, co?
Naiwność czytelnika ma swoje granice, ale ty autorze niebezpiecznie blisko balansujesz na krawędzi niewiary.
pecado pisze: Słychać pogłos wraz z towarzyszącą mu wibracją. Jakby drapanie albo jeszcze coś innego, może kopanie?.
Zawsze mi się zdawało, że drapanie a kopanie, zwłaszcza w coś co powinno być puste w środku i przypomina raczej puszkę, to zupełnie różne dźwięki. Dość trudne do pomylenia.
pecado pisze: Kapsuła wydaje się być okrągła
Nobla tej pani! Do MENSY zapisać!
pecado pisze:2 dni później

Znowu straciłam przytomność
Po dwóch dniach odwodnienia? Ja się przestaję dziwić.
pecado pisze: Zaczynam się niepokoić obecnym stanem sytuacji.
No rychło w czas!
Ałtorze, nie uważasz, że twoja bohaterka to skończona idiotka?
pecado pisze:Może zostałam porwana? Jeśli tak, to nikt ze mną nie rozmawiał od czasu uprowadzenia
Wszak jest to wyznacznik porwania. Zawsze uważałam, że porywacze kontaktują się z rodziną porwanej osoby, tudzież przebogatym przełozonym pracownika, bez którego firma nie może funkcjonować, ale z ofiarą? Ofiara ma siedzieć cicho, nie robić kłopotów, nie zdychać za wcześnie. Z taką nie trzeba rozmawiać, co najwyżej czasem karmić. Bo jest ofiarą.
pecado pisze:Obcy nie przysłali żadnego przedstawiciela. Wydają się mało gościnni
No ba, nie wymagaj od obcych ludzkich norm i postępowania, w końcu są OBCY. Poza tym, może przeprowadzają akurat badania odporności psychicznej Ziemiaka, albo testują jego wytrzymałość na głód?
Jako przeszkolona astronautka, skoro wybrana do misji Eden, bohaterka (o której wciąż nie wiem nic istotnego) powinna mieć bardziej otwarty umysł i jakąkolwiek wolę przetrwania. Dwudniowe zamknięcie w kapsule, zupełnie nie wywołujące reakcji z jej strony, taka bezwolność i apatia chyba nie kwalifikują jej do roli Odkrywcy Kosmosu.
pecado pisze:Nie wydaje mi się, żeby porwali mnie tylko po to aby zagłodzić i pozbawić istnienia.
A wie to - skąd? Przecież jak dotąd nie ma pojęcia gdzie jest, co się wydarzyło. Chciejstwo i hurraoptymizm. Nieuzasadniony zresztą.
pecado pisze:Sama zaproponuje kontakt. Może zapukam w ścianę? Nic się nie wydarzyło.
Normalnie, orzeł inteligencji!
pecado pisze:To już zdecydowana przesada! Żeby nie panikować układam sobie w głowie opis tego jak się tu znalazłam. Czasami bywa tak, że zna się wyjście z sytuacji ale ciężko pod wpływem stresu i zmęczenia znaleźć odpowiedzi.
Tak, zwłaszcza jeśli wcześniejsze dwa dni i cztery godziny zmarnowało się na nic-nie-robienie. To strasznie męcząca czynność. I stresogenna.
pecado pisze: Mam wrażenie ze coś poszło nie tak. Statek, przejęli statek ,tyle pamiętam, ale co dalej?
Ko? Co? Dlaczego ja o tym nie wiem? Czy ałtor mysli, że ja mu w myślach czytam? Nie altorze, wyobraź sobie, że twoim obowiązkiem jest wyjaśnianie, podawanie powodów inaczej to wszystko rozmywa się próżni chciejstwa autorskiego.
pecado pisze:Postępowanie obcych kłóci się z logiką
Przecież to są OBCY! Obce zachowania są dla nich... normą.
pecado pisze:Czyżby chcieli mnie zagłodzić? Jeśli tak, to po co mnie porywali? Jestem taka spragniona.
Aha, więc jednak! Bohaterka plącze się w zeznaniach. Ani chybi - delirka.
pecado pisze: 3 dni później

Nie wiem który jest dzień.
Jak nie, jak tak?
Do pierwszego dnia dodaj trzy i wyjdzie ci dokładnie. Pff.
pecado pisze: Wszędzie pustka, cisza i ból.
Wiedziałam - myślenie boli.
pecado pisze: Wszędzie pustka, cisza i ból. Moje obawy narastają gdy od czasu do czasu słyszę odgłosy świstów poza ścianami mojego więzienia. Nie wiem czy chcę z niego wyjść.
To w końcu cisza, czy świsty?
pecado pisze: poszukać jakiegoś sposobu oswobodzenia się z tej nie fortunnej pozycji,
Auć.
pecado pisze:Zdecydowałam się jednak poszukać jakiegoś sposobu oswobodzenia się z tej nie fortunnej pozycji, nawet kosztem przeistoczenia się w nicość.
Nicość? Była tylko jedna i Bastian z Atreju dali jej rady!
Okropnie pompatycznie wyszło ałtorze. Bohaterka wreszcie podjęła męską decyzję, po trzech dniach uwięzienia, nawet jeśli to samobójcze przedsięwzięcie, a ty się nabijasz.
pecado pisze: Obmacałam całą ścianę i wyczułam tylko jedną malutką rysę o niewielkim rozmiarze.
Wyczuła tę rysę przez rękawice kosmiczne? Toż to nie rysa musiała być a Rysy!
Poza tym ta rysa była malutka, więc nie mogła mieć monumentalnych rozmiarów! Równie dobrze mógłbyś napisać, że pieczona kura smakuje jak... kurczak.
pecado pisze:Bruzda w żaden sposób nie przypomina drzwi lub włazu jaki można zaobserwować w kapsułach ratowniczych.
Bo włazy i drzwi generalnie się obserwuje. Są gatunkiem chronionym i występują nader rzadko. Nie używa broń Boże!
Poza tym obrys włazu to zazwyczaj cała jedna bruzda. Nie dwie i nie trzy, a już na pewno nie cztery. Więc jak się otwierają? Tak, to była ironia.
pecado pisze:Bardzo jasny punkt pojawił się na suficie obiektu. Boje się tego dotknąć, wydaje się bardzo gorące. Czuć bijące od tego miejsca ciepło.
Dziebko się rozjechało. Punkt - więc ten, nie tego, a raczej - go, więc analogicznie - wydaje się gorący. Punkt ewoluuje na to miejsce, i przy okazji wychodzi ci powtórzenie nadokreślenia - tego. Jestem na trzecim dniu, cały tydzień przede mną. Odczuwam pewien dyskomfort. Sposób wyrażania bohaterki zaczyna być zaraźliwy.
pecado pisze:Kapsuła się rozpada! Cała się świeci i jest strasznie gorąca. Wydaje mi się, że wpadam do jakieś gwiazdy!
Miałam rację.
Nie miałaś. Ałtor tylko robi cię w konia.
Balonik niewiary puchnie.
pecado pisze:Podróżuję w kapsule ratowniczej, która przemierza bezkresną przestrzeń kosmosu. Na szczęście jasność i ciepło nie było zbliżaniem się do gwiazdy tylko wejściem w atmosferę jakiejś planety. Zaraz będzie uderzenie, poczuję szarpnięcie
A wie to wszystko, bo...?
pecado pisze: … cisza … cisza…
Dość dziwny zapis, jeszcze dziwniejszy zabieg.
pecado pisze:Mogę oddychać. Bardzo dziwne
Bo dotąd wstrzymywałam oddech. Przez trzy dni.
Baloniku mój malutki, rośnij, rośnij okrąglutki.
pecado pisze:Czyżby to była planeta Ziemia? Zdecydowanie nie. System ratowniczy kapsuł typu Irydius znany jest z tego, że dobiera miejsce lądowania zgodny z potrzebami niezbędnymi dla ratowanego organizmu
Bo Ziemia na pewno nie jest właściwym miejscem do lądowania. Nie ma tam nic, czego potrzebowałby uwięziony w kapsule Ziemianin.
Co to za system ratowniczy i dlaczego wcześniej się nie pojawił? Nagłe olśnienie bohaterki też jest mocno naciągane.
pecado pisze: Kapsuła, mój dotychczasowy dom i schronienie zaczyna nadawać dziwny sygnał
Wcześniej leciała w ciszy, udając dziurę w przestrzeni kosmicznej. Maskowała się, żeby nikt jej nie wykrył. Egoistyczna kapsuła. Sama chciała uratować bohaterkę.
Dom i schronienie - a nie raczej więzienie i ciemnica?
pecado pisze:Nie sądzę aby ktokolwiek miał go odebrać.
Nadaje sobie sygnał dla zabawy. Logiczne.
pecado pisze:Musiała zostać uszkodzona podczas ataku. System podtrzymywania życia oraz hibernacji wyłączył się za wcześnie.
Racja, co tłumaczy że bohaterka przetrwała w niej atak i trzy dni. A ten atak, to tak z kosmosu się wziął? Czyj? Obcych? Na statek - jaki statek, czyj statek, co robili, co to za misja Eden? Ciekawe, że bohaterka praktycznie nie poświęca tym wydarzeniom uwagi. Wszak było to mniej traumatyczne niż drapanie czegoś nieznanego do ściany!
pecado pisze:Przestrzeń kosmiczna Ziemian jest daleko stąd.
Że co, przepraszam?
Przestrzeń kosmiczna. Ziemian. No, wiedziałam, że Ziemiaki mają instynkt terytorialny, ale nie myślałam, że aż tak rozwinie się w przyszłości. Balonik pęka ałtorze, nie ma zmiłuj.
pecado pisze:nieznane obszary mgławicy Raka
nie jestem pewna czy nie mylisz pojęć. Mgławica to nie to samo co gwiazdozbiór, a planety i inne cuda niebieskie odkrywa się raczej w gwiazdozbiorach (konstelacjach). Mgławice to raczej obiekty, ogólne, zbiorcze. Ale mogę się mylić.
pecado pisze:W kapsule nie ma wody ani jedzenia
Dało się zauważyć. I do dziś nie rozumiem, w jaki sposób bohaterka przeżyła. Trzy dni bez systemów podtrzymywania życia, w jednym kombinezonie, zapewne z jakimś urazem głowy, skoro dwukrotnie traci przytomność bez wyraźnego powodu. Cuda - niewidy.
pecado pisze:Mój kombinezon filtruje pot oraz odchody i przerabia je w witaminy oraz niezbędną ciecz
A ten pot i mocz to skąd? Nie ma wody - organizm wchodzi w tryb oszczędnościowy, nie sika, a już na pewno nie poci się w zimnie. Więc co ten kombinezon przetwarza? Czystej wody fikcja - przerabianie odchodów w witaminy ;/
No jak rany, chcemy pisać SCIENCE fiction - to liźnijmy choć trochę tej nauki. Pewnych praw fizykochemicznych się nie przeskoczy.
pecado pisze:Jednakże to nie wszystko, brakuje mi pozyskiwania cząstek witalnych z drugiej gęstości fizycznej
No, ałtorze, to ci się udało! Nie sądzę jednak byś wprowadzał tu nastrój ko(s)miczny. Cząstki witalne, z drugiej gęstości fizycznej!
Czy chodzi ci po prostu o fizyczną definicję gęstości? O drugi stan skupienia? Kurczę. Nagle z fikcji wpadliśmy w naukę i to jeszcze przekraczającą moje pojęcie. Czy jest na sali fizyk?
pecado pisze:Algorytmicznie mój organizm nie pasuje do przestrzeni tej planety
I na pewno chodziło ci właśnie o to słowo?
pecado pisze:Reasumując aby nadrobić braki muszę znacznie więcej jeść i pić niż normalny człowiek
Reasumując fakultatywnie aczkolwiek absurdalnie, abstrahując od związków logicznych generalnie rzecz biorąc, patrząc przez pryzmat czasu i soczewkę wydarzeń, analizując teorię chaosu i dechotomie spisku uważam powyższe fragmenty za jakąś porażkę.
Bohaterka, cechująca się debilizmem, apatią i totalną niemożnością podjęcia najprostszej decyzji, nieumiejętnością łączenia faktów, nagle zaczyna wyrażać się w taki sposób? Na pewno przy lądowaniu nie walnęła się w głowę?
Zresztą, to co ona mówi/myśli nie ma najmniejszego sensu. Nawet nie brzmi fajnie.
pecado pisze:Musze się rozejrzeć po okolicy. Otworzyłam drzwi od kapsuły
Bo to było TAKIE proste. W dodatku nagle przestało być ciemno i rysa urosła do rozmiarów i drzwi i zamka i okna.
pecado pisze:Temperatura jest zadowalająca, mogło by być nieco chłodniej.
Oczywiście cały czas jest w skafandrze. Więc na pewno czuje tę temperaturę na własnej skórze.
pecado pisze:Zdecydowanie flora i fauna otoczenia jest znacznie uboższa od tej jaka występuje na mojej ojczystej planecie.
A wie to z samego patrzenia na ten wycinek świata. Oto próbka reprezentacyjna całej flory i fauny planety, tu, w miejscu lądowania. Gratulacje, właśnie oblałaś egzamin z egzobiologii.
pecado pisze:Wszystko jest zdecydowanie większe. Grawitacja jest słabsza niż ta z jaką do tej pory miałam styczność
Znaczy mniejsza niż w kapsule? To tam była grawitacja?! Nawet bez tych wszystkich urządzeń jakie powinny się znaleźć w kapsule?
Znaczy to musi być gazowa planeta :P Na pewno rosną tam drzewa
Poza tym nie jestem pewna jak to jest z tą zależnością grawitacji i rozmiarami. Słabsza grawitacja (od ziemskiej) znaczy, że gęstość planety, jej rozmiar jest mniejszy. Nie wydaje mi się by wpływało to szczególnie na zwiększenie rozmiarów fauny czy flory. Może to mieć wpływ na ich szkielet (czy tam kościec, zależy co mają), mogą więcej nosić, bo przyciąganie mniejsze, ale nie wydaje mi się by ewolucja faworyzowała powiększanie rozmiarów - patrz los dinozaurów, nieudanej odnogi ewolucyjnej :P Z drugiej strony - niższa grawitacja to furtka otwarta dla stworzeń latających, tam wiadomo, rozmiar nie świadczy o predyspozycjach do latania.
Podobnie jest z dwoma słońcami na niebie. To dość ryzykowna teoria, by w układzie wielokrotnym zaistniało życie :P
Do tego potrzebna byłaby nam moja ulubiona astrofizyczka.
Nie wchodźmy w ten temat, to grząski teren. Science fiction :P
Nie dam rady ałtorze, patrzę na zegarek, czas mi się skurczył niewyobrażalnie. Daruję sobie dalszą szczegółową łapankę, bo tego jest zwyczajnie za dużo! Pojadę już ogólnie.

Drażni mnie, ałtorze, w tekście kompletny brak poszanowania dla czytelnika. Dla jego inteligencji, a z drugiej strony nadmiernie liczysz na jego domyślność, rzucając ochłapy informacji: atak obcych, statek, projekt Eden. Przez trzy dni podróży w kapsule bohaterka nie robi nic, nie przekazuje żadnych informacji, ale po wylądowaniu, jak za kopnięciem leprekauna, wszystko jej się układa, wszystko wie, wraca jej pamięć i wiedza. Nagle potrafi otworzyć drzwi, jej kombinezon staje się cudownie wszechstronny i wielofunkcyjny, fauna i flora są dla niej przyjazne, nietrujące, atmosfera tip top nadaje się do oddychania. Co to za astronautka, która rzuca się na pierwsze napotkane twory na obcej planecie? Zbiera radośnie jagódki i czeka aż kombinezon przefiltruje odchody?
Ni z gruchy ni z pietruchy doznaje olśnień, nagle rozpoznaje planetę z nazwy i składu chemicznego bazując na systemie ratunkowym Irydius? Bo co, zakłada, że skoro system zdecydował się na lądowanie, to wszystko na tej planecie musi być jak na Ziemi? Zwłaszcza, że mieli badać nieznane rejony w Raku? Zupelnie nagle występuje system Interacty, pseudonaukowe stwierdzenia, pobieżne wspomnienie drugiego już (sic!) kontaktu z obcymi, przechwycenie przez obcy statek, transfery ciał, Rząd obcych, Rdzenie, obcy z grupy Oriona, pełna wiedza imion, historii, tajemniczy impuls do tłumaczenia.
To dziebko naciągane wszystko, zwłaszcza, że nagle zostaje skoncentrowane w czterech rozdzialikach, podczas gdy więcej zajęło samo dotarcie do Obcych.

Wiesz, fantastyka ma to do siebie, że przełknie prawie wszystko. Możesz wmówić czytelnikowi największą bzdurę, jeśli dasz mu podstawy, by w nią uwierzył. U ciebie jest tylko chciejstwo, nie poparte niczym, w dodatku pisane na szybko, byleby powiedzieć, zdziwić. krótkie zdania, chaotyczne, rozumiem, że taka bohaterka, ale na litość...
pecado pisze:Dziwne pomieszczenie. Szklana szyba a za nią ogromne, tętniące życiem miasto. Wydaje się być położone w chmurach, wysoko nad powierzchnią planety. Struktury są niesymetryczne. Powykrzywiane. Nie ma kątów. Wszystko jest jak w bajce. Dziwne pojazdy. Brak odgłosów. Cisza.
Leżę w całkowicie białym pokoju. Wszystko jest takie jasne.
Coś się poruszyło. To Oni. Są tutaj. Czuję to. Wysocy. Około trzech metrów wzrostu. Przeciętnej budowy ciał. Brak owłosienia. Bardzo blada, wręcz przezroczysta skóra. Posiadają duże, czarne oczy. Istoty typu humanoidalnego. Ubrani w dziwne szaty podobne do kombinezonów. Dziwna technologia. Nieznana. Trudno jest mi to opisać. Wokół mojej głowy, niczym sondy, wibrują srebrne kule. Słyszę głos. Kontaktują się.
Pokaż, nie opowiadaj.

I ta pretensjonalność - nazw, określeń (Terra Nova, Eden, Obcy, Starożytni). Zero własnej inwencji, to jak pisanie fanficka.
Ja sobie zdaję sprawę, że wymyślanie historii science fiction to nie najłatwiejsza sprawa, a zwłaszcza, że tysiące jeśli nie miliony opowieści sf już istnieją i ciężko wymyślić coś nowego. Jeszcze trudniej zrobić to w sposób oryginalny. Ale w każdej opowieści musi być jakiś odgórny zamysł, konsekwencja i nieprzypadkowość. Prawdopodobieństwo i zdrowy rozsądek. U ciebie, w tym tekście, zdarzenia wypływają zupełnie bez pojęcia, jedno zwykle nie wiąże się z drugim, czytelnik gubi się w wydarzeniach, doszukuje się podtekstów i sensu tam, gdzie ałtor zapomniał go umieścić. Bo po co ten cały, przydługi epizod w kapsule, drapania i kopania w ścianki skoro nie służą niczemu? Po co ta fascynacja planetką, kolorkami, rozmiarami, skoro i tak cała akcja, istotna dla fabuły, przenosi się gdzie indziej?

Potrafię zrozumieć, że bohaterka jest anonimowa i nic nie zdradza o sobie, bo cierpi na zanik pamięci, ale to zabieg ryzykowny. Uważam, że czytelnik nie może przywiązać się do bohatera, nie może przejmować się jego losem, jeśli nie umie go sobie wyobrazić. Jeśli nic o nim nie wie. jest to tylko kukiełka na scenie, bez twarzy, bez wyrazu, a tu, właśnie bohaterka (Monika) ma ciągnąć całą akcję i fabułę. Jest niespójna, nielogiczna, bez żadnych cech.
I ałtorze, bronisz się stwierdzeniem, że to dziennik naukowca.
Nigdy chyba żadnego nie spotkałeś :/
To nie jest dziennik, to nie jest reportaż dziennikarski. To jakiś dziwny strumień świadomości, w którym potem pojawiają się dialogi i bóg-wie-co w nawiasach.

No nie, nie wyszło.
Brakło organizacji i treści.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: neularger »

Surowy język jest celowym zabiegiem. To prosty dziennik naukowca, który znalazł się na obcej planecie. Kwiecista mowa tutaj mi nie pasowała - tak piszę co by mniej bolało;)
"Co by" pisze się razem w znaczeniu w jakim tu użyłeś, Autorze.
Po drugie - nie "suchość" języka jest problemem, tylko miotanie się narracji oraz dziwny infantylizm bohaterki.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Opowiadanie

Post autor: Małgorzata »

Jaka "suchość" języka? Zwykle taki zabieg stosowany jest, gdy w tekście zawarte jest mnóstwo informacji/danych szczegółowych, często naukowych (niekoniecznie rzeczywiście naukowych, czasami naukowych w świecie przedstawionym po prostu).
W tym tekście jest wręcz przeciwnie - informacji niewiele, za to mnóstwo słów. O spójności tego, co wynika z pierwszej części tekstu, napisała już Hundzia. Mnie pozostaje tylko dodać, że kołek niewiary trzasnął mi przy drugim dniu bez wody - słyszałam, że po jednym dniu odwodnienia człowiek umiera, a przynajmniej nie jest z nim dobrze. A tu - zaskakujące - bohaterce/narratorce wyraźnie się polepsza z czasem... I jakoś nijak nie zauważyłam, żeby to zrzucić na halucynacje.
No, ale może coś przepuściłam. :X
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Opowiadanie

Post autor: hundzia »

Małgorzata pisze:O spójności tego, co wynika z pierwszej części tekstu, napisała już Hundzia.
A raczej co NIE wynika.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

pecado
Sepulka
Posty: 14
Rejestracja: ndz, 07 kwie 2013 16:21
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: pecado »

Pokusiłem się o odpowiedź. Z racji, że lubię filozoficzne dyskusje. Ba jestem absolwentem filozofii. Postanowiłem nieco wtrącić.
Szkoda, że większość komentarzy za mało odnosi się do formy pisarskiej a za dużo do pomysłu na świat. Przede wszystkim jestem związany naukowo z dwom Uniwersytetami i wiele pomysłów, które tutaj zawarłem wynikły z naszych rozważań nad budową Wszechświata. Jestem w trakcie psiania pracy doktorskiej zatem chyba jednego naukowca spotkałem;) Poniżej moje komentarze. Wiele uwag przydało się. Dzięki.
Pokusiłam się o zlikwidowanie kolorków. Jak doskonale wiesz (zaakceptowałeś wszak Forumokietę, rejestrując się tutaj), są zarezerwowane dla adminów i moderów. - nimfa

Czego?
Rozwinięcie. Wstęp. Wprowadzenie. Prolog.
Początek nie mówi niczego, w dodatku patrząc na późniejszy podział tekstu (nibyrozdziały) - określające jednoznacznie ilość godzin lub dni później - nie wydaje się na miejscu. Zwłaszcza, że analogicznie powinien znaleźć się na końcu rozdział zatytułowany - zakończenie. A takowego brak, to na kij ten Początek?
I przy okazji, nie rozumiem dlaczego jeden z rozdziałów (oprócz informacji czasowej) ma konkretny tytuł, podczas gdy reszta nie? Żeby jeszcze to było nieszczęsne Zakończenie, ale Powrót? Jest to dla mnie równie pojęte co polityka Korei Północnej.

- Fakt. Dobra uwaga. Co do polityki Korei Północnej, może to nie ich polityka? Może ktoś nimi sobie pogrywa?

Tajemnicza bohaterka była nieprzytomna. Ale już nie jest. Nie wie gdzie jest, nie wie, jaka jest pora dnia, ba, nie wie nawet czy to pierwszy dzień czy może kolejny! Ergo, nie wie jak długo była nieprzytomna. No to, czemu ściemnia, że pospała nie dłużej niż kilkanaście godzin?

- Podejrzewa, użyłem słowo podejrzewa. Oznacza to, że wydaje jej się, że tak jest.

Tu bedzie komentarz z punktu widzenia czytelnika, znaczy mojego.
Śmiem zauważyć, że ten fragment nie niesie żadnej konkretnej informacji. Ból i po nim szarpnięcie, wyklucza skojarzenie z wypadkiem (samochodowym, lotniczym, wstaw co chcesz) bo z reguły najpierw występuje szarpnięcie (pasów, zderzenia, inne takie) a dopiero potem, w konsekwencji, ból. Tutaj zaburzona jest logiczna kolejność wydarzeń, co wprowadza czytelnika w konfuzję, jako, że to jest trudne do wyobrażenia, nie mając żadnych innych informacji, ani na temat miejsca pobytu, ani rodzaju bólu czy szarpnięcia. Cały pierwszy rozdział prezentuje strasznie ogólnikowe podejście, które w żaden sposób nie umiejscawia bohaterki. Wiadomo, że pierwsze zdania mają zachęcić do czytania reszty, tutaj wręcz przeciwnie - wprowadzają chaos.

– Potoczne myślenie. Broń psychotroniczna najpierw działa na umysł potem na strukturę materii. Może użyto czegoś takiego?Użyłas słowa z reguły czyli nie zawsze. Gdyby ta reguła rozpoczynała się wielkim kwantyfikatorem logicznym tak można by stwierdzić. Komentarz nic nie wnosi do poprawy tekstu.

No doprawdy, wypadałoby założyć, że osobnik który czytuje prozę wykazuje choćby szczątkową inteligencję. Nie trzeba go łopatologicznie naparzać przez łeb!

– Komentarz nic nie wnosi do poprawy tekstu. Czytelnik może być zainteresowany informacją w jaki sposób naukowiec dokumentuje swoje spostrzeżenia. Równie dobrze ktoś mógłby powiedzieć – oczywiście, że spisuje pamiętnik! Ołówek i gumka!

Wiem, że są różne szkoły i różne sposoby zapisywania myśli i przemyśleń bohatera, ale to chyba nie zupełnie tak, jak zrobiłeś. To nie jest dialog, raczej mowa zależna, a więc zapis (IMO) nie jest prawidłowy.
Poza tym odczuwam pewien dysonans, jakby narrator i bohaterka nie działali na tym samym poziomie. To chyba powinna być jedna osoba?
Nic nie wskazuje dotąd by bohaterka wypowiadała się paszczowo, narrator/bohaterka (ale to wkurzające, że nic o nie niej jeszcze nie wiem, nie mogę użyć innego słowa niż bohaterka!) niejako prezentuje strumień świadomości, wali po oczach monologiem wewnętrznym, jest jedyną postacią w tej opowieści, więc naprawdę, wyjaśnienia narratorskie są potrzebne?

- Racja. Nie wiedziałem w jakiej formie mam to napisać.

To faktycznie science fiction, z naciskiem na drugi człon nazwy. Te kombinezony muszą mieć wbudowane megabaterie podtrzymujące cała aktywność i funkcje życiowe, oraz megapojemniki z powietrzem!

– Nie posiadają żadnych baterii. Zastosowanie wolnej energii. Wynalazek Tesli. Więcej wyobraźni! Powietrze jest na zewnątrz planety. Wynika to z działania systemu ratunkowego. Będzie dalej.

Eee? Znaczy jest głodna?
Odpowiednie dać rzeczy słowo - ałtorze.
Poza tym nieszczególne połączenie wyrazów. Spragnionym można być wody, przygód, wrażeń i takie tam, pożywienia to raczej można być głodnym. niby podobne słowo, a jednak znaczenie i konotacje inne.

– Głodna lepiej brzmi. Faktycznie.

I tylko dlatego musieliśmy czekać z bohaterką tyle czasu? Co ona, durna, że nie próbuje się wydostać? Głodna, pewnie i spragniona, siku się chce i siedzi jak ta ciumra, bezwolnie zamknięta w kapsule?! Czy kapsuły nie powinny mieć jakiegoś sterowania, drzwi chociażby?
Jakim sposobem bohaterka może słyszeć coś nieznanego (ależ to durnie brzmi, choć pewnie to miał być taki zabieg podnoszący tajemniczość), skoro (spoiler!) ka[psuła leci w pzrestrzeni kosmicznej? nie powinna być izolowana? Przy TAKIEJ izolacji, która wytrzyma próżnie kosmiczną to chyba tych dźwięków nie powinna słyszeć, co?
Naiwność czytelnika ma swoje granice, ale ty autorze niebezpiecznie blisko balansujesz na krawędzi niewiary.
– Gdyby mogła to wydostałaby się. Nie może. Nie ma sterowania to tak jak piloci katapultujący się z samolotów. Lecą jak ich wiatr zaniesie. Generalnie w próżni nie ma dźwięku. Masz rację, niepotrzebne dałem ten dźwięk.

Po dwóch dniach odwodnienia? Ja się przestaję dziwić.

– Będzie wyjaśnione później.

Wszak jest to wyznacznik porwania. Zawsze uważałam, że porywacze kontaktują się z rodziną porwanej osoby, tudzież przebogatym przełozonym pracownika, bez którego firma nie może funkcjonować, ale z ofiarą? Ofiara ma siedzieć cicho, nie robić kłopotów, nie zdychać za wcześnie. Z taką nie trzeba rozmawiać, co najwyżej czasem karmić. Bo jest ofiarą.

– Przypuszczenia. Nie wie czy została czy nie została porwana. W wojsku mieliśmy takie szkolenia – odzyskiwanie izolowanego personelu wojskowego. Człowiek zamknięty po jednym dniu w piwnicy wyobraża sobie wszystko. Mało pisarzy wie o tym, ponieważ nie przeżyli czegoś takiego. To gra wyobraźni.

No ba, nie wymagaj od obcych ludzkich norm i postępowania, w końcu są OBCY. Poza tym, może przeprowadzają akurat badania odporności psychicznej Ziemiaka, albo testują jego wytrzymałość na głód?
Jako przeszkolona astronautka, skoro wybrana do misji Eden, bohaterka (o której wciąż nie wiem nic istotnego) powinna mieć bardziej otwarty umysł i jakąkolwiek wolę przetrwania. Dwudniowe zamknięcie w kapsule, zupełnie nie wywołujące reakcji z jej strony, taka bezwolność i apatia chyba nie kwalifikują jej do roli Odkrywcy Kosmosu.

– To jej przypuszczenia. Myli się. Wszystko się wyjaśnia z czasem.

A wie to - skąd? Przecież jak dotąd nie ma pojęcia gdzie jest, co się wydarzyło. Chciejstwo i hurraoptymizm. Nieuzasadniony zresztą.
– Komentarz nic nie wnosi do poprawy tekstu. Bohaterka nie wie co się dzieje. Szklenie SERE. Ostatnia litera E – jeśli uważasz, że umrzesz to przegrasz! Widzę, że nie masz pojęcia o zachowaniu ludzi w izolowanym środowisku. Tylko optymizm i wola walki Ci pozostają.

– Robi co może. To naturalne.

Tak, zwłaszcza jeśli wcześniejsze dwa dni i cztery godziny zmarnowało się na nic-nie-robienie. To strasznie męcząca czynność. I stresogenna.

– Nie może nic zrobić. Traci przytomność. Budzi się co jakiś czas. Ponadto jest zamknięta w kapsule dryfującej po kosmosie. Ma złapać stopa.

Ko? Co? Dlaczego ja o tym nie wiem? Czy ałtor mysli, że ja mu w myślach czytam? Nie altorze, wyobraź sobie, że twoim obowiązkiem jest wyjaśnianie, podawanie powodów inaczej to wszystko rozmywa się próżni chciejstwa autorskiego.

– Tekst komentowany na bieżąco bez uprzedniego zapoznania się z całością. Metodyka badania prac się kłania. Będzie wyjaśnione dalej.

Przecież to są OBCY! Obce zachowania są dla nich... normą.

– Panikuje. Szuka podstaw, które zna. Nie myśli logicznie. To normalne zachowanie.

Jak nie, jak tak?
Do pierwszego dnia dodaj trzy i wyjdzie ci dokładnie. Pff.

Wiedziałam - myślenie boli.

– Nie rozumiem. Szukam logicznego wyjaśnienia ale nie widzę. Jeśli zdanie jest źle skonstruowane proszę o korektę lub podpowiedź.
To w końcu cisza, czy świsty?

– Znowu ten dźwięk. Racja.

Wyczuła tę rysę przez rękawice kosmiczne? Toż to nie rysa musiała być a Rysy!
Poza tym ta rysa była malutka, więc nie mogła mieć monumentalnych rozmiarów! Równie dobrze mógłbyś napisać, że pieczona kura smakuje jak... kurczak.

– Skąd pomysł, że mała rękawice kosmiczne? Szablonowe myślenie. Skoro wyczuła to wyczuła.


Dziebko się rozjechało. Punkt - więc ten, nie tego, a raczej - go, więc analogicznie - wydaje się gorący. Punkt ewoluuje na to miejsce, i przy okazji wychodzi ci powtórzenie nadokreślenia - tego. Jestem na trzecim dniu, cały tydzień przede mną. Odczuwam pewien dyskomfort. Sposób wyrażania bohaterki zaczyna być zaraźliwy.

– Racja.

A wie to wszystko, bo...?
– Bo sobie zaczyna przypominać.

Bo dotąd wstrzymywałam oddech. Przez trzy dni.
Baloniku mój malutki, rośnij, rośnij okrąglutki.

– Chodzi o warunki atmosferyczne.

Bo Ziemia na pewno nie jest właściwym miejscem do lądowania. Nie ma tam nic, czego potrzebowałby uwięziony w kapsule Ziemianin.
Co to za system ratowniczy i dlaczego wcześniej się nie pojawił? Nagłe olśnienie bohaterki też jest mocno naciągane.

– Do Ziemi nie dolecisz kapsułą. Tak ku jasności. Są kilkanaście lat świetlnych od Układu Słonecznego. Powoli przypomina sobie zdarzenia.

Nadaje sobie sygnał dla zabawy. Logiczne.

– Po prostu są za daleko.

Racja, co tłumaczy że bohaterka przetrwała w niej atak i trzy dni. A ten atak, to tak z kosmosu się wziął? Czyj? Obcych? Na statek - jaki statek, czyj statek, co robili, co to za misja Eden? Ciekawe, że bohaterka praktycznie nie poświęca tym wydarzeniom uwagi. Wszak było to mniej traumatyczne niż drapanie czegoś nieznanego do ściany!

– Przypomina sobie. Stres pola walki. Polecam polecieć do Afganistanu. Byłem tam pół roku. Ludzie robią dziwne rzeczy. To naukowiec a nie żołnierz.

Że co, przepraszam?
Przestrzeń kosmiczna. Ziemian. No, wiedziałam, że Ziemiaki mają instynkt terytorialny, ale nie myślałam, że aż tak rozwinie się w przyszłości. Balonik pęka ałtorze, nie ma zmiłuj.

– To normalne. Twój wywód w stylu nie podoba mi się bo nie, jakoś mnie nie przekonuje. Układ Słoneczny to przestrzeń terytorialna Ziemian.

Dało się zauważyć. I do dziś nie rozumiem, w jaki sposób bohaterka przeżyła. Trzy dni bez systemów podtrzymywania życia, w jednym kombinezonie, zapewne z jakimś urazem głowy, skoro dwukrotnie traci przytomność bez wyraźnego powodu. Cuda - niewidy.

– Będzie wyjaśnione dalej. Ludzie nie musza tyle jeść co kiedyś. Poza tym ma kombinezon.

A ten pot i mocz to skąd? Nie ma wody - organizm wchodzi w tryb oszczędnościowy, nie sika, a już na pewno nie poci się w zimnie. Więc co ten kombinezon przetwarza? Czystej wody fikcja - przerabianie odchodów w witaminy ;/
No jak rany, chcemy pisać SCIENCE fiction - to liźnijmy choć trochę tej nauki. Pewnych praw fizykochemicznych się nie przeskoczy.

– Pobiera cząstki z przestrzeni. Fizyka drugiej gęstości opisana w książce Hiperfizyka. Jest to możliwe. Pamiętajmy, że nowy człowiek może ma trzy nici DNA.

No, ałtorze, to ci się udało! Nie sądzę jednak byś wprowadzał tu nastrój ko(s)miczny. Cząstki witalne, z drugiej gęstości fizycznej!
Czy chodzi ci po prostu o fizyczną definicję gęstości? O drugi stan skupienia? Kurczę. Nagle z fikcji wpadliśmy w naukę i to jeszcze przekraczającą moje pojęcie. Czy jest na sali fizyk?
– Proszę o zapoznanie się z teorią Hiperfizyki. Następnie proszę o komentarz.
I na pewno chodziło ci właśnie o to słowo?

– Tak. Każda planeta posiada kod informacyjny. Jeśli nie jesteś z nim zgodny nie możesz przebywać w jej obszarze.

Reasumując fakultatywnie aczkolwiek absurdalnie, abstrahując od związków logicznych generalnie rzecz biorąc, patrząc przez pryzmat czasu i soczewkę wydarzeń, analizując teorię chaosu i dechotomie spisku uważam powyższe fragmenty za jakąś porażkę.
Bohaterka, cechująca się debilizmem, apatią i totalną niemożnością podjęcia najprostszej decyzji, nieumiejętnością łączenia faktów, nagle zaczyna wyrażać się w taki sposób? Na pewno przy lądowaniu nie walnęła się w głowę?
Zresztą, to co ona mówi/myśli nie ma najmniejszego sensu. Nawet nie brzmi fajnie.

– Po raz kolejny proszę zapoznać się z teorią zamieszczoną w Hiperfizyce. Jest to tam bardzo dobrze ujęte. Kolejny raz nie rpzekonuje mnie argument nie podoba mi się to.

Bo to było TAKIE proste. W dodatku nagle przestało być ciemno i rysa urosła do rozmiarów i drzwi i zamka i okna.

Oczywiście cały czas jest w skafandrze. Więc na pewno czuje tę temperaturę na własnej skórze.

– Nie ma nakrycia głowy.

A wie to z samego patrzenia na ten wycinek świata. Oto próbka reprezentacyjna całej flory i fauny planety, tu, w miejscu lądowania. Gratulacje, właśnie oblałaś egzamin z egzobiologii.

– Nie ma czasu na prowadzenie badań. Po prostu opisuje to co widzi.

Znaczy mniejsza niż w kapsule? To tam była grawitacja?! Nawet bez tych wszystkich urządzeń jakie powinny się znaleźć w kapsule?
Znaczy to musi być gazowa planeta :P Na pewno rosną tam drzewa
Poza tym nie jestem pewna jak to jest z tą zależnością grawitacji i rozmiarami. Słabsza grawitacja (od ziemskiej) znaczy, że gęstość planety, jej rozmiar jest mniejszy. Nie wydaje mi się by wpływało to szczególnie na zwiększenie rozmiarów fauny czy flory. Może to mieć wpływ na ich szkielet (czy tam kościec, zależy co mają), mogą więcej nosić, bo przyciąganie mniejsze, ale nie wydaje mi się by ewolucja faworyzowała powiększanie rozmiarów - patrz los dinozaurów, nieudanej odnogi ewolucyjnej :P Z drugiej strony - niższa grawitacja to furtka otwarta dla stworzeń latających, tam wiadomo, rozmiar nie świadczy o predyspozycjach do latania.
Podobnie jest z dwoma słońcami na niebie. To dość ryzykowna teoria, by w układzie wielokrotnym zaistniało życie :P
Do tego potrzebna byłaby nam moja ulubiona astrofizyczka.
Nie wchodźmy w ten temat, to grząski teren. Science fiction :P
Nie dam rady ałtorze, patrzę na zegarek, czas mi się skurczył niewyobrażalnie. Daruję sobie dalszą szczegółową łapankę, bo tego jest zwyczajnie za dużo! Pojadę już ogólnie.

– Z punktu widzenia nauki tak. Ale co tam wiedza Ziemianie, którzy do dzisiaj w najlepszych filmach sciene fiction używają silników spalinowych do latania w kosmos. Życie może powstać w różnej formie. Może być nawet tam gdzie człowiek by nie przetrwał. Odwieczna Megalomania ludzi. Wszystko dopasowujemy do naszego widzenia.

Drażni mnie, ałtorze, w tekście kompletny brak poszanowania dla czytelnika. Dla jego inteligencji, a z drugiej strony nadmiernie liczysz na jego domyślność, rzucając ochłapy informacji: atak obcych, statek, projekt Eden. Przez trzy dni podróży w kapsule bohaterka nie robi nic, nie przekazuje żadnych informacji, ale po wylądowaniu, jak za kopnięciem leprekauna, wszystko jej się układa, wszystko wie, wraca jej pamięć i wiedza. Nagle potrafi otworzyć drzwi, jej kombinezon staje się cudownie wszechstronny i wielofunkcyjny, fauna i flora są dla niej przyjazne, nietrujące, atmosfera tip top nadaje się do oddychania. Co to za astronautka, która rzuca się na pierwsze napotkane twory na obcej planecie? Zbiera radośnie jagódki i czeka aż kombinezon przefiltruje odchody?
Ni z gruchy ni z pietruchy doznaje olśnień, nagle rozpoznaje planetę z nazwy i składu chemicznego bazując na systemie ratunkowym Irydius? Bo co, zakłada, że skoro system zdecydował się na lądowanie, to wszystko na tej planecie musi być jak na Ziemi? Zwłaszcza, że mieli badać nieznane rejony w Raku? Zupelnie nagle występuje system Interacty, pseudonaukowe stwierdzenia, pobieżne wspomnienie drugiego już (sic!) kontaktu z obcymi, przechwycenie przez obcy statek, transfery ciał, Rząd obcych, Rdzenie, obcy z grupy Oriona, pełna wiedza imion, historii, tajemniczy impuls do tłumaczenia.
To dziebko naciągane wszystko, zwłaszcza, że nagle zostaje skoncentrowane w czterech rozdzialikach, podczas gdy więcej zajęło samo dotarcie do Obcych.

– To krótkie opowiadanko.

Wiesz, fantastyka ma to do siebie, że przełknie prawie wszystko. Możesz wmówić czytelnikowi największą bzdurę, jeśli dasz mu podstawy, by w nią uwierzył. U ciebie jest tylko chciejstwo, nie poparte niczym, w dodatku pisane na szybko, byleby powiedzieć, zdziwić. krótkie zdania, chaotyczne, rozumiem, że taka bohaterka, ale na litość...
pecado napisał(a):
Dziwne pomieszczenie. Szklana szyba a za nią ogromne, tętniące życiem miasto. Wydaje się być położone w chmurach, wysoko nad powierzchnią planety. Struktury są niesymetryczne. Powykrzywiane. Nie ma kątów. Wszystko jest jak w bajce. Dziwne pojazdy. Brak odgłosów. Cisza.
Leżę w całkowicie białym pokoju. Wszystko jest takie jasne.
Coś się poruszyło. To Oni. Są tutaj. Czuję to. Wysocy. Około trzech metrów wzrostu. Przeciętnej budowy ciał. Brak owłosienia. Bardzo blada, wręcz przezroczysta skóra. Posiadają duże, czarne oczy. Istoty typu humanoidalnego. Ubrani w dziwne szaty podobne do kombinezonów. Dziwna technologia. Nieznana. Trudno jest mi to opisać. Wokół mojej głowy, niczym sondy, wibrują srebrne kule. Słyszę głos. Kontaktują się.

Pokaż, nie opowiadaj.

I ta pretensjonalność - nazw, określeń (Terra Nova, Eden, Obcy, Starożytni). Zero własnej inwencji, to jak pisanie fanficka.
Ponadto to krótkie opowiadnako, żeby wyjaśnić świat potrzebowałbym około stu stron.
No nie, nie wyszło.
Brakło organizacji i treści

- Dzieki, o gustach się nie dyskutuje. Jest to tekst pisany kilka lat temu.
Ostatnio zmieniony pn, 08 kwie 2013 15:53 przez pecado, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Opowiadanie

Post autor: hundzia »

Kolorki, auć, zmieniaj szybko bo cię moderatorzy podkolorują!
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

pecado
Sepulka
Posty: 14
Rejestracja: ndz, 07 kwie 2013 16:21
Płeć: Mężczyzna

Re: Opowiadanie

Post autor: pecado »

Jeszcze nie ogarniam tego forum! Mam chyba za słaby komputer!
Forumokieta to taki mały teścik na czytanie ze zrozumieniem - bardzo ważna rzecz u każdego Autora - nimfa

Zablokowany