Mila

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Siekierka
Pćma
Posty: 223
Rejestracja: pn, 22 kwie 2013 18:38
Płeć: Kobieta

Mila

Post autor: Siekierka »

Poprawione i, chyba, lepsze opowiadanie. Trochę to trwało, zanim przetrawiłam tekst, ale się udało. Zapraszam.

"Mila"

Otwieram oko. Promień słońca uderza w moją źrenice ze straszną siłą. Szybko reguluję jej wielkość. Teraz mogę podnieść drugą powiekę. Ziewam przeciągle i wolno wyciągam się na całą swoją długość, a jest mnie razem z ogonem, prawie półtora metra. Zeskakuję z łóżka i sprężystym krokiem kieruję się do kuchni. Mój dwunóg już tu jest. Sądząc po zapachu szykuje właśnie coś do jedzenia.
-Witam Jaśnie Panią! - Słyszę radość w głosie Bezłapa. Mój nastrój daleki jest jednak od jego. Prawdę powiedziawszy, jestem nieźle wkurzona, że wstał wcześniej ode mnie i odebrał mi przyjemność wyrwania go ze snu. – Czego Pani sobie życzy na śniadanie?- Dwunóg irytuje mnie tą swoją wesołością. Wole, gdy wygląda na niezadowolonego, że musi tak wcześnie wstawać i się mną zająć - daje mi wtedy szansę by się z nim podrażnić. Postanawiam zepsuć mu nieco nastrój i zignorować jego obecność. Jednak śniadania sobie nie odmówię. Wskakuję na krzesło i czekam na sposobny moment. Kiedy się odwraca, by przełożyć jajecznicę z patelni na talerz, porywam z deski do krojenia smakowity kawałek szynki.
- O, nie! Panienko! Gdzie twoje maniery?!- Bezłap się chyba wkurzył. To dobrze. O to mi właśnie chodziło.- Nie wiesz, że nie wolno zaczynać dnia od kradzieży? -Zdziwiona patrzę w jego stronę. Uśmiecha się. Plan, żeby go zdenerwować, nie wypalił. Chyba muszę zmienić front.
- Jak śmiesz zwracać mi uwagę? Nie wiesz, że jeśli miałam ochotę na tę szynkę, to mogłam ją sobie wziąć? I co z tą jajecznicą? Głodna jestem.- Mój poddany rumieni się.- Mam nadzieję, że nie chcesz mnie zagłodzić. - Nagana odnosi zamierzony skutek. W mgnieniu oka jajecznica ląduje na moim talerzu. Dokładnie taka jak lubię - lekko ścięta, z dodatkiem kocimiętki.
- Przepraszam Jaśnie Panią, myślałem, że zechce pani dłużej pospać, po wczorajszym…
- Ja tu jestem od myślenia. – Przerywam jego wywód. – Ty masz mnie tylko słuchać.
- Wiem, proszę pani. - Uśmiecham się pod nosem, widząc jak Bezłap pokornieje. Wychodowałam go sama, tak dobierając geny, by był mi całkowicie oddany. Co prawda wymaga jeszcze tresury, ale na tym poziomie wyszkolenia, jaki już otrzymał, sprawdza się znakomicie. - Przynieś mi później coś do picia - mówię wstając od stołu. - Bedę w bibliotece.

- Mila! Mila, gdzie ty jesteś?! - Po moim domu niesie się głos Kriany. Oczyma wyobraźni widzę, jak wbiega po schodach, kierując się w stronę mojej sypialni. Jeśli mnie tam nie znajdzie, zapewne skieruje swoje kroki w stronę biblioteki - mojego ulubionego miejsca, zaraz po laboratorium. Za chwilę wpadnie tu jak burza, wściekle wymachując ogonem. - Mila! O, bogowie, wybaczcie! Mila!!! Spóźnimy się! - Jak na zawołanie drzwi mojej komnaty otwierają się z hukiem uderzając o ścianę, a na progu widzę czarno-białą postać Kriany.
- Też się cieszę, że Cię widzę, kuzynko. - Witam się z nią wstając z sofy. - I czemu bogowie mieliby się tak przejmować tym, że się spóźnimy? - W myślach zaczełam przeklinać siebie, że nie ukryłam się jednak lepiej przed moją trzpiotowatą kuzynką.
- Dobrze wiesz, że dzisiaj jest ten dzień! - Kriana silnie akcentuje dwa ostatnie słowa.
- Jaki "ten dzień"? - Robiąc zdziwioną minę, pytam niewinnie Krianę. - Z tego co wiem, dziś jest piątek. - Moja kuzynka, słysząc to, prycha na mnie ukazując śnieżnobiałe kły.
- Przecież dzisiaj Rada ma wybrać nową Nałożnicę! Musisz się przygotować! I tak cieszę się, że nie siedziałaś w tym cuchnacym laboratorium! To niedopuszczalne, żeby Arystokratka zajmowała się pracą jak jakiś, jakiś... dachowiec! - Biało-czarna kotka wygląda jakby miała za chwilę wybuchnąć. - Mila, natychmiast bierzemy się do roboty!- Ostatnie zdanie wypowiedziała wpychając mnie do pokoju kąpielowego, po czym zawołała Bezłapa.
- No i koniec...- Wyburczałam zrezygnowana, po czym obojętnie poddałam się zabiegom dwunoga, który, w międzyczasie, pojawił się w pokoju. Bezłap wiedział, że łatwo się irytuje, dlatego z wielką uwagą (i co najważniejsze , milcząc) zajmował się moją toaletą. Ja zaś pozwoliłam swoim myślom błądzić swobodnie. Nie, nie zapomniałam, że dziś ma zostać wybrana nowa Nałożnica, ale jakoś mnie to specjalnie nie obchodziło. Jako Arystokratka musiałam się tam pojawić, choć wiedziałam, że niesie to ze sobą konsekwencje, w postaci rozważania mojej kandydatury. Bynajmniej nie miałam na to najmniejszej ochoty. Po stokroć wolałam przeznaczyć ten czas na studiowanie nowych metod hodowli Dwónogów, czy zgłębianie tajników ich tresury. Naprawdę nie uśmiechało mi się przez rok służyć jakiemuś obcemu dla mnie kocurowi, choćby to był władca. Na samą myśl, że miałabym być z kimś, o kim krążą niezbyt pochlebne plotki, jakoby miał w zwyczaju bawić się kłębkiem wełny, czy mruczeć publicznie, jeżyło mi się futro...
-Jaśnie Pani, czyżbym Pani niechcący zrobił krzywdę?- Z zamyślenia wyrwał mnie głos Dwunoga. -Jeśli tak, to, proszę, niech mnie pani nie karze, ja chciałem tylko, by sierść się ładnie układała na pani grzbiecie...
- Idź już. Dokończę sama.- Poczekałam, aż za sługą zamkną się drzwi i spojrzałam w lustro. Z odbicia parzyły na mnie zielono-złote oczy w kształcie migdałów, osadzone w trójkątnym pyszczku. Podniosłam łapę i poprawiłam niesfornego wibrysa. Wiem, że inne Arystokratki mi ich zazdroszczą i próbują przedłużać swoje, ale efekt nie jest taki sam. Głupie kocice.
- Mila! Co ty tam jeszcze robisz! Zaraz wychodzimy!- Sądząc po odgłosach, Kriana postanowiła wyważyć drzwi.- No ruszże się!
-Idę. Poczekaj.- Pomimo całej swojej niechęci do tego cyrku, jakim było wybieranie Nałożnicy, sięgnęłam po obróżkę, którą przygotował mi Bezłap. Czarną, wysadzaną malutkimi rubinami - prezent od ojca. Nie znosiłam jej, bo zawsze przynosiła mi pecha. W normalnych warunkach poszukałabym innej, ale Krianie udało się właśnie sforsować drzwi, co skutecznie pozbawiło mnie tej możliwości. Zanim się zorientowałam, byłyśmy już drodze do Dworu Rady, a na mojej szyi tkwiła znienawidzona ozdoba.
- Mam nadzieję, że Rada mnie wybierze... - Moja kuzynka była strasznie podekscytowana ceremonią. Odkąd wyszłyśmy z mojego domu, ciągle miauczała, jak nakręcona. Starałam się jej nie słuchać, jednak lektyka była za mała, bym całkowicie odgrodziła się od jej paplaniny. Chcąc nie chcąc, musiałam coś usłyszeć. - Wiesz, oni muszą kierować się gustami władcy, a na dworze mówią, że on lubi kotki o jasnej sierści...
- Ale ty jesteś czarno-biała. - Zwróciłam jej uwagę. Daleko mi było do królewskiego ideału piękna. Smoliście czarne umaszczenie, bez jednego białego włosa, odziedziczyłam po matce. Uroda Kriany na pewno bardziej pasowała by do gustów władcy - była całkiem biała, jeśli nie liczyć czarnego "bolerka " i plamki pod prawym okiem. Pamiętam, że jako małe kocie, zawzięcie wyrywała sobie sierść z tego miejsca, licząc, że odrośnie biała. Na szczęście, zaprzestała tego zwyczaju, kiedy jakiś kocur powiedział jej, że wygląda uroczo z takim piegiem.
- Raczej biało-czarna - skrzywiła pyszczek w uśmiechu. - Może skusi się na trochę egzotyki? Jak myślisz? - Kriana, wdzięcznie przechyliła łebek w moją stronę i zmrużyła złote oczy. - Poza tym zostałabym jego piątą Nałożnicą... A słyszałaś, że on mruczy? - Zmieniła nagle temat. - I to jak jakiś pospolity dachowiec!
- Jest władcą, więc robi to, na co ma ochotę- zauważyłam.
- Ale to nie wypada! Oduczyłabym go tego.
- Ciekawe jak?
- Wiesz, jest taki sposób, o który mówiła mi ciotka Ezba...
Lektyka zatrzymała się, nie dając mi szansy dowiedzenia się, w jaki cudowny sposób można kocura oduczyć tego niechlubnego nawyku. Dotarłyśmy na miejsce. Kriana wyglądała, jakby miała zaraz zacząć syczeć, a i ja poczułam się nieswojo, stojąc pod monumentalnym dębem, na którego konarach umieszczone były loże Starszych Rady. Rozejrzałam się, by sprawdzić, czy wszystkie tegoroczne kandydatki dotarły już na miejsce. Z tego, co zdążyłam zauważyć, było nas trzynaście, o jedną więcej niż w zeszłym roku. - No pięknie - wyszeptałam.- Jeszcze brakuje, żeby biały pies przebiegł mi drogę. - Czułam się zupełnie nie na miejscu, stojąc tu i ładnie poruszając wąsami, podczas gdy inne kotki z niecierpliwością oczekiwały, ze to właśnie ich imię padnie. Oddałabym całe mleko świata, by znaleźć się w swojej bibliotece i nie musieć w tym uczestniczyć.
- Władca!!! Władca idzie!!! -Do moich uszu dotarł krzyk jednego ze służących. - Władca!!!
Pośród Rady zapanowało poruszenie. Koci Król nigdy nie opuszczał Pałacu, by uczestniczyć w ceremonii wybierania Nałożnicy, choć jego poprzednicy niejednokrotnie byli obecni na tym wydarzeniu.
- Koci Król Hrad, Władca z wyboru bogów! Przejście dla Władcy! - wszystkie kotki, łącznie ze mną, niezwłocznie ustawiły się tworząc szpaler i pochyliły głowy. Poczułam jak Kriana wbija pazury w moją lewą łapę.
- Idzie tu - pisnęła zdyszana. - Naprawdę tu idzie! - Jeśli można krzyczeć szeptem, to Kriana właśnie zdobyła w tym mistrzostwo. Sprawiła, że nawet Rada Starszych, usadowiona wygodnie nad naszymi głowami, uważnie nadstawiła uszu, by wyśledzić, skąd pochodzi głos.
- Zamilcz. Myślisz, że nie usłyszałam wcześniej? Poza tym Rada nas obserwuje.
- Myślisz, że mnie zauważy? - Kriana najwyraźniej postanowiła zignorować moje ostrzeżenie. Bogowie, czy ta kotka jest aż tak głupia, by za cenę gniewu Rady, zwrócić na siebie uwagę władcy? Przecież nawet Hrad musi się liczyć ze zdaniem Starszych.
- Jak nie zobaczy to na pewno usłyszy. A teraz się zachowuj.
- Ale... - Nie dokończyła, bo jej szept zmienił się w jęk, po tym jak przygniotłam jej ogon. Dokładnie w tym samym momencie zobaczyłam jak przed nami zatrzymują się łapy straży królewskiej. - Wszystko, tylko nie to - przemknęło mi przez myśl. - Tylko nie zrób nic głupiego. - Oczyma wyobraźni widziałam jak strażnicy prowadzą nas przed oblicze Rady, jako te, które nie potrafią okazać szacunku władcy. A to oznaczałoby duże kłopoty i dla mnie i dla Kriany.
- Ponieście głowy! - Do naszych uszu dobiegł głęboki głos kota stojącego przed nami. Prawdopodobnie naczelnika straży królewskiej. Chcąc nie chcąc, musiałyśmy spełnić ten rozkaz. Podniosłam głowę i napotkałam spojrzenie okrągłych brązowych oczu, należących do potężnego, szarego, kocura bez lewej przedniej łapy. - Jakim prawem obrażacie Kociego Króla?
- Daj im spokój, Mraak. Są zdenerwowane. - Głos dobiegał z mojej prawej strony. Nie ośmieliłam, się spojrzeć w tym kierunku, ale domyślałam się, że należy do Hrada, do naszego Króla. Krianę, dotychczas wygadaną, zamurowało. Przyjęłam więc na siebie obowiązek przeproszenia za niesforne zachowanie mojej krewnej. Głośno przełknęłam ślinę, po czym zwróciłam się do Mraaka.
- Panie, pokornie przepraszam za zachowanie swoje i mej kuzynki, ale obie czujemy się zaszczycone obecnością Kociego Władcy na Ceremonii, zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie miałyśmy możliwości go spotkać... Poza tym jest to nasza pierwsza Ceremonia i ...
- Jak się nazywasz, kotko? - Tego pytania nie zadał Mraak.
- Mila, córka Iara i Krii, z krwi Ezarba, panie. - Dalej unikałam patrzenia w jego stronę.
- A twoja towarzyszka? - Król nawet nie zwrócił uwagi na fakt, iż ma przed sobą potomkinię Pierwszego Kociego Króla po Wielkiej Pladze. Może to i lepiej - przemknęło mi przez myśl. - Ale, co z tego, że on nie zauważył, skoro to Rada wybiera Nalożnicę? A ona dobrze wie, kto w tym roku dołączył do grona.
- Jestem Kriana, córka Berra i Wary, z krwi Mriuny, Królu...- Kriana uznała, że jednak potrafi się przedstawić samodzielnie. Ale chyba na tylko tyle starczyło jej sił, bo gdy władca na nią spojrzał, ku mojemu zdziwieniu, potknęła się i wpadła wprost w łapy króla.
- No to się teraz zacznie... - pomyślałam. No i się zaczęło.

- To niedopuszczalne! Niedorzeczne! Urągające tradycji! - Po komnacie pałacu niosły się krzyki oburzenia przedstawiciela Rady Starszych. - Przez cały okres panowania Wielkich Władców nie zdarzyło się nic tak niewłaściwego z naszymi zwyczajami!
- Nie irytuj się tak, Mau. - Hraad wydawał się być rozbawiony. - Stroszysz wąsy o bzdury.
- Bzdury?! - Kot aż zjeżył sierść. - Nazywasz bzdurą pogwałcenie praw tradycji?!
- Mau - król wyciągnął się na tronie i ziewnął. - Czasy się zmieniają, wszystko idzie do przodu, nawet zwyczaje. Nie możemy trzymać się ściśle reguł, które są tak skostniałe, jak mysz dożywająca starości.
- Ależ królu, nigdy żaden władca nie wybierał sobie sam Nałożnicy, a już tym bardziej, bez porozumienia z Radą! - Stary kot ostanie słowa prawie wykrzyczał.
- Hamuj się. - Hraad wstał z podwyższenia i zbliżył się do siwego kocura. - Ja jestem władcą i mam prawo zmieniać tradycje. A ty, jako mój poddany masz okazywać mi szacunek, zrozumiano? -Jakby dla podkreślenia tych słów, przeciągnął pazurami po obiciu tronu, rozcinajac ją z łatwością, z jaką skalpel przecina skórę.
- Tak, panie. - Mau położył uszy po sobie, zdając się swą postawą wyrażać pokorę, jednak ton jego słów przeczył całkowicie postawie dumnego kocura. - Jednak nigdy, żaden król nie wybrał sobie dwóch Nałożnic jednocześnie...
- A czy któraś z nich nie odpowiada Radzie? - Hraad zadał to pytanie jakby od niechcenia, nie przerywając ostrzenia pazurów o i tak już zniszczone siedzisko.
- Nie panie. - Przedstawiciel Rady wydawał się zmartwiony kierunkiem, w jakim zmierzała rozmowa. - Prawdę powiedziawszy, tylko one były brane pod uwagę.
- Więc o co chodzi? - Koci władca wydawał się nie zwracać uwagi na Mau, który skłonił się przed nim, i na odchodne rzekł:
- Królu, niech bogowie strzegą Cię przed błędem Kelary.
Gdy za Hraad po latach wracał myślami do tej rozmowy, zastanawiał się, czy aby sędziwy kocur nie przewidział wtedy rozwoju wydarzeń.
Każdego dnia głupieję do reszty, ale i tak nie dogonię społeczeństwa

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Re: Mila

Post autor: Ika »

Za chwilę przyjdą inni i zrobią kęsim, za brak ogonków. Mnie brak ogonków też nastraja średnio, bo zaraz podejrzewam, że autor nawet nie przeczytał tego, co wysmażył. I pobieżna lektura utwierdza mnie w tym przekonaniu. I laszego o kotach? A nie ludziach? I imiona jakieś dziwne, raz onomatopeiczne, raz nie. I co robi ten Bezłap na początku tekstu? To taki antropomorficzny ozdobnik?
Reszta pytań zaś później, bo muszę dotrzymać towarzystwa jednej takiej, co się właśnie przebudziła.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Re: Mila

Post autor: Cordeliane »

Inni raczej nie przyjdą, bo Autorka już ten tekst wrzucała we wcześniejszej wersji i otrzymała swoją porcję uwagi i uwag.
Siekierko, nie wykonujemy na ZWO kolejnych iteracji. Neu pisał Ci, żebyś wrzuciła nowy tekst, jeśli chcesz, i dokładnie to miał na myśli - nowy. Zupełnie nowy. Nie stary, jakkolwiek poprawiony.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3103
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Re: Mila

Post autor: Juhani »

Cordeliane pisze:dokładnie to miał na myśli - nowy. Zupełnie nowy.
Brand new, jak mawiają Francuzi.

Awatar użytkownika
Kordylion
Pćma
Posty: 209
Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Mila

Post autor: Kordylion »

A gdy jednak założyć dział, albo chociaż wątek na poprawione wersje? Może dobrze byłoby zobaczyć, czy uwagi i rady coś dają?
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia

Agarwaen
Dwelf
Posty: 519
Rejestracja: wt, 04 lis 2008 18:57
Płeć: Mężczyzna

Re: Mila

Post autor: Agarwaen »

Ale poprawianie wersji poddanej łapance niczemu nie służy. Wszystko masz na tacy. Dopiero nowy tekst pokaże, czy sam dostrzegasz błędy i możesz je poprawić albo ich uniknąć na poziomie tworzenia.

Awatar użytkownika
Kordylion
Pćma
Posty: 209
Rejestracja: pn, 18 lut 2013 19:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Mila

Post autor: Kordylion »

Nie zgadzam się. Łapanka i uwagi nie sugerują gowych odpowiedzi. Autor musi je sam zinterpretować. Ale nie upieram się, że mam rację. Jest oczywiście możliwość posłania tekstu po prawkach na inny portal i wysłuchania innych recenzentów.
Są rzeczy ważne, ważniejsze i te do zrobienia

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Mila

Post autor: neularger »

Agarwaen ma rację. To, Kordylionie, niczemu by nie służyło. Poza tym Komentujący też się do tekstu przyzwyczajają i pewnych rzeczy nie widzą. Po drugie - ile razy można czytać tę samą historię?
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
sprutygolf
Sepulka
Posty: 87
Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
Płeć: Mężczyzna

Re: Mila

Post autor: sprutygolf »

Promień słońca uderza w moją źrenice ze straszną siłą. Szybko reguluję jej wielkość.
Wielkość siły, acha. Na pewno jesteś w stanie regulować „straszną siłę” słonecznego promienia? ;)
wyciągam się na całą swoją długość
„swoją” jest tu konieczne? Aby Czytelnik broń Boże nie pomyślał, że:
„wyciąga się na całą moją długość" (hm)?
a jest mnie razem z ogonem, prawie półtora metra.
Ten przecinek jest po prostu... bezcenny. Pytanie nie na miejscu: czemu służy, co akcentuje, co rozdziela?
No nic, parę obrobionych linijek wystarczy.
Żeby nie było: to tylko takie-tam sprute krytykanctwo, nie ma co się Autoru przejmować nim. Tem bardziej, że przyznaję rację przedmówcy (tak, Tobie właśnie neu...*;)
ile razy można czytać tę samą historię?
Ano, właśnie…

* no bo ten tamm tego i w ogóle... przyznaję Ci rację tylko w tym jednym przypadku, póki co. W dalszym ciągu uważam, żeś mnie potraktował - swego czasu - niesprawiedliwie. Jak widać, nie jestem pamiętliwy i nie mam w zwyczaju nosić urazy zbyt długo (!;), a co do Lady M. - to, że masz dobry gust, nie znaczy, że masz we mnie przyjaciela... bo ja też Ją kocham. Ona jest jedyna we Wszechświecie. Howgh! :)

Awatar użytkownika
Siekierka
Pćma
Posty: 223
Rejestracja: pn, 22 kwie 2013 18:38
Płeć: Kobieta

Re: Mila

Post autor: Siekierka »

Dobra, przyznaję się bez bicia - głupia jestem i niedouczona. Wielu rzeczy nie wiem, a dowiedzieć się chce. Uciekają mi ogonki, we wszelakich miejscach stawiam przecinki, bo bardzo się z nimi - przecinkami, rzecz jasna - lubię. Popełniam błędy, bo od tego są, co by jej zaliczyć, a następnie wyciągnąć z nich naukę. Nikt nie rodzi się wielkim pisarzem (chyba, że ma na nazwisko Tolkien, albo King). Dobra, ale dość darcia na sobie koszuli. Chciałam pokazać na przykładzie tego samego tekstu, że Wasze uwagi nie pozostają mi obojętne. Osobiście (powinnam tu chyba wielkie litery dać, ale potem może być, że zamęt sieje, albo jakieś cuś gorszego) uważam, że pomysł jest dobry, może nieco zerżnięty z Bułhakowa, czy z Bielaninem (jeśli liczyć się z personifikacją zwierząt), ale czy ktoś kto kota ma/miał (miau?) nie poczuł choć raz, że to zwierzak tak naprawdę nim rządzi?

I czytałam ten tekst. Wielokrotnie. Może zbyt dużo razy. Wiem, że jesteście tu od czepialstwa, ale czy pod względem fabuły i konstrukcji jest lepiej, czy gorzej? Czyta się tak samo?

A, i jeszcze coś - naprawdę łatwiej jest pracować nad jednym tekstem, mając przed sobą wszystkie uwagi i możliwość rzucenia na nie okiem, niż zaczynanie pisania od początku, bez żadnego wsparcia. Przynajmniej dla mnie.
Każdego dnia głupieję do reszty, ale i tak nie dogonię społeczeństwa

ODPOWIEDZ