Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Moderator: RedAktorzy
- Tomek Socha
- Sepulka
- Posty: 14
- Rejestracja: pt, 13 gru 2013 18:30
- Płeć: Mężczyzna
Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Naniosłem samodzielnie kilka poprawek, pozwolono mi więc zrobić nowy wątek dla mojego opowiadanka (tak ten utwór nazywam, choć to raczej taka miniatura prozatorska, czy coś). Oto utwór:
Harfa i Miecz
„Pasterz i żywy ogień.”
Liście jesiennych drzew tańczyły powoli z gałęźmi do rytmu pieśni wyśpiewywanej przez wiatr. Wiolin był tego dnia jak ówczesna pogoda; spokojny i szczęśliwy. Zbiory wełny dały mu porządne zyski, więc młody pasterz na razie nie musiał się martwić o pieniądze. W Wemie, małym miasteczku opodal sierocińca zwanego Magiczną Przystanią, raczej wszyscy żyli dostatnio, szczęście Wiolina opierało się na tym, że zarobił dzięki swojej pracy. Dzięki swojej pasji. Cieszył nią siebie i innych. Lubił wyprowadzać swoje owieczki niedaleko Magicznej Przystani, ponieważ puszyste zwierzaki sprawiały niezwykłą radość dzieciom. W sumie nie był to tylko dom dla sierot. Był to dom dla każdego.
Mężczyzna urodził się jako lif ziemi, czemu wyraz dawała jego zielona skóra. Nie miał nadzwyczajnych magicznych mocy, urodził się z miłości swojej matki i ojca. Nie wyłonił się z drzewa, nie spadł z nieba, nie wyszedł z wody... Powstał w zupełnie prozaiczny sposób. Ale posiadał naturalnych rodziców. To go cieszyło.
Siedząc tak w białym parku – nazwanym tak najpewniej z powodu białych ławek; ta nazwa towarzyszyła temu miejscu od dawien dawna – rozmyślał nad życiem. Lifom zrodzonym magią przyrody zazdrościł długowieczności. Mogli poświęcić więcej czasu na dokonywanie życiowych wyborów. Ale pasterzowi i tak zostało dane więcej czasu niż ludziom, więc może to i dobrze. Koniec końców, dwudzieste urodziny Wiolina dawno pochłonęła przeszłość.
Mniej więcej wszyscy lubią zachód słońca. Z tą myślą i o tej porze mężczyzna wyszedł na spotkanie przeznaczeniu. Przeczesał swą czarną czuprynę, ubrał białą koszulę z guzikami i granatowe spodnie. Czarne buty aż lśniły. Brakowało mu pojęcia na temat tego, czy to dobry strój. I trochę pewności siebie. Obiecał tym razem dać sobie radę.
Na ławce przy jednym ze zwisających na ścianie lampionów przysiadła młoda niewiasta. Miała na sobie brązową sukienkę, takież buty i słomkowy kapelusz. Od czasu do czasu wpatrywała się w gwiazdy, lecz zaraz spuszczała wzrok.
Pastuch siedział zdezorientowany. Olśniła go. A to już poderwał się, by ruszyć jej na powitanie, a to znów siadał speszony. Stresowała go możliwość odtrącenia. Czasem przychodziła nadzieja, że dziewczyna wyrazi zainteresowanie choćby krótką pogawędką, jednakże odchodziła równie prędko. Dzielił go krok od piękna, jednak niewidzialna bariera zabraniała cokolwiek zrobić. Dodatkowo w świetle lampionu ujrzał, że piękność ma czerwony kolor skóry.
Poczuł się jak powalony na glebę wojownik w ciężkiej zbroi. Lifowie ognia i ziemi mogliby się zjednoczyć? Jednak zjawiskowy owoc zakazany zaczął się oddalać. Wstała z ławki i ruszyła w głąb parku. On też. Ot tak. Nie wiedział, dlaczego.
Tak naprawdę poderwany został przez silne pragnienie poznania jej. Okazja mogłaby przeminąć i zostać na zawsze w czasie przeszłym. Czuł, że nie może do tego dopuścić. Szli... raczej szedł za nią, a ciemności zaczęły opanowywać Ysanaar, zieloną wyspę, która zawsze jest jednakowo piękna. Po przeciwnych stronach świata pojawiły się już dwa księżyce: rogal i kula. Bogini Artima wymalowała gwiazdami calutkie niebo. Wszystkie kroki zwolniły. Nadchodziła noc. A oni wciąż szli, śmiało i bez skrępowania, aż ognista – jak nazwał ją w swych myślach pasterz – przystanęła. Zaskoczony prawie na nią wpadł.
- Czy pan mnie śledzi? - zapytała bez ogródek.
- Ja... - wyjąkał. - Znaczy... Chciałem mieć na panią oko, bo, wie pani, ciemno się robi, niebezpiecznie...
Uśmiechnęła się.
- To pan jest tym pastuszkiem, który przychodzi co dzień pod Magiczną Przystań z owcami? - wyraziła entuzjastycznie, widocznie zadowolona z odkrycia.
- Tak. Wypasam owce od lat, to moja pasja. Przy okazji daje trochę zarobić - pokazał zęby w uśmiechu. Mam na Imię Wiolin, mieszkam tu, niedaleko. A, pani?...
- Irina. Jestem wychowanką Przystani. Teraz tam pracuję. Jestem lifką ognia, więc mogę palić w kominku i takie tam - zażartowała, po czym oboje zaśmiali się wesoło.
Po chwili milczenia zapytała.
- Jesteś lifem ziemi, jak widzę?
- Tak - westchnął. - Nie mam jakiejś wielkiej mocy magicznej, ale dość wygodnie gada mi się ze zwierzętami - rozweselił rozmówczynię.
Znów na chwilę zamilkli, po czym dziewczyna powiedziała niepewnie.
- Kiedy to mówiłeś, brzmiałeś, jakbyś był zrezygnowany, czy coś...
- Nie, nie, wszystko w porządku - pośpieszył z wyjaśnieniem.
- A jednak coś wyczułam.
Wlepił wzrok w ścieżkę. Mierzył i warzył mnóstwo słów, nie potrafiąc wybrać właściwych. W końcu zdecydował się na kilka:
- Otóż. Chciałbym cię bliżej poznać, ale... ty jesteś żywiołem ognia, ja ziemi, drzew, traw, rozumiesz? Ogień z trawą chyba słabo by się zgrał...
Zastanowiła się przez chwilę.
- Oboje jesteśmy lifami. Kolorowymi ludźmi, jak to mówią - jej uśmiech pocieszył pasterza. - Tylko że innego podgatunku. Ludzie też mają różne charaktery. Czasem podobno pasują do siebie ogień i woda. Równoważą się. Moim zdaniem to nic, że są między nami małe różnice.
- W sumie ogniści i ziemni nie są ze sobą skłóceni - wywnioskował Wiolin.
- A wszystkim lifom nie wolno wszczynać wojen. Tako rzecze bogini - dokończyła uroczyście Irina.
W sumie, skoro nie mają niczego przeciwko sobie, co miałoby im przeszkodzić w znajomości? Zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Rozstali się tam. Do rychłego zobaczenia.
Nadal co rano dzieci z Magicznej Przystani wychodziły pobawić się z owcami, a Irina ruszała wraz z nimi.
Harfa i Miecz
„Pasterz i żywy ogień.”
Liście jesiennych drzew tańczyły powoli z gałęźmi do rytmu pieśni wyśpiewywanej przez wiatr. Wiolin był tego dnia jak ówczesna pogoda; spokojny i szczęśliwy. Zbiory wełny dały mu porządne zyski, więc młody pasterz na razie nie musiał się martwić o pieniądze. W Wemie, małym miasteczku opodal sierocińca zwanego Magiczną Przystanią, raczej wszyscy żyli dostatnio, szczęście Wiolina opierało się na tym, że zarobił dzięki swojej pracy. Dzięki swojej pasji. Cieszył nią siebie i innych. Lubił wyprowadzać swoje owieczki niedaleko Magicznej Przystani, ponieważ puszyste zwierzaki sprawiały niezwykłą radość dzieciom. W sumie nie był to tylko dom dla sierot. Był to dom dla każdego.
Mężczyzna urodził się jako lif ziemi, czemu wyraz dawała jego zielona skóra. Nie miał nadzwyczajnych magicznych mocy, urodził się z miłości swojej matki i ojca. Nie wyłonił się z drzewa, nie spadł z nieba, nie wyszedł z wody... Powstał w zupełnie prozaiczny sposób. Ale posiadał naturalnych rodziców. To go cieszyło.
Siedząc tak w białym parku – nazwanym tak najpewniej z powodu białych ławek; ta nazwa towarzyszyła temu miejscu od dawien dawna – rozmyślał nad życiem. Lifom zrodzonym magią przyrody zazdrościł długowieczności. Mogli poświęcić więcej czasu na dokonywanie życiowych wyborów. Ale pasterzowi i tak zostało dane więcej czasu niż ludziom, więc może to i dobrze. Koniec końców, dwudzieste urodziny Wiolina dawno pochłonęła przeszłość.
Mniej więcej wszyscy lubią zachód słońca. Z tą myślą i o tej porze mężczyzna wyszedł na spotkanie przeznaczeniu. Przeczesał swą czarną czuprynę, ubrał białą koszulę z guzikami i granatowe spodnie. Czarne buty aż lśniły. Brakowało mu pojęcia na temat tego, czy to dobry strój. I trochę pewności siebie. Obiecał tym razem dać sobie radę.
Na ławce przy jednym ze zwisających na ścianie lampionów przysiadła młoda niewiasta. Miała na sobie brązową sukienkę, takież buty i słomkowy kapelusz. Od czasu do czasu wpatrywała się w gwiazdy, lecz zaraz spuszczała wzrok.
Pastuch siedział zdezorientowany. Olśniła go. A to już poderwał się, by ruszyć jej na powitanie, a to znów siadał speszony. Stresowała go możliwość odtrącenia. Czasem przychodziła nadzieja, że dziewczyna wyrazi zainteresowanie choćby krótką pogawędką, jednakże odchodziła równie prędko. Dzielił go krok od piękna, jednak niewidzialna bariera zabraniała cokolwiek zrobić. Dodatkowo w świetle lampionu ujrzał, że piękność ma czerwony kolor skóry.
Poczuł się jak powalony na glebę wojownik w ciężkiej zbroi. Lifowie ognia i ziemi mogliby się zjednoczyć? Jednak zjawiskowy owoc zakazany zaczął się oddalać. Wstała z ławki i ruszyła w głąb parku. On też. Ot tak. Nie wiedział, dlaczego.
Tak naprawdę poderwany został przez silne pragnienie poznania jej. Okazja mogłaby przeminąć i zostać na zawsze w czasie przeszłym. Czuł, że nie może do tego dopuścić. Szli... raczej szedł za nią, a ciemności zaczęły opanowywać Ysanaar, zieloną wyspę, która zawsze jest jednakowo piękna. Po przeciwnych stronach świata pojawiły się już dwa księżyce: rogal i kula. Bogini Artima wymalowała gwiazdami calutkie niebo. Wszystkie kroki zwolniły. Nadchodziła noc. A oni wciąż szli, śmiało i bez skrępowania, aż ognista – jak nazwał ją w swych myślach pasterz – przystanęła. Zaskoczony prawie na nią wpadł.
- Czy pan mnie śledzi? - zapytała bez ogródek.
- Ja... - wyjąkał. - Znaczy... Chciałem mieć na panią oko, bo, wie pani, ciemno się robi, niebezpiecznie...
Uśmiechnęła się.
- To pan jest tym pastuszkiem, który przychodzi co dzień pod Magiczną Przystań z owcami? - wyraziła entuzjastycznie, widocznie zadowolona z odkrycia.
- Tak. Wypasam owce od lat, to moja pasja. Przy okazji daje trochę zarobić - pokazał zęby w uśmiechu. Mam na Imię Wiolin, mieszkam tu, niedaleko. A, pani?...
- Irina. Jestem wychowanką Przystani. Teraz tam pracuję. Jestem lifką ognia, więc mogę palić w kominku i takie tam - zażartowała, po czym oboje zaśmiali się wesoło.
Po chwili milczenia zapytała.
- Jesteś lifem ziemi, jak widzę?
- Tak - westchnął. - Nie mam jakiejś wielkiej mocy magicznej, ale dość wygodnie gada mi się ze zwierzętami - rozweselił rozmówczynię.
Znów na chwilę zamilkli, po czym dziewczyna powiedziała niepewnie.
- Kiedy to mówiłeś, brzmiałeś, jakbyś był zrezygnowany, czy coś...
- Nie, nie, wszystko w porządku - pośpieszył z wyjaśnieniem.
- A jednak coś wyczułam.
Wlepił wzrok w ścieżkę. Mierzył i warzył mnóstwo słów, nie potrafiąc wybrać właściwych. W końcu zdecydował się na kilka:
- Otóż. Chciałbym cię bliżej poznać, ale... ty jesteś żywiołem ognia, ja ziemi, drzew, traw, rozumiesz? Ogień z trawą chyba słabo by się zgrał...
Zastanowiła się przez chwilę.
- Oboje jesteśmy lifami. Kolorowymi ludźmi, jak to mówią - jej uśmiech pocieszył pasterza. - Tylko że innego podgatunku. Ludzie też mają różne charaktery. Czasem podobno pasują do siebie ogień i woda. Równoważą się. Moim zdaniem to nic, że są między nami małe różnice.
- W sumie ogniści i ziemni nie są ze sobą skłóceni - wywnioskował Wiolin.
- A wszystkim lifom nie wolno wszczynać wojen. Tako rzecze bogini - dokończyła uroczyście Irina.
W sumie, skoro nie mają niczego przeciwko sobie, co miałoby im przeszkodzić w znajomości? Zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Rozstali się tam. Do rychłego zobaczenia.
Nadal co rano dzieci z Magicznej Przystani wychodziły pobawić się z owcami, a Irina ruszała wraz z nimi.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Powstaje pytanie, co obecnie zakłada biała koszula chcąca uchodzić za modną i szykowną, a co granatowe spodnie? :)Przeczesał swą czarną czuprynę, ubrał białą koszulę z guzikami i granatowe spodnie.
Znaczy gość gotował słowa. Mierzył je, a potem gotował. Dla mnie polewka z imiesłowów. :)Mierzył i warzył mnóstwo słów, nie potrafiąc wybrać właściwych.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Tomek Socha
- Sepulka
- Posty: 14
- Rejestracja: pt, 13 gru 2013 18:30
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Grunt to żyć na wesoło i mieć się z czego czasem pośmiać :D.
A tak na serio - dzięki wielkie za opinię, na pewno się przyda :).
Tymczasowo zmykam, więc życzę Wam miłego wieczoru :).
A tak na serio - dzięki wielkie za opinię, na pewno się przyda :).
Tymczasowo zmykam, więc życzę Wam miłego wieczoru :).
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
To nie opinia, Autorze, to błędy, które popełniłeś.
Będzie więcej, nie mam wątpliwości...
Będzie więcej, nie mam wątpliwości...
So many wankers - so little time...
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
...Bogini Artima wymalowała gwiazdami calutkie niebo. Wszystkie kroki zwolniły...
Po pierwsze prymo - malowanie kojarzy się z pociągnięciami pędzlem - a gwiazdy są punktami na firmamencie. Po drugie prymo... Czyje kroki zwolniły? I w ogóle - co mają kroki do gwiazd?
Po pierwsze prymo - malowanie kojarzy się z pociągnięciami pędzlem - a gwiazdy są punktami na firmamencie. Po drugie prymo... Czyje kroki zwolniły? I w ogóle - co mają kroki do gwiazd?
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Cóż dobrze jest nie tracić humoru. Choć nie wiedzieć czemu, mam przekonanie, że nie zrozumiałeś. To nie jest opinia, to lista błędów. Dość żenujących.Tomek Socha pisze:Grunt to żyć na wesoło i mieć się z czego czasem pośmiać :D.
A tak na serio - dzięki wielkie za opinię, na pewno się przyda :).
Tymczasowo zmykam, więc życzę Wam miłego wieczoru :).
Zatem łopatologia:
Istnieją dwa czasowniki "warzyć" i "ważyć", wymawia się tak samo, pisze inaczej i znaczą też co innego. Czasownik "ubrać" sam w sobie nie jest zwrotny. Wymaga partykuły "się" by ową zwrotność osiągnąć.
A wracając do tekstu:
To nie jest fantastyka. To początek romansu w fantastycznych dekoracjach. Owe ify można spokojnie zamienić na standardowe homosapiensy i też będzie dobrze.
Także nie jest to opowiadanie. O czym utwór traktuje? Zupełnie o niczym, brak tu jakiejkolwiek myśli przewodniej. Siedzi pastuszek na ławce, spotyka kobietę, razem ustalają, że mogą stanowić parę. I koniec.
Co było sednem tekstu? Nic.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Brawo! Jak napisałem już dziś w innym wątku: Kratkost' - siestra tałanta.neularger pisze:...Co było sednem tekstu? Nic.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.
- Tomek Socha
- Sepulka
- Posty: 14
- Rejestracja: pt, 13 gru 2013 18:30
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Myślisz, że tego nie wiem? :) Po co ludzie przychodzą w takie miejsca jak to? Po to, żeby poznać opinię na temat tego, co robią. Opinia może być pozytywna, negatywna, może zawierać pouczenia, instrukcje, wskazówki do dalszej pracy, tudzież może być wyliczeniem wad, zalet... i zawierać mnóstwo innych rzeczy. Z tej perspektywy patrząc - tak, to wszystko są opinie :). Opinia to wyrażenie własnego poglądu na jakiś temat. Także spokojnie, wszyscy postępujemy prawidłowo :).Małgorzata pisze:To nie opinia, Autorze, to błędy, które popełniłeś.
Będzie więcej, nie mam wątpliwości...
"To nie jest fantastyka. To początek romansu w fantastycznych dekoracjach."
Otóż to :).
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Wskazanie błędów to opinia? Chyba muszę się jeszcze douczyć semantyki...
Wytłumacz mi, Autorze, gdzie w stwierdzeniu: "Napisałeś usemka. To błąd." jest opinia?
Wytłumacz mi, Autorze, gdzie w stwierdzeniu: "Napisałeś usemka. To błąd." jest opinia?
So many wankers - so little time...
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Pozwolę sobie na rozbrojenie tekstu troszeczkę, żeby sprawdzić ci mi się brzytwa nie stępiła i zamóżdżyć trochę po nawale świątecznych zakupów.Wyjątkowo ogłupiające zajęcie. Zwłaszcza ta trzygodzinna część stania w korkach i kolejkach na parking.
Ale do rzeczy.
<Zakłada garnek na łeb zanim oberwie się jej za herezję>
I w jaki sposób zbiory wełny mogą przynieść zysk? Na plecach wełnistych czy zawinięty w kłębek? To chyba sprzedaż tej wełny, nie?
Ewentualnie to miasteczka/wsie/powiaty/królestwa/krainy geograficzne* otrzymuja nazwy od tych charakterystycznych miejsc? To tak na logikę chociaż.
*niepotrzebne skreslić
Zdanie zaczyna sie od Wemy, jej lokalizacji, przez mieszkańców i nagle wyskakuje tu Wiolin ze swoim szczęściem. Skądinąd po pierwszym zdaniu przekręciłam go na wyspę Wolin i dopiero teraz się zorientowałam. Takie mącipole się tam wczesniej zrobilo, właśnie zachęcające do takich pomyłek:
Kolejne mącipole w kreowaniu wizerunku:
Już mogę się domyslać, bo doczytalam do końca, ale tak od kopa wrzucasz słowo które nie ma żadnego konkretnego odniesienia do tekstu. Nie ma niczego w tekście, co naprowadzałoby czytelnika na wyjaśnienie czym jest. Dalej jest gorzej, bo kolejne zdanie zamiast rzucić nieco światła wprowadza niespodziankę: „Urodził się z z milości matki i ojca”, że swoich, to pomińmy wymownym milczeniem, bo z obcych matek i ojców urodzić się nie da. No i urodził sie prozaicznie, znaczy zwyczajnie, bez towarzyszącemu temu gromobiciu, ale... posiadał naturalnych rodziców? To co? Jakich innych miał mieć? Niepokalanych? I dlaczego jest to powód do radości? Większość ludzi uważałaby raczej że powszedniość nie jest powodem do dumy. Dlaczego dla lifów to istotne? Brakuje tego wyjaśnienia w tekście. Znasz zasadę Mołotowa, znaczy, chciałam napisać: strzelby Czechowa? No, nie wypaliła i szlag by to.
Używam nagminnie, mam nadzieję, że poprawnie :P
Ejże, tak się nie robi. Logika bracie. Poza tym nadszczególarstwo aż wali po oczach, podczas gdy wcześniej posługiwałeś się ogólnymi, maślanymi ogólnikami. Nie można tak znienacka zapodawać rwącego potoku skojarzeń i wizualizacji po tym jak uśpiłes czytelnika spokojną wodą.
Widzisz, tworzenie spójnego bohatera nie polega na podawaniu jego wymiarów, kolorystyki ubioru, czy sposobu urodzenia. To może być ważne, jeśli sprawisz, że bedzie to ważne dla tekstu, czy fabuły. Tegu tutaj nie ma. To, co zaprezentowałeś to wycinek jakiegoś większego zamysłu. To tylko wstęp do historii milosnej, choć nie potrafię wyobrazić sobie ciągu dalszego z takim nieskomplikowanym happyendem. Twoi bohaterowie to udziwnione istoty, nie opierające się brzytwy Lema. Jeśli zamienisz je na zwykłych ludzi o odmiennych kolorach skóry wyjdzie ci mezalians kolonialny, on - murzyn pracujący na plantacji, ona – córka plantatora. Isaura, Przeminęło z wiatrem i takie tam wariacje na temat.
To, co przedtsaiłeś to nie ejst utwór ani nawet opowiadanie. Nie ma żadnych części skladowych. Jakiś metny wstęp, rozwinięcie na dobrą sprawę może byc wstępem a zakończenia nie ma. Znaczy – jest, jednolinijkowe i niespójne.
Widzisz, każdy gatunek literacki ma pewne zasady, wymyślone dla zachowania komunikacji, swobodnego przeplywu informacji między autorem a czytelnikem. U ciebie ten nurt jest katastrofalnie jednostronny, nie daje czytelnikowi żadnego pola do interpretacji, bo nie niesie żadnych informacji poza suchymi faktami, a i te bywają mylące.
Czytając to coś, odnioslam wrażenie, że chcesz przekazać coś, nie mając własciwie pojęcia co to ma być. Ot, ludzie, jacyś inni, w pięknym idealistycznym światku, gdzie niby powinni się odpychać, ale nie powinni, w sumie raczej ich romans nie moze mieć szansy zaistnienia, ale nie mają z tym zadnego problemu. To gdzie sens opowiadania? Opowieść musi mieć cel, musi mieć jakieś pytanie fabularne. Czy im się uda? Czy pokonaja przeciwności losu? Itepe. U ciebie istnieje tylko drętwa narracja, bez wyraźnej koncepcji. Pisanie to coś zupelnie innego niż opowiadanie. Pisanie musi mieć pomysł ujęty w pewne ramy i odpowiednio zaprezentowany. Twoim zadaniem, jako Autora jest pokazywanie, nie streszczanie. Nie mowię tu, że masz pisać obszerniej, a raczej „odpowiednie dać rzeczy słowo”.
Nie wyszło. Zabawię się w sowę pójdźkę: Ni huhu.
edyta: przepraszam za ewentualne literówki I zmiany wyrazów, typu: kapitalne I zamiast zwyklego, mam nowy system na kompie I autokorekta czasem doprowadza mnie do szału! litera ł u mnie praktycznie co chwilę jest poprawiana na l! Wrr.
Ale do rzeczy.
Czy jesienność to gatunek drzewa spokrewniony z jesionami?Liście jesiennych drzew tańczyły
No właśnie sama nie wiem, wielokrotnie się zastanawiałam która forma jest bardziej prawidlowa: gałęźmi czy gałęziami? Pieniędzmi czy pieniądzami? Polska język jest gupi.z gałęźmi do rytmu pieśni
<Zakłada garnek na łeb zanim oberwie się jej za herezję>
Jak zbiera się wełnę? Może pomyliłeś z ba-wełną, bo od zbiorów wełny to owce mogą beczeć. To byłaby bee-wełna, nie?Zbiory wełny dały mu porządne zyski
I w jaki sposób zbiory wełny mogą przynieść zysk? Na plecach wełnistych czy zawinięty w kłębek? To chyba sprzedaż tej wełny, nie?
Momentka, a to nie jest raczej tak, że sierocińce i inne takie charakterystyczne rzeczy znajdują się w miasteczkach/wsiach/powiatach/królestwach/krainach geograficznych* nie na odwrót?W Wemie, małym miasteczku opodal sierocińca zwanego Magiczną Przystanią
Ewentualnie to miasteczka/wsie/powiaty/królestwa/krainy geograficzne* otrzymuja nazwy od tych charakterystycznych miejsc? To tak na logikę chociaż.
*niepotrzebne skreslić
Odnoszę wrażenie, że się ciut zdanie rozsypało. Ja tam nie jestem specjalistką więc nie tknę go nawet kijem, ale nawet na moje oko to podmioty się dziebko pomieszały.W Wemie, małym miasteczku opodal sierocińca zwanego Magiczną Przystanią, raczej wszyscy żyli dostatnio, szczęście Wiolina opierało się na tym, że zarobił dzięki swojej pracy
Zdanie zaczyna sie od Wemy, jej lokalizacji, przez mieszkańców i nagle wyskakuje tu Wiolin ze swoim szczęściem. Skądinąd po pierwszym zdaniu przekręciłam go na wyspę Wolin i dopiero teraz się zorientowałam. Takie mącipole się tam wczesniej zrobilo, właśnie zachęcające do takich pomyłek:
Bo po wstępie z drzewami nic nie wskazuje by W(i)olin byl czymś innym niż miejscem :PWiolin był tego dnia jak ówczesna pogoda
Boli. Oczy bolą. Swoje.zarobił dzięki swojej pracy. Dzięki swojej pasji. Cieszył nią siebie i innych. Lubił wyprowadzać swoje owieczki
To był, czy nie był? Bo żaba nie może być gołębiem równocześnie, inaczej bylaby tylko zwłaszczą. W dodatku zielona na parapecie, więc zasługiwałaby na inną nazwę.opodal sierocińca (...)W sumie nie był to tylko dom dla sierot
Kolejne mącipole w kreowaniu wizerunku:
Dopiero potem, kilka linijek dalej dodajesz, że miał dwadzieścia wiosen sporo jesieni za sobą. Pewne motywy są głęboko zakorzenione w literaturze, skojarzenie z mlodym pasterzem nieodwolalnie kieruje czytelnika ku wizerunkowi bliższemu Filonowi niż Pasterzowi Upiorów za którym wleką się chmary nieumarłych :Pmłody pasterz (...)Mężczyzna
Ta część jest absolutnie niezrozumiała i wręcz wprowadza czytelnika w straszliwą konfuzję. Co to są lify?Mężczyzna urodził się jako lif ziemi, czemu wyraz dawała jego zielona skóra. Nie miał nadzwyczajnych magicznych mocy, urodził się z miłości swojej matki i ojca. Nie wyłonił się z drzewa, nie spadł z nieba, nie wyszedł z wody... Powstał w zupełnie prozaiczny sposób. Ale posiadał naturalnych rodziców. To go cieszyło.
Już mogę się domyslać, bo doczytalam do końca, ale tak od kopa wrzucasz słowo które nie ma żadnego konkretnego odniesienia do tekstu. Nie ma niczego w tekście, co naprowadzałoby czytelnika na wyjaśnienie czym jest. Dalej jest gorzej, bo kolejne zdanie zamiast rzucić nieco światła wprowadza niespodziankę: „Urodził się z z milości matki i ojca”, że swoich, to pomińmy wymownym milczeniem, bo z obcych matek i ojców urodzić się nie da. No i urodził sie prozaicznie, znaczy zwyczajnie, bez towarzyszącemu temu gromobiciu, ale... posiadał naturalnych rodziców? To co? Jakich innych miał mieć? Niepokalanych? I dlaczego jest to powód do radości? Większość ludzi uważałaby raczej że powszedniość nie jest powodem do dumy. Dlaczego dla lifów to istotne? Brakuje tego wyjaśnienia w tekście. Znasz zasadę Mołotowa, znaczy, chciałam napisać: strzelby Czechowa? No, nie wypaliła i szlag by to.
Średniki są kul i handy jeśli wie się, jak je używać ; ale nie używaj, póki nie dowiesz się czemu służą.Siedząc tak w białym parku – nazwanym tak najpewniej z powodu białych ławek; ta nazwa towarzyszyła temu miejscu od dawien dawna – rozmyślał nad życiem
Używam nagminnie, mam nadzieję, że poprawnie :P
Maślane masło i kijowy kijek zarazem?Lifom zrodzonym magią przyrody zazdrościł długowieczności. Mogli poświęcić więcej czasu na dokonywanie życiowych wyborów.
Dlaczego dobrze? Bedzie mógł patrzec jak ludzie wokół iego się starzeją, dzieci w śierocińcu dorastaja i odchodzą. Bycie długowiecznym to także ból i poczucie straty. Patrz: Arwena i jej obawy przed pozostaniem prawdziwie długowieczną.Ale pasterzowi i tak zostało dane więcej czasu niż ludziom, więc może to i dobrze.
jak można lubić mniej więcej? W dodatku wszyscy? To taki oksymoron ci wyszedł.Mniej więcej wszyscy lubią zachód słońca
Nieprawda. Ałtor zmyśla, wyszedł na spotkanie nocy :PMniej więcej wszyscy lubią zachód słońca. Z tą myślą i o tej porze mężczyzna wyszedł na spotkanie przeznaczeniu.
Te buty to lśnily od przeczesywania swojej (dobrze, że nie czyjejś) czupryny i ubierania spodni? Znaczy nogawkami wypolerował, bo takie ciasne były?Przeczesał swą czarną czuprynę, ubrał białą koszulę z guzikami i granatowe spodnie. Czarne buty aż lśniły
Ejże, tak się nie robi. Logika bracie. Poza tym nadszczególarstwo aż wali po oczach, podczas gdy wcześniej posługiwałeś się ogólnymi, maślanymi ogólnikami. Nie można tak znienacka zapodawać rwącego potoku skojarzeń i wizualizacji po tym jak uśpiłes czytelnika spokojną wodą.
Ze strojem czy brakiem pewności siebie? Odnoszę wrażenie, że ten tekst wcześniej był dłuższy, w ramach nieokreślonych poprawek poszatkowałeś zdania nie patrząc czy wciąż łaczą sie ze sobą w logiczną całość. I takiej wersji się trzymajmy.Brakowało mu pojęcia na temat tego, czy to dobry strój. I trochę pewności siebie. Obiecał tym razem dać sobie radę.
To można zwisać na ścianie?Na ławce przy jednym ze zwisających na ścianie lampionów przysiadła młoda niewiasta
Buty i sukienkę przełknę, ale słomkowy kapelusz?Miała na sobie brązową sukienkę, takież buty i słomkowy kapelusz
Bo gwiazdy raziły ją w oczy, w przeciwieństwie do lampionu zawieszonego w białym parku (nazwanym tak od ławek, nie drzew) na ścianie, przy zachodzie słońca. Auć. Kołek niewiary trzeszczy jak płyta gramofonowa.Od czasu do czasu wpatrywała się w gwiazdy, lecz zaraz spuszczała wzrok.
Bo te dziewczatka, jak raz spłoszysz to chyże są niby te łanie krasawe. Zgubił ci się podmiot?Czasem przychodziła nadzieja, że dziewczyna wyrazi zainteresowanie choćby krótką pogawędką, jednakże odchodziła równie prędko.
O? A ta bariera to wyrosła tak znienacka czy wyskoczyla zza krzaków?Dzielił go krok od piękna, jednak niewidzialna bariera zabraniała cokolwiek zrobić.
Pff, te lampiony tak mają. Ogień generalnie sprawia, że wszystko wokół staje się upiornie czerwonawe albo pomarańczowe. A potem, w skrajnych przypadkach, już co najwyżej zwęglone.Dodatkowo w świetle lampionu ujrzał, że piękność ma czerwony kolor skóry.
Bo? Ja rozumiem z tekstu, że kolor czerwony to tak zadziałał jak płachta na byka? Zamiast podniecić walnęła w pysk? Niezła korrida.Dodatkowo w świetle lampionu ujrzał, że piękność ma czerwony kolor skóry.
Poczuł się jak powalony na glebę wojownik w ciężkiej zbroi.
On chcial TYLKO porozmawiać, ale I tak mu odwagi brakło.Lifowie ognia i ziemi mogliby się zjednoczyć?
Znaczy zaczęła się najpierw oddalać a dopiero potem wstala I poszła? Cuda niewidy.Jednak zjawiskowy owoc zakazany zaczął się oddalać. Wstała z ławki i ruszyła w głąb parku.
Bo generalnie jak coś przemija to już na amen i raczej nie wraca w żadnym czasie. Dlatego do określenia czasu przeszłego używa się czasownikow w czasie przeszlym. Logiczne, prawda?Okazja mogłaby przeminąć i zostać na zawsze w czasie przeszłym.
Ajaj, zapomniałeś Ałtorze wspomnieć, że poza wioską jesteśmy na wyspie! Jednakowo pięknej. Auć. To tak jakbym opowiadała, że mieszkam nieopodal młynu wodneg, a kilka akapitów dalej wyjaśnila, że ten wiatrak to jest na Marsie. Drobiazg, nieprawdaż? Z drugiej strony, w TYM tekście to nie sprawia różnicy, bo i tak nie ma żadnych informacji dla czytelnika, poza pustymi nazwami.ciemności zaczęły opanowywać Ysanaar, zieloną wyspę, która zawsze jest jednakowo piękna.
Znaczy te księżyce to nie powinny być np. Fobos i Deimos? Zwróć, proszę, uwagę na zapis nazw własnych, nawet najdurniejszych.Po przeciwnych stronach świata pojawiły się już dwa księżyce: rogal i kula
Znaczy, bogini wymalowała gwiazdy (to ładne), które wzmogły ciążenie? W jakim innym sensie gwiazdy spowolniły kroki?Bogini Artima wymalowała gwiazdami calutkie niebo. Wszystkie kroki zwolniły.
To szli wciąż I bez skrępowania, czy zwolnili?A oni wciąż szli, śmiało i bez skrępowania
Nie, ja tylko chucham ci w kark.Szli... raczej szedł za nią(...)wciąż szli(...)aż ognista (...)przystanęła. Zaskoczony prawie na nią wpadł.
- Czy pan mnie śledzi?
Bo normalnie robi to służba :P Żart jest, co najmniej, niezrozumiały.Jestem lifką ognia, więc mogę palić w kominku i takie tam - zażartowała, po czym oboje zaśmiali się wesoło.
Jeśli ludzie mieliby tak małe różnice jak ci dwoje, choćby tylko kolor skóry, o ilez mniej byłoby podstaw do rasizmu! Oni są generalnie różni od ludzi, a co tu mówić jeszcze o różnicach między ich odmiennością!Moim zdaniem to nic, że są między nami małe różnice
Żadnym lifom, nie wszystkim.A wszystkim lifom nie wolno wszczynać wojen
Widzisz, tworzenie spójnego bohatera nie polega na podawaniu jego wymiarów, kolorystyki ubioru, czy sposobu urodzenia. To może być ważne, jeśli sprawisz, że bedzie to ważne dla tekstu, czy fabuły. Tegu tutaj nie ma. To, co zaprezentowałeś to wycinek jakiegoś większego zamysłu. To tylko wstęp do historii milosnej, choć nie potrafię wyobrazić sobie ciągu dalszego z takim nieskomplikowanym happyendem. Twoi bohaterowie to udziwnione istoty, nie opierające się brzytwy Lema. Jeśli zamienisz je na zwykłych ludzi o odmiennych kolorach skóry wyjdzie ci mezalians kolonialny, on - murzyn pracujący na plantacji, ona – córka plantatora. Isaura, Przeminęło z wiatrem i takie tam wariacje na temat.
To, co przedtsaiłeś to nie ejst utwór ani nawet opowiadanie. Nie ma żadnych części skladowych. Jakiś metny wstęp, rozwinięcie na dobrą sprawę może byc wstępem a zakończenia nie ma. Znaczy – jest, jednolinijkowe i niespójne.
Widzisz, każdy gatunek literacki ma pewne zasady, wymyślone dla zachowania komunikacji, swobodnego przeplywu informacji między autorem a czytelnikem. U ciebie ten nurt jest katastrofalnie jednostronny, nie daje czytelnikowi żadnego pola do interpretacji, bo nie niesie żadnych informacji poza suchymi faktami, a i te bywają mylące.
Czytając to coś, odnioslam wrażenie, że chcesz przekazać coś, nie mając własciwie pojęcia co to ma być. Ot, ludzie, jacyś inni, w pięknym idealistycznym światku, gdzie niby powinni się odpychać, ale nie powinni, w sumie raczej ich romans nie moze mieć szansy zaistnienia, ale nie mają z tym zadnego problemu. To gdzie sens opowiadania? Opowieść musi mieć cel, musi mieć jakieś pytanie fabularne. Czy im się uda? Czy pokonaja przeciwności losu? Itepe. U ciebie istnieje tylko drętwa narracja, bez wyraźnej koncepcji. Pisanie to coś zupelnie innego niż opowiadanie. Pisanie musi mieć pomysł ujęty w pewne ramy i odpowiednio zaprezentowany. Twoim zadaniem, jako Autora jest pokazywanie, nie streszczanie. Nie mowię tu, że masz pisać obszerniej, a raczej „odpowiednie dać rzeczy słowo”.
Nie wyszło. Zabawię się w sowę pójdźkę: Ni huhu.
edyta: przepraszam za ewentualne literówki I zmiany wyrazów, typu: kapitalne I zamiast zwyklego, mam nowy system na kompie I autokorekta czasem doprowadza mnie do szału! litera ł u mnie praktycznie co chwilę jest poprawiana na l! Wrr.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Nie zrozumiałeś. To był zarzut. Fantastyka tego tekstu jest mocno dyskusyjna. Napisała to zresztą także hundzia. I o teście Lema napisała. Jeżeli z utworu da się bez zmian większych niż kosmetyczne usunąć fantastykę, to nie mamy utworu fantastycznego jeno produkt fantasycznopodobny. Jeżeli utwór traktuje, dajmy na to, o trójkącie którego rogi stanowią przystojny kapitan niszczyciela kosmicznego "Aries", zabójczo piękna pani nawigator i tajemnicza pasażerka na gapę (i rzecz dzieje się na pokładzie owego niszczyciela), to mamy od czynienia, w zależności od pisarza, z trudnym romansem, miłością z przeszkodami, zdradą ukochanej, erotykiem i Bóg wie czym jeszcze. Ale nie jest to fantastyka, ponieważ element fantastyczny jest nieistotny dla fabuły, tak jak u Ciebie Autorze.Tomek Socha pisze:
"To nie jest fantastyka. To początek romansu w fantastycznych dekoracjach."
Otóż to :).
Wstawiłeś tekst na forum fantastyczne, wniosek jest taki, że próbowałeś popełnić utwór fantastyczny - nie wyszło, bo Twoje ify, ich umiejętności ani ich kolor skóry nie grają w fabule, są zbędnymi ozdobnikami i pustym nadszczególarstwem - a to już poważne błędy.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- hundzia
- Złomek forumowy
- Posty: 4054
- Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
- Płeć: Kobieta
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
No, brzytwa, czy test, niewielka różnica :D
Piwo I przepływ informacji nie widzą się wzajemnie.
Lem, na pewno chodzilo o Lema :D
Piwo I przepływ informacji nie widzą się wzajemnie.
Lem, na pewno chodzilo o Lema :D
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę
- Tomek Socha
- Sepulka
- Posty: 14
- Rejestracja: pt, 13 gru 2013 18:30
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Nie doczytałeś :). Ale nie szkodzi :).neularger pisze:ify
Nie zrozumiałem może tego, że to koniecznie musi być takie typowe Fantasy, żeby tu trafiło. Napisałem opowiadanie obyczajowe z fantastyką w tle, gdzie jest ona tylko kreacją tegoż świata, że tak wyrażę.
Zrozumiałem bardzo dobrze. Ale nie zrozumiałem, że to forum nie jest na to forum, za co przepraszam. I nie twierdzę, że jesteście jacyś źli, czy coś.
Po prostu opko jest chyba faktycznie trochę nie w klimacie :).
"Czy jesienność to gatunek drzewa spokrewniony z jesionami? "
Chciałem zakomunikować, że jest jesień, ale zamotałem się w opisie :). To już na innym forum mi napisano ic sprawa została poprawiona :). Po prostu słowo "jesiennych" opuściło to zdanie. Najprostsza korekta w tym przypadku :).
"gałęźmi czy gałęziami?"
Miałem to samo, kiedy pisałem utworek :). Przez długie lata myślałem, że mówi się "gałęziami", ale w paru książkach spotkałem "gałęźmi". I znowu się zamotałem :P.
"Pieniędzmi czy pieniądzami?" - To jest akurat proste :).
"To chyba sprzedaż tej wełny, nie?"
A to nie jest logiczne? :) Ale sprzedaż faktycznie pasowałoby lepiej, prostsze jest.
"zarobił dzięki swojej pracy. Dzięki swojej pasji. Cieszył nią siebie i innych. Lubił wyprowadzać swoje owieczki "
Uu, faktycznie. Dobrze, że dałaś znać :).
Dzięki Ci wielkie za taki dokładny i przydatny komentarz :). Jeszcze go sobie potem dokładniej przeanalizuję. I kilka razy, to ważne.
Dzięki.
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Oczywiście, jest to jeden ze sposobów obrony. Wy tutaj, to tylko aprobujecie napakowanych mięśniaków z mieczami lub armady statków szatkujące się laserami w galaktyce.Tomek Socha pisze: Nie zrozumiałem może tego, że to koniecznie musi być takie typowe Fantasy, żeby tu trafiło. Napisałem opowiadanie obyczajowe z fantastyką w tle, gdzie jest ona tylko kreacją tegoż świata, że tak wyrażę.
Zrozumiałem bardzo dobrze. Ale nie zrozumiałem, że to forum nie jest na to forum, za co przepraszam. I nie twierdzę, że jesteście jacyś źli, czy coś.
Po prostu opko jest chyba faktycznie trochę nie w klimacie :)
Dlatego mojego "obyczajowej fantastyki" nikt tu nie może pojąć i zrozumieć.
To dość typowy sposób obrony.
Nie, tak nie jest. Ty po prostu źle piszesz. I tyle.
Nie rozumiesz, że podane szczegóły fantastyczne nie mają żadnego znaczenia dla fabuły. Czy lif* jest koloru zielonego fioletowego czy różowe ciapki. W ogóle mogłoby go nie być, można na to miejsce wstawić człowieka, za tego drugiego lifa też. Dla fabuły nie ma to najmniejszego znaczenia - historia mogłaby się rozgrywać pomiędzy dwojgiem ludzi i też było dobrze.
W takim razie jest to błąd. Ponieważ fantastyka, jak wszystko inne w tekście, musi mieć zastosowanie, czemuś w fabule służyć, pokazywać problemy, które nie występują pomiędzy ludźmi.
Fantastyką obyczajową byłaby na przykład historia dwojga zakochanych ludzi, żyjących ze sobą już od wielu lat, z których jedno jest, na przykład nieśmiertelne i wiecznie młode. Ale też nie w momencie, w którym robią zakupy w hipermarkecie i deliberują nad rodzajem serka, tylko w momencie kiedy kelner w restauracji zapyta "A co dla pani/pana syna/córki". Tylko ta ostatnia sytuacja pokazuje problem, w którym fantastyka ma zastosowanie. Si?
lif* - przeczytałem Autorze, nawet dwa razy. Za przekręcenie nazwy przepraszam.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Tomek Socha
- Sepulka
- Posty: 14
- Rejestracja: pt, 13 gru 2013 18:30
- Płeć: Mężczyzna
Re: Harfa i Miecz - Pasterz i żywy ogień.
Sam uwielbiam takie historie i mnóstwo ich czytam, więc czemu mam je jakoś uważać za gorsze? Nie ma tu żadnego sposobu obrony, tylko wytłumaczenie tego, jakie jest to opowiadanie fabularnie, to już każdy wie. Nie uważam, że obyczajowe fantasy jest nie zrozumiałe i dlatego wystawiacie mi takie opinie.neularger pisze:napakowanych mięśniaków z mieczami
Na takie fora jak to utwory wstawiają ludzie, którzy wiedzą, że coś w ich twórczości jest nie tak. Przynajmniej tak zakładam, bo ja po to tu wpadłem. Gdybym uważał, że piszę dobrze, nie przychodziłbym tu, bo nie czułbym potrzeby nauczenia się czegoś :).
"historia mogłaby się rozgrywać pomiędzy dwojgiem ludzi i też było dobrze"
Pewnie, że by mogła, ale ja wybrałem akurat taką kreację, jaka konkretnie mnie rajcowała :). Taka była moja fantazja. Taki świat pragnąłem stworzyć.
W sumie nie wiem, jakie problemu mają istoty nieśmiertelne, stawiam jednak, że podobne do naszych. Tylko że mają je częściej (bo żyją dłużej niż my) ;).