Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Moderator: RedAktorzy
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Ach! Z niechęci do pracy i niemożności udzielania się na FF w wątkach moich ulubionych poczytałam "Fahrenheita". I teraz się udzielę. :P
Znaczy, bardzo podoba mi się recenzja Konrada Fita. I bardzo mnie ucieszyła.
Osobliwie nie dlatego, że recenzował książkę, którą tłumaczyłam (i jeszcze pochwalił, dziękuję), ale ze względu na formę.
Śliczna recenzja, nietradycyjna. Bardzo lubię takie eksperymenty, odejście od omówienia "tradycyjnego", informacyjnego bardziej i położenie nacisku na emocje, odniesienie się do nastroju lub skojarzeń po lekturze książki.
Oczywiście nic nie mam do tradycyjnych (mniej lub bardziej) omówień, wydaje mi się nawet, że te tradycyjne są trudniejsze w obsłudze, wymagają starannych przemyśleń i ostrożnych wyborów, co ujawnić i ile z treści pokazać czytelnikom, aby nie przegiąć.
Z tymi emocjonalnymi, eksperymentalnymi omówieniami jest pod tym względem łatwiej, bo nie trzeba już bezpośrednio się odnosić do tekstu omawianego utworu, bardziej do własnych odczuć, które utwór wzbudził, i skojarzeń => większa wolność wypowiedzi, mniej ograniczeń związanych z tą cienką czerwoną linią, za którą zaczyna się spojler. Za to fundamentalnym utrudnieniem w przypadku nietradycyjnych recenzji jest koncepcja. Znaczy, trzeba mieć koncepcję.
Na dodatek nie każdy tekst się do takich eksperymentów z formą nadaje. Mam jednak wrażenie, że powieść McCarthy'ego okazała się wdzięcznym materiałem wyjściowym. :)))
Przez tę recenzję włączył mi się również translatorski żal, że nie mogłam się rozbujać z wulgaryzmami w przekładzie. Autor był pod tym względem bardzo powściągliwy, nie szastał słowem grubym, choć narrator był naćpany i przez połowę powieści na haju, z przerwami na deprechę odwyku... Notabene, fajny narrator. No to jakaś barwna wiącha przydałaby się takiemu osobnikowi, nieprawdaż? Ale nie, political correctness albo wraża kultura powstrzymywała pióro McCarthy'ego.
A mnie, co zaskakujące, wulgaryzmów w tej części "Podziemnej wojny" brakowało...
Za to w recenzji Konrada Fita nic mi nie brakowało, bawiłam się świetnie przy czytaniu. Pasowało mi to omówienie, ładnie łączyło się z powieścią. :)))
Znaczy, bardzo podoba mi się recenzja Konrada Fita. I bardzo mnie ucieszyła.
Osobliwie nie dlatego, że recenzował książkę, którą tłumaczyłam (i jeszcze pochwalił, dziękuję), ale ze względu na formę.
Śliczna recenzja, nietradycyjna. Bardzo lubię takie eksperymenty, odejście od omówienia "tradycyjnego", informacyjnego bardziej i położenie nacisku na emocje, odniesienie się do nastroju lub skojarzeń po lekturze książki.
Oczywiście nic nie mam do tradycyjnych (mniej lub bardziej) omówień, wydaje mi się nawet, że te tradycyjne są trudniejsze w obsłudze, wymagają starannych przemyśleń i ostrożnych wyborów, co ujawnić i ile z treści pokazać czytelnikom, aby nie przegiąć.
Z tymi emocjonalnymi, eksperymentalnymi omówieniami jest pod tym względem łatwiej, bo nie trzeba już bezpośrednio się odnosić do tekstu omawianego utworu, bardziej do własnych odczuć, które utwór wzbudził, i skojarzeń => większa wolność wypowiedzi, mniej ograniczeń związanych z tą cienką czerwoną linią, za którą zaczyna się spojler. Za to fundamentalnym utrudnieniem w przypadku nietradycyjnych recenzji jest koncepcja. Znaczy, trzeba mieć koncepcję.
Na dodatek nie każdy tekst się do takich eksperymentów z formą nadaje. Mam jednak wrażenie, że powieść McCarthy'ego okazała się wdzięcznym materiałem wyjściowym. :)))
Przez tę recenzję włączył mi się również translatorski żal, że nie mogłam się rozbujać z wulgaryzmami w przekładzie. Autor był pod tym względem bardzo powściągliwy, nie szastał słowem grubym, choć narrator był naćpany i przez połowę powieści na haju, z przerwami na deprechę odwyku... Notabene, fajny narrator. No to jakaś barwna wiącha przydałaby się takiemu osobnikowi, nieprawdaż? Ale nie, political correctness albo wraża kultura powstrzymywała pióro McCarthy'ego.
A mnie, co zaskakujące, wulgaryzmów w tej części "Podziemnej wojny" brakowało...
Za to w recenzji Konrada Fita nic mi nie brakowało, bawiłam się świetnie przy czytaniu. Pasowało mi to omówienie, ładnie łączyło się z powieścią. :)))
So many wankers - so little time...
- Khorne_S
- Mamun
- Posty: 198
- Rejestracja: wt, 14 maja 2013 21:49
- Płeć: Nie znam
Re: Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Konrad za to bardzo dziękuje.
I tak nie mam kłopotów z pisaniem recenzji tradycyjnej jak i nie typowej.
Po prostu Genboty nie pasują do suchej recenzji.
Moim skromnym zdaniem to książka warta zapamiętania a nie zaginięcia w nawale innych gorszych wydawnictw.
No nie wspomnę że mi czasem odbija i lubię napisać coś nie typowego.
W każdym razie jeszcze raz dziękuję Konrad za pochwałę bo to najwyższa nagroda jaką może skromny sierściuch dostać :))
I tak nie mam kłopotów z pisaniem recenzji tradycyjnej jak i nie typowej.
Po prostu Genboty nie pasują do suchej recenzji.
Moim skromnym zdaniem to książka warta zapamiętania a nie zaginięcia w nawale innych gorszych wydawnictw.
No nie wspomnę że mi czasem odbija i lubię napisać coś nie typowego.
W każdym razie jeszcze raz dziękuję Konrad za pochwałę bo to najwyższa nagroda jaką może skromny sierściuch dostać :))
"- To miejsce jest pełne pierwotnej magii..!
- Właśnie-powiedział przechodzący obok krzaczek"
- Właśnie-powiedział przechodzący obok krzaczek"
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Re: Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Dorzuć mu, Margot, whiskasa. :)
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Nie mam whiskasa, ale mogę poczęstować udkiem z kaczki po staropolsku. Podobno sierściuchy lubią. :)))
Chcesz, Konradzie?
Tylko: NIEtypowej (w stopniu równym razem, inaczej żadnej kaczki, tylko kości). :P
Kiedy jeszcze recenzowałam do F-ta, niektóre omówienia musiały być eksperymentalne, inaczej się nie dało. Zwłaszcza przy pewnym dziele Andrzeja Pilipiuka, w którym to (dziele, nie Andrzeju) zakochał się wówczas jeszcze małoletni Progenitura - dwugłos musiał powstać...
Poza tym od czasu do czasu trzeba odejść od rozprawki. Choćby dla rozruszania mózgu. I stylu.
Ale teraz, mój drogi Khorne_S, spoczywa na Tobie kolejne wyzwanie, bo tom II "Podziemnej wojny" jest już w redakcji... :P
Chcesz, Konradzie?
Tylko: NIEtypowej (w stopniu równym razem, inaczej żadnej kaczki, tylko kości). :P
Kiedy jeszcze recenzowałam do F-ta, niektóre omówienia musiały być eksperymentalne, inaczej się nie dało. Zwłaszcza przy pewnym dziele Andrzeja Pilipiuka, w którym to (dziele, nie Andrzeju) zakochał się wówczas jeszcze małoletni Progenitura - dwugłos musiał powstać...
Poza tym od czasu do czasu trzeba odejść od rozprawki. Choćby dla rozruszania mózgu. I stylu.
Ale teraz, mój drogi Khorne_S, spoczywa na Tobie kolejne wyzwanie, bo tom II "Podziemnej wojny" jest już w redakcji... :P
So many wankers - so little time...
- Khorne_S
- Mamun
- Posty: 198
- Rejestracja: wt, 14 maja 2013 21:49
- Płeć: Nie znam
Re: Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Wiem i na niego jak i Zychowicza(szpila do wirusa) czekam :P
"- To miejsce jest pełne pierwotnej magii..!
- Właśnie-powiedział przechodzący obok krzaczek"
- Właśnie-powiedział przechodzący obok krzaczek"
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Re: Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Hihihi! Dla Wirusa to ja mam coś specjalnego. :)))
Wiesz, Wiruso, prawda? Nasze ulubione antystatyczne i zaślinione wampiry już się na Ciebie czają... :P
"Podziemna wojna", cz.2, ma innego narratora. Znaczy, genobota, Catherine. Powieść jest pisana trochę inaczej niż poprzednia. Z wiadomych względów nie będzie bluzgów (tutaj by nie pasowały), nie będzie też tak dużo wojny (ale parę ładnych jatek się trafi). Za to będzie trochę o egzotycznych krainach, jak np. Korea albo Syberia. :)))
McCarthy nie odpuszcza. Poprzedni narrator - naćpany - nawiązywał do stylistyki wojny w Wietnamie. Narratorka z drugiej części - też naćpana, ale inaczej - chyba bardziej jest związana z Goldingiem. Gdzieś w oddali rozbrzmiewają też echa (dalekie, może mi się tylko zwidziały) Suworowa, ale przede wszystkim zza opowieści wyłania się klasyczna, czysta dystopia (przepiękna, bo przewrotna) i walą po oczach wątki znane z "Diuny" (jak w pysk, choć początkowo może się wydawać inaczej => "Nowoczesny podręcznik walki" to śliczna zmyłka).
Znaczy, będziesz miał, jak myślę, niezły materiał do eksperymentów kreatywnych, Konradzie. :)))
Wiesz, Wiruso, prawda? Nasze ulubione antystatyczne i zaślinione wampiry już się na Ciebie czają... :P
"Podziemna wojna", cz.2, ma innego narratora. Znaczy, genobota, Catherine. Powieść jest pisana trochę inaczej niż poprzednia. Z wiadomych względów nie będzie bluzgów (tutaj by nie pasowały), nie będzie też tak dużo wojny (ale parę ładnych jatek się trafi). Za to będzie trochę o egzotycznych krainach, jak np. Korea albo Syberia. :)))
McCarthy nie odpuszcza. Poprzedni narrator - naćpany - nawiązywał do stylistyki wojny w Wietnamie. Narratorka z drugiej części - też naćpana, ale inaczej - chyba bardziej jest związana z Goldingiem. Gdzieś w oddali rozbrzmiewają też echa (dalekie, może mi się tylko zwidziały) Suworowa, ale przede wszystkim zza opowieści wyłania się klasyczna, czysta dystopia (przepiękna, bo przewrotna) i walą po oczach wątki znane z "Diuny" (jak w pysk, choć początkowo może się wydawać inaczej => "Nowoczesny podręcznik walki" to śliczna zmyłka).
Znaczy, będziesz miał, jak myślę, niezły materiał do eksperymentów kreatywnych, Konradzie. :)))
So many wankers - so little time...
- Khorne_S
- Mamun
- Posty: 198
- Rejestracja: wt, 14 maja 2013 21:49
- Płeć: Nie znam
Re: Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
O to fajnie....mam tylko cichą nadzieje że nie będzie romansu żadnego...bo to jednak psuje tego typu książki. Owszem w I tomie pasował ale nie przeginajmy xD
"- To miejsce jest pełne pierwotnej magii..!
- Właśnie-powiedział przechodzący obok krzaczek"
- Właśnie-powiedział przechodzący obok krzaczek"
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Re: Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Nie mogę się doczekać. :DMałgorzata pisze:Wiesz, Wiruso, prawda? Nasze ulubione antystatyczne i zaślinione wampiry już się na Ciebie czają... :P
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Skoro wojna i smoczków ma nie być, to chciałem tylko napisać, że inna recenzja, autorstwa chwalonego powyżej, z "Orła białego" zła jest. A nawet bardzo zła.
Ja rozumiem, że można się prywatnie zachwycać, ale rolą recenzenta nie jest chyba przenoszenie swoich uczuć na całokształt ludzkości. Bo tam od kwantyfikatorów ogólnych aż się gotuje.
A te zbić bardzo łatwo. Ja na ten przykład na tej książce wynudziłem się jak mops. Znaczy - książka jednak nie dla wszystkich.
Ja rozumiem, że można się prywatnie zachwycać, ale rolą recenzenta nie jest chyba przenoszenie swoich uczuć na całokształt ludzkości. Bo tam od kwantyfikatorów ogólnych aż się gotuje.
A te zbić bardzo łatwo. Ja na ten przykład na tej książce wynudziłem się jak mops. Znaczy - książka jednak nie dla wszystkich.
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Ty, Kiwak, ja przez Ciebie przeżywam męki piekielne! Ty mnie nauczyłeś różnicy między statkiem i okrętem. A od paru lat przekładam mnóstwo powieści, w których występują wielkie... yyy... OKRĘTY! Ty nie masz pojęcia, jakie to trudne, gdy się wie, że "ship" nie zawsze można przełożyć na "statek". A moje poczucie językowe, szlifowane na starych tekstach z lat 80-90 ubiegłego wieku, nie rozróżnia i każdy "ship" to jest statek, nawet wojenny... :/
Przez Ciebie, Kiwak, pilnuję się jak nigdy. Ty mi to zrobiłeś!
Przez Ciebie, Kiwak, pilnuję się jak nigdy. Ty mi to zrobiłeś!
So many wankers - so little time...
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Cała przyjemność po mojej stronie! :D
Dla pocieszenia wspomnę jedynie, że nie jesteś jedyną osobą do której dotarłem z misją, niosę ten kaganiec oświaty przez czas i przestrzeń i się nie poddaję! :D
Dla pocieszenia wspomnę jedynie, że nie jesteś jedyną osobą do której dotarłem z misją, niosę ten kaganiec oświaty przez czas i przestrzeń i się nie poddaję! :D
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Ja tam nie wiem Margot, ale PWN nie stawia sprawy na ostrzu noża:
statek «duży obiekt pływający, przeznaczony do przewozu ludzi i ładunków»
• stateczek
statek atomowy «statek, którego silnik zasilany jest parą otrzymywaną z reakcji jądrowej»
statek drobnicowy zob. drobnicowiec.
Trochę te definicje wzajemnie na siebie nachodzą. Poza tym zawsze mi się wydawało, że statek to także ogólne pojęcie dla środków lokomocji o napędzie innym niż kołowy. Stąd statek bez dookreślenia to statek morski, a może być i statek powietrzny (samolot, balon, helikopter) i statek kosmiczny (sonda, rakieta, USS Voyager). Czy zatem nie każdy statek to okręt a ale każdy okręt to statek? :)okręt
1. «duży statek morski»
2. «statek należący do marynarki wojennej»
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Słownik PWN nie stawia.
Ale ludzie morza już tak! :P
Znaczy problem jest taki, że te dwa wyrazy co chwila zmieniają swoje zakresy znaczeniowe. Kiedyś szerszym znaczeniowo był okręt, potem statek, a teraz dążymy do rozdzielenia znaczeniowego (w Marynarce, bo, jak słusznie zauważyłeś, w lotnictwie wojskowym nie ma samolotów, a są statki powietrzne. My im cały czas tłumaczymy, że jeśli już, to okręty powietrzne, ale do nich nie dociera). Wiodącym dokumentem tu jest zaś nie słownik PWN, a Konwencja o Prawie Morza, a tu pojęcie okrętu jest bardzo ściśle określone znaczeniowo. Jednostka pływająca, aby stać się okrętem musi spełniać kilka warunków, na przykład:
1. "Okręt wojenny" oznacza okręt należący do marynarki wojennej Państwa i noszący znaki zewnętrzne okrętów wojennych tego Państwa.
2. Dowódca powinien być oficerem marynarki wojennej w służbie państwowej, jego nazwisko powinno znajdować się na liście oficerów marynarki wojennej,
3. a załoga powinna być podporządkowana regulaminom dyscypliny wojskowej.
W związku z tym prawem (a podlegają mu wszystkie jednostki pływające na świecie) oraz tradycją marynarską załogi okrętów strasznie nie lubią, jak ich jednostki nazywane są statkami, a załogi statków nie są szczęśliwe, kiedy mówi się, że są załogami okrętów. Z drugiej strony przemysł budowy jednostek pływających nazywamy przemysłem okrętowym i nie ma tu znaczenia, czy budujesz statek, czy okręt. To jest pamiątka z czasów, kiedy to słowo okręt miało szerszy zakres znaczeniowy. I tak dalej, i tak dalej. A wszystko jest efektem postępującej od kilku setek lat specjalizacji na morzu. Stąd tez można przypuszczać, że w przestrzeni kosmicznej specjalizacja ta zostanie zachowana (okręty, uzbrojenie, systemy dowodzenia, radiolokacji są cholernie drogie) i dalej po kosmosie latać będą statki i okręty.
A słownik PWN... No cóż. Nie nadąża za zmianami ;)
Ale ludzie morza już tak! :P
Znaczy problem jest taki, że te dwa wyrazy co chwila zmieniają swoje zakresy znaczeniowe. Kiedyś szerszym znaczeniowo był okręt, potem statek, a teraz dążymy do rozdzielenia znaczeniowego (w Marynarce, bo, jak słusznie zauważyłeś, w lotnictwie wojskowym nie ma samolotów, a są statki powietrzne. My im cały czas tłumaczymy, że jeśli już, to okręty powietrzne, ale do nich nie dociera). Wiodącym dokumentem tu jest zaś nie słownik PWN, a Konwencja o Prawie Morza, a tu pojęcie okrętu jest bardzo ściśle określone znaczeniowo. Jednostka pływająca, aby stać się okrętem musi spełniać kilka warunków, na przykład:
1. "Okręt wojenny" oznacza okręt należący do marynarki wojennej Państwa i noszący znaki zewnętrzne okrętów wojennych tego Państwa.
2. Dowódca powinien być oficerem marynarki wojennej w służbie państwowej, jego nazwisko powinno znajdować się na liście oficerów marynarki wojennej,
3. a załoga powinna być podporządkowana regulaminom dyscypliny wojskowej.
W związku z tym prawem (a podlegają mu wszystkie jednostki pływające na świecie) oraz tradycją marynarską załogi okrętów strasznie nie lubią, jak ich jednostki nazywane są statkami, a załogi statków nie są szczęśliwe, kiedy mówi się, że są załogami okrętów. Z drugiej strony przemysł budowy jednostek pływających nazywamy przemysłem okrętowym i nie ma tu znaczenia, czy budujesz statek, czy okręt. To jest pamiątka z czasów, kiedy to słowo okręt miało szerszy zakres znaczeniowy. I tak dalej, i tak dalej. A wszystko jest efektem postępującej od kilku setek lat specjalizacji na morzu. Stąd tez można przypuszczać, że w przestrzeni kosmicznej specjalizacja ta zostanie zachowana (okręty, uzbrojenie, systemy dowodzenia, radiolokacji są cholernie drogie) i dalej po kosmosie latać będą statki i okręty.
A słownik PWN... No cóż. Nie nadąża za zmianami ;)
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
- neularger
- Strategos
- Posty: 5230
- Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
- Płeć: Mężczyzna
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
Zgadzam się Kiwaku... choć jednocześnie nie. :)
Przypuszczam, że gdyby ktoś przy mnie powiedział "statek wycelował działa", to bym odruchowo poprawił na "okręt" albowiem także jestem uwarunkowany. :)
Zdaje sobie sprawę, że okręt i statek we wspomnianej konwencji to różne, ściśle zdefiniowane byty. Jednak to nie wyłącza prymatu SJP nad językiem ogólnym, potocznym czy literackim, kiedy chodzi o rozstrzyganie takich kwestii. To jest tak, jak z językiem prawniczym - żaden prokurator nie napisze w akcie oskarżenia "Jacek i Placek zgwałcili Beatkę" tylko coś w rodzaju "Działając wspólnie i w porozumieniu Jacek Kowalski i Placek Nowak groźbami i przemocą doprowadzili do obcowania z płciowego z Beatą Beznazwiska czym złamali artykuł..." i nie dlatego, że w prokuraturze lubią udziwniony język, tylko dlatego że tak jest precyzyjniej i sąd oraz adwokat oskarżonych dokładnie wiedzą co prokurator zarzuca Jackowi i Plackowi. Innym przykładem jest "nakaz rewizji" - 99% Polaków jest przekonanych, że coś takiego funkcjonuje w języku prawniczym. Tymczasem nie ma nakazu - sąd wydaje "postanowienie o przeszukaniu". To jest kod zawodowy, stworzony, co oczywiste, z języka ogólnego. Tak samo jest z językiem owej konwencji, czy językiem używanym w marynarce wojennej. Niekoniecznie musi się zgadzać z SJP, ponieważ przepisy szczegółowe zawsze nadpisują te ogólniejsze, co nie zmienia jednak faktu, że te ogólne obowiązują tam gdzie nie ma szczegółowych. Nie można twierdzić, że wspomniana konwencja wchodzi w skład zasobu określanego ogólnie "co kulturalny człowiek wiedzieć powinien", to raczej dokument regulujący pracę osób i instytucji związanych z morzem. Wypasacz owiec na tatrzańskich halach wiedzieć tego nie musi. Dlatego gdyby Margot tłumaczyła... eee... przepisy dodatkowe do owej konwencji z inglisza na polski, to okręt i statek nie są wtedy tożsame, kiedy jednak mówi to postać lub narrator z beletrystyki to już niekoniecznie błąd. Błędem za to jest kiedy postać jest oficerem marynarki (bo autor ma obowiązek odwalić risercz). :)
Przypuszczam, że gdyby ktoś przy mnie powiedział "statek wycelował działa", to bym odruchowo poprawił na "okręt" albowiem także jestem uwarunkowany. :)
Zdaje sobie sprawę, że okręt i statek we wspomnianej konwencji to różne, ściśle zdefiniowane byty. Jednak to nie wyłącza prymatu SJP nad językiem ogólnym, potocznym czy literackim, kiedy chodzi o rozstrzyganie takich kwestii. To jest tak, jak z językiem prawniczym - żaden prokurator nie napisze w akcie oskarżenia "Jacek i Placek zgwałcili Beatkę" tylko coś w rodzaju "Działając wspólnie i w porozumieniu Jacek Kowalski i Placek Nowak groźbami i przemocą doprowadzili do obcowania z płciowego z Beatą Beznazwiska czym złamali artykuł..." i nie dlatego, że w prokuraturze lubią udziwniony język, tylko dlatego że tak jest precyzyjniej i sąd oraz adwokat oskarżonych dokładnie wiedzą co prokurator zarzuca Jackowi i Plackowi. Innym przykładem jest "nakaz rewizji" - 99% Polaków jest przekonanych, że coś takiego funkcjonuje w języku prawniczym. Tymczasem nie ma nakazu - sąd wydaje "postanowienie o przeszukaniu". To jest kod zawodowy, stworzony, co oczywiste, z języka ogólnego. Tak samo jest z językiem owej konwencji, czy językiem używanym w marynarce wojennej. Niekoniecznie musi się zgadzać z SJP, ponieważ przepisy szczegółowe zawsze nadpisują te ogólniejsze, co nie zmienia jednak faktu, że te ogólne obowiązują tam gdzie nie ma szczegółowych. Nie można twierdzić, że wspomniana konwencja wchodzi w skład zasobu określanego ogólnie "co kulturalny człowiek wiedzieć powinien", to raczej dokument regulujący pracę osób i instytucji związanych z morzem. Wypasacz owiec na tatrzańskich halach wiedzieć tego nie musi. Dlatego gdyby Margot tłumaczyła... eee... przepisy dodatkowe do owej konwencji z inglisza na polski, to okręt i statek nie są wtedy tożsame, kiedy jednak mówi to postać lub narrator z beletrystyki to już niekoniecznie błąd. Błędem za to jest kiedy postać jest oficerem marynarki (bo autor ma obowiązek odwalić risercz). :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką. - by Ebola
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Wyjmijcie smoczki z ust, kadeci, to jest wojna!
SJP nadąża, spokojnie. To wykładnia normy językowej, więc musi mieć charakter ogólny i szerokopasmowy. Za to każdy użytkownik języka ma prawo, w ramach swojego własnego i osobistego poczucia językowego dokonywać różnych operacji na własnych zasobach leksykalnych, m.in. zawęzić zakres semantyczny danego pojęcia. Dopóki nie tworzy to konfliktu z normą językową, która stanowi ostateczną wykładnię poprawności, nie ma problemu. :)))
Usiłuję powiedzieć, że Neu ma rację, Kiwaczku. Ty i ja (i Neu, bo też się przyznał) wybraliśmy takie właśnie zawężenie znaczenia wyrazu "okręt", bo pasowało nam do poczucia językowego. I OK, tak jest bardziej precyzyjnie, konfliktu z SJP nie dostrzegam, więc nie ma się co napinać. Wolno nam. Dopóki jednak SJP nie powie inaczej, nie mamy prawa narzucać naszej opcji przemocą - tylko propagować lajtowo, przykładem. :)))
Zwłaszcza, jak samo wspomniałeś, znaczenia wciąż fluktuują.
Tak mi się nasunęło, bo niedawno pewien osobnik poprawiał mi tekst i powymieniał mi wszystkie "posiadać" na "mieć", bo "posiadać można tylko rzecz materialną". Jedna wycieczka do SJP wystarczyła mi, żeby wykazać, jak bardzo się mylił. (A to, że ów poprawiający sam nie wykonał takiej wycieczki, pozwoliło mi podważyć jego kompetencje - nie posiadałam się z wrednej radości).
Norma zawsze będzie ostateczną wykładnią. Ale norma jest ogólna. Poczucie językowe każdego z nas pozwala na jej uszczegóławianie w indywidualnym procesie tworzenia i używania idiolektu. I niech tak zostanie.
Chociaż nad naszymi głowami jako ten miecz Damoklesa zawsze wisieć będzie uzus.
A uzus może wszystko...
:P
Usiłuję powiedzieć, że Neu ma rację, Kiwaczku. Ty i ja (i Neu, bo też się przyznał) wybraliśmy takie właśnie zawężenie znaczenia wyrazu "okręt", bo pasowało nam do poczucia językowego. I OK, tak jest bardziej precyzyjnie, konfliktu z SJP nie dostrzegam, więc nie ma się co napinać. Wolno nam. Dopóki jednak SJP nie powie inaczej, nie mamy prawa narzucać naszej opcji przemocą - tylko propagować lajtowo, przykładem. :)))
Zwłaszcza, jak samo wspomniałeś, znaczenia wciąż fluktuują.
Tak mi się nasunęło, bo niedawno pewien osobnik poprawiał mi tekst i powymieniał mi wszystkie "posiadać" na "mieć", bo "posiadać można tylko rzecz materialną". Jedna wycieczka do SJP wystarczyła mi, żeby wykazać, jak bardzo się mylił. (A to, że ów poprawiający sam nie wykonał takiej wycieczki, pozwoliło mi podważyć jego kompetencje - nie posiadałam się z wrednej radości).
Norma zawsze będzie ostateczną wykładnią. Ale norma jest ogólna. Poczucie językowe każdego z nas pozwala na jej uszczegóławianie w indywidualnym procesie tworzenia i używania idiolektu. I niech tak zostanie.
Chociaż nad naszymi głowami jako ten miecz Damoklesa zawsze wisieć będzie uzus.
A uzus może wszystko...
:P
So many wankers - so little time...