Lampa
Moderator: RedAktorzy
- Harkonnen2
- Pćma
- Posty: 291
- Rejestracja: sob, 11 cze 2005 10:19
A jak niby czas trwania procesu wydawniczego przekłada się na to, czy książka się sprzeda czy nie? Bo wiesz, wydrukować książkę może każdy, kto ma w domu drukarkę, ebooka można zrobić sobie w pięć sekund za friko, tylko jeszcze trzeba to sprzedać.
Aah! I see you have the machine that goes 'ping'. This is my favourite. You see, we lease this back from the company we sold it to, and that way, it comes under the monthly current budget and not the capital account.
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Ale koszt wydrukowania książki to tylko część wydatków. Im więcej drukujesz, tym niżej spada koszt 1 egz. drukowanego. Tylko co z tego, jeśli napisana książka zostanie kupiona przez kilka osób? A zamiana na e-book niewiele tu zmieni, jeśli chcesz ją SPRZEDAĆ. Długość czasu spędzonego nad książką w celu sporządzenia porządnej kwerendy, sprawdzenia faktów, realiów też przekłada się na koszt książki - bo przecież w tym czasie też autor musi coś jeść. Czy e-book, czy drukowana - książka musi mieć odbiorców, żeby je pisanie się opłacało.Albiorix pisze:Różnica między 14 sekundami, 1 sekundą i 2 godzinami nie ujmują nic mojej tezie - że koszt spada.
Więc akurat w kwestii "zakres publikowanej literatury będzie dążył do pełni rozpiętości między zupełnym dnem a absolutnymi szczytami" to raczej nie ma bata. Z samej obniżki kosztów publikacji nie wyrosną Ci arcydzieła. Raczej przybędzie nawozu.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Albiorix
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1768
- Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44
Najwyższe szczyty zawsze są, z samej definicji najwyższości. Jeśli literatura będzie się składać z dwóch 3-wyrazowych dzieł; "bla bla bla" i "Ala ma kota" to "Ala ma kota będzie szczytem jej możliwości :)nosiwoda pisze:Ale koszt wydrukowania książki to tylko część wydatków. Im więcej drukujesz, tym niżej spada koszt 1 egz. drukowanego. Tylko co z tego, jeśli napisana książka zostanie kupiona przez kilka osób? A zamiana na e-book niewiele tu zmieni, jeśli chcesz ją SPRZEDAĆ. Długość czasu spędzonego nad książką w celu sporządzenia porządnej kwerendy, sprawdzenia faktów, realiów też przekłada się na koszt książki - bo przecież w tym czasie też autor musi coś jeść. Czy e-book, czy drukowana - książka musi mieć odbiorców, żeby je pisanie się opłacało.Albiorix pisze:Różnica między 14 sekundami, 1 sekundą i 2 godzinami nie ujmują nic mojej tezie - że koszt spada.
Więc akurat w kwestii "zakres publikowanej literatury będzie dążył do pełni rozpiętości między zupełnym dnem a absolutnymi szczytami" to raczej nie ma bata. Z samej obniżki kosztów publikacji nie wyrosną Ci arcydzieła. Raczej przybędzie nawozu.
Tak, obniżenie kosztu wejścia w oczywisty sposób zwiększa ilość mułu, nie wysokość szczytów. To właśnie miałem na myśli; że wzrost ilości względnej i bezwzględnej mułu nie wynika ze spadającego poziomu szczytów, tylko z obniżeniem progu wejścia.
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.
-
- Pćma
- Posty: 294
- Rejestracja: śr, 28 maja 2008 15:56
Niech ci, dobry człowieku, Bozia w dzieciach wynagrodzi za ludzkie słowo! Czymżem, o nikczemny, zasłużył sobie na tak wielkoduszne przyznanie prawa do istnienia? Prawie się wzruszyłem...Orson pisze:Miejsce jest nawet dla mąciwód i sarmatów, takich jak Ty:). I bardzo dobrze! Chociażby ostatnio odgrzebałem stare numery ,,NF" i Twój felieton o minogach. Bo i Przewodasa poczytać czasem warto.
Chciałbym zauważyć, że nie ja narzekam, tylko PDW pojechał sobie po nieuctwie i małych ambicyjkach "prostych opowiadaczy historii". I to on zauważył w fantastyce koniec epoki "romantycznego konserwatyzmu", jak to nazwał był w "Oku smoka". I kiedy tam wtedy chwalił fantastykę (rok 2000) nikt mu jakoś znajomości z Przewodasem nie zarzucał.Pragnę jednak powiedzieć, że skoro przeszkadza Ci owa zmiana, a narzekać jedno chcesz, to kończ waść, wstydu oszczędź.
Błoto za krytykę - oto znak nowej epoki literackiej. Z Klubem Tfurcuf nigdy się nie lubiłem, ale wtedy rozstrzygało się spory opowiadaniami na ubitych łamach. Dziś rybie frędzle piszą listy z protestacyjami do redakcji albo judzą na forach.
Ostatnio brałem udział w spotkaniu autorskim, gdzie nikt z publiczności nie czytał żadnych książek. Przyszli do ZOO zobaczyć dinozaura... (dokładnie to pani polonistka przyprowadziła) To ci dopiero jest różnorodność!