Ignatius Fireblade pisze:Łoj nieładnie, nieładnie... Klasyk, a tu gramy bez dodatku? :P Żart, nie ma żadnych standardów, jeśli o to chodzi... BTW. jak wejdziesz do Wieży Durlaga, to szykuj się na naprawdę poważny magiel.
Wieża Durlaga w "Tronie Bhaala"? - Chyba nie ta część, panie Ignacy? ;)
Ja myślałem, że mu chodzi o pierwszy dodatek =.= Jakoś tak mi się skojarzyło, ponieważ ostatnio o tym gadaliśmy ze Slayem na gg :P Cóż, przykro mi, że moja pomyłka mogła wprowadzić zamieszanie :) Tak to jest, jak się myśli o czymś innym.
Oczywiście, że nie ta część. W TB jest jeszcze ciekawiej, choć ostatni przeciwnik jest dość prosty :P (bo jak to inaczej napisać "ostatnia przeciwniczka"? XD)
- Na koniec zadam ci tylko jedno pytanie. Co ci wyryć na nagrobku?
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2
Na trzy dni niemalże zniknąłem dla świata z powodu gry o jakże swojskim tytule- "Fahrenheit". Produkcja, ośmielę się stwierdzić rewolucyjna, acz w swej rewolucji nie do końca perfekcyjna. Otóż przez większą część gry odosiłem wrażenie, że jestem zgoła obserwatorem wydarzeń, mam na nie niewielki wpływ. Bowiem granie w "Fahrenheit" opiera się głównie na słuchaniu tego, co w danej chwili mówią postaci, klikaniu odpowiednich klawiszy, by wykonać odpowiednią akcję i oglądaniu tego, co postać wykona. Oczywiście na ekranie wygląda to wspaniale, bowiem bohaterowie (ściślej to Lucas Kane) robią takie rzeczy, że głowa mała. Pierwszy raz coś takiego widziałem w grze komputerowej, która w sumie bardziej przypomina mi interaktywny film ;) Bardzo, ale to bardzo podoba mi się pomysł z kondycją psychiczną bohaterów. Trzeba uważać, żeby się nie załamali i nie popełnili samobójstwa. Specjalnie, by się przekonać czy to prawda doprowadziłem do takiej sytuacji w mieszkaniu Lucasa. Na początku gra to świetny thiller psychologiczny z domieszką tajemniczości, grozy, niepewności i szaleństwa. Niestaty pod koniec bohater staje się niczym Neo, zostaje wybrańcem, w którego żyłach czy gdzieś indziej tuła się tajemnicza substancja zwana Chromą. I wtedy mimo całej efektowności tego, czego świadkami jesteśmy to gra się psuje. Bo coś, co mogło być naprawdę zajefajnym thillerem o tajemniczym morderstwie zrobił się ckliwy sf o ratowaniu ludzkości przed zagładą. Ale gra jest bardzo dobra, są irytujące momenty, w których z moich ust sypały się ku*wy tonami ale warto pograć w "Fahrenheita" bowiem drugiej takiej gry nie ma na świecie.
Jestem egoistycznym libertynem, wyznającym absolutną wolność jedynie w odniesieniu do samego siebie.
_ _ _ _ _ _ _ _
Jak widzę optymistów, to mi się Armagedon w kieszeni otwiera.
Dracool pisze:Otóż przez większą część gry odosiłem wrażenie, że jestem zgoła obserwatorem wydarzeń, mam na nie niewielki wpływ. Bowiem granie w "Fahrenheit" opiera się głównie na słuchaniu tego, co w danej chwili mówią postaci, klikaniu odpowiednich klawiszy, by wykonać odpowiednią akcję i oglądaniu tego, co postać wykona. Oczywiście na ekranie wygląda to wspaniale, bowiem bohaterowie (ściślej to Lucas Kane) robią takie rzeczy, że głowa mała. Pierwszy raz coś takiego widziałem w grze komputerowej, która w sumie bardziej przypomina mi interaktywny film ;)
Jestem nieco do tyłu z przygodówkami, ale czytam takie wypowiedzi tak często, że chyba dochodzę do wniosku, że przygodówki w tym kierunku idą pełną parą.
Ja mam śmiałość to panu powiedzieć, bo pan mi wie pan co pan mi może? Pan mi nic nie może. Bo ja jestem z wodociągów.
Ostatnio ciągle zagrywam się w gierki typu stealth-action.
Odświeżyłem Hitmana - Codename 47, potem zabrałem się za Silent Assassina i teraz kończę Blood Money - mniamuśne. Pozostaje tylko wydłubać trochę kasy na Contracts.
Klimatem jak dotąd wygrywa Blood Money, zaraz potem Codename 47 i na końcu Silent assassin
Dracool pisze:Na trzy dni niemalże zniknąłem dla świata z powodu gry o jakże swojskim tytule- "Fahrenheit".
To tam sa te rzekomo realistyczne sceny kopulacji w TPP?
Ja dorwalem ostatniego Age of Wonders. Jest calkiem niezla i solidnie zre czas. Tyle, ze jedynka chyba bardziej mnie rajcowala... no ale to bylo n lat temu i moze dlatego.
Ah, i jeszcze oslawione Twilight 2000. Tez wciagajaca, ale przydaloby sie pare rzeczy...
Dracool pisze:Na trzy dni niemalże zniknąłem dla świata z powodu gry o jakże swojskim tytule- "Fahrenheit".
To tam sa te rzekomo realistyczne sceny kopulacji w TPP?
Hie hie, można tak powiedzieć ;) Wprawdzie seks polega na rytmicznym poruszaniu myszką do przodu i tyłu z naciśniętym LPM, ale frajda z odbytego stosunku jest... Przyjemne sceny, zwłaszcza jeśli zna się fabułę i samemu się doprowadziło do stosunku... Dobra, zaczynam mieszać. Warto pograć samemu i samemu odbyć stosunek w TPP ;P
Jestem egoistycznym libertynem, wyznającym absolutną wolność jedynie w odniesieniu do samego siebie.
_ _ _ _ _ _ _ _
Jak widzę optymistów, to mi się Armagedon w kieszeni otwiera.
Wiesz, jakoś to dziwnie zabrzmiało w kontekście twojego skąda ;)
A żeby nie tylko sam offtop to się przyznam, że pogrywam sobie ostatnio w Test Drive'a. Fajnie się jeździ, łatwiej niż w Burns Rally, no ale to zwykła zręcznościówka.
Dracool pisze:Warto [...] samemu odbyć stosunek w TPP ;P
Z gory przepraszam za offtopa, ale chcialem tylko zauwazyc, ze ja na ten przyklad zdecydowanie nie mam nic przeciwko odbywaniu stosunkow plciowych w FPP. Co wiecej, sprawia mi to ogromna frajde i naprawde nie rozumiem jak to samo, ale w TPP mogloby w jakikolwiek sposob konkurowac...
Coleman pisze:
Z gory przepraszam za offtopa, ale chcialem tylko zauwazyc, ze ja na ten przyklad zdecydowanie nie mam nic przeciwko odbywaniu stosunkow plciowych w FPP. Co wiecej, sprawia mi to ogromna frajde i naprawde nie rozumiem jak to samo, ale w TPP mogloby w jakikolwiek sposob konkurowac...
Wąpierzu, nigdy nie uczestniczyles w stosunkach w TPP? Szczerze podziwiam. Serio serio.
Hm. W sumie, odbywanie w TPP...
Ale przypadkowo podsunales mi pewien pomysl. Jak sie uda, to masz, Wąpierzu, pewna dedykacje. I tez na tym skoncze, zanim mnie przegonia.
A ontopicznie, zastanawiam sie nad odkurzeniem Eastern Front. Tyle razy w to gralem, a nigdy nie dociagnalem Barbarossy do konca...