Poprawianie P.T. Autorów

czyli jak i gdzie przełożyć oraz co i komu tłumaczyć.

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Poprawianie P.T. Autorów

Post autor: ElGeneral »

Pytanie DO WSIECH. Jeżeli autor palnie głupstwo, czy tłumaczowi wolno je poprawiać? Parę razy zdarzyło mi się tłumaczyć powieści, w których na przykład bohater kilka razy nie ładując broni walił z dubeltówki, albo wjeżdżał np. windą na nieistniejące piętro. W jednym z opowiadań Mrożka w parterowym budynku biura zainstalowano windę. Interesanci schodzili do piwnicy, wjeżdżali na dach i schodkami zniżali się do poziomu parteru. U Mrożka było to zamierzone - ale co zrobić, jak się podobny kaczan znajdzie w powieści, którą autor pisze zupełnie serio? Jak daleko tłumacz ma prawo ingerować w tekst? Odpowiedzcież.

Howgh! Ja skazał!
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Moim zdaniem: jeśli błąd jest drobny, nie wymagający ingerencji w fabułę (brak ładowania broni np.) - poprawiać bezwzględnie, o poprawce poinformować redaktora i w miarę możliwości autora.
Jeśli błąd jest dużego kalibru, i wymaga większej ingerencji, przede wszystkim spróbować się skonsultować z autorem. Jeśli się nie uda - do ustalenia co z tym zrobić zostaje konsylium tłumacz-redaktor-ewentualnie wydawca jako siła najwyższa;). I najlepiej by było, gdyby w/w konsylium przyklepało wprowadzenie zmian. Z korzyścią dla autora i czytelników.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Spotkałam się z przypisami tłumacza ;)
Nie jest to wprawdzie specjalnie korzystne dla autora, bo wynika z tychże przypisów, że jest idiotą, ale korzystne dla czytelnika i tłumacza.
Z tym, że nie wszędzie coś takiego się da. Raczej w tłumaczeniach niebeletrystycznych (np widziałam coś takiego w pewnej biografii, w której najciekawsze były przypisy tłumacza, bo autor pisał kompletne bzdury).
Trudno przecież żeby przy zdaniu "Bohater strzelił* i powiedział..."
dawać gwiazdkę i przypis w rodzaju: *ponieważ był to trzeci strzał bohatera z dwururki, musiał on tęż dwururkę przeładować, tylko w tekście tego nie ma, gdyż to mało istotna dla fabuły czynność (przyp.tłum)
;)
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Niekiedy przypisy są niezbędne. Jeśli np. autor odwołuje się do nazwy własnej, która jest powszechnie znana w jego kręgu kulturowym, a u nas nie. W takiej sytuacji:
A. trzeba zmienić tekst, żeby pasował kulturowo do nas;
B. zostawić tak jak jest, i ryzykować, że czytelnik czegoś nie zrozumie;
C. dodać przypis.
Osobiście jestem za opcją A albo C, B nie trawię, bo mam wrażenie, że na niej jako czytelnik tracę.
A autor wcale nie musi robić w takim przypadku za idiotę. On pisze książkę w swoim języku, w swoim kręgu kulturowym i nie ma obowiązku brać pod uwagę, że np. w Polsce odwołania do serialu "I love Lucy" są niezrozumiałe. Od tego, żeby dostosować tekst dla cudzoziemskiego czytelnika są tłumacz i redaktor.
Natomiast w przykładzie podawanym przez Teano, to tłumacz robi z autora idiotę. Celowo. Zamiast po prostu pomiędzy "strzelił (...) strzelił" wstawić przeładował.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Millenium Falcon pisze:Niekiedy przypisy są niezbędne. Jeśli np. autor odwołuje się do nazwy własnej, która jest powszechnie znana w jego kręgu kulturowym, a u nas nie. W takiej sytuacji:
A. trzeba zmienić tekst, żeby pasował kulturowo do nas;
B. zostawić tak jak jest, i ryzykować, że czytelnik czegoś nie zrozumie;
C. dodać przypis.
Osobiście jestem za opcją A albo C, B nie trawię, bo mam wrażenie, że na niej jako czytelnik tracę.
Pełna zgoda. Choć nie zawsze się da zastosować A tak, by czytelnik nie stracił.
Choćby osławiony "Rosół" w Mikołajku. Tłumaczka całkiem zgrabnie sobie poradziła, ale mimo wszystko nie oddała tej gry słow między
Monsieur Dubon (mesje)
a mes yeux (mezje) czyli (spójrz mi w) moje oczy

Albo pani Bukiet, którą uwielbiam, a którą tłumaczą jako Żakiet, co ani trochę nie oddaje i powodu tak częstych pomyłek i niezadowolenia pani Bucket/Kubeł, która wolałaby się jednak czytać z francuska. Ot jak polski pan Dupon, gdyby takie nazwisko istniało.
A autor wcale nie musi robić w takim przypadku za idiotę. On pisze książkę w swoim języku, w swoim kręgu kulturowym i nie ma obowiązku brać pod uwagę, że np. w Polsce odwołania do serialu "I love Lucy" są niezrozumiałe. Od tego, żeby dostosować tekst dla cudzoziemskiego czytelnika są tłumacz i redaktor.
W takim przypadku oczywiście nie musi robić za idiotę, bo idiotą nie jest. ja mówie o przypadku, kiedy autor jest idiotą, niestety na tyle popularnym albo temat, za który się wziął, jest na tyle popularny, że "czytelnik i tak to kupi". Niestety zdarzają się i takie przypadki. W tym wspomniana biografia, w której autor pisał jedno, a tłumacz w przypisach drugie ;)
Natomiast w przykładzie podawanym przez Teano, to tłumacz robi z autora idiotę. Celowo. Zamiast po prostu pomiędzy "strzelił (...) strzelił" wstawić przeładował.
I tu znowu przyczynek do dyskusji czy tłumacz powinien świecić oczami za autora, być redaktorem autora, czy być autorem autora.
Albowiem zdarzają się książki świetne w tłumaczeniu a koszmarne w oryginale.
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Teano pisze:Albo pani Bukiet, którą uwielbiam, a którą tłumaczą jako Żakiet, co ani trochę nie oddaje i powodu tak częstych pomyłek i niezadowolenia pani Bucket/Kubeł, która wolałaby się jednak czytać z francuska.
Hmm.. Akurat jako wierna fanka pani Bukiet, zarówno w polskiej jak i angielskiej wersji językowej uważam tłumaczenie za bardzo dobre. Jasne, że Bukiet-Żakiet nie oddaje w pełni niuansów Buquey (czy jak to pisać) a Bucket. Ale oddaje wystarczająco dobrze. A takie perełki jak "Powolniak" czy "rozrywki aquaidalne"... Mniam.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Yuki
Furia Bez Pardonu
Posty: 2182
Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17

Post autor: Yuki »

Millenium Falcon pisze:Jasne, że Bukiet-Żakiet nie oddaje w pełni niuansów Buquey (czy jak to pisać) a Bucket.
Bouquet, tak to pisać ;-)).
There's some questions got answers and some haven't

Awatar użytkownika
Teano
Kadet Pirx
Posty: 1309
Rejestracja: wt, 05 cze 2007 19:05

Post autor: Teano »

Ach! Powolniak jest bezkonkurencyjny! Zresztą generalnie tłumaczenie jest bardzo dobre. Nie wiem czy akurat w tym przypadku dałoby sie wynaleźć coś lepszego. Co nie zmienia faktu, że jeśli się ktoś nie wgłębi w wersję angielską, to mu przepada jedna z tychże perełek. Za to, podejrzewam, miewamy inne. Nie wiem na przykład czy Daisy występuje jako Daisy czy jakoś inaczej - nie "wysłyszałam", ale "Stokrota" brzmi doskonale. I zupełnie inaczej niż "Stokrotka".
Ostatnio przez jeden z odcinków przejechał na rowerze pan Penworthy.
Ktoś zapamiętał jak go przetłumaczyli? Chyba pan "grosza warty". Nawet lektor się na tym "potknął". Zastanawiam się czy po prostu nikomu nie wpadło przetłumaczyć tego jako np p.Wartogrosz, czy też pani Bukiet w ten dziwny sposób przekręciła jego nazwisko.
Swoją drogą to ciekawa dziedzina - tłumaczenie imion czy nazwisk które powinny coś znaczyć. Ot chocby Cruella deVill przetłumaczona świetnie jako deMon. Aż się prosi zrobić coś i z imieniem. Na przykład Brutalia de Mon?
Albo wspomniana przez kogoś Tabitha.
Czy spolszczyć na Tabitę czy przetłumaczyć na Gazelę? A może (zakładając, że w książce jest nawiązanie do znaczenia imienia) dać przypis?
Mordor walnął maczugą Orbana w łysy czerep. Po chwili poczuł to samo.
Umowa sporządzona została w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach,
po jednym dla każdej ze stron.

� Dżirdżis

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

Mnie się wydaje, że tu jednak pobrzmiewa duch wrogości.
Znaczy do tego, ze Teano wszystkich poprawia i zawsze, ale to zawsze wie lepiej, to się już przyzwyczaiłam, ale wolałabym, żeby ten trynd się nie utrzymał.
Tłumaczenie zasadniczo nie jest sztuką łatwą, bo trzeba na raz myśleć w dwóch językach. I się wpady różnorakie mają prawo zdarzyć. Jasne, że tłumacze powinni mieć też i pewien poziom samokontroli i nie tworzyć cudeniek w stylu:
W Stanach wybudowano nowe więzienie o zaostrzonym rygorze dla seryjnych morderców i lunatyków" (z POLSATU wzięte).
Niemniej nie przesadzajmy z wymaganiami :).
Przypominam, ze na przykład u nas, w Polsze, funkcjonuje jeszcze cóś takiego jak redaktor. Również w przypadku książek tłumaczonych i jego wkład też powinien w tę książkę jakiś być.
Natomiast tłumacz poniekąd tworzy tekst raz jeszcze i raczej dystansu do stworzonej przez siebie wersji mieć nie będzie - co czyni go niewłaściwą osobą do wyłapywania potknięć typu kalka językowa.
Autor ma tego dystansu jeszcze mniej. I jeżeli zabrakło czujności redaktorskiej, albo redaktora w ogóle (książki czeskie albo rosyjskie), to błędów, pomyłek potknięć może i zapewne będzie więcej.
I jak dla mnie kompletne ich ignorowanie jednak trąci złośliwością.
Z doświadczenia wiem, ze autorzy pytani, proszeni o konsultację w takich przypadkach wykazują się głównie wdzięcznością dla tłumacza i następuje pełna współpraca celem błędu naprawienia. Jakoś nie widzę powodu, by błędy zauważone zostawiać odłogiem.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Tłumacz ma przetłumaczyć. Wiec o poprawianiu nie ma mowy. Jak znajdzie błąd, może o tym poinformować w przypisie.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Wydaje mi się, że raczej poinformować należy autora i błąd poprawić. Z korzyścią dla odbiorców. Rozpowszechnianiu błędów mówię nie.

Rzecz jasna, w przypadku autora, który przeszedł już w inny wymiar literatury, sprawa nie jest tak prosta. Tutaj, niestety, tekst staje się w pewnym sensie kanoniczny - przypis będzie konieczny. Dopóki jednak autor żyje, niechaj ma szansę na korektę błędów. Ostatecznie, nikt z nas nie jest bezbłędny.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
kaj
Kadet Pirx
Posty: 1266
Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50

Post autor: kaj »

Ale to zadanie redaktora, nie tłumacza.

Awatar użytkownika
Ignatius Fireblade
Kameleon Super
Posty: 2575
Rejestracja: ndz, 09 kwie 2006 12:04

Post autor: Ignatius Fireblade »

Ja się tam zgadzam z Małogrzatą. Tłumacz ma tłumaczyć - zgoda, ale nie można sobie pozwolić na powielanie błędów. Lepiej poprawić, a później, ewentualnie, dodać przypis, że tu-i-tu był błąd taki-a-taki.
- Na koniec zadam ci tylko jedno pytanie. Co ci wyryć na nagrobku?
- Napisz: "Nie ma lekarstwa na brak rozumu".
"Black Lagoon" #10 Calm down, two men PT2

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Kaju, redaktor też człowiek, takoż autor i tłumacz, korektor, tudzież wydawca. Wszyscy oni cel winni mieć wspólny i nadrzędny: przyjemność sprawić odbiorcy utworu. Jeżeli tłumacz zauważy błąd jako pierwszy, zaszkodzi mu, jak o tym powie/poprawi?

Szczerze mówiąc, w doświadczeniu ogólnym i niekoniecznie translatorsko-redaktorskim, nabyłam alergii na współpracę z ludźmi, którzy sztywno trzymają się swoich ról/zakresu obowiązków. Czemuś zawsze wychodziło, że to, delikatnie mówiąc, osobniki o umysłach raczej leniwych. Podejście: "to zadanie redaktora/korektora", etc. może okazać się sabotażem celu nadrzędnego. A przecież nie o to chodzi.

Zadaniem tłumacza jest przekład, rzecz jasna, ale przecież równocześnie jest też czytelnikiem. Zdaje mi się zatem, że zaletą translatora jest także oko do autorskich błędów. Wszak tłumacz nie wykonuje pracy bezmyślnej, jak program Etranslator, czy inne kontekstowo tłumaczące (cokolwiek to znaczy).
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Post autor: Ika »

kaj pisze:Tłumacz ma przetłumaczyć. Wiec o poprawianiu nie ma mowy. Jak znajdzie błąd, może o tym poinformować w przypisie.
Jakoś nie widzę uzasadnienia dla tych przypisów. Co tam miałoby być: tu był knot ale JA poprawiłem, widzicie?
No nie wiem.
Owszem, kiedy już nie można z wiadomych powodów uzyskać poprawek autora, trzeba zaznaczyć, że treść oryginału została zmieniona - jak napisała Margo.
Co do redaktora, to nikt nie powiedział, że jego wspólpraca z tłumaczem jest wykluczona. Ale czasem tłumacz widzi wpadki, zanim jeszcze odda tekst redaktoru i sam ma największe możliwości kontaktu z autorem.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

ODPOWIEDZ