No właśnie, czy gatunek New Weird jest nowym nurtem fantastyki, czy po prostu obszernym workiem, do którego wrzucane są wszelkie nowe trendy fantastyki, które nie pasują do uporządkowanych szufladek? Symptomatycznym wydaje się to, że autorzy uznawani częstokroć za twórców New Weird, sami wcale nie starali się pisać książek (bo jest to raczej powieściowy nurt) w takim czy innym podgatunku. Sami raczej nie przyznaliby się do tworzenia w ramach New Weird, bo i sam "nurt" charakteryzuje się raczej brakiem owych ram. Określenie wymyślone przez Chinę Miéville'a na potrzeby własnego cyklu crobuzońskiego utrwaliło się już w świadomości czytelników na zachodzie, lecz sami autorzy wydają się nie zdawać sobie nawet sprawy z tego, że takim mianem określa się ich twórczość. Jest jednak charakterystyczne, że w swoich inspiracjach, poza fantastyką, sięgają również po klasykę literatury pięknej. China Miéville inspirował się Kafką i Shulzem, Ian R. MacLeod twórczością Dickensa, a Hal Duncan pisarstwem Joyce'a.
Co więc wyróżnia ten nowy nurt i czy aby na pewno jest to jakiś podgatunek, czy może rodzaj jakiejś nowej, nieokreślonej fali we współczesnej fantastyce?
Oto jaką definicję znalazłem na sieci:
Za MAGiem:
New Weird, to nowy gatunek literacki przeżywający obecnie gwałtowny rozwój. U jego podstaw leży idea, która nakazuje by literatura wykraczała poza schematy gatunku, w którym jest pisana. Autorzy przełamują bariery odgraniczających poszczególne gatunki literackie, mieszają konwencje, metody i narzędzia literackie. Korzenie "New Weird" wywodzą się od legendarnej ikony horroru Howarda Phillipa Lovecrafte’a, którego twórczość wywarła wpływ m.in. na takich twórców jak bracia Wachowscy, Dan Akroyd, Clive Barker, Stephen King, Ann Rice i innych.
oraz:
Jak więc widać nie istnieje jakiś szczególny wyznacznik gatunkowy New Weird, czy istnieje więc sens w ogóle stosować takie określenie? Czy nie jest tak, że to sztuczny nurt, a przeróżni autorzy wrzucani są doń jak leci, jeśli tylko ich twórczości nie da się jasno zaszufladkować w ramach klasycznych podziałów fantastyki?Książki WP pisze:Nowe Udziwnienie, czyli bunt wnuków Tolkiena
W powszechnej opinii fantastyka dzieli się na trzy główne nurty. Pierwszy, według samych twórców najważniejszy i najszlachetniejszy, to science fiction, czyli tam gdzie jest kosmos, roboty, wymyśle technologie i zgadywanie, co się stanie w przyszłości. Druga to fantasy, rzekomo poznać ją można po udających średniowiecze krainach, magii, smokach, elfach i księżniczkach oraz problemach epicko-egzystencjalnych. Trzeci, najbardziej pogardzany, to horror, czyli ten od złych demonów, pożeraczy ciał, duchów, domów straszących mieszkańców i ogólnego generowania gęsiej skórki u odbiorcy. Wszystkie je łączy wspólna cecha, że nie mówią o „tu i teraz”, ale o „gdzieś tam i nie wiadomo kiedy”.
I trwało to latami, każdy dostawał to, co chciał – od Asimova i Lema roboty i kosmos, od Tolkiena, Andre Norton i Roberta Jordana las, elfy i magię, a od Mastertona krew i złe duchy. I dobrze przecież było, dopóki na scenie nie pojawiło się paru młodych, głodnych i złych pisarzy, którzy powiedzieli „basta!”. Tak pojawiło się coś, co od kilku lat zaczyna się określać mianem nurtem „New Weird”
KSIĄŻKOWY ŚWIAT NEW WEIRD
Z samą nazwą jest jak z jajkiem i kurą, nie do końca wiadomo, co było pierwsze. Wydaje się jednak, że najpierw zaczęły się pojawiać powieści, wykazujące pewną wspólną cechę, potem nadano temu porządkujące sytuację miano, a teraz pisarze zasiadają do swoich biurek i mruczą pod nosem: „dobra, dziś zabiorę się jakąś powieść New Weird”. Sytuację utrudnia fakt, że nikt nigdy nie ogłosił jakiegoś specjalnego manifestu, nie zarzucał analizami gatunku pism krytycznych i nie tworzył frontu walki pisarskiej o czystość NW. Bodaj po raz pierwszy określenia „New Weird” użył młody brytyjski twórca China Mieville, i to raczej myśląc o swojej twórczości (całkiem słusznie, bo świat jego powieści Bas-Lag jest zdrowo odjechany), niźli kolegów i koleżanek po piórze.
NAJSŁYNNIEJSI TWÓRCY NEW WEIRD
Co to w ogóle jest to „New Weird”? Ano wygląda na to, że kolejny postmodernistyczny mieszaniec pukający do bram fantastyki. Jeżeli mamy do czynienia w jednej książce z elementami horroru, fantasy oraz SF, możemy być pewni, że jest to właśnie „New Weird”. Bohaterami są zwykle doskonale przystosowani przeciętniacy, których dziejące się wydarzenia wybijają z codziennej rutyny i zmuszają do zgłębienia się w otaczający i dziwny świat, a w tych ambitniejszych powieściach, w siebie. Jako ojca-założyciela gatunku wskazuje się na amerykańskiego abnegata Howarda Phillpsa Lovecrafta, uważanego przede wszystkim za mistrza grozy, jednak jego manipulacje fabularną rzeczywistością staną się bardzo inspirujące dla kolejnego pokolenia twórców, takich jak Clive Barker czy Anna Rice. Ten pierwszy zresztą, zaczynając jako twórca krwawych horrorów, przemieszcza się pisarsko w kierunku pisarstwa udziwnień, wystarczy choćby wziąć do ręki Imajikę lub Kobierzec. Twórcy nie obruszają się również, gdy o początkach New Weird mówi się w kontekście takich nazwisk jak Italo Calvino, Mervyn Peake, Jorge Luis Borges czy Andre Breton i surrealizm w ogóle. A gdy sięgnąć po bardzo starą klasykę, pojawiają się takie nazwiska jak Jonathan Swift i Francois Rabelais.
Jednak główne uderzenie New Weird nastąpiło na przełomie tysiącleci, i to, co ciekawe, niezależnie w kilku krajach. Awangardę stanowili trzydziesto-, czterdziestoletni Brytyjczycy: wspomniany już China Mieville, znany u nas z dwóch powieści Dworzec Perdido i Blizna, Steph Swainston i jej debiutancki Rok naszej wojny, IanMacLeod i Wieki światła czy nietłumaczeni jeszcze na polski M. John Harrison i Steve Cockayne. W USA nieznany w Polsce Jeffrey VanderMeer, a także stary wyjadacz literatury z dreszczykiem Stephen King, którego cykl Mroczna wieża krytycy spokojnie włączają do kanonu NW. Włosi mają swojego Valerio Evangelisti, Niemcy Wolfganga Hohlbeina, Rosjanie Siergieja Łukjanienkę, Kanadyjczycy Seana Stewarta, my zaś śmiało możemy wrzucić do tego worka duet Jacek Dukaj i Marek Huberath, niezależnie od tego, jak bardzo im się to nie spodoba.
New Weird przenika także na ekran. Tutaj prekursorem gatunku wydaje się być David Lynch. W dość powszechnej opinii kultowy serial „Z Archiwum X” stanowi esencję mieszania konwencji fantastycznych dla NW charakterystyczną, z dużą dozą hiperrealizmu i wizji graniczących (przynajmniej) z narkotycznymi. Jego ogromny sukces spowodował oczywiście inwazję podobnych, lub utrzymujących konwencję dzieł, z których przygniatającej większości nie zobaczymy na ekranach naszej tanieczgwiazdami telewizji: „Farscape”, „Carnivale”, „Invasion” czy westernowy „Firefly”.
Krytycy i wszyscy niechętni New Weird zarzucają nurtowi nadmierne efekciarstwo, mające na celu ukrycie miałkość treści, swoistą ucieczkę do przodu przed fabułą. Wskazuje się też, że tego typu pisarstwo jest bez przyszłości – rozwój sztuki wizualnej i grafiki komputerowej skutecznie zabije odwoływanie się do surrealnego rodzaju wyobraźni. Faktem jest, że New Weird nie doczekało się swojego opus magnum – czy tak się stanie, kto wie, wszak subgatunek dopiero raczkuje.
Z drugiej strony, może ten (nie)nurt ma szansę poważnie rozruszać nieco kostniejącą fantastykę, choćby poprzez sięganie do tradycji głównego nurtu, powieści psychologicznej, narzędzi nadrealizmu etc. Przyznać należy, że jest to nieco inny sposób poruszania się pograniczem fantastyki.
Jeśli chodzi o dostępne w kraju polskie wydania książek zaliczanych do New Weird, to poza wspomnianym "Dworcem Perdido" i "Blizną" Chiny Miéville'a (wyd. Zysk), oraz kilkoma powieściami Clive'a Barkera i "Mroczną wieżą" Stevena Kinga, wydawcy zdają się powoli zauważać świeżość tej nowej fali.
I tak oto wydawnictwo MAG uruchomiło serię Wrota Wyobraźni, w ramach której jak na razie wydano:
"Wieki światła" - Ian R. MacLeod
"Welin" - Hal Duncan
"Atrament" - Hal Duncan
w przygotowaniu:
"Dom burz" - Ian R. MacLeod
"Viriconium" - M. John Harrison
Z kolei wydawnictwo Solaris rozpoczęło nową serię Rubieże, w ramach której ukazała się już pierwsza powieść:
"Fizjonomika" - Jeffrey Ford
w przygotowaniu:
"Po drugiej stronie" - Jeffrey Ford
"Memorandum" - Jeffrey Ford
"Miasto świętych i szaleńców" - Jeff VanderMeer
I na koniec - co o tym myślicie? New Weird jest nurtem czy raczej zaprzeczeniem nurtu? Ma jakieś cechy sobie właściwe, czy to wszystko pic na wodę? Jeśli to moda, to czy przeminie z wiatrem, czy może utrwali się w fantastyce, zmieniając nieco jej oblicze? Czy "Inne pieśni" to New Weird? A może New Weird w ogóle nie istnieje?
Zapraszam do dyskusji :)
Edit: lit.