Oj, znowu się czepiasz.Teano pisze:Pomysł ciekawy i napisane znośnie gdyby nie cały passus o rodzajach kary śmierci. Komus z poprzedników gdzieś tam się podobało, ale ja nie mogłam uwolnić się od wrażenia, że autor popisuje się przed czytelnikiem "o! Zobacz jaki jestem mądry i ile wiem!" I tak się upaja tą swoją wiedzą, że w końcu traci wszelki umiar. Gdyby wywalić cały ten fragment tekst IMHO tylko by zyskał. Tak niepotrzebnie się rozwleka i traci tempo.
Zabawne to tłumaczenie, że się Autor własną wiedzą upaja. To chyba taki syndrom "minimum zaufania", który by można streścić w sposób następujący: jeśli coś mi nie przypadło do gustu, to mam pełne prawo uznać, że Autor to napisał kierowany najgorszymi pobudkami i należy go za to wybatożyć.
Tymczasem wspomniany fragment, skromnym mym zdaniem, jest elementem poniekąd nawet dla tekstu nieodzownym, a konkretniej - dla towarzyszącej mu myśli przewodniej. Jest rzeczą, zdaje się, oczywistą, że nie sama zagadka kryminalna stanowi o jego wartości - bo tej przecież nie ma. Ba, nawet nie pytanie, czy bohater jest androidem, bo i wyjaśnień próżno szukać! Chodzi o pytanie, na ile i na jakiej podstawie możemy zaufać tłumaczeniom bohatera (stąd zresztą pierwszoosobowa narracja, w trzeciej opowiadanie dużo by straciło). Autor igra z czytelnikiem i ustami bohatera pyta - jestem wariatem? Nie wiadomo. I o to chodzi. Wspomniany przez Ciebie fragment, który - żeby nie było, żem już "Androida" apologetą - być może rozrósł się delikatnie ponad miarę, to w moim odczuciu jedna z luźnych asocjacji bohatera. Bo tak to wszystko wygląda. Bohater kojarzy pozornie (albo i nie-pozornie) związane ze sobą fakty, wpada w słowotok niczym głupek w uroczym gumpowym stylu albo zwyczajny pojeb (who knows), mówi dużo, bo może mniej myśli. Sam ma niejaki problem z utrzymaniem logicznej linii argumentacji, o czym świadczą wszystkie te wtrącenia typu: "a teraz powiem o tym albo może o tym, może od końca, zamiast od początku, a może odwrotnie". Co tylko zdaje się potwierdzać przypuszczenia, że chyba tak do końca nie jest z nim ok. I chyba o to Autorowi chodzi.
To raz. Dwa - jak już wspominano - ten fragment tworzy klimat. Klimat delikatnego oderwania od rzeczywistości, przeniesienia ciężaru narracji na rzeczy, zdawałoby się, mniej istotne od samego pytania, czy bohater jest androidem. Z równym powodzeniem można by pytać, czy jest samolotem - tylko że ociupinkę trudniej byłoby do końca zachować pozór, że być może jednak nie jest. Powiem tak - o to właśnie chodzi. To, co istotne w tym tekście, nie zawiera się w tym, co istotne dla casusu zbrodni (i tożsamości) bohatera, tylko w tym, co między wierszami. I ten drobny fakt, zdaje się, umknął niektórym czytelnikom.
Ktoś chyba pisał, że Autor jakoby na Wiki przeczytał o rodzajach kary śmierci? Kolejny przykład zasady "minimum zaufania"! Jeśli ktoś czytał na Wiki, to Perchevski, nie Autor, bo nie sądzę, by Perchevski był Autora alter ego. Zresztą nawet, jeżeli Perchevski wyczytał to na Wiki, to nie należy mu mieć tego za złe, bo on nigdzie nie twierdzi, że chce nas czegoś nauczyć. Być może nie powinienem tego mówić, bo być może nie mam racji, ale byłbym skłonny twierdzić, że co najwyżej chciał nas rozbawić.
I za to trzeba mu być wdzięcznym!
EDIT:
A, sam mam jeden zarzut. Otóż nie jestem do końca pewien, czy to jest tekst fantastyczny.