A nie, a wlasnie... A widzisz, gumka na dwa palce to nie jest proca, tylko haclow(k)a. Nazwa bierze sie stad, ze strzela sie z niej haclami, czyli zagietymi pociskami masci wszelakiej. Aczkolwiek najlepiej niosa i najbardziej bola zagiete szpilki. Generalnie, bron miotajaca uzywana przez uczniow wszystkich mozliwych szkol w dowolnym, na dobra sprawe, wieku :)Ellaine pisze:Wystarczyło zaczepić gumkę o dwa palce i już miało się prymitywną procę o małym zasięgu. :)
Białe, Dystansowe etc. ;]
Moderator: RedAktorzy
- Coleman
- Wampir
- Posty: 3097
- Rejestracja: wt, 14 cze 2005 16:41
You and me, lord. You and me.
- Ellaine
- Klapaucjusz
- Posty: 2372
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 22:07
- Płeć: Kobieta
No, niech będzie haclówa. Ja tam się nie znam :) Dla mnie to była proca, taka bardzo prymitywna; nie wiedziałam, że to ma własną nazwę. Ale zapamiętam, tak myślę.
Brzmi małobezpiecznie. Na szczęście u mnie w szkole haclówa nie była w użyciu. A w domu to jak mi się zdarzało jakąś gumkę recepturkę znaleźć to w brata strzelałam papierowymi pociskami. :) (Ewnetualnie samą gumką, hyhy.)Coleman pisze:Aczkolwiek najlepiej niosa i najbardziej bola zagiete szpilki.
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość - S. J. Lec
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Wyobraź sobie, że zdejmujesz całą podstawę. Zostaje tylko ramię (drewniane) i właściwa proca (czyli ta pętelka z kapturkiem). Teraz pomniejszasz to wszystko. Drewniane ramię ma jakieś 1,5m długości. Zakładasz pocisk, chwytasz oburącz za koniec ramienia i machasz tym raz a dobrze znad głowy (jakbyś robiła za podstawę trebuszeta). Dobrze zamocowany "gwoździk" zluzuje jeden z rzemieni procy tak, jakbyś to zrobiła własnoręcznie w przypadku zwykłej wersji tej broni. Oczywiście nie mowa tu o procy w kształcie "Y", ale tej prawdziwej...Ellaine pisze:Wiesz, że też mi takie pytanie chodziło po głowie? ;) Próbowałam sobie to wyobrazić w wersji pomniejszonej i bez podstawy, ale nadal nie wychodzi mi z tego nic, co mogłoby strzelać... :) Chyba moja wyobraźnia coś słabo funkcjonuje.No-qanek, w komentarzu do procy wyglądającej jak trebuszet pisze:Razem z podstawą i resztą? Myślałem, że proca to coś co powinno mieścić się w dłoni ;-)
- Ellaine
- Klapaucjusz
- Posty: 2372
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 22:07
- Płeć: Kobieta
Dziękuję za wyjaśnienie. Teraz wyobraźnia zadziałała, co prawda próba wyobrażenia siebie jako osoby używającej takiej procy wypadła dość zabawnie. Użytkownik wyższy od ramienia procy o jakieś 12 centymetrów? ;) (co prawda, przypuszczam, że na upartego można zmiejszyć wielkość procy, ale wtedy jej zasięg też by się zmniejszył) Ale przyjmując, że posługuje się taką procą człowiek słusznej postury to, to ma wtedy sens. :)
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość - S. J. Lec
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie
- Gustaw G. Garuga
- Psztymulec
- Posty: 940
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 11:02
- Płeć: Mężczyzna
Pamiętam, unas strzelało się miedzianymi drucikami telefonicznymi, wybłaganymi od monterów kłądących nową linię ;) Z kawałka kabla długości metra można było powycinać tyle 'haczyków', że przerw nie starczało, żeby wszystko wystrzelać :DColeman pisze:A nie, a wlasnie... A widzisz, gumka na dwa palce to nie jest proca, tylko haclow(k)a. Nazwa bierze sie stad, ze strzela sie z niej haclami, czyli zagietymi pociskami masci wszelakiej. Aczkolwiek najlepiej niosa i najbardziej bola zagiete szpilki. Generalnie, bron miotajaca uzywana przez uczniow wszystkich mozliwych szkol w dowolnym, na dobra sprawe, wieku :)
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Broń dystansowa, to nie broń biała. W żadnym wypadku. Chyba że za broń dystansową uznamy np. nóż... ;)
A ten łuk kompozytowy, to był naprawdę kompozytowy, znaczy refleksyjny? Czy kompozytowy w sensie takim, że drewno + włókno szklane? A jeśli refleksyjny, to taki prawdziwy, czy podróba w stylu Bisoka? Znaczy, czy refleks był autentyczny i łuk napinało się odwrotnie, czy może po prostu sztucznie nadano mu pseudo-refleksyjny kształt?
A ten łuk kompozytowy, to był naprawdę kompozytowy, znaczy refleksyjny? Czy kompozytowy w sensie takim, że drewno + włókno szklane? A jeśli refleksyjny, to taki prawdziwy, czy podróba w stylu Bisoka? Znaczy, czy refleks był autentyczny i łuk napinało się odwrotnie, czy może po prostu sztucznie nadano mu pseudo-refleksyjny kształt?
- Aken H Bosch
- Mamun
- Posty: 124
- Rejestracja: czw, 22 cze 2006 22:05
No i już wiemy, dlaczego teraz miedź taka droga... wystrzelało się, co ? ;)Gustaw G. Garuga pisze:Pamiętam, unas strzelało się miedzianymi drucikami telefonicznymi, wybłaganymi od monterów kłądących nową linię ;) Z kawałka kabla długości metra można było powycinać tyle 'haczyków', że przerw nie starczało, żeby wszystko wystrzelać :DColeman pisze:A nie, a wlasnie... A widzisz, gumka na dwa palce to nie jest proca, tylko haclow(k)a. Nazwa bierze sie stad, ze strzela sie z niej haclami, czyli zagietymi pociskami masci wszelakiej. Aczkolwiek najlepiej niosa i najbardziej bola zagiete szpilki. Generalnie, bron miotajaca uzywana przez uczniow wszystkich mozliwych szkol w dowolnym, na dobra sprawe, wieku :)
Strzelałem kiedyś z łuku, ale niewiele i bez większych rezultatów - choc jeśli mierzyc sukces tym że nikogo nie uskodziłem to tak, strzelałem z sukcesami.
Z kuszy strzela się za to naprawdę fajnie, tylko krzepa jest potrzebna do tego :D
Scio me nihil scire
- Dabliu
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 3011
- Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
- Płeć: Mężczyzna
Krzepa jest potrzebna raczej do strzelania z łuku, chyba że mówisz o ręcznym naciąganiu lekkich kusz, lub dzierżeniu tych cięższych :)Aken H Bosch pisze:Z kuszy strzela się za to naprawdę fajnie, tylko krzepa jest potrzebna do tego :D
Z kuszy strzela się fajnie w tym sensie, że wygodnie. Z kuszy strzelać może każdy, bo to cholernie morderczo celna broń. Tyle że to po prostu narzędzie - naciskasz spust i niemal w tym samym momencie bełt już siedzi w tarczy (lub w murze). Z łukiem jest inna bajka. Łuk to nie tylko narzędzie - to część ciała strzelca. Strzał z łuku jest skomplikowanym procesem. Z łukiem trzeba się zżyć, oswoić. Łuk musi Cię polubić. Musi polać się krew (z rozharatanych palców), musisz poczuć ból w plecach i omdlenie w ręku, musisz zarobić siniaka na przedramieniu, żeby zaprzyjaźnić się z łukiem. Kiedy już poślesz strzałę do celu, możesz obserwować piękny lot i cieszyć się, gdy grot utkwi w tarczy. To zupełnie inne doznania, niż w przypadku mechanicznego korzystania z bezdusznej kuszy. Kusza jest bronią piękną samą w sobie, ale używanie jej, to już tylko zwykła czynność. Z łukiem uprawiasz seks, a celny strzał to czysty orgazm :)
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
A co, boksujesz? ;) Nb. naręczne ostrza o tej nazwie, można spotkać tylko w "Diablo". Cestus to rodzaj taśm skórzanych, czasem nabijanych ćwiekami, którymi owijano pięści.Łowczyni pisze:Ale i naręczne ostrza typu Cestus też są piękne...
Cestus
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- Aken H Bosch
- Mamun
- Posty: 124
- Rejestracja: czw, 22 cze 2006 22:05
Dabliu --> masz absolutną rację odnośnie siły potrzebnej do naciągnięcia łuku. Dowcip polega na tym że w swoim czasie miałem w rękach kuszę która, no cóż, wymagała potwornego naciągu. Z długiego łuku nie strzelałem, stąd trudno mi porównac. Ale zdaję sobie sprawę że i do łuku i do kuszy trzeba krzepy, chyba że mówimy o najlżejszych modelach ;)
Że strzał z łuku nie jest prosty i co za tym idzie daje sporo satysfakcji - nie neguję :)
Insza inszośc że z kilku broni które chętnie bym sprawdził osobiście w ręku miałem bardzo niewiele... dlatego niestety o zaletach/wadach kilku zabawek nie mogę się wypowiadac :(
Że strzał z łuku nie jest prosty i co za tym idzie daje sporo satysfakcji - nie neguję :)
Insza inszośc że z kilku broni które chętnie bym sprawdził osobiście w ręku miałem bardzo niewiele... dlatego niestety o zaletach/wadach kilku zabawek nie mogę się wypowiadac :(
Scio me nihil scire
- Łowczyni
- Mamun
- Posty: 158
- Rejestracja: pn, 21 maja 2007 21:56
Kompozytowy, znaczy refleksyjny... choć przyznam szczerze, że o podróbie "w stylu Bisoka" nigdy nie słyszałam. I chyba raczej ten łuk, co dzierżyłam, był Pseudo-refleksyjny, bo się normalnie go napinało... ;/Dabliu pisze:Broń dystansowa, to nie broń biała. W żadnym wypadku. Chyba że za broń dystansową uznamy np. nóż... ;)
A ten łuk kompozytowy, to był naprawdę kompozytowy, znaczy refleksyjny? Czy kompozytowy w sensie takim, że drewno + włókno szklane? A jeśli refleksyjny, to taki prawdziwy, czy podróba w stylu Bisoka? Znaczy, czy refleks był autentyczny i łuk napinało się odwrotnie, czy może po prostu sztucznie nadano mu pseudo-refleksyjny kształt?
Ten Cestus miałam na myśli z gry D2, ale te taśmy wyglądają zachęcająco...
- tatsu
- Mamun
- Posty: 101
- Rejestracja: wt, 18 gru 2007 22:41
Proca, o jakiej wspomniano na początku, okazała się być bronią zabójczą... dla mnie :P
Niestety, nie udało mi się pojąć zasady jej działania i po wielu nieudanych próbach trafienia kamyczkiem do wielkiej dechy, zwróciłam ją właścicielowi, który używał jej wręcz śpiewająco.
Łuk kompozytowy, to nie jednoznacznie łuk refleksyjny.
Kompozytowy = klejony z wielu warstw. Dawniej - warstwy sklejonych kości, ścięgien i rogów, dziś - włókno szklane i drewno (tzw. laminaty).
Łuki refleksyjne, to łuki gięte, używane głównie przez ludy wschodnie - wygodnie strzela się nimi z grzbietu końskiego. Mają niezłą nośność choć są bardzo krótkie. Najpiękniejsze robi Grozer. Niestety, nie są tanie.
Łuki proste, używane głównie w Europie, rozsławione przez angielskich łuczników, którzy za ich pomocą przechylali szale wygranej w niejednej bitwie. Naciąg ich sięgał do 70 kg. Jest to siła zabójcza: dla celu i ciała łucznika. Po używaniu takiej broni człowiek miał nieco poprzestawiane kości (głównie łopatki).
Są też używane łuki proste z delikatnym refleksem, zwane "walijskimi". Mają lepszą nośność nieco niż proste łuki.
Każdy z tych łuków przetestowałam na sobie. Łuk wschodni miał 35 kg naciągu. Zdecydowanie nie był dostosowany do moich możliwości. Zaliczyłam jeden - o dziwo - celny strzał, ale więcej nie próbowałam.
"Walijczyka" używałam dość długo. Mój pierwszy łuk. Od Bisoka. Miał mieć 18 kg naciągu. Okazało się, że ma o 10 kg więcej. Trochę "poszarpał" mi łopatki i kręgosłup, co zmusiło mnie do chwilowej (kilkuletniej) przerwy w strzelaniu.
Na polach Grunwaldu w tym roku udało mi się kupić wymarzony łuk. Drewniany. O zachwycającym, delikatnie wygiętym kształcie. Majdan idealnie mieści się w mojej dłoni i świetnie w niej leży. Wraz z nim mam nadzieję wrócić do ćwiczeń, a w przyszłości do uczestnictwa w turniejach.
Nigdy też nie zapomnę pierwszego w moim życiu strzelania z łuku. To było na turnieju w Brzegu zorganizowanym na tamtejszym zamku - perełce architektury, drugim Wawelu.
Dostałam łuk do ręki, bym go popilnowała, gdyż właścicielka zgłodniała, a nie chciała się włóczyć z bronią po zamkowych piwnicach. Zaproponowała mi, żebym sobie postrzelała z czego skwapliwie skorzystałam, będąc ciekawą, czy uda mi się poradzić z tą bronią.
Zabawę miałam przednią. Strzały szły pięknie do celu. Mogłam się też przypatrywać poczynaniom i wysłuchiwać uwag bardziej doświadczonych łuczników, którzy również ćwiczyli na tym stanowisku.
Wieczorem okazało się, iż mam problemy z uniesieniem i zgięciem ręki łucznej (tej, w której trzymałam łuk). Po podwinięciu rękawa moim oczom ukazał się cudny siniak, ciągnący się od barku po nadgarstek.
Ach, ten nadwyprost ramienia :P
Niestety o takim szczególe, jak odpowiednie ułożenie ręki do strzelania nikt nie wspomniał :P
"Troszkę" się rozpisałam... postaram się ograniczyć swoje wodolejstwo w przyszłości :P
Niestety, nie udało mi się pojąć zasady jej działania i po wielu nieudanych próbach trafienia kamyczkiem do wielkiej dechy, zwróciłam ją właścicielowi, który używał jej wręcz śpiewająco.
Łuk kompozytowy, to nie jednoznacznie łuk refleksyjny.
Kompozytowy = klejony z wielu warstw. Dawniej - warstwy sklejonych kości, ścięgien i rogów, dziś - włókno szklane i drewno (tzw. laminaty).
Łuki refleksyjne, to łuki gięte, używane głównie przez ludy wschodnie - wygodnie strzela się nimi z grzbietu końskiego. Mają niezłą nośność choć są bardzo krótkie. Najpiękniejsze robi Grozer. Niestety, nie są tanie.
Łuki proste, używane głównie w Europie, rozsławione przez angielskich łuczników, którzy za ich pomocą przechylali szale wygranej w niejednej bitwie. Naciąg ich sięgał do 70 kg. Jest to siła zabójcza: dla celu i ciała łucznika. Po używaniu takiej broni człowiek miał nieco poprzestawiane kości (głównie łopatki).
Są też używane łuki proste z delikatnym refleksem, zwane "walijskimi". Mają lepszą nośność nieco niż proste łuki.
Każdy z tych łuków przetestowałam na sobie. Łuk wschodni miał 35 kg naciągu. Zdecydowanie nie był dostosowany do moich możliwości. Zaliczyłam jeden - o dziwo - celny strzał, ale więcej nie próbowałam.
"Walijczyka" używałam dość długo. Mój pierwszy łuk. Od Bisoka. Miał mieć 18 kg naciągu. Okazało się, że ma o 10 kg więcej. Trochę "poszarpał" mi łopatki i kręgosłup, co zmusiło mnie do chwilowej (kilkuletniej) przerwy w strzelaniu.
Na polach Grunwaldu w tym roku udało mi się kupić wymarzony łuk. Drewniany. O zachwycającym, delikatnie wygiętym kształcie. Majdan idealnie mieści się w mojej dłoni i świetnie w niej leży. Wraz z nim mam nadzieję wrócić do ćwiczeń, a w przyszłości do uczestnictwa w turniejach.
Nigdy też nie zapomnę pierwszego w moim życiu strzelania z łuku. To było na turnieju w Brzegu zorganizowanym na tamtejszym zamku - perełce architektury, drugim Wawelu.
Dostałam łuk do ręki, bym go popilnowała, gdyż właścicielka zgłodniała, a nie chciała się włóczyć z bronią po zamkowych piwnicach. Zaproponowała mi, żebym sobie postrzelała z czego skwapliwie skorzystałam, będąc ciekawą, czy uda mi się poradzić z tą bronią.
Zabawę miałam przednią. Strzały szły pięknie do celu. Mogłam się też przypatrywać poczynaniom i wysłuchiwać uwag bardziej doświadczonych łuczników, którzy również ćwiczyli na tym stanowisku.
Wieczorem okazało się, iż mam problemy z uniesieniem i zgięciem ręki łucznej (tej, w której trzymałam łuk). Po podwinięciu rękawa moim oczom ukazał się cudny siniak, ciągnący się od barku po nadgarstek.
Ach, ten nadwyprost ramienia :P
Niestety o takim szczególe, jak odpowiednie ułożenie ręki do strzelania nikt nie wspomniał :P
"Troszkę" się rozpisałam... postaram się ograniczyć swoje wodolejstwo w przyszłości :P
- ElGeneral
- Mistrz Jedi
- Posty: 6089
- Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36
Czytałem kiedyś w "Młodym Techniku" (naprawdę dawno temu), że na Dalekiej Syberii niektóre plemiona używały łuków "rewersyjnych", choć nie dam głowy, czy dobrze podaję nazwę. Miały to być łuki trzyczęściowe z ruchomymi końcówkami na zawiasach. Autor artykułu wyliczał, że zwykły łuk prosty oddaje strzale zaledwie połowę energii, jaką wkładamy w naciąg - reszta idzie na rozmaite drgania. Łuk refleksyjny oddaje strzale ponad osiemdziesiąt procent energii - czyli ma większy zasięg. A te łuki, o których pisał, oddawały podobno do 90 procent energii. Czy ktoś coś wie na ten temat? Nigdy już później nie słyszałem, ani nie czytałem o łukach z ruchomymi końcówkami. Ale tamten artykuł wciąż pamiętam...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.