Co sądzicie o wielotomowych cyklach?

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Meduz
Cylon
Posty: 1106
Rejestracja: ndz, 19 lis 2006 21:59

Post autor: Meduz »

Czytałem "Pern", dwie książki z cyklu. Jedną jeszcze chyba na I roku studiów. Pamiętam, że dało się czytać.
Meduz Kamiennooki

- Lepiej się spytaj, co to daje?
- A co zabiera?

Awatar użytkownika
Nieznany
Fargi
Posty: 376
Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Nieznany »

Jakoś mnie "Pern" nie przekonał, natomiast ujął mnie za oczy cykl o śpiewaczce kryształu tej samej autorki... Ale wróćmy do tematu - sympatia lub jej brak do cykli.

Jeśli o mnie chodzi, do cykle są dopuszczalne a nawet pożądane, jeśli nie są dłuższe niż 3-4 tomy. Są oczywiście i wyjątki - jak chyba każdy chłopiec czytałem swego czasu "Tomki" Szklarskiego i niedawno jakoś przełknąłem Harrego P. (ehh ten ostatni tom... a mogło być tak dobrze i Voldi mógł zwyciężyć... pani R. pokazała by wtedy klasę mimo wszystko, takie jest moje zdanie) - na tyle, na ile się dało, to w oryginale. Jednak sążniste sagi po dziesięć i więcej tomów nie przekonują mnie a nawet odpychają.

Powiem tak: jedna powieść stanowiąca sama w sobie całość to standard, ale jakże miło jest po przeczytaniu ciekawej powieści zadać sobie pytanie "co się dalej działo z tym bohaterem?" i uzyskać odpowiedź! Poza tym już kiedyś na innym forum (w profilu mam chyba link) w takim samym temacie napisałem, że serie wciągają, człowiek zanurza się cały w tym wymyślonym świecie, żyje życiem bohatera (bohaterów) i niemalże "pożera" kolejne tomy... a po zakończeniu świat "realny" jest nagle jakiś taki szary... to mija po kilku lub kilkunastu dniach, ale pozostaje w pamięci. :D
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.

Awatar użytkownika
Jarosław B. vel Ateisa
Mamun
Posty: 132
Rejestracja: pn, 23 kwie 2007 01:15

Post autor: Jarosław B. vel Ateisa »

Nieznany pisze:Ale wróćmy do tematu - sympatia lub jej brak do cykli.
Cykle raczej się szybko przejadają. Jedyny, który moim zdaniem przetrwał próbę czasu jest cykl Agathy Christie o Hercu Poirot. Zabawa i zagadkowość to fenomenalne połączenie kolejnym przykładem może być chociaż serial "Detektyw Monk", który moim zdaniem bazuje na Hercu.
Zadymione wspomnienia tego, co widziałem. Paląca się rzeczywistość, która mnie otacza. Więc czemu ciągle trzymam zapalniczkę w ręku?

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Herculesie Poirot, tak gwoli ścisłości.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Ysabell
Mamun
Posty: 155
Rejestracja: wt, 20 lis 2007 14:37

Post autor: Ysabell »

Ale żeby od razu to nazywać cyklem...? Znaczy te Herculesy. Po prostu powieści/opowiadania połączone wspólnym bohaterem. To już prędzej Sherlock Holmes jest cyklem. W sumie lubię oba. A jeszcze bardziej pannę Marple. Aha i braciszka Cadfaela Ellis Peters - jest nawet bardziej "cyklowy" od Sherlocka...

A ja z takich luźno powiązanych, zawsze bardzo lubiłam "Pany Samochodziki". :]

A poza tym (z bardziej "spójnych") - Jeżycjadę p. Musierowiczowej i Anię p. Montgomery
Ys.
_____
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą, a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą" - Robert A. Heinlein

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Ysabell pisze:Aha i braciszka Cadfaela Ellis Peters
Pojdz w me ramiona! :)
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Obserwuję zapoczątkowaną przez siebie dyskusję z "mięszanymi" (jak mawiał mój stary matematyk) uczuciami. Widać straciłem zdolność precyzyjnego wyrażania swoich myśli. Sapkowski nie pisze wielotomowych cyklów ("Wiedźmin" miał skromne 5, a cykl husycki 3 - co prawda trzeci tom jest wymęczony jak babcia Zagulina po wizycie kozaków Budionnego). W moim rozumieniu nie są to bynajmniej wielotomowe gnioty, da się to jeszcze przeczytać i ogarnąć pamięcią. W cyklu Jordana człek się gubi - niechże mi powie, kto ma nerwy jak postronki, czy zdołał prześledzić choć połowę wątków? Cykle Agaty Christie o Hercu Poirot (jak go z piękną młodzieńczą dezynwolturą określił Jarosław B, który pewnie Sherlocka byłby nazwał Sherem ;-)), czy pannie Marple, albo cykl o przygodach Pana Samochodzika łączą się tylko w osobach głównych bohaterów, każdą z książek można czytać oddzielnie.
Mnie chodziło o gigantyczne cykle, które - o dziwo - robią się coraz modniejsze. A ciekaw jestem co leży u podstaw tej popularności. Podejrzewam, że tylko determinacja wydawcy, który wlazł po uszy w bagno i chce zminimalizować straty.
O takie cykle pytałem i otrzymałem kilka odpowiedzi. Dziękuję przedpiścom.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

ElGeneral pisze:"Wiedźmin" miał skromne 5
A nieprawda, bo 7. W końcu zbiory opowiadań także należą do cyklu, a nawet jakaś tam kontynuacja wątków, zdaję się, występuje...

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

Masz rację, Dablju, ale o Wieźdminie może porozmawiamy, jak przeczytasz całość. Kilka postów "wstecz" sam stwierdziłeś, że cię ten cykl zmógł...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Chciałbym jednak doprecyzować pojęcia. Czy Trylogia Sienkiewicza jest cyklem? Albo powieści Szklarskiego o przygodach Tomka?
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

ElGeneral pisze:Masz rację, Dablju, ale o Wieźdminie może porozmawiamy, jak przeczytasz całość. Kilka postów "wstecz" sam stwierdziłeś, że cię ten cykl zmógł...
Opowiadań już prawie nie pamiętam, ale kiedyś je czytałem. Tzw. "Sagę" zakończyłem zaś na trzecim tomie, to fakt. Ale ja o Wiedźminie wcale dyskutować nie zamierzałem. Chciałem jedynie przypomnieć o tych zbiorkach.
Alfi pisze:Chciałbym jednak doprecyzować pojęcia. Czy Trylogia Sienkiewicza jest cyklem?
A czemu nie? Można by go nazwać np. Cyklem Sarmackim.

Edit: Choć oczywiście nie będzie to cykl w rozumieniu tasiemca, takiego jak "Koło czasu".

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

A przecież Sienkiewicz i Szklarski tworzyli cykle, w których każdy tom jest zamkniętą całością (w pewnym stopniu wyjątkiem jest Tomek u źródeł Amazonki). U Sapkowskiego i innych całością są dopiero wszystkie części cyklu razem wzięte. To są dwie różne rzeczy. Jeżeli o mnie chodzi, to jestem przeciw (chyba nawet już o tym pisałem, kiedyś przed zamiataniem).
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Nakago
Fargi
Posty: 382
Rejestracja: śr, 09 sty 2008 22:06

Post autor: Nakago »

Tak, "Tomek u źródel Amazonki" i potem "Tomek w Gran Chaco" - tego drugiego lepiej nie czytać bez znajomości pierwszego... Poza tym powieści o Tomku są powiązane luźno, acz są: AFAIR kilka razy bosman Nowicki wspomina o pierwszym łupie Tomka (tygrys na statku), w "Tajemniczej wyprawie" jest wspominana rana Smugi z Afryki, bo się 'odnowiła', jeżeli się ominie ten tom, to nie wiadomo skąd w kolejnym bosman ma własną łajbę z dwojgiem dodatkowych załogantów, a jeśli się nie przeczyta "Tomka wśród łowców głów", to dalej można zostać zaskoczonym zmianą stanu cywilnego głównego bohatera. Takie może drobne motywy, jednak lepiej czytać po kolei.

Podobnie cykl Akunina o Fandorinie: też lepiej po kolei, choć tomy są równie luźno powiązane, a każdy stanowi zamkniętą całość. Z tym, że zwykle kolejny zaczyna się w momencie zakończenia poprzedniego (acz treścią do niego raczej nie nawiązuje) albo początek jest uzasadniony tym, co się działo wcześniej.

Z wielotomowych cykli, które są ścisłe, czytałam chyba tylko "Czarną Kompanię" Cooka. Pierwsze sześć tomów - świetne; im dalej, tym gorzej. Ale przebrnęłam przez wszystkie. Wolę serię o Garrecie (odpowiada mi taki typ głównego bohatera, lubię detektywów w stylu Marlowe'a), tylko że tam znowu kolejne tomy są luźno powiązane. No i jest ich mniej...

Przepraszam, czytałam jeszcze "Sagę o Ludziach Lodu". I nie uważam tego za błąd młodości - do tej pory lubię do niektórych, ulubionych, tomów wracać. Jednak cokolwiek by o sadze Sandemo nie powiedzieć, to całkiem ścisła tez ona nie jest. Bardzo często głównymi bohaterami kolejnych tomów są inni członkowie rodziny Lind i chyba nic dziwnego, skoro seria zaczyna się w wieku XIV bodajże, a kończy w XX. Owszem, pewne aspekty kolejnych tomów wynikają z tego, co się działo w poprzednich, ale są to tylko dwa główne wątki, które zespalają cykl: starania, by pokonać klątwę Tengela Złego, i prokreacja :-P. Poza tym w każdym tomie pełno jest wątków pobocznych dla serii, a dla danego tomu zwykle głównych, przeważnie związanych z miłosnymi kłopotami głównego bohatera danego tomu. Taki nie do końca zwarty ten cykl jest.

Podobnie, powiedziałabym, jest z Valdemarem Mercedes Lackey: cykl składa się głównie z trylogii, z których każda ma odrębnego głównego bohatera, ale trylogie te (plus jedna odrębna powieść) łączą się w większą, luźniej powiązaną całość. Niestety, Valdemar ma słabe strony, takie jak brak konsekwencji: w jednym tomie wspominane jest jakieś wydarzenie z przeszłości, w innym jesteśmy jego świadkiem - i wygląda ono inaczej. Niby możnaby to podciągnąć pod przekłamania historyczne, ale podobno kroniki Heroldów są obszerne i dokładne... ;-).

Zupełnie inaczej, moim zdaniem, wygląda cykl o Harrym Potterze, tam dopracowane jest wszystko. Wspomniana w jakimś tomie postać pojawia się nagle kilka tomów później i okazuje się bardzo ważną osobą. Marginale wątki z początku tomu pod koniec urastają do rangi głównych problemów. Itd., itp. To mi się w HP naprawdę bardzo podoba. W ogóle cały cykl mi się podoba. Acz ostatni tom jest zdecydowanie najsłabszy. 'Przekombinowany' to mało powiedziane. Zachęcam do przeczytania: poplujemy sobie w brody hurtem :-P. Polski przekład mi się podoba - to tak przy okazji.
You can be anything you want to be
Just turn yourself into anything you think that you could ever be
("Innuendo", Queen)

Thar

Post autor: Thar »

Jakoś nigdy nie "kręciło mnie" przedzieranie się przez chaszcze wielotomowych sag, wyjątkiem jest chyba tylko wiedźmińska saga Sapka. Nie potrafiłbym czytać na ten sam temat dłużej niż przez miesiąc, po prostu nie moje klimaty.

Ze Świata Czarownic Andre Norton przeczytałem pierwsze dwa tomy, więcej mi się po prostu nie chciało mimo tego, że świat ciekawy, fabuła zaczynała wyglądać na interesującą a bohaterowie byli raczej średnio-normalni. Ten tasiemiec wyraźnie mi nie podszedł i choć próbowałem się do niego przekonać i zmusić się do przeczytania tomu trzeciego, to ogarnęła mnie powszechna niemożność.

Gustuję raczej w czymś krótszym i bardziej spójnym, nawet jeżeli składa się to z luźno powiązanych ze sobą opowiadań. Dobrym przykładem jest tutaj cykl Piekary o Mordimerze Madderdinie, jakoś tak sam wchodzi, trylogia nocarska M. Kozak (ostatni tom nadal się pisze z tego co mi wiadomo).

Jedynie nazwisko Anne Rice na półce sklepowej jest w stanie mnie przyciągnąć. Mimo tego, że kroniki wampirze ciągną się w nieskończoność to jednak każda z książek opowiada odrębną historię. Odnosi się co prawda, do opowieści poprzednich, wskazuje zalążki dalszych, ale jest to w głównej mierze opowieść życia konkretnego wampira.

Podsumowując i zbierając wszystko to osławionej już kupy:
-tasiemce na nie
-luźne historyjki powiązane ze sobą w tasiemce zależnie od konkretów
-trylogie bardzo chętnie
-luźne książki chętnie, acz przeważnie zbyt krótkie (wielkim błędem było według mnie zamknięcie Siewcy Wiatru w jednej książce, ten świat kusił i ciągnął mnie tak bardzo, że mógłbym nawet chyba przebrnąć przez tasiemca, a na pewno ucieszyłaby mnie trylogia.)

Korzystając z okazji pierwszego posta na tym forum, chciałem się przywitać z całą załogą, nie znalazłem do tego odpowiedniego topicu, (struktura forum nadal jest dla mnie zawiła) więc robię to tutaj. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za dobór lektur i nieznajomość tytułów dla większości z was podstawowych. Trafiłem do was przez moją Kobietę, która w przypływie miłości i nadchodzących świąt przyniosła do mnie "Kochali się, że strach". Zachęciły niewątpliwie dobrze napisane opowiadania i warsztaty odbywające się na forum. Miałem nadzieję poznać autorów opowiadań, bo dlaczego nie, skoro od razu widać, że ludzie chorzy na umyśle w sposób podobny do mnie :p

Awatar użytkownika
Nakago
Fargi
Posty: 382
Rejestracja: śr, 09 sty 2008 22:06

Post autor: Nakago »

Topic na witanie się jest tu.


"Świat Czarownic" Nortonki jest, znowu, cyklem, którego poszczególne części wiążą się luźno. Za wyjątkiem bodajże dwóch pierwszych tomów oraz dwóch ze środka: "Morska Twierdza" i "Pakt Sokolników" - w obu przypadkach drugie tomy są kontynuacjami pierwszych. Aha, i jeszcze trylogia Gryfa, oczywiście. W pozostałych pojawiają się lub są wspominane postaci z innych tomów, ale ich znajomość nie jest konieczna, by zrozumieć daną historię. No i głównym bohaterem za prawie każdym razem jest ktoś inny. Dlatego "Świat Czarownic" nie jest 'wielotomowym cyklem' w rozumieniu tego tematu. Jak większość wymienianych tu serii :-D.
You can be anything you want to be
Just turn yourself into anything you think that you could ever be
("Innuendo", Queen)

ODPOWIEDZ