Malakh Twoje recenzja jest subiektywna i momentami emocjonalna, więc nie bardzo wiem, czemu subiektywną ocenę tejże uważasz za coś "nienormalnego"? Proponowałbym jednak przyznać innym prawo do tego, co sam robisz :) To odnośnie tego co napisałeś do
Karoli i
Savikola. Naprawdę nie chciałbym, aby mój wątek stał się miejscem gdzie będzie się walczyć na teorie spiskowe. Wolę argumenty. Tobie nie spodobała się moja książka i ok. Nie powiedziałem Ci w związku z tym złego słowa. Komuś mogła nie spodobać się Twoja recenzja, zasada jest ta sama.
Co do konkretów - podstawowy, merytoryczny zarzut zostanie omówiony gdzie indziej ( zlinkuję :) ), tu jeden z pomniejszych;
malakh pisze:
po kimś, kto pisywał artykuły o sztukach walki, spodziewałem się większej ilości szczegółów, nietrudno się domyślić, iż otrzymałem – kolokwialnie mówiąc – amatorszczyznę. Pojedynki są mało realistyczne i jakoś nie potrafiły wzbudzić we mnie żadnych większych emocji.
Cytat:
Oktawian sparował pchnięcie w pachwinę i jego miecz ześlizgnął się po pozbawionym gardy ostrzu, odcinając wrogowi dwa palce. Przewrotem przez bark skrócił dystans do drugiego napastnika nadbiegającego z dwoma sztyletami i, nie podnosząc się z ziemi, powalił go nożycowym kopnięciem. Błyskawicznie zerwał się na nogi, by stawić czoła kolejnemu. Delikatnym na pozór cięciem rozpłatał tętnicę szyjną leżącemu i związał broń z wrogiem fechtującym szpadą. Każdy atakujący Oktawiana fantom walczył w innym stylu. Parowanie, zwrot z unikiem, zasłona, wypad...Teraz bił się z czterema naraz.
Pewnym ruchem wydobył sztylet, żeby jednego z atakujących ciąć głęboko w ramię. Cofał się, manewrując w taki sposób, żeby wrogowie przeszkadzali sobie wzajemnie. Zraniony napastnik zacisnął palce na bicepsie, usiłując powstrzymać krwawienie. Oktawian liczył w myślach. Po przecięciu tętnicy ramieniowej utrata przytomności następuje po czternastu sekundach. Dziewięć, dziesięć…
Któryś złapał go za kaftan. Chłopak uderzył kolanem w krocze i wbił sztylet w punkt przy obojczyku.
Arteria subclavia to inna rzecz. Tylko dwie sekundy… Kolejny rzucił nożem. Ostrze zraniło Oktawiana niegroźnie w bark. Odległość była zbyt mała, by rzut miał odpowiednią siłę. Chłopak udał zmęczenie i pozwolił, by wrogowie wzięli go w kleszcze. Zaatakowali równocześnie, jeden - oburęcznym cięciem z przodu, drugi - pchnięciem krótkiego ostrza od tyłu. W ryzykownym, ćwiczonym miesiącami manewrze Oktawian przebił atakującego frontalnie napastnika, wyrzucając jednocześnie drugą, uzbrojoną w sztylet rękę w tył. Wraża klinga przeorała mu przedramię, jednak ostrze jego śmiercionośnego
stiletto zdążyło zagłębić się w podbrzuszu napastnika. Pokonał wszystkich.
Czy w zacytowanym fragmencie znajdują się może jakieś "szczegóły" wskazujące na przedstawienie pojedynków od "realistycznej" strony? Czy też jest to, jeśli chodzi o detale związane z walką - amatorszczyzna? Pozostawiam to do rozstrzygnięcia szanownym czytelnikom :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson