Wasza pierwsza książka SF (ew. fantasy)

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

nosiwoda pisze:...Dla porządku - to, o czym piszesz, to literatura science fiction, czyli SF, czyli fantastyka naukowa.
Skrót sci-fi zarezerwowany jest dla gier, seriali i nowelizacji (np. gwiezdnowojennych czy starcraftowych), czyli takiego, powiedzmy, drugiego sortu fantastyki, gdzie sam element fantastyczny nie jest istotą, lecz ornamentem, ozdobnikiem, gadżetem. Dlatego np. kanał TV nazywa się Sci-Fi, ale wydawnictwa książkowe są opatrzone etykietką science fiction.
Z całym szacunkiem, nosiwodo, będę oponował przeciwko nazywaniu S-F drugim sortem fantastyki, w którym element fantastyczny nie jest istotą utworu. Przecież Asimov i jego roboty to jak najbardziej fantastyka naukowa, a sprobuj nazwać R. Daniela Olivaw ozdobnikiem. Moim skromnym zdaniem różnice pomiędzy fantastyką "naukową" i "nienaukową" mocno się pozacierały. Miałem niedawno przyjemność pracy nad pewną (bardzo dobrze napisaną) powieścią, w której - na przykład - moc zaklęć osłabiały zakłócenia elektromagnetyczne... Autor wykreował sobie taki świat, co jest jego dobrym prawem, ale spróbuj określić, czy jest to fantastyka naukowa, czy nie. I co jest, a co nie jest istotą utworu.

Offtop jak cholera!

Edit: Chyba niesłusznie przypisałem Ci, nosiwodo, utożsamianie sci-fi i S-F, ale z drugiej strony dla mnie to dzielenie włosa na czworo...
Ostatnio zmieniony śr, 19 mar 2008 16:53 przez ElGeneral, łącznie zmieniany 1 raz.
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Nae Mair
Sepulka
Posty: 29
Rejestracja: sob, 15 mar 2008 20:41

Post autor: Nae Mair »

Pierwsze słyszę o czymś takim, żeby skrót "sci-fi" nie był zwyczajnym skrótem od "science fiction". Ale mniejsza o to, wierzę na słowo, Rejtana tutaj nie machnę. ;)

(przepraszam za offtop, już milknę)
"Oko moje! Płacz strumieniami łez
i opłakuj królów, którzy odeszli."

[Imru al-Kajs]

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

Nae Mair pisze:Pierwsze słyszę o czymś takim, żeby skrót "sci-fi" nie był zwyczajnym skrótem od "science fiction".
No, właśnie tak się wykształciło, że nie, już nie.

Czy ktoś może pamięta tytuł takiej powieści, o przyszłości (komunistycznej, a przynajmniej o pieniądzach ani ograniczeniach materialnych mowy nie było), polskiej, w której było trzech chłopaków i znaleźli sobie w podziemiach domu dziadka jednego z nich trzy roboty (jeden z nich nazywał się Omikron, pozostałe - chyba - Alfa i Beta). Przyjaciele latali chyba na Księżyc swoimi kosmolotami, była jakaś intryga, ale tego już nie pomnę. Kojarzy ktoś? To także była jedna z pierwszych książek fantastycznych, jakie czytałem.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Avlinn
Mamun
Posty: 160
Rejestracja: pt, 14 gru 2007 17:53

Post autor: Avlinn »

Hm... to pewnie będzie coś w rodzaju "Narnii", "Hobbita" i "Władcy". Pierwsze czytanie WP w wieku... hm... 9? 10 lat?
It's time to choose sides now... that's what you said when we talked unfurl

Awatar użytkownika
Marcin Robert
Niegrzeszny Mag
Posty: 1765
Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Marcin Robert »

Pierwszy był Pan Soczewka na Księżycu Brzechwy (wydanie z ilustracjami, stanowiącymi razem z wierszowanym tekstem coś w rodzaju pierwotnego komiksu), przeczytany, gdy miałem siedem lat. Nieco później, gdy miałem siedem-osiem lat trafił w moje ręce pierwszy prawdziwy komiks Kajtek i Koko w kosmosie. W wieku ośmiu lat dorwałem się do zbioru opowiadań Lema Ratujmy kosmos, ale prawdę mówiąc w pełni zrozumiałe okazało się wówczas dla mnie tylko opowiadanie tytułowe. W tym czasie zacząłem też oglądać rozmaite programy popularnonaukowe (Sonda, programy o UFO i inne tego rodzaju, które trafiały się nawet w PRL-owskiej telewizji), a także filmy i seriale sci-fi, z niezapomniamym Kosmos 1999 na czele. W podstawówce i w czasach tuż po niej czytywałem opowiadania w Młodym Techniku i Problemach, a dzięki trójkowej Powtórce z rozrywki, a także książce pozyczonej od kuzyna, zapoznałem się z twórczością Marcina Wolskiego, którego wysoko niegdyś ceniłem (obecnie dużo stracił w moich oczach). W tych wczesnych latach czytywałem także magazyn komiksowy Relax (świetny cykl o podróżach kosmicznych dokonywanych za pomocą myślolotów - nie pamiętam niestety jego tytułu) oraz nieregularnie ukazujący się magazyn Alfa Z upływem czasu pożyczałem coraz więcej książek fantastycznych, tak że nie jestem w stanie wymienić tutaj wszystkich moich lektur z młodych lat. W październiku 1982 roku trafił do moich rąk pierwszy numer miesięcznika Fantastyka. Dzięki niemu zacząłem zapoznawać się z teorią science fiction, a także odkryłem istnienie czegoś takiego, jak fantasy (po raz pierwszy przedstawiono ją, o ile się nie mylę, w numerze ze smokami). Nadal jednak zdecydowanie wyżej cenię SF niż fantasy.

Jak z tego widać, moja przygoda z fantastyką zaczęła się w zamierzchłych czasach, gdy na Ziemi żyły jeszcze anomalokarisy, a może nawet sprigginy. :). Niektórzy mogą zapytać, kiedy w takim razie sam napisałem swój pierwszy tekst fantastyczny. Otóż pewnie się zdziwicie, ale dopiero w październiku 2004 roku. Nie mam więc za sobą długiej tradycji pisania do szuflady. :) Ale to jest już opowieść na zupełnie inny wątek.

Awatar użytkownika
Nieznany
Fargi
Posty: 376
Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Nieznany »

Przypomniało mi się, że będąc małą dziewczynką czytywałem też "Akademię Pana Kleksa" - toż to fantastyka czystej wody! :D
dzięki trójkowej Powtórce z rozrywki, a także książce pozyczonej od kuzyna, zapoznałem się z twórczością Marcina Wolskiego, którego wysoko niegdyś ceniłem (obecnie dużo stracił w moich oczach).
Zgadzam się z przedpiścą. Powtórkowe skecze Wolskiego były świetne (a przed Powtórką Henryk Talar czytywał książki Alistera MacLeana... ech, wspomnienia. :)), zaś, nie porównując oczywiście, ostatnie książki M. Wolskiego do mnie nie trafiają. :(
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.

Awatar użytkownika
ElGeneral
Mistrz Jedi
Posty: 6089
Rejestracja: pt, 09 lis 2007 18:36

Post autor: ElGeneral »

"Powtórka z rozrywki" Wolskiego nie byłaby tym, czym była, bez głosu Tadeusza Włudarskiego. Pamiętacie? "Ciąg dalszy nastąpi..." To se ne wrati, pane Havranek...
Takie jest moje zdanie w tej materii, a oprócz tego uważam, że Kartagina powinna być zburzona.

Awatar użytkownika
Nieznany
Fargi
Posty: 376
Rejestracja: pt, 11 sty 2008 17:49
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Nieznany »

To prawda, pamiętamy.
FTSL
Na prawdę zważam i "naprawdę" piszę razem.
Naprawdę zważam i "na prawdę" piszę osobno.
Moja schizofrenia ma się lepiej, dziękuję.

Awatar użytkownika
Novina
Mamun
Posty: 142
Rejestracja: ndz, 20 sty 2008 06:35

Post autor: Novina »

Pierwsza "świadomie przeczytana" książka fantastyczna to "Hobbit: czyli tam i z powrotem". Wspominam to do dziś z łezką w oku, bo było to w siódmej klasie podstawówki i wszystko przypominało "Stowarzyszenie umarłych poetów". Trafiliśmy na polonistę z misją, człowieka, który naprawdę otworzył nam umysły. Przez ten jeden rok nie byliśmy numerkami w dzienniku, tylko młodymi kandydatami na inteligentnych ludzi, którym horyzonty zostały poszerzone o kilkaset procent.

<ociera łzę na wspomnienie swojego Johna Keatinga>

Natomiast książką SF, która zmieniła moje życie (och, jak dramatycznie!) był "Neuromancer". Pamiętam, że czytałem wtedy jednocześnie książkę Gibsona i "Akwarium" Suworowa - troszeczkę za ciężka literatura jak na ósmą klasę, ale paradoksalnie bardzo rozwijająca. Do tego stopnia, że jako świeżo upieczony licealista miałem już swoją pierwszą "wojnę literacką" z moim kochanym ojcem, który podsuwał mi książki Stanisława Lema. Znienawidziłem naszego rodzimego autora i wtedy chyba zaczął się mój konflikt z kanonem. Lem NIE, bo dziecinny (wtedy tak go odbierałem), Tolkien ze swoimi krystalicznymi bohaterami płaski, Herbert... przemilczę.

Od "Neuromancera" był tylko krok do RPG Cyberpunk 2020 i tak przez jedną książkę wpadłem w to dziwaczne hobby na kolejne <liczy w skupieniu> dziesięć lat.

Nie dawajcie swoim dzieciom Gibsona (i Suworowa)!
Pozdrawiam
Novina
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Tom Clancy

NocnaMaraNM

Post autor: NocnaMaraNM »

"Tapatiki" Tomaszewskiej, albo "Gąbka i latające talerze" Pagaczewskiego. Albo "Tajemnicza planeta i doniczka z pelargonią" Woźnickiej. Nie pamiętam, które pierwsze:)

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Sceny z życia smoków Beaty Krupskiej z genialnymi ilustracjami Jacka Rupińskiego. Absolutnie najwspanialsza książka świata, która do tego mi się na całe życie zafiksowała. (Jakby ktoś się pytał skąd u mnie smokomania;) )
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
nosiwoda
Lord Ultor
Posty: 4541
Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
Płeć: Mężczyzna

Post autor: nosiwoda »

I tak najlepsza była Makrauchenia (dla przyjaciół Henia).
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Ja byłam - a właściwie nadal jestem - oddaną fanką smoka Zygmunta:).
Kiedyś w jakimś programie dla dzieci na tv publicznej trafiłam na coś na kształt "ekranizacji" Scenek. Tzn lektor czytał, a jako "podkład" pokazywano ilustracje. Ale nie te genialne z mojego wydania książki.

A tak offtopicznie w kwestii ilustracji - właśnie one obrzydziły mi na zawsze Alicję z Krainy Czarów. Dziecięciem będąc dostałam wydanie w twardej oprawie, z jakąś różowawą okładką (może ktoś kojarzy: Alicja była tam wystraszoną krótko obciętą brunetką w niebieskiej sukience). Ilustracje były tam tak okropne, że się tej książki zwyczajnie bałam. Do tej pory moje pierwsze skojarzenie z Alicją to te straszne obrazki. Już jako jednostka starsza lekko dopadłam wydania bez obrazków i przeczytałam - i stwierdziłam, że mimo upływu lat dalej mi te koszmarki w oczach stoją, właściwie wyłącznie z tego powodu od tej książki mnie odrzuca.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

Awatar użytkownika
Novina
Mamun
Posty: 142
Rejestracja: ndz, 20 sty 2008 06:35

Post autor: Novina »

Millenium Falcon - może powinnaś poeksperymentować z ostatnio przedstawioną na tym forum teorią o leczeniu drobnych fobii grami komputerowymi?

Taka np. American McGee's Alice
http://pl.youtube.com/watch?v=lG_-3T1Tljw

Może po czymś takim "różowa księga" złagodnieje do przystępnego poziomu.
Pozdrawiam
Novina
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense.
Tom Clancy

Awatar użytkownika
Millenium Falcon
Saperka
Posty: 6212
Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27

Post autor: Millenium Falcon »

Ale ja nie mam fobii;). No, w każdym razie nie na punkcie Alicji. Książkę przeczytałam, obejrzałam słodziutką ekranizację Disneya, ale Alicja nieodmiennie mi się będzie kojarzyć z ilustracjami z tamtego wydania. I skojarzenie negatywne to jest.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper

ODPOWIEDZ