Brakuje tu Lema

czyli o naszych albo cudzych autorach i ich dziełach - wszystko co chcielibyście wiedzieć, a o co (nie)boicie się zapytać

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Ano widzisz pani, i tu zachodzi różnica w podejściu.
Dla mnie to, co działo się na stacji, jest nierozerwalnie związane z oceanem i oddzielnie patrzeć na to nie potrafię. Książka jest dla nie opowieścią o próbie porozumienia się dwóch krańcowo różnych struktur umysłowych - próbie nieudanej, jak mniemam. To, co dzieje się na stacji, to tylko jedna strona zagadnienia. Bez pokazania tego, w jaki sposób reaguje druga strona kontaktu, czyli ocean, kompletna opowieść dla nme nie istnieje.
Tylko że ja przeczytałam książkę w środkowej podstawówce. I nie wiem, ile razy ją od tamtej pory brałam do ręki, choćby tylko po to, by przypomnieć sobie jeden wybrany fragment.
Owszem, wersja made in USA jest łatwiejsza w odbiorze. Być może potrafi zainteresować kogoś, kto nie czytał. Ale dla mnie jest zbyt płytka, zbyt fragmentaryczna. Ja bym chciała więcej, obszerniej, głębiej
Nie zapowiada się, że kiedykolwiek taką wersję dostanę, więc powinnam chyba raczej uruchomić wyobraźnię.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
BMW
Yilanè
Posty: 3578
Rejestracja: ndz, 18 lut 2007 14:04

Post autor: BMW »

kaj
BMW :
hundzia
A tak w ogóle to ekranizacje prozy Mistrza są raczej mało udane.
"Przekładaniec" jest bardzo dobry.
Wyjątek potwierdzający regułę.
Ale będę go musiał naocznie sprawdzić.
Znaczy się, kaju, z czystym sercem polecasz "Przkładaniec".

Awatar użytkownika
Dabliu
ZakuŻony Terminator
Posty: 3011
Rejestracja: wt, 22 sie 2006 20:22
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Dabliu »

nimfa bagienna pisze:Książka jest dla nie opowieścią o próbie porozumienia się dwóch krańcowo różnych struktur umysłowych - próbie nieudanej, jak mniemam. To, co dzieje się na stacji, to tylko jedna strona zagadnienia. Bez pokazania tego, w jaki sposób reaguje druga strona kontaktu, czyli ocean, kompletna opowieść dla nme nie istnieje.
Hmmm... tylko czy aby film, spłycając książkę, nie stał się dzięki temu głębszy właśnie? Tzn. z czysto akademickiego, para-naukowego ple ple o próbie niemożliwego kontaktu, przekształciło się to w opowieść o prawdziwych ludziach i prawdziwych uczuciach. Czy to nie głębsze od jakichś kosmitów? ;)
Dla mnie w książce ów wątek psychologiczno-obyczajowy był znacznie ważniejszy i ciekawszy od tego filozoficzno-naukowego.

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Dabliu pisze:rzekształciło się to w opowieść o prawdziwych ludziach i prawdziwych uczuciach. Czy to nie głębsze od jakichś kosmitów? ;)
Dla mnie w książce ów wątek psychologiczno-obyczajowy był znacznie ważniejszy i ciekawszy od tego filozoficzno-naukowego.
Owszem, to jedna z części składowych książki, i to składowych istotnych. Co nie zmienia faktu, że jest tylko fragmentem całości, i z mojego punktu widzenia nie wystarczy.
Wiesz, ci 'jacyś kosmici' próbowali zrozumieć ludzkie myśli i uczucia. Nie ograniczam się do historii Kelvina i Harey. I dlatego film jest dla mnie zbyt płytki i niekompletny. Ludzkie uczucia, choćby i skomplikowane, da się pokazać w miarę łatwo, bo to nasze uczucia i znamy(?) się na nich. Ale próba wejścia w sposób myślenia istoty niewyobrażalnie od nas różnej, która owe uczucia - prawdopodobnie kompletnie dla niej obce - próbuje sobie przyswoić, zrozumieć, przełożyć na zrozumiały dla siebie język - uuuuu, to już wyższa szkoła jazdy. Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie, jak można byłoby to sfilmować. Lem podjął próbę opisania, jak mogłoby to wyglądać, i jak dla mnie zrobił to świetnie. Tylko że sztuka słowa inaczej (pełniej?) trafia do odbiorcy niż sztuka obrazu, i dlatego uważam tę książkę za niefilmowalną. Można sfilmować fragment. Dostanie się opowieść o uczuciu dwojga ludzi, i to jeszcze w widowiskowej scenerii. Ale do całości dzieła ma się to nijak.
Wiem, rozpisałam się, ale Solaris jest jedną z książek, które mną nieco wstrząsnęły.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Nimfo, popieram cię w 100%!
zgadzam się z tym co napisałaś, nawet Alienik macha ogonem i pluje kwasikiem na podłogę, masz absolutna rację. Zaczęło się tylko od tego, że stwierdziłam, że ekranizacje nie zawsze mogą być udane! A sowiecka wersja Solaris, była dla mnie naprawdę ciężkostrawna. I przydługa.
Mam tylko nadzieję, że dalsze ekranizacje Mistrza SF, nie zepsują wizerunku jaki nosimy po przeczytaniu jego książek. Bo istnieje wciąż grupa odbiorców, która odkryła istnienie książki tylko dlatego, że film miał dobrą obsadę i z ciekawości go obejrzeli.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Bo ja to rozwydrzona jestem. I bym chciała po calaku, a nie tylko tak po kawałku.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Post autor: hundzia »

Wiesz, ja cię rozumiem: też chcę wiele rzeczy, ale jak powiedział Philip K. Dick<<You can't have everything. Where would you keep it?>>
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
nimfa bagienna
Demon szybkości
Posty: 5779
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
Płeć: Nie znam

Post autor: nimfa bagienna »

Jak przestanę chcieć, i to chcieć więcej, to założę ciepłe kapcie, napiję się zimnej herbaty, a potem położę się na moim łóżeczku i cichutko sobie umrę;)
Ponieważ jednakowoż azaliż nie ma to już żadnego związku z Lemem, to pozwolę się oddalić.
<zzziuuu>
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.

Awatar użytkownika
Q
Nexus 6
Posty: 3142
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Post autor: Q »

Lem... Wzorzec niedościgły dla większości autoorów. Kamień probierczy światowej SF.

Człowiek, którego poglądy ukształtowały moje. Ileż tytułów ulubionych Mu zawdzięczam, ilu bohaterów.

"Głos Pana", "Fiasko", "Wizja lokalna", "Pirx", "Cyberiada/Bajki robotów", "GOLEM XIV" - znam prawie na pamięć.

Z Pirxem lubiłem się utożsamiać pacholęciem będąc. Trurla i Klapaucjusza w rozmowach przywoływać. W "Summie technologiae" nadziei na jasną przyszłość szukać.

Do dziś marzy mi się powstanie ekranizacji paru Jego dzieł.

Miałem okazję poznać na żywo - nie skorzystałem, poczułem się (hehe) niegodny, a potem z pół roku i zmarł.

(Co nie znaczy, że mój zachwyt jest bezkrytyczny: "Eden" miejscami jest nie mniej campowy niż wczesne "Star Treki, "Solaris" jest jak dla mnie zbyt w rozkroku ustawiony - nie wiadomo czy bardziej ma robić za hard SF, czy za metaforę a'la Camus...)

Coś czuję, że będę do tego wątku często zaglądał.
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

Intrygujący, jak sądzę, tekst o Lemie widzianym oczami Władysława Bartoszewskiego -> link.

Chociaż osobiście, po jego przeczytaniu, odczucia mam mieszane.

Awatar użytkownika
baron13
A-to-mistyk
Posty: 3516
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11

Post autor: baron13 »

Główny wątkiem jest chyba pochodzenie Lema. A ja jestem z Przedborowa. No i co?

Awatar użytkownika
Feline
Kurdel
Posty: 756
Rejestracja: pt, 01 sie 2008 11:06

Post autor: Feline »

A nic. Sądzę, że w pochodzeniu Lema nie było i nie ma żadnej tajemnicy ;)

Myślę o tych fragmentach, gdzie B. próbuje usprawiedliwiać Lema, tłumaczyć jego prywatne zachowania, nawiązując do opinii, jakoby był egotyczny i tak dalej. Nie jestem pewien, czy było to potrzebne.

Awatar użytkownika
Gata Gris
Kurdel
Posty: 701
Rejestracja: sob, 18 paź 2008 09:23

Post autor: Gata Gris »

To jest tekst tyle samo o Lemie, co - a może nawet bardziej - o Bartoszewskim. I trudno mi uwierzyć, że staruszek tak dokładnie cytuje wypowiedzi Lema sprzed paru dziesięcioleci. A to usprawiedliwianie jest bardzo przewrotne, momentami odnosi odwrotny skutek...

Awatar użytkownika
flamenco108
ZakuŻony Terminator
Posty: 2229
Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
Płeć: Mężczyzna

Post autor: flamenco108 »

Kiedyś, lata temu ukazał się w TVP taki cykl pogawędek Lema na różniste tematy. Kręcili to u niego w gabinecie. Wtedy już zrozumiałem, że to człowiek, który najbardziej na świecie kocha swój fotel w swoim gabinecie. Nie widzę w tym nic egotycznego, ani egzotycznego. Umysł tej miary musi mieć jakieś międzymordzie łączące go ze światem - u Lema był to gabinet, ze stertami książek i prenumerowanych czasopism. Niewiarygodne, ile ten człowiek czytał. W swoich wypowiedziach powoływał się na mnóstwo pism naukowych z całego świata. To oczywiste, że nie miał wiele czasu ponad to czytanie - a zatem rzeczywiście spędzać musiał w swoim fotelu mnóstwo czasu. Jego ostatnie zdjęcia pokazują człowieka niemalże zrośniętego z fotelem. Moim zdaniem to fantastyczne.
Nondum lingua suum, dextra peregit opus.

Awatar użytkownika
baron13
A-to-mistyk
Posty: 3516
Rejestracja: sob, 11 cze 2005 09:11

Post autor: baron13 »

Nieszczęście polskie: zasadniczo dobry Polak to martwy Polak. albo poległ w Powstaniu (do wyboru) albo zamarzł na Sybirze, albo zastrzelony przez ZOMO. Dobry pisarz, to prześladowany pisarz. Może marnie pisać byle walczył z komuną caratem. "Trzaska koszula. tu szwabska kula..." Po mojemu o Lemie pisze się dość często w stylu: co prawda nie siedział w więzieniu, nie nosił ulotek nie był internowany, ale jak na pisarza miał jedną (niewielką...) zaletę, umiał pisać i nawet napisał.

ODPOWIEDZ