(Moderatorstwo prosi się, by nie cięło cytatu. Taki ma być.)Małgorzata pisze:Podstawowym celem każdej sytuacji komunikacyjnej jest, by strony się zrozumiały. W przypadku utworu literackiego - by utwór został odebrany (zrozumiany) przez czytelnika zgodnie z intencją Autora. We wzmiankowanym celu mieści się praktycznie wszystko - np. że czytelnik zapłacze lub zaśmieje się wtedy, kiedy Autor opisał jakąś scenę kluczową (np. zakończenie, albo początek, albo otwarcie rozdziału, albo zamknięcie, albo punkt zwrotny, kulminację, etc.). A jeżeli nawet nie zareaguje emocjonalnie wyraźnie - to przynajmniej zwróci uwagę czytelnik i zapamięta, że to miejsce w komunikacie jest znaczące.
Oczywiście, pod warunkiem, że komunikacja przebiega bez zakłóceń. Zgodnie z intencją Autora - przypomnę. To znaczy, że kiedy Autor opisuje scenę smutną, czytelnik ma płakać, a nie chichotać (nawet przenośnie).
Żeby taka sytuacja idealnej komunikacji zachodziła, obie strony muszą dysponować tym samym kodem. TYM SAMYM. Zrozumiałym w pełni dla obu stron. Językiem.
Małgorzato, na mój rozumek to jest zaprzeczenie większej części teorii literatury (Ingarden, Eco, hermeneutyki w ogólności). Pisałem o tym onegdaj na forum CF, więc powtórzę w skrócie:
Intencje autora nie mają znaczenia dla odczytania dzieła literackiego, ponieważ każde takie dzieło jest niezależne od autora i jego intencji (zdaję sobie sprawę, że to zawoalowana tautologia, ale nie do końca). Żeby już pominąć teoretyczne rozważania - oceny dzieła nigdy się nie dokonuje z perspektywy intencji autora. Recenzent czy też krytyk nie pyta autora: przepraszam, tutaj się miałem wzruszyć? Och, to świetnie pan książkę napisał, bo się wzruszyłem. Recenzent / krytyk doznaje pewnych uczuć podczas lektury i na ich podstawie może określić wartość dzieła. Nie ma innej możliwości, bo niby jaka? Oczywiście, można mówić o pewnej kolektywności odczytania, ponieważ nasz system wartości i wpajana nam wiedza odgórnie kwalifikują pewne rzeczy jako wesołe / smutne / mądre i tak dalej. Tym niemniej to nie autor te systemy tworzy, on je tylko wykorzystuje.
Na potrzeby dowodu wyobraźmy sobie sytuację, że autor tworzy dzieło w pijanym widzie i sam do końca nie wie, co chce przekazać (nie jest to przedmiotem jego refleksji). Czy w związku z tym należałoby założyć, że DZIEŁO nie chce przekazać zupełnie nic? Nie, albowiem właśnie to nie autor przekazuje, a dzieło.
Dalej, tak, zgoda, język jest kodem i tak dalej, to wszystko truizmy. Nie zmienia to faktu, że język w służbie literatury wymaga jeszcze kontekstu - odniesienia, a te różnią się w zależności od czytelnika, niekiedy nawet skrajnie. Autor może napisać coś, co w jego założeniu ma być smutne, ale czytelnik przeżył kiedyś sytuację, powiedzmy, dziwnie podobną i wzbudza to jego wesołość. Oczywiście to skrajny przykład. Dowodził tego Eco w "Dziele otwartym" na przykładzie zdań o funkcji sugestywnej.
Dalej - odczytanie ma zawsze charakter "historyczny", nigdy "idealny". Zmiany w systemie wartości mogą sprawić, że coś, co autor niegdyś uważał za zbrodnię, dziś już nią nie jest i tak dalej. Czy w związku z tym nie mogą powstać nowe i przy tym wartościowe odczytania? Mogą. Bo nie autor przekazuje, tylko dzieło. Niektórzy twierdzą, że dla poprawnego odczytania dzieła konieczna jest znajomość epoki, jej wartości, ideałów i tak dalej. Zakładam, że takie odczytanie również może być wartościowe, choć głęboko wątpię, czy ktokolwiek potrafi się dziś prawdziwie wczuć w sytuację starożytnego Greka podczas lektury dialogów Platona. Czy zatem dialogi Platona są dziś bezwartościowe?
Hiperbolizacją sytuacji, w której czytelnik powinien odczytać intencje autora, są nauczycielki w szkołach, które rozpoczynają lekcje od słów: "w utworze autor chciał powiedzieć". Nie ważne, co chciał, ważne, co kto odczytał.
Zgodność z intencją autora pozostaje zawsze w kwestii domysłów i jako taka nie ma prawa stanowić elementu wartościującego odczytanie. W związku z tym trudno mówić o sytuacji, w której autor dał ciała, bo czytelnik nie odczytał jego dzieła tak, jak on sobie zamierzył. Autor dał ciała, jeśli dzieło nie wzbudza żadnych pozytywnych emocji. Jakich - to akurat wszystko jedno.