Tak się tylko wtrącę poważniejszym tonem nieco: Kaju, a jakie naprawdę baśnie Andersena zapisałby domniemany badacz i zbieracz tychże? Jesteś pewien, że oryginalne Andersenowskie, czy też te, które utrwaliły w świadomości społecznej media (ekranizacje)?
Zależy kiedy i gdzie. W latach 30. XX nie byłyby to przeróbki filmowe, bo ich wtedy nie było. Do Polski też dotarły dopiero w latach 80. XX w. filmy Disneya. Czy Grimmowie zapisali oryginalną wersję bajki o czterech muzykantach, czy wersje po przeróbkach, to też nie mam pojęcia, bo nie znam wersji autorskiej. A obecnie w świadmosci społecznej basnie Grimmów tez nie funkcjonuja w wersji Grimmów, tylko przeróbkach filmowych i literackich.
Zważ na różnice między oryginalnymi tekstami Andersena, a tym, co zrobiły z tych tekstów przeróbki. Co więcej, zdaje mi się, że przeróbki dopasowały baśnie Andersena do wzorca owych baśni ludowych, gdzie kara i nagroda spada jeszcze na tym świecie, gdzie dobro i zło są dzielone w sferze profanum.
A u Andersena to niby jest inaczej niż u Grimmów? Przecież u braci trup niewinnych ściele się gęsto. Niewinne, zabite dziecie uzyskuje sprawiedliwość dopiero po śmierci. Drwal nie jest ukrany za współudział w dzieciobójstwie. U Andersena też regułą jest happy end i ukaranie grzesznika. Taki
Człowiek i jego cień to wyjątek. A ze zekranizowanych tylko
Mała syrenka ma u Disneya inne niż oryginalne zakończenie. Calineczka, Brzydkie Kaczątko czy Królowa Śniegu nie.
Nie wspominając, że w np. rosyjskie baśnie, to czysta apoteoza lenistwa i głupoty - dość spojrzeć, że zawsze najlepsze zgarnia taki głupi Iwan, co ciągle leży na zapiecku
To akurat fundament europejskich baśni. Nie dwóch mądrych, tylko trzeci, głupi brat zgarnia pół królestwa i królewnę. Amerykanie wymyslili sobie innych bohaterów, Batmanów i innych takich. A Iwan Durak, co 20 lat nie schodził z pieca, to obok Biga Lebowskiego, mój wzorzec osobowy.