Labalve -
Szaleniec
Pomysł jaki jest, taki jest. Mało fantastyczny, w ogóle prawdę mówiąc, nawet śladu. Ale nic, jest pomysł, wiadomo o co chodzi.
Ogólnie - język dialogu jest nieporadny, nie oddaje nastroju chwili, nerwu bohaterów, ich stanu psychicznego. To ci totalnie nie wyszło, bohaterowie mówiąd o siebie płaskim, papierowym językiem, wyrwanym z kontekstu sytuacji. Dialogi w "Kablu" poszły ci zdecydowanie lepiej,
Labalve.
Labalve pisze:- Szeryfie. Jestem szeryfem.
Stoi chłop nad gościem grzebiącym przy bombie, który ma jakiś zakładników. I upiera się przy formie - mów do mnie szeryfie, bo ja jestem szeryfem! Totalnie nieadekwatne do sytuacji. Tym bardziej, że się znają, instrukcje negocjacji z psycholami bardzo podkreślają zawsze, by w przypadku prowadzenia negocjacji przez osobe znającą przestępcę - negocjator podkreślał zażyłość, skupiał rozmowę na tym że się znają, że można negocjatorowi zaufać bo przecież przestępca go zna. Twój negocjator wywyższa się, oddala od przestepcy.
- Matt, ty tutaj umrzesz. Chyba, że zostawisz tę bombę.
Brak akcji, nerwu. Szeryf w takiej chwili powiedziałby: Matt, umrzesz tutaj! Zostaw tę bombę!
- Nie bawię się. I nie w proroka. W zbawiciela. Uratuję ludzi. Uwolnię ich od wiary w ciebie.
Jak wyżej, za dużo słów, w nerwowej chwili poszłoby to inaczej: - Nie bawię się! Jestem zbawicielem! (i tak dalej).
- Zostaw bombę! Podnieś ręce! Słyszysz?! Jesteś szalony!
Dwukrotnie powtarzasz: jesteś szalony. Raz, ze dwa razy to samo. Dwa, że brzmi sztucznie, oszalałeś brzmi lepiej. Oczywiście, gdybyś zmienił jedno: jesteś szalony na "oszalałeś", miałbyś dwa "oszalałeś". Ale są przecież synonimy - zwariowałeś, ty czubku... wiele przecież.
Natomiast to co istotne - negocjator nie powinien mówić wartiatowi, ze zwariował. Jeśli nawet twój bohater nie jest zdolny do bycia negocjatorem z prawdziwego zdarzenia, bi taki mógł byc zamysł - to za dużo tego szalenia. Stosuj synonimy.
- - Nie, ty jesteś! Chcesz zła!
Chcesz zła? Tak by przedszkolak powiedział do kolegi.
I z innej beczki.
- Ja?! Popatrz na siebie! Grzebiesz w tym złomie widelcem bez izolacji!
Widelce mają to do siebie, że raczej rzadko posiadają izolację. Owszem, zdarzają się, sam mam taki komplet codzienny, ale generalnie standardowy widelec własnej izolacji nie ma. Jeśli chcesz podkreślić, że bohater grzebie bez użycia izolacji przy pomocy wydelca, to po słowie "widelec" przecinek.
Inna rzecz, nasuwająca się człowiekowi pracującemu w firmie energetycznej (choć z wykształcenia nic z pradem nie mam do czynienia). A po kiego grzyba izolacja? Do zainicjowania wybuchu w detonatorze jakiegokolwiek typu, choćby i domowej samoróbki, nie trzeba prądu sieciowego o wysokim woltażu, wystarczają spokojnie baterie czy akumulatorki, w najgorszym razie akumulator samochodowy. Woltaż jest taki, że zagrożenia dla życia nie ma, więc po co izolacja?
Jedyne wyjaśnienie jakie mi przychodzi do głowy - że ten widelec przedwcześnie złączy obwody powodując wybuch. W takim razie nawet gdyby widelec miał izolację, albo bohater miał coś izolującego na ręku trzymającym widelec - zagrożenie istniałoby takie samo.
* * * * * * *
terebka -
Pati
Takie to... nie pasujące. Fantastyka? Interwencja boska? OK, choć widzę, że często takie zjawiska nie sa tu uznawane za fantastyczne.
Brak powagi - zarzucony kilka razy. Przez zakończenie oczywiście. Jestem skłonny polemizować, bo sam fakt samobójstwa trudno uznać za niepoważny a i sama interwencja Boga śmieszna nie jest, myślę - doszukując się motywów Boga, że są jak najbardziej poważne.
* * * * * * *
An-Nah -
Wiadomość
Pisałem wcześniej przy czyims opku, że nie przepadam za metafuziczną tajemniczością. Cóż, to opowiadanie jest dobrym przykładem, ze jak się weźmie taką tajemną metafizykę i w odpowiednich proporcjach z miesza z realnością (fantastyczną dodam) to wychodzi jadalna mieszanka. Bardzo łądnie jadalna - nie potrafię się do niczego przyczepić.
Tekst fajnie prowadzi, poprzez tajemniczość i kolejne segmenty, do finału i fantastycznego realizmu. Dla mnie super.
* * * * * * * *
hundzia -
Alfa i Omega
Bardzo łądnie, językowo i pomysłowo przeprowadzone.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, jednej nie rozumiem po prostu. Już o tym było ale zapytam: o co chodzi z Alfą i Omegą? Co to znaczy, że anioł stróż jest początkiem i końcem?
Czy w ogóle prawidłowo to odczytuję, że bohater jest aniołem stróżem, czy może to jednak metafora?
Jeśli nie, jeśli to jest anioł stróż to widzęjeden błąd. Nazwanie go mężczyzną. Anioły są bezpłciowe, "mężczyzna" sugeruje człowieka.
* * * * * * * *
Urlean -
Wróć na noc
Ja rozumiem, że jak w pomieszczeniu jest niewiele rzeczy czy osób, to można powiedzieć, że jest pusty. O tym bym nie powiedział - jest pościel (więc pewnie i łóżko), jest stolik, żyletka, zegar, ona i on. Coś niezbyt pusto. Kapeczkę na siłę.
Urlean pisze:Leżeli rozkoszując się każdą sekundą. Pospiesznie, bo wskazówka zataczała krąg, nieubłaganie zbliżając się do mety.
Te dwa zdania sobie przeczą. Pierwsze - rozkoszują się każdą sekundą, wrażenie powolności, lenistwa. Drugie - pośpiech bo zegar leci z tym czasem, oj leci. No to tak czy tak?
* * * * * * *
Zabroniona -
Ścienny kalendarz
To samo co widzę w opku PP -
Pójdę. Nadmiar nieczytelności, tajemniczości, przenośi, metafizyki, metafor. Nie rozumiem o co tu chodzi, może poza samobójstwem, ale też nie jestem pewny.
To akurat do mnie nie przemawia.
Aż się dziwię, że nie widziałem zarzutu o brak fantastyki. Ja jej nie widzę z jednej przyczyny, nie rozumiem o czym jest opowiadanie więc trudno mi w nim zdiagnozować fantastyczność. Treścią moga być równie dobrze majaczenia na haju.
* * * * * * * * *
marinho -
A któż nie jest?
Ponownie tajemniczość, dużo słow opisujących brak akcji, wydarzeń. Któe kończa się w taki sposób, że też nie do końca wiem o czym to jest.
Bohater jest ciemiężcą, ma krew na rękach i popełnił czyny. Jakie - można się domyślać, na kim - opek uznaje to za nieistotne. Mnie tego trochę brakuje, choćby jednego, dwóch słów naprowadzających, wyjaśniających.
Fajny pomysł i opis - mieszkanie które mówi, tworzac napisy na ścianach.
Marinho pisze:Pozostaje tylko wieczna pustka – mieszkanie zamknięte w głowie.
Zdanie które w metafizycznej, acz jednak zrozumiałem całości, wprowadza zamieszanie i sprawia, ze sam siebie pytam czy mam po kolei w łepetynie.
A co najważniejsze. Tytuł:
A któż nie jest?
, z racji że jest tytułem, niewątpliwie niesie za sobą ważką treść. Zwłaszcza w połączeniu z pewnym istotneym fragmentem tekstu. Tylko z którym?
„Jesteś święty, bo tak być musi”
– Jak to dobrze, że nie jestem szalony!
A któż nie jest święty?
A któż nie jest szalony?
Oba pasują w kontekście opka.