Pierwotna magia

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Urlean
Fargi
Posty: 325
Rejestracja: śr, 09 kwie 2008 18:15

Pierwotna magia

Post autor: Urlean »

Bilet



Pierwotna magia

Nie wiem, kto dał sygnał do rozpoczęcia tego wyścigu, ale biorę w nim udział. Nie mam pojęcia dokąd, po co, ale biegnę. Tak jak wszyscy. Miliony mi podobnych gnają ramię w ramię. Każdy wpatrzony w niewidzialny punkt, pragnie dostrzec wreszcie koniec tunelu. Nie pamiętam, co to za miejsce. Chyba nigdy tu nie byłem. Ale nie jestem pewien. Moje wspomnienia ograniczają się do kilku sekund wstecz. Wystrzał. I zaczęliśmy się ścigać. To wszystko. Zupełnie jakby tamta chwila była zarazem momentem moich narodzin. Nieważne. Liczy się tylko jedno: jestem.

Ten, który biegnie przede mną, upada w tę ohydną maź. Jest jej coraz więcej. Wszędzie. Wypełnia tunel. Płynie po podłodze, spływa ze ścian i sufitu. Widocznie to bieg z przeszkodami, a lepka ciecz jest pierwszą z nich. Trzeba przyznać, że spełnia swoją rolę. Kiedy upada dziesiąty z uczestników przestaję liczyć. Musiało już upaść wielu, bo biegnę jako jeden z pierwszych. Tunel zaczyna się zwężać. To na pewno kolejna z przeszkód. Ale to nieważne. Liczy się tylko jedno: jestem.

Ściany zaczynają falować. Oglądam się za siebie. Rywale odpadają jeden po drugim. Wąski korytarz już się kończy. Wychodzimy na otwartą przestrzeń. Co to za miejsce? Przede mną już tylko trzech. Za mną tysiące. Ktoś mnie dogania. Odwraca się w moją stronę. Chyba patrzy na mnie. Czego chce? To przyjaciel, czy wróg? Nie wiem. Nie pamiętam. A reszta? To rywale, czy sojusznicy? Nieważne. Trwa bój. Każdy chce zwyciężyć. Bo być, to znaczy walczyć. Liczy się tylko jedno: jestem.

Droga rozwidla się. W którą stronę powinienem biec? W lewo, czy w prawo? W prawdę, słyszę głos z lewej. Ale czym jest prawda? Co mi da wybór? Życie, czy śmierć? Tamci trzej skręcają w prawo. Ja biegnę w lewo. Za mną ciągle tłum. Na szczęście daleko. Prowadzę. Ale to przecież nieważne. Liczy się tylko jedno: jestem.

Wbiegam do kolejnego wąskiego tunelu. Cały faluje. Jakby żył własnym życiem. Ściany i podłoga pulsują. Ledwie udaje mi się utrzymać równowagę. Spoglądam za siebie. Liczba ścigających mnie zmalała. Droga zakręca. W prawo. A może w prawdę? Widzę, jak tunel poszerza się znacznie. Za moment otwarta przestrzeń. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zresztą nieważne. Liczy się tylko jedno: jestem.

Jak długo biegnę? Nie pamiętam. Ale zaczyna brakować mi sił. Niech to już się skończy. Za mną nie ma już nikogo. Wszyscy odpadli. Ale nadal nie wiem, czy wygrałem. Dalej i dalej. Jeszcze trochę. Tunel się kończy. Widzę światło. Ale to nieważne. Liczy się tylko jedno: jestem.

Zwalniam. Zatrzymuję się. Widzę słońce. Jest ogromne i jasne. Unosi się dumnie. Moja nagroda. Albo kara. Nieważne. Jestem gotów zaryzykować. Skaczę wprost w ognistą kulę. Biegłem w tłumie, a jednak sam. Teraz sam przebijam się przez promienie. Liczy się tylko jedno: jestem.

Otwieram oczy. Gdzie się znalazłem? Nie wiem. To miejsce nie jest mi znane. Bardziej obce niż tunele, przez które się tu dostałem. A jednak nie czuję strachu. Dobrze mi. Trochę ciężko się ruszyć. Ciasno tu, a całe pomieszczenie wypełnia jakąś gęsta ciecz. Jednak nie tonę. Unoszę się. Co to jest? Przywiązano mnie grubym kablem do jednej ze ścian. Pewnie po to, żebym nie uciekł. Nawet gdybym mógł, to dokąd miałbym uciekać?

Nieważne. Dobrze mi.

Słyszę bęben. Wybija jednostajny rytm. Taki przyjemny. Zamykam oczy.
Teraz już wiem. Ja i słońce stanowimy jedność. Jeden umysł i jedno ciało. Tak, teraz mam ciało. Utkane z promieni słonecznych. Z każdym uderzeniem bębna staje się silniejsze.

Jestem.

A nawet więcej: żyję.
There is always another secret.

Awatar użytkownika
JanTanar
Fargi
Posty: 383
Rejestracja: wt, 22 lip 2008 21:10

Post autor: JanTanar »

Urlean, masz dokładnie 3500 znaków (ze spacjami [wg. worda] jakiś wymóg warsztatowy?) i 558 wyrazów. Jak dla mnie, gdybyś to zmieścił w 200 wyrazach, byłoby lepiej.
Łapanki nie zrobię, bo nie umiem. Brzmi mi tu jednak taka jedna pieśń Mistrza JK, też o biegu, tyle że krótsza i lepsza. Czy to nadinterpretacja?
Końcówki nie rozumiem (tak jak inni mojej). Poezji mogę nie rozumieć i sobie odpuścić. Z prozą jest trudniej bo w domyśle, zakres domyślności jest ograniczony. {np. dlaczego ściany falowały? :) , czemu wbiega do kolejnego "wąskiego tunelu" który "cały faluje", jakieś falujące d&d? itd.)
Jeżeli to jest tekst poetyczny, to z kolei za dużo drobiazgów. Za dokładnie (jak dla mnie).
[[aaa, i dlaczego "pierwotna magia"? nie zrozumiałem, proszę o koło ratunkowe]]
Edit: sorry, 3500 znaków było do "jestem", z końcówką 3525 i 2938 bez spacji, oraz 562 wyrazy. W komentarzu nic to nie zmienia.

Awatar użytkownika
Achika
Ośmioł
Posty: 609
Rejestracja: pt, 22 sie 2008 09:23

Post autor: Achika »

JanTanar pisze: Końcówki nie rozumiem (tak jak inni mojej).
E, przecież od razu widać, że to opowieść plemnika, przeistoczonego na końcu w zygotę.

vesago

Post autor: vesago »

Oczywiście, że to wyścig plemników. Tylko dwie rzeczy mi tu zgrzytają:
Miliony mi podobnych gnają ramię w ramię.
Plemniki z ramionami?
Ten, który biegnie przede mną (...)
Biegnące w dodatku.

Ramiona i nogi też jakoś nie pasują do opisu, jaki pamiętam z biologi. Ale czas mógł wypaczy moje wyobrażenie o plemnikach. Może to właśnie zmyliło JanTanara.

Ogólnie pomysł mi się podoba, natomiast cały ten wyścig wydaje mi się zbyt statyczny, mało emocjonalny. Nie przypomina walki o przetrwanie, tylko jakieś szkolne biegi przełajowe.
Nie wiem, kto dał sygnał do rozpoczęcia tego wyścigu, ale biorę w nim udział.
Według mnie zdanie nie jest do końca logiczne. Istotą udziału w wyścigu jest motywacja, jeśli chce się wygrać to nawet silna. Czyż nie? Zawodnik nie zastanawia się kto daje sygnał.
Może tak:
Nie wiem jaki jest cel wyścigu, ale biorę w nim udział.
Albo lepiej:
Sygnał nadszedł z nienacka, Wystrzelili nas. Całe czterysta milionów. Nie wszyscy przeżyli lądowanie. Niektórzy wili się z bólu. Inni leżeli martwi. Max biegał w kółko, chyba nie wytrzymał presji. Lecz ja musiałem biec. Cholernie musiałem. Itd.
Miliony mi podobnych gnają ramię w ramię.
Te nieszczęsne ramiona. Ciężko mi wyobrazić sobie miliony plemników „ramię w ramię” w tunelu. A nie lepiej:
Gnaliśmy, jakby goniła nas piekielna sfora.
Każdy wpatrzony w niewidzialny punkt, pragnie dostrzec wreszcie koniec tunelu.
Spróbuj „gnać” wpatrzony w „niewidzialny punkt”. Urlean, człowieku! Sztuczny zgryz jak nic!
Oni widzą koniec tunelu, karmią się nim, jest jak glukoza. Co to za zawodnik, co w czasie biegu zastanawia się czy tu był, czy nie? Według mnie plemniki to bardziej żołnierze, niż biegacze. Desant i te sprawy. Bardziej pasuje. A maź mogłaby być bronią chemiczną... Ale to tylko moja sugestia.
Moje wspomnienia ograniczają się do kilku sekund wstecz.
Niepotrzebne „wstecz”

I po co wracać do startu, skoro piszesz, że to nieważne. Poza tym plemniki dojrzewają, nie rodzą się w momencie ejakulacji.
Korzystając z powyższego bohater mógłby się jakoś nazywać, mieć wyraźne pragnienie. Może wtedy bardziej obchodziłby mnie jego los. A inni Marian - ten z krzywym ogonkiem, przecież mogła go zmyć fala oleistej cieczy, cuchnącej gorzej niż Heniek z okrężnicy. Nie chodzi mi o to, że tekst ma być satyryczny (wybacz, ale biegające plemniki kojarzą mi się z filmem "Było sobie życie" a on zawsze wzbudzał we mnie radość), tylko jakoś "ten, który biegnie i upada w tę ohydną maź" brzmi okropnie . Dwa razy niepotrzebnie "TEN-ujesz" i jeszcze maź (gęsta, lepka, często brudząca substancja) u ciebie płynie, niczym wartki potok. I te powtórzenia – "upada". A gdyby wyrżnął i coś sobie złamał, na ten przykład ogonek. Wszystko to sprawia, że lepka maź – ciecz jest bardziej dynamiczna niż tempo narracji. Ale nieważne. :)

Nie mam już siły. Nie pastwię się dalej.

Nie jestem pisarzem, tylko czytelnikiem. To gorzej dla Ciebie. Pomysł jest niezły, ale komunizm też był dobrym pomysłem. Rozważasz kwestie mało istotne, ze szkodą dla tempa. A ono przecież jest najistotniejsze w wyścigu. Nie opisuj, przedstawiaj akcje. I najważniejsze: skupiaj się na postaciach. One muszą żyć, kochać, pałać nienawiścią. Nikogo nie obchodzi ktoś biegnący po nie wiadomo co i nie wiadomo dokąd i nieważne, liczy się, że jest. Ludzie chcą czytać o Maxie, który stracił rozum ze strachu, w czasie desantu, na niezidentyfikowanej planecie. O Harveyu, który mimo przebiegłości wroga, nieznanej broni, rozpuszczającej przyjaciół z kompani i wielu innych przeszkód dociera do celu. Nawet o Marianie i Heńku, bo są śmieszni. Postacie i przede wszystkim logika to niezbędne składniki ciekawej historii. A ty: pac – wystartowali, pac – biegną niewiadomo po co i giną, kto by się przejmował, nieważne i nagle dzidziuś, kto by się spodziewał. A jakby tak kapturek, spiralka, wrogie oddziały antykoncepcyjne, zepsute jajeczko. Czyż nie ciekawiej?
Tyle mojego. Napisz to jeszcze raz, bo pomysł jest dobry, tylko nie w wydaniu „Było sobie życie”, osobiście proponuje klimaty „Obcego”, albo „Żołnierzy kosmosu”. I więcej wyobraźni. Powodzenia.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

A nie lepiej:
Gnaliśmy, jakby goniła nas piekielna sfora
Równie niedobre, jak zarzucone Autorowi plemniki z ramionami, moim zdaniem. Nie, nie czepiam się wskazania błędu, uwaga słuszna jak najbardziej. Propozycja poprawki już nie. Bo i niby skąd plemniki miałyby wiedzieć o istnieniu psów (czy innych potworów gończych) i na dodatek piekielnych?
Wiem, wiem, frazeologia. Ale frazeologia rodzi pewne sugestywne, obrazowe skojarzenia w odbiorze. A te skojarzenia byłyby równie nielogiczne, co ramiona u plemników, jak mi się zdaje.

A tak na marginesie, Vesago, zechciej, proszę, zerknąć w punkt 11.
Wiem, wiem, nikomu się nie chce czytać, a mnie potem na monitorku ledwie dwa posty się mieszczą... :(((
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
kiwaczek
szuwarowo-bagienny
Posty: 5629
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54

Post autor: kiwaczek »

O stosowaniu znaczników quote w miejsce code nawet nie wspomnę.
Prosimy tego znacznika nie używać. Absolutnie.
Kłóci się z innym punktem forumokiety. Ale nie będę taki miły jak Margota i nie podam z którym. Może to dobra okazja do przeczytania całości...
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!

vesago

Post autor: vesago »

Masz całkowitą rację, Małgorzato. Trochę się zapędziłem. Faktycznie brzmi to nieco niezręcznie. Po prostu pomyślałem, że skoro już personifikujemy plemniki... Sam nie wiem... Ale skoro tak piszesz to tak musi być. ;)

Podpis zlikwidowałem. Nie pamiętam nawet, bym coś takiego pisał. Ach te używki... Za karę żadnego podpisu przez miesiąc.

Kiwaczku wybacz. To mój pierwszy raz. Byłem zdenerwowany i jakoś tak wyszło. Przepraszam.

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Troszkę Urlean kłania się nieznajomość fizjologii, przbija tu i ówdzie w tekście. Najbardziej ewidentny przykład:
Urlean pisze:Ten, który biegnie przede mną, upada w tę ohydną maź. Jest jej coraz więcej. Wszędzie. Wypełnia tunel. Płynie po podłodze, spływa ze ścian i sufitu. Widocznie to bieg z przeszkodami, a lepka ciecz jest pierwszą z nich.
Możnaby wysnuć taki wniosek, bieg/wyścig odbywa się w powietrzu, bohater wyraźnie dostrzega jakąś maź do której inni się przyklejają. Tak jakby była wyraźna różnica, pomiędzy jednym a drugim. A przecież plemniki poruszają się poprzez szyjkę macicy i dalej - cały czas w płynie! To tak jakby bohater biegł przez powietrze i jego towarzysze nieruchomieją wokół w obszarach gęstszego powietrza, a on wyraźnie widzi te obszary! Plemniki poruszają się poprzez śluz, ma on te własciwości, że jest całkowicie nieprzenikalny, jednak otwierają się w nim kanaliki z rzadszym płynem, tymi kanalikami płyną plemniki.
Maź w której plemniki utykają i giną jest nadmiernie wyeksponowana w literaturze i w filmie, w rzeczywistości w tymże śluzie wypełniającym szyjkę macicy otwierają się setki i tysiace kieszonek, w które plemniki są łapane nie w celu zgładzenia, a w celu przechowania na później. Przez ileś tam godzin po stosunku kieszonki uwalniają plemniki, dzięki temu zapłodnienie jest możliwe nie godzinę czy dwie po ejakulacji, ale wiele dłużej. Ale plemnik o tym nie wie, z jego punktu widzenia utknęli - zniknęli, więc dla tekstu, nie ma problemu.

Jak zwrócono wcześniej uwagę, zbyt wiele cech ludzkich przyznajesz plemnikowi, jeśli nie masz równocześnie zamiaru go humorystycznie spersonifikować. Tunel faluje a plemnikowi trudno utrzymać równowagę... Na czym, na ogonku? On płynie - przypominam.

Tekst może budzić różne skojarzenia. Mnie nieodmiennie będzie się przypominał dowcip o starym plemniku pouczającym młodego, by biegł, biegł i nie zwracał na nic uwagi aż wreszcie dopłynie (dobiegnie) do hali i znajdującej się w niej wielkiej kuli. Wtedy ma się przedstawić: Cześć, jestem plemnik, a ty? Kula na to odpowie: A ja jajeczko. Wtedy plemnik powinien się połączyć z kulą i będzie raj. No i plemnik startuje, biegnie i biegnie bardzo długo, nie zwraca uwagi na innych. Aż dobiega do hali w której są dwie wielkie kule. No i mody plemnik pyta: Cześć, jestem plemnik, a Wy?
A my migdałki.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

A mnie nieodmiennie przychodzi na myśli "Wszystko, co chcecie wiedzieć..." Woody Allena. O, żeż, od razu poczułam się jakoś tak... jak snob. :/

Vesago, dziękuję - naprawdę mam mały monitor i stary komputer, to zwykle marudzę. A jeżeli chodzi o frazeologię, tu można spróbować poszukać własnych porównań. Bardziej neutralnych lub ogólnych. Albo zrezygnować i pozostać przy bardziej oszczędnym języku.
Nie, nie wymyślę/nie wynajdę teraz żadnego dobrego przykładu, niestety. Tak tylko myślę, że Autor mógł choćby zostać przy określeniu np. "biegli bok w bok" (choć to bardziej do koni się odnosi, wiem).
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Kruger
Zgred, tetryk i maruda
Posty: 3413
Rejestracja: pn, 29 wrz 2008 14:51
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Kruger »

Nie matrw się, snobizm nie jest passe. Zresztą nie jesteś jedyna, skojarzenie ze sceną penetracji i ejakulacji z filmu Woody'iego jest naturalne, tylko wiesz, to co u Allena jest przed tym co u Urleana.
BTW, to moja ulubiona część tego filmu.

Dobo

Post autor: Dobo »

Bardzo, bardzo niezłe.

Inna frazeologia nie pasowałaby z jednego, prostego względu - zmniejszyłaby krąg interpretacyjny. A tak to wiadomo, że chodzi o plemniki, mimo że tekst pozostaje wciąż nieokreślony. I jeszcze - gdyby plemnik miał posługiwać się słownictwem, które zna to nie mówiłby nic. A w przyszłości będzie przecież człowiekiem. Zresztą to wszystko taka umowa jest.

Błędem jest jednak to, że Autor nie zgłębił (jakkolwiek źle to brzmi) dokładnie tematu.

Jednak powiem "brawo", bo pomysł jest niezły. Wykonaniu również. Krótkie zdania sugerują pośpiech i chaos całej sytuacji.

Jest klimat.

Bravissimo.

Awatar użytkownika
JanTanar
Fargi
Posty: 383
Rejestracja: wt, 22 lip 2008 21:10

Post autor: JanTanar »

To ja może trochę dopowiem, co miałem na myśli, bo pierwszy komentarz taki krótki mi wyszedł. Zgoda, jest wyścig plemników, w każdym razie powinienem go tam widzieć, tyle że czytając tekst więcej rzeczy mi się nie zgadza niż pasuje. Wiele wskazał już vesago. Tekst jest bardzo poważny, a ja niestety nie mogę sobie na poważnie wyobrazić plemnika z nogami, ramionami i oczami (ogląda się). Skoro to nie jest passe :) to u Woody Allena przed, w trakcie i po scenie reżyser bez ustanku daje do zrozumienia czego ona dotyczy, i że ma być zabawna. Było to tak nachalne, że brak podobieństw do rzeczywistości tylko potęgował komizm.
Drugi problem, który miałem z tekstem opisał natomiast (dokładniej niż bym potrafił) Kruger - obraz otoczenia. Nijak nie pasuje do moich wyobrażeń. W zasadzie tak przedstawione korytarze, wybieganie na otwarte przestrzenie, zakręcająca droga pasuje do wszystkiego poza "drogą" plemnika do jajeczka. Prawo Autora, ale wydaje mi się, że trochę zbyt odległe to jest jak na poważny tekst. Nadal twierdzę, że gdyby opisu było mniej wyszłoby mu to na zdrowie.
Kolejna sprawa - odległości. Plemnik mały jest (jak znalazłem z 50 mikrometrów) dla niego 1 cm to dla człowieka jakieś 35 km. Jak duże są korytarze, które "widzi".
Przywołany jest też bój. To nie to samo co rywalizacja. Walczyć można o pierwsze miejsce albo z przeciwnikiem. Bój kojarzy mi się bardziej jednoznacznie. Kolejne słowo, na którym się potknąłem.
Kolejna sprawa to oświetlenie. Tam jest wszędzie jasno! On widzi wyraźnie otoczenie, biegnących, światełko w tunelu, później trafia na jasne i ogromne słońce. I to wszystko tak bez komentarza jakim sposobem.

Gdyby w końcówce znalazł się akapit o tym, że to jakiś rytuał na planecie w odległej galaktyce, tylko przyrównany do zapłodnienia, to parę zdań mogłoby momentalnie "ustawić" obrazowanie. W drugą stronę trzeba by przerobić całość tekstu (znaczy żeby opisywał sytuacje bardziej zbliżoną do rzeczywistości). IMHO

A co do zakończenia.
Achika pisze:opowieść plemnika, przeistoczonego na końcu w zygotę.
No właśnie i tu miałem między innymi problem. Ostatnie kwestie "wypowiada" jak rozumiem już płód. Plemnik przestał istnieć w chwili zapłodnienia, nieodwracalnie. Przekazał brakującą partię oprogramowania do maszynerii życia i przestał istnieć. A wygląda jakby on i tylko on odzywał się w płodzie.
Przy okazji zastanawiam się, skąd zna pojęcie kabla? W ogóle wiedzę ma dość szeroką, choć wybiórczą (wcześniej wie np co to jest podłoga, ściana, sufit). Wie o wiele za dużo, mimo amnezji na temat swojej istoty i zadania. I to też trochę mnie raziło, bo nie jest ani wytłumaczone, ani specjalnie wykorzystane (sam fakt posiadania wiedzy).

Awatar użytkownika
Urlean
Fargi
Posty: 325
Rejestracja: śr, 09 kwie 2008 18:15

Post autor: Urlean »

Personifikacja niesie za sobą pewne ryzyko. Skąd plemnik zna to, czy inne słowo, dlaczego taka a nie inna frazeologia? Poszło. Uważałem, że tak będzie najlepiej. Nie chciałem, żeby od początku wszystko było jasne.
Poza tym, zawsze w takich przypadkach jakiś słów trzeba użyć. Imo, np. lepszy kabel niż sznurek, albo "długie coś tam". Słowa muszą być.
Imiona, vesago, to pomysł zupełnie, imo, nietrafiony.
Bohater ma wątpliwości, nie wie do końca co jest grane. Dlaczego? Bo jest "the chosen one", to on zapoczątkuje nowe życie. Chciałem żeby miał jak najwięcej z człowieka. Stąd też takie, a nie inne słowa wypowiada (myśli).
Może, i powinien, postrzegać rzeczywistość inaczej niż przeciętny plemnik.
No i nie do końca samo biegnięcie/płynięcie było najistotniejsze.
Tradycyjnie dziękuję za komentarze, za Wasz czas poświęcony na czytanie i pisanie.
There is always another secret.

Awatar użytkownika
JanTanar
Fargi
Posty: 383
Rejestracja: wt, 22 lip 2008 21:10

Post autor: JanTanar »

Jeszcze Ci się wpiszę, z dobrymi intencjami.
Może, i powinien, postrzegać rzeczywistość inaczej niż przeciętny plemnik.
:) ładne
ale do rzeczy
Bo jest "the chosen one", to on zapoczątkuje nowe życie.
Jeżeli taki był zamysł, to jest to przecież motyw, który napędza chyba większość produkcji fantasy. Misja, wybraniec, przeznaczenie itp. Wybraniec jest wybrany na początku (i to widać, oj jak to widać), a czytelnik dowiaduje się powoli do czego. To jest moc (opowiadania). Szkoda, że nie jest to tutaj widoczne. Skupiłoby uwagę na zakończeniu, odwróciło od nieistotnych szczegółów.

Awatar użytkownika
Czarna
Mamun
Posty: 165
Rejestracja: ndz, 17 cze 2007 20:50

Post autor: Czarna »

Dla mnie tekst jest naprawdę niezły, nie rozumiem takich dłuugich komentarzy na jego temat. Zachowana jest dynamika, niepewność co stanie się za następnym zakrętem. Że chodzi o wędrówkę plemników, zrozumiałam dopiero na końcu i to dobrze świadczy o opowiadaniu, gdyby było oczywiste już na samym początku, byłoby dla mnie stracone. Drobne błędy wyłapali inni.
Trochę zepsuł mi efekt niepasujący do sytuacji humor, nieważne czy czarny czy też nie, który wyskakuje nagle jak królik z kapelusza:
Widocznie to bieg z przeszkodami, a lepka ciecz jest pierwszą z nich. Trzeba przyznać, że spełnia swoją rolę. Kiedy upada dziesiąty z uczestników przestaję liczyć.
Nie wiem, kto dał sygnał do rozpoczęcia tego wyścigu, ale biorę w nim udział.
Osobiście nie sądzę, że zdanie to musi być zmienione, że potrzebuje jakiegoś dopełnienia. Bohater biegnie instynktownie lub też działa psychologia tłumu, inni biegną to ja też, lub tez oba te czynniki mają znaczenie.
Dla mnie dodanie plemnikom ramion ma swój pewien cel, celem tym jest zmylenie czytelnika, aby wszystko nie było od razu oczywiste.
Dla mnie nie ma emocji, wygląda to wszytko jak po prostu wyścig, ponieważ bohater nie wie, dlaczego biegnie, dokąd biegnie, jaka jest stawka wyścigu. Nawet gdy osiąga cel i łączy się z komórką jajową, to nie wie co się z nim dzieje, wie tylko, że jest mu dobrze.

Jeśli chodzi o fizjologię, to myślę, że nie powinniśmy być tak drobiazgowi. Jest to błąd, ale dopuszczalny dla potrzeb tekstu.

Co do narodzin plemnika, autor nie twierdzi, że plemnik zaczął żyć w momencie ejakulacji, tylko porównuje wytrysk do momentu jego narodzin, bo w tym momencie jego życie nabrało prawdziwego znaczenia, tak to rozumiem.

Podoba mi się w opowiadaniu umiejętne podkreślenie nieświadomości plemnika co do celu swojego życia. Biegnie pchany nieznaną, niezrozumiałą przez niego siłą, instynktem, że musi biec, zwłaszcza jak widzi, jak inni padają w tym boju.

Opowiadanie pomimo kilu wpadek ma potencjał :)

Zablokowany