Z góry przepraszam jeśli moje pytanie będzie głupie, ale mam taką zasadę, że jak czegoś nie wiem, to nie udaję, że wiem, tylko pytam. Czym różni się ów zagadkowy twór (główny nurt) od powieści historycznej, sensacyjnej, młodzieżowej i kryminału? I jak ma się do tego wszystkiego fantastyka?Przewodas pisze: Żaden autor nie jest w stanie się utrzymać z błotnistego bajorka z zaślinionymi minogami, jakim stał się fandom. Trzeba się wyrywać do innych branż - głównego nurtu (Dukaj), powieści historycznej i sensacyjnej (Sapek), młodzieżowej (Pilipiuk) i kryminału (Przewodas).
Gdyby ktoś powiedział mi, że trzeba się uwolnić od pieprzu i wyrywać do soli, papryki, oregano i czegośtam jeszcze, to bym zrozumiał. Chcesz połączyć pieprz i sól, to sypiesz trochę pieprzu, trochę soli. Ale jak to odnieść do pisania książek? Fantastyka to statki kosmiczne, a „główny nurt” oznacza bóle egzystencjonalne? Czyli ucieczka z czystej fantastyki w stronę głównego nurtu ma polegać na pisaniu o nieszczęśliwej miłości w kosmosie?
Błagam, niech mi to koś wytłumaczy, bo ja ciemniak jestem i nawet nie widziałem o istnieniu jakiegoś fandomu, dopóki nie kupiłem sobie komputera i Internetu. Zawsze myślałem, że jest jedna literatura, a w jej obrębie zawierają się dzieła o wybitnych wartościach literackich, oraz dobre, przeciętne i kiepskie. Sadziłem, że zamiast zasiadać do pisania fantastyki, autor zasiada do pisania powieści. Byłem pewien, że aby odnieść sukces w tej branży, wystarczy pisać dobre książki, a nie pisać książki „niefantastyczne”. Czy książki napisane np. przez Przewodasa noszą znaczek „tylko dla fandomu”? Nie? Zatem dlaczego nie trafiają do szerszego grona odbiorców? Wydaje mi się, że taki np. Haruki Murakami nie zastanawia się, czy pisze fantastykę, czy „główny nurt”, bo on po prostu opowiada to, co ma do opowiedzenia. Takoż i czytelnicy, sięgając po jego książki, w moim mniemaniu kierują się treścią, stylem, a nie etykietką.
Proszę nie odbierać mojej wypowiedzi jako sarkastycznej – naprawdę od dłuższego czasu próbuję dociec o co w tym wszystkim biega i zachodzę w głowę, czy to ja jestem dziwny, czy świat wokół mnie zwariował. Czy moje niezrozumienie to wynik pewnego umysłowego ograniczenia, czy może braku ograniczeń. Proszę o pomocną dłoń.