O co biega z tymi szufladkami?

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
niewiem
ZakuŻony Terminator
Posty: 319
Rejestracja: wt, 27 gru 2005 14:13

O co biega z tymi szufladkami?

Post autor: niewiem »

Przewodas pisze: Żaden autor nie jest w stanie się utrzymać z błotnistego bajorka z zaślinionymi minogami, jakim stał się fandom. Trzeba się wyrywać do innych branż - głównego nurtu (Dukaj), powieści historycznej i sensacyjnej (Sapek), młodzieżowej (Pilipiuk) i kryminału (Przewodas).
Z góry przepraszam jeśli moje pytanie będzie głupie, ale mam taką zasadę, że jak czegoś nie wiem, to nie udaję, że wiem, tylko pytam. Czym różni się ów zagadkowy twór (główny nurt) od powieści historycznej, sensacyjnej, młodzieżowej i kryminału? I jak ma się do tego wszystkiego fantastyka?

Gdyby ktoś powiedział mi, że trzeba się uwolnić od pieprzu i wyrywać do soli, papryki, oregano i czegośtam jeszcze, to bym zrozumiał. Chcesz połączyć pieprz i sól, to sypiesz trochę pieprzu, trochę soli. Ale jak to odnieść do pisania książek? Fantastyka to statki kosmiczne, a „główny nurt” oznacza bóle egzystencjonalne? Czyli ucieczka z czystej fantastyki w stronę głównego nurtu ma polegać na pisaniu o nieszczęśliwej miłości w kosmosie?

Błagam, niech mi to koś wytłumaczy, bo ja ciemniak jestem i nawet nie widziałem o istnieniu jakiegoś fandomu, dopóki nie kupiłem sobie komputera i Internetu. Zawsze myślałem, że jest jedna literatura, a w jej obrębie zawierają się dzieła o wybitnych wartościach literackich, oraz dobre, przeciętne i kiepskie. Sadziłem, że zamiast zasiadać do pisania fantastyki, autor zasiada do pisania powieści. Byłem pewien, że aby odnieść sukces w tej branży, wystarczy pisać dobre książki, a nie pisać książki „niefantastyczne”. Czy książki napisane np. przez Przewodasa noszą znaczek „tylko dla fandomu”? Nie? Zatem dlaczego nie trafiają do szerszego grona odbiorców? Wydaje mi się, że taki np. Haruki Murakami nie zastanawia się, czy pisze fantastykę, czy „główny nurt”, bo on po prostu opowiada to, co ma do opowiedzenia. Takoż i czytelnicy, sięgając po jego książki, w moim mniemaniu kierują się treścią, stylem, a nie etykietką.

Proszę nie odbierać mojej wypowiedzi jako sarkastycznej – naprawdę od dłuższego czasu próbuję dociec o co w tym wszystkim biega i zachodzę w głowę, czy to ja jestem dziwny, czy świat wokół mnie zwariował. Czy moje niezrozumienie to wynik pewnego umysłowego ograniczenia, czy może braku ograniczeń. Proszę o pomocną dłoń.
Poruszanie się szybciej od światła jest niemożliwe, a już na pewno nie pożądane, bo zwiewa czapkę.

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

Fandom to tacy ludzie co jeżdżą na konwenty i są w klubach. Istniał przed internetem. Współcześnie można ewentualnie ostatecznie podciągnąć pod fandom ludzi którzy nie mają czasu na konwenty i kluby ale piszą coś na forach. Fandom nie jest jakoś porażająco liczny, nawet jeśli weźmiemy do jednego wora miłośników książek, RPG, gier bitewnych i mangi - bo mają często konwenty wspólnie (choć nie wszyscy odzywają się do siebie wzajemnie).

Dużo ludzi (z tych których znam) kupuje książki o określonej tematyce a nie kupuje o innej. Na ten przykład znam trochę nastolatków co kupią historie o bohaterskich krasnoludach z toporami i elfach z łukami, nie kupią hard SF, nie kupią powieści historycznej, nie kupią książki kucharskiej ani wyklejanki o dinozaurach, nie kupią nawet fantasy o brudnych krasnoludach przymierających z głodu ani o bohatereskich kotołakach - bo chcą czytać klasyczne heroic fantasy i tyle.
I na odwrót - ogromna rzesza ludzi kupi kryminał a fantastykę uznaje za bzdury i nie czyta. A inna grupa kupi tylko romans.

Autorzy autorami, czytelnicy mają swoje preferencje. Te preferencje niekoniecznie są jednoznaczne z próbami formalnego podziału literatury na gatunki, ale dąży się do takiej zgodności. Taka zgodność daje w efekcie możliwość postawienia w Empiku pułek na których ludzie szybko znajdą coś co ich interesuje.
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Awatar użytkownika
Alfi
Inkluzja Ultymatywna
Posty: 19993
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 10:29

Post autor: Alfi »

Jeśli zauważysz, że nikt nie mówi o getcie romansu, kryminału, powieści sensacyjnej czy powieści , ani też o skupionych wokół tych gatunków fandomach - będziesz trochę bliżej sedna sprawy.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

To w istocie dziwne. Może to dlatego że czytelnicy romansów i kryminałów nie mają Polconu?
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Awatar użytkownika
niewiem
ZakuŻony Terminator
Posty: 319
Rejestracja: wt, 27 gru 2005 14:13

Post autor: niewiem »

To, co napisałeś, Albiorixie, jest dosyć oczywiste - nawet dla mnie. Ja też nie kupuję wszystkich książek jak leci i mam swoje preferencje. Mnie interesuje, co też napisałby taki np. Przewodas (przepraszam autora, że znowu powołuję się na niego, ale to jego post natchnął mnie do założenia tego wątku), czego nie pisze teraz, by zarobić więcej niż dotychczas. I jeśli pisanie "maintreamu" (cokolwiek to oznacza) jest tak opłacalne, to dlaczego? Czy ta literatura zawiera coś wyjątkowo wartościowego? A jeśli tak, to czy jest w ogóle sens pisać inną, mniej wartościową? Np. o bohaterskich kotołakach - dla garstki infantylnych półanalfabetów, którzy nie łykną niczego bardziej skomplikowanego?
Alfi pisze:Jeśli zauważysz, że nikt nie mówi o getcie romansu, kryminału, powieści sensacyjnej czy powieści , ani też o skupionych wokół tych gatunków fandomach - będziesz trochę bliżej sedna sprawy.
Ale skąd wzięło się owo getto i dlaczego właśnie fantastyka jest tym hermetycznym gatunkiem? I co to w ogóle znaczy "fantastyka", a co "główny nurt"? gdyby ktoś wyjaśnił mi te dwa pojęcia, to mogłoby mi pomóc.

Mam wrażenie, że - gdyby na FF zorganizować warsztaty literackie, gdzie zadaniem warsztatowiczów byłoby napisanie po jednym krótkim tekście mainstreamowym, fantastycznym, kryminalnym i sensacyjnym - to różnorodność tekstów nie byłaby większa, niż w przypadku innych warsztatów. Bo gatunki literackie zwyczajnie by się wymieszały - i moim zdaniem to zupełnie naturalne.

Jeśli ktoś pisze kiepsko, to nie dlatego, że pisze fantastykę, tylko dlatego, że pisze kiepsko.

EDIT: Jeśli można, to proszę o scalenie moich postów.

wpis moderatora:
Gadulissima: Proszę bardzo, scalone.
Poruszanie się szybciej od światła jest niemożliwe, a już na pewno nie pożądane, bo zwiewa czapkę.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

pułek
Boże...

A tak w ogóle, to nie mam w temacie nic do powiedzenia, niestety.
O fandomie nie wiem nic, ale pewnie się okaże, że do niego należę. Co zapewne sytuuje mnie w gronie tych złych (cokolwiek to znaczy) => pisuję na tym forum, pisuję do Fta, więc chyba mieszczę się w definicji Albiorixa.

Nie wiem też, jak autor tworzy utwór - może chce podzielić się opowieścią, może chce napisać kryminał, bo potrzebuje kasy na nowe kafelki w łazience. Mnie zajedno. Proces twórczy nie ma żadnego znaczenia po mojej stronie portfela - liczy się efekt końcowy, książka.

A podział literatury na tematykę jest wygodny, choć (jak zwykle) sztuczny, niedokładny i niedoskonały. Ale marketingowy jak najbardziej, na co wskazał Albiorix. Czysto użytkowy również. I nie uważam, żeby to było złe - ułatwia orientację.

Może nie powinno się do tego przykładać żadnej wagi. Ostatecznie, to tworzenie na siłę problemów, IMAO.
So many wankers - so little time...

Krzysztof Piskorski

Post autor: Krzysztof Piskorski »

To wszystko jest dużo prostsze i nie wymaga tak rozbudowanych spekulacji oraz metafor solno-pieprzowych. Chyba dobrze rozumiem, co autor (Przewodas) miał na myśli, bo podobne zdania, tylko ubrane w inną formę, słyszałem od innych osób parających się pisaniem fantastyki.

Jeśli ktoś mówi "fandom", to przecież wiemy co ma na myśli - zbiorowość fanów fantastyki, zebranych wokół fantastycznych forów, pism oraz konwentów. Co obejmuje każdą osobę czytającą tego posta. Nie da się zaprzeczyć, że taka zbiorowość istnieje, nie da się też zaprzeczyć, że to ona jest głównym konsumentem fantastyki.

A wszystkie, przyznam że trochę brzydkie, porównania z minogami, miały zapewne na celu jedno. Pokazać, że ludzi takich jest mało, a na dodatek są to ludzie bardzo wybredni i o specyficznym guście. Żeby książka zyskała poklask fandomu (za czym idzie sprzedaż, nagrody branżowe, dobre recenzje w sieci i w pismach papierowych) musi ona nie tylko być dobrze napisana, ale i spełniać kryteria tzw. dobrej fantastyki, które w dużej mierze przekreślają ją dla odbiorcy masowego. Choćby Dukaj, Stross, Watts - obsypani nagrodami, dla kogoś spoza oczytanych fanów fantastyki całkowicie nieczytelni, nudni, po prostu niezdatni do spożycia. Nawet autorzy popularnej fantastyki, jak imć Komuda albo Pilipiuk, poza fandomem mają stosunkowo niewielki odbiór.

Ci, którzy w żaden sposób nie należą do fandomu, nie korzystają z forów i nie czytają pism, są w 90% konsumentami Paoliniego oraz Harry'ego P, ewentualnie książek o krasnoludach, elfach i niziołkach robiących questa.

No i tu dochodzimy do paradoksu minoga. Jeśli autor napisze historyjkę o elfie, krasnoludzie i niziołku, którzy ruszają na questa, fandom takową książkę rozszarpie kłami recenzentów i pogrzebie pod murem cmentarnym z odciętą głową.

Jeśli natomiast autor napisze "dobrą fantastykę", wtedy jego jedynym odbiorcą są oczytani fani SF&F, których jest tyle co jednorożców, z reguły nie grzeszą zasobnymi portfelami i - co zauważył Przewodas - po prostu nie są w stanie zapewnić chleba nawet co lepszym autorom ze swojej półeczki.

Getto nie jest jakimś głupim wymysłem. Getto to okrutna statystyka. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto nie byłby czytelnikiem fantastyki i potrafiłby wymienić nazwiska 3-4 obecnie publikujących autorów z naszego poletka. Natomiast każdy mający cokolwiek do czynienia z książkami osobnik bez problemu wymieniał 3-4 autorów kryminałów lub 3-4 autorów powieści tzw. głównonurtowych.

A więc wracając do tematu. Hipotetyczny autor, który chce napisać książkę, albo skazuje się na egzystowanie w schnącym jeziorku fanów fantastyki, albo przemiania się w rybę dwudyszną i kiedy brak tlenu da mu się we znaki, przepełza do innego zbiornika, gdzie łatwiej mu będzie oddychać. Czyli musi zacząć tłuc historyjki o krasnoludach z toporkami, ewentualnie odejść od fantastyki kompletnie, żeby pisać kryminały, bajki dla dzieci, pseudointelektualną powieść niefantastyczną, po prostu dowolny gatunek, którego fanów jest więcej. Ewentualnie produkować dyskretne fuzje międzygatunkowe, które fantaści od biedy przyjmą za fantastykę, a fani kryminału albo literatury przez wielkie L za coś ze swojej półki.

Oczywiście przeskakiwanie z jeziorka w jeziorko to rozwiązanie tymczasowe. Bo niestety, wszystkie jeziorka powoli wysychają.

I tyle w temacie, teraz wracam do swojej pustelni, bo razi mnie światło dnia ;)

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

Minogi to chyba określenie ludzi bez głębszych myśli, zainteresowań i horyzontów, ale mogę się mylić, może autor sformułowania wyjaśni dokładniej.

Główny nurt to jak sama nazwa wskazuje - nurt. Nurty mają to do siebie że płyną - poprzez tematykę i styl. "Heroic fantasy" było głównym nurtem w starożytnym państwie Sumeryjskim, w średniowieczu głównonurtowa była sztuka sakralna. W filmie główny nurt obejmuje fantastykę (szczególnie tą gdzie jest miejsce na dużo efektów specjalnych) a o problemy egzystencjalne ledwo zahacza.

Jeśli mówi się że Dukaj czy inny Miéville idą w stronę głównego nurtu to znaczy że główny nurt idzie w kierunku fantastyki :)
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Post autor: Małgorzata »

Getto nie jest jakimś głupim wymysłem. Getto to okrutna statystyka. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto nie byłby czytelnikiem fantastyki i potrafiłby wymienić nazwiska 3-4 obecnie publikujących autorów z naszego poletka. Natomiast każdy mający cokolwiek do czynienia z książkami osobnik bez problemu wymieniał 3-4 autorów kryminałów lub 3-4 autorów powieści tzw. głównonurtowych.
A nie istnieją osobnicy, którzy mają do czynienia z książkami, czytają fantastykę i są w stanie wymienić autorów powieści głównonurtowych (bo też ich czytają) czy innych (bo oprócz fantastyki lubią kryminały, czy powieści historyczne, albo - o zgrozo - romanse)?

Znaczy, nie istnieje np. grupa czytelników mieszanych, u których nie występuje fanatyczne przywiązanie tylko do jednego działu tematycznego?

A tacy, co czytają słownik frazeologiczny oprócz tego?

Cholera, w jakim targecie jestem?! :(((

edit: Ach, żeby nie było - "Harry'ego Pottera" też przeczytałam. I Paoliniego.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
niewiem
ZakuŻony Terminator
Posty: 319
Rejestracja: wt, 27 gru 2005 14:13

Post autor: niewiem »

Krzysztof Piskorski pisze: Jeśli ktoś mówi "fandom", to przecież wiemy co ma na myśli - zbiorowość fanów fantastyki, zebranych wokół fantastycznych forów, pism oraz konwentów. Co obejmuje każdą osobę czytającą tego posta.
Trochę ciężko mi dyskutować, bo nadal nikt nie wytłumaczył mi co to jest "główny nurt". Na razie wiem, czym nie jest - nie jest fantastyką, powieścią przygodową, sensacyjną, młodzieżową ani historyczną. Tak więc w dalszym ciągu zachodzę w głowę, czegóż to należy "dosypać" do powieści fantastycznej, aby wyrwać się z getta.

Natomiast, co do powyższego: Ja nie uważam się za fana fantastyki, mimo iż czytam tego posta.
Krzysztof Piskorski pisze: A wszystkie, przyznam że trochę brzydkie, porównania z minogami, miały zapewne na celu jedno. Pokazać, że ludzi takich jest mało, a na dodatek są to ludzie bardzo wybredni i o specyficznym guście. Żeby książka zyskała poklask fandomu (za czym idzie sprzedaż, nagrody branżowe, dobre recenzje w sieci i w pismach papierowych) musi ona nie tylko być dobrze napisana, ale i spełniać kryteria tzw. dobrej fantastyki, które w dużej mierze przekreślają ją dla odbiorcy masowego. Choćby Dukaj, Stross, Watts - obsypani nagrodami, dla kogoś spoza oczytanych fanów fantastyki całkowicie nieczytelni, nudni, po prostu niezdatni do spożycia.

Dla mnie są czytelni i interesujący. Nie uważam się za oczytanego fana, ani w ogóle za fana fantastyki.
Krzysztof Piskorski pisze: Ci, którzy w żaden sposób nie należą do fandomu, nie korzystają z forów i nie czytają pism, są w 90% konsumentami Paoliniego oraz Harry'ego P, ewentualnie książek o krasnoludach, elfach i niziołkach robiących questa.
Jak wyżej. Mimo to nie jestem fanem wymienionych przez Ciebie książek.
Krzysztof Piskorski pisze: No i tu dochodzimy do paradoksu minoga. Jeśli autor napisze historyjkę o elfie, krasnoludzie i niziołku, którzy ruszają na questa, fandom takową książkę rozszarpie kłami recenzentów i pogrzebie pod murem cmentarnym z odciętą głową.
Zakładamy, że ta książka będzie słaba, tak? W takim wypadku rozszarpie ją każdy rozsądny czytelnik, niekoniecznie członek fandomu.
Krzysztof Piskorski pisze: Jeśli natomiast autor napisze "dobrą fantastykę", wtedy jego jedynym odbiorcą są oczytani fani SF&F, których jest tyle co jednorożców
Co to znaczy "dobra fantastyka"? Jeśli dobra fantastyka=jakakolwiek inna dobra książka, to dlaczego jedynym odbiorcą mają być "oczytani fani"?
Krzysztof Piskorski pisze: Getto nie jest jakimś głupim wymysłem. Getto to okrutna statystyka. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto nie byłby czytelnikiem fantastyki i potrafiłby wymienić nazwiska 3-4 obecnie publikujących autorów z naszego poletka. Natomiast każdy mający cokolwiek do czynienia z książkami osobnik bez problemu wymieniał 3-4 autorów kryminałów lub 3-4 autorów powieści tzw. głównonurtowych.
Ja czytam rozmaite książki - nie jestem więc chyba "czytelnikiem fantastyki", ale "czytelnikiem książek". I łatwiej byłoby mi wymienić z marszu 3-4 autorów fantastycznych, niż autorów kryminałów - nie mówiąc już o autorach "głównonurtowych" (bo nie wiem co to znaczy ;)).

EDIT: W "międzyczasie" dopisali się Albiorix i Małgorzata, więc część moich wywodów może się pokrywać z ich wypowiedziami (bądź kolidować w jakiś sposób) - to tak dla informacji :)
Ostatnio zmieniony ndz, 18 sty 2009 13:46 przez niewiem, łącznie zmieniany 1 raz.
Poruszanie się szybciej od światła jest niemożliwe, a już na pewno nie pożądane, bo zwiewa czapkę.

Krzysztof Piskorski

Post autor: Krzysztof Piskorski »

Małgorzata pisze: A nie istnieją osobnicy, którzy mają do czynienia z książkami, czytają fantastykę i są w stanie wymienić autorów powieści głównonurtowych (bo też ich czytają) czy innych (bo oprócz fantastyki lubią kryminały, czy powieści historyczne, albo - o zgrozo - romanse)?
Tego nie napisałem, więc proszę o nie naciąganie słów autora ;) Pokazałem tylko, że grupa fanów fantastyki jest hermetyczna "od zewnątrz" - czyli że nikt poza nami naszych ulubionych książek tak naprawdę nie chce czytać. Nigdy nie twierdziłem, że sami też się odgradzamy murem od reszty literatury. Wręcz przeciwnie, ludzie z fandomu sięgają zazwyczaj dość daleko w swoich gustach literackich.

Trolliszcze
Psztymulec
Posty: 996
Rejestracja: pn, 07 maja 2007 01:43

Post autor: Trolliszcze »

Albiorix pisze:Główny nurt to jak sama nazwa wskazuje - nurt. Nurty mają to do siebie że płyną - poprzez tematykę i styl.
"Główny nurt" jest dlatego, że są fantaści, którzy zawsze lepiej wiedzą. Jeszcze mi się nie zdarzyło spotkać człowieka, który na pytanie, co czyta, odpowiedziałby, że "główny nurt". Nie, normalni ludzie zaczynają wymieniać autorów, fascynacje i tak dalej. To fantaści mają coś nie tak z głowami i wymyślają sobie jakieś podziały - pewnie po to, żeby się dowartościować.

Awatar użytkownika
inatheblue
Cylon
Posty: 1013
Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37

Post autor: inatheblue »

"Getto" powoli się rozpuszcza, tylko że tego nie zauważamy lub nie chcemy zauważać. Jak się okazuje, np. Neil Gaiman już jest czytany przez ludzi, którzy zwykle unikają fantastyki. Niby że jeden Gaiman nie czyni wiosny, ale obserwuję powolną zmianę podejścia. Coraz więcej moich znajomych sięga po pojedyncze książki fantastyczne, o ile to nie jest ewidentne fantasy z elfami albo hard sf. Prawdę mówiąc, pytają czy dobre i o czym, samo słowo "fantastyka" źle im się kojarzy, bo maja o niej stereotypowe wyobrażenia, ale to im nie przeszkadza sięgać po "nie do końca fantastykę" - której przynależność gatunkowa dla nas jest oczywista. Często robią to sami z siebie. Istnienie granic międzygatunkowych mają dokładnie gdzieś, dopóki ktoś im tego nie podkreśli.
Oczywiście nie mogę na przykładzie mojego środowiska - w którym pewnie jest jakiś tam większy odsetek ludzi otwartych na nowe doświadczenia, niż w populacji ogólnej. Ale coś tam się pełzająco zmienia. Na pewno niefantastom trzeba zupełnie inaczej fantastykę przedstawiać i reklamować, bo oni nie myślą gatunkami, tylko autorami, jak mówi Trolliszcze.

Awatar użytkownika
Albiorix
Niegrzeszny Mag
Posty: 1768
Rejestracja: pn, 15 wrz 2008 14:44

Post autor: Albiorix »

Bo mainstream to zwyczajnie rzeczy najbardziej popularne i powszechne. Ergo Harry Potter płynie po uszy w głównym nurcie z racji samej popularności.

Podziały nie są chyba wyjątkowym zjawiskiem fantastyki. Miłośnicy thrillerów politycznych też chyba są w stanie sformułować "Czytam głównie thrillery polityczne".
nie rozumiem was, jestem nieradioaktywny i nie może mnie zniszczyć ochrona wybrzeża.

Krzysztof Piskorski

Post autor: Krzysztof Piskorski »

niewiem pisze: Natomiast, co do powyższego: Ja nie uważam się za fana fantastyki, mimo iż czytam tego posta.
No i to chyba kończy naszą dyskusję. Bo wedle moich kryteriów, jeśli czytasz książki fantastyczne i chce ci się zużywać prywatny czas na czytanie forum o fantastyce, to należysz do fandomu i to bardzo.

Jeśli według swoich kryteriów nie należysz, trudno, nie mamy platformy porozumienia, będę płakał z tego powody w kącie swojej jaskini.

A definicji głównego nurtu nikt ci przecież nie poda, choć większość to zjawisko lepiej czy gorzej czuje. Ale kiedy ociosasz z literatury prądy, które dla naszych Wielkich Intelektualistów są prądami czysto rozrywkowymi i nie niosącymi Idei (czyt. fantastyka, kryminał, powieść przygodowa, dziecięca, komiks, etc), to co pozostanie w większości będzie tym nieuchwytnym głównym nurtem. Pojęcie głównego nurtu szczególnie często pada w rozmowach fantastów, ale to nie my go stworzyliśmy, a jedynie fani i twórcy tzw. poważnej literatury, którzy nas sklasyfikowali jako jarmarczną rozrywkę. Przecież Huelle, Kuczok czy Pilch nie traktują Pilipiuka albo Piekary jako kogoś ze swojego podwórka. Przecież nasi autorzy, prócz Dukaja, nie są i nie będą nominowani do żadnej Nike ani innych paszportów polityki. Tu masz korzenie pojęcia głównego nurtu, dzielenia na "nas" i "tamtych". Jeśli chcesz dalej twierdzić, że niczego takiego jak główny nurt nie widzisz, Twoje prawo. Przecież nie będę Ci niczego wmawiał, ale jak zapewne zauważyłeś, większość ludzi ów nurt dostrzega i przyznaje jego istnienie.
niewiem pisze: Dla mnie są czytelni i interesujący. Nie uważam się za oczytanego fana, ani w ogóle za fana fantastyki.
Wiesz co, jeśli konsumujesz przynajmniej te kilka książek fantastycznych rocznie, to raczej nie masz podstaw żeby twierdzić, że nie jesteś oczytanym fanem fantastyki. Zresztą w moim mniemaniu zrozumienie Wattsa i Dukaja jest tu dostatecznym dowodem. Ale przecież nie będę Ci w stanie wmówić, za kogo powinieneś się uważać, a wszelkie próby tegoż byłyby potężnie głupie.

ODPOWIEDZ