Ech, spędziłem popołudnie w towarzystwie Polopiryny i Morfeusza – bywają i takie trójkąty:-) - a tu taka dyskusja…
No ale powoli, powoli…
Krzysztof Piskorski pisze: To wszystko jest dużo prostsze i nie wymaga tak rozbudowanych spekulacji oraz metafor solno-pieprzowych. Chyba dobrze rozumiem, co autor (Przewodas) miał na myśli, bo podobne zdania, tylko ubrane w inną formę, słyszałem od innych osób parających się pisaniem fantastyki.
Jeśli ktoś mówi "fandom", to przecież wiemy co ma na myśli - zbiorowość fanów fantastyki, zebranych wokół fantastycznych forów, pism oraz konwentów. Co obejmuje każdą osobę czytającą tego posta. Nie da się zaprzeczyć, że taka zbiorowość istnieje, nie da się też zaprzeczyć, że to ona jest głównym konsumentem fantastyki.
Definicja fandomu zdecydowanie za szeroka. Choćby dlatego, że ja się w niej mieszczę.
Krzysztof Piskorski pisze: A wszystkie, przyznam że trochę brzydkie, porównania z minogami, miały zapewne na celu jedno. Pokazać, że ludzi takich jest mało, a na dodatek są to ludzie bardzo wybredni i o specyficznym guście. Żeby książka zyskała poklask fandomu (za czym idzie sprzedaż, nagrody branżowe, dobre recenzje w sieci i w pismach papierowych) musi ona nie tylko być dobrze napisana, ale i spełniać kryteria tzw. dobrej fantastyki, które w dużej mierze przekreślają ją dla odbiorcy masowego. Choćby Dukaj, Stross, Watts - obsypani nagrodami, dla kogoś spoza oczytanych fanów fantastyki całkowicie nieczytelni, nudni, po prostu niezdatni do spożycia.
A to się nie nazywa po angielsku „wishful thinking”?
Głoszenie takich poglądów ma więcej wspólnego ze swego rodzaju pi-arem, niż z oceną realnych faktów. Nie wiem, jak ze Strossem czy Wattsem, ale pozycja Dukaja czy Sapkowskiego bierze się z popularności w kręgach zupełnie innych odbiorców, poza kręgiem jakiegokolwiek fandomu. Z Dukajem problem polega dodatkowo na tym, że płynie on pod prąd wszelkich trendów obecnych w fantastyce i gdyby nie jego wcześniej zdobyta pozycja, zostałby pewnie wyklęty przez fandom. No ale w zaistniałej sytuacji nie bardzo wypada, można najwyżej przyczepić się wypowiedzi publicystycznych.
To, czy książka jest dobrze, czy źle napisana, ma coraz mniejsze w fantastycznym getcie coraz mniejsze znaczenie (czy nie wspominałem kiedyś, że po wizycie w empiku długo się zastanawialem, co było nie tak, a w końcu uświadomiłem sobie, że ominąłem półkę z fantastyką?). Liczy się raczej poza fantastycznym gettem.
Nie wiem, kto to taki „oczytany fan fantastyki”? W jakim sensie „oczytany”? Czy ktoś, kto wprawdzie wie, co ostatnio napisał na „Polterze” facet o ksywce Gollum-24, ale na informację „Czekam na Godota” odpowie usłużnie „Chyba go widziałem godzinę temu w pizzerii”, może uchodzić za „oczytanego”?
Krzysztof Piskorski pisze:
Hipotetyczny autor, który chce napisać książkę, albo skazuje się na egzystowanie w schnącym jeziorku fanów fantastyki, albo przemiania się w rybę dwudyszną i kiedy brak tlenu da mu się we znaki, przepełza do innego zbiornika, gdzie łatwiej mu będzie oddychać. Czyli musi zacząć tłuc historyjki o krasnoludach z toporkami
Po to akurat nigdzie nie musi przepełzać.
Krzysztof Piskorski pisze: Pokazałem tylko, że grupa fanów fantastyki jest hermetyczna "od zewnątrz" - czyli że nikt poza nami naszych ulubionych książek tak naprawdę nie chce czytać.
Hermetyczność „od zewnątrz” jest pochodną hermetyczności „od wewnątrz”.
Krzysztof Piskorski] ludzie z fandomu sięgają zazwyczaj dość daleko w swoich gustach literackich. [/quote]
To „sięganie daleko” polega chyba na demonstracyjnym okazywaniu lekceważenia dla wszystkiego, co po drugiej stronie muru?
Krzysztof Piskorski pisze: wedle moich kryteriów, jeśli czytasz książki fantastyczne i chce ci się zużywać prywatny czas na czytanie forum o fantastyce, to należysz do fandomu i to bardzo.
Naprawdę, nie twórzmy mitów. Fandom to po prostu pewna forma życia towarzyskiego, dla której pretekstem jest istnienie pewnej konwencji literackiej. Dzieła w tej konwencji stworzone są ważne dla kilku, może kilkunastu procent jego uczestników.
Tak przekornie zapytam: Jak to się stało, że E. A. Poe – niewątpliwie fantasta – uchodzi za jednego z wybitniejszych twórców w historii literatury? Że Jules Verne i Herbert George Wells zdobyli w niej miejsce, którego nikt im już nie odbierze?
Odpowiadam: wszyscy trzej żyli w czasach, kiedy jeszcze nie było gett i fandomów.
Le drame de notre temps, c’est que la bêtise se soit mise à penser. (Jean Cocteau)
Hadapi dengan senyuman.