Przypadek
Moderator: RedAktorzy
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1765
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Przypadek
Wizyta u informologa (Sadzę, że starzy warsztatowicze powinni być zwolnieni z obowiązku pokazywania przepustki).
Półtora drabelka, ujęcie poważne, temat jak w edycji VIIA warsztatów tematycznych. Może tym razem wyszło?
Przypadek
Technik przyłożył skaner do głowy mężczyzny, program przeszukujący odnalazł właściwe wspomnienia i ekran laptopa rozjarzył się obrazami przeszłości.
– No proszę! – Inspektor Policji Pamięci Narodowej spojrzał na przesłuchiwanego. – Latem siedemdziesiątego szóstego przebywał pan w tym samym ośrodku wczasowym, w którym zatrzymał się agent SB Roman K.
– To przypadek!
– Później zaś – ciągnął policjant – wielokrotnie rozmawiał pan z Arnoldem L., także agentem bezpieki.
– Arnold był moim kumplem ze szkoły. Spotykaliśmy się czasem przy piwie, wspominaliśmy dawne czasy. Nie wiedziałem, że był bezpieczniakiem!
– Niedobrze. Pojutrze odbędzie się przyspieszona rozprawa. Jeżeli do tego czasu nie udowodni pan swej niewinności, nadany zostanie panu status tajnego współpracownika.
Funkcjonariusze złożyli sprzęt i wyszli. Gdy został sam, mężczyzna wspomniał los krewnych i znajomych, do których dobrała się PPN. Następnie przyniósł z łazienki żyletkę, podwinął rękawy koszuli, usiadł na łóżku i przeciął sobie żyły w nadgarstkach. Zanim stracił przytomność, zdążył jeszcze palcem umoczonym we krwi napisać na tapecie: NIE DONO...
Półtora drabelka, ujęcie poważne, temat jak w edycji VIIA warsztatów tematycznych. Może tym razem wyszło?
Przypadek
Technik przyłożył skaner do głowy mężczyzny, program przeszukujący odnalazł właściwe wspomnienia i ekran laptopa rozjarzył się obrazami przeszłości.
– No proszę! – Inspektor Policji Pamięci Narodowej spojrzał na przesłuchiwanego. – Latem siedemdziesiątego szóstego przebywał pan w tym samym ośrodku wczasowym, w którym zatrzymał się agent SB Roman K.
– To przypadek!
– Później zaś – ciągnął policjant – wielokrotnie rozmawiał pan z Arnoldem L., także agentem bezpieki.
– Arnold był moim kumplem ze szkoły. Spotykaliśmy się czasem przy piwie, wspominaliśmy dawne czasy. Nie wiedziałem, że był bezpieczniakiem!
– Niedobrze. Pojutrze odbędzie się przyspieszona rozprawa. Jeżeli do tego czasu nie udowodni pan swej niewinności, nadany zostanie panu status tajnego współpracownika.
Funkcjonariusze złożyli sprzęt i wyszli. Gdy został sam, mężczyzna wspomniał los krewnych i znajomych, do których dobrała się PPN. Następnie przyniósł z łazienki żyletkę, podwinął rękawy koszuli, usiadł na łóżku i przeciął sobie żyły w nadgarstkach. Zanim stracił przytomność, zdążył jeszcze palcem umoczonym we krwi napisać na tapecie: NIE DONO...
- terebka
- Dwelf
- Posty: 562
- Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56
Sugerujesz, że wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze?Marcin Robert pisze:Sadzę, że starzy warsztatowicze powinni być zwolnieni z obowiązku pokazywania przepustki
Do rzeczy:
Nie powiem, aby był to błąd techniczny. Jednak wątpliwości pozostają. Jedno zdanie - trzy pełnoprawne podmioty. Technik przyłożył... program odnalazł... ekran rozjarzył się... Technik, program, ekran. Czy nie lepiej rozbić to na osobne zdania? Względnie któryś z kolejnych podmiotów podporządkować (pewnie to bełkot. Z góry przepraszam) poprzedniemu imiesłowem? Na przykład: "... program przeszukujący odnalazł właściwe wspomnienia, rozjarzając ekran laptopa obrazami przeszłości".Technik przyłożył skaner do głowy mężczyzny, program przeszukujący odnalazł właściwe wspomnienia i ekran laptopa rozjarzył się obrazami przeszłości.
Z uwag dotyczących formy - tyle. Jeśli zaś o treści mowa, scenka może i wymowna, ale raczej nie powalająca. O braku fantastyki nie ma sensu się rozpisywać, bo co to za zarzut?
Jedna uwaga na koniec: Jeśli nie donosił, to i nie miał powodu aby się ciąć. Jeśli miał, to w opowiadaniu nie zostało to ujęte. Również szaleństwo, które mogłoby jakoś tłumaczyć czyn głównego bohatera nie za bardzo widoczne.
- terebka
- Dwelf
- Posty: 562
- Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56
Nie w takim wymiarze, który tłumaczyłby dramatyczny wybór podejrzanego o współudział. Oczywiście też moim zdaniem :)Dada pisze:Moim zdaniem zostało ujęte :)
Mężczyzna wspomniał los krewnych i znajomych, do których dobrała się PPN
Jakiż to los? Odbyła się rozprawa? Został im nadany status tajnych współpracowników? Czy społeczeństwo ich odrzuciło? Czy też może dokonało na nich samosądu? Nie wiadomo. Nie w tym jednak rzecz, co się stało z nimi, ale jak to się miało do głównego bohatera. On był niewinny. Nadanie statusu tw akurat jemu nie groziło. Nie miał powodu by się ciąć. A przynajmniej tekst takiego czynu nie uzasadnia.
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1765
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Sugeruję, że w przypadku starszych uczestników warsztatów wiadomo, którzy z nich brali udział w warsztatach. (Aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo. ;-) ).terebka pisze:Sugerujesz, że wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze?
Ale faktycznie - do rzeczy.
Cóż, nie jestem znawcą, wydaje mi się jednak, że w przypadku szeregu zdań opisujących etapy pewnego procesu możliwe jest oddzielenie ich przecinkami. Tym bardziej, że czyta się to wszystko wówczas bardziej płynnie, a jednocześnie podkreślone zostaje szybkie tempo akcji.terebka pisze:Nie powiem, aby był to błąd techniczny. Jednak wątpliwości pozostają. Jedno zdanie - trzy pełnoprawne podmioty. Technik przyłożył... program odnalazł... ekran rozjarzył się... Technik, program, ekran. Czy nie lepiej rozbić to na osobne zdania? Względnie któryś z kolejnych podmiotów podporządkować (pewnie to bełkot. Z góry przepraszam) poprzedniemu imiesłowem? Na przykład: "... program przeszukujący odnalazł właściwe wspomnienia, rozjarzając ekran laptopa obrazami przeszłości".Marcin Robert pisze:Technik przyłożył skaner do głowy mężczyzny, program przeszukujący odnalazł właściwe wspomnienia i ekran laptopa rozjarzył się obrazami przeszłości.
Uważasz, że urządzenia do skanowania mózgu (w celu odszukania zapisów wspomnień), Policja Pamięci Narodowej, nadzwyczajne procedury – podkreślę: w naszym kraju – służące tępieniu tajnych współpracowników bezpieki, to nie fantastyka? Mogę w takim razie domniemywać, że na przykład Limes Interior Zajdla odczytujesz jako realistyczną powieść polityczno-obyczajową z czasów późnego Gierka?terebka pisze:Z uwag dotyczących formy - tyle. Jeśli zaś o treści mowa, scenka może i wymowna, ale raczej nie powalająca. O braku fantastyki nie ma sensu się rozpisywać, bo co to za zarzut?
terebka pisze:Jedna uwaga na koniec: Jeśli nie donosił, to i nie miał powodu aby się ciąć. Jeśli miał, to w opowiadaniu nie zostało to ujęte.
A jaki los może spotkać ludzi w systemie, w którym dopuszczalne jest skanowanie mózgów, a przed sądem trzeba udowadniać własną niewinność? Trochę domyślności. Naprawdę nie masz żadnych skojarzeń historycznych (także współczesne się znajdą)? Zresztą nawet bez tych skojarzeń łatwo się domyślić, że demokracja to nie jest, obywatele zaś nie są traktowani tam podmiotowo.terebka pisze:Jakiż to los? Odbyła się rozprawa? Został im nadany status tajnych współpracowników? Czy społeczeństwo ich odrzuciło? Czy też może dokonało na nich samosądu? Nie wiadomo.Marcin Robert pisze:Mężczyzna wspomniał los krewnych i znajomych, do których dobrała się PPN
Widzisz, sęk w tym, że skoro nie potrafił wykazać tej niewinności, to znaczy, że był winny. Można się tego było łatwo domyślić z wypowiedzi policjanta.terebka pisze:Nie w tym jednak rzecz, co się stało z nimi, ale jak to się miało do głównego bohatera. On był niewinny. Nadanie statusu tw akurat jemu nie groziło. Nie miał powodu by się ciąć. A przynajmniej tekst takiego czynu nie uzasadnia.
Nie dostrzegasz szaleństwa systemu?terebka pisze:Również szaleństwo, które mogłoby jakoś tłumaczyć czyn głównego bohatera nie za bardzo widoczne.
EDIT: drobiazgi oraz
Uzupełnienia
1. Podstawowa zasada: Jeżeli jakikikolwiek fakt opisany został w dziele literackim, to znaczy, że faktycznie wydarzył się on w świecie przedstawionym przez to dzieło literackie. (Oczywiście o ile nie zostało w nim wyraźnie wspomniane, że się nie wydarzył. :-) ). I podobnie sprawa ma się z filmem. Na przykład jeżeli w filmie Vaterland - Tajemnica III Rzeszy Adolf Hitler żyje w roku 1964, panując nad potężnym imperium, to znaczy, że w świecie przedstawionym przez ten film Adolf Hitler naprawdę żyje w roku 1964, panując nad potężnym imperium. I nie ma tu nic do rzeczy fakt, że jakiś widz może w to nie wierzyć. :-) Podobnie: jeżeli w jakiejś powieści opisano wehikuł czasu, to znaczy, że w świecie przedstawionym tej powieści możliwe jest istnienie wehikułu czasu (inna sprawa, jak to zostało uzasadnione); jeżeli w jakimś utworze literackim napisano, że oskarżony musi sam udowodnić własną niewinność, to znaczy, że w świecie przedstawionym przez to dzieło oskarżony musi sam udowodnić własną niewinność. Musiałem o tej sprawie napisać, bo już dawno dostrzegłem, że niektórzy mają kłopoty z jej zrozumieniem.
2. I jeszcze drobna uwaga dotycząca fantastyki. Jeżeli w jakimś dziele literackim (lub filmowym) przedstawiono Polskę po reformach znoszących pieniądze, wprowadzających system rządów za pomocą referendów oraz nakazujących szkołom uczyć dzieci palenia papierosów, to wówczas takie dzieło może być uznane za fantastyczne, pomimo tego, że nie występują w nim elfy i statki kosmiczne. Dlaczego? To już pozostawiam domyślności czytających.
- terebka
- Dwelf
- Posty: 562
- Rejestracja: ndz, 13 lip 2008 23:56
Co do zdania początkowego. Tym bardziej ja nie jestem znawcą. Wszystko sporowadza się do indywidualnego odbioru przez czytelnika. Wartkie tempo równie dobrze mogłyby nadać krótkie zdania, przedstawiające szereg następujących po sobie etapów pewnego procesu.
Rzecz dotycząca fantastyki. W dobie techniki, gdy Japońcy stworzyli już niemal wszystko, łącznie z wdziankiem czyniącym człowieka niewidzialnym, wiele przedmiotów mogło stracić cechę fantastyki. Wiem, że kroczę po krawędzi, ale to też odbiór indywidualny. Skanery mózgu może są fantastyką, a może nie. Patrząc na dokonania skośnookich wynalazców mam wątpliwości. Oczywiście nie jestem fanem techniki, z szerokiej palety fantastyki zdecydowanie wybieram horror, dlatego za autorytet Sci-Fi, S-F, czy czegotamjeszcze robić nie mogę. A Limes Interior, jak i przytłaczającą większość Fantastyki Naukowej nie czytałem - nie moja branża. Co nie znaczy, że nie mam prawa do wątpliwości co może być naukowo-fantastyczne, a co celuje w realizm. Nie z lektury, lecz z realu.
Odbiór treści. No, właśnie w tym problem, że wrażenia zrodziły się z wątpliwości, a te powstały z niedomówień.
Technik przyłożył skaner do głowy mężczyzny. Na ekranie pojawiła się jego przeszłość. Obecność bohatera w miejscach, gdzie pojawiali się również agenci SB. Czy przypadkowości tych zdarzeń skanowanie nie wykazało? I czy w takim przypadku ten sam skan nie będzie mógł podczas rozprawy dowodzić niewinności bohatera?
Oczywiście: system. On może tłumaczyć wszystko. Ale szczegóły zostały ukryte. Nic nie wiadomo o losie rodziny. Co wynika z nadania komuś statusu tw? Jeśli jest to system, traktujący obywateli podmiotowo, w myśl zasady "dajcie mi człowieka a ja znajdę na niego paragraf", dlaczego mężczyznę przeciw któremu prowadzone jest dochodzenie zostawiono samego sobie z dostępem do łazienki i narzędzi tnących? Niedopatrzenie? Szaleństwo systemu objawia się właśnie dbaniem o takie szczegóły. Tutaj szaleństwo przeradza się w geniusz - system wie, jak nie dopuścić do ucieczki podejrzanego. Zwłaszcza ucieczki w śmierć.
No i ten romantyczny gest głównego bohatera. Podcięcie sobie żył i napisanie na ścianie informacji o niewinności. Komu on to napisał? Kto się o tym dowie, w systemie który kontroluje wszystko, łącznie z informacją? Z tym, co obywatele mogą wiedzieć. Czy lepszym rozwiązaniem nie byłaby walka o niewinność? Publiczne udowodnienie jej przed sądem? Z drugiej strony, czy dana by mu była po temu możliwość, w sytuacji, gdy system wie swoje i na prawdzie mu nie zależy?
To wszystko są jednak drobnostki. Ja nie ganię Twego opowiadania, jedynie zastanawiam się, czy odbiór czytelnika jest zbieżny z zamierzeniami autora. I jak daleko może pójść interpretacja tekstu, gdy nie wszystko zostało wyjaśnione.
edit bo Marcin Robert edytował.
Nie kwestionuję prawa do bycia fantastyką tekstu, którego fantastyczność opiera się na technicznych gadżetach i alternatywnej wizji przyszłości. O ile tekstu nie można interpretować inaczej. Tu można.
Rzecz dotycząca fantastyki. W dobie techniki, gdy Japońcy stworzyli już niemal wszystko, łącznie z wdziankiem czyniącym człowieka niewidzialnym, wiele przedmiotów mogło stracić cechę fantastyki. Wiem, że kroczę po krawędzi, ale to też odbiór indywidualny. Skanery mózgu może są fantastyką, a może nie. Patrząc na dokonania skośnookich wynalazców mam wątpliwości. Oczywiście nie jestem fanem techniki, z szerokiej palety fantastyki zdecydowanie wybieram horror, dlatego za autorytet Sci-Fi, S-F, czy czegotamjeszcze robić nie mogę. A Limes Interior, jak i przytłaczającą większość Fantastyki Naukowej nie czytałem - nie moja branża. Co nie znaczy, że nie mam prawa do wątpliwości co może być naukowo-fantastyczne, a co celuje w realizm. Nie z lektury, lecz z realu.
Odbiór treści. No, właśnie w tym problem, że wrażenia zrodziły się z wątpliwości, a te powstały z niedomówień.
Technik przyłożył skaner do głowy mężczyzny. Na ekranie pojawiła się jego przeszłość. Obecność bohatera w miejscach, gdzie pojawiali się również agenci SB. Czy przypadkowości tych zdarzeń skanowanie nie wykazało? I czy w takim przypadku ten sam skan nie będzie mógł podczas rozprawy dowodzić niewinności bohatera?
Oczywiście: system. On może tłumaczyć wszystko. Ale szczegóły zostały ukryte. Nic nie wiadomo o losie rodziny. Co wynika z nadania komuś statusu tw? Jeśli jest to system, traktujący obywateli podmiotowo, w myśl zasady "dajcie mi człowieka a ja znajdę na niego paragraf", dlaczego mężczyznę przeciw któremu prowadzone jest dochodzenie zostawiono samego sobie z dostępem do łazienki i narzędzi tnących? Niedopatrzenie? Szaleństwo systemu objawia się właśnie dbaniem o takie szczegóły. Tutaj szaleństwo przeradza się w geniusz - system wie, jak nie dopuścić do ucieczki podejrzanego. Zwłaszcza ucieczki w śmierć.
No i ten romantyczny gest głównego bohatera. Podcięcie sobie żył i napisanie na ścianie informacji o niewinności. Komu on to napisał? Kto się o tym dowie, w systemie który kontroluje wszystko, łącznie z informacją? Z tym, co obywatele mogą wiedzieć. Czy lepszym rozwiązaniem nie byłaby walka o niewinność? Publiczne udowodnienie jej przed sądem? Z drugiej strony, czy dana by mu była po temu możliwość, w sytuacji, gdy system wie swoje i na prawdzie mu nie zależy?
To wszystko są jednak drobnostki. Ja nie ganię Twego opowiadania, jedynie zastanawiam się, czy odbiór czytelnika jest zbieżny z zamierzeniami autora. I jak daleko może pójść interpretacja tekstu, gdy nie wszystko zostało wyjaśnione.
edit bo Marcin Robert edytował.
Nie kwestionuję prawa do bycia fantastyką tekstu, którego fantastyczność opiera się na technicznych gadżetach i alternatywnej wizji przyszłości. O ile tekstu nie można interpretować inaczej. Tu można.
-
- Fargi
- Posty: 312
- Rejestracja: wt, 12 gru 2006 01:49
- Płeć: Mężczyzna
Re: Przypadek
Zwracam uwagę na tytuł, bo wskazuje on (a przynajmniej powinien) trop interpretacyjny. Czy tak jest, to się okaże.Marcin Robert pisze:Przypadek
Błędów niewiele, prawie wcale. Ale przejadę się po nich dla porządku.
Nie, nie chodzi mi o to, czy pierwszy akapit powinien liczyć jedno zdanie, trzy, czy dziesięć, czy stanowić wielokrotnie złożony równoważnik zdania. Zwracam tylko uwagę, skoro skaner odczytuje myśli przesłuchiwanego, to przesłuchiwany i Roman K. musieli się wtedy spotkać, bo przecież mózg faceta to nie wszechwiedzący narrator trzecioosobowy. A skoro się spotkali, to co za problem ustalić, co robili podczas spotkań. Ot, chociażby w celu zabezpieczenia materiału dowodowego.Marcin Robert pisze:Technik przyłożył skaner do głowy mężczyzny, program przeszukujący odnalazł właściwe wspomnienia i ekran laptopa rozjarzył się obrazami przeszłości.
– No proszę! – Inspektor Policji Pamięci Narodowej spojrzał na przesłuchiwanego. – Latem siedemdziesiątego szóstego przebywał pan w tym samym ośrodku wczasowym, w którym zatrzymał się agent SB Roman K.
Mogę przyjąć w ramach licentia poetica, że skaner nie jest w stanie odtworzyć innych przejawów świadomości poza zapisem z kory wzrokowej i nie jest możliwe ustalenie, co indagowany w rzeczywistości myślał, czuł, mówił itp.
Choć oczywiście rozumiem, że PPN nie chodzi o dotarcie do prawdy, tylko o gonienie króliczka na zasadzie: "dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf". Niemniej, musieli przyłapać faceta na spotkaniu z Romanem K., skoro wiedzą to "z jego mózgu".
Ciach-ciach grubaska i zostaje 149 słów (czyli 99,33% półtora drabble'a).Marcin Robert pisze:– Niedobrze. Pojutrze odbędzie się przyspieszona rozprawa. Jeżeli do tego czasu nie udowodni pan swej niewinności, nadany zostanie panu status tajnego współpracownika.
A gdzie tu szalone słowa? Jeśli to kłamstwo, to kłamstwo. A jeśli prawda, to jako wyraz sprzeciwu przeciwko nieludzkiemu systemowi.Marcin Robert pisze:Zanim stracił przytomność, zdążył jeszcze palcem umoczonym we krwi napisać na tapecie: NIE DONO...
Generalnie uważam jednak, że tekst jest dobry, jakkolwiek brakuje mu typowej pointy, takiej z przytupem oraz na sto par i orkiestrę dętą. Niemniej jest to milion razy lepsze niż tekst przesłany na WT, który moim skromnym zdaniem nie spełniał nawet wymogów formalnych co do tematu. A powyższy spełnia bardziej (nie na 100%, ale blisko). I tylko tytuł jest mylący, bo w drabble'u nie chodzi o przypadek, tylko o totalitaryzm i zamordyzm niesprawiedliwego systemu.
A może właśnie ów bohater nie miałby nawet szans na uczciwy proces?terebka pisze:No i ten romantyczny gest głównego bohatera. Podcięcie sobie żył i napisanie na ścianie informacji o niewinności. Komu on to napisał? Kto się o tym dowie, w systemie który kontroluje wszystko, łącznie z informacją? Z tym, co obywatele mogą wiedzieć. Czy lepszym rozwiązaniem nie byłaby walka o niewinność? Publiczne udowodnienie jej przed sądem? Z drugiej strony, czy dana by mu była po temu możliwość, w sytuacji, gdy system wie swoje i na prawdzie mu nie zależy?
No i tutaj można to interpretować na różne sposoby. Być może bohater był słaby psychiczne. A może jego rodzinę i przyjaciół poddawano torturom, a ona chiał ich uniknąć? No i ostatecznie samobójstwo to jest jakaś puenta.
Ale zgadzam się, Terebka, że jest to romantyczne i trochę...za ckliwe?
Fantastyki w tym utworze także na pierwszy rzut oka nie dostrzegłam. Ale gdy Robert wytłumaczył, jestem jak najbardziej za nim.
Ja ciągle mam takie ograniczenie, że dopóki nie poczuję stereotypowej fanstastyki (typu wampiry, elfy, robotboye etc.) to tekst wydaje mi się niefantastyczny. Choć tak nie jest. I tutaj byłabym ostrożna z wytykaniem tego błędu, Terebka.
A może tenże skaner pokazywał 'obrazy' z mógu, których nawet sam zainteresowany nie był świadom (jest coś takiego jak pamięć mózgu rejestrująca wszystko co zobaczymy np. kątem oka itd, wszystkie obrazy, na które nie zwracamy w ogóle uwagi. Człowiek później ich nie pąmieta, ale w mózgu gdzieś to tkwi. Więc co to za problem dla takiego skanera?). Może bohater był z agentem SB w tym samym ośrodku, ale nie przejmował się jego osobą, którą po prostu (może raz, a może kilkakrotnie) widział?beton-stal pisze:Zwracam tylko uwagę, skoro skaner odczytuje myśli przesłuchiwanego, to przesłuchiwany i Roman K. musieli się wtedy spotkać, bo przecież mózg faceta to nie wszechwiedzący narrator trzecioosobowy. A skoro się spotkali, to co za problem ustalić, co robili podczas spotkań.
A może to znów kłamstwa systemu?
Ja w ogóle jakoś dziwnie się czuję czytając 'opowiadania' napisane w 150-ciu słowach. Ile można tym opowiedzieć? Moim zdaniem nie za dużo. Ani nie można rozwinąć portretu psychologicznego bohatera, ani akcji, ani tym bardziej skomplikowanej fabuły. Ale to IMHO. Rozumiem, że to dla utrudnienia jest i tym bardziej podziwiam autorów, którzy potrafią opowiedzieć jakąś historię w tak niewielu słowach...
Podobno w pisaniu liczy się zwięzłość...
Tych jednak form opowiadań i tak nie zrozumiem...
Ogólnie:
Poprawność językowa spora, oprócz tego pierwszego zdania (które mi tak samo, jak Terebce, nie pasowało). Merytoryczność też niezła.
W kwestii interpretacji to...całkowita swoboda czytelnika. Nie wiem czy taki była zamiar, ale tak wyszło.
Skondensowane i dobre, aczkolwiek mogło być lepiej.
-
- Fargi
- Posty: 312
- Rejestracja: wt, 12 gru 2006 01:49
- Płeć: Mężczyzna
Okay, dałem się przekonać. Zwłaszcza że dla PPN sam fakt przebywania w jednym miejscu z agentem oznacza winę/zdradę/współpracę etc.tuberoza pisze:A może tenże skaner pokazywał 'obrazy' z mógu, których nawet sam zainteresowany nie był świadom (jest coś takiego jak pamięć mózgu rejestrująca wszystko co zobaczymy np. kątem oka itd, wszystkie obrazy, na które nie zwracamy w ogóle uwagi. Człowiek później ich nie pąmieta, ale w mózgu gdzieś to tkwi. Więc co to za problem dla takiego skanera?). Może bohater był z agentem SB w tym samym ośrodku, ale nie przejmował się jego osobą, którą po prostu (może raz, a może kilkakrotnie) widział?
A może to znów kłamstwa systemu?
Jak widać - czasami się udaje. Jednak sens pisania takich króciutkich form widzę przede wszystkim jako zmuszenie się do dyscypliny. Dyscypliny, która może w przyszłości zaowocować w redagowaniu własnego dużego tekstu - po takim treningu łatwiej jest przyznać się przed samym sobą, że niektóre fragmenty są przegadane. I ciach-ciach, mentalne nożyczki idą w ruch, a czytelnika nie męczą dłużyzny w tekście.tuberoza pisze:Ja w ogóle jakoś dziwnie się czuję czytając 'opowiadania' napisane w 150-ciu słowach. Ile można tym opowiedzieć? (...) Podobno w pisaniu liczy się zwięzłość...
Tych jednak form opowiadań i tak nie zrozumiem...
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Sens pisania drabble'a (w tym przypadku 1,5 drabble'a) jest dość prosty - to forma, która wymusza na Autorze zrobienie zakończenia. :P
Z całą pewnością przez porównanie różnych tekstów na WT choćby, można zauważyć, które są lepsze/ciekawsze/łatwiej wpadające w pamięć.
To zasługa zakończenia. Oczywiście, nie samym zakończeniem drabble stoi - końcówka musi wynikać z pozostałych elementów, musi być z nimi związana bezpośrednio i wyraziście.
Drabble to również ćwiczenie z najprostszej kompozycji utworu - struktury linearnej (ta struktura to właściwie wektor).
I ze skrótu, który jest podstawą literackiej komunikacji przez tekst.
Dlatego drabble jest takie fajne - jest krótkie. Ograniczenie (100 słów) tak naprawdę jest ułatwieniem - podobno (wg amerykańskich badań percepcji) człowiek jest w stanie ogarnąć jednym rzutem oka właśnie tyle mniej więcej słów => Autor może zatem łatwo analizować efekt swojej pracy.
Te same zasady, które tworzą drabble, potrzebne są do stworzenia dłuższych form o tej samej kompozycji. A struktura linearna należy do podstawowych w literaturze i obecnie - najczęściej chyba stosowanych (ot, powrót do korzeni :P).
Dlatego drabble. Łatwo widać na nim też błędy. O wiele łatwiej niż na dłuższych tekstach. :)))
Z całą pewnością przez porównanie różnych tekstów na WT choćby, można zauważyć, które są lepsze/ciekawsze/łatwiej wpadające w pamięć.
To zasługa zakończenia. Oczywiście, nie samym zakończeniem drabble stoi - końcówka musi wynikać z pozostałych elementów, musi być z nimi związana bezpośrednio i wyraziście.
Drabble to również ćwiczenie z najprostszej kompozycji utworu - struktury linearnej (ta struktura to właściwie wektor).
I ze skrótu, który jest podstawą literackiej komunikacji przez tekst.
Dlatego drabble jest takie fajne - jest krótkie. Ograniczenie (100 słów) tak naprawdę jest ułatwieniem - podobno (wg amerykańskich badań percepcji) człowiek jest w stanie ogarnąć jednym rzutem oka właśnie tyle mniej więcej słów => Autor może zatem łatwo analizować efekt swojej pracy.
Te same zasady, które tworzą drabble, potrzebne są do stworzenia dłuższych form o tej samej kompozycji. A struktura linearna należy do podstawowych w literaturze i obecnie - najczęściej chyba stosowanych (ot, powrót do korzeni :P).
Dlatego drabble. Łatwo widać na nim też błędy. O wiele łatwiej niż na dłuższych tekstach. :)))
So many wankers - so little time...
- Marcin Robert
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1765
- Rejestracja: pt, 20 lip 2007 16:26
- Płeć: Mężczyzna
Dzięki za wszystkie komentarze! Zabierałem się właśnie do pisania wyjaśnień, ale spostrzegłem, że w znacznym stopniu zrobiliście to już za mnie. :-) Faktycznie, bohater opowiadanka mógł zobaczyć agenta Romana K. na przykład wtedy, gdy stał on na brzegu jeziora i nadmuchiwał sobie koło do pływania w kształcie kaczki. Co do fantastyczności nowych rozwiązań technicznych, to sprawa jest dyskusyjna. W roku 1973 do zalążka Internetu podłączonych było 35 komputerów, w większości znajdujących się w Stanach Zjednoczonych, ale także w Norwegii i Wielkiej Brytanii. Internet – znany wtedy pod nazwą ARPANET – był więc wówczas czymś jak najbardziej realnym. Gdyby jednak w tymże 1973 roku ukazało się opowiadanie opisujące globalną sieć, z której korzystać może pani Zosia z Legnicy i która dogłębnie zmieniła zarówno kulturę, jak i relacje społeczne, to wówczas zaliczyłbym takie opowiadanie jak najbardziej do fantastyki.
Teraz sprawa tytułu. Wskazywać ma on zarówno na konkretny, jednostkowy przypadek głównego bohatera - typowy jednak dla świata, w którym przyszło mu żyć – jak i na rolę przypadku w tym świecie. Jest to więc tytuł dwuznaczny. :-)
I na koniec sprawa "grubaska". Otóż znana mi jest reguła nakazująca bezlitosne wycinanie zaimka swój w jego różnych odmianach, sądzę jednak, że nie powinniśmy stosować tej zasady bezwzględnie. W końcu w mowie potocznej jest on używany, możemy więc dopuścić go w dialogach, szczególnie wtedy, gdy jest to logicznie uzasadnione. Jesteśmy wszak w stanie dowodzić nie tylko własnej, lecz także cudzej niewinności (na przykład członków uwięzionej rodziny). Policjant pouczył głównego bohatera, że musi on dowieść swej niewinności i wydaje mi się, że realny policjant wyraziłby się podobnie.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze. Jeśli główny zarzut wobec mojego dziełka dotyczy braku mocnego zakończenia, to postaram się napisać nowego półtoradrabelka, który będzie takie zakończenie zawierał. I będę pisał je do oporu, aż czytelnicy okażą zadowolenie. :D
Teraz sprawa tytułu. Wskazywać ma on zarówno na konkretny, jednostkowy przypadek głównego bohatera - typowy jednak dla świata, w którym przyszło mu żyć – jak i na rolę przypadku w tym świecie. Jest to więc tytuł dwuznaczny. :-)
I na koniec sprawa "grubaska". Otóż znana mi jest reguła nakazująca bezlitosne wycinanie zaimka swój w jego różnych odmianach, sądzę jednak, że nie powinniśmy stosować tej zasady bezwzględnie. W końcu w mowie potocznej jest on używany, możemy więc dopuścić go w dialogach, szczególnie wtedy, gdy jest to logicznie uzasadnione. Jesteśmy wszak w stanie dowodzić nie tylko własnej, lecz także cudzej niewinności (na przykład członków uwięzionej rodziny). Policjant pouczył głównego bohatera, że musi on dowieść swej niewinności i wydaje mi się, że realny policjant wyraziłby się podobnie.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze. Jeśli główny zarzut wobec mojego dziełka dotyczy braku mocnego zakończenia, to postaram się napisać nowego półtoradrabelka, który będzie takie zakończenie zawierał. I będę pisał je do oporu, aż czytelnicy okażą zadowolenie. :D