Harkonnen2 pisze:Zawsze można ludzi zagazować. Problem się rozwiąże. :)
Z tym to już musisz się zwrócić do Krakatau.
nosiwoda pisze:Does not compute. Skoro jest autodestruktywny, to jakim cudem jest go coraz więcej? Altruizm to egoizm podniesiony do potęgi - opiekujemy się innymi, bo to się nam na dłuższą metę opłaca. Tak samo robią zwierzęta. Mrówki nie chronią mszyc z miłości - one je HODUJĄ. Jak my krowy.
I właśnie o to mi chodziło, że w zachowaniu człowieka nie można dostrzec niczego innego, jak zachowania zwierzęcia ("hodowla" innych gatunków dla własnych korzyści). Tyle, że jest w przypadku Hss jest ono dużo bardziej skomplikowane (przede wszystkim wykorzystywana jest tu technologia), dlatego dla przyrody szkodliwe. Co do wzrostu liczby osobników, to mamy taką sytuację ze względu na postęp medyczny i promocję zdrowia. Jednak liczebność ludzi w skali historycznej jest regulowana głównie nie przez przyrodę (kataklizmy, choroby), ale sam gatunek (ww. autodestruktywność). Można to naszkicować jako sinusoidę: po rozkwicie cywilizacji zawsze następuje jej upadek na skutek konfliktów zbrojnych czy innych czynników negatywnych, czemu towarzyszy ogromna śmiertelność. Sądzę, że to jest właśnie ten naturalny mechanizm obronny, dzięki któremu liczba osobników nie może przekroczyć wartości krytycznej. Tyle że w przypadku człowieka nie jest on skuteczny; osobników o masie ciała wynoszącej średnio 70 kg nie powinno być więcej na planecie, niż ok. miliarda.
A my nie jesteśmy gatunkiem, wyższym taksonem? No, to czemu wypieranie
nasze jest czymś wyjątkowym? Zęby i pazury OK, ale ręce i narzędzia nie-OK? Bo co? Jedyna różnica jest nie jakościowa, bo robimy to samo, co inne gatunki, a nawet lepiej, bo staramy się chronić bardzo wiele gatunków roślin i zwierząt. Różnica jest tylko ilościowa.
Problem polega na tym, że ewolucja (niektórzy sądzą, że kosmici) wyfaworyzowała człowieka, nawet za bardzo. Pazury zęby i kopyta mają wszystkie zwierzęta, jednak żadna z tych "broni" nie przeważa nad drugą. Mamy więc stabilność z drobnymi odchyleniami. To tak, jakbyś ustawił naprzeciw siebie dwa Shermany: zwycięstwo osiągnie ten, który lepiej i sprytniej wykorzystał swój czołg. Jednak gdy naprzeciw czołgu (kłów i pazurów) wystawisz death stara (broń palna), to to pierwsze nie ma żadnych szans i zawsze będzie przegrywać.
Napisała, że przeoranie przyrody było już wcześniej, a teraz podejmowane są PRÓBY i STARANIA, żeby przywrócić równowagę.
To jest właśnie przykład tego, co było powiedziane w filmie: "Że człowiek tylko się zmienia w obliczu zagrożenia". Nie dotyczy to ofc samego człowieka, lecz można rozumować na wiele sposobów. W tym przypadku człowiek zaczyna się martwić o określone gatunki dopiero wówczas, gdy stoją na krawędzi zagłady. A gdzie była odpowiedzialność i przewidujące myślenie budowniczych drapaczy chmur w chwili, gdy gatunki miały znacznie większą liczebność, pytam?
Te starania to także są syzyfowe prace. Z jednej strony mamy WWF, Konwencję Ramsarską i Naturę 2000, a z drugiej - kłusownictwo, handel dzikimi zwierzętami, kolekcjonerstwo.
Gdyby nie ingerencja człowieka, to ewentualnie mogłabyś jeść zarobaczone
psianki, rozmiarów rajskiego jabłuszka, a nie "zdrowe jabłka z drzew". Wygodna
selektywność.
Nie chodziło mi o wielkie, nadmuchane, czerwone owoce, jakie opisujesz, lecz o owoce zdrowe, nie skażone przemysłowo i rolniczo. Wiadomo, że byłyby małe. Jednak posiadałyby wysokie walory odżywcze, bo w pełni naturalne. "To jest cywilizacja, nie ma zdrowej żywności, jemy szajs, byle tylko coś wpier*ać" - jak to pięknie podsumował znajomy.
A to nie wiesz, że masowo stawiane elektrownie wiatrowe mogą zmienić
układ prądów powietrznych i zmienić klimat na wielkich obszarach o wiele szybciej i łatwiej niż te straszliwe elektrownie na węgiel? Elektrownie atomowe - to jedyne ekologiczne rozwiązanie.
Elektrownie wiatrowe to nie tylko turbiny wiatrowe z potężnymi skrzydłami, jak
zapewne miałeś na myśli. Ale także, np. latawce. I wiadomo, że nie należy stawiać tego całych lasów, byle tylko osiągnąć jak największą wydajność, lecz rozmieszczać z głową. Wziąć pod uwagę każdą ewentualność. Elektrownia atomowa na czasy obecne, przy pokryciu zapotrzebowania na energię dla ogromnej ilości ludzi, jest najwydajniejsza, jednak nie jest ona niczym innym jak taką baterią do latarki: przy awarii, o którą wcale nie trudno, nie trzeba pisać, jak katastrofalne będą następstwa. A wyeksploatowaną można co najwyżej zabetonować.
Brawo, Xiri! Ludobójstwo na skalę globalną! Ostateczne rozwiązanie! Tylko przyklasnąć! Jedziesz, dziewczyno! edit: Xiri właśnie przyznała się do światopoglądu kosmity. Hmm. Czemu nie jestem zdziwiony?
Przeczytaj raz jeszcze tamto zdanie. "Trzeźwo myślących" - o właśnie. Nie napisałam: "tych - dokładnie tych - kosmitów z filmu". Gdybym spotkała obcych o wręcz boskiej świadomości, którzy mieliby dobre rozwiązania na problemy, z którymi ludzkość sobie nie może poradzić, z chęcią pomogłabym im je zrealizować. Dlaczego? Bo myślę o przyszłości w skali globalnej, a nie gatunkowej. Nie wspomniałam nic o ludobójstwie, czym mnie z góry zaatakowałeś. Jeśli żyje się w zamkniętej klice (tu na planecie Ziemia), rozwiązanie z zewnątrz tych, którzy mają w omawianej branży ogromne doświadczenie, jest złotym jabłkiem.
kiwaczek pisze:Ależ proszę bardzo - kormoran czarny.
Czy ptak ten dewastuje środowisko w taki sposób, że potem nie nadaje się ono długo do użytku? Czy zatruwa glebę metalami ciężkimi i niszczy siedliska niezliczonych gatunków zwierząt? Takie zniszczenia miałam na myśli, nienaturalne. Gatunków pokroju kormorana jest sporo, chociażby słonie indyjskie i afrykańskie.