Ile tekst ma odleżeć i czy autor też leżakuje
Moderator: RedAktorzy
- Husiaty
- Pćma
- Posty: 234
- Rejestracja: sob, 17 lis 2007 14:29
Ile tekst ma odleżeć i czy autor też leżakuje
Zastanawiam się, ile tekst musi odelżeć? Tzn, najczęściej mówi się o miesiącu, czy to wystarczy, aby znaleźć co ważniejsze błędy i potknięcia, czy zaleca się więcej?
Druga sprawa, to czy autor powinien przerywać pisanie na tydzień czy dwa? Czy zaleca się codzienne pisanie tak, aby wbić to do planu dnia każdego z nas?
Mam nadzieję, że taki wątek już nie powstał ;-)
Druga sprawa, to czy autor powinien przerywać pisanie na tydzień czy dwa? Czy zaleca się codzienne pisanie tak, aby wbić to do planu dnia każdego z nas?
Mam nadzieję, że taki wątek już nie powstał ;-)
Ostatnio napisałem bestsellera, tylko jakoś kiepsko się sprzedaje...
- kiwaczek
- szuwarowo-bagienny
- Posty: 5629
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:54
Odpowiedź jest prosta - nie ma zasad. Jednemu wystarczy tydzień, dla innych trzy miesiące to za mało. Tempo pisania też jest zdecydowanie osobnicze. Jedni potrafią 40 stron dziennie i to bez przerw przez cały tydzień, inni mogą napisać pół strony raz na miesiąc.
Więc jeżeli chciałeś odpowiedzi na pytania, to je masz. Jeśli wątek zaś miał służyć temu, żeby się teraz każdy wana be autor zaczął wypowiadać ile to on może i ile to mu wystarczy - to się zaraz zacznie ;)
Więc jeżeli chciałeś odpowiedzi na pytania, to je masz. Jeśli wątek zaś miał służyć temu, żeby się teraz każdy wana be autor zaczął wypowiadać ile to on może i ile to mu wystarczy - to się zaraz zacznie ;)
I'm the Zgredai Master!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
Join us young apprentice!
Jestem z pokolenia 4PiP i jestem z tego dumny!
- Husiaty
- Pćma
- Posty: 234
- Rejestracja: sob, 17 lis 2007 14:29
Interesuje mnie to, gdyż czytając czasem (z rzadka) opinie pisarzy, mówi się o różnych długościach.
Nie chodzi mi o poczytanie opinii innych użytkowników, tylko o to, czy ja, czytając moje wypociny po miesiącu, będę gotowy wyłapać własne, głupawe błędy. Skoro jest pewność, że to zależy od osoby, można skasować temat, a nawet wskazane ;-) Bo skoro to zależy odemnie - to pozostawie to sobie już... :-)
Pozdrawiam,
Husiaty
Nie chodzi mi o poczytanie opinii innych użytkowników, tylko o to, czy ja, czytając moje wypociny po miesiącu, będę gotowy wyłapać własne, głupawe błędy. Skoro jest pewność, że to zależy od osoby, można skasować temat, a nawet wskazane ;-) Bo skoro to zależy odemnie - to pozostawie to sobie już... :-)
Pozdrawiam,
Husiaty
Ostatnio napisałem bestsellera, tylko jakoś kiepsko się sprzedaje...
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
A niektórzy potrafią machnąć za jednym podejściem dwa arkusze, po czym przez następne pół roku w ogóle nie pisać, niaf niaf niaf :->kiwaczek pisze:Jedni potrafią 40 stron dziennie i to bez przerw przez cały tydzień, inni mogą napisać pół strony raz na miesiąc.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Reguł na odleżenie nie ma, ponieważ nie jest to proces zewnętrzny, Husiaty, a tak chcesz do niego podchodzić. Tymczasem ograniczenia, jak zwykle, są wewnątrz, w Twoim własnym mózgu. :P
Rzecz w tym, że podstawą odleżenia nie jest czas w ogóle (czyli miesiąc, tydzień, doba, etc.), lecz czas, w jakim zapominasz (a zatem osobniczy proces, który jest zależny od Twoich cech i czynników zewnętrznych przypadkowych mniej lub bardziej). Czasami wystarczy bardzo interesujące zajęcie, które odciągnie uwagę na parę dni od tekstu, a czasami po prostu się nie da i już, miesiąc mija, a ciągle pamiętasz aż za dobrze.
Tymczasem chodzi o to, by zapomnieć większość szczegółów, bo tylko wtedy można zyskać dystans do tekstu. Nigdy tak duży, jak dystans odbiorcy, który widzi tekst po raz pierwszy, ale wystarczający, by zweryfikować swoje przekonanie, że napisało się to, co się napisało, wystarczająco zrozumiale.
Dlatego powtórzę za Kiwaczkiem. NIE MA REGUŁY, DLA KAŻDEGO TEN CZAS JEST INNY.
A jak "zapomnieć"? Zwykle nie da się nie myśleć o różowym słoniu, prawda? Należy zatem czym prędzej zająć się kolejnym tekstem. A potem kolejnym. I kolejnym. Tak długo, dopóki te wszystkie teksty nie zaczną się mylić. Wtedy można wrócić do pierwszego i poprawiać. :P
Rzecz w tym, że podstawą odleżenia nie jest czas w ogóle (czyli miesiąc, tydzień, doba, etc.), lecz czas, w jakim zapominasz (a zatem osobniczy proces, który jest zależny od Twoich cech i czynników zewnętrznych przypadkowych mniej lub bardziej). Czasami wystarczy bardzo interesujące zajęcie, które odciągnie uwagę na parę dni od tekstu, a czasami po prostu się nie da i już, miesiąc mija, a ciągle pamiętasz aż za dobrze.
Tymczasem chodzi o to, by zapomnieć większość szczegółów, bo tylko wtedy można zyskać dystans do tekstu. Nigdy tak duży, jak dystans odbiorcy, który widzi tekst po raz pierwszy, ale wystarczający, by zweryfikować swoje przekonanie, że napisało się to, co się napisało, wystarczająco zrozumiale.
Dlatego powtórzę za Kiwaczkiem. NIE MA REGUŁY, DLA KAŻDEGO TEN CZAS JEST INNY.
A jak "zapomnieć"? Zwykle nie da się nie myśleć o różowym słoniu, prawda? Należy zatem czym prędzej zająć się kolejnym tekstem. A potem kolejnym. I kolejnym. Tak długo, dopóki te wszystkie teksty nie zaczną się mylić. Wtedy można wrócić do pierwszego i poprawiać. :P
So many wankers - so little time...
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- Husiaty
- Pćma
- Posty: 234
- Rejestracja: sob, 17 lis 2007 14:29
-
- Nexus 6
- Posty: 3388
- Rejestracja: śr, 27 gru 2006 15:45
Dokładnie. W moim przypadku tekst (taki na 30 stron) leżakuje kilka miesięcy. Powieść - kilka lat. Chyba że piszę coś na konkurs, to oczywiście leci szybciej; staram się mieć gotowy tekst alfa co najmniej 2 miechy przed godziną zero. Piszę, jak mi się podoba, ostatnio mało, bo mam już dosyć. Jednak zawsze po napisaniu czegoś odkładałam to i brałam się za kolejny tekst, a kiedy drugi skończyłam, wracałam do poprzedniego (kilka miesięcy potem gdzieś tak wypadało). Czytałam, poprawiałam i znów odkładałam na czas nieokreślony. Tyle, że ja lamka jestem, a nie autor.kiwaczek pisze:Odpowiedź jest prosta - nie ma zasad.
/e: praca naukowa to co innego. Trudno się za nią zabrać, nie chce się, ale kiedy już się zacznie pisać i liczyć, to nie można skończyć.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
E, dlaczego niechętnie i trudno? Sama przyjemność, a na dodatek rośnie. Ja tam lubię...Trudno się za nią zabrać, nie chce się, ale kiedy już się zacznie pisać i liczyć, to nie można skończyć.
Nieważne, offtop się robi.
Wracając do kwestii leżakowania tekstu - najzabawniejsze jest to, że im lepsza znajomość języka (na poziomie nieświadomej kompetencji), tym mniej tekst musi leżeć. Nie, nie dlatego, że dystans przychodzi wtedy większy - nie przychodzi. Dlatego, że od pierwszego podejścia maleje prawdopodobieństwo błędu.
Zwykle jest tak, że osoby z wysokimi kompetencjami językowymi nie tylko nie robią błędów na poziomie wyrazu i zdania (irytujące, ale łatwe do poprawienia), ale też na poziomie większych całości utworu literackiego (akapitów, rozdziałów, etc.).
I to jest regułą - dyscyplina myślenia albo przychodzi z kompetencją językową nieświadomą, albo ta kompetencja wynika właśnie z dyscypliny myślenia. Nie wiem. Ale reguła się sprawdza, niezależnie od przyczyn. :P
So many wankers - so little time...
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
Projekty projektami, ale... Przyznam się ze wstydem, że często w ogóle nie leżakuję tekstów (sytuacja "RatunkuDeadline!!!"). Mam za to tryb pracy dłubacza, pracę nad kolejnymi stronami zaczynam od poprawiania poprzednich, stąd najwięcej do poprawki jest zwykle w pierwszych akapitach (jeszcze się człowiek nie rozkręcił) i w zakończeniu (bo po nim nic nie ma, więc niczego się nie poprawiało...)
Ja bym może wolała inaczej, bo przez to wolno piszę, a z moim zawodem człowiek wolałby szybciej, ale się nie da.
To chyba nie jest kwestia kompetencji językowej, tylko stopnia perfekcjonizmu...
Ja bym może wolała inaczej, bo przez to wolno piszę, a z moim zawodem człowiek wolałby szybciej, ale się nie da.
To chyba nie jest kwestia kompetencji językowej, tylko stopnia perfekcjonizmu...