Leworucjonista ;-) Mieville
Moderator: RedAktorzy
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3279
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Fakt, z trzech powieści Mieville'a jakie znam też najbardziej lubię "Bliznę". Nie ma się już wrażenia czytania nowelizacji RPG jakie towarzyszyło mi chwilami w czasie lektury "Dworca...".nosiwoda pisze:Z kolei "Blizna" podobała mi się najbardziej z tych czterech powieści Mieville'a, jakie czytałem. Chociaż jak tak myślę, to chyba również podobała mi się scenografia głównie, bo podstawowy wątek zakończył się nieco łyso.
Spoko ;-), jeszcze z 10 tomów i dowiemy sie o Bas-Lag tego, czego chcemy ;-).inatheblue pisze:Ale Iron Council to jest, yyy, 4 tom? Trochę późno.
Może i tak być. I jedni to polubią, inni nie. Ja jestem w stanie to zaakceptować.inatheblue pisze:Może ten autor po prostu tak ma, świat go obchodzi, fabuła mniej.
Z tym, że przyznasz, że czytyanie o elfach i krasnoludach (nawet nazwanych trochę inaczej jak u T. Williamsa czy M.S Rohana) w co drugim utworze było dość nudne.inatheblue pisze:nie jest rewolucyjny. Jest tylko anty.
"Wszyscy Mają Krasnoludy, A My Nie."
O tyle, o ile, bo widać analogie do "Nigdziebądź" Gaimana i całej tradycji brytyjskiej literatury dzieciecej.nosiwoda pisze:"LonNiedyn" nawiązuje, owszem, do schematu wyprawy-po-coś-magicznego. Ale jeśli idzie o rasy, otoczenie, sprawy nadnaturalne, to raczej nie działa antyschematom - w tej działce jest IMO raczej oryginalny.
Bo on jest czynny radykał socjalistyczny ;-). NMSPinatheblue pisze:O ile się orientuję, Mieville czynnie manifestował
Edit:
O "LonNiedynie", specjanlnie dla Iny ;-)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
Już dawałem tego linka, Q :)
A żeby nie było pusto, to dorzucę linkę do recenzji Shadowmage'a na Katedrze (zaraz sam ją czytam).
A żeby nie było pusto, to dorzucę linkę do recenzji Shadowmage'a na Katedrze (zaraz sam ją czytam).
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Ebola
- Straszny Wirus
- Posty: 12009
- Rejestracja: czw, 07 lip 2005 18:35
- Płeć: Nie znam
Mnie LonNiedyn bardzo poszedł. Owszem, scenografia rozbudowana, ale nie odniosłam wrażenia, żeby była celem samym w sobie. Nie, raczej, uzupełniała fabułę, przewrotną zresztą :) Miałam kupę zabawy i wiecie co? dopiero receznja nosiwody uświadomiła mi, że to literatura dla młodszego czytelnika (wiek bohaterów nie jest dla mnie wystarczającym kryterium), bo ja nie wpadłam na to.;) Według mnie to książka bez barier wiekowych. I to jest plus najpluśsiejszy :)
Jedz szczaw i mirabelki, a będziesz, bracie, wielki!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
FORUM FAHRENHEITA KOREĄ PÓŁNOCNĄ POLSKIEJ FANTASTYKI! (Przewodas)
Wzrúsz Wirúsa!
- inatheblue
- Cylon
- Posty: 1013
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 16:37
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3279
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
BTW. właśnie sobie uswiadomiłem, że fantasy dziele (podświadomie) nie na "stare" i "nowe", ale na "nurt (powiedzmy) baśniowo-legendarny" (w którym najważniejszy jest klimat, archetypy, styl itp.) i "nurt wordbuildingowo-RPGowy" (w którym przeważa przemyślana konstrukcja świata).(I stojącą gdzieś w pól drogi fantasy parahistoryczną.) Mieville ląduje w tym drugim nurcie na równi z Feistem czy Rohanem, przy czym idzie krok dalej niż oni.
Rzekłbym, że róznica jest w tym czy autorzy wolą - za Tolkienem - traktować swoje utwory jako współczesne eposy, legendy, mity (wręcz mitologie), czy też - jak Zelazny, Mieville czy u nas Dukaj - korzystać z możliwosci kreacyjnych jakie daje fikcja niepodległa zarówno zasadom realizmu jaki i konieczonści trzymania się naukowego prawdopodobieństwa. Sądzę, że to rozdwojenie jest dla fantasy i jej dalszych dróg rozwoju sprawą podstawową. Podziały na Next Wave i kasykę są mniej istotne w sumie.
(Przy czym kłopot mam z Tolkienem i Le Guin - od archetypów i klimatu u nich aż gęsto, ale światy budowali z precyzją godną zegarmistrza. Można zatem - skoro u Tolkiena mamy wszystko ;-) - powiedzieć, że cały realizowany obecnie potencjał - mityczny, parahistoryczny i wordbuildingowy był tak naprawdę już u Ojca Założyciela - obecni "rewolucjoniści" tak naprawdę dostrzegają możliwoscxi, które konwencja niosła ze sobą od początku. )
E: korekta i dodany akapit
Rzekłbym, że róznica jest w tym czy autorzy wolą - za Tolkienem - traktować swoje utwory jako współczesne eposy, legendy, mity (wręcz mitologie), czy też - jak Zelazny, Mieville czy u nas Dukaj - korzystać z możliwosci kreacyjnych jakie daje fikcja niepodległa zarówno zasadom realizmu jaki i konieczonści trzymania się naukowego prawdopodobieństwa. Sądzę, że to rozdwojenie jest dla fantasy i jej dalszych dróg rozwoju sprawą podstawową. Podziały na Next Wave i kasykę są mniej istotne w sumie.
(Przy czym kłopot mam z Tolkienem i Le Guin - od archetypów i klimatu u nich aż gęsto, ale światy budowali z precyzją godną zegarmistrza. Można zatem - skoro u Tolkiena mamy wszystko ;-) - powiedzieć, że cały realizowany obecnie potencjał - mityczny, parahistoryczny i wordbuildingowy był tak naprawdę już u Ojca Założyciela - obecni "rewolucjoniści" tak naprawdę dostrzegają możliwoscxi, które konwencja niosła ze sobą od początku. )
E: korekta i dodany akapit
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Podstawę definicji, czym jest powieść fantastyczna, stanowi stwierdzenie, że świat przedstawiony w takim utworze nie jest odbiciem realności, rzeczywistości poznanej autora. I potem zaczynają się podziały w zależności od tego, który autor co sobie wziął jako inspirację/motyw/whatever do świata przedstawionego. Nie wiem, czemu, ale dzisiaj wyjątkowo mnie to wkurza, choć zwykle śmieszy.
Ponieważ generalnie uważam, że takie mnożenie podziałów na nurty, podnurty, odmiany i mutacje, to idealna wymówka, by kreować po prostu kolejnych "innowatorów"/odkrywców => taki marketingowy myk.
Nie wychodzi mi, żeby Mieville miał coś do powiedzenia, oprócz olśniewaniem właśnie światem przedstawionym - niewątpliwie sprawnie. Ale nadal - jest to tylko dobre mieszanie, nic więcej jak dla mnie. Można raz przeczytać, ale nie zjawiska tu nie widzę.
Dabliu stwierdził wcześniej, że odkrywcze jest np. sięgnięcie do surrealizmu. Odkrywcze jest stworzenie surrealizmu. Wprowadzenie bohaterów niejasno podzielonych na dobrych i złych literatura robiła również wcześniej. Nawet fantastyczna. I fantasy, jeżeli chcemy się uprzeć. Nie, nie pomnę źródeł, ale Kres będzie OK. I nie, to też nie jest odkrywcze.
Mieville jest fajny dla mnie na jeden raz. Nie wrócę raczej do "Dworca Perdido". Fajnie się czytało i tyle. Nic więcej i nic mniej, IMAO.
Ponieważ generalnie uważam, że takie mnożenie podziałów na nurty, podnurty, odmiany i mutacje, to idealna wymówka, by kreować po prostu kolejnych "innowatorów"/odkrywców => taki marketingowy myk.
Nie wychodzi mi, żeby Mieville miał coś do powiedzenia, oprócz olśniewaniem właśnie światem przedstawionym - niewątpliwie sprawnie. Ale nadal - jest to tylko dobre mieszanie, nic więcej jak dla mnie. Można raz przeczytać, ale nie zjawiska tu nie widzę.
Dabliu stwierdził wcześniej, że odkrywcze jest np. sięgnięcie do surrealizmu. Odkrywcze jest stworzenie surrealizmu. Wprowadzenie bohaterów niejasno podzielonych na dobrych i złych literatura robiła również wcześniej. Nawet fantastyczna. I fantasy, jeżeli chcemy się uprzeć. Nie, nie pomnę źródeł, ale Kres będzie OK. I nie, to też nie jest odkrywcze.
Mieville jest fajny dla mnie na jeden raz. Nie wrócę raczej do "Dworca Perdido". Fajnie się czytało i tyle. Nic więcej i nic mniej, IMAO.
So many wankers - so little time...
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3279
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
Tym niemniej jest coś pięknego w tym świecie wolnej - od ograniczeń konwencji - wyobraźni.Małgorzata pisze:Nie wychodzi mi, żeby Mieville miał coś do powiedzenia, oprócz olśniewaniem właśnie światem przedstawionym - niewątpliwie sprawnie. Ale nadal - jest to tylko dobre mieszanie, nic więcej jak dla mnie. Można raz przeczytać, ale nie zjawiska tu nie widzę.
(Choć po prawdzie czyż w świecie WH40k tak samo nie było? Skojarzenie mam tym silniejsze, że "Dworzec Perdido" czytałem symultanicznie z - fatalnie przetłumaczonym - kosmiczno-młotkowym "Okiem Terroru" Bayley'a i "Krwawym tropem" Eriksona. We wszystkich trzech przypadkach miałem identyczne wrażenie przewagi świata nad fabułą, a w dwu pierwszych równie uderzające było swobodne łaczenie elementów wziętych z fantasy i SF dobranych głównie wg. estetycznego klucza.)
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas
- Q
- Nexus 6
- Posty: 3279
- Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01
- nimfa bagienna
- Demon szybkości
- Posty: 5779
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
- Płeć: Nie znam
Pam-pa-ram-pam, ogłasza, że...
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.
- nimfa bagienna
- Demon szybkości
- Posty: 5779
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
- Płeć: Nie znam
Lipiec? Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
Uwierzę, jak zobaczę.
Uwierzę, jak zobaczę.
Tłumaczenie niechlujstwa językowego dysleksją jest jak szpanowanie małym fiutkiem.