Sztuka współczesna (i nie tylko)
Moderator: RedAktorzy
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Sztuka współczesna (i nie tylko)
Wątek poświęcony jest szeroko pojętej sztuce. Jeśli ktokolwiek ma jakieś ciekawe informacje, bądź własne refleksje i chce się podzielić, zapraszam. Malarstwo, proza eksperymentalna, muzyka, rzeźba, happeningi – ważne, żeby było ciekawie.
Z początku myślałem jedynie o sztuce współczesnej – najnowsze trendy, kierunki, style – ale właściwe możemy rozszerzyć temat do sztuki wszystkich czasów.
Z początku myślałem jedynie o sztuce współczesnej – najnowsze trendy, kierunki, style – ale właściwe możemy rozszerzyć temat do sztuki wszystkich czasów.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Dziś o godzinie 23 na antenie Dwójki Polskiego Radia odbędzie się audycja Ewy Szczecińskiej pt. "Jak powstaje arcydzieło?"
Zapowiada się ciekawie. Będzie mowa między innymi o tym, czy utwór eksperymentalny może utrwalić się w kulturze jako wartościowe, ponadczasowe dzieło.
Zapowiada się ciekawie. Będzie mowa między innymi o tym, czy utwór eksperymentalny może utrwalić się w kulturze jako wartościowe, ponadczasowe dzieło.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- Orson
- Ośmioł
- Posty: 686
- Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55
Dla większości osób, sztuka współczesna, w szczególności eksperymentalna jest niezrozumiała. Ze sztuka nie jest jak z fizyką, czy chemią. Każdy może odczytać dane dzieło na swój sposób. Problem pojawia się wtedy, kiedy jednostka zastanawia się i zastanawia ,,co też autor miał na myśli"? Samo wprawienie człowieka w takie zastanowienie nie jest Sztuką. Gdyby tak było, sztuką stałoby się każde grafomaństwo czy druciarstwo.
Jeśli spora grupa osób nie potrafi w żadne sposób zinterpretować dzieła, nie budzi w nich żadnych emocji, poza irytacją ,,o co właściwie chodzi", według mnie, nie jest to sztuka. Sztuka ma budzić emocje, różne. Może zastanawiać, prowokować do myślenia. Do myślenia nad czymś, konkretnym tematem, lub tematami, lecz kiedy zmusza nas do strzelania, pozbawia wiedzy dotyczącej tematu staje się bezużyteczna.
,,Czarny kwadrat na białym tle" i ,,Biały kwadrat na czarnym tle" - są to przykłady żartu artystycznego, który początkowo ( i nadal!) wielu krytyków wzięło na poważnie. A w ślad za nimi poszli inni artyści...
To tak odnośnie moich skromnych refleksji.
Jeśli spora grupa osób nie potrafi w żadne sposób zinterpretować dzieła, nie budzi w nich żadnych emocji, poza irytacją ,,o co właściwie chodzi", według mnie, nie jest to sztuka. Sztuka ma budzić emocje, różne. Może zastanawiać, prowokować do myślenia. Do myślenia nad czymś, konkretnym tematem, lub tematami, lecz kiedy zmusza nas do strzelania, pozbawia wiedzy dotyczącej tematu staje się bezużyteczna.
,,Czarny kwadrat na białym tle" i ,,Biały kwadrat na czarnym tle" - są to przykłady żartu artystycznego, który początkowo ( i nadal!) wielu krytyków wzięło na poważnie. A w ślad za nimi poszli inni artyści...
To tak odnośnie moich skromnych refleksji.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat
- symbeline
- Mamun
- Posty: 142
- Rejestracja: czw, 26 lut 2009 15:45
SAmo sedno. Jestem tego samego zdania. Niestety nawet krytycy dają sie nabrać na bełkot bo im głupio chyba czasem napisać,ze nie wiedza o co w tym chodzi.Orson pisze: kiedy jednostka zastanawia się i zastanawia ,,co też autor miał na myśli"? Samo wprawienie człowieka w takie zastanowienie nie jest Sztuką. Gdyby tak było, sztuką stałoby się każde grafomaństwo czy druciarstwo.
Jeśli spora grupa osób nie potrafi w żadne sposób zinterpretować dzieła, nie budzi w nich żadnych emocji, poza irytacją ,,o co właściwie chodzi", według mnie, nie jest to sztuka. Sztuka ma budzić emocje, różne. Może zastanawiać, prowokować do myślenia. Do myślenia nad czymś, konkretnym tematem, lub tematami, lecz kiedy zmusza nas do strzelania, pozbawia wiedzy dotyczącej tematu staje się bezużyteczna.
,i.
Performer, który tylko rzuca mięsem w ludzi, niewiele wedle mnie wnosi do spojrzenia od nowa na owo sformułowanie. A taki pokaz ostatni odbył sie w naszym Arsenale.
"Każda kobieta obojętnie jak stosowana zagraża twemu życiu i zdrowiu "
Ja w sumie też jestem kobietą. trudno ideałem być nie mogę
Ja w sumie też jestem kobietą. trudno ideałem być nie mogę
- Laris
- Psztymulec
- Posty: 916
- Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25
Sztuka skończyła się, gdy modne zrobiły się futuryzmy, kubizmy, kleksizmy i inne cuda na kiju.
No, może od tamtej pory się zdarzyły jakieś przebłyski, ale fotografia i grafika na amen odebrały pałeczkę malarstwu. Sztuka przestała być już domeną artystów, bo została sprowadzona poniżej mułu. Już graffiti na osiedlu i pociągach bardziej mnie zachwyciło, niż bohomazy Picassa. Bo żeby namalować obraz mierzący kilkanaście metrów szerokości trzeba mieć odwagę i talent. Odwagę - bo malowanie po murach bez pozwolenia może się źle skończyć. Talent - bo graffiti pojawia się w ciągu jednej nocy.
Tak czy siak, za artystami i "sztuką" (taką przez małe "s") nie przepadam i nazwanie mnie "artystą" odbieram jako obrazę.
No, może od tamtej pory się zdarzyły jakieś przebłyski, ale fotografia i grafika na amen odebrały pałeczkę malarstwu. Sztuka przestała być już domeną artystów, bo została sprowadzona poniżej mułu. Już graffiti na osiedlu i pociągach bardziej mnie zachwyciło, niż bohomazy Picassa. Bo żeby namalować obraz mierzący kilkanaście metrów szerokości trzeba mieć odwagę i talent. Odwagę - bo malowanie po murach bez pozwolenia może się źle skończyć. Talent - bo graffiti pojawia się w ciągu jednej nocy.
Tak czy siak, za artystami i "sztuką" (taką przez małe "s") nie przepadam i nazwanie mnie "artystą" odbieram jako obrazę.
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Co masz na myśli, mówiąc „spora grupa”? 100-200 osób? 90 procent? Gdzie widzisz granicę między sztuką a nie-sztuką? Poza tym ja zawsze myślałem, że sztuka, to chyba raczej taka elitarna zabawa. Dochodzimy tutaj do kwestii kompetencji odbiorcy. Być może nie rozumie danego dzieła, bo jest do jego percepcji nie przygotowany? Zważ na to, że niektóre dzieła sztuki doceniono dopiero po wielu latach. Być może brak nam dystansu?Orson pisze:Jeśli spora grupa osób nie potrafi w żadne sposób zinterpretować dzieła, nie budzi w nich żadnych emocji, poza irytacją ,,o co właściwie chodzi", według mnie, nie jest to sztuka.
Rozumiem, że mówisz o sztuce w ogóle? Wszystkich jej dziedzinach?Laris pisze: Sztuka skończyła się, gdy modne zrobiły się futuryzmy, kubizmy, kleksizmy i inne cuda na kiju.
Ja myślę, że sztuka sprowadzona do poziomu mułu rzecznego przestaje być sztuką. Ta prawdziwa wciąż jest domeną artystów.Sztuka przestała być już domeną artystów, bo została sprowadzona poniżej mułu.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- Orson
- Ośmioł
- Posty: 686
- Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55
Gesualdo, pisząc o ,,sporej grupie" ludzi miałem na myśli wszystkich odbiorców z wyjątkiem twórcy, jego żony, lub męża, kochanki, kochanka, rodziców. Tak, wiele dzieł zostało docenionych po śmierci artysty. Jednak, czy powinniśmy każdą masturbację na scenie i każde pomazane płótno traktować jako dzieła ewentualnego prekursora?
Jestem liberałem, uważam, że jeśli kogoś pasjonują takie rzeczy, nie je tworzy. Dla mnie nie jest to sztuka. Natomiast, jeśli twórca umie sprzedać to co robi, ludzie się tym interesują, to nie widzę w tym żadnego problemu. Tylko, że to ma swoją nazwę.
Są też kontrowersyjne przykłady. Dark queen, to jeszcze sztuka, czy już wygłupy? Znam ludzi, których występy tych panów bawią, podobają się, ba! Organizowane są nawet wieczory poetyckie z Dark queen. Ja nie mogę pozbyć się wrażenia kiczu, pomijając fakt, że tranwestytów ( nie ważne, czy typowych, czy na potrzeby seansu) toleruję, jednak gwałcą moje poczucie estetyzmu. Ktoś powie- nie muszę z nimi chodzić do łóżka, ani ich oglądać. I ktoś powie słusznie. Na tym polega wybór, a jeśli jakaś grupa ludzi, niezależna, czerpie duchową, emocjonalną przyjemność lub przeżycia w związku z ich działalnością, to uważam, to za sztukę. Specyficzną, ale nadal sztukę.
Nie zgodziłbym się z Tobą do końca Larisie. Kubizm przedstawia załamanie formy, przez co wiele dzieł kubistycznych wzbudza różnego rodzaju emocje od rozbawienia po przerażenie. Ba! Wiele z tych dzieł ma jasne, precyzyjne aluzje historyczne i kulturowe. Tak samo z futuryzmem.
Problem zaczyna się wtedy, gdy dochodzimy do tzw. ,,sztuki współczesnej" , czy też ,,extramodernizmu". Jakura skacze z wieżowca i rozbija się na ustawionym wcześniej pod budynkiem płótnem. Masłowska sprzedaje puszki z własnym potem, łojem i spermą chłopaka. O ile jeszcze von Hagena jestem w stanie zrozumieć (wg. mnie jest wiele argumentów, które świadczą za tym, iż jego twory nie są prowokacjami) to powyższe przykłady nazwałbym ,,sraniem w banie".
Jestem liberałem, uważam, że jeśli kogoś pasjonują takie rzeczy, nie je tworzy. Dla mnie nie jest to sztuka. Natomiast, jeśli twórca umie sprzedać to co robi, ludzie się tym interesują, to nie widzę w tym żadnego problemu. Tylko, że to ma swoją nazwę.
Są też kontrowersyjne przykłady. Dark queen, to jeszcze sztuka, czy już wygłupy? Znam ludzi, których występy tych panów bawią, podobają się, ba! Organizowane są nawet wieczory poetyckie z Dark queen. Ja nie mogę pozbyć się wrażenia kiczu, pomijając fakt, że tranwestytów ( nie ważne, czy typowych, czy na potrzeby seansu) toleruję, jednak gwałcą moje poczucie estetyzmu. Ktoś powie- nie muszę z nimi chodzić do łóżka, ani ich oglądać. I ktoś powie słusznie. Na tym polega wybór, a jeśli jakaś grupa ludzi, niezależna, czerpie duchową, emocjonalną przyjemność lub przeżycia w związku z ich działalnością, to uważam, to za sztukę. Specyficzną, ale nadal sztukę.
Nie zgodziłbym się z Tobą do końca Larisie. Kubizm przedstawia załamanie formy, przez co wiele dzieł kubistycznych wzbudza różnego rodzaju emocje od rozbawienia po przerażenie. Ba! Wiele z tych dzieł ma jasne, precyzyjne aluzje historyczne i kulturowe. Tak samo z futuryzmem.
Problem zaczyna się wtedy, gdy dochodzimy do tzw. ,,sztuki współczesnej" , czy też ,,extramodernizmu". Jakura skacze z wieżowca i rozbija się na ustawionym wcześniej pod budynkiem płótnem. Masłowska sprzedaje puszki z własnym potem, łojem i spermą chłopaka. O ile jeszcze von Hagena jestem w stanie zrozumieć (wg. mnie jest wiele argumentów, które świadczą za tym, iż jego twory nie są prowokacjami) to powyższe przykłady nazwałbym ,,sraniem w banie".
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Heh, tak czytając, skojarzyło mi się, że już gdzieś widziałam te stwierdzenia, że "sztuka się skończyła"... Ach, ta cykliczność, diachronia może nawet?
Tak mi się wydaje, że tezy o końcu sztuki (tej wysokiej zwłaszcza, która przeciwstawiana jest komercji) pojawiają się, kiedy jakaś forma rzeczonej sztuki staje się po prostu mocno wyczerpana - zaczyna być ograniczeniem, nie rozszerzeniem percepcji dzieła artystycznego. Wtedy nieuchronnie nadchodzi nowe, eksperymentalne, łamiące dotychczasowe konwencje. Może po prostu nie doczekaliśmy się jeszcze w tym stuleciu przełomowych twórców, jak np. Picasso lub Dali? Albo jeszcze o nich nie wiemy...
Tak szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie jest ten koniec sztuki. Kiedy zdarza mi się mijać galerię sztuki współczesnej w Twierdzy, czasami widuję tam naprawdę interesujące obrazy, rzeźby, tkaniny, grafiki. A czasami nie. Ale to już moje gusta niezawisłe - nie każde dzieło budzi we mnie jakiekolwiek emocje, choćby tylko lekkie zainteresowanie. Ale prosta jestem, to pewnie dlatego...
BTW. "Guernica" mi się podoba - treściowe dzieło, wielowarstwowe, dające bardzo szerokie pole interpretacyjne. To więcej niż mogłabym powiedzieć o współczesnej literaturze...
Tak mi się wydaje, że tezy o końcu sztuki (tej wysokiej zwłaszcza, która przeciwstawiana jest komercji) pojawiają się, kiedy jakaś forma rzeczonej sztuki staje się po prostu mocno wyczerpana - zaczyna być ograniczeniem, nie rozszerzeniem percepcji dzieła artystycznego. Wtedy nieuchronnie nadchodzi nowe, eksperymentalne, łamiące dotychczasowe konwencje. Może po prostu nie doczekaliśmy się jeszcze w tym stuleciu przełomowych twórców, jak np. Picasso lub Dali? Albo jeszcze o nich nie wiemy...
Tak szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie jest ten koniec sztuki. Kiedy zdarza mi się mijać galerię sztuki współczesnej w Twierdzy, czasami widuję tam naprawdę interesujące obrazy, rzeźby, tkaniny, grafiki. A czasami nie. Ale to już moje gusta niezawisłe - nie każde dzieło budzi we mnie jakiekolwiek emocje, choćby tylko lekkie zainteresowanie. Ale prosta jestem, to pewnie dlatego...
BTW. "Guernica" mi się podoba - treściowe dzieło, wielowarstwowe, dające bardzo szerokie pole interpretacyjne. To więcej niż mogłabym powiedzieć o współczesnej literaturze...
So many wankers - so little time...
- Orson
- Ośmioł
- Posty: 686
- Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55
Nie uważam, żeby sztuka się skończyła.
Jest wielu świetnych twórców, tyle, że traktowani są jak epigoni. Współcześni kubiści, dadaiści, klasycy, secesjoniści czy ,,neoromantycy". Można by długo wymieniać style, a i nazwiska. Ale promuje się dzisiaj ,,sztukę współczesną", która jaka jest, wszyscy wiemy. Nawet jeśli znają się wśród niej perełki, to bynajmniej do ,,sztuki współczesnej" należą tylko z nazwy. Chociażby jeden z moich ulubieńców Robin Gunningham, czy liczni twórcy trójwymiarowej sztuki ulicznej z Andre na czele.
Jest wielu świetnych twórców, tyle, że traktowani są jak epigoni. Współcześni kubiści, dadaiści, klasycy, secesjoniści czy ,,neoromantycy". Można by długo wymieniać style, a i nazwiska. Ale promuje się dzisiaj ,,sztukę współczesną", która jaka jest, wszyscy wiemy. Nawet jeśli znają się wśród niej perełki, to bynajmniej do ,,sztuki współczesnej" należą tylko z nazwy. Chociażby jeden z moich ulubieńców Robin Gunningham, czy liczni twórcy trójwymiarowej sztuki ulicznej z Andre na czele.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat
- kaj
- Kadet Pirx
- Posty: 1266
- Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50
Ale o co chodzi? Taką np. muzykę to ja nie odczytuje, tylko słucham. Na obrazy to sobie patrzę. Jak jakieś teksty są na obrazku, to odczytuję. Odczytuję teksty w książkach. Ale nie na swój sposób, tylko konwencjonalny: od początku do końca, od dołu do góry i od lewej do prawej.Orson pisze:Dla większości osób, sztuka współczesna, w szczególności eksperymentalna jest niezrozumiała. Ze sztuka nie jest jak z fizyką, czy chemią. Każdy może odczytać dane dzieło na swój sposób.
Akurat malewicz z tymi kwadratami to był bardzo serio.,,Czarny kwadrat na białym tle" i ,,Biały kwadrat na czarnym tle" - są to przykłady żartu artystycznego
Przez wieku sztuka prekolumbijsak czy Czarnej Afryki w Europie nie budziła żadnych emocji. I co? Nie jest sztuką?Jeśli spora grupa osób nie potrafi w żadne sposób zinterpretować dzieła, nie budzi w nich żadnych emocji, poza irytacją ,,o co właściwie chodzi", według mnie, nie jest to sztuka.
- Baranek
- Mamun
- Posty: 183
- Rejestracja: śr, 10 sie 2005 18:16
To zdaje się Łysiak w "Statku" napisał, że malarstwo kończy się wtedy, kiedy można zawiesić obraz do góry nogami bez szkody dla odbiorcy. I ja się z tym zgadzam. Bo też prosty jestem.
I takie zdarzenie miało miejsce. W uznanej jakiejś galerii. Nie czy przypadkiem nie w Luwrze. Nie pamiętam. Obraz przez kilka tygodni wisiał do góry nogami i nikt się nie zorientował.
Moim prywatnym numerem jeden jest (czy może już był, bo to dawno było), który pieczołowicie pokrywał wielkie płótna liczbami (rosnąco, od jednego w górę) i równoczenie mówił głośno co pisze i nagrywał to na magnetofon. Jak ja go widzałem, to był przy jakiś naprawdę astronomicznych liczbach. Dorobił do tego jakąś filozofię i błyszczał.
Nie wiem, może nie potrafił namalować jelenia?
I takie zdarzenie miało miejsce. W uznanej jakiejś galerii. Nie czy przypadkiem nie w Luwrze. Nie pamiętam. Obraz przez kilka tygodni wisiał do góry nogami i nikt się nie zorientował.
Moim prywatnym numerem jeden jest (czy może już był, bo to dawno było), który pieczołowicie pokrywał wielkie płótna liczbami (rosnąco, od jednego w górę) i równoczenie mówił głośno co pisze i nagrywał to na magnetofon. Jak ja go widzałem, to był przy jakiś naprawdę astronomicznych liczbach. Dorobił do tego jakąś filozofię i błyszczał.
Nie wiem, może nie potrafił namalować jelenia?
- Orson
- Ośmioł
- Posty: 686
- Rejestracja: ndz, 05 kwie 2009 18:55
Nie wiem, czy to jest śmieszne, czy może ironiczne. Ufam, że któraś z tych dwóch opcji. Wstydziłbym się tłumaczyć Ci, co oznacza słowo ,,odczytać" w danym kontekście. Interpretować? Zrelacjonować? Wyczuć? Zrozumieć? Zapraszam do słownika.Ale o co chodzi? Taką np. muzykę to ja nie odczytuje, tylko słucham. Na obrazy to sobie patrzę. Jak jakieś teksty są na obrazku, to odczytuję. Odczytuję teksty w książkach. Ale nie na swój sposób, tylko konwencjonalny: od początku do końca, od dołu do góry i od lewej do prawej.
Ale Malewicz nie jest jedynym, który posłużył się kwadratami. I nie pierwszym. Pierwszym był francuski dadaista, zrobił to dla żartu. Z tego co wiem, Malewicz potraktował swoje dzieło... specyficznie. Ciężko powiedzieć, czy w grę wchodziło tam nabicie krytyków w butelkę, czy ideologia. Z racji na to, co mówił o tym obrazie i wiedząc jakie podejście do życia miał Malewicz, stawiam na to pierwsze.Akurat malewicz z tymi kwadratami to był bardzo serio.
Otóż obawiam się, że budziła. Proszę zajrzeć do odpowiednich źródeł. Fascynacja Cartera sztuką magrebu , czy dzieła zdobiące dwór Richelieu. Posążki i wytwory sztuki azteckiej były bardzo popularne wśród portugalskiej szlachty. Z kolei wiele rzeźb lub elementów konstrukcyjnych dla łacienników wykonywali twórcy perscy, mamelici, swojego czasu Bizancjum.Przez wieku sztuka prekolumbijsak czy Czarnej Afryki w Europie nie budziła żadnych emocji. I co? Nie jest sztuką?
Sztuka obcych kultur zawsze budziła zainteresowanie, oczywiście nie na skalę masową, bo i wtedy sztuka ogółem nie budziła zainteresowania na skalę masową.
Zatem nie zgodzę się z Tobą Kaju w całej rozciągłości.
,,Mówię po hiszpańsku do Boga, po włosku do kobiet, po francusku do mężczyzn, a po niemiecku do mojego konia" Karol V Obieżyświat
- kaj
- Kadet Pirx
- Posty: 1266
- Rejestracja: śr, 28 wrz 2005 13:50
Ino ja muzykę po prostu sobie słucham. A obrazy ogladam. i tel. Albo mi to sprawia przyjemność, albo nie. Co ja mam intrepretować? Zrozumieć?Orson pisze:Nie wiem, czy to jest śmieszne, czy może ironiczne. Ufam, że któraś z tych dwóch opcji. Wstydziłbym się tłumaczyć Ci, co oznacza słowo ,,odczytać" w danym kontekście. Interpretować? Zrelacjonować? Wyczuć? Zrozumieć? Zapraszam do słownika.Ale o co chodzi? Taką np. muzykę to ja nie odczytuje, tylko słucham. Na obrazy to sobie patrzę. Jak jakieś teksty są na obrazku, to odczytuję. Odczytuję teksty w książkach. Ale nie na swój sposób, tylko konwencjonalny: od początku do końca, od dołu do góry i od lewej do prawej.
Jak tu zrozumieć symfonie Haydna czy pejzaże Szyszkina? Nie rozumiem.
Poezje tez sobie po prostu czytam, jak mi sie podoba. Jak mi się nie podoba, to nie czytam. Interpretowałem to w szkole, na lekcjach odpowiednich.
Otóż obawiam się, że budziła. Proszę zajrzeć do odpowiednich źródeł. Fascynacja Cartera sztuką magrebu , czy dzieła zdobiące dwór Richelieu. Posążki i wytwory sztuki azteckiej były bardzo popularne wśród portugalskiej szlachty.Przez wieku sztuka prekolumbijska czy Czarnej Afryki w Europie nie budziła żadnych emocji. I co? Nie jest sztuką?
Zatem nie zgodzę się z Tobą Kaju w całej rozciągłości.[/quote]
Piszesz o incydentalnych zainteresowaniach przy morzu obojętności. Czyli wedle tej definicji nie była to sztuka.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
- No-qanek
- Nexus 6
- Posty: 3098
- Rejestracja: pt, 04 sie 2006 13:03
Współczesne obrazy to nie tylko niekończący się performance, dopisywanie filozofii do każdego badziewia. Oprócz tego pojawa się dużo wartościowej sztuki - i to bynajmniej nie są niedobitki.
Moda jest na różne zboczenia... I co z tego?
No i jestem przeciwny odgórnemu ustalaniu co jest sztuką, a co nie.
Każdy ma inne poczucie estetyki, inne sposoby odczuwania. Można tylko podzielić ludzi na tych, którzy wolą odczuwać tylko najpłycej oraz tych, którzy wrażliwośc mają dużo większą.
Bez tej interpretacji "Słoneczniki" okażą się niegodne nazwania sztuką?
Jest taki obraz Dalego, ze słoniami, tytułu nie pamiętam - i on wygląda równie dobrze obiema stronami do góry :)))
A bardziej poważnie - sztukę tworzą różne rzeczy - to może być sama zabawa kolorem. Wtedy góra czy dół nie mają znaczenia.
W temacie sztuki to bardzo polecam wykład Ramachandrana (trzeba trochę przewinąć). Dla mnie miało to duży wpływ na postrzeganie sztuki.
Moda jest na różne zboczenia... I co z tego?
No i jestem przeciwny odgórnemu ustalaniu co jest sztuką, a co nie.
Każdy ma inne poczucie estetyki, inne sposoby odczuwania. Można tylko podzielić ludzi na tych, którzy wolą odczuwać tylko najpłycej oraz tych, którzy wrażliwośc mają dużo większą.
Zgadzam się z kajem. Jak zamierzasz Orsonie zinterpretować "Słoneczniki" van Gogha?Ino ja muzykę po prostu sobie słucham. A obrazy ogladam. i tel. Albo mi to sprawia przyjemność, albo nie. Co ja mam intrepretować? Zrozumieć?
Bez tej interpretacji "Słoneczniki" okażą się niegodne nazwania sztuką?
Nie zgadzam się - obraz to nie kartka z tekstem, który trzeba czytać z góry na dół.To zdaje się Łysiak w "Statku" napisał, że malarstwo kończy się wtedy, kiedy można zawiesić obraz do góry nogami bez szkody dla odbiorcy. I ja się z tym zgadzam. Bo też prosty jestem.
Jest taki obraz Dalego, ze słoniami, tytułu nie pamiętam - i on wygląda równie dobrze obiema stronami do góry :)))
A bardziej poważnie - sztukę tworzą różne rzeczy - to może być sama zabawa kolorem. Wtedy góra czy dół nie mają znaczenia.
W temacie sztuki to bardzo polecam wykład Ramachandrana (trzeba trochę przewinąć). Dla mnie miało to duży wpływ na postrzeganie sztuki.
"Polski musi mieć inny sufiks derywacyjny na każdą okazję, zawsze wraca z centrum handlowego z całym naręczem, a potem zapomina i tęchnie to w szafach..."