Chciałbym doprecyzować kilka spraw:
Kolektyw redakcyjny kwartalnika QFANT, składa się z czteroosobowego zarządu, i kilku działów tematycznych, którym przewodzą kierownicy. Razem daje to ponad dwadzieścia (plus stażyści i inni współpracownicy) osób.
Decyzje o przyjęciach w poczet redakcji, podejmuje zarząd w oparciu list motywacyjny i przebieg miesięcznego stażu kandydata. W niektórych przypadkach staż jest pomijany jeśli zarząd uzna, iż kandydat jest osobą na tyle wartościową dla kwartalnika i posiada jakiś dorobek literacko-publicystyczny. Tak było w przypadku Pana G. Pomimo, iż nie płacimy w chwili obecnej (wrócimy do tego później) redaktorom i autorom, to zarząd sprawuję piecze nad listą redakcyjną i to on wpisuje i skreśla osoby na podstawie ich działalności. Pan G. zachował się nietyczenie, a wobec kwartalna nielojalnie, przez co kwartalnik poniósł szkodę. Dlatego też zarząd usunął go z listy redakcyjnej, na mój osobisty wniosek, w głosowaniu jawnym. (W trzecim numerze wystosujemy szersze wyjaśnienie całego zajścia i notę do czytelników)
Nie rozumiem zarzutu tak glinki, tak jak Pana Strzeszewskiego, że redaktor naczelny wykazał się niekompetencją. Załóżmy że napisałbym artykuł z mikrobiologi, z jakiejś jej działu, podaje się za doktora z kilkudziesięcioma publikacjami. Jakie są szanse, że w redakcji periodyku nawet popularno naukowego, znajdzie się osoba na tyle fachowa, że będzie wstanie wyłapać błędy merytoryczne w tekście, o plagiacie z literatury fachowej (papierowej już nie wspomnę) Istotnie przyznaje się do niekompetencji w dziedzinie fizyki kwantowej, mikrobiologi, stomatologii, chemii organicznej i nieorganicznej i wielu innych dziedzin. Podejrzewam, zapewne słusznie, że aa wyłapać błędy, czy plagiat, człowieka zajmującego się fizyką zawodowa, mógłby wyłącznie drugi zawodowiec w tej dziedzinie, albo fascynat danej teorii. My mieliśmy szczęście, iż jestem zaprzyjaźnione z kilkoma osobami związanymi z Wikipedią, bo zapewne do dzisiaj nie mielibyśmy zielonego pojęcia, że artykuł Pana G. zbyt mocno odbił się przez kalkę jednego z wikipedycznych artykułów. Musielibyśmy współpracować z fachowcami w danej dziedzinie, posiadać wieloosobową radę naukową, tak jak racjonalista.pl, by mieć jakieś większe szanse na wykrycie takiej sprawy. Ale skoro współpracowalibyśmy z kilkunastoma fachowcami, to po co nam by byli jacyś inni, i znów sprawa zatacza koło. Rzecz idzie o zaufanie. Zaufaliśmy Panu G, ja mu zaufałem, a nawet zacząłem się z nim powoli zaprzyjaźniać. I to był mój błąd, do którego się przyznaje. polubiłem szalonego, wesołego naukowca z Indii, który zaimponował mi prowadzonym stylem życia. Kolejna nauczka. Ludzie są podli i nieuczciwi.
Będę ostrożniejszy, ale nie przestane ich lubić. Tysiąc Panów G. nie zdoła mnie zmienić. Będę po prostu nieco ostrożniejszy.
Swoją drogą, artykuł, pomimo wtórności, posiada walory poznawcze (co słusznie zauważył na naszym forum Jasko), wiec osoba która się z nim zapozna nie uczyni szody swojemu umysłowi, w postaci przyswojenia wiedzy nieprawdziwej.
Na temat licencji artykułów wikipedii i ich złamaniu przez Pana G. wypowiadali się w wyżej wymienionym temacie trzej oficjalni współpracownicy Wiipedii. Są w tej materii z pewnością bardziej kompetentni niż ja, wiec zainteresowanych odsyłam do ich opinii na ten temat.
Głównym celem naszego kwartalnika, od samego założenia jest przejście na papier. Stanie się to faktem w przyszłym roku, lub też jeśli wiatry okażą się bardzo niesprzyjające w roku 2011. Ale to naprawdę dużo złych mocy musiało by skumulować wysiłki by tak się stało.które na dodatek nie jest (i nie będzie jak sądzę) pismem papierowym i jako takie niewiele (jeśli nie rzec - nic) ma wspólnego z nauką sensu stricte.
Serwis QFANTjest tytułem prasowym zarejestrowanym w międzynarodowym systemie informacji o wydawnictwach ciągłych i oznaczonym symbolem ISSN 2080-2633, a rejestracja redakcji (tytułu prasowego) w Sadzie Okręgowym, zostanie rozstrzygnięta do 20 sierpnia br.
Gdy będziemy papierowi, zaczniemy płacić tak autorom, redakcji, jak współpracownikom, ale to jest chyba oczywiste dla wszystkich.
Wszystkich redaktorów, w tym Pana G. poinformowałem, o ww kwestii. jakbym poszukał to bym znalazł zapis rozmowy z Panem G o tym traktujący, chyba, że odbyła się głosowo przez skypę, bo dużo rozmów z Panem G. toczyłem właśnie w ten sposób. Niestety nic nie poradzę na to, że ich nie nagrywałem. Większość normalnych ludzi nie nagrywa rozmów telefonicznych prowadzonych ze znajomymi. Staram się być normalny.
Gdzież niby napisałem, że zwolnię kogokolwiek? Panie redaktorze Strzeszewski, proszę mi wskazać ten fragment. Owszem Pan G., pisze że straszyłem, że go zwolnię, ale ta i inne z jego imaginacji nie znajduje potwierdzenia w rozmowie gg, którą wkleiłem, pod jego wyjaśnieniem. Pisałem o tym by sam zrezygnował z członkostwa w redakcji, a potem go z niej usunąłem po głosowaniu zarządu. Na podobnych zasadach usuwa się np userów z listy forum, jeśli mocno napaskudzą, albo działają na szkodę forum.Najbardziej uderzył mnie ton w jaki zwraca się do autora tekstu oraz do redakcji - "zwolnimy Cię" (niby jak? Nie płacicie za teksty.
Pozdrawiam
Piotr Michalik
redaktor naczelny kwartalnika QFANT