Organizacja pisania
Moderator: RedAktorzy
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
No w trylogii Sapkowski trochę pojechał po bandzie, jak ktoś nie zna łaciny... Bo nie wszystko było tłumaczone. Ale mnie np. trylogia podobała się bardziej od "Wiedźmina". Bardzo dużo smaczków historycznych.
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Taak. Jak ja żałuję, że łaciny już w szkołach obowiązkowo nie uczą. Może nie w podstawówkach, ale w liceum to naprawdę powinni... :P:P:P
Ale tak wrócę do organizacji pisania. W sumie - kiedyś był taki wątek o konspektach, czy mają być, czy nie. I zdania były podzielone. I wniosek chyba wypłynął, że jak Autor lubi, to niech ma, a jak nie lubi, to niech nie stosuje.
Osobiście - mnie wisi. Konspekt, czy nie konspekt, nie ma żadnego znaczenia. Są wymiatacze, którzy potrafią ułożyć w głowie powieść i napisać ją, a co jeszcze ważniejsze - napisać ją dobrze.
Z doświadczenia jednak wiem, że większość nas, śmiertelników, tak nie ma. Myśli mamy chaotyczne, zbaczające na manowce, uciekające w dygresje skojarzeń, zmykające w zupełnie inne tematy i zagadnienia. I dla nich jest konspekt właśnie.
Oczywiście, to nie musi być plan zdarzeń, jak ze szkoły podstawowej. Nie. To może być mind-map (taka mapka - schemat), żółte magiczne karteczki na obudowie ekranu, czy cokolwiek, co pomaga Autorowi treść organizować, zanim dzieło natchnione popełni. Albo natchnięte - częściej.
Za to plan zdarzeń idealny jest dla mnie, gdy omawiam utwory prezentowane przez Autorów in spe. Robię taki plan i od razu widać, że Autor nie zrobił. Żadnego wysiłku przy szukaniu błędów innych niż gramatyczne - wystarczy spojrzeć na plan i wychodzi, jak to Autor nie pomyślał i gdzie ta bezmyślność jest najwyraźniejsza.
Z tego miejsca, drodzy Autorzy in spe, zachęcam: nie róbcie konspektów, nie piszcie planów zdarzeń - zrobię to za Was. Przez Was niech przemawia wena, natchnięcie, zadęcie i takie tam problemy gastryczne...
A jeżeli chodzi o mnie - zawsze piszę najpierw ostatnie zdanie tekstu, potem pierwsze. Potem sobie punktuję między nimi, co chcę powiedzieć. Potem nadpisuję w dowolnej kolejności to, co zapisałam punktami. I daję tytuł. Sprawdzam, odkładam, sprawdzam raz jeszcze.
Przede wszystkim sprawdzam, czy tytuł i końcowe zdanie wiążą się ze sobą.
No, ale ja nie piszę utworów literackich. :P:P:P
Ale tak wrócę do organizacji pisania. W sumie - kiedyś był taki wątek o konspektach, czy mają być, czy nie. I zdania były podzielone. I wniosek chyba wypłynął, że jak Autor lubi, to niech ma, a jak nie lubi, to niech nie stosuje.
Osobiście - mnie wisi. Konspekt, czy nie konspekt, nie ma żadnego znaczenia. Są wymiatacze, którzy potrafią ułożyć w głowie powieść i napisać ją, a co jeszcze ważniejsze - napisać ją dobrze.
Z doświadczenia jednak wiem, że większość nas, śmiertelników, tak nie ma. Myśli mamy chaotyczne, zbaczające na manowce, uciekające w dygresje skojarzeń, zmykające w zupełnie inne tematy i zagadnienia. I dla nich jest konspekt właśnie.
Oczywiście, to nie musi być plan zdarzeń, jak ze szkoły podstawowej. Nie. To może być mind-map (taka mapka - schemat), żółte magiczne karteczki na obudowie ekranu, czy cokolwiek, co pomaga Autorowi treść organizować, zanim dzieło natchnione popełni. Albo natchnięte - częściej.
Za to plan zdarzeń idealny jest dla mnie, gdy omawiam utwory prezentowane przez Autorów in spe. Robię taki plan i od razu widać, że Autor nie zrobił. Żadnego wysiłku przy szukaniu błędów innych niż gramatyczne - wystarczy spojrzeć na plan i wychodzi, jak to Autor nie pomyślał i gdzie ta bezmyślność jest najwyraźniejsza.
Z tego miejsca, drodzy Autorzy in spe, zachęcam: nie róbcie konspektów, nie piszcie planów zdarzeń - zrobię to za Was. Przez Was niech przemawia wena, natchnięcie, zadęcie i takie tam problemy gastryczne...
A jeżeli chodzi o mnie - zawsze piszę najpierw ostatnie zdanie tekstu, potem pierwsze. Potem sobie punktuję między nimi, co chcę powiedzieć. Potem nadpisuję w dowolnej kolejności to, co zapisałam punktami. I daję tytuł. Sprawdzam, odkładam, sprawdzam raz jeszcze.
Przede wszystkim sprawdzam, czy tytuł i końcowe zdanie wiążą się ze sobą.
No, ale ja nie piszę utworów literackich. :P:P:P
So many wankers - so little time...
Chyba zabiłbym się własną pięścią, gdybym pisał konspekt albo plan. Tworzę coś nowego i sam nie wiem do końca co mi wyjdzie. Mam pomysł i zaczynam pisać, nie zastanawiam się nad stylem, gramatyką - po prostu przepisuje z głowy wprost na "papier". Dopiero później porządkuje tekst. Wywalam zbędne opisy, poprawiam styl, czasem zmieniam narrację...
Jak opowiadanie wygląda jako tako, zamęczam swoich bliskich - No weź przeczytaj, zobacz no !!!- Grzecznie słucham i znowu coś poprawiam. A potem wysyłam gdzieś w świat.
Jak opowiadanie wygląda jako tako, zamęczam swoich bliskich - No weź przeczytaj, zobacz no !!!- Grzecznie słucham i znowu coś poprawiam. A potem wysyłam gdzieś w świat.
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Opowiadania zazwyczaj są na tyle krótkie, że można całość ogarnąć w głowie. Ale wszystko zależy od fabuły. Czasami tekst oparty jest na jednym, krótkim motywie (właściwie scence), który trzeba po prostu umiejętnie przedstawić. Wtedy wystarczy zdać się na swoje umiejętności przekazania danego pomysłu poprzez tekst. Lecz jeśli akcja jest bardzo dynamiczna i fabuła misternie ułożona, nie zawadzi jakiś plan. Ja zwykle pilnuję, żeby nie wyłożyć się na chronologii. Skoro bohater urodził się w tym a tym roku, to nie może mieć tyle a tyle lat. Jeśli powiedział, że zabił swoją wujenkę trzy dni temu, a później siedział na strychu pięć dni, a później… itd.
Dla mnie najważniejsze jest poczucie formy. Jeśli jestem świadomy rozmieszczenia punktów kulminacyjnych i ogarniam opowieść całościowo, to jest dobrze.
Dla mnie najważniejsze jest poczucie formy. Jeśli jestem świadomy rozmieszczenia punktów kulminacyjnych i ogarniam opowieść całościowo, to jest dobrze.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- blazenada
- Fargi
- Posty: 363
- Rejestracja: czw, 14 cze 2007 11:34
- Płeć: Kobieta
ostatnio odkrylam, ze najwazniejsze jest (dla mnie) ostatnie zdanie. majac ostatnie zdanie, albo chociazby pomysl na koniec, pisze sie duzo latwiej niz bez.
bo wowczas w glowie mam zamknieta calosc, wiem, do czego daze i moge sie skupic na tym, jakimi sciezkami mam do konca dotrzec : )
niby nic, a cieszy ; )))
bo wowczas w glowie mam zamknieta calosc, wiem, do czego daze i moge sie skupic na tym, jakimi sciezkami mam do konca dotrzec : )
niby nic, a cieszy ; )))
' Nazwali mnie szalencem, ja ich nazwalem szalencami i, do diabla, przeglosowali mnie. '
(Nathaniel Lee, angielski dramaturg z XVII wieku, ktory zostal zeslany do slawnego londynskiego azylu psychiatrycznego Bedlam)
(Nathaniel Lee, angielski dramaturg z XVII wieku, ktory zostal zeslany do slawnego londynskiego azylu psychiatrycznego Bedlam)
- Gesualdo
- Niegrzeszny Mag
- Posty: 1752
- Rejestracja: pn, 01 wrz 2008 14:45
Zgadzam się, ale ostatnie zdanie ważne jest nie tylko z powodu tego,że organizuje nam pracę nad tekstem. Uwielbiam opowiadania, których ostatnie słowa przewracają nam świat do góry nogami. Sprawiają, że opowiedziana historia zostaje ukazana w całkiem innym świetle. Pamiętam świetne zakończenie opowiadania "Lovecrafta pt. "Szepczący w ciemnościach" (mam nadzieję, że nie przekręciłem tytułu)michiru pisze:ostatnio odkrylam, ze najwazniejsze jest (dla mnie) ostatnie zdanie.
Z dłuższych form ogromne wrażenie zrobiło na mnie zakończenie "Cmętarza zwieżąt" Kinga.
"Jestem kompozytorem i coś pewnie chciałem, ale już zapomniałem."
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Mnie zawsze poruszało ostatnie zdanie z "Dziewięciu miliardów (milionów?) imion Boga". Sugestywne takie, choć nie ma puenty z przekrętem w tym opowiadaniu, a puenty z przekrętem kocham ponad wszystko.
No, ale takie puenty to rzadkość. Wymagają nie tylko koncepcji, ale i dopracowania "technicznego", żeby nie zepsuć pomysłu. :)))
No, ale takie puenty to rzadkość. Wymagają nie tylko koncepcji, ale i dopracowania "technicznego", żeby nie zepsuć pomysłu. :)))
So many wankers - so little time...
- Hitokiri
- Nexus 6
- Posty: 3318
- Rejestracja: ndz, 16 kwie 2006 15:59
- Płeć: Kobieta
A tak nigdy nie próbowałam. Znaczy, z reguły mam jakiś pomysł na koniec (który prawie co chwilę ulega zmianie), ale, żeby mieć gotowe ostatnie zdanie? Muszę spróbować, brzmi kusząco ;)michiru pisze:ostatnio odkrylam, ze najwazniejsze jest (dla mnie) ostatnie zdanie.
Zgadzam się w całej rozciągłości, a nawet pójdę za to wypić :PPmichiru pisze: majac <CIACH!> chociazby pomysl na koniec, pisze sie duzo latwiej niz bez.
"Ale my nie będziemy teraz rozstrzygać, kto pracuje w burdelu, a kto na budowie"
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
"Ania, warzywa cię szukały!"
Wzrúsz Wirusa! Podarúj mú "ú" z kreską!
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
A ja uwielbiam zakończenie z przekrętem w "Wyprawie ratunkowej" Clarke'a. To dla mnie wzorzec wypaśnego ostatniego zdania.Małgorzata pisze:Mnie zawsze poruszało ostatnie zdanie z "Dziewięciu miliardów (milionów?) imion Boga". Sugestywne takie, choć nie ma puenty z przekrętem w tym opowiadaniu, a puenty z przekrętem kocham ponad wszystko.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- flamenco108
- ZakuŻony Terminator
- Posty: 2229
- Rejestracja: śr, 29 mar 2006 00:01
- Płeć: Mężczyzna
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11
Zakładam, że opowiadanie "Dziewięć miliardów imion Boga" znają wszyscy?:PWyprawa ratunkowa pisze: — Jakoś mi się zdaje — dodał — że to bardzo zdecydowana rasa. Musimy być dla nich uprzejmi. Ostatecznie jesteśmy od nich liczniejsi wszystkiego miliard razy.
Rugon roześmiał się z dziwacznego żarciku dowódcy.
W dwadzieścia lat później uwaga nie wydała mu się już tak zabawna.
edit: A zresztą...
Dziewięć miliardów imion Boga pisze:— Spójrz — wyszeptał Chuck i George podniósł wzrok ku niebu. (Kiedyś wszystko robi się po raz ostatni). W górze spokojnie gasły gwiazdy.
So many wankers - so little time...
- nimfa bagienna
- Demon szybkości
- Posty: 5779
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:40
- Płeć: Nie znam
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
No i właśnie w "Wyprawie ratunkowej" tak jest. Nie ma: "uhaha, a za 20 lat Ziemianie skopali Radę Galaktyki i ustanowili swoje rządy, za Imperatora robiąc Janka Kowalskiego, a jak ktoś im podskoczył, to dostawał bęcki". Tylko jest "W dwadzieścia lat później uwaga nie wydała mu się już tak zabawna." Dla mnie bomba.
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA