Kama pisze:
Czy niezabawny bohater może być ulubieńcem czytelnika?
Czy bardziej lubimy męskich bohaterów?
Czy są granice jakich bohater nie powinien przekraczać, czyny które odstraszają czytelnika? (na przykład moralne takie jak aborcja, bezwzględność do granic rozsądku, znęcanie się).
Pierwsze pytanie mnie totalnie zastrzeliło, może dlatego, że nie rozumiem, co to znaczy "zabawny/niezabawny bohater". Zabawny to coś jak Rincewind, któremu ciągle przytrafiają się głupawe wpadki? A niezabawny to mroczny, sfrustrowany Vimes w "Straż, straż"? (w kolejnych tomach był już mniej mroczny i mniej sfrustrowany). No, to w takim razie ja zdecydowanie wolę Vimesa. Jest bardziej prawdziwy, ludzki, podczas gdy Rincewind to tylko kukiełka.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, to mam wrażenie, że w fantastyce męskich bohaterów jest po prostu więcej, dlatego często ludzie podadzą właśnie ich jako ulubionych.
Zgadzam się, że Althea Vestrit jest świetną postacią kobiecą, lubię też ciocię Pol z "Belgariady" i większość kobiet z sagi o wiedźminie (jako postaci, bo niekoniecznie chciałabym mieć z nimi kontakt na żywo, np. z taką Yennefer...).
Jeżeli chodzi o przekraczanie granic, to wydaje mi się, że wiele zależy od sposobu opisania - zręczny autor przedstawi skończonego drania w taki sposób, że ów zyska sympatię czytelnika (vide Strix z cyklu nocarskiego - najpierw sadystyczny modrerca, potem czuły i opiekuńczy dziadunio). No i oczywiście granice moralne dla każdego czytelnika mogą być odrobinkę inne.
Kama pisze:
Jakie błędy w tworzeniu bohaterów popełniają debiutanci i początkujący?
Na Polconie w trakcie prelekcji "Jak zamordować powieść" (czy jakoś tak) Ania Brzezińska powiedziała, że początkujący pisarze często traktują postać raczej jak nośnik konkretnych cech (np. jeden jest najemnikiem, drugi tchórzem, trzeci krasnoludem) niż jak żywego człowieka, który ma jakieś swoje nawyki, marzenia, fobie, upodobania i tak dalej.
Często sie też zdarza - i to nie tylko początkującym - że bohater nie ma w ogóle żadnej przeszłości, jakby w świecie, w którym funkcjonuje, zaistniał dopiero w momencie rozpoczęcia się opisywanej akcji. Więcej na ten temat pisałam
tutaj.
Kama pisze:
Może jakieś konkretne przykłady bardzo udanych i nieudanych bohaterów?
Dla mnie nieudaną postacią jest Róża Borejko ze znanego cyklu książek Małgorzaty Musierowicz. Autorka staje na rzęsach, żeby wmówić czytelnikowi, że jest to dzielna dziewczyna o stalowym charakterze, tymczasem z opisywanych wydarzeń wyłania się meduza bez kręgosłupa (więcej na ten temat napisałam
tutaj).
Kama pisze:
Czy jest na ziemi ktoś, kto potrafi to wyjaśnić? Czy ludzie nie chcą już czytać o uczuciach i rozterkach od czasu do czasu
Ależ chcą, czego dowodem jest popularność "Nocarza", gdzie rozterki głównego bohatera zajmują jakieś 75% tekstu, a wszystkim czytelnikom i tak się wydaje, że to książka o komandosach i strzelaniu. :-D
Masę rozterek miał też wiedźmin i jakoś nie stracił przez to na popularności. Może więc zatem cały sęk w tym, żeby te rozterki ubrać w odpowiednio atrakcyjną akcję, żeby nie wyszło jak w "Strzałach królowej" Mercedes Lackey, gdzie w drugim tomie postać płci męskiej przez kilkadziesiąt stron siedzi i zamartwia się, że z jego winy prawie zginął kumpel, a tymczasem postać płci żeńskiej siedzi (właściwie leży, w łóżku z inną postacią...) i też ciągle o czymś myśli, już nawet nie pamiętam o czym. Było to potwornie nudne.
*****
Edit:
niewiem pisze:Kama pisze:
I czy bohater książki może być młodszy od docelowego czytelnika? Wydaje mi się to bardzo niekorzystne i chciałabym poznać wasze zdanie.
Bohaterami "Władcy much" Goldinga są dzieci, a książka jest zdecydowanie dla dorosłych i nie widzę tutaj niczego niekorzystnego, wręcz przeciwnie.
No tak, ale "Władca much" należy raczej do wyjątków. Słusznie ktoś napisał, że o ile dorosły chętnie przeczyta dobrze napisaną książkę o nastolatkach, o tyle np. szesnastolatek może nie chcieć sięgnąć po coś, czego bohaterami są jedenastolatkowie, nawet, gdyby przeżywali naprawdę fantastyczne przygody.
Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem - jeżeli bohaterka jest w wieku pokwitania - byłoby wprowadzenie do fabuły jakiejś całkowicie dorosłej postaci, z którą więź emocjonalną mógłby nawiązać starszy czytelnik. Tylko pytanie, czy autorka, która sama chodzi jeszcze do liceum, będzie w stanie wiarygodnie opisać przeżycia kogoś, kto ma np. 40 lat?...
Istnieje też pogląd, że we współczesnej polskiej fantastyce wszyscy bohaterowie, niezależnie od wieku metrykalnego, są mentalnie i emocjonalnie nastolatkami i czasami wydaje mi się, że jest w tym sporo prawdy.
Było pokolenie X, teraz jest pokolenie Ctrl + X.