House MD
Moderator: RedAktorzy
- Montserrat
- Szczurka z naszego podwórka
- Posty: 1923
- Rejestracja: ndz, 17 gru 2006 11:43
- nosiwoda
- Lord Ultor
- Posty: 4541
- Rejestracja: pn, 20 cze 2005 15:07
- Płeć: Mężczyzna
One są słabo powiązane w wątkach medycznych, ale w wątkach relacji personalnych bohaterów są powiązane bardzo mocno.Niliann pisze:Aha... Te odcinki, które oglądałam sprawiały wrażenie słabo powiązanych
"Having sons means (among other things) that we can buy things "for" those sons that we might not purchase for ourselves" - Tycho z PA
- Hipolit
- Klapaucjusz
- Posty: 2070
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:09
Można powiedzieć, że aż po grób, a nawet dalej!nosiwoda pisze:Niliann pisze:...ale w wątkach relacji personalnych bohaterów są powiązane bardzo mocno.
A ja właśnie jestem po seansie odcinka s6/01. Dwie godziny oglądania i jak mówią u mnie na wsi - sam miód ze smalcem. :)
Pozdrawiam
Hipolit
Navigare necesse est, vivere non est necesse
Hipolit
Navigare necesse est, vivere non est necesse
- Millenium Falcon
- Saperka
- Posty: 6212
- Rejestracja: pn, 13 lut 2006 18:27
Od tego piątku co tydzień razem z Wyborczą będzie można kupić DVD z sezonem 1. Szczegóły tutaj.
ŻGC
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper
Imoł Afroł Zgredai Padawan
Scissors, paper, rock, lizard, Spock. - Sheldon Cooper
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Tak mówisz? A mój kolega filmoznawca po obejrzeniu tegoż odcinka był tak zdegustowany, że aż SMS mi przysłał, cytuję częściowo: "Jestem pod wrażeniem. Twórcom udało się pozbawić House'a inteligencji, uroku i charakteru, a serial humoru, finezji, dramaturgii i dobrych dialogów". Ciąg dalszy SMS-a pomijam, bo zawiera spoilery.Hipolit pisze:A ja właśnie jestem po seansie odcinka s6/01. Dwie godziny oglądania i jak mówią u mnie na wsi - sam miód ze smalcem. :)
Miałam zamiar poczekać z oglądaniem, aż uzbiera się nieco więcej odcinków, ale wobec tak intrygujących rozbieżności opinii może jednak się skuszę wcześniej.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Hipolit
- Klapaucjusz
- Posty: 2070
- Rejestracja: śr, 08 cze 2005 21:09
- Cordeliane
- Wynalazca KNS
- Posty: 2630
- Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23
Właściwie to nie wiem, czy wykształcenie jest tu aż tak istotne, pewnie niepotrzebnie je podkreśliłam. Interesujące jest natomiast, że do tej pory ów kolega miał o serialu bardzo dobrą opinię, a pierwszy odcinek nowej serii wydał mu się - jak rozumiem - drastycznie gorszy, i na razie nie wiem dlaczego.
Jak sama obejrzę, to wypowiem się ponownie, bo na razie dyskusja jest z mojej strony bezprzedmiotowa :)
Jak sama obejrzę, to wypowiem się ponownie, bo na razie dyskusja jest z mojej strony bezprzedmiotowa :)
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.
- Ilt
- Stalker
- Posty: 1930
- Rejestracja: pt, 02 paź 2009 15:45
Jestem na bieżąco.
Początkowo House był bardzo, ale to bardzo słodkim serialem, lejącym miód humoru w zgorzkniałe szczątki mojej duszy. Czyli tak przez jakieś trzydzieści pierwszych odcinków, podczas których nie oglądałem z opuszkiem stukającym w strzałkę do przodu w rytmie 'nuda, nuda, o, House coś mówi, posłucham, nuda, nuda). Potem zaczęła się równia pochyła. Po pewnym czasie przekonałem się, że House daje równie wiele radości nawet gdy trafna diagnoza znana jest oglądaczowi po kilku chwilach (metodą eliminacji 'to było w ostatnim odcinku'), tak że wątek medyczny posłać można z telegrafem o treści "Dobranoc" w miejsce, gdzie przebywa taki miły, rogaty pan z ogonem. I to była kolejka górska.
A potem pojawił się film kinowy. O przepraszam, 6x01. Czyli film fabularny puszczony jako odcinek, który według mnie o wiele lepiej sprawdziłby się jako osobny, nie-wcinający się w ramy zgrabnego serialu obraz tylko i wyłącznie kinowy (służący, rzecz jasna, bezczelnemu wyciąganiu kasy od naiwnej publiczności, czyli Was... yyy... no niech będzie, Nas). Co zostało z dzikiego House, który kusztykając o lasce przemierza mile korytarzy by wbić jadowitą szpilkę w któregoś z przydupasów? Niebieskie oczy i trochę zarostu. Reszta jest jakaś taka skostniała.
Ale dobra, nie podaję jeszcze nadziei krótkiej terapii zwanej eutanazją, czekam wytrwale, czy sama zdechnie. I wtedy pojawia się 6x02.
Zdechła.
Pożegnałem się z Hałsem.
Z nieznanych mi powodów 'drastycznie' dwukrotnie przeczytałem 'dramatycznie'. Podejrzenia swoje mam, wydaje mi się, że ta metamorfoza wynika z podświadomej chęci wygłoszenia mojej opinii. A że z podświadomością nie ma co walczyć, to piszę.Cordeliane pisze:drastycznie gorszy
Początkowo House był bardzo, ale to bardzo słodkim serialem, lejącym miód humoru w zgorzkniałe szczątki mojej duszy. Czyli tak przez jakieś trzydzieści pierwszych odcinków, podczas których nie oglądałem z opuszkiem stukającym w strzałkę do przodu w rytmie 'nuda, nuda, o, House coś mówi, posłucham, nuda, nuda). Potem zaczęła się równia pochyła. Po pewnym czasie przekonałem się, że House daje równie wiele radości nawet gdy trafna diagnoza znana jest oglądaczowi po kilku chwilach (metodą eliminacji 'to było w ostatnim odcinku'), tak że wątek medyczny posłać można z telegrafem o treści "Dobranoc" w miejsce, gdzie przebywa taki miły, rogaty pan z ogonem. I to była kolejka górska.
A potem pojawił się film kinowy. O przepraszam, 6x01. Czyli film fabularny puszczony jako odcinek, który według mnie o wiele lepiej sprawdziłby się jako osobny, nie-wcinający się w ramy zgrabnego serialu obraz tylko i wyłącznie kinowy (służący, rzecz jasna, bezczelnemu wyciąganiu kasy od naiwnej publiczności, czyli Was... yyy... no niech będzie, Nas). Co zostało z dzikiego House, który kusztykając o lasce przemierza mile korytarzy by wbić jadowitą szpilkę w któregoś z przydupasów? Niebieskie oczy i trochę zarostu. Reszta jest jakaś taka skostniała.
Ale dobra, nie podaję jeszcze nadziei krótkiej terapii zwanej eutanazją, czekam wytrwale, czy sama zdechnie. I wtedy pojawia się 6x02.
Zdechła.
Pożegnałem się z Hałsem.
The mind is not a vessel to be filled but a fire to be kindled.
- iskra
- Sepulka
- Posty: 42
- Rejestracja: sob, 19 kwie 2008 12:50
Przy pierwszej i drugiej serii byłam wręcz ogłupiała z fascynacji Gregiem. Te oczy, błyskotliwość, inteligencja, cynizm... Długo się zachwycałam celnością samych uwag. Przy trzecim sezonie zastanawiałam się nad moim uwielbieniem. Od czwartej jestem zdystansowana, bo - no proszę! - Gregory to tylko zgorzkniały pan w wieku średnim. Ale język nadal cięty :D
Dr Foreman: Przykro mi, musimy amputować oko.
Pacjentka: Oko?
Dr House: Przed chwilą myślałaś, że umierasz. Ślepota to dobre wieści.
Szóstej serii jeszcze nie zaczęłam. Niemniej jednak budzi ona moje duże zainteresowanie. Tylko czasu brak i zapominam ją zdobyć.
A z tą Czarną Żmiją to... Łaaał. W życiu bym nie rozpoznała. W-ży-ciu! ;)
Dr Foreman: Przykro mi, musimy amputować oko.
Pacjentka: Oko?
Dr House: Przed chwilą myślałaś, że umierasz. Ślepota to dobre wieści.
Szóstej serii jeszcze nie zaczęłam. Niemniej jednak budzi ona moje duże zainteresowanie. Tylko czasu brak i zapominam ją zdobyć.
A z tą Czarną Żmiją to... Łaaał. W życiu bym nie rozpoznała. W-ży-ciu! ;)
"I" of enthrallment.
Milcząca podglądaczka okazjonalna.
Milcząca podglądaczka okazjonalna.
- Laris
- Psztymulec
- Posty: 916
- Rejestracja: czw, 11 gru 2008 18:25
Co do Czarnej Żmiji, to Laurie (bo tak się bodaj nazywał?) przejął pałeczkę Atkinsona. Który z kolei również wyszedł ze swojej 'zwyczajowej' roli pociesznego idioty i już w drugiej serii (edycji?) serialu stał się cynicznym, inteligentnym dupkiem. :)
No a teraz pan Laurie przestał być pociesznym idiotą przy Atkinsonie, a sam odgrywa podobną do Czarnej Żmii postać.
No. I nie chcę nic mówić, ale do przedwczoraj (chyba) obejrzałem to, co tam leciało. To samo widzieliśmy w Czarnej Żmii, tylko, że tym razem to nie jest tak absurdalne. Powiedziałbym raczej, że to miks Czarnej Żmii i Ostrego Dyżuru.
A House chyba się zaciął, bo ciągle powtarza, że to musi być infekcja. :P
No a teraz pan Laurie przestał być pociesznym idiotą przy Atkinsonie, a sam odgrywa podobną do Czarnej Żmii postać.
No. I nie chcę nic mówić, ale do przedwczoraj (chyba) obejrzałem to, co tam leciało. To samo widzieliśmy w Czarnej Żmii, tylko, że tym razem to nie jest tak absurdalne. Powiedziałbym raczej, że to miks Czarnej Żmii i Ostrego Dyżuru.
A House chyba się zaciął, bo ciągle powtarza, że to musi być infekcja. :P
Najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
bo żaden z nas się tam nie nadawał.
Awantura - Pokolenie nienawiści
- Ilt
- Stalker
- Posty: 1930
- Rejestracja: pt, 02 paź 2009 15:45
Ponownie dałem szansę doktorowi i jego ekipie - głównie z powodu silnego szumu medialnego, że House, że siódmy sezon, że będzie z Cuddy. I, hurra, zaśmiałem się cztery razy w ciągu godziny - z czego raz w trakcie pasma reklamowego. Kolejnego odcinka nie obejrzę :))
The mind is not a vessel to be filled but a fire to be kindled.
- Małgorzata
- Gadulissima
- Posty: 14598
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11