Służba nie drużba - prace

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Służba nie drużba - prace

Post autor: neularger »

Jaynova - Widmo

Pułkownik Dexter Philibert Simmons dowodził Sekcją Działań Krytycznych, powołaną w latach zimnej wojny. Zajmowała się ona akcjami o najwyższym stopniu utajnienia. DIA dbała, by ani prezydent ani nikt na Kapitolu nie wiedział, czym SDK się trudni. Werbowano najlepszych. Ten, na kogo polowali, miał już wystawiony akt zgonu. A Simmons był najlepszym z najlepszych. Działał zawsze w sytuacji ekstremalnego zagrożenia. Nosił pseudonim Widmo, bo nie tylko prowadził te najczarniejsze z czarnych operacji. Po tym, co robił, znikał, rozpływał się we mgle. Właśnie zapoznawał się z celem następnej misji.

*************************************************************************************************************************

Madzia - Po tym jak spadły bomby

Wcześniej byłam pacyfistką, zanim przyszła wojna i wywróciła świat do góry nogami. Zmieniłam się gdy spadły bomby i pojawiła się choroba popromienna.

Zajęłam się pracą przeczącą moim wcześniejszym ideałom. Oni potrzebowali kogoś, kto nie miał nic do stracenia, bezwzględnego, oddanego nowej sprawie. Ja straciłam wszystko co miałam w czasie wojny. Co gorsza, postanowiłam przeżyć. Trzymam się tego cholernie mocno i nadal żyję. Dogadaliśmy się, teraz pracuję dla Nich. Nie ważne, czy jesteś moim przyjacielem. Zabiję cię, jeśli Oni tak zdecydują.

*************************************************************************************************************************

hundzia - Pieski żywot

Tempo nadawał wyrobiony Uaz. Drałujący na równi z konwojem pies miał parszywy wyraz pyska. Ślinił się.
Wyciągnąłem sztucer; uwzględniłem poprawkę na ruch pojazdu, wiatr nim ściągnąłem spust.
Pies nakrył się łapami, bezgłośnie pokulał do rowu. Wprowadziłem nowy nabój do komory. Na wszaki słuczaj.
- Jeden mniej, został tylko legion.
Milczący dotąd kierowca odkiwnął głową.
- Wiesz hycel – stwierdził – mógłbyś pracować jako sprzątacz.
- Czemuż to?
- Bo zmiatasz z drogi wszystko jak leci.
- Taka praca Dima – odparłem, wsuwając sztucer za oparcie fotela. – Taka blacka praca i życie zarazem.

*************************************************************************************************************************

BlackHeart - Kruki

Ściemniało się. Szybowałem nad pobojowiskiem. Inni byli tuż za mną. Zapikowałem. Zanurzyłem dziób w oku żołnierza. Pozostali też wzięli się do roboty. I dobrze. I tak się nieco spóźniliśmy.

Niektórzy polegli pewnie zdążą dostrzec blask niebios i skierować ku nim swe dusze. Zawsze paru uciekało. Normalka.

Śmierć zdawała sobie z tego sprawę. Była dla nas wyrozumiała.

Popatrzyłem w tą ostatnią iskierkę życia, tlącą się we wciąż błyszczącym od łez oku. Czułem, jak gość ucieka, jak aniołowie go wołają.

Dziobnąłem.

Zostajesz, bratku. Od jutra ucztujesz z nami.

*************************************************************************************************************************

Narsil - Szansa

Sara jak zwykle pcha się w sam środek bitwy. Mogłaby wykazać się instynktem samozachowawczym, ale nie, ona woli szarżować wprost na wrogie szeregi. Bo i czemu nie, skoro ma amulet z zaklętą w środku duszą. Moją duszą. Od lat biorę jej rany na siebie, nie zważając na ból... ona jednak nie pamięta, że chroni ją dusza ukochanego ojca. Nie chce pamiętać o mnie, o moim poświęceniu, miłości. Od lat jestem dla niej tylko magicznym przedmiotem.

– Mogę ci pomóc – szepce wojownik walczący obok. A raczej nie on, a dusza w jego naszyjniku.
– Uciekniemy, jeśli mnie wysłuchasz. Razem odzyskamy wolność.

*************************************************************************************************************************

BMWRozkaz wszystko torpeduje

Stoję nad szybem windy.
Czeluść kojarzy mi się ze Styksem, który poddany kaprysom bogów płynie teraz wertykalnie. Wystarczy zrobić krok i świat ze wszystkimi ważnymi sprawami odejdzie w zapomnienie.
Ale rodzi się we mnie wątpliwość. Może powinienem zrezygnować i wrócić do Ewy? Nie na długo, na te kilkadziesiąt bezcennych godzin. Znów poczuć…
Nie. To mrzonka.
Kapitan Nowak musi wykonać rozkaz.
Na dole czeka bunkier z tysiącem komór kriogenicznych.
Za dwa dni kometa uderzy w Ziemię, a ja będę jednym z tych, którzy zaczną wszystko od nowa.
Wzywam windę i ruszam do Hadesu, by przeżyć.
Oby.

*************************************************************************************************************************

B.A.Urbański - Przyczyna zniszczenia

W pospiechu ubrałem zbroję, chwyciłem miecz oraz tarczę, przemieniłem się w jastrzębia i uleciałem z mojego domostwa. Gdy szybowałem nad Olimpem, zauważyłem, że ojca znów tam nie ma. Wzburzyłem się i zapikowałem w stronę jego świątyni.
Na miejscu powróciłem do mojej ludzkiej formy. Dla przestrogi, żeby mi nie przeszkadzano, uciąłem jednemu kapłanowi głowę.
Podszedłem do rzeźby przedstawiającego mego ojca – Zeusa.
- Ja dla ciebie walczę z Persami, matka się ogniskiem domowym zajmuje, a ty chędożysz się na potęgę ze śmiertelniczkami?! – warknąłem.
No i rozpierdoliłem mu ten posąg.

*************************************************************************************************************************

Młodzik - Jezioro Gwiazd

Odbijam od brzegu jeziora i powoli wiosłuję na jego środek. Napawam się widokiem: ognie żywotów wiszą wysoko nade mną, tuż pod sklepieniem jaskini. Odbijają się w ciemnej tafli, przez co mam wrażenie, jakbym płynęła wśród gwiazd Drogi Mlecznej. Wkładam wiosła do łodzi i gdy ta się zatrzymuje wyciągam ręce do góry. Jeden żywotów sunie w dół. Kto tym razem? Zaciskam kościste palce na ognistej kuli – nic ciekawego: stara schorowana kobieta, nie ma sensu nawet składać wizyty. Zanurzam więc żywot w wodzie. Cichy syk i koniec, śmierć. Chwytam za wiosła, zobaczymy kto następny.

*************************************************************************************************************************

Marcin Robert - Muza

Andżelika dopiła poranne cappuccino i wsadziła do ucha słuchawkę pelengatora. Całkiem niedawno była tylko zwykłą sprzątaczką, kiedy jednak Apollo docenił jej umiejętności, została kadetką nowo utworzonego Korpusu Muz. Teraz pilnie nasłuchiwała. Jest! Silne postanowienie w sektorze A4. Kolejny lekarz, czując nieodparty zew natury, postanowił kandydować na miejskiego radnego. W mgnieniu oka teleportowała się do źródła sygnału, pojawiając w niewidocznej postaci obok łysiejącego faceta, który gapił się w komputerowy monitor. Nachyliła się do jego ucha i wyszeptała:

– Może dałbyś se siana, co?

*************************************************************************************************************************

MaIre - Stary Mateusz

Znów to samo. Otwieranie i zamykanie drzwi. Podawanie i odbieranie: okrycia, rękawiczek, parasoli. Witanie i żegnanie. Przynoszenie listów, wina, cygar. Przytakiwanie, potwierdzanie, zapewnianie, wynoszenie i przynoszenie. Odkąd pamiętam od świtu do świtu. Niezmiennie to samo.
Pociesza mnie tylko stałość zadań i wyróżnianiem się wśród innych. Liberia
z błyszczącymi guzikami i złotym szamerunkiem. Pan ciągle powtarza „W Twoich guzach Mateuszu można się przeglądać niczym w zwierciadle”.
Świta. Będę mógł odpocząć w krypcie. Chyba, że dzieciaki wybiją szybę
w bibliotece. Ee to je wystraszę.

*************************************************************************************************************************

Poc Vocem - Nieznane

Arsil czuł się nieswojo. Tak dawno nie był w domu. I rzadko miał czas, żeby spędzić w nim trochę czasu. Tym razem nie było inaczej.
– Pora wracać do pracy – oświadczył Iachesis, bóg i twórca świata. – W J–562, świecie, z którego pochodzisz, pojawiło się coś strasznego. Nie wiem nawet co, gdyż blokuje moją moc.
– Jak to nie wiesz? Jesteś przecież bóstwem wiedzy. Zresztą i tak tam nie pójdę – westchnął demon.
– Daj spokój, demonie. Minęło wiele lat od twojej śmierci. Nikt cię już nie pamięta.
Bóg zniknął, pozostawiając Arsila samego.

Cholerne obowiązki. Otwierać portal i do roboty. Psiakrew.

*************************************************************************************************************************

Krips - Zapamiętale

Pociągnęła nosem. Włosy kleiły się do wilgotnych policzków Basi. Powietrze świszczało. Cienie drżały w świetle dogasającej lampy. Różdżka zdawała się być szybszą od światła, niemalże nie zostawiała cienia. Ale bezkształtna czerń skulonej podkuchennej, miotała się w konwulsjach, raz za razem.
Smagnięcie i szept zaklęcia, cicha satysfakcja. Zapach pierwszej krwi.
Chłosta uderzała do głowy, ale i w niej trzeba mieć opamiętanie.
- No, chyba już wystarczy – powiedziała Basia, lecząc zaklęciem poszarpaną skórę dziewczyny. Nie zostawiła śladu.
- Dziękuję – odpowiedziała podkuchenna, uśmiechając się

*************************************************************************************************************************

Talto - Człowiek stróż

Obserwuję, jak pikuje i gubi pióra. Czekam.
Aby zostać upadłym aniołem nie wystarczy już przelecieć panienki, czy nazwać archanioła kretynem. Trzeba się postarać. A i tak spada taki człowiekowi na głowę z płaczem, co on ma teraz robić. Założyć konto na Facebooku na początek! Ok, upraszczam, ale na tym polega mój fach – mam dostosować upadłych do współczesnego życia. Pozbierać z ziemi i poprowadzić za rączkę. Co z tego, że powinienem zdawać maturę, robić prawo jazdy, brać ślub. Przecinać pępowinę! Szlag! O tym pomyślę później!
Bóg się wkurza o różnych porach, bez względu na moje konsekwencje!

*************************************************************************************************************************

bejcej - Cmentarny przekręt

– Mamy następnego! – zawołał Adam, nim dobrze wysiadł z otłuczonego karawana.
Na sielankowo pustym cmentarzu zrobiło się tłoczno. Wysiadł też Piotr, wypuścił z tyłu roztrzęsioną babę. Zawsze musiał być ktoś roztrzęsiony. Zdzichu siedział na starym grobie, mierząc wszystkich wzrokiem.
– Mało czasu. – Zdzichu zerknął na księżyc, smarknął przez palce.
– Czy to zadziała? – upewniała się paniusia.
– Będzie zadowolona. – Zdzichu wspiął się na tył wozu, sypnął proszkiem w nieboszczyka. Zaiskrzyło.
– Teraz do kopania – stwierdził Adam z współczuciem. Zdzichu wzruszył ramionami.
– Tak każe L.

*************************************************************************************************************************

Aktegev – (bez tytułu)

Nadeszli od południa, od strony Łąk Bladych, jak wielu przed nimi i wielu po nich. Zawłaszczyli przy tym całą szerokość gościńca. Trzech zbrojnych i kobyła.
Szli pewnie, rozganiając przed sobą dziatwę, popychając innych podróżnych i szydząc z niedołęg. Głowy trzymali wysoko, dumnie. Nie powstrzymało ich nawet końskie łajno, które po rannym pędzeniu zwierząt, wykwitło na trakcie jak parchy na skórze. Oni szli dalej, prosto, równo, a rozdeptując gnój głowy trzymali jeszcze wyżej.
– Sobiepanki – mruknął Słowik, lustrując ze stanicy sytuację na drodze. – Tego tylko nam brakowało, najemnej hołoty!

*************************************************************************************************************************

lortin - Strach i pan

Teraz przetnij ostrzem linię życia, strzyknij śliną na kciuk i złóż nim pieczęć we wnętrzu dłoni. Wypowiedz przy tym życzenie, a w słowo tchniesz życie. Przepis, przytoczony przez niemiłosierną pamięć, brzmieniem rozsadzał mi głowę. Płonące łuczywo ciążyło bez litości. Dłoń rozwierała palce, serce w przyprawiających o zawroty głowy skurczach wzywało: zgaś!, lecz rozum, przesiąknięty poczuciem obowiązku, polecał podpalić chrust. Stos czekał.
Rozkazy. Przez całe swe życie nauczyłem się robić dobrze tylko jedno – wykonywać rozkazy. Gorliwe wypełnianie poleceń stanowiło o sensie mojego istnienia.


POD KRESKĄ


beton-stal - Monstra

- Nie ma to jak przysmażyć im tyłek laserem! - Maciek wyszczerzył zęby w radosnym uśmiechu. Odsunął się od szczeliny strzelniczej i oparł o przeciwległą ścianę, szeroko rozstawiając nogi. Między nimi postawił karabinek laserowy. W powietrzu wciąż unosił się charakterystyczny zapach naelektryzowanych cząsteczek ładunku używanego jako źródło energii.
Spojrzałem na zewnątrz. Resztkami sił mutant ciągnął po ziemi spalony odwłok, lecz po chwili jego nieproporcjonalnie wielka głowa opadła, a kilkanaścioro nierównomiernie rozłożonych na czaszce oczu znieruchomiało.
- Monotonna ta robota - podsumowałem.

*************************************************************************************************************************

Kruger - Duchowy sekretarz

Odzyskuję oddech i rozcieram obolałe gardło. To już szósta kara dzisiaj.
– Chyba zapominasz – syczy mściwie – że mogę stać się materialny, gdy tylko zechcę.
Patrzę.
– Jakie butne spojrzenie! No, no, nie zapominaj się – chichocze i odpływa do salonu.
Nie zapominam. Nic Mu nie mogę zrobić…
Wracam do żmudnego zliczania Jego bizantyjsko pokrętnych zobowiązań podatkowych. Rachuję wysokość podatku pogłównego, podymnego i katastralnego. Po raz czwarty sprawdzam rachunki. Istna mordęga. I tak codziennie, od dawna, od dnia, gdy ektoplazmatyczny hrabia uczynił mnie, jak to ładnie nazywa, swym sekretarzem.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Ika
Oko
Posty: 4256
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 11:26

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: Ika »

To ja może zacznę, bo widzę, ze nikt nic nie robi :)

Janova – okropność, jak notka z podręcznika do historii z czasów mojej młodości. Okropny super podręcznikowy styl. Po przeczytaniu tego kawałka w życiu nie sięgnęłabym po ciąg dalszy. Za zdanie:
„Zajmowała się ona akcjami o najwyższym stopniu utajnienia.”
Powinieneś odklęczeć na grochu z godzinę. Ta sztywna struktura aż kłuje w oczy.
„Najczarniejsze z czarnych operacji” – też piękne i dokładnie nie wiadomo o co chodzi, takie były be, takie tajne, a może jednak czarne odnosi się do tzw. czarnej taktyki?
Służba potraktowana w mało odkrywczy sposób.


Madzia – znowu służba w szeregach, ale przynajmniej w ciekawszym ujęciu. Styl mniej podręcznikowy, ale jakoś taki mniej porządny.
„Wcześniej byłam pacyfistką, zanim przyszła wojna i wywróciła świat do góry nogami.”
Wcześniej i zanim to właściwie to samo. Przy tak ograniczonej ilości słów, powtarzanie tego samego wydaje się straszliwym marnotrawstwem „przestrzeni”.
Nie wiem po co tutaj ta choroba popromienna, dużo lepiej brzmiałoby to zdanie bez niej. Krótkie, mocne zdania podkreślają napięcie. To wszyscy wiemy narracja „staccato” wyraża emocje. Ta choroba popromienna jest tu potrzebna jak umarłemu kadzidło. Gdyby zaczynało się to tak:
„Byłam pacyfistką, zanim przyszła wojna i wywróciła świat do góry nogami. Zmieniłam się, gdy spadły bomby.”
To jest początek na tyle dobry, by się chciało przeczytać następne zdanie.
Za to następne zdanie zostało chyba ukradzione z podręcznika Jaynovy. „Zajęłam się pracą przeczącą moim wcześniejszym ideałom”. Bue. W narracji pierwszoosobowej można sobie pozwolić na spora dowolność, a to jest sztywne niezgrabne i nijak nie pasuje do początku. Jakbyśmy z opowieści o czyichś przeżyciach, zostali nagle wyrzuceni do czytania marnie napisanych raportów.
Dalej też niekoniecznie dobrze to wygląda.
„Oni potrzebowali kogoś, kto nie miał nic do stracenia, bezwzględnego, oddanego nowej sprawie. Ja straciłam wszystko co miałam w czasie wojny.”
Znowu wszystko zmieszane razem. Bez planu.
A gdyby tak:
„Oni potrzebowali kogoś, kto nie miał nic do stracenia. Ja straciłam wszystko co miałam w czasie wojny”.
Zasadniczo bezwzględnego, oddanego sprawie jakby z tego wynika, a ujęcie tego w jednym ciągu niesamowicie pozbawia ten tekst strony emotywnej. A tu taki ładny paralelizm… W każdym razie trzeba panować nad swoim tekstem, materią, z którą się pracuje. Taka ograniczona ilość znaków, jak w tych warsztatach powinna bardzo temu sprzyjać, a tu nie sprzyja.
„Oni potrzebowali kogoś, kto nie miał nic do stracenia, bezwzględnego, oddanego nowej sprawie. Ja straciłam wszystko co miałam w czasie wojny. Co gorsza, postanowiłam przeżyć. Trzymam się tego cholernie mocno i nadal żyję. Dogadaliśmy się, teraz pracuję dla Nich.”
Te zdania są kompletnie pomieszane, ani to płynna narracja, ani jasny przekaz – pomieszanie z poplątaniem.
Dwa ostatnie zdania znowu znamionują pomysł, jest jakiś błysk, to coś co sprawia, ze chce się czytać dalej. Tekst przypomina czekoladkę z paskudnym nadzieniem – środek bue.
Im mniej zębów tym większa swoboda języka

Awatar użytkownika
jaynova
Niegrzeszny Mag
Posty: 1718
Rejestracja: pt, 10 lut 2012 17:42
Płeć: Mężczyzna

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: jaynova »

Ika pisze:akie były be, takie tajne, a może jednak czarne odnosi się do tzw. czarnej taktyki?
Czarne operacje to takie, których oficjalnie nie ma. Często nielegalne.
"Wśrod szczęku oręża cichną prawa.". - Cyceron.

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: BlackHeart »

To może i ja dorzucę parę swoich uwag. Mam nadzieję, sensownych.

============================
Jaynova - Widmo
Nie jest to tekst literacki, a jesteśmy przecież na forum literackim, prawda? Ika zwróciła Ci już zresztą na to uwagę. Ja może nie nazwałbym tego językiem podręcznikowym. Bardziej mi to wygląda, jak jakaś notka prasowa.
Pułkownik Dexter Philibert Simmons
Stopień wojskowy, oba imiona i nazwisko... I już od pierwszych słów czuć ten prasowy język. Ale już mniejsza. W tym wypadku mam inne zastrzeżenie, choć wynika ono bardziej z osobistych preferencji. Nie lubię, gdy autor przy przedstawianiu postaci z góry podaje i imię, i nazwisko. Czuję się jakby mnie ktoś walił łopatą po głowie. Brakuje tylko, żeby jeszcze autor podał wzrost, wagę i numer buta. Drażni mnie to. Być może to kwestia gustu, choć myślę, że dobry autor nie pisze łopatologicznie, suche informacje przemyca mimochodem.
DIA (...) SDK
Brak konsekwencji. DIA to skrót od angielskiej nazwy, zaś SDK od polskiej. A wystarczyło przecież DIA zastąpić MSW. Względnie, jeśli już koniecznie musi ultra-poprawnie, trzeba było napisać wprost: "Departament Spraw Wewnętrznych".
Ten, na kogo polowali, miał już wystawiony akt zgonu
Żadna instytucja nie działa ze stuprocentową skutecznością. Instytucje to ludzie, a ludzką rzeczą błądzić. Dlatego też to zdanie brzmi po prostu niewiarygodnie, a ja, jako czytelnik, czuję się, jakby autor chciał zrobić ze mnie idiotę, bo każe mi wierzyć w takie bzdury. No chyba, że te akty zgonu, to jakaś metafora. Jeśli tak, to kiepsko umocowana w tekście.
Nosił pseudonim Widmo, bo nie tylko prowadził te najczarniejsze z czarnych operacji
Uzasadniasz pseudonim "Widmo" (między innymi) wykonywaniem "najczarniejszych z czarnych operacji". A ja się zastanawiam, co mają wspólnego ze sobą działania jakichś "black-opsów" z duchami? Na siłę, mogę znaleźć jakieś powiązania, a przecież nie o to chodzi. Innymi słowy, niepotrzebnie komplikujesz, autorze. Tymbardziej, że te "najczarniejsze z czarnych" brzmią po prostu nieporadnie, żeby nie powiedzieć zabawnie.
Po tym, co robił, znikał, rozpływał się we mgle. Właśnie zapoznawał się z celem następnej misji.
I znów nieporadnie, bo można odnieść wrażenie, że zapoznawał się z celem poprzez rozpływanie się we mgle. Pojedyncze zdania nie istnieją w izolacji. Są częścią całości i powinny być ze sobą tak sprżężone, aby nie było żadnych niejasności.
Właśnie zapoznawał się z celem następnej misji.
I to jest jedyne zdanie, które jest opisem akcji. Akcji, którą, autorze, pozbawiłeś czasu, miejsca, jakichkolwiek szczegółów, marnując limit znaków na opis. To nie jest "obracanie kamerą". To jest właściwie "włączenie kamery". Na minutę przed końcem filmu.

A na koniec pytanie za sto punktów - gdzie jest fantastyka? I mam nadzieję, że nikt (wliczając w to przede wszystkim autora) nie będzie mi próbował wmówić, że ten cały Simmons naprawdę się w tej mgle rozpuszczał. Aż dziw, że ten tekst nie wylądował pod kreską. Za brak fantastyki właśnie.

Podsumowując, kiepściutko. Bardzo źle.


EDIT. Kolejna porcja.

============================
Madzia - Po tym jak spadły bomby
Wcześniej byłam pacyfistką, zanim przyszła wojna
Jeśli "zanim", to "wcześniej" jest zupełnie zbędnym dookreśleniem. Ale to już Ika wytknęła.
Zmieniłam się gdy spadły bomby
Przecinek przed "gdy".
Zmieniłam się gdy (...) pojawiła się choroba popromienna.
Można z tego zrozumieć, że ta zmiana miała dość fizyczny charakter. A chyba nie o to chodziło.
Oni potrzebowali kogoś, kto nie miał nic do stracenia, bezwzględnego, oddanego nowej sprawie. Ja straciłam wszystko co miałam w czasie wojny
Kogoś, kto nie miał nic do stacenia, w porządku. Ale bezwzlednego? Oddanego nowej sprawie? Pacyfistka, która straciła wszystko za sprawą wojny, staje się bezwzględna i oddana sprawie wrogów, którzy pozbawili ją wszystkiego, co, jak mniemam, kochała? Brzmi to jak pomysł, naprawdę kiepski pomysł na postać do gry fabularnej. Bo teraźniejszość nijak nie wynika z przedstawionej przeszłości, a narrator (czyli sama postać, w tym wypadku), próbuje mnie przekonać, że ten dziwoląg ma ręce i nogi. I kolejny tekst, przy którym czuję się, jako czytelnik, jakby ktoś próbował zrobić ze mnie kretyna.
Co gorsza, postanowiłam przeżyć
"Co gorsza" sugeruje, że życie bohaterce niemiłe. Pytanie brzmi - dlaczego zatem postanowiła przeżyć?
Dogadaliśmy się
Czyli dostałą coś w zamian za wykonywaną pracę? Czyli na czymś jednak jej jeszcze zależało? I znów ciężko uwierzyć w ten post-pacyfistyczny nihilzm.
Nie ważne, czy jesteś moim przyjacielem. Zabiję cię,
Brzmi to o tyle zabawnie, że bohaterka-narratorka nie sprawia wrażenia osoby, która miewa przyjaciół. Takie moje osobiste odczucie, które sprawia, że coś, co miało zabrzmieć groźnie, zabrzmiało żałośnie. A poza tym "nie ważne" w tym wypadku pisze się razem.

I znów na koniec kilka słów o fantastyce. To, co widzę w tym tekście, zwykłem nazywać fantastyką pretekstową. Takie "coś" jest zaledwie gadżetem, bez którego reszta tekstu może bez problemu funkcjonować. Taka "fantastyka" jest właśnie pretekstem, aby... bo ja wiem? Cięzko powiedzieć w tym wypadku. Zresztą, po namyśle, ciężko mi w ogóle się tu fantastyki dopatrzeć. Ot, post-apokalipsa. Myślę, że prędzej pachnie to po prostu fikcją. No, bo od razu fantastyka? Taki Fallout, dla przykładu, fantastyką jest, bo biegają tam jakieś dziwolągi, mutanty i kosmici z blasterami. A tu? Krajobraz po wojnie i tyle.

Jezyk, taki sobie. Myślę, że to nie on jest problemem.

Fabuła, pomijając brak fantastyki, niewiarygodna. Głównie ze względu na bohaterkę-narratorkę. Narracja pierwszoosobowa to niebezpieczne narzędzie, ale nie będę się wymądrzał, bo sam z tego narzędzia skorzystałem i nie wiem z jakim powodzeniem, bo nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Może poszło mi marnie? Nie chcę się podkładać ;)

Podsumowując, kiepsko. Lepiej, niż Jaynova, ale i tak kiepsko.

============================
Więcej komentarzy później. Może jeszcze dziś. Jakbym bzdury pisał, to proszę mnie nimi po łbie walić.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: neularger »

BlackHeart pisze:(...) Narracja pierwszoosobowa to niebezpieczne narzędzie, ale nie będę się wymądrzał, bo sam z tego narzędzia skorzystałem i nie wiem z jakim powodzeniem, bo nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Może poszło mi marnie? Nie chcę się podkładać ;)
Tak mi się wydaje, że już się podłożyłeś. Uwagi do Madzi, nie odnoszą się do wybranego typu narracji, tylko do nieumiejętności posługiwania się słowem, złego zbudowania bohaterki i jej nielogicznego charakteru. Skąd zatem ta uwaga o narracji pierwszoosobowej? Dlaczego jest niebezpieczna, niż, dajmy na to, trzecioosobowa? Hę? Jak się powiedziało A, to trzeba i B powiedzieć... :)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: BlackHeart »

@nuelarger
Jak już mi się dostanie, to powiem to B. Albo położę uszy po sobie i z pokorą wystawię plecy Tołdiego na chłostę ;)

============================
hundzia - Pieski żywot


Oj, dawnośmy się nie czytali, hundziu, a Ty widzę nadal masz ten sam problem. Mianowicie, nie wiem o czym piszesz. Żeby tekst zrozumieć, musiałem go przeczytać trzy razy. Nie wiem. Może jestem po prostu za głupi.
Tempo nadawał wyrobiony Uaz
I rozumiem, że ja, jako czytelnik, mam się domyślić, co to jest ten "Uaz"? Akurat wiem, że to po prostu poczciwa, ruska terenówka, ale nie można od każdego wymagać, by znał się na nazewnictwie wojskowym. Nie lubię takiej pretensjonalności. Czuję się, jakby autor mi mówił: "Patrz, jaki jestem mądry. Nie wiesz, o czym piszę? To się doucz, głąbie".
uwzględniłem poprawkę na ruch pojazdu, wiatr nim ściągnąłem spust
Skoro ten pies "drałował na równi z konwojem", to zdążyłem sobie już wyobrazić, że bo ja wiem? Dreptał sobie kilkanaście metrów dalej? Tym bardziej, że bohater-narrator mi ze szczegółami opisał jego pysk. No, więc skoro tak, to ja się pytam - przepraszam bardzo, jaka, kuźwa, poprawka na wiatr? Na takim krótkim zasięgu?
ściągnąłem spust. Pies nakrył się łapami, bezgłośnie pokulał do rowu
O co tu chodzi? Trafił tego psa, czy nie? Skoro nakrył się łapami i pokulał, to chyba dostał. Ale kolejne pytanie - pokulał i nakrył się łapami? Czyli jak? Na dwóch nogach sobie pokulał?
Na wszaki słuczaj.
Patrz komentarz o Uaz-ach. Nie wymagaj od czytalnika znajomości ruskiego. Może jeszcze cyrylicą napisz, hę? Tu się może trochę czepiam, bo ruska wersja brzmi na tyle podobnie do polskiej, że od biedy da się to zrozumieć.
Jeden mniej, został tylko legion.
Legion psów? Jezu słodki... Co oni, na jakiejś planecie psów są? "Ruscy w kosmosie: Psia zemsta", to jest materiał na film ;)
Milczący dotąd kierowca odkiwnął głową.
Odkiwnął? I znowu nie rozumiem. Czyli ten ze sztucerem wcześniej kiwnął? Ale po co? Bo strzelił psa? A nawet jeśli kiwnął, to po cholerę kierowca "odkiwnął"? Jako wyraz uznania? Że trafił psa z kilkunastu metrów?
Wiesz hycel
Przecinek po "wiesz". Marsz na karnego jeża, niech Cię rubens wybatoży ;) A, jeszcze jedno - jeśli "hycel" to ksywka, pseudonim, kryptonim czy co tam jeszcze, to powinno być z dużej litery.
Taka praca Dima (...) Taka blacka praca
Patrz komentarz o cyrylicy. Tu już jestem tępy, a że nie mam akurat pod ręką znajomego, który po rusku płynnie nawija, to po prostu nie wiem, o co chodzi.

Dobra, podsumowanie. Że nienawidzę makaronizmów, to już wiesz. Osobiście czuję się, jakby autor próbował się wywyższyć, zrobić z siebie człowieka światowego, postępowego i w ogóle och, ach yntelygętnego, a w efekcie wionie po prostu jakimś kompleksem, a czytelnik czuje się jak debil, bo chciał poczytać, a dostał rebus.

Inna rzecz - źle ustawiasz "kamerę". Nawet przy pierwszoosobowej narracji można nią manipulować (choć to trudniejsze, wiec z doświadczenia). Natomiast jak to jest u Ciebie. Powiem tak - przy pierwszej lekturze myślałem, że ten "hycel" siedzi gdzieś w krzakach z tym sztucerem i obserwuje z ukrycia przejeżdżający konwój, a celuje w pojazd, a nie w psa. A tu nagle - a, nie sorry, jedzie w konwoju. Nie zmuszaj, hundziu, czytelnika, by nieustannie korygował obraz, który zdążył już ujrzeć oczyma wyobraźni. To męczy. Gość powie: "Fajne, ale jakoś ciężko się czyta". Pewnie, że ciężko.

Także tak - pojedyncze zdania poprawne, ale pomieszałaś wszystko konkretnie. A jak z fantastyką? Też żadnej nie widzę, chyba że wziąć by pod uwagę tych ruskich w kosmosie i planetę psów. Oj, hundziu...

No, z żalem muszę stwierdzić, że w tej edycji ZWT możesz konkurować z Madzią i jej potworkiem. No, może jeszcze ze mną ;)

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: hundzia »

BlackHeart pisze:Oj, dawnośmy się nie czytali, hundziu,
Właśnie dlatego Pawle, właśnie dlatego :D Bo nie potrafimy znaleźć wspólnego języka i należymy do zupełnie różnej grupy odbiorców :)

Krytykę przyjęłam, choć trudno mi uwierzyć, że to nie jest po prostu zwykłe czepialstwo z twojej strony :P
Dziękuję ci za próbę.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: BlackHeart »

Czepialstwo, czepialstwem... już taki ze mnie skur ;) Ciężko mi ocenić, jak głeboko ta przywara sięga. :) Pewnie Ika mnie tu zaraz sprowadzi na grunt :P

Ale szczerze jednak wyznam - naprawdę po pierwszym czytaniu nie zrozumiałem tekstu i czułem się zmieszany. Możesz to jednak, Aniu, zrzucić na karb mojej głupoty. Pax :)

A Ty tu nie stękaj na moje czepialstwo, tylko sama byś się poznęcała! Do broni, Walkirio! Kosmiczna Walkirio, jęsli wolisz ;)

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: hundzia »

Black, po prostu nie kumam niektórych twoich zarzutów. Wiem, że lubisz mieć wszystko podane na tacy, jasno i łopatologicznie. Jak zresztą wiesz, ja nie znoszę tego typu pisania. Wolę właśnie czytać i pisać ową yntelegętną literaturę, zmuszającą do sprawdzenia nazwy, nauczenia się nowego słowa, gdzie nie używam dookreśleń tylko nazw właściwych. Po co mam pisać ruski łazik, skoro Uaz niesie tę samą informację, w dodatku precyzyjniej? A jeśli nie wiesz co to Uaz i nie potrafisz sobie wyobrazić/przeżyć bez wizualizacji słowa - to sprawdź i naucz się co to jest :P

Podobnie ma się sprawa z użyciem makaronizmów :P Równie dobrze mogłabym użyć łacińskiej maksymy w innej wersji tekstu: dura lex sed lex i co, też byś kazał tłumaczyć?
Edit: kulać Black, kulać pochodzi od kulania się po ziemi nie kulenia z zimna ani kulania na nogę.

Znęcać się nie będę. Znęcam się na ZWO, tu jestem tylko uczestnikiem. Doskonalę się w sztuce :)

edycja: ze względu na zarzuty osób trzecich ustosunkuję się, żeby nie było, że zapinam focha i unikam odpowiedzialności za tekst. My z Blackiem jesteśmy akurat przywyczajeni do wzajemnej krytyki, czesto się gryziemy, nie odbieramy jej personalnie, ale widzę, że dla niektórych to wygląda inaczej :P
Skoro ten pies "drałował na równi z konwojem", to zdążyłem sobie już wyobrazić, że bo ja wiem? Dreptał sobie kilkanaście metrów dalej? Tym bardziej, że bohater-narrator mi ze szczegółami opisał jego pysk. No, więc skoro tak, to ja się pytam - przepraszam bardzo, jaka, kuźwa, poprawka na wiatr? Na takim krótkim zasięgu?
Tak, poprawka na wiatr, powinna jeszcze być na ruch pojazdu i ruch psa. Sztucer myśliwski ma dość lekką amunicję, wiem, bo sama nieraz odstrzeliwałam zwierzynę. Nie okreslam antomiast odleglości, to może być kilka metrów, może byc i kilkaset, dlaczego nie? Może hycel używał lornetki albo lunety?
O co tu chodzi? Trafił tego psa, czy nie? Skoro nakrył się łapami i pokulał, to chyba dostał. Ale kolejne pytanie - pokulał i nakrył się łapami? Czyli jak? Na dwóch nogach sobie pokulał?
Wykorzystalam związek frazeologiczny - nakryć się nogami/łapami a także określenie kulać się.
Patrz komentarz o Uaz-ach. Nie wymagaj od czytalnika znajomości ruskiego.
Dlaczego nie? I tak, dla ulatwienia spolszczylam, poza tym nie używam całych, trudnych zwrotów a tylko swojsko brzmiących, łatwych do interpretacji.
Legion psów? Jezu słodki... Co oni, na jakiejś planecie psów są? "Ruscy w kosmosie: Psia zemsta", to jest materiał na film ;)
Wszystko się może zdarzyć.
Odkiwnął? I znowu nie rozumiem. Czyli ten ze sztucerem wcześniej kiwnął? Ale po co? Bo strzelił psa? A nawet jeśli kiwnął, to po cholerę kierowca "odkiwnął"? Jako wyraz uznania? Że trafił psa z kilkunastu metrów?
Na przykład.
A, jeszcze jedno - jeśli "hycel" to ksywka, pseudonim, kryptonim czy co tam jeszcze, to powinno być z dużej litery.
Ale taki zawod istnieje, prawda?
Osobiście czuję się, jakby autor próbował się wywyższyć, zrobić z siebie człowieka światowego, postępowego i w ogóle och, ach yntelygętnego, a w efekcie wionie po prostu jakimś kompleksem, a czytelnik czuje się jak debil, bo chciał poczytać, a dostał rebus.
Dla kogoś z takim podejściem, nie polecę lektury Solaris.
Nie zmuszaj, hundziu, czytelnika, by nieustannie korygował obraz, który zdążył już ujrzeć oczyma wyobraźni
Nie zmuszam, staram się zachowac jednolitość i uczę się na błędach, wbrew pozorom. Zapamiętam.
A jak z fantastyką? Też żadnej nie widzę, chyba że wziąć by pod uwagę tych ruskich w kosmosie i planetę psów. Oj, hundziu...
No tak, to tzw fantastyka pretekstowa :P
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
BlackHeart
Pćma
Posty: 221
Rejestracja: sob, 01 gru 2007 08:48

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: BlackHeart »

Serio? Ja zawsze myślałem, że czytelnik ma być przykuty do książki, a nie co pięć sekund latać do słowników, czy innych wikipedii. A łopatologii nie lubię, poczytaj wyżej ;) Ale czytanie ma być dla mnie przyjemnością, a nie łamigłówką. No, powiedz mi, naprawdę, myślisz, że każdy zna rosyjski? Już mniejsza o ten łazik, ale "Dim" i "blackie"? Jezu, spytałem właśnie tego mojego znajomego, co to zna rosyjski nieco. Zdziwił się. Poszukał po słownikach, i nic. Jego opinia? "Dim" - nie wiadomo. "Blackie" - też w słownikach nie ma. Powiedział, że może to jakieś przekleństwo. No, więc pytam - jeśli gość, który w miarę płynnie czyta po rosyjsku nie zrozumiał, to jak ma zrozumieć to czytelnik, który pewnie z rosyjskim nie miał zbyt wiele do czynienia? No, to pewnie kwestia "targetu", ale myślę, że "target" zawsze warto mieć jak najszerszy.

A jeśli chodzi o wizualizację, to tak - potrafiłbym sobie wyobrazić, że chodzi o jakiś pojazd, ale po prostu wprowadzasz niepotrzebne zamieszanie, moim zdaniem. Mogłaś napisać "łazik", a napisałaś "Uaz". I po co? Naprawdę, powiedz mi, bo nie wiem.

Odnośnie durexów i innych takich łacińskich perwersji - miałem łacinę na studiach przez jeden rok i powiem tyle - zapamiętałem tylko "Conan Deletor". Zasiadając do ksiązki zawsze wychodziłem z założenia, że czytanie ma mi sprawiać przyjemność, a nie przywoływać plugawe wspomnienia ze studiów. Może to moja osobista trauma...

Inna rzecz, przy dłuższych tekstach można robić przypisy na dole strony. W tekście na 600 znaków, walenie makaronizmów jest, co najmniej, ryzykowne, moim zdaniem.

W skrócie rzecz ujmując, jeśli chciałbym się uczyć rosyjskiego, to kupiłbym słownik, albo kurs na DVD. A kupując coś, co jest oznakowane jako literaura, chciałbym po prostu poczytać coś przyjemnego, a nie biegać co pięć sekund do słownika. Jeśli masz jakieś idealistyczne zapędy, by gnać czytelnika ku samooświeceniu, edukacji i w ogóle powszechnie rozumianej "postępowości", to, moim zdaniem, jest to doskonała droga do zniechęcenia do siebie czytelnika.

A tak swoją drogą... to jest konflikt stary, jak literatura. Dla ludu, czy dla wybranych? Może z taką nieśmiałą propozycją wyskoczę - może by tak zrobić jakąś odrębną dyskusję na ten temat? "Herbatka w klatkach" ;) ? Bo myślę, że warto o tym pogadać, a, ewidentnie, mamy przeciwne stanowiska w tej sprawie. Co Ty na to, hundziu? ;) Moderaturo? :) A, nuż, ktoś kogoś przekona :)

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: neularger »

hundzia pisze:
BlackHeart pisze:Oj, dawnośmy się nie czytali, hundziu,
Właśnie dlatego Pawle, właśnie dlatego :D Bo nie potrafimy znaleźć wspólnego języka i należymy do zupełnie różnej grupy odbiorców :)
Wiesz, ten argument brzmi nieszczególnie hundziu. Nawet bardzo.
BH wskazał Ci błędy, a ty nie odpowiedziałaś.
Wybacz, od kiedy czytelnik jest od tego, żeby przeszukiwać biblioteki by znaleźć znacznie słowa "blacka" zastanawiając się przy okazji z jakiego języka to pochodzi? Przebicie się przez tak napisany tekst zajęłoby lata - gwarantuję, że czytelnik zrezygnowałby po jednej stronie.
Pisząc po polsku używamy obcych języków, tylko wtedy jeżeli mamy pewność, że znaczenie jest znane szerokiemu ogółowi (tak jak z przytoczoną paremią prawniczą - dura lex sed lex). Jeżeli nie - dajemy tłumaczenie.
Drałujący na równi z konwojem pies miał parszywy wyraz pyska. Ślinił się.
Wyciągnąłem sztucer; uwzględniłem poprawkę na ruch pojazdu, wiatr nim ściągnąłem spust.
Facet widzi, że pies się ślini. Znaczy, zwierzak blisko jest. Potem wyciąga sztucer i bierze poprawkę na wiatr. I strzela. No tak, a wpływu grawitacji nie policzył - fuksem mu się udało... :)
BH pisze:
hundzia pisze:Tempo nadawał wyrobiony Uaz
I rozumiem, że ja, jako czytelnik, mam się domyślić, co to jest ten "Uaz"? Akurat wiem, że to po prostu poczciwa, ruska terenówka, ale nie można od każdego wymagać, by znał się na nazewnictwie wojskowym. Nie lubię takiej pretensjonalności. Czuję się, jakby autor mi mówił: "Patrz, jaki jestem mądry. Nie wiesz, o czym piszę? To się doucz, głąbie".
Zwłaszcza, że w tym przypadku Uaz powinno być małą. To nie jest nazwa własna.

I uwagi do Komentującego
Przecinek po "wiesz". Marsz na karnego jeża, niech Cię rubens wybatoży ;) A, jeszcze jedno - jeśli "hycel" to ksywka, pseudonim, kryptonim czy co tam jeszcze, to powinno być z dużej litery.
Doprawdy, z dużej litery? A nie dużą/wielką literą, albo od dużej/wielkiej litery?
BH pisze:
BH pisze:Jeden mniej, został tylko legion.
Legion psów? Jezu słodki... Co oni, na jakiejś planecie psów są? "Ruscy w kosmosie: Psia zemsta", to jest materiał na film ;)
Chyba przesadziłeś. Autorka użyła "legion" w znaczeniu dużej ilości. Co tu niejasne jest?

I jeszcze jedna uwaga
hundzia pisze:Pies nakrył się łapami, bezgłośnie pokulał do rowu. Wprowadziłem nowy nabój do komory. Na wszaki słuczaj.
- Jeden mniej, został tylko legion.
Skoro psów jest legion, to czemu "na wszaki słuczaj", przecież wiadomo, że za chwilę pojawi się następny?
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: hundzia »

BlackHeart pisze:Ja zawsze myślałem, że czytelnik ma być przykuty do książki, a nie co pięć sekund latać do słowników, czy innych wikipedii.
Ale to nie książka, to wprawka warsztatowa. I naprawdę, nie widzę powodu sięgania do wikipedii, użyłam słów powszechnie znanych, nie jakiś specjalistycznych.
No, powiedz mi, naprawdę, myślisz, że każdy zna rosyjski? Już mniejsza o ten łazik, ale "Dim" i "blackie
A ja myslę, że teraz zgrywasz głupa. Słowa rosyjskobrzmiące zaznaczyłam kursywą. Imiona własne są dużą literą i bez kursywy. Dima, to imię. Znaczy, muszę też uważać, by nadawane bohaterom imiona były popularne?
Jeśli chodzi o twoje blackie tu mści się na tobie naleciałość anglojęzyczna. Źle czytasz, to zapis fonetyczny, podobnie jak wcześniej - blackie, nie blakie. Twój ruskojęzyczny znajomy włada ruskim szkolnym czy mówionym? Zna przekleństwo, bardzo popularne wśród ludu zza Buga - jak bljadz albo blać pisane fonetycznie? Tu masz w oryginale w rzeczowniku, a w oryginale cyrilicowym.
Mogłaś napisać "łazik", a napisałaś "Uaz". I po co? Naprawdę, powiedz mi, bo nie wiem.
Oczywiście że mogłam, ale chciałam od poczatku skierować uwagę na akcję na Kresach.
Mogłabym też napisać przykładowo - sportowy samochód burżuja zamiast Ferrari, ale i liczba znaków byłaby większa i sens mógłby być dowolnie interpretowany. Odpowiednie dać rzeczy słowo, po prostu. Zwłaszcza przy takim limicie znaków.
Zasiadając do ksiązki zawsze wychodziłem z założenia, że czytanie ma mi sprawiać przyjemność, a nie przywoływać plugawe wspomnienia ze studiów. Może to moja osobista trauma...
Przykro mi. Ja lubię poszerzać horyzonty.
W skrócie rzecz ujmując, jeśli chciałbym się uczyć rosyjskiego, to kupiłbym słownik, albo kurs na DVD. A kupując coś, co jest oznakowane jako literaura, chciałbym po prostu poczytać coś przyjemnego, a nie biegać co pięć sekund do słownika. Jeśli masz jakieś idealistyczne zapędy, by gnać czytelnika ku samooświeceniu, edukacji i w ogóle powszechnie rozumianej "postępowości", to, moim zdaniem, jest to doskonała droga do zniechęcenia do siebie czytelnika.
Wcale tak nie uważam. Rynek wysycony jest szmatławymi pozycjami, bez przekazu, piorącymi mózgi, nie pobudzającymi do myślenia. Nie muszę pisać nieskomplikowanego chłamu dla każdego, prawda? Nie muszę zarabiać pisaniem. Nie muszę pisać dla każdego, nie istnieje żaden odgórny przykaz, prawda?
A tak swoją drogą... to jest konflikt stary, jak literatura. Dla ludu, czy dla wybranych? Może z taką nieśmiałą propozycją wyskoczę - może by tak zrobić jakąś odrębną dyskusję na ten temat? "Herbatka w klatkach" ;) ? Bo myślę, że warto o tym pogadać, a, ewidentnie, mamy przeciwne stanowiska w tej sprawie
Nie piszę dla ludu. Powinieneś już to wiedzieć.
neularger pisze:Wiesz, ten argument brzmi nieszczególnie hundziu. Nawet bardzo.BH wskazał Ci błędy, a ty nie odpowiedziałaś.
Przecież cały czas odpowiadam.
Wybacz, od kiedy czytelnik jest od tego, żeby przeszukiwać biblioteki by znaleźć znacznie słowa "blacka" zastanawiając się przy okazji z jakiego języka to pochodzi? Przebicie się przez tak napisany tekst zajęłoby lata - gwarantuję, że czytelnik zrezygnowałby po jednej stronie.
Pisząc po polsku używamy obcych języków, tylko wtedy jeżeli mamy pewność, że znaczenie jest znane szerokiemu ogółowi (tak jak z przytoczoną paremią prawniczą - dura lex sed lex). Jeżeli nie - dajemy tłumaczenie.
W takim razie, błagam czytelnika o wybaczenie, że używam powszechnie znanych słów jeno w innym języku. Szkoda, że teraz obowiązkowy w szkołach jest angielski a nie rosyjski :/ Pewnie gdybym wstawiła słowa anglojęzyczne nie byłoby tego problemu.
Zwłaszcza, że w tym przypadku Uaz powinno być małą. To nie jest nazwa własna.
Właśnie tego nie jestem pewna.
neularger pisze:Skoro psów jest legion, to czemu "na wszaki słuczaj", przecież wiadomo, że za chwilę pojawi się następny?
Ale nie wiadomo kiedy. A broni nie powinno się trzymać naladowanej za długo.
Ale to takie rozdrabnianie szczegółów, rozdrapywanie zdań, ja to byłabym bardziej zainteresowana czy generalnie spelniłam wymogi warsztatowe, czy temat się broni w ramach ograniczeń a nie tłumaczenie całej idei ktora przyświecała przy tworzeniu fragmentu.
edycja: literki zagmatwane i link poprawiony
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: neularger »

Co do fonetycznego zapisu rosyjskiej kur* w odmianach zapytam Rosjanina, takiego prawdziwego, z Władywostoku. :) No zobaczymy...
Poradnia jest w tej sprawie marek jasna, hundziu. Kiedy mamy na myśli markę bądź firmę - wielką. Rozmowy Opla z Uazem na temat fuzji. Kiedy zaś używamy nazwy marki jak rzeczownika pospolitego - piszemy małą. Tak jak w tym przypadku.
Ale nie wiadomo kiedy. A broni nie powinno się trzymac naladowanej za długo
.
Echem... Co według Ciebie, Autorko, znaczy to "na wszaki słuczaj"?
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: hundzia »

neularger pisze:Co do fonetycznego zapisu rosyjskiej kur* w odmianach zapytam Rosjanina, takiego prawdziwego, z Władywostoku.
A ja juz pytałam wcześniej Paszki, Ukraińca i co?
Możemy zapytać tez Łotysza, albo Litwina, każdy powie inaczej :P
Czystej wody czepialstwo, chciejstwo, twoje i moje.
Poradnia jest w tej sprawie marek jasna, hundziu. Kiedy mamy na myśli markę bądź firmę - wielką. Rozmowy Opla z Uazem na temat fuzji. Kiedy zaś używamy nazwy marki jak rzeczownika pospolitego - piszemy małą. Tak jak w tym przypadku.
Dobrze. Moja wina. Przepraszam, nie powtórzy się. Małą literą miało być.
Co według Ciebie, Autorko, znaczy to "na wszaki słuczaj"?
Robisz się zgryźliwy na starość.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Służba nie drużba - prace

Post autor: neularger »

Ale to chyba z rosyjskiego, nie?
To może jednak nie pytać Ukraińca czy Litwina?
Ale co ja tam wiem... Ale i tak zapytam, przynajmniej się czegoś nauczę.
Cóż poczekajmy na komentarz zawodowców do Twojego tekstu
hundzia pisze:
neularger pisze:Co według Ciebie, Autorko, znaczy to "na wszaki słuczaj"?
Robisz się zgryźliwy na starość.
Cóż dziękuję za odpowiedź na pytanie. Zadałem je, bo wydawało mi się, że wyjaśnieniach sobie przeczysz. Ale po raz kolejny - chyba Cię to nie interesuje.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

ODPOWIEDZ