UFO u Fogga

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
sprutygolf
Sepulka
Posty: 87
Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
Płeć: Mężczyzna

UFO u Fogga

Post autor: sprutygolf »

– No dobra, zakład stoi czy peniasz? – Korpo zaczynał się niecierpliwić. S. potrzebował trochę czasu na podjęcie decyzji. Spojrzał na grubasa, który właśnie odgarniał z czoła loczki á la Johnny Depp.
„Fryzjerski owszem, jeszcze stoi” – przyszło mu do głowy.
– Chwila, moment. Nie co dzień proponuje mi się dwie stówy plus kratkę „Żywca” za obsikanie grobu o północy. Co ci zrobił Miecio? Zresztą: nie chcę się zakładać.
Do dyskusji włączył się Feluś. Aż zacierał ręce, żeby przeciąć zakład:
– Sp., sam mówiłeś, że za kasę możesz o północy olać dowolny grób, sam mówiłeś!
Ba… Czego to człowiek nie gada po pijaku? – spr. zadumał się filozoficznie. A Korpo swoje:
– Obiecałem sobie, że oleję grób sk..syna, bo przez niego ojciec w łeb sobie strzelił. Skoro już się trafiłeś, zrobisz to równie dobrze, spru.
W łeb sobie..? – sprut. pomyślał, że coś tu wybitnie nie gra.
- Ale ja lubię Fogga, wiesz? Te kawałki o ostatniej niedzieli przy kądzieli, siwym włosie w nosie, gramofono(nimfo)mance. „Gwiżdżę na wszystko” też znakomity jest! I jeszcze taki jeden, co go tata Kazika śpiewał. Hmm… jak to leciało?
– Chcesz mnie wk..wić, spruty?! – Korpo nawet wyglądał na z lekka wkurzonego, choć przyznać trzeba, że świetnie panował nad głosem: słowa wycedził ochrypłym szeptem. Naoglądał się „Ojca Chrzestnego” i pozuje na twardziela?
– A niech tam. Raz maty rodziła. Gdyby nie pilna potrzeba posiadania gotówki to prędzej bym ciebie olał, ty… chudziaku inaczej.
Spruty przeciągał strunę, jakby chciał ocalić resztkę szacunku dla samego siebie. Piąty rok nie miał pracy, zamiast niej piąty krzyżyk z okładem na karku, (okład na kark dosłownie by mu się przydał, napieprza go czasem… no wiadomo, że kark), a tu jakiś szczyl łaskę mu robi tym pseudo-zakładem, a w zasadzie: zleceniem?
Lecz gruby miał dobry humor, albo świetnie udawał.
– Golfie, puszczam to mimo uszu. O północy nagrasz olewanko, a rano dostaniesz browca i kasę.
Dał mu swoją komórkę. Łaskawca.
– Cześć, do jutra.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sprutygolf - pomyślał. Ludzie uśmiechali się słysząc ten nick, czasem pytali co go podkusiło, aby tak głupio nazwać samego siebie? Odpowiadał: bo sprutegacie brzmiałyby jeszcze mniej honorowo… a potem przestał odpowiadać.
Prawda jest taka, że gdy tworzył swą nową tożsamość, kołatał mu się w mózgownicy Zerwikaptur z Mysikiszek. No i te tam… Zerwipludry.
Dom golfa jest niedaleko Cmentarza Bródnowskiego, a grób Fogga blisko bramy głównej, tuż za drewnianym kościołem. Dwie stówy to masa pieniędzy dla bezrobotnego… że kuszącej dużej kratki (24 puszki!) piwa litościwie nie wspomnimy. Spruty pomyślał, że podjedzie XM–em: warto go przegonić od czasu do czasu, bo silnik zardzewieje. Taki chichot historii: bezrobol ma XM–a. Exclusiva! Cha–cha.
Noc sobotnia, 23 lutego roku pechowego, kilka stopni poniżej Celsjusza, gorączka sobotniej nocy raczej sprutemu nie grozi. Targówek parę minut przed północą: luźno jest, samochody śmigają ulicą św. Wincentego na tyle rzadko, że bez problemów dałoby się przejść na cmentarną stronę (bez żadnych aluzji). Budy ze zniczami i kwiatami są zamknięte, parking pusty, jeszcze tylko lewoskręt i koniec jazdy. Brama też zamknięta? Cóż, przewidział to, są sposoby na forsowanie bram.
Grób jak grób, widywał go już wcześniej. Pomyślał, że nie jest zbyt bogaty. Wydawałoby się, że skoro spoczywa tu znany artysta, grobowiec powinien mieć okazały, jak… mały cygan nogę. Czyli w marmurach. Lub chociaż w gipsach?
Włączył nagrywanie w komórce Korpa i zaczął się przymierzać do sikania („dwie stówy to kupa szmalu, dziennie z trudem zbieram 10–15 zeta w puszkach i złomie, a wstaję o czwartej”). Myślał o swoim zwichrowanym życiu, gdy nagle coś za jego plecami rozświetliło cmentarny mrok seledynowym światłem.
- „Mmm…atrix?!” - pomyślał i o mało nie sfajdał się w gacie. Wykonał obrót (woltę? niczym Travolta w starym filmie o gorączce), aż telefon wypadł mu z dłoni. Na szczęście zwieracze trzymały – zawsze coś. Na placyku przed drewnianym kościołem stało dziwo, świecąc zielonym światłem. Od razu wiedział, że to UFO. Tyle lat czytania S–F nie poszło na marne: jak zielone, to musowo UFO. Miał tylko jeden problem: TO nie wyglądało jak UFO. Nie przypominało dysku, nie wirowało i nie wyszły zeń zielone, sześciopalczaste ludziki...
Wyszedł gostek w garniaku, wlepił w niego gały i zapytał: „20 wiek?”
Zapytał po polsku! Spruty przełknął ślinę i usiłował coś powiedzieć. Nijak się nie dało. Zaskoczenie, strach, niemal panika, spowodowały, że lingwistycznie był sprawny jak szczapa drewna. Polskie polano. Wreszcie wydusił z siebie: „bobok”.
Nie wiadomo, co mu chodziło po mózgownicy. Przecież każdy normalny człowiek odpowiedziałby: „Nieee mister, mamy już 21 wiek, tłenty łan, ju noł? Ale chętnie witamy Szanownego Przybysza z przyszłości w naszych niskich progach, Europa wita, Polska wita, Warszawa wita, Targówek wita, ulica św. Wincentego wita, taniec św. Wita wita”, itp. itd. i… jeszcze margaryna Vita... heh.
Gość zmrużył oczy, jakby się zastanawiał lub... czytał z telepromptera?! I po sekundzie rzekł:
– Aaa, Dostojewski, no proszę, jaki oczytany starak.
Spruty rzucił bez namysłu:
– Przejrzałem cię ufolu! Masz takie deczko nowsze google w oczach?!
Głupio zabrzmiało, gogle w oczach zamiast na oczach, ale niech tam. Wtedy też dotarł do niego sens ostatniego słowa i znów się spruty obruszył:
– Jaki znowu Starak? Wypraszam sobie porównania z magnatem farmaceutycznym! Jestem uczciwym bezrobolem!
Obcy ponownie oczka zmrużył i rzekł:
– To przypadkowa zbieżność. Mam mało czasu, energia ucieka.
– O, jakże mi przykro, chyba rzewnymi się zaleję. Ucieka? To może ją goń?
– Pomożesz mi, wynagrodzę.
Spruty ożywił się. Oho! Dwie stówy plus kratka piwa versus nagroda od tego pala... no, powiedzmy: galanta z przyszłości?
– Czym wynagrodzisz?
– Zdrowiem. Dostaniesz zdrowie.
– Szczęście i pomyślność także?
– Probabilistyka nie zależy od…
Gość nagle zamilkł, jakby go niewidzialna dłoń zakneblowała i niestety, golf do dziś nie wie, co z tą probabilistyką. Przyszedł mu do głowy Babinicz oraz baba, której styka... no, nieważne.
Jego decyzja była szybka i jedynie słuszna:
– Jak mogę pomóc?
– Przesteruj mnie na 20 wiek – gość mógł już mówić swobodnie.
– Co kuśfa??
– Na 20 wiek. Muszę zapobiec narodzinom szkodnika.
– Nie rozumiem… dbasz o nasze uprawy?
– Teraz jestem odcięty od czerpaka, pamiętam tylko, że szkodnik nazywa się sprute-coś, to szkodnik–terrorysta, który zniszczy Wspólnię.
– Aaa...chachch–aaa, wspólnię… powiadasz? To jakaś organizacja?
– To Wspólnia! Wszystko jest wspólne i wtedy jest sprawiedliwie. Państwa się zjednoczyły i powstała Wspólnia.
– Acha… a dlaczego akurat teraz spadłeś z nieba, właśnie gdy miałem zamiar… zresztą, nieważne. Spadłeś to spadłeś. Wspólnia, tak–tak, doskonale to rozumiem. Sprawiedliwość, jasne. Co mam zrobić?
– Podłącz do sieci energoblok, wtedy uruchomi się skaner DNA i namierzę szkodnika, jest gdzieś w promieniu 1000 metrów.
– Iii... wtedy co?
- Złowię go i opróżnię kosz, jak zwykle.
- Nno to dawaj ten blok, muszę go przenieść przed bramę.
Przed bramą stał XM. Citroen. Ukochana golfa bryka – ot, paradoks taki (niestety, auto głównie stoi na parkingu, bo golfa nie stać na paliwo). Xm aku też ma taki jakiś… niedoinwestowany. Golf podłączył kablami energoblok do wygłodniałej baterii… i wygulgotała z niego resztki energii.
Spruty wrócił do człeka w garniaku. Znienacka strzelił go z dyńki, i nawet mu te przemądrzałe gogle nie pomogły. W przeciwieństwie do gościa, golf czytał Grzesiuka!
Zielonawa światłość wiekuista nieco zbladła, dziwo plunęło na golfa gorącym powietrzem, aż mu się błogo zrobiło. Nogi zmiękły, mimowolnie klapnął na beton - niby wiedział, że jest zimny, szorstki, twardy, lecz odczucia miał zgoła inne: oto leżał w puchu niczym w łożu królewskim pod tym tam barda... balda? chimem! Istna nirwana! A w tle grała Nirvana, Kurt zawodził coś o licie? Tymczasem dziwo wchłonęło poturbowanego gościa w garniaku (z lekka splamionym), uniosło się zwolna, przyśpieszyło i zniknęło w czarnych odmętach cmentarnego nieba… ale wciąż nie wyglądało jak UFO.
Niestety, Korpo nie uwierzył w opowieść: komórka nie zarejestrowała ani strumienia moczu, ani strumienia świadomości, ani strumienia energii… ani żadnego strumienia. Przegrał zakład sprutygolf. Dwie stówy i kratka… zatyra się na śmierć, zanim to spłaci.
– Zwiałeś, aż się kurzyło, spruty? – grubas skrzywił gębę z niesmakiem.
Głos golfa z komórki Korpa:
– Wybacz mi, Mieciu, wybacz artysto wspaniały, któryś warszawskim powstańcom dodawał otuchy, któryś swoim ciepłym głosem ogrzewał komunistyczny barak w czasie zimnej wojny, wybacz mi. Robię to ja, nędzny robak, dla chleba, panie, dla chleba. O ku.wa, co toooo?!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Spruty, spruty, co ma w nosie gluty! – Feluś i to jego specyficzne poczucie humoru.
- A co mam mieć, mamuty?? – golf czuł się jak Neo przed walką ze Smithem. Wiedział, że oto nadeszła chwila prawdy: albo on, albo ZŁO.
Zacisnął szczęki. Spojrzał na cmentarny mur, pomyślał o tysiącach grobów za nim. „Ja wam dam <Wspólnię>, eurozboki cholerne, ja wam pokażę równość!”
- Korpooo? Wiesz… Od jakiegoś czasu myślę o założeniu partii politycznej. Nie zechciałbyś być jej skarbnikiem?

Juhani
Laird of Theina Empire
Posty: 3103
Rejestracja: czw, 18 lis 2010 09:04
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: Juhani »

Mieszane uczucia. Mam. Nie wiem, czy się odnosić będę do tego tekstu w szerszym aspekcie. Zastanowię się jeszcze. Na razie tylko tak podrzucę:
sprutygolf pisze:Zapytał po polsku! Spruty przełknął ślinę i usiłował coś powiedzieć. Nijak się nie dało. Zaskoczenie, strach, niemal panika, spowodowały, że lingwistycznie był sprawny jak szczapa drewna. Polskie polano. Wreszcie wydusił z siebie: „bobok”.
Nie wiadomo, co mu chodziło po mózgownicy. Przecież każdy normalny człowiek odpowiedziałby: „Nieee mister, mamy już 21 wiek, tłenty łan, ju noł?
Nie jestem tak zupełnie pewien, czy "każdy normalny człowiek", na pytanie zadane w języku polskim (pomijam, przez kogo), odpowiedziałby po angielsku. Możliwe, nie wykluczam, są różne aspekty normalności.

Awatar użytkownika
sprutygolf
Sepulka
Posty: 87
Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: sprutygolf »

Racja Juhani, racyja święta, głupstwo palnąłem, a Tyś je pięknie obnażył, wielkie dzięki!:)
No to jestem w dobrym towarzystwie, bo… też mam mieszane uczucia!:) Wczoraj wieczorem... takim nieco późniejszym, wydawało mi się, że chyba już wszystko ok, więc sru, wysłałem! :)* Niedobrze. Nie powinienem, z co najmniej 4 powodów. Po pierwsze: nie po spożyciu żywca. Pisać po spożyciu można, wiem po sobie, ale sprawdzać trza wyłącznie trzeźwym okiem! Bo rano dojdzie wstyd. Po drugie: pisałem bez planu, a jak zdążyłem wczoraj doczytać, plan (konspekt) mieć należy i kropka. Po trzecie: skoro taki ze mnie wujek dobra rada, wypadałoby się stosować do własnych rad. Choćby do tej, która bezwzględnie zaleca odłożenie na miesiąc swego „dzieła”.
A, jeszcze po czwarte: niczego nie dopisywać w ostatniej chwili, grrr! Bo skutki będą opłakane, np. te wychwycone przez Juhaniego bezsensownie spolszczone angielskie zwroty. Ciekawe, ile tego jeszcze zasadziłem?:)
Proszę o dokładną siekaninę, bo uprzedzam, że mam zamiar (zgodnie z powitalną obietnicą) spróbować jeszcze. Tym razem zgodnie z zasadami!:)

* pijany rybak z Czelabińska złowił rusałkę. Rano okazało się, że to sum, i do kaca doszedł wstyd…

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: neularger »

Znalazłem chwilkę czasu i przeczytałem.
No, nie wiem jakoś nie czuję się rozbawiony.
Znaczy nie podoba mi się dowcip, bo to chyba miał być dowcip, tak? Tak niechlujna narracja połączona z odjazdami na zasadzie swobodnych skojarzeń w stylu: nirwana -> Nirvana -> Kurt Cobain itd. Czemu to służy? To chyba tylko takie puste efekciarstwo.
– No dobra, zakład stoi czy peniasz? – Korpo zaczynał się niecierpliwić. S. potrzebował trochę czasu na podjęcie decyzji. Spojrzał na grubasa, który właśnie odgarniał z czoła loczki á la Johnny Depp.
„Fryzjerski owszem, jeszcze stoi” – przyszło mu do głowy.
– Chwila, moment. Nie co dzień proponuje mi się dwie stówy plus kratkę „Żywca” za obsikanie grobu o północy. Co ci zrobił Miecio? Zresztą: nie chcę się zakładać.
Do dyskusji włączył się Feluś. Aż zacierał ręce, żeby przeciąć zakład:
Sp., sam mówiłeś, że za kasę możesz o północy olać dowolny grób, sam mówiłeś!
Ba… Czego to człowiek nie gada po pijaku? – spr. zadumał się filozoficznie.
Narrator nazywa jednego z bohaterów S. i spr. Jedna z postaci zwraca się do "S." vel "spr." per "Sp."
W zasadzie należałoby przyjąć, że są to trzy osoby, zwłaszcza, że narracja dość często balansuje na krawędzi utraty podmiotu (podkreślone). Pozostaje tylko się pozastanawiać po co imię czy ksywa bohatera jest skrótem. Bo z tekstu nie wynika. Zaś zdania kursywą to niezręczność stylistyczna.

Struktura też jest jakaś dziwna. Zawiązanie jest jakoś w połowie. Bo to co ma doprowadzić bohatera na cmentarz w celu obszczania grobu robi wrażenie rozciągniętego ponad miarę wstępu, pełnego nieistotnych szczegółów. Co wynika z tego, że bohater jest bezrobotny lub, że jeździ XM-ką (właściwie to nawet nie, bo samochód stoi na parkingu z braku paliwa)? Nic. Najzabawniejsze, że wstęp właściwie nie ma powiązania z resztą historii. Przybysz z przyszłości mógłby właściwie pojawić się przed Sprutym w supermarkecie. Albo w piwnicy. Dalej, nic nie wynika z samego zadania - czyli sikania na grób Fogga. Nie ma właściwie wyjaśnienia, po co to, dlaczego... To, że cały wstęp jest odłączalny od reszty tekstu pokazuje zwykły test - wystarczy zmienić zlecenie "desakralizacji" grobu na pójście po konfitury do piwnicy w której materializuje się przybysz z przyszłości. Reszta może biec właściwie bez zmian.
No, niedobrze, Autorze. :/
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Re: UFO u Fogga

Post autor: Cordeliane »

neularger pisze:Narrator nazywa jednego z bohaterów S. i spr. Jedna z postaci zwraca się do "S." vel "spr." per "Sp."
W zasadzie należałoby przyjąć, że są to trzy osoby
E-e, tu akurat się nie zgodzę. Bohater jest nazywany w tekście (na początku, aż do pełnego ujawnienia ksywki) bardzo konsekwentnie, niezależnie od tego, czy mówi narrator, czy jakaś postać. To akurat rzuciło mi się w oczy od razu, w jakiś sposób przyciąga uwagę, po chwilowym początkowym ale ooosssoo chozzi? skupia czytelnika - pewnie taki był zresztą cel zabiegu. Inna sprawa, czy cel uświęcił środki, i czy ten zabieg pasuje stylistycznie do reszty tekstu ;)
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: neularger »

Znaczy chodzi Ci o to, że co użycie to przyrasta litera? Od S.=>Spr.? Też zauważyłem.
No ale gdzie Spru. i Sprut.? Powinno być konsekwentnie ciągnięte to dalej... :D
Mnie się tan zabieg nie podoba, choćby dlatego, że IMO, niczego o tekstu nie wnosi i wydaje się zabawą zawieszoną nieco obok. Postacie i narrator bawią się w grę nie mającą żadnego związku z tekstem i de facto będącą zabawą słowami w tekście. Znaczy, to jest zabawa medium uskuteczniana przez Autora. No, nie wiem mnie się to nie podoba... :/
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Re: UFO u Fogga

Post autor: Cordeliane »

neularger pisze:No ale gdzie Spru. i Sprut.? Powinno być konsekwentnie ciągnięte to dalej... :D
Doprawdy, ze strony ZasłuRZonego KoMendatora naprawdę można by się spodziewać więcej uwagi dla tekstu ;)
sprutygolf pisze:Skoro już się trafiłeś, zrobisz to równie dobrze, spru.
W łeb sobie..? – sprut. pomyślał, że coś tu wybitnie nie gra.
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: neularger »

No dobrze, złapałaś mnie. Nie zauważyłem. <bije się w klatę>
BTW, czy to jednak nie powinno być pisane od wielkiej litery?
Ale co z resztą zarzutów? :P
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Cordeliane
Wynalazca KNS
Posty: 2630
Rejestracja: ndz, 16 sie 2009 19:23

Re: UFO u Fogga

Post autor: Cordeliane »

Ale że to do mnie?... A ktoś mówił, że z resztą się nie zgadzam? Wręcz przeciwnie, swoją pierwszą wypowiedź zaczęłam od "Tu akurat się nie zgodzę", i dalej napisałam z czym konkretnie. Czytanie ze zrozumieniem, proszę neulargera :D
Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until they speak.

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: neularger »

Migasz się od dyskusji. :D


Dobrze, masz -50 do Z. :D
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
sprutygolf
Sepulka
Posty: 87
Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: sprutygolf »

Nie, no po prostu nie mogę się pogodzić z takim podejściem!!! To całkowicie nieuczciwe jest!
Obejrzałem właśnie „dzieuo”… Wcześniej gdzieś czytałem, że Avatar to „dzieuo”, a to jakiś syf z malarią pospołu! Straszne… te ich ogony, po kiego? Te dziwolągowate niebieskie ciałka, takie wydłużone... po co? Qśfa? Ratunku! Już nie rozumiem współczesnego filmu S-F..? Wymiękłem w połowie…
Jedna rzecz, przyznam, była naprawdę ładna: drzewo, w takim piknym ujęciu od góry.
Oj sorry… Przepraszam za offa, już piszę na temat!:)
(I jeszcze taka obserwacja: lądujący w buszu wagon metra… Zesr.ć się można ze śmiechu:))
Dziękuję Szanownym Łapaczom za jedynie słuszne uwagi!:)
Bardzom wdzięczny, żeście kapkę cennego czasu poświęcili na przeczytanie moich wypocin.
Spróbuję jakoś wyjaśnić swe błędy i wypaczenia (oczywiście mój poprzedni post non-stop obowiązuje).
Znaczy nie podoba mi się dowcip, bo to chyba miał być dowcip, tak?
Tak, neu, niestety to miał być dowcip, wyszedł jak wyszedł, kurdelebele... znaczy: nie wyszedł?
Cytowany przez Ciebie fragment, czyli początek, rzeczywiście jest mocno kulawy i powinienem go zmienić, przerobić lub wywalić. Moja wina, sorry.
Tak niechlujna narracja połączona z odjazdami na zasadzie swobodnych skojarzeń w stylu: nirwana -> Nirvana -> Kurt Cobain itd. Czemu to służy? To chyba tylko takie puste efekciarstwo.
Narracja to samo sedno: tu jest główny problem, bo pierwotną wersję napisałem w pierwszej osobie. Potem przerobiłem na trzecią. Niestety, pozostały różne „kwiatki”, których nie poprawiłem wskutek odautorskiej ślepoty, stąd ta niechlujna narracja. Może gdybym pozostał przy pierwszej osobie byłoby jaśniej? Ale pomyślałem, że trzeba dać sobie trochę dystansu, bo tak mi się autor wymieszał z bohaterem, że tragedioza. Jak napisałem wyżej, podstawowy błąd polegał na tym, że puściłem w obieg nie dokończone „dzieuo”, miast krok po kroku sprawdzić i poprawić wszystko, co wątpliwe. Niniejszym Szanownych Czytaczy bardzo przepraszam.
Z tym efekciarstwem też racja, przesadziłem.
Na usprawiedliwienie powiem tylko, jaki był zamysł: opis miał pokazać omamy sprutego po potraktowaniu uspokajaczem: leżało mu się mięciutko i zaczął słyszeć swój ulubiony kawałek o psychotropach – mogłem to doprecyzować, owszem, lecz tyle gadulstwa? To nawet dla mnie byłoby trudne do zniesienia!;)
Struktura też jest jakaś dziwna. Zawiązanie jest jakoś w połowie.
Cóż, nie wiedziałem tylko trzech rzeczy: jak zacząć, rozwinąć i zakończyć!;)
Bo to co ma doprowadzić bohatera na cmentarz w celu obszczania grobu robi wrażenie rozciągniętego ponad miarę wstępu, pełnego nieistotnych szczegółów. Co wynika z tego, że bohater jest bezrobotny lub, że jeździ XM-ką (właściwie to nawet nie, bo samochód stoi na parkingu z braku paliwa)?
Życie jest bogatsze niż nasza imaginacja, Neu… (spruty niebezpiecznie zbliżył się do mentorskiego tonu). Znam osobiście bezrobotnego, i znam perypetie jego (gdy dowiedział się, że mam zamiar popełnić opowiadanie, zasugerował, bym napisał coś o Bilderbergach, może w następnym, kto wie?). Myślę, że gdybym był bezrobotny, to za parę groszy zmoczyłbym każdy grób, a za 2 stówy (plus kratka) olałbym całą alejkę! I… niekoniecznie w środku nocy. ;)
XM był kiedyś synonimem luksusu, a wersja exclusive kosztowała jakieś 200 tysiaków (po tysiaku za każdego konia mechanicznego?). Mało kto o tym słyszał, więc bezinteresownie podzieliłem się wiedzą. Dlatego zderzyłem bezrobotnego z XM-em. Racja, mogłem dla lepszego efektu użyć merola klasy S. A z tego, że bezrobotny jeździ (nie za często, to prawda, auto jest paliwożerne) XM-em, bezpośrednio wynika możliwość użycia go do rozładowania energobloka. Dodatkowy smaczek miał być taki, że „golf” jeździ… cytryną!:) Znowu wyszło jak wyszło, czyli jak słusznie zauważyłeś: przydługi wstęp i zbędne szczegóły.
Najzabawniejsze, że wstęp właściwie nie ma powiązania z resztą historii.
Ha, więc jednak było coś zabawnego? Dzięki, neu!;)
Ale rzeczywiście coś w tym jest, przyznam Ci, że absolutnie tego nie dostrzegłem. Muszę sprawę przemyśleć.
Przybysz z przyszłości mógłby właściwie pojawić się przed Sprutym w supermarkecie. Albo w piwnicy.
Oczywiście. Jako element fantastyczny, przybysz mógłby pojawić się wszędzie. Gdyby nie on, spruty olałby grób, zaliczył trochę kasy i upił się żywcem… za cenę wyrzutów sumienia. Ale ja nie miałbym o czym pisać, przynajmniej nie na Fahrenheicie!:)
Dalej, nic nie wynika z samego zadania - czyli sikania na grób Fogga. Nie ma właściwie wyjaśnienia, po co to, dlaczego... To, że cały wstęp jest odłączalny od reszty tekstu pokazuje zwykły test - wystarczy zmienić zlecenie "desakralizacji" grobu na pójście po konfitury do piwnicy w której materializuje się przybysz z przyszłości. Reszta może biec właściwie bez zmian.
No, wyjaśnienie to raczej jest, we wstępie spruty pyta:
Co ci zrobił Miecio?
…i dowiaduje się:
(…) przez niego ojciec w łeb sobie strzelił.
Miałem nadzieję, że to było czytelne nawiązanie do słynnego tanga „To ostatnia niedziela”, piosenki wybranej przez przedwojennych oficerów jako idealnej do odsłuchu… przed strzeleniem sobie w łeb. Powód dość jasno określiłem, ale zawsze mogę skoczyć do XM-a po łopatę!;)
Dzień po nieopatrznym kliknięciu „wyślij” zrobiłem samołapankę i sporo rzeczy wyłapałem. Lecz nic nie zastąpi spojrzenia z zewnątrz. Ałtor myśli, że napisał wszystko jasno, a w praniu wychodzi, że to tylko chciejstwo. Myślałem też, że ewolucja rozwoju imienia bohatera będzie fajna, a tu proszę: kicha. Raz jeszcze bardzo dziękuję Szanownym Łapaczom!:)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: UFO u Fogga

Post autor: Małgorzata »

Zaczęłam czytać. Niewiele jeszcze powiem, ale jedno na pewno: jest potężne mącipole z nickiem bohatera/narratora.
Oczywiście dlatego, że to naruszenie zasad ortografii. Oczywiście, jest na to wytłumaczenie (czyt. wymówka), ale nie w zasadach i nawykach rzecz.
Nie zapis nicka "sprutygolf" w tym tekście stanowił dla mnie problem. Problemem było, że Fogg, Feluś i Korpo to nazwy napisane poprawnie (zwłaszcza Korpo - nazwa tego samego rodzaju co "sprutygolf"). I nic, absolutnie nic, nie przekona mnie, że wobec powyższego pisownię "sprutygolf" można zrzucić na artystyczną ekspresję autorską i takie tam. Co prawda, miliony much... yyy... internautów nie mogą się mylić, ale argumenty większości, zwłaszcza barbarzyńskiej i niekompetentnej językowo większości, są dla słabych. Mnie zabrakło konsekwencji w zapisie nazw i ten brak bardzo mi utrudnił czytanie. Na dodatek, nie wiem: PO CO?!
A to już jest zarzut. Nie jest dobrze wkur... denerwować czytelnika na początku. Chyba, że mu się to wynagrodzi. No, to wracam do lektury, żeby się przekonać, jak mi odpłacisz za trudy lektury, Autorze... :P

Czekając znowu na objawienie się Iki na ZWT, pozwolę sobie trochę pograbić w kącie piaskownicy... :P
Znaczy, będzie dużo edytowania w tym poście, żeby nie mnożyć kolejnych nadaremno.

To poniżej nie zostało usystematyzowane wyraźnie. Przyznam, że nie bardzo jestem w nastroju do segregowania czegokolwiek, a zwłaszcza swoich myśli, więc po prostu będę pisała wszystko, co mi się skojarzy z lekturą. Taki mój strumień świadomości czytelniczej... :)))

Przede wszystkim atrafiłam na błąd zapisu - pewnie wywodzi się z nieuwagi przy używaniu "znajdź-zamień" w Wordzie.
Spruty pomyślał, że podjedzie XM–em: warto go przegonić od czasu do czasu, bo silnik zardzewieje. Taki chichot historii: bezrobol ma XM–a. Exclusiva! Cha–cha.
Pogrubione skrótowce mają "złą" kreskę. Wiem, że to zła kreska, bo taka sama występuje np.
Cześć, do jutra.
Znaczy, na początku dialogu długa kreska (tu, jak mi się wydaje, półpauza, której używa się zamiennie z myślnikiem) jest dobra, czyli prawidłowo użyta. W poprzednim cytacie natomiast ta sama kreska jest użyta niedobrze. Powinna być ta najkrótsza (czyli fachowo: dywiz lub łącznik): XM-em, XM-a. Do złożeń wyrazów (w tym onomatopeicznych) również używa się łącznika – biało-czerwony, cha-cha.
Word stawia twardy opór polskiej pisowni, ale to nie znaczy, że należy mu odpuszczać.
Zorientowałam się, że wbrew pozorom u mnie nie widać (w cytatach). Odsyłam do tekstu zatem – tam widać. :P

Ale to nie koniec irytujących drobiazgów w typografii (czy jakoś tak - w konwencji zapisu, organizacji wizualnej i podobnych SIW-ach). Trafiłam jeszcze na takie:
- „Mmm…atrix?!” - pomyślał (ciach!)
Niestety, to nie takie proste. Myślnik, jak nazwa wskazuje, służy do wyróżniania kwestii dialogowych, czyli wypowiedzi "paszczowych". Myśli zapisuje się po prostu od nowego wiersza (ze wskazaniem narratora "pomyślał/-a/-o" jako wtrąceniem - czyli oddzielonym przecinkiem lub przecinkami). Można używać również kursywy lub cudzysłowu, ale nie jest to konieczne. Z całą pewnością wiersza nie można natomiast zacząć dywizem (łącznikiem, najkrótszą kreską) - a tak właśnie jest w tekście.
Co gorsze:
Wyszedł gostek w garniaku, wlepił w niego gały i zapytał: „20 wiek?”
A tu spokojnie można było wyróżnić wypowiedź "paszczową" tradycyjnym myślnikiem i nowym wierszem.
Na dodatek liczebniki zapisujemy w tekstach literackich słowem, nie liczbą (tak dla urozmaicenia). Wyjątkiem są wielkie i skomplikowane liczby. Zakładam, że dwadzieścia nie jest wystarczająco skomplikowane... W ostateczności tradycyjny "XX wiek" byłby jeszcze akceptowalny, choć nie tutaj, bo nie pasowałby do stylu potocznego.
Ze złośliwości powinnam jeszcze zapytać, czemu gostek wlepił gały w garniak. Dla spokojności?

Skoro przy języku jestem, to zastanawiają mnie te nagłe wyskoki z elizją. Bohater ma problemy z wymową? Nie wynika z tekstu, że do logopedy dziecięciem będąc chodził, ale chyba powinien...
Xm aku też ma taki jakiś… niedoinwestowany.
Na tym zdaniu omal się nie przewróciłam. Po pierwsze: XM, nie Xm, dla konsekwencji. Po drugie: widzę w tym zdaniu najpierw spiętrzenie krótkich wyrazów, po czym bez problemu wchodzi długaśne słowo. Po trzecie: przez to spiętrzenie krótkich słówek nie od razu zrozumiałam, co to jest "aku".
Poza zabawami z nickiem "sprutygolf" i wprowadzeniem Korpo, nie dostrzegłam żadnych innych "przyciętych" wyrazów poza właśnie "aku". Dlatego nie wygląda mi to na zabieg potrzebny, Autorze. Rozumiem luz-blues w języku i w ogóle słowotok świadomości, ale nawet okoliczność nie sprzyja połykaniu końcówek, do tego tylko jednego wyrazu i to w środku zdania niekoniecznie "myślanego" pośpiesznie czy w panice albo innych niesprzyjających poprawnej polszczyźnie okolicznościach przyrody.
(Łał! Ale długie i spiętrzone zdanie mi się udało popełnić. Czy już wspomniałam, że to mój słowotok świadomości?) :P

I żeby jeszcze trochę pomęczyć "sprutygolfa" z tekstu, nie do końca wiem, dlaczego tak istotne było wyjaśnienie dotyczące nicka. Korpo nie został wyjaśniony, Feluś, rzecz jasna, tłumaczeń nie potrzebował, ale... No, "sprutygolf" wepchnięty został do tekstu nadludzkim wysiłkiem woli (Autora).
Niedobrze, znaczy.

Wbrew temu, co odczuwał Neu przy lekturze, bawiły mnie skojarzeniówki bohatera - odbieganie od tematu w ciągi skojarzeń. Przyjęłam to za element charakterystyki/kreacji postaci (ten sam typ ciągów pojawia się też w dialogu, więc to spójne jest). Zalecałabym jednak ostrożność i opanowanie - zbyt wiele zabawy i będzie problem, bo skojarzeniówki zaczną przesłaniać akcję.
Właściwie już się zastanawiam, czy nie przesadziłeś, Autorze. Znaczy, fabuła, jaka jest, każdy widzi - nieergonomiczna, jak opisał Neularger (z którym się w tym przypadku całkowicie zgadzam). Do tego dość prosta, przez co wydaje się pretekstowa. Nie powinno tak być. Skojarzeniówki powinny być tą przysłowiową wisienką na torcie dla czytelnika, rodzynkiem w cieście czy innym dodatkiem, nie głównym daniem.

Fabuła, Autorze. Wbrew pozorom nieprawdą jest, co napisałeś. To nie narracja jest wszystkim, to fabuła. Im bardziej spójna, tym lepsza opowieść. U Ciebie nie wyszła właśnie fabuła. Rozwinięty wstęp słabo związany z resztą to samo zło, zwłaszcza w krótkich formach => opowieść się rozmywa, traci moc. Dowcip przestaje być zabawny, pod ciężarem obietnic, jakie niesie początek, ginie to, co ważne na końcu. I tak właśnie się stało w prezentowanym tekście.
Bo przecież pomysł na opowiadanie jest fajny. Chronoparadoks w klimatach menelskich, może echa "Wielkiego Guslaru" - to ma potencjał. Tyle, że mnie się zdaje, bardziej tragikomiczny niż komiczny. I ten dowcip, który tutaj wypadł słabo, może byłby bardziej uderzający, gdyby właśnie pomieszać - odrobina tragedii czy choćby patosu mogłaby przydać ostrości, kontrastu => zarówno postaci głównej, jak i narracji. Podkreślę jednak, że to tylko moje zdanie, niekoniecznie słuszne.

Skojarzyło mi się, bo główny bohater zdał mi się taki nieustająco wesołkowaty. O ile cecha sama w sobie sztuczna nie jest, o tyle jej permanentność stanowi zarzut. Monotonia reakcji wydaje mi się sztuczna. Twój bohater na UFO reaguje tak samo, jak na propozycję osikania nagrobka => marionetkowy wyszedł za bardzo, IMAO.
Podobnie mam ze stylem. Przy lekturze fragmentu czy dwóch - jest dobrze, na luzie, czyta się wartko. Ale potem zaczynam się męczyć, oczekuję jakiegoś złamania toku wypowiedzi, zmiany emocjonalnej barwy, innego rytmu. Dla skupienia uwagi, dla mocniejszego brzmienia - czegokolwiek. I nie ma. W krótkiej formie można to wybaczyć, ale... Ale ja nic nie wybaczam. :P

Ach, i już wiem, że niczym nie nagrodziłeś mojego wysiłku w zrozumienie, o co chodziło z tym ujawnianiem kolejnych części nicka "sprutygolf", Autorze. Rozczarowałeś mnie w tym przypadku. Tyle wysiłku, tyle zaangażowania mojej ostatniej komórki nerwowej na nic... :X
<Przygląda się ze zmarszczonymi brwiami ostrym narzędziom. Czego użyć? Grabki są trochę przytępione, więc może szydełko?>

I wypada dodać, że moim zdaniem to jest opowiadanie. Okrutnie ochwacone, ale jednak... Utwór, znaczy. Autorowi za karę wydziergać powinnam półsłupki na skórze za brakoróbstwo. I to będą naprawdę ładne półsłupki... :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
sprutygolf
Sepulka
Posty: 87
Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: sprutygolf »

Ha! Lady!! Małgo!!! Rzata!!!! O-ce-ni-ła!!!!!:)

Jak zwykle muszę poprosić o czas, chwilkę pomyśleć (gdzie to piwo?!?!), chwilkę mieć na odpowiedź.

<a ty durny kmiocie dopieroś dziś się zorientował, jakie moce mają do dyspozycji Ci na Górze Fahrenheita?! Że mogą dopisać sobie w „starym” poście całkiem nowe uwagi? Durrrnoto ty…>

Pomyślałem, Lady, żeś z niesmakiem lico nadobne odwróciła od mego tekstu, doczytawszy do (nudnego) końca. Jakimś cudem coś mnie natchnęło...
<ona uwielbia takie zdania, jasne>

A tu proszę, łapanka aż miło!:)

Na dzień dobry: niech żyje strumień świadomości!;)

<tiaaa... właź w d…, i patrz końca>

No to (nie) po kolei: dywizy i myślniki muszę opanować i opanuję. Kiedyś!;)
gostek w garniaku, wlepił w niego gały
To sam wyłapałem, jeno ciut za późno… ale się uśmiałem!:)

Pełna zgoda co do much. I tych ich milionów demokratycznych!;)

<myślisz, że niby co? Jest zwolenniczką królestwa? To źle myślisz, głąbie, jak zwykle zresztą>
Myśli zapisuje się po prostu od nowego wiersza (ze wskazaniem narratora "pomyślał/-a/-o" jako wtrąceniem - czyli oddzielonym przecinkiem lub przecinkami).
No tak, skoro pomyślał, to nie powiedział (chyba, że mu się wyrwało, ale w takim razie należało to zaznaczyć). No popatrz, sam w życiu bym tego nie zauważył!

<pewnie, kapuściany, bo wykształcenie masz nie to, hehe>

„20 wiek” owszem, to miałbym szansę wyłapać!:)

<jeszcze coś miałbyś szansę... ale to nieapetyczne jest>
Korpo nie został wyjaśniony
Ba… kiedy został. Słowo honorowe! W pierwotnej wersji. Był pracownikiem korporacji, a dodatkowo sprutemu kojarzył się z „korpulentnością”, jeno ponieważ ałtor mało zgrabnie to opisał, więc wyleciało w kosmos podczas drugiego czytania. Niestety, luka została, ałtor sklerotyk niczym jej nie wypełnił.

<Tiaa? Ciekawe, czy uwierzy. Może cię zwyczajnie wyśmiać. I nieważne, że to prawda. Bo co Jej niby powiesz… że tylko prawda jest ciekawa?>
Problemem było, że Fogg, Feluś i Korpo to nazwy napisane poprawnie (zwłaszcza Korpo - nazwa tego samego rodzaju co "sprutygolf"). I nic, absolutnie nic, nie przekona mnie, że wobec powyższego pisownię "sprutygolf" można zrzucić na artystyczną ekspresję autorską i takie tam. Co prawda, miliony much... yyy... internautów nie mogą się mylić, ale argumenty większości, zwłaszcza barbarzyńskiej i niekompetentnej językowo większości, są dla słabych. Mnie zabrakło konsekwencji w zapisie nazw i ten brak bardzo mi utrudnił czytanie. Na dodatek, nie wiem: PO CO?! (...)
niczym nie nagrodziłeś mojego wysiłku w zrozumienie, o co chodziło z tym ujawnianiem kolejnych części nicka "sprutygolf"
Oszsz… żeszsz…
<weźże hantla… Nieee, nie tego! Tego siedmiokilowego weź! I się walnij w klatę... a najlepiej w głowę>

Z tym powolnym rozwijaniem sprutego, cóż… z „pomysła” już się - nieco wyżej - wyraczkowałem (a w XM-ie to trzeba, wiesz? Położyć rękę na dźwigni, nacisnąć boczny guzik i ustawić dźwignię na „R”, puścić hamulec i auto samo się cafa, nawet bez gazu.)

<tak tak… i jeszcze koniecznie opisz, jak doładować akumulator, w jakiej kolejności odłączać klemy… ech, załamka>

Ale słowo, pomysł wydawał mi się niezły. Takie połączenie bohatera z ałtorem miało na celu nieco zaskoczyć Czytelnika.
A rozwijanie w ten sam sposób imion innych postaci nawet mi nie przyszło do głowy! Szczerze mówiąc wydaje mi się zbyt… no nie wiem.

<mądre inaczej? To czemu tak nie napiszesz, boisz się urazić Lady M.? Oj durny ty, durny. Zapodaj jej jutubowego linka na kawałek „Marguerita” Elvisa P. i niech gra muzyka… albo casus towarzysza Usarskiego*>
Nie powinno tak być. Skojarzeniówki powinny być tą przysłowiową wisienką na torcie dla czytelnika, rodzynkiem w cieście czy innym dodatkiem, nie głównym daniem.
Skojarzenia? To prawda, muszę się hamować, by nie przesłonić sensu wypowiedzi chmurą skojarzeń, bo bełkot gotowy. Oki, zapamiętam ten tort na rodzynku!;)

Chronoparadoks w klimatach menelskich, może echa "Wielkiego Guslaru" - to ma potencjał. Tyle, że mnie się zdaje, bardziej tragikomiczny niż komiczny.
Rozumiem luz-blues w języku i w ogóle słowotok świadomości, ale nawet okoliczność nie sprzyja połykaniu końcówek, do tego tylko jednego wyrazu i to w środku zdania niekoniecznie "myślanego" pośpiesznie czy w panice albo innych niesprzyjających poprawnej polszczyźnie okolicznościach przyrody.
<jak ona pięknie pisze...>

Dzięki za przypomnienie „Wielkiego Guslaru”, rzeczywiście podświadomie czułem, że
<nie łżyj, całkiem świadomie!>

Udałow pod rękę z Łużkowem chodzili mi po głowie!:)

Tragikomiczny? Dzięki, to dużo lepsze niż „tragiczny”;)
Dla skupienia uwagi, dla mocniejszego brzmienia - czegokolwiek. I nie ma.
No tak, szczera prawda, nie ma. W tym samym rytmie to można jedynie... usnąć w pociągu?
<no już już, daruj sobie ten drugi przykład… ten z Jamesem Brownem… ok?>
Zapamiętam, dzięki!:)
Autorowi za karę wydziergać powinnam półsłupki na skórze za brakoróbstwo. I to będą naprawdę ładne półsłupki... :P
Ha, teraz wszystko jasne, budzę się dziś rano, a Żona pyta:
- Czemu prześcieradło jest całe w czerwone półksiężyce?
Bbooo.. idzie na drugą kwadrę?! – zawsze głupoty gadam zanim się obudzę.
Pani… Lady… Jeszcze napiszę coś… Jeszcze. Napiszę!:)
<koniecznie napisz, wszyscy aż drżą z niecierpliwości, by te sprute wypociny przeczytać!>
I tym razem nie będzie to puszczone na żywioł. Obiecuję. Howgh!:)

* Na stół, na gości… ustami i nosem... rzygnął towarzysz Usarski… bigosem!

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: neularger »

Sprutyglolfie, czy nie mógłbyś choć trochę ograniczyć te wstawki i te gadanie po bokach informacji, którą chcesz przekazać. To naprawdę nie poprawia jasności komunikatu.
Pamiętasz, co Ci Małgorzata napisała? Co za dużo to niezdrowo. W postach też. ;)
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
sprutygolf
Sepulka
Posty: 87
Rejestracja: ndz, 17 lut 2013 14:05
Płeć: Mężczyzna

Re: UFO u Fogga

Post autor: sprutygolf »

Neu, drogi przyjacielu... konkurencie może?:) Odpowiadam na pytanie pierwsze: mógłbym. Powiem więcej: zrobię wedle Twojej sugestii/przykazania... No nieważne, zrobię jak chcesz, boś mnie przekonał. Na drugie pytanie odpowiem: pamiętam!:) Moją Lady Małgorzatę pamiętam jak... jak... jak mało kto pamięta kogokolwiek! A co?;)))

ODPOWIEDZ