umowa wydawnicza

czyli odpowiednie miejsce dla bibliotekarzy, bibliofilów, moli książkowych i wszystkich tych nieżyciowych czytaczy

Moderator: RedAktorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

umowa wydawnicza

Post autor: hundzia »

Obserwując równoległy wątek, jak to ładnie zbacza z głównego tematu, przypomniała mi się kwestia umowy wydawniczej, która nurtuje mnie od jakiegoś czasu a zawsze zapominam zapytać. Przekopalam tematy archiwalne ale nie potrafię znaleźć wątku, choć dalabym sobie głowę uciąć, ktoś już o to pytał.
Do rzeczy, mam w łapie przykład umowy wydawniczej o powieść, która jasno określa:
1. Na mocy niniejszej umowy Autor przenosi na Wydawcę na okres 7 lat od daty zawarcia umowy prawa
autorskie majątkowe do utworu oraz prawa do zezwalania na wykonywanie praw zależnych
związanych z utworem. Prawa te są przestrzennie nieograniczone i mają charakter wyłączny.
2. Przeniesienie autorskich praw majątkowych do utworu oraz prawa do zezwalania na wykonywanie
praw zależnych związanych z utworem obejmuje również prawo do dokonywania dalszych
rozporządzeń tymi prawami, a zwłaszcza do odpłatnego i nieodpłatnego przenoszenia ich na osoby
trzecie.
3. Autor upoważnia Wydawcę do korzystania z utworu na następujących polach eksploatacji :
a) w zakresie utrwalania i zwielokrotniania utworu – wytwarzanie określoną techniką egzemplarzy
utworu, w tym techniką drukarską (w formie książkowej, w formie całkowitego lub częściowego
przedruku w gazetach i czasopismach), techniką zapisu magnetycznego, techniką cyfrową (w formie
książki elektronicznej e-book), wprowadzanie do pamięci komputera (internet), w formie pliku
tekstowego, w formie audiobooka zapisanego w dowolnej technice, na dowolnym nośniku,
b) w zakresie obrotu oryginałem lub egzemplarzami, na których utwór utrwalono – wprowadzenie do
obrotu, użyczenie lub najem oryginału lub egzemplarzy,
c) w zakresie rozpowszechniania utworu w sposób inny niż określony w pkt. b) – publiczne
wykonanie, wyświetlenie, odtworzenie oraz nadawanie i reemitowanie, a także publiczne
udostępnianie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez
siebie wybranym,
d) w zakresie prawa do udzielania licencji na korzystanie z autorskich praw majątkowych w zakresie,
w jakim Wydawca nabył w/w autorskie prawa majątkowe na mocy niniejszej umowy.
Ha, i co znaczy? Że przez 7 lat ta powieść należy do nich i mogą ją sobie przerzucać z innymi wydawcami/mediami wedle woli, robić dodruki, sprzedawać dalej a ja nie mam prawa głosu na ten temat? I poza zaliczką przez 7 lat nie ujrzę ani grosza z ewentualnych przychodów? Rozumiem, że większość z tych czynności jest związana z promocją i rozpowszechnianiem utworu, więc raczej na moją korzyść, ale czy jest tu jakiś kruczek o ktorym powinnam raczej wiedzieć a nie dostrzegam?
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

umowa wydawnicza

Post autor: Małgorzata »

1. Kwestie opłat i terminów tych opłat reguluje inny punkt umowy, gdzie w całym paragrafie jest dokładnie wypisane, ile wydawca płaci i w jakich terminach. Nie wiem, czy w związku z niedotrzymaniem terminu płatności wydawca traci automatycznie prawa do eksploatacji, ale na pewno można swoich roszczeń finansowych i majątkowych dochodzić sądownie (nawet chyba jest coś takiego w umowie, włącznie z karami umownymi też - kolejny paragraf).

2. Sprzedajesz swoje prawa majątkowe do dzieła za określone wynagrodzenie => nie musi być to określona suma, może to być również procent od sprzedaży. Nie ma zakazu negocjacji wynagrodzeń przecież. :)))

3. Tak, wydawca może sobie robić dodruki i eksploatować na określonych polach przez 7 lat - właśnie po to od Ciebie kupuje prawa majątkowe autorskie. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

umowa wydawnicza

Post autor: hundzia »

Małgorzata pisze:Kwestie opłat i terminów tych opłat reguluje inny punkt umowy, gdzie w całym paragrafie jest dokładnie wypisane, ile wydawca płaci i w jakich terminach
To akurat jest jasno sformulowanie i kwestia zaliczki i procentów rozliczanych rocznie, określony procent od pozycji papierowej, inny od e-booka itd. Wydaje mi się że fair i z korzyścią dla obu stron. Zastanawia mnie natomiast fakt, że jest tam klauzula, iż przez 7 lat to oni decydują o wszystkich tłumaczeniach i wypuszczaniu książki na rynek, a co jesli mam wydawcę także na rynek angielski i chciałby połozyć łapę ne tej samej książce? Musi czekać 7 lat czy negocjować z polskim wydawcą warunki? Jeśli dojdą do porozumienia to znaczy, że ja z tego grosza nie ujrzę inaczej jak z rocznego rozliczenia od sprzedanych egzemplarzy? Myk polega na tym, że dla mnie jest to książka nieprzetłumaczalna, nie potrafiłabym napisać jej po angielsku, bo skierowana była pierwotnie na rynek polski, więc odpada ta łatwiejsza opcja w druga stronę.
Małgorzata pisze:kupuje prawa majątkowe autorskie.

No własnie, ale co to właściwie znaczy? Ja się absolutnie nie znam na takich rzeczach, ach, jak ja lubię agentów literackich, którzy takie rzeczy negocjują za autorów :/
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

umowa wydawnicza

Post autor: A.Mason »

Formalnie rzecz biorąc, przy tak sformułowanej umowie jest się udupionym na 7 lat, ale... w umowie mogą być zawarte obostrzenia, np. że jeśli wydawca nie wyda książki w ciągu określonego czasu od jej przyjęcia, zaliczka mu przepada, a wszystkie prawa wracają do autora.

Natomiast punkt o zgodzie wydawcy na wykonywanie praw zależnych w tym przypadku trzeba czytać dosłownie - wydawca ma prawo zgodzić się lub nie na wykonanie praw. I nic więcej. Warunki tłumaczenia i kasa, to już sprawa umowy między autorem a zagranicznym wydawcą. Mimo wszystko na tego typu zastrzeżenie (a przynajmniej nie na tak długi czas) autor nie powinien się pod żadnym pozorem godzić. Moim zdaniem takie podejście wykracza za bardzo poza relacje autor-wydawca.

EDIT:
hundzia pisze:No własnie, ale co to właściwie znaczy?
W bardzo dużym uproszczeniu - że w zamian za kasę określoną w umowie i/lub procent ze sprzedaży oddajesz wydawcy "prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim [...] oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu".
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

umowa wydawnicza

Post autor: hundzia »

A.Mason pisze:W bardzo dużym uproszczeniu - że w zamian za kasę określoną w umowie i/lub procent ze sprzedaży oddajesz wydawcy "prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim [...] oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu".
Ale oni tego nie mogą wykorzystać na moją niekorzyść? Bo ja "prawo do korzystania" rozumiem jako przedruki, fragmenty gdzieś w necie albo magazynach, m.in. w ramach akcji promocyjnej i reklamy, tak? W sumie nic na co bym się i tak nie zgadzała na zdrowy rozum. Jak oni inaczej mogliby to wykorzystać, żebym mogła na tym stracić?
A.Mason pisze:przy tak sformułowanej umowie jest się udupionym na 7 lat
A.Mason pisze: Mimo wszystko na tego typu zastrzeżenie (a przynajmniej nie na tak długi czas) autor nie powinien się pod żadnym pozorem godzić
A jaki jest zwyczajowy czas? Ogólnie przyjęty jako akceptowalny?
A.Mason pisze:w umowie mogą być zawarte obostrzenia, np. że jeśli wydawca nie wyda książki w ciągu określonego czasu od jej przyjęcia, zaliczka mu przepada, a wszystkie prawa wracają do autora.
O, takiej bramki nie mam :(
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

umowa wydawnicza

Post autor: Małgorzata »

Hundzu, jak się nie znasz, to nie polegaj ani na tym, co Ci się wydaje, ani na mnie, ani na Masonie (chociaż on mądrze gada).
Umowa jest wydawcy, czyli w jego interesie (zasada minimaxu działa w niej, jak Mason powiedział), ale może ukryte jest coś więcej, co wynika z prawniczego sformułowania, pod którym kryje się więcej niż wydaje się po znaczeniach...

Prawnika weź, niech przełoży Ci na polski ogólny, niech wytłumaczy i wprowadzi zmiany/ograniczenia/zastrzeżenia/warunki, które będą chronić Twoje interesy.

Możliwe, że stosowanie prawniczego języka jest po prostu standardem u tego wydawcy*nie wierzę, jednak obiektywnie to możliwe, ale doradzam paranoję*na mój paranoiczny rozumek, gdy się używa języka barierowego, to <rozsądek_mode/on>rzadko<rozsądek_mode/off> jest to przypadek.
Znaczy, prawnika, Hundziu.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

umowa wydawnicza

Post autor: hundzia »

Znaczy uzbrojona w wiedzę-niewiedzę idzie szukać doradcy prawnego :) I z tymi słowami podziękowała piknie przedpiścom i idzie się kimnąć.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

umowa wydawnicza

Post autor: A.Mason »

hundzia pisze:Ale oni tego nie mogą wykorzystać na moją niekorzyść? Bo ja "prawo do korzystania" rozumiem jako przedruki, fragmenty gdzieś w necie albo magazynach, m.in. w ramach akcji promocyjnej i reklamy, tak? W sumie nic na co bym się i tak nie zgadzała na zdrowy rozum. Jak oni inaczej mogliby to wykorzystać, żebym mogła na tym stracić?
Korzystanie w tym przypadku ma trochę szersze znaczenie, chodzi o sprzedaż książek i zyski z tym związane. Decydowanie o nakładzie, w których księgarniach książka się pojawi, a w których nie, itp. itd.
Przeniesienia praw wydawca raczej nie może wykorzystać przeciwko Tobie w takim sensie, że stracisz na tym np. pieniądze. Możesz za to nie uzyskać dochodów lub uzyskać je niższe niż potencjalne np. jeśli wydawca wyda książkę w niewielkim nakładzie i nie zechce zrobić dodruku, albo zdecyduje, że książki nie będzie dystrybuował przez jakieś sieciówki.
hundzia pisze:A jaki jest zwyczajowy czas? Ogólnie przyjęty jako akceptowalny?
Dla pewności odróżnię dwie rzeczy, żeby nie doszło do nieporozumień - rozdzielam przekazanie praw majątkowych od przekazania prawa do zgody na wykonanie praw zależnych.
Nie da się też powiedzieć jaki jest akceptowalny czas, bo to zależy od wielu czynników (np. od kwoty umowy, rodzaju książki, pozycji autora). Przy ocenie akceptowalności warto wziąć pod uwagę dorobek wydawnictwa. Jeśli wydawnictwo wypuszcza książki w niewielkim nakładzie i np. po roku znikają one z półek księgarń bez dodruków, wznowień i drugich wydań, to czas określony w umowie powinien być jak najkrótszy. Przy 7 latach oznaczać to może, że po roku książka zniknie na 6 lat i autor nie będzie mógł z tym nic zrobić.
Ta ocena należy do Ciebie, że się tak wykręcę :)
hundzia pisze:O, takiej bramki nie mam :(
Jeśli nie czujesz się pewnie w tym temacie, to tak jak radzi Małgorzata, bierz prawnika (lub agenta). Umowa to poważna rzecz, bo jej postanowienia są wiążące (o ile są zgodne z prawem), a brak niektórych zapisów może być krzywdzący dla autora.
Możesz domagać się zmian lub uściśleń w każdym paragrafie, więc nie pozwól sobie wmówić, że u danego wydawcy istnieje coś takiego jak szablon umowy. Pewne zapisy muszą się w umowie znaleźć, bo tego wymaga prawo, inne nie.
Są numery, które wydawcy potrafią wykręcać. Wystarczy poczytać choćby o problemach Ani Brzezińskiej.
A mi swego czasu została zaproponowana umowa, gdzie widniało nazwisko znanego autora. Do dziś nie wiem, czy to był efekt niewykreślenia tego nazwiska z "szablonu", czy chciano mi zasugerować, że na takie warunki zgodził się mój całkiem dobry znajomy (nigdy go o to nie zapytałem). W podsuniętym mi wtedy wzorze było kilka rzeczy, na które się nie zgodziłem. Ostatecznie chyba tylko na jeden sporny paragraf "machnąłem ręką".
Jak mawiają wieszcze "warto rozmawiać" (z wydawcą) ;-D

EDIT: skoro poszli spać, to uzupełnię jeszcze o tą zgodę na prawa zależne.
Moim zdaniem warto przedyskutować ten temat z wydawca. Być może chcąc się zabezpieczyć stworzył zbyt ogólnikowy zapis.
W takiej formie jak cytowana w pierwszym poście tego wątku, ja bym się na to nie zgodził (dla zasady), ewentualnie domagał się skrócenia lub zmiany tego punktu tak, aby wydawca miał prawo decydować o prawach zależnych maksymalnie do roku po wprowadzeniu książki do sprzedaży. W ten sposób wydawca miałby zapewnione pierwszeństwo publikacji i nie mogłoby dość do sytuacji, kiedy film lub tłumaczenie pojawia się przed książką, a ja miałbym prawo do decydowania o swoim dziele.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

umowa wydawnicza

Post autor: Małgorzata »

Dodam tylko z własnych doświadczeń: tak, 7 lat to standard w umowach dotyczących dzieł autorskich (nie wiem, skąd się wzięło akurat tyle, pewnie nie z biblii, lecz z ichnich powiązanych przepisów lub czegoś podobnego).

I trochę Cię, Masonie, poprawię. Nie "rozmawiać", negocjować warto. :)))
Dlatego doradzałam prawnika - prawnik zapewnia nie tylko zaplecze prawne i przekład z prawniczego na polski, lecz także stosowny prestiż (poważna strona przy stole negocjacyjnym, przygotowana, z określonym stanowiskiem, czyli dla Ciebie, Hundziu, dobra pozycja startowa).

Nie podważam doświadczenia z umowami (Mason ma większe niż ja), ale to Twoje dzieło i - jak rozumiem - pierwszy kontakt z tym wydawcą. Warto podejść w trybie paranoi zatem. :P
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

umowa wydawnicza

Post autor: hundzia »

Racja. Dzięki śliczne :)
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
A.Mason
Baron Harkonnen
Posty: 4202
Rejestracja: śr, 08 cze 2005 20:56
Płeć: Mężczyzna

umowa wydawnicza

Post autor: A.Mason »

Małgorzata pisze:Dodam tylko z własnych doświadczeń: tak, 7 lat to standard w umowach dotyczących dzieł autorskich (nie wiem, skąd się wzięło akurat tyle, pewnie nie z biblii, lecz z ichnich powiązanych przepisów lub czegoś podobnego).
Podejrzewam, że wynikało to z procesu wydawniczego, a dziś jest traktowane jako coś w rodzaju "prawa zwyczajowego". 7 lat wydaje mi się nieco przydługim okresem i chyba nie ma specjalnego uzasadnienia (przynajmniej patrząc na politykę wydawania książek).
Małgorzata pisze:I trochę Cię, Masonie, poprawię. Nie "rozmawiać", negocjować warto. :)))
To był cytat. Chyba tytuł programu w TV, a na pewno hasło w jakimś kabarecie.

hundzia, odnośnie odstąpienia od umowy jeśli wydawca nie opublikuje dzieła jest artykuł w ustawie, więc takiego zastrzeżenia nie musi być w umowie (o ile czegoś nie pomieszałem):
Art. 57. 1. Jeżeli nabywca autorskich praw majątkowych lub licencjobiorca, który zobowiązał się do rozpowszechniania utworu, nie przystąpi do rozpowszechniania w umówionym terminie, a w jego braku – w ciągu dwóch lat od przyjęcia utworu, twórca może odstąpić od umowy lub ją wypowiedzieć i domagać się naprawienia szkody po bezskutecznym upływie dodatkowego terminu, nie
krótszego niż sześć miesięcy.
2. Jeżeli wskutek okoliczności, za które nabywca lub licencjobiorca ponosi odpowiedzialność, utwór nie został udostępniony publiczności, twórca może się domagać, zamiast naprawienia poniesionej szkody, podwójnego wynagrodzenia w stosunku do określonego w umowie o rozpowszechnienie utworu, chyba że licencja jest niewyłączna.
Ustawę o prawie autorskim warto przeczytać i przypominać ją sobie przed podpisywaniem każdej umowy :)
O powyższym cytacie nie pamiętałem wczoraj, przypomniał mi się dopiero dziś.
1) Artykuł 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2) Życie zmusza człowieka do wielu czynności dobrowolnych. Stanisław Jerzy Lec

Awatar użytkownika
hundzia
Złomek forumowy
Posty: 4054
Rejestracja: pt, 28 mar 2008 23:03
Płeć: Kobieta

umowa wydawnicza

Post autor: hundzia »

O, dobrze wiedzieć :) Dziękuję.
Wzrúsz Wirúsa!
Wł%aś)&nie cz.yszc/.zę kl]a1!wia;túr*ę

Awatar użytkownika
B.A.Urbański
Pćma
Posty: 210
Rejestracja: ndz, 06 maja 2012 10:52

umowa wydawnicza

Post autor: B.A.Urbański »

Nie wiem, czy jeszcze na coś się przyda, ale podczas targów książki byłem na wykładzie organizowanym przez jedną z agencji i generalnie potwierdziło się sporo informacji, które wyczytałem wcześniej.
Była mowa między innymi, że te agentki nigdy nie pozwolą autorowi podpisać umowy z przeniesieniem majątkowych praw autorskich. Tylko licencja. Oczywiście na wyłączność.
Okres trwania umowy bywa różny. Podobno 7 lat to max, 3 lata to minimum, a przeważnie jest 5 lat. Opowiadały m.in. o różnych problemach, które autor może napotkać przy okresie 7 lat np. problemy z dodrukami, brak możliwości negocjacji stawki itp.
Warto zwrócić uwagę na zapis, w jakim czasie powinna zostać wydana książka (podobno przeważnie 18-24 miesiące) i co grozi za niedotrzymanie terminów.
Ale generalnie myślę, że i tak najlepiej poradzić się prawnika.
I pity the fool who goes out tryin' to take over da world, then runs home cryin' to his momma!

B.A. = Bad Attitude
but you can just call me B.A.

ODPOWIEDZ