F 53
Moderator: RedAktorzy
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
Na razie przeczytałem teksty Madzika i Harny. Oba mi się spodobały. Jeśli chodzi o Madzika, to ośmielę się zauważyć, w temacie krwiopijców, że Autorka się IMO rozwija :)
"Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Ciiichooo... Zdradzasz moją pozycję wrogom. Eee, znaczy tym... no... co czytają ;-)Navajero pisze:Na razie przeczytałem teksty Madzika i Harny.
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Navajero
- Klapaucjusz
- Posty: 2485
- Rejestracja: pn, 04 lip 2005 15:02
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Hę? Że co? Że jak? Czy Ty mnie aby nie obrażasz? :-)Navajero pisze:No ktoś musi zdradzić gdzieś się okopała... Bo skąd się wezmą te stada fanów? ;)
I oczywiście jesteś z tego powodu niepocieszony, ale się dla mnie poświęcasz :-)Navajero pisze:Ktoś musi wrzucić dzidziusia do wody, padło na mnie :)
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Łojej, się rumienię :-) Nie gratulować, tylko czytać i komentować, o! Bo się rozbestwię i będę chodziła nadęta, aż pęknę. Albo, co gorsza, znów coś napiszę ;-)Yuki pisze:Harnie gratulujemy publikacji :-)
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- PP
- Fargi
- Posty: 354
- Rejestracja: śr, 19 kwie 2006 11:16
--------------------------------------------
Fliegritterzy
O i tutaj mamy fantasy ( naukowe ;) ) jak się patrzy i w dodatku zabawnie jest. Rozwodził się już nad opowiadaniem nie będę, napiszę tylko, że w moim prywatnym rankingu zajmuje ono miejsce pomiędzy „Rozmową dyskwalifikacyjną”, a „O człowieku, który chciał być pisarzem”
--------------------------------------------
Ps. Gratulacje Harno. :)
<że niby teraz nie pójdzie, co? niech ja Cię kiedyś dorwę, o Podstępna :D>
Fliegritterzy
O i tutaj mamy fantasy ( naukowe ;) ) jak się patrzy i w dodatku zabawnie jest. Rozwodził się już nad opowiadaniem nie będę, napiszę tylko, że w moim prywatnym rankingu zajmuje ono miejsce pomiędzy „Rozmową dyskwalifikacyjną”, a „O człowieku, który chciał być pisarzem”
--------------------------------------------
Ps. Gratulacje Harno. :)
<że niby teraz nie pójdzie, co? niech ja Cię kiedyś dorwę, o Podstępna :D>
Pytający )
- taki jeden tetrix
- Niezamężny
- Posty: 2048
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 20:16
A propos Fliegritterów... ja tylko jedno, bo muszę:
1440+666=2106.
Ktoś mi buchnął stulecie. Podejrzewam autorów z ostatnich warsztatów...
EDIT: No i _państwo_ Italia w XV wieku? Ha hmmm...
1440+666=2106.
Ktoś mi buchnął stulecie. Podejrzewam autorów z ostatnich warsztatów...
EDIT: No i _państwo_ Italia w XV wieku? Ha hmmm...
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
- Harna
- Łurzowy Kłulik
- Posty: 5588
- Rejestracja: ndz, 05 mar 2006 17:14
Cicho tam, nie narzekać ;-)PP pisze:Ps. Gratulacje Harno. :)
<że niby teraz nie pójdzie, co? niech ja Cię kiedyś dorwę, o Podstępna :D>
– Wszyscy chyba wiedzą, że kicający łurzowy kłulik to zapowiedź śmierci.
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
– Hmm, dla nas znaczy coś całkiem odmiennego – szczęśliwe potomstwo...
© Wojciech Świdziniewski, Kłopoty w Hamdirholm
Wzrúsz Wirúsa!
- Yuki
- Furia Bez Pardonu
- Posty: 2182
- Rejestracja: śr, 22 cze 2005 13:17
UWAGA! SPOILER!
Wieża – lubię, gdy autor potrafi stworzyć w tekście klimat. W przypadku tego opowiadania jest to klimat tajemniczości, niepewności i oczekiwania, a każdy z tych przymiotników pęcznieje i rozrasta się z kolejnym zdaniem i po chwili jest to już TAJEMNICZOŚĆ, NIEPEWNOŚĆ I OCZEKIWANIE ;-). Podoba mi się zgrabne podpuszczenie odbiorcy, który czytając o mokrej od rosy trawie, wietrze bawiącym się z liśćmi w berka i promieniach wschodzącego słońca spodziewa się idyllicznego ciągu dalszego. Och, prawda, pojawia się zakłócające sielankę wspomnienie, a dookoła wieży rozciąga się, psujący wrażenie beztroski pas nagiej ziemi, ale są to zbyt nieistotne szczegóły, aby zaprzątać sobie nimi głowę. Zresztą prawie natychmiast uwaga czytelnika kieruje się ku zdobnemu w kamienie szlachetne wejściu do wieży, przez co wprowadzające dysonans detale dosłownie ulatują z pamięci. Odpychająco skrzypiące drzwi na nowo włączają u odbiorcy dzwonek alarmowy, ale ponieważ tuż za moment rozpoczyna się fascynująca wędrówka po mieniących się różnorakimi barwami schodach, również i ten sygnał zostaje zignorowany. Przynajmniej na chwilę. Pokonując kolejne stopnie, wędrowiec — czytelnik zagłębia się w świat tajemnicy, jednocześnie pociągający i napawający niepewnością. A oto następne drzwi i nagle powracają wszystkie zepchnięte na margines świadomości ostrzeżenia. Powracają, ale — jak zwykle bywa w podobnych przypadkach — jest już za późno... (tu rozlega się złowieszczy rechot zza kulis).
Znaczy, podobało mi się.
Pam pa ram pam pam.
A teraz cytat: Na środku – postument, a na nim księga otwarta mniej więcej w połowie. Nie zwracasz na nią większej uwagi – ona też jest bez znaczenia.
Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego księga jest bez znaczenia? Przecież księga i zawarte w niej zdanie mają kapitalne znaczenia dla całego utworu! I czy gdyby rzeczywiście bohater nie zwrócił na nią uwagi, to podszedłby do niej? Eee... coś nawaliło, autor przedobrzył ;-).
A schody i proces „przedzierania” się przez nie, przywiódł mi na myśl Amber i Corwina kroczącego przez Wzorzec. Oczywiście, to takie moje małe skojarzenie:-).
Podoba mi się końcówka opowiadania: w tym momencie jedne z drzwi otwierają się wolno, jakby specjalnie chciały podsycić strach i niepewność. Za nimi jest korytarz, a dalej... Ty wiesz najlepiej, co.... Gdyby autor chciał mnie straszyć piekielnymi mękami lub potworami z otchłani, czy jeszcze innymi mrożącymi krew w żyłach PRZERAŻAJĄCYMI RZECZAMI, nie uzyskałby takiego efektu, jak pozostawiając właśnie zakończenie „do domysłu”. Dzięki temu prostemu zabiegowi, każdy czytelnik może wyobrazić sobie, że tuż za progiem czai się najstraszliwsze ze straszliwych (np. borowanie zębów/ klasówka z biologii/ dywanik u szefa furiata/ odcięcie od netu itp. ;-)).
Wieża – lubię, gdy autor potrafi stworzyć w tekście klimat. W przypadku tego opowiadania jest to klimat tajemniczości, niepewności i oczekiwania, a każdy z tych przymiotników pęcznieje i rozrasta się z kolejnym zdaniem i po chwili jest to już TAJEMNICZOŚĆ, NIEPEWNOŚĆ I OCZEKIWANIE ;-). Podoba mi się zgrabne podpuszczenie odbiorcy, który czytając o mokrej od rosy trawie, wietrze bawiącym się z liśćmi w berka i promieniach wschodzącego słońca spodziewa się idyllicznego ciągu dalszego. Och, prawda, pojawia się zakłócające sielankę wspomnienie, a dookoła wieży rozciąga się, psujący wrażenie beztroski pas nagiej ziemi, ale są to zbyt nieistotne szczegóły, aby zaprzątać sobie nimi głowę. Zresztą prawie natychmiast uwaga czytelnika kieruje się ku zdobnemu w kamienie szlachetne wejściu do wieży, przez co wprowadzające dysonans detale dosłownie ulatują z pamięci. Odpychająco skrzypiące drzwi na nowo włączają u odbiorcy dzwonek alarmowy, ale ponieważ tuż za moment rozpoczyna się fascynująca wędrówka po mieniących się różnorakimi barwami schodach, również i ten sygnał zostaje zignorowany. Przynajmniej na chwilę. Pokonując kolejne stopnie, wędrowiec — czytelnik zagłębia się w świat tajemnicy, jednocześnie pociągający i napawający niepewnością. A oto następne drzwi i nagle powracają wszystkie zepchnięte na margines świadomości ostrzeżenia. Powracają, ale — jak zwykle bywa w podobnych przypadkach — jest już za późno... (tu rozlega się złowieszczy rechot zza kulis).
Znaczy, podobało mi się.
Pam pa ram pam pam.
A teraz cytat: Na środku – postument, a na nim księga otwarta mniej więcej w połowie. Nie zwracasz na nią większej uwagi – ona też jest bez znaczenia.
Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego księga jest bez znaczenia? Przecież księga i zawarte w niej zdanie mają kapitalne znaczenia dla całego utworu! I czy gdyby rzeczywiście bohater nie zwrócił na nią uwagi, to podszedłby do niej? Eee... coś nawaliło, autor przedobrzył ;-).
A schody i proces „przedzierania” się przez nie, przywiódł mi na myśl Amber i Corwina kroczącego przez Wzorzec. Oczywiście, to takie moje małe skojarzenie:-).
Podoba mi się końcówka opowiadania: w tym momencie jedne z drzwi otwierają się wolno, jakby specjalnie chciały podsycić strach i niepewność. Za nimi jest korytarz, a dalej... Ty wiesz najlepiej, co.... Gdyby autor chciał mnie straszyć piekielnymi mękami lub potworami z otchłani, czy jeszcze innymi mrożącymi krew w żyłach PRZERAŻAJĄCYMI RZECZAMI, nie uzyskałby takiego efektu, jak pozostawiając właśnie zakończenie „do domysłu”. Dzięki temu prostemu zabiegowi, każdy czytelnik może wyobrazić sobie, że tuż za progiem czai się najstraszliwsze ze straszliwych (np. borowanie zębów/ klasówka z biologii/ dywanik u szefa furiata/ odcięcie od netu itp. ;-)).
There's some questions got answers and some haven't
-
- Mamun
- Posty: 182
- Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:45
Brawo za czujność. Znaczy jeśli chodzi o Italię. W tekście miało być, rzecz jasna, nie "w państwach takich jak Francyja czy Italia", ale "krainach itd...". Mój błąd i niechlujność przy sprawdzaniu.taki jeden tetrix pisze:A propos Fliegritterów... ja tylko jedno, bo muszę:
1440+666=2106.
Ktoś mi buchnął stulecie. Podejrzewam autorów z ostatnich warsztatów...
EDIT: No i _państwo_ Italia w XV wieku? Ha hmmm...
Ale co do daty - pisząc nie miałem na myśli bieżącego roku. Pierwotna wersja tego tekstu powstała była jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Zbieżność szóstek z obecną datą jest tutaj cokolwiek przypadkowa.
- taki jeden tetrix
- Niezamężny
- Posty: 2048
- Rejestracja: pt, 10 cze 2005 20:16
Czujny jestem, bo mnie kształcili do _krytyki_ źródeł :D
A co do dodawania, po prostu wzięło się i rzuciło w oczy...
A co do dodawania, po prostu wzięło się i rzuciło w oczy...
"Anyone who's proud of their country is either a thug or just hasn't read enough history yet" (Richard Morgan, Black Man)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
"Jak ktoś chce sypiać ze skunksami, niech nie płacze, że mu dzieci śmierdzą" (Etgar Keret)
- Riv
- ZasłuRZony KoMendator
- Posty: 1095
- Rejestracja: śr, 12 kwie 2006 15:09
- Płeć: Mężczyzna
Hmm... czytałem. Zacznę od tekstu numeru. I od razu powtórzę za Małgorzatą:
Tylko dlaczego od razu wiedziałem, o co chodzi, no, dlaczego?! :((((
Nie będę się oszukiwał, że to wynik mojego oczytania - raczej złożę na karb zakorzenionych głęboko psychopatycznych zapędów ;) Faktem jednak pozostaje, że bez końcowego elementu zaskoczenia opowiadanie nie jest nadzwyczajne. Zazdroszczę tym, którzy dali się zaskoczyć.
Dobra, dalej. Co mi się podobało? "Fliegritterzy" i "Smocza łza". Raz nawet radosny rechot wyrwał się z mojego gardła (bodajże przy pierwszym spotkaniu z nieszczęsnym Zenonem). Ogólnie oba opowiadania czytałem z uśmiechem. Przyjemna, swobodna rozrywka :) BTW, na pewno zauważyliście, że w obu historiach znaczącą rolę odgrywają czynności fizjologiczne (gazy, womity i insze sensacje natury gastrycznej) oraz fiksacje na tle upodobań co do płci. Autorzy zaglądali sobie przez ramiona? ;)
Podobnie zresztą jak "Rozmowa dyskwalifikacyjna". Zabrakło mi czegoś w rodzaju uderzenia młotkiem - lubo toporkiem - w głowę na koniec, ale nie jest to jakiś poważny zarzut. Czytało się dobrze :)
Z opowieścią "O człowieku, który..." mam kłopot. Bo, jak już zostało powiedziane:
I na zakończenie "Wieża". To opowiadanie niestety nie trafiło do mnie. Usiłuję od kilku dni określić, co mi się nie podobało - i muszę przyznać, że nie wiem. Po prostu jakoś mnie nie przekonało...
To tyle. "Cichowęża" nie czytałem. Powód jest prosty - najpierw muszę nadrobić pierwszą część, żeby móc wziąć się za drugą. :)
wyrażone opinie są moje i tylko moje - w żadnym przypadku nie powinny być traktowane jako opinie kogokolwiek innego, o! ;)
Tylko dlaczego od razu wiedziałem, o co chodzi, no, dlaczego?! :((((
Nie będę się oszukiwał, że to wynik mojego oczytania - raczej złożę na karb zakorzenionych głęboko psychopatycznych zapędów ;) Faktem jednak pozostaje, że bez końcowego elementu zaskoczenia opowiadanie nie jest nadzwyczajne. Zazdroszczę tym, którzy dali się zaskoczyć.
Dobra, dalej. Co mi się podobało? "Fliegritterzy" i "Smocza łza". Raz nawet radosny rechot wyrwał się z mojego gardła (bodajże przy pierwszym spotkaniu z nieszczęsnym Zenonem). Ogólnie oba opowiadania czytałem z uśmiechem. Przyjemna, swobodna rozrywka :) BTW, na pewno zauważyliście, że w obu historiach znaczącą rolę odgrywają czynności fizjologiczne (gazy, womity i insze sensacje natury gastrycznej) oraz fiksacje na tle upodobań co do płci. Autorzy zaglądali sobie przez ramiona? ;)
Podobnie zresztą jak "Rozmowa dyskwalifikacyjna". Zabrakło mi czegoś w rodzaju uderzenia młotkiem - lubo toporkiem - w głowę na koniec, ale nie jest to jakiś poważny zarzut. Czytało się dobrze :)
Z opowieścią "O człowieku, który..." mam kłopot. Bo, jak już zostało powiedziane:
Nic dodać, nic ująć. Niby zakończone jest, ale... Tak się nie robi - tu nie została do dopowiedzenia końcówka, lecz cała historia, czyli trochę za dużo. Podsumowując: jako wstęp - dobre; jako całość - no, nie bardzo mi gra.voodoo_doll pisze: pomysł ciekawy, ale jak dla mnie to opowiadanie skończyło się tam gdzie powinno się zacząć.
I na zakończenie "Wieża". To opowiadanie niestety nie trafiło do mnie. Usiłuję od kilku dni określić, co mi się nie podobało - i muszę przyznać, że nie wiem. Po prostu jakoś mnie nie przekonało...
To tyle. "Cichowęża" nie czytałem. Powód jest prosty - najpierw muszę nadrobić pierwszą część, żeby móc wziąć się za drugą. :)
wyrażone opinie są moje i tylko moje - w żadnym przypadku nie powinny być traktowane jako opinie kogokolwiek innego, o! ;)
- Od dawna czekasz?
- OD ZAWSZE.
- Ellaine
- Klapaucjusz
- Posty: 2372
- Rejestracja: sob, 25 lut 2006 22:07
- Płeć: Kobieta
Na razie przeczytałam "Rozmowę dyskwalifikacyjną", bardzo ładne opowiadanie, szybko się czytało i zabawne było. Tylko jedno mi zgrzytło, ale to tylko moje zdanie... Ponieważ dla mnie: mycka i czapka, to jedno i to samo :) (tylko, że pierwsze jest w gwarze, a drugie po polsku, ale jeśli mycka ma jakieś inne znaczenie jeszcze, to - z dołu - przepraszam).
Piękne kłamstwo? Uwaga! To już twórczość - S. J. Lec
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie
Cudnie, fajnie i gites - gdy definitywnie odwalę kitę - J. Nohavica
Rękopis znaleziony w pękniętym wazonie