Czy pisarz powinien brać się za politykę

czyli nic konkretnego, za to do wszystkiego

Moderator: RedAktorzy

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Czy pisarz powinien brać się za politykę

Post autor: Małgorzata »

neularger pisze:
Marcin Robert pisze:Na przykład w ostatnim numerze NF Michał Cetnarowski zwrócił uwagę, że "Limes inferior" Zajdla, odczytywany niegdyś jako analiza systemu komunistycznego, dobrze sprawdza się także jako model obecnego społeczeństwa. Podobnie pisano o "Folwarku zwierzęcym" Orwella.
Pozostaje pytanie, ile jest w tym interpretacji a ile nadinterpretacji. Komentarze do sytuacji politycznej pisane w jakimś momencie czasowym mogą pasować także do innych czasów. Po dokonaniu, co oczywiste, pewnych uproszczeń. Pytanie, czy owe uproszczenia nie naruszyły istoty przystosowywanego dzieła...
Tak tylko zwracam uwagę... :P
Ale czemu to ma być niedobre? Dzieło żyje w odbiorze czytelnika, a każdy odbiór jest niepowtarzalny*.
Skoro czasy i wiedza lub perspektywa czytelników się zmieniła, a jednak dzieło nadal jest odbierane i interpretowane => IMAO, to zaleta.
I nie wiem, czy nowa interpretacja zawsze jest li tylko kwestią uproszczeń. Skoro jesteśmy przy Zajdlu - to wypada przypomnieć, że "Cała prawda o planecie Ksi" zyskała z czasem, IMAO. I bynajmniej nie przez uproszczenia, bardziej przez to, że myśl czytelnika dograła się z tym, co próbował powiedzieć autor... :P

Nie ma nic złego, że dzieło się interpretuje inaczej. Źle świadczy o utworze, gdy w ogóle brak interpretacji. To oznacza bowiem brak odbioru. A bez odbioru utwór jest martwy.

BTW. Nie czytam wymienionych pisarzy tylko z jednego powodu: nudzę się przy lekturze jak mops już po pierwszej stronie i nic nie zachęca mnie, żeby brnąć dalej. Znaczy, z lenistwa.

e... KNS


________
*Powtarzam tylko za mądrzejszymi - żeby była jasność. I jestem wyznawczynią tej teorii.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
neularger
Strategos
Posty: 5230
Rejestracja: śr, 17 cze 2009 21:27
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy pisarz powinien brać się za politykę

Post autor: neularger »

A ja mówię, że to niedobrze? To bardzo dobrze, ale sama mówiłaś, że istnieje coś takiego jak nadinterpretacja dzieła lub interpretacja wybiórcza co też jest rodzajem nadinterpretacji. Chodzi mi głównie, o taką nadinterpretację dzieła, żeby mogło służyć jako komentarz do aktualnej sytuacji społeczno-politycznej i wspierało niejako tezy publicysty.
You can do anything you like... but you must never be rude. Rude is being weak.
Ty, Margoto, niszczysz piękne i oryginalne kreacje stylistyczne, koncepcje cudne językowe.
Jesteś językową demolką.
- by Ebola ;)

Awatar użytkownika
Małgorzata
Gadulissima
Posty: 14598
Rejestracja: czw, 09 cze 2005 09:11

Re: Czy pisarz powinien brać się za politykę

Post autor: Małgorzata »

Naginanie jest niedobre. Ale usiłuję powiedzieć, że nie zawsze jest to kwestia interpretacji wybiórczej lub w uproszczeniu. Przy założeniu, że każdy odbiór jest inny, nawet w przypadku tego samego odbiorcy, nie ma nic dziwnego w tym, że interpretacja się zmienia.
Tym bardziej w przypadku, gdy odbiorców od dzieła dzieli coraz więcej czasu. To, co istotne dla odbiorców współczesnych utworowi, może okazać się o wiele mniej ważne dla czytelników późniejszych - a wtedy interpretacja, choć zgodna z tekstem/treścią, będzie akcentowała zupełnie inne kwestie. Niektóre utwory są jak wino. Dojrzewają... :)))

e... styl.
So many wankers - so little time...

Awatar użytkownika
Q
Strategos
Posty: 5190
Rejestracja: wt, 25 lis 2008 18:01

Czy pisarz powinien brać się za politykę

Post autor: Q »

neularger pisze:
Marcin Robert pisze:Na przykład w ostatnim numerze NF Michał Cetnarowski zwrócił uwagę, że "Limes inferior" Zajdla, odczytywany niegdyś jako analiza systemu komunistycznego, dobrze sprawdza się także jako model obecnego społeczeństwa.
Pozostaje pytanie, ile jest w tym interpretacji a ile nadinterpretacji. Komentarze do sytuacji politycznej pisane w jakimś momencie czasowym mogą pasować także do innych czasów. Po dokonaniu, co oczywiste, pewnych uproszczeń. Pytanie, czy owe uproszczenia nie naruszyły istoty przystosowywanego dzieła...
Z drugiej strony - że tak po latach się odniosę - wiadomo, że topograficzny pierwowzór obszaru, po którym poruszał się Sneer to nic z PRL-u, a chicagowski Jackpoint; pisał też kiedyś Parowski bodaj (w tekście "Argoland über alles?" jeśli pomnę, albo przy okazji jego publikacji), że zachodni Niemcy odbierali "Limes..." już na starcie jako odbicie również swojej rzeczywistości. Więc może w tym konkretnym wypadku to nie nadinterpretacja, a odbiór wpisany w dzieło przez samego Autora?
forum miłośników serialu „Star Trek”, gdzie ludzi zdolnych do używania mózgu po prostu nie ma - Przewodas

ODPOWIEDZ